Nauczycielka
wychowania przedszkolnego podzieliła się swoją opinia na temat zdumiewających
postaw rodziców wobec edukacji przedszkolnej ich dzieci i skutkami w jej
placówce jednej z reform Zjednoczonej Prawicy, która dotyczyła edukacji
włączającej. Pisze do mnie, a przecież także do czytelników bloga, wśród których
są nauczyciele, rodzice, politycy, dziennikarze itp.:
"Panie profesorze, oczywiście, jak w każdym przedszkolu czy w szkole,
również u nas funkcjonują dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, wokół
których kręci się cały system, praca, dostosowania, zatrudnienie kadry itd.
wypełniamy, również te zalecenia, niemniej jednak ja się z nimi nie zgadzam.
Pomijam już to, że współpraca jaka ma miejsce pomiędzy nauczycielami a
rodzicami jest utrudniona, ta współpraca (szczególnie w pierwszym okresie)
polega na wydobywaniu od rodziców strzępków informacji, na proszeniu o
informację (a rodzic powie tyle ile chce i żąda pomocy).
Jak pomóc komuś kto stawia taką blokadę pomimo starań i prób podejmowania
działań. Dalsze etapy współpracy rodzic - nauczyciel to działania
powiedziałabym pozorowane po stronie rodziców, a czasami i nauczycieli, (ale
tutaj powiedziałabym raczej z braku kompetencji czy czasu, niż zupełnie
świadomie, nauczyciel jest bezradny.
Wiem że z braku wiedzy nikt nikogo nie zwalnia z odpowiedzialności, ale
aktualnie jesteśmy na etapie przepisów które nakazują dyrektorom zatrudnienie
wykwalifikowanej kadry, tylko skąd dyrektor ma ta kadrę wziąć?) Rodzic
podpisuje dokumenty przy opiniach czy ipetach czy wopfu i na tym jego praca się
kończy, nie robi nic, aby własnemu dziecku pomóc i winę zrzuca na przedszkole,
a my przecież tylko wspieramy rodziców w rozwijaniu dzieci.
To rodzic jest
odpowiedzialny za wychowywanie dziecka. Przedszkole wspiera rodzica. Czyżby
rodzice tylko chowali dzieci, a nie wychowywali? Pani profesorze, rodziców nie interesuje
rozwój intelektualny dzieci, ważne jest tylko to czy dziecko: jadło, piło,
spało i było na podwórku. - podstawowe potrzeby są spełnione to prawda, ale
mamy jeszcze inne założenia podstawy programowej. Pamiętam jeszcze na studiach
czytałam o chowie, ale nie pamiętam już kto tak napisał.
Unia Europejska dała nam (Polsce) pieniądze na wdrożenie edukacji
włączającej, ale czy nie lepiej byłoby najpierw dostosować infrastrukturę,
przygotować kadry itd. a dopiero wdrożyć działania. To, co teraz się dzieje,
zaprzecza założeniom edukacji włączającej. Sytuacja, w której dzieci z
orzeczeniami znajdują się w przedszkolach i szkołach powoduje, że: rodzice
składają skargi, w których domagają się od dyrektorów przeniesienia ich dzieci
do innych (normalnych - jak mówią) klas, nauczyciele skupiając się na
rozwiązywaniu zaistniałych problemów w grupie nie realizują podstaw
programowych, które mówią o całościowym rozwoju wszystkich dzieci, w efekcie
mamy zaległości pojawiające się trudności.
Nauczyciel skupiając się na dzieciach ze specjalnymi potrzebami
edukacyjnymi nie ma czasu rozwijać zainteresowań, uzdolnień dzieci, (zaniedbuje
je), nie mówiąc już o tworzeniu środowiska do działania, bo w tym tworzeniu
musi uwzględniać dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Sama pracuję z
grupą na trzech poziomach, mam dzieci z opiniami i kilkoro jeszcze nie
zdiagnozowanych, jest to bardzo trudne, aby móc odpowiedzieć na wszystkie
potrzeby dzieci, ponieważ wypełniając potrzeby jednej grupy zaniedbują
inne.
Czy ktoś to przewidział, wiem bardzo łatwo jest powiedzieć zza
ministerialnego biurka, Pani musi dostosować działania, tylko moim obowiązkiem
jest w pierwszej kolejności zapewnić bezpieczeństwo dzieci, wszystkich dzieci)
jeżeli takiego bezpieczeństwa nie ma, ja nie zrobię żadnych działań. Minister powinien
wiedzieć, że na nauczycielu ciąży odpowiedzialność karna za złe decyzje i
wydając przepis powinien wiedzieć czemu on ma służyć.
Następna rzecz- sytuacje konfliktowe w grupach, dziecko z nadpobudliwością
psychoruchową pobiło inne dziecko w wyniku czego dziecko pobite nie chce
uczestniczyć w zabawie z dzieckiem z nadpobudliwością, unika tego dziecka,
rodzice unikają relacji prosząc dziecko, aby bawiło się z "dziećmi
normalnymi" to kolejny przykład.
Fikcja w dokumentach tworzona na potrzeby kontroli kuratorów oświaty jakich
doświadczamy, tam rzeczywiście musimy pisać to co trzeba a nie to co jest., ale
myślę że to jeszcze inny problem. Najbardziej razi mnie to zatracanie
dzieci mających talenty, uzdolnienia przy okazji skupiania uwagi na dzieciach
ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi bo dla nich robimy działania itd.
Następnie, skargi nauczycieli ze szkół o nieprzygotowaniu dzieci
przedszkolnych do klas pierwszych. Nauczycielki klas pierwszych przyzwyczajone
w swoich klasach mieć dzieci umiejące czytać i pisać dziś zgłaszają, że dzieci
z przedszkoli nie potrafią czytać i pisać. Nie wiem, ile w tym wszystkim jest
nieznajomości podstawy programowej wychowania przedszkolnego po stronie
nauczycieli klas pierwszych, a ile złości.
To prawda w przedszkolach uczyliśmy te dzieci (które wykazywały chęć i
posiadały predyspozycje) czytania i pisania, ale o tym mówi podstawa, tymczasem
teraz nie robimy tego z braku czasu, nawet w sytuacji, kiedy mamy dziecko z
takimi predyspozycjami ponieważ jesteśmy na pracy bieżącej z dzieci o
specjalnych potrzebach edukacyjnych.
Tak to wygląda Panie profesorze to tylko kilka rzeczy. które zawracają mi głowę,
nie wiem czy tylko z mojej perspektywy, kiedy czytam wypowiedzi innych
nauczycieli i nie tylko. Mam nadzieję, że nie".
Poprosiłem o komentarz znakomitą ekspertkę w naszym kraju od edukacji właczającej prof. UAM Beatę Jachimczak, która - mimo ogromnych obciążeń zawodowych, akademickich - zgodziła się, chociaż krótko, odnieść do treści niniejszego listu-autorefleksji nauczycielki wychowania przedszkolnego, za co bardzo dziękuję, bo nie jest to moja specjalność:
"1. edukacja grup zróżnicowanych jest faktem od lat i trafiają się bardzo
różnorodne grupy
2. nieporozumieniem jest przełożenie zainteresowania nauczyciela na dziecko
ze SPE, w centrum zainteresowania powinna być tak zwana grupa
"środka" a dostosowania dla tych zdolnych i tych z trudnościami
rozwojowymi jako działanie uzupełniające
3. ponieważ głównym problemem wydają się dzieci z zaburzeniami zachowania
i/lub funkcjonowania społecznego to warto zadbać o szkolenie rady pedagogicznej
z zakresu terapii poznawczo-behawioralnej
4 warto skorzystać z bezpłatnych studiów z zakresu wwr (dla nauczycieli
przedszkoli) prowadzonych przez wiele uczelni w Polsce na zlecenie MEN
5 może w otoczeniu Pani jest SCWEW, który wspiera nauczycieli w pracy z
grupami zróżnicowanymi
6 trudno w ostatnich czterech latach powiedzieć, że systemowo nie
szuka się wsparcia dla nauczycieli w zakresie edukacji włączającej a nawet z
mojego punktu widzenia podjęto wiele działań na rzecz przygotowania do pracy
(ocena funkcjonalna, narzędzia skriningowe, materiały i szkolenia z
uniwersalnego projektowania edukacyjnego, platforma ZPE z pomysłami pracy,
projekt UNICEF - IBE z konsultacjami dla nauczycieli i inne)
7 nikt nie wprowadza nagle edukacji włączającej, nie mamy jej dlatego że UE
daje pieniądze , unia daje i dzięki temu możemy poprawiać jakość tej edukacji,
edukacji, którą wybrali rodzice
8 nie jestem za odebraniem praw wyboru rodzicom
9 problem współpracy i zaufania rodzic i nauczyciel od lat nierozwiązany
pozdrawiam"
Beata Jachmiczak
(rys. "Świeczka, która nie chce być lampą", archiwum domowe)