20 grudnia 2023

Jak tu nie uwielbiać Profesora Ryszarda Łukaszewicza

 

 



 

W minionym tygodniu odbyło się na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu kolokwium habilitacyjne dr Zofii Remiszewskiej z Uniwersytetu Opolskiego, której rozwój naukowy został zainspirowany twórczością w zakresie edukacji alternatywnej profesora Ryszarda Łukaszewicza. Właśnie jego kategorii "zadań ponadosobistych" poświęciła swoją najnowszą monografię, w której prezentuje wyniki badań na ten temat wśród młodych dorosłych. 

Jednak najważniejszym dla mnie wydarzeniem była przesyłka od Profesora Ryszarda Macieja Łukaszewicza, która zawiera nie tylko piękne życzenia świąteczne (podzielę się nimi z czytelnikami bloga), ale przede wszystkim jego kolejny projekt  - powołanie do życia GOŚCIŃCA CZTERECH ŻYWIOŁÓW w Świeradowie Zdroju przez prowadzoną przez Niego Fundację Alternatyw Lepszej Edukacji. Nikt, tak jak On, nie zaraża kolejną generację dzieci i młodzieży wyobraźnią, której źródłem jest nie tylko wiedza, doświadczenie naukowe i oświatowe, ale marzenie o innej edukacji, bo sprzyjającej powstrzymaniu świata przed zagładą, a może i choć częściowej jego naprawie w nas, wokół nas i dzięki nam. 

Łukaszewicz ma już opracowany plan tworzenia Gościńca

Część I: 

- do czerwca 2022 znalezienie i zakup działki 

- do grudnia 2022 przygotowanie dokumentacji, rozpoczęcie budowy - 2023 

– 2024 budowa „gościńca”, wyposażenie placówki  

- 2024 – przeszkolenie i zatrudnienie kadry, rozpoczęcie działań promocyjnych 

- do końca 2024 ukończenie budowy i rozpoczęcie działalności placówki 

Część II: 

2025 – 2028 „rozruch” placówki, realizacja warsztatów dla nauczycieli oraz Warsztatów Aktywności Niekonwencjonalnych dla dzieci i młodzieży. 



Życzę zrealizowania tego MARZENIA. 

Otrzymujemy "nowe pole energii edukacji dla Ziemi i rodziny człowieczej". Łukaszewicz inspiruje, pobudza, zachęca, generuje pomysły, za którymi stoją już dziesiątki lat niepowtarzalnych nigdzie na świecie rozwiązań edukacyjnych w zaprojektowanej, utworzonej i prowadzonej przez dwadzieścia pięć lat Wrocławskiej Szkole Przyszłości. 

Mistrz alternatywnej, rebelianckiej edukacji ma swoich folowersów w nauce oraz w praktyce oświaty publicznej i niepublicznej, a jednak nikt nie przekraczał granic wyobraźni tak jak On. Tym razem Jego teza wyjściowa brzmi: "Edukacja i jej wyzwania w obliczu świata na krawędziach i rozdrożach", gdyż jest przekonany o tym, że "Nigdy nie widziało się świata należycie, jeżeli to, co się widziało, nie było przedmiotem marzenia".  Sięga w swoim przesłaniu do poetyki marzeń Gastona Bachelarda cytując z jego dzieła m.in.:

Marzenie jednego nauczyciela wystarczy, aby marzył cały Wszechświat

Przenosząc marzyciela w inny świat, marzenie czyni zeń kogoś innego niż on sam. A przecież - choć inny - jest on ciągle tym samym, innym samym sobą.

Jedności wyobraźni i pamięci doświadczamy wtedy, gdy za sprawą  marzenia dusza i duch połączone zostają w marzeniu.

            Całe szczęście, że Profesorowi jeszcze chce się marzyć i zarażać nas marzeniami, które zderzają się z wytworami jego wyobraźni, by uruchomić wreszcie coś nowego, oryginalnego, autorskiego, wyjątkowego w dobie przemian świata za sprawą jego cyfryzacji, ale i wojennych dramatów, ekologicznych zniszczeń i egzystencjalnych załamań wśród części naszych społeczeństw. Cudownie, że Profesor chce jeszcze walczyć o los dzieciaków. 



Jeśli politycznie znajdujemy się ponownie w punkcie granicznym, to może warto sięgnąć po myśl Mistrza polskiej pedagogiki, który upomina się o to, by nauczyciele konstruowali swoją biografię życiem, a nie gadaniem o nim, krytykowaniem, narzekaniem.  Biografię buduje się "przez nowe i inne, ale zawsze własne interpretacje. Pamięta i wierzy, iż człowiek jest "kimś" poprzez to, że staje się sobą. Życie wodzi i zwodzi różnymi drogami, ale tak naprawdę liczy się odkrywanie drogi w sobie!" 

         W liście do mnie Profesor R. M. Łukaszewicz podziela moją krytyczną opinię na temat Raportu "Młode głowy", gdyż sam przeprowadzał w czasie swojej aktywności akademickiej na Uniwersytecie Wrocławskim i Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu  analizy sondaży "wskazując na adekwatność/nieadekwatność ich ocen". Ma absolutnie rację, że nadal szkolnictwo publiczne i częściowo niepubliczne jest dla dzieci toksycznym środowiskiem, toteż trzeba tworzyć dobre i realne ścieżki wspierania młodych z dala od tej instytucji.

Jeśli komuś nie starcza wyobraźni, to niech skorzysta chociaż z ofert edukacyjnych Ryszarda M. Łukaszewicza, bo są znacznie głębsze w warstwie aksjonormatywnej, egzystencjalnej i duchowej od tych, które naśladujemy za obcymi kulturowo, choć niewątpliwie oryginalnymi twórcami szkół alternatywnych na świecie.   

(skany korespondencji: archiwum blogera) 

19 grudnia 2023

Eseje Hannah Arendt przesłaniem dla polityków, filozofów, socjologów i pedagogów

 


Lektura esejów Hannah Arendt pod tytułem "Myślenie bez poręczy. Eseje o rozumieniu świata" powinna być obowiązkowa dla polityków, którym wydaje się, że wystarczy zdobyć w wyborach parlamentarnych mandat posła czy senatora, by służyć społeczeństwu a nie sobie czy interesom własnej formacji politycznej. Jak przypomina uczona "(...) zamiast rozróżniać wiele form rządów, można by stwierdzić, że istnieją tylko dwie (linie rozumowania - dop. BŚ), mianowicie rządy konstytucyjne, czyli praworządne, bez względu na to, kto lub jak liczni posiadają władzę, oraz panowanie despotyzmu" (s.83). Wszystkie pozostałe formy rządzenia są formami panowania.

Posłowie na stanowiskach w rządzie są nie tylko przedstawicielami większości parlamentarnej, w związku z czym są apriori skonfliktowani  z opozycją sejmową, ale muszą pamiętać, że reprezentują w Sejmie inter-esse społeczeństwa, a więc powinni być także pomiędzy ludźmi. Niech pamiętają, że w samozachwycie pełnionej przez siebie roli politycznej mogą bardzo szybko doprowadzić do załamania się formy władztwa i upadku, jeśli podejmowane przez nich decyzje będą podporządkowane nie tyle wiedzy, racjonalności, ile wynikom sondaży opinii publicznej. 

Jak pisze Arendt: "Zwykle skłaniamy się do wiary, że wolność zaczyna się tam, gdzie polityka się kończy, ponieważ byliśmy świadkami, jak wolność znikała, kiedy polityka zaczynała nad wszystkimi dominować  i stawała się wszechobecna. Dlatego wydaje się, że im mniej polityki tym więcej wolności, czy też: im mniejsza przestrzeń zawłaszczona przez politykę, tym większy zakres sfery wolności. 

W rzeczy samej, jest dla nas czymś całkiem naturalnym że zakres sfery wolności w danym społeczeństwie określamy na podstawie wielkości wolnego miejsca, jakie zapewnia ona obywatelom na działalność o charakterze niepolitycznym, taką jak na przykład rozwijanie wolnej przedsiębiorczości, a także nauczanie akademickie w niezależnych uczelniach czy aktywność w sferze kulturalnej, intelektualnej i religijnej. Sądzimy, że polityka jest kompatybilna z wolnością jedynie o tyle, o ile zapewnia możliwą wolność od polityki" (s. 288).         

Początkiem, celem i sensem działalności politycznej powinna być zatem racjonalna troska o dobro wspólne, a ta wymaga jedynie bezstronności. Dobrem wspólnym powinna być przykładowo edukacja, zdrowie, problem standardu życia obywateli, trwanie świata, a nie własny interes. "Interes publiczny zawsze wymaga poświęcenia interesów indywidualnych, które są określone przez konieczności życiowe i przez ograniczony czas, jaki został dany śmiertelnikom" (s. 624).

Amerykańska uczona podejmuje w swoich esejach także problem wojny. Jeszcze nie zginęła cywilizacja na tej Ziemi, ale panujący na większej jej części pokój jest kruchy, gdyż świat nie przejął się milionami ofiar I i II wojny światowej, zamordowanymi przez hitlerowców w obozach koncentracyjnych. W XXI wieku nie przeciwdziałał wojnom na Bałkanach, w Syrii, w Ukrainie czy w Strefie Gazy. Najeźdźcy na obce terytorium usprawiedliwiają wojnę czasów od rzymskiej starożytności, co przypomina za Tytusem Liwiuszem autorka esejów: 

"Kto prowadzi wojnę konieczną, prowadzi wojnę sprawiedliwą i bez winy jest oręż tych, którym nic prócz oręża nie pozostało" (s. 320). Tym samym nie ma wojny sprawiedliwej, jeśli podbój innego państwa powodowany jest interesem władzy najeźdźcy a "agresja jest rodzajem przestępstwa" (s.321). 

Zbiór esejów zawiera też wywiady z H. Arendt, których prowadzący nawiązywali do jej filozoficznej refleksji w związku z jej udziałem w Jerozolimie w procesie hitlerowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna. "Totalitaryzm zaczyna się od pogardy dla tego, co jest. Drugim krokiem jest stwierdzenie: „Aktualny stan rzeczy musi ulec zmianie - wszystko jedno jak. Cokolwiek by to nie było i tak będzie lepsze od tego, co jest" (s. 644). Podążając za analizą totalitaryzmu, możemy zrozumieć, do czego prowadzi ślepe posłuszeństwo władzy, czym jest banalizacja zła, milczenie świadków jego zaistnienia oraz jaki zachodzi związek między polityką a zbrodnią. 

Nie wolno - zdaniem Arendt - już dłużej usprawiedliwiać wojny "(...) na podstawie racjonalnych powodów czy też w oparciu o zasady rządzące polityką siły. Oczywiście nie zapobiega to wybuchowi wojny, jednak wyklucza większość, jeśli nie wszystkie, uświęcone tradycją usprawiedliwienia. Ani starożytna mądrość, głosząca, że "lepsza śmierć niż życie w niewoli", ani dziewiętnastowieczna definicja wojny jako "kontynuacji polityki innymi środkami" nie mogą mieć zastosowania wobec tego rodzaju masowej zagłady, z którą być może przyjdzie nam się skonfrontować" (s. 431). Konieczne jest zarazem osądzanie zbrodniarzy politycznych bez względu na to kiedy i gdzie stanie się to możliwe.  

Współczesnych mogą zaskoczyć podjęte w esejach jakże odległe w czasie kwestie cybernetyzacji naszego życia, re-ewaluacji działalności intelektualnej, problem czasu niezagospodarowanego, próżnowania, ale i czasu wolnego czy wreszcie kwestię "kryzysu wartości", który sprzyja nieufności wobec nauki i jej osiągnięć. 

W 1972 roku wyraziła publicznie przekonanie, "(...) że naprawdę dobrzy nauczyciele nie cieszą się dostatecznie dużym szacunkiem i uznaniem społeczności akademickiej. Ta cała sprawa z "publikuj albo giń" ("publish or perish"), to prawdziwa katastrofa. Ludzie piszą rzeczy, które nigdy nie powinny zostać napisane, a tym bardziej trafić do druku. Nikt się tym nie interesuje. Ale oni, aby móc zachować stanowiska na uczelni i ewentualnie awansować, muszą to robić. To zniewaga dla życia intelektualnego jako takiego" (s. 564). 

Wielokrotnie powraca uczona w swoich rozprawach do kwestii wolności negatywnej i pozytywnej, polemizuje z tezą o rzekomo dających się ustalić cechach narodowych osób dorosłych, o przypisywaniu każdemu człowiekowi potencjalności bycia Eichmannem czy z przeświadczeniem, że badania naukowe w humanistyce muszą być mierzone miarą ich użyteczności. 

W tekście "Punkt Archimedesowy" upomina się o szanowanie wielkości nauki bez względu na to, co jest przedmiotem jej odkryć. Jak słusznie twierdzi: "Punktu Archimedesowego, który rzeczywiście pozwalałby człowiekowi wiedzieć wszystko i dokonywać wszystkiego, nigdy nie będzie można osiągnąć" (s. 532).

Uczona nie popiera centralizacji , a nawet zachęca do buntowania się przeciwko jej biurokratycznym formom, gdyż "(...) biurokracja to w rzeczywistości rządy sprawowane przez nikogo. Z tym że ów nikt nie jest dobroczynnym nikim. Nikogo nie możemy pociągnąć do odpowiedzialności za to, co sie dzieje, ponieważ w rzeczywistości nie ma nikogo, kogo można uznać za sprawcę danych czynów i zdarzeń, a to jest zatrważające" (s. 590). 

Afirmatorom tak modnego ostatnio pojęcia "symetryzm" polecam odpowiedź Arendt na pytanie, kim jest i jakie zajmuje stanowisko wobec współczesnego układu sił politycznych: 

"(...) ci na lewicy uważają, że jestem konserwatystą, a konserwatyści czasami myślą, że jestem lewicowcem, albo jakimś dysydentem albo Bóg wie co. I muszę powiedzieć, że zupełnie mnie to nie obchodzi. Uważam, że naprawdę ważne kwestie tego stulecia niczego nie zyskają na tego rodzaju deklaracjach" (s. 596-597) i dalej wzmacnia swoje stanowisko, któremu nadaje miano "myślenia bez poręczy" (ang. thinking without a banister),  mówiąc: "Nie jestem w głównym nurcie współczesnej czy jakiejkolwiek innej myśli politycznej. Ale nie dlatego, że chcę być za wszelką cenę oryginalna - po prostu tak jakoś się składa, że ja nigdzie nie pasuję" (s. 598).   

Przywołany w tym miejscu zbiór esejów wybitnej uczonej sprawi niewątpliwą satysfakcję politologom, filozofom polityki, socjologom i historykom idei oraz pedagogom. Ci ostatni znajdą w części rozpraw znakomite analizy istoty kształcenia odwołujacego się do działania i myślenia, do wyobraźni izdziwienia dzieci czy młodzieży, ale także znajdą tu argumenty na rzecz świata wartości, obowiązywania norm społęczno-moralnych i wychowania bez przemocy.    


18 grudnia 2023

Kto, jak nie my? O doznaniach i doświadczeniach dolnośląskich wolontariuszy

 


W serii wydawniczej "Poza Kulturową Oczywistością" ukazała się książka profesora Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW we Wrocławiu Pawła Rudnickiego pod tytułem: "Kto, jak nie my? Wspólnota i działanie na Dworcu Głównym we Wrocławiu (marzec-kwiecień 2022)". Monografia z badań tego naukowca wyszła dzięki uzyskaniu grantu Rady Funduszu Stypendialnego im. Roberta Kwaśnicy. Mimo, iż nie tęsknię za przewodnim hasłem minionego ustroju, to jednak w pełni rozumiem zawarte przed spisem treści zawołanie" "Wolontariusze i wolontariuszki wszystkich krajów - łączcie się!".

 Doskonale oddaje ono istotę fenomenu, który nie jest dla polskiego społeczeństwa czymś szczególnym, co wymaga podtrzymania, oświecenia czy apelowania o jego zaistnienie, skoro solidarność międzyludzka bez względu na dzielące ludzi różnice jest niemalże cechą narodową Polaków. 

 Jednak nie tylko w naszym kraju zostały otwarte drzwi do rodzinnych domów, mieszkań, zorganizowane formy wsparcia ofiar potwornej wojny na Ukrainie, którą prowadzą od ponad roku "wojska" Federacji Rosyjskiej.  Książka dedykowana jest zarówno dolnośląskim wolontariuszom, którzy poświęcili cząstkę swojego życia pomagając przybyłym na Dworzec Główny we Wrocławiu uchodźcom wojennym z Ukrainy, jak i pamięci Wspaniałego nauczyciela Zespołu Szkół Ekonomiczno-Ogólnokształcących we Wrocławiu - Kazimierzowi Grzędzie (1936-1922), nauczycielowi i mentorowi autora i badacza.

To prawda, że od pojawienia się wolontariuszy na Dworcu Głównym w ostatniej dekadzie lutego 2022 roku do wydania niniejszej monografii upłynęło 18 miesięcy, a przecież rejestr, analiza i interpretacja zawartych w niej danych dotyczy pierwszych sześciu tygodni wojny, która mogła zakończyć się ostatecznym pozbawieniem Ukrainy własnej suwerenności państwowej i narodowej, kulturowej i społeczno-gospodarczej. Jednak w tamtym czasie ważne było udzielania pomocy, a nie koncentrowanie się na konceptualizacji badań naukowych. 

To było badanie w działaniu, ad hoc. Kiedy dolnośląscy pedagodzy pojawili się na Głównym w okresie pierwszej fali dramatu osób uchodzących z dziećmi przed skutkami wojny, towarzyszyło im - jak pisze P. Rudnicki - braterstwo, siostrzeństwo i chęć pomocy osobom, 

"(...) którym trzeba było pomagać, w każdy sposób, od razu. Żywność, ubrania, kąt do spania, karta sim, ładowarka, artykuły higieniczne. Zapisywałem się na dyżury, nosiłem na dworzec żywność i kosmetyki, wpłacaliśmy pieniądze. Chciałem być pomocny, chciałem pomagać - wydawało mi się to ważną formą wspierania osób w kryzysie uchodźczym oraz szansą na uwolnienie siebie od bezradności i wgapiania się  w programy informacyjne o wojnie" (s.13-14).                    

Autorem książki jest młody badacz, doktor habilitowany, który przyszedł na świat w wolnej od wojny Polsce Ludowej, ale jego najbliżsi, jak i nauczyciele w czasach powszechnej i obowiązkowej edukacji, nie ukrywali przed nim tragizmu wojen, którego także oni doświadczyli wprost lub pośrednio. Otrzymaliśmy dzięki tej publikacji utrwalony ślad doznań tak ofiar wojny XXI wieku  przez pryzmat relacji ich ratowników. Rudnicki przyznaje we Wprowadzeniu do niniejszego raportu: 

Wzruszaliśmy się, płakaliśmy, żartowaliśmy (nie wiedząc czy powinniśmy). Niewybrednie komentowaliśmy brak państwa oraz jego instytucji na Głównym i spóźnioną obecność miasta. Cieszyliśmy się z solidarności osób z Wrocławia i okolic, dziwiliśmy się ile osób ubranych w kamizelki jest na dworcu, jak różnymi językami mówią, skąd są. W tym doświadczeniu kamizelkowego działania wolontariuszy i wolontariuszek dostrzegłem potrzebę udokumentowania motywacji, pracy, zaangażowania, nieformalnego/sytuacyjnego uczenia się oraz sposobów radzenia z emocjami, stresem i zmęczeniem" (s.16). 

Po pierwszej fali udzielania pomocy, społeczno-kulturowego wstrząsu w wyniku nieprzewidywalnych wówczas zdarzeń na Dworcu Głównym, pedagog pojawił się 18 marca 2022 roku już nie tylko w kamizelce wolontariusza, ale także aktywnego obserwatora i wywiadowcy-badacza, który postanowił uchwycić zakres udzielanej pomocy osobom, które doświadczyły dramatu, ale i radości, były w depresji lub przy nadziei, mającym poczucie sensu udzielania bezinteresownej pomocy i prowadzenia walki o czyjeś życie czy także poszukiwanie warunków do czasowego bytowania w mieście czy regionie ofiar wojny. 

Dzięki temu, że P. Rudnicki od lat specjalizuje się w prowadzeniu badań jakościowych, było mu znacznie łatwiej podejść ad hoc do diagnozowania zjawisk metodą epizodycznego wywiadu "narracyjnego", by uchwycić chociaż cząstkę ludzkich przeżyć, towarzyszących myśli i podejmowanych czy planowanych przez nich działań. Wymagało to nie tyle szczególnego taktu, bo ten jest zinternalizowaną częścią kultury osobistej naszego pedagoga, co ostrożności i wyczulenia na kwestie, które można poruszyć w trakcie rozmowy z osobą udzielającą komuś pomocy, by nie dotknąć jakiejś czułej strefy jej życia. 

Badacz przeprowadził rozmowę z 54 wolontariuszami, pytając ich o to: jak i dlaczego trafili na Dworzec Główny PKP we Wrocławiu, jakie podejmowali działania, czego się nauczyli o sobie, o innych, o czymkolwiek, jakie było ich najtrudniejsze doświadczenie w pracy wolontariackiej oraz jak regenerowali swoje siły po zakończeniu własnej misji. Nie są to zatem badania w paradygmacie pozytywistycznym, ilościowym, by można było na podstawie transkrypcji i interpretacji treści wywiadów formułować wnioski na temat wolontariuszy i wolontariuszek w relacji z ukraińskimi uchodźcami wojennymi. 

Dla pedagogów społecznych oraz kadr przygotowujących kandydatów do aktywności społecznej jest to niezwykle cenna monografia, w której autor odsłania  procesy związane z organizacją, przebiegiem działań pomocowych, ich sensownością i słabymi stronami, efektywnością i niepowodzeniami.  Nie można jej traktować jako vademecum wolontariuszy czy poradnika, bo tym nie jest.   

Rudnicki wiarygodnie opisuje cały proces badawczy i jego wyniki: 

"W książce próbuję ukazać wrocławski dworzec jako miejsce pomocy, braterstwa, siostrzeństwa, zaangażowania i nieustannej ambiwalencji - tak jak opowiedzieli mi o swoich perspektywach wolontariusze i wolontariuszki. Przedstawiam także własne interpretacje zbudowane w oparciu o dane uzyskane w wywiadach, obserwacji uczestniczącej i notatkach. Używam języka osób pracujących wolontariacko, aby opisać ich aktywność, doświadczenia i emocje" (s.25).

Układ treści wywiadów, ich rekonstrukcja i interpretacja są ujęte bardzo czytelnie w tytułach poszczególnych rozdziałów: 

"1. Chcę pomóc ludziom, którzy tego potrzebują. Café Dialog: początek".

2. Każdemu się wydaje, że to co robi, robi dobrze. wolontariacka samoorganizacja. 

3. Taka, po prostu, wewnętrzna duma z siebie. O uczeniu się (siebie), emocjach i zmęczeniu".  

     Zapewne są w czasach pokoju takie sfery rodzimych problemów socjalnych, zdrowotnych czy oświatowych, które nie zachęcają do podejmowania wysiłku badawczego. Być może tak szczególne wydarzenie, w którym uczestniczyły różne osoby od nastolatków po dorosłych, by pomóc ofiarom wojny sprawiło, że wyniki tych badań już nigdy więcej nie posłużą gdziekolwiek i komukolwiek do poznania, zrozumienia i pomocowego zaangażowania się na rzecz osób wołających o wsparcie. Dla mnie jest to ważna część historii polskiej solidarności z udziałem rodaków, w tym pedagogów społecznych.

***  

         

     Podcasty badawcze z wywiadami, które wykorzystane zostały przy pisaniu książki:

*** 

Zachęcam do zapoznania się z zawartością  czasopisma Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska, sectio J – Paedagogia-Psychologia Vol 36, No 3 (2023)

Problemy edukacji i wychowania w okresie wojny, 

red. Nella Nychkalo, Katarzyna Nowosad 

na stronie:
https://journals.umcs.pl/j.

17 grudnia 2023

Powołana przez prezydenta 21 minister edukacji

 


Dwutygodniowy minister edukacji Krzysztof Szczucki nie przekazał osobiście podzielonego Ministerstwa Edukacji i Nauki dwudziestemu pierwszemu ministrowi edukacji, jakim została Barbara Nowacka.  Poziom kultury politycznej nie tylko tej formacji potwierdził swoją bylejakość, a zarazem zbyteczność tej instytucji, która od 30 lat zieje patopolityką. 

W tym drugim resorcie też nie było i nie jest lepiej, bo przez kilkanaście lat jego władze i urzędnicy wspierali turystykę habilitacyjną. Wątpię zresztą w poprawę sytuacji, skoro obecny minister z ramienia lewicy ma ok.400 urzędników. Jak w PRL a nawet lepiej. 

Rząd pod kierunkiem Donalda Tuska rozdzielił jeden patoresort na dwa: resort od nauki i szkolnictwa wyższego i resort edukacji. Takie monstra biurokracji nie sprzyjały synergii czy integracji obu dziedzin społecznych powinności. Ich rozdzielenie niewiele poprawi w oświacie, szkolnictwie wyższym i nauce. 

Mieliśmy festiwal autopromocji, pozoranctwa. samozachwytu i kontynuowania deformy szkolnej władz politycznych ponoć zjednoczonej i prawicowej koalicji. Znaczenie tych określeń zostało jednak zdewaluowane ośmioletnią praktyką rządzenia w obu sferach edukacji i nauki.

Nie trzeba było specjalnie długo czekać, by nowa ministra rozpoczęła sprawowanie władzy od odwoływania kuratorów oświaty, których powołała na to stanowisko poprzednia partia władzy. Jak widać, rzekoma opozycja demokratyczna butnie weszła w buty poprzedników, zamiast przedstawić klarowny program koniecznych reform oświatowych. 

Kuratorów trzeba było odwołać, ale nie po to, by zastąpić ich własną lewoskrętną nomenklaturą, tylko należało przywrócić konkursowe wyłanianie najlepszych spośród najlepszych profesjonalistów. Skoro jednak ma być ideologiczna inwersja, to wychylenie upartyjnienia edukacji będzie teraz w drugim, ostro przeciwstawnym kierunku aksjonormatywnym, który zaprzecza merytokracji. Tym samym nie nastąpi istotna zmiana w mechanizmach i procesach naprawy edukacyjnej Rzeczpospolitej.                    

Od 1999 roku rozpoczął się proces odwrotu od ponadpartyjnej, profesjonalnej administracji państwowej, bo każda formacja polityczna obejmująca władzę wykorzystuje urzędy typu kuratoria oświaty, delegatury kuratorium, instytucje podległe MEN do lokowania w nich "swoich". Nie ma administracji państwowej, bo ta jest wymieniana lub podporządkowywana kolejno dochodzącym do władzy funkcjonariuszom partii rządzącej (czy koalicji). 

       Jak stwierdził w jednym z wywiadów Leszek Kołakowski, nasze życie i tak toczy się wbrew historii, "(…) żyjemy w świecie, który jest wobec nas obojętny, historia toczy się bez naszego udziału, albo raczej to, co jest w historii naszym udziałem, pozostaje niewidoczne i nieoczywiste; nie możemy uważać się za współtwórcę procesu historycznego, chociaż każdy z nas w jakimś sensie nim jest – coś robi, w czymś uczestniczy. Ale wyraźnie powiedzieć, na czym polega współtwórstwo każdego z nas w procesie historycznym, niepodobna" (Tygodnik Powszechny, nr 39, 2008, s.30) 

Dobę przemian ustrojowych cechuje od 1993 roku projektowanie, wdrażanie, odwoływanie oraz kwestionowanie przez kolejne ekipy reform strukturalnych i programowych w systemie szkolnym. Można dostrzec wyraźny brak w tych procesach jakiejkolwiek regularności czy kumulowania zgromadzonych doświadczeń. Doświadczamy ustawicznego konfliktu między zwolennikami autonomii, decentralizacji i uspołecznienia oświaty a ich jawnymi lub skrytymi wrogami. 

Na rozwiązywaniu bieżących i perspektywicznych problemów edukacji przedszkolnej, szkolnej i pozaszkolnej fatalnie odbija się restrukturyzowanie samego ministerstwa edukacji, które raz łączono z ministerstwem sportu, innym razem z resortem nauki czy szkolnictwa wyższego, by powrócić do wyodrębnionej struktury władzy centralnej, która zajmowałaby się tylko i wyłącznie systemem oświatowym w naszym kraju. 

Rządzący oświatą zabezpieczali swoje panowanie ideologiczną hegemonią i wykorzystywaniem aparatu władzy, przy pomocy którego mogli prowadzić własne „wojny edukacyjne”. U niektórych ministrów edukacji prędkość podejmowanych decyzji, a zwłaszcza nadnaturalne tempo ich niewdrażania w życie lub wycofywania się z niektórych, okazało się jedną z najbardziej popularnych technik sprawowania władzy. 

 To, co jedni skracali, następni wydłużali, co jedni wzbogacali, następni o to samo uszczuplali, to, z czym jedni zrywali, inni – jakby na przekór – właśnie do tego nawiązywali itp. Przez ostatnie dwadzieścia lat nikogo nie rozliczono za wynikające z ciągłych zmian marnotrawstwo publicznych pieniędzy oraz ludzkiego zaangażowania, które poświęcane były na kolejne projekty czy reformy oświatowe. 

Wielokrotnie zostały zmarnowane czas, wysoka motywacja wielu zatroskanych o edukację nauczycieli i naukowców, środki materialne i finansowe, a przy tym wypalono przestrzeń do twórczego działania, naruszając poczucie zaufania do władzy w ogóle. Proces ten trwa zresztą nadal, ale jak długo jeszcze?


16 grudnia 2023

Zmarła wspaniała Uczona pedagogiki reform szkolnych profesor Elżbieta Maria Putkiewicz

 


Niezwykle smutna wiadomość dotarła do mnie w dniu 15 grudnia 2023 roku o odejściu prof. Elżbiety Marii Putkiewicz, wspaniałej profesor pedagogiki polskiej transformacji oświatowej przełomu lat 80. i 90. XX wieku oraz pierwszej reformy ustrojowej szkolnictwa w 1999 roku. W ostatnich jednak latach długotrwała choroba wyłączała Ją z aktywności akademickiej i oświatowej, ale wciąż towarzyszyła nam swoimi rozprawami naukowymi oraz optymizmem, radością życia i wiarą w moc ludzkiej sprawczości, kiedy rozumiana i odczuwana jest konieczność zmian także w edukacji szkolnej.  

Kilkanaście lat temu miałem zaszczyt rekomendować Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów wniosek Rady Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego o nadanie tytułu profesora Elżbiecie Marii Putkiewicz. Jej bogata, piękna droga rozwoju naukowego była poparta wyjątkowym zaangażowaniem w sprawy oświaty publicznej i niepublicznej w Polsce. Współtworzyła bowiem pedagogikę przełomu ustrojowego i paradygmatycznego jako Uczona, ale także wspaniała dydaktyk kształcenia dorosłych, promotorka wspaniałych nauczycieli, otwartych, zaangażowanych, pozytywnie zakręconych pedagogów. Była członkiem założycielem i wiceprezesem Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Polsce.  

Elżbieta M. Putkiewicz (ur. 15 stycznia 1948 r. w Grudziądzu) ukończyła studia magisterskie na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego w 1970 roku. W osiem lat później obroniła w Instytucie Badań Pedagogicznych w Warszawie rozprawę doktorską p.t. Efektywność gier symulacyjnych w nauczaniu fizyki, którą przygotowała pod kierunkiem klasyka rodzimej dydaktyki - profesora Wincentego Okonia. 

Wraz z Marią Ruszczyńską-Schiller napisała i wydała dla nauczycieli książkę p.t. "Gry symulacyjne w szkole" (Warszawa, 1983). Ta publikacja powinna być wyrzutem sumienia większości nauczycieli A.D. 2023, skoro nie stosują gier symulacyjnych jako metod aktywizujących uczniów w procesie kształcenia.  

    W 1990 roku E. Putkiewicz habilitowała się na swoim Wydziale na podstawie m.in. rozprawy p.t. Proces komunikowania się na lekcji. Analiza wypowiedzi nauczycieli i uczniów. Studiujący pedagogikę czy przygotowujący się do nauczycielskiej profesji znajdą w tej książce analizę strategii dydaktycznych, jakie stosują nauczyciele w toku lekcji, dzięki czemu będą mogli rozpoznać, która z nich jest im bardziej bliska czy efektywna. Dla pedagogów wczesnoszkolnych ważne są w tej pracy teorie rozwoju i środowiskowe uwarunkowania kształtowania się języka dziecka.  

 

W 2007 roku odebrała od Prezydenta RP nominację profesorską. Od 1976 roku przeszła wszystkie etapy rozwoju naukowego: od stanowiska asystentki (1970-1978), potem adiunkta (1978-1984) i wreszcie profesora Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie pełniła funkcję kierownika Pracowni Ewaluacji Instytucji Edukacyjnych.  

Polska pedagogika straciła wspaniałą PEDAGOG, znakomicie wykształconą metodologicznie, prowadzącą badania z precyzją myślenia i nowatorskim podejściem do interpretacji danych empirycznych, co niewątpliwie było następstwem Jej prymarnego wykształcenia w naukach ścisłych. 

Pamiętam E. Putkiewicz jako odważnie i społecznie zaangażowaną w sprawy polskiej oświaty, o znaczących dokonaniach badawczych w skali międzynarodowej, przydatnych dla rozwoju społecznego i gospodarczego kraju. Należała do jednej z najliczniej cytowanych autorek badań i publikacji naukowych w Polsce oraz poza granicami kraju. Z Jej ekspertyz naukowych o stanie oświaty korzystali politycy i przedstawiciele władz resortowych, choć szkoda, że tylko nieliczni, a przy tym mało refleksyjnie. 

 

Zdecydowana większość prac naukowych pedagog Uniwersytetu Warszawskiego bazowała na badaniach empirycznych, stanowiąc znakomite źródło wiedzy o realiach polskiego szkolnictwa publicznego i niepublicznego, o uwarunkowaniach sprawności lub dysfunkcji jego ustroju oraz o zróżnicowaniu kultur pedagogicznych placówek edukacyjnych. Kierowała zespołami w ramach ogólnopolskich badań nad efektywnością edukacji początkowej czy nad zróżnicowaniem efektywności kształcenia w szkolnictwie publicznym i niepublicznym. Kiedy powstał nowy typ szkoły średniej I stopnia - gimnazjum, E. Putkiewicz włączyła się do pracy zespołowej nad podręcznikiem do matematyki dla gimnazjalistów.  

Dzięki finansowanemu przez Fundację im. Batorego projektowi badawczemu monitorowała osiągnięcia szkolne uczniów na tle efektywności procedur wspomagających samorządność oświatową w środowisku lokalnym (Kwidzyn). Dziś mało kto wie, że na przełomie obu stuleci działał w Polsce Społeczny Monitoring Edukacji, pełniąc obywatelską kontrolę polityki władz oświatowych. Profesor E. Putkiewicz była jedną z najważniejszych ekspertek, diagnozując te działania władzy, które prowadziły do naruszania zasad demokratycznego państwa prawa, ograniczania wolności i autonomii szkół, nauczycieli, rodziców i uczniów, naruszania praw człowieka i obniżania jakości edukacji. 

W ramach porozumienia z Ministerstwem Edukacji i współpracy z Instytutem Spraw Publicznych monitorowała wdrażanie reformy edukacji w latach 2000-2002. Badała bowiem postawy nauczycieli wobec przygotowywanej i wdrażanej reformy ustroju szkolnego w 1999 roku, weryfikowała różnice w funkcjonowaniu szkół na wsi i  w mieście, analizowała istotność związku między efektami procesu uczenia się a warunkami rodzinnymi uczniów i wysiłkami edukacyjnymi szkół. 

 

W wyniku prowadzonych przez E. Putkiewicz prac badawczych i eksperckich powstały tak autorskie, jak i współautorskie rozprawy naukowe, które stanowią kanon dla analityków funkcjonowania polskiej oświaty oraz są podstawą do prowadzenia badań porównawczych w skali międzynarodowej. Warto do nich powrócić właśnie teraz, kiedy polityka oświatowa znalazła się w stanie głębokiego kryzysu. 

Jej skupienie się na badaniu procesów, a nie stanów rzeczy, wyprzedzanie krytycznych zdarzeń w edukacji oraz wieloaspektowość analiz czynnikowych złożonego systemu edukacji uruchamiała niezwykle potrzebne w naszym społeczeństwie debaty o stanie oświaty, wyłaniając zarazem coraz to nowsze jej obszary niedomagań czy resortowych zaniedbań. Niemal każda z jej prac kończyła się istotnymi rekomendacjami co do sposobu usprawnienia szkolnictwa.    



Nic dziwnego, że niektóre z jej raportów tłumaczono na język angielski.  Znacząca była tu m.in. Jej analiza reform programowych w wychowaniu przedszkolnym w Polsce (Culture and the Kindergarten Curriculumin Poland) czy współautorski raport wydany z profesor Anną Wiłkomirską "Problems of teachers education". Podejmowane przez tę Uczoną badania problemów oświatowych mają istotne znaczenie dla transformacji szkolnictwa. Szczególnie ważna jest książka na temat korepetycji jako szarej strefy edukacji.  

 Profesor E. Putkiewicz organizowała i była autorką wymiany międzynarodowej nauczycieli akademickich, nauczycieli szkolnych i studentów w ramach dwóch programów UE (Tempus JEP 2245 – Redesign i TEMPUS JEP 1703, a zarazem redagowała materiały Programu Wspólnoty Europejskiej Tempus-Redesign – Dziecko i Edukacja w czterech zeszytach w latach 1992, 1993,  1994 i 1995.  Zorganizowała w kraju światową konferencję dla Association for Teacher Education in Europe, zaś w latach 2004-2006 była ekspertem European Commision, Group E: Making the best use of resources.   

W latach 1990-1993 pełniła funkcję prodziekana na Wydziale Pedagogicznym UW. Sprawowała opiekę naukową nad programem kształcenia nauczycieli w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych Alma Mater. Kształciła kadry naukowe w naukach społecznych. Pod Jej kierunkiem powstało wiele rozpraw doktorskich, a przecież jeszcze recenzowała osiągnięcia naukowe w ramach postępowań na stopień doktora habilitowanego i na tytuł naukowy profesora. 

Niezwykle trudno jest pogodzić się z odejściem tak znakomitej Uczonej. Mogę wyrazić nadzieję, że kolejne pokolenia pedagogów będą korzystać z doświadczeń i osiągnięć naukowych zmarłej Profesor Elżbiety Putkiewicz, gdyż zawsze będą potrzebni tacy jak Ona - mistrzowie wielostronnego zaangażowania w pedagogikę reform szkolnych. Jej dokonania badawcze i wkład w rozwój współczesnej myśli oświatowej są dla nas wielkim zobowiązaniem, by nie zostały zmarnotrawione. 

Łączę się z Rodziną, Bliskimi i Współpracownikami Zmarłej w doświadczanym smutku. Niech spoczywa w pokoju!  

 

(źródło fotografii







15 grudnia 2023

Najnowsza edycja "Studiów z Teorii Wychowania"

 



 

 


Zespół redakcyjny kwartalnika "Studia z Teorii Wychowania" przekazał środowisku nauk  społecznych najnowszy numer. Systematyczna debata w redakcji o problemach autorów, recenzentów, wydawców, ale przede wszystkim naszej dyscypliny naukowej, jaką jest pedagogika sprawia, że kierowane do nas rozprawy znajdują zainteresowanie wśród czytelników. Jestem przekonany, że spełniają wysoką jakość a zarazem wspierają studiujących i prowadzących badania empiryczne czy metateoretyczne w poznaniu aktualnego stanu wiedzy naukowej. 

Numer 4/2023 ukazał się w kluczowym dla kwartalnika terminie, na dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia. Autorzy i czytelnicy mają zatem świąteczny upominek, który powinien sprawić satysfakcję każdemu z tych podmiotów. Ostatni numer kwartalnika w roku 2023 został poświęcony zagadnieniom edukacji wczesnoszkolnej, a wprowadza do niego wyróżniona "Skrzydłami Wyobraźni" prof. Dorota Klus-Stańska z Uniwersytetu Gdańskiego tekstem p.t. "Modele wczesnej edukacji społecznej – rekonstrukcja celów i założeń". 

Zmiana władz politycznych w naszym kraju powinna sprzyjać dostrzeżeniu i uwzględnieniu w koniecznych zmianach w zarządzaniu polityką szkolną programowych zaniedbań i deformacji na najważniejszym etapie zinstytucjonalizowanej edukacji dzieci, której jakość będzie rzutować na dalsze sukcesy lub porażki młodych pokoleń. Uczona przybliża cztery modele edukacji wczesnoszkolnej, żebyśmy lepiej zrozumieli, w jakiej uczestniczą nasze dzieci lub który z nich preferują polscy nauczyciele.

Polecam uważnej lekturze także ten numer, którego autorami są specjaliści od różnych sfer kształcenia, wychowania, opieki czy badań dzieci i ich dzieciństwa. Bogactwo przywoływanych przez nich źródeł i komunikatywna narracja pozwolą na projektowanie własnych badań czy na włączenie się do dyskusji na temat zagadnień, które zostały tu przedstawione przez: 

Piotra Błajeta, który pisze o wizji wychowania fizycznego Jędrzeja Śniadeckiego w perspektywie współczesnej wiedzy naukowej 

Beatę Jakimiuk – dociekającej kwestii budowania relacji jako odpowiedzi na kryzys zaufania w szkole 

Hannę Kostyło – o potrzebach dziecka adoptowanego w kontekście edukacji  

Tadeusza J. Zielińskiego  – podnoszącego merytoryczne i legislacyjne uwagi do rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z 1992 r. dotyczącego nauczania religii i etyki 

Wyniki badań empirycznych relacjonują: 

Anna Perkowska-Klejman – Refleksyjność jako kategoria metodologiczna w badaniach edukacyjnych 

Beata Bednarczuk – Pedagogika Marii Montessori na Lubelszczyźnie. Trzydzieści lat pracy edukacyjnej i perspektywy rozwoju 

Stefan T. Kwiatkowski – Pedeutology and hermeneutic pedagogy: Encounter between teacher and student in light of the concept of vocational fit 

Monika Wiśniewska-Kin – Zachować i rozwijać to, co naturalne, czyli o radości z uczenia się 

Urszula Oszwa, Tomasz Knopik – Teoria autodeterminacji SDT jako inspiracja edukacyjno-wychowawcza 

Eunika Baron-Polańczyk, Barbara Walas – The media reality of preschool children in the opinion of children, teachers, & parents 

Natalia Walter – Using audiobooks in elementary education: a study of teacher perspectives 

Edyta Zawadzka – Przedszkole jako środowisko wspierające rozwój dziecka. Analiza treści polskiej Podstawy programowej wychowania przedszkolnego w perspektywie koncepcji pedagogizacji jako facylitacji rozwoju dziecka 

Marzenna Nowicka – Przestrzeń życia społecznego dzieci w czasie pandemii – raport z badań na obszarach wiejskich 

Jolanta Andrzejewska, Bożena Grzeszkiewicz, Ewa Lewandowska – Nauczyciel – architekt edukacji dziecka w przedszkolu w czasie pandemii Covid 

Elżbieta Strutyńska-Laskus, Magdalena Boczkowska, Maciej Karwowski – omawiają Kwestionariusz Źródeł Poczucia Skuteczności Nauczyciela: Charakterystyka psychometryczna polskiej adaptacji 

O edukacji poza granicami kraju piszą: 

Arleta Suwalska i Inetta Nowosad – Wartości w edukacji obywatelskiej oraz kształtowaniu charakteru w klasach 1-2 szkoły podstawowej. Przykład Singapuru 

Patrycja Brudzińska – "School for learning not for schooling". Konstrukcjonizm a środowisko uczenia się - na podstawie działalności Darunsikkhalai School for Innovative Learning 

Cieszy skierowana do czytelników przez Pawła Prüfera recenzja książki socjologa Piotra Sztompki - "Wiarygodność. Sekret dobrych relacji" (Kraków 2023). 

 

14 grudnia 2023

Docent Uniwersytetu Helsińskiego Jari Salminen komentuje spadek wyników PISA fińskich piętnastolatków

 



Jeszcze dobrze nie przyjrzano się w uczelniach wynikom badań PISA-2022, które dotyczą umiejętności piętnastolatków, tym razem z dominantą na kompetencje w zakresie matematyki, a już pojawiają się wywiady zagranicznych dziennikarzy z naukowcami Finlandii, której system edukacji był okrzyknięty w ostatnich dekadach jako jeden z najlepszych na świecie, a pierwszy w Europie.    

Klasyczne pytanie publicysty brzmi, jak to jest możliwe, że fińcy uczniowie byli najlepsi, a w 2022 roku osiągnęli najgorszy wynik od 2006 roku?  

Docent Jari  Salminen jest fińskim historykiem oświaty, który ma za sobą wieloletnie doświadczenia jako nauczyciel szkoły podstawowej w Helsinkach, a następnie edukator nauczycielskich kadr. Kształcąc studentów na Uniwersytecie w Helsinkach przez ostatnie lata towarzyszył zarazem Erasmusowym turystom oświatowym z różnych krajów, którzy odwiedzali jego kraj, by poznać czynniki prowadzące do sukcesów młodzieży szkolnej. 

Teraz zapewne będą jeździć do Finlandii, by zebrać dowody na temat tego, dlaczego nie warto zmieniać ustroju szkolnego, reformować go systemowo, architektonicznie, programowo i metodycznie, skoro rzekomy progresywizm skutkuje "powszechną" porażką. Wkrótce społeczeństwo, w tym elity polityczne, mogą odwrócić się od nauczycielstwa, które jest w tym kraju od lat hołubione i wysoko nagradzane, skoro w międzynarodowych badaniach porównawczych odnotowano po raz pierwszy wyraźny, dramatyczny spadek wyników. 

(Raport Najważniejsze wyniki badania OECD PISA 2022, IBE, 2023, s. 19)

Salminen obciąża za ten stan rzeczy zmiany ustrojowe w polityce oświatowej, które doprowadziły w ostatnich dwóch dekadach do decentralizacji nadzoru pedagogicznego. Od końca lat 90. XX wieku szkoły, nauczyciele i prowadzący placówki samorządy suwerennie decydują o tym, jak ma być realizowany proces kształcenia. Rządzący nie kontrolują jakości tego procesu, a organizację i plany kształcenia mogą być zróżnicowane. Jak stwierdza Salminen: 

"Od końca lat 90. XX wieku – a tendencja ta utrzymuje się aż do dzisiaj – programy kształcenia są formułowane coraz bardziej abstrakcyjnie. Rząd odstąpił od nauczania konkretnych przedmiotów na rzecz bardziej abstrakcyjnych umiejętności, które są trudne do zrozumienia tak przez uczniów, jak i nauczycieli. Curriculum zawiera wprawdzie wiele ambitnych celów – na przykład dotyczących tak ważnych dla przyszłości kompetencji, jak kreatywność uczniów. Każdy by potwierdził, że jest to cel pożądany.  Brakuje jednak konkretnych przykładów, jak go realizować. Istnieją oczywiście wytyczne programowe, ale są one również dość niejasne. Jeden nauczyciel może zdecydować się na to, by poświęcić na dany temat dziesięć godzin, inny może zająć się nim w ciągu dwóch godzin".

Zbyt powszechne wdrażanie paradygmatu dydaktyki konstruktywistycznej do procesu kształcenia sprawia, że nie wszyscy uczniowie są w stanie samodzielnie kierować własnym procesem uczenia się. Szczególnie dotyczy to tych dzieci, które mają problemy z koncentracją uwagi, z zaburzeniami emocjonalnymi czy w zachowaniach społecznych. One nie są w stanie uczyć się samodzielnie, a tego wymaga się od nich w szkole. "Dzieci z trudnościami w koncentracji mają duże trudności z podjęciem decyzji, czego chcą się uczyć, ze znalezieniem odpowiednich materiałów (auto-)dydaktycznych i zarządzaniem własnym czasem". 

Po przeczytaniu wywiadu z doc. Salminenem dochodzę do wniosku, że Finowie mają do czynienia z problemem wdrażania reform edukacyjnych, których modele dydaktyczne inicjowane są przez środowiska naukowe, ale nie są właściwie aplikowane przez część nauczycieli. Dopóki nie przeprowadzi się w samej Finlandii badań naukowych dotyczących efektywności czy sensowności realizowania w szkołach zróżnicowanych podejść dydaktycznych, dopóty tego typu krytyka będzie pozamerytoryczna, populistyczna, sprzyjając ucieczce części nauczycieli od konieczności innej organizacji procesu kształcenia.          

Uniwersytecki docent przywołuje opinie krytyczne jakiejś (jakiej?) części nauczycieli, bez powołania się na rzetelne diagnozy naukowe, którym nie podoba się to, że są szkoły i nauczyciele prowadzący proces kształcenia bez korzystania z podręczników szkolnych. Wystarczą im dostępne w Internecie źródła wiedzy naukowej. Ba, narzeka też, że niektóre szkoły nie są panoptykonowe, tylko mają postnowoczesną architekturę, z otwartymi przestrzeniami i laboratoriami do uczenia się. 

Jak stwierdza: "Nowo wybudowane szkoły w niczym nie przypominają szkół – nie ma ścian w klasach, często nie ma normalnych ławek, tylko są szerokie, otwarte przestrzenie. Szczególnie te szkoły spotkały się z dużą krytyką. Znam co najmniej trzy szkoły w Helsinkach, które miały takie problemy, że musiały doposażyć ściany w klasach". 

Jestem zaskoczony tym, że przedstawiciel nauki operuje w krytyce potocznymi sądami, odwołuje się jedynie do swoich spostrzeżeń czy doświadczeń, a nie do badań naukowych. Ciekawe, co powiedziałby na temat edukacji we własnym kraju, gdyby wyniki piętnastolatków były utrzymane na dotychczasowym, wysokim poziomie? To, że w krajowej prasie (Helsingin Sanomat) ukazują się krytyczne opinie jakichś nauczycieli, którym nie podoba się cyfryzacja procesu kształcenia, bo woleliby tradycyjne nauczanie w klasie szkolnej, powinno sprzyjać podjęciu badań naukowych w tym zakresie, a nie bezrefleksyjnemu replikowaniu owej krytyki.     

Wywiad kończy jednak fiński docent zapewnieniem, że nie jest przeciwnikiem reform w szkolnej edukacji. Uważa jednak, i tu należy się z nim zgodzić, że powinny one być przedmiotem diagnozowania bez samosprawdzającej się hipotezy.   


*** 

(źródło fotografii) i źródło wywiadu)