23 lutego 2023

Petycja do wszystkich partii politycznych o włączenie kwestii bezpieczeństwa dzieci w ich programy wyborcze!


Niemalże codziennie docierają do nas wiadomości o krzywdzeniu dzieci przez osoby dorosłe, w tym ich rodziców, prawnych opiekunów, członków rodziny, znajomych, wychowawców, instruktorów, księży, terapeutów itp. Polskie państwo nie jest w stanie zapewnić bezbronnej liczbie dzieci i młodzieży ochrony przed przestępcami, którzy wykorzystują swoje władztwo pedagogiczne, w tym przewagę fizyczną, ekonomiczną, prawną itp. 

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę zarejestrowała w sieci PETYCJĘ, by podpisało ją jak najwięcej obywateli III RP zobowiązując polityków władzy i kandydujących do niej w najbliższych wyborach do Sejmu, Senatu, samorządów  - do uwzględnienia w programach politycznych kwestii bezpieczeństwa dzieci w szkołach, klubach sportowych, miejscach wypoczynku, świetlicach, organizacjach i innych placówkach, w których pracujące z dziećmi osoby dorosłe powinny skutecznie chronić najmłodszych.           

Petycję podpisałem, chociaż mam świadomość, że istnieją w prawie krajowym i ratyfikowanej przez Polskę Konwencji o Prawach Dziecka zobowiązania władz państwa polskiego do zapewnienia dzieciom (a tymi są osoby do 18 roku życia) nie tylko bezpieczeństwa, ale także zaspokojenia ich podstawowych potrzeb rozwojowych. Przemoc wobec dzieci narasta i przenika do różnych sfer ich codziennego życia. 

Po przeszło trzech dekadach transformacji ustrojowej i jej destrukcyjnych wariantach w realnej polityce wiemy, że już istniejące prawo, ani deklaracje osób sprawujących władzę w różnych organach i instytucjach państwa czy samorządów są przejawem słabości, bezradności, obojętności czy pozorowania realizacji własnych obowiązków w powyższym zakresie. 

Zamiast zatem apelować o włączenie kwestii bezpieczeństwa dzieci do programów wyborczych partii czy środowisk politycznych, wyegzekwujmy od osób dotychczas sprawujących władzę rachunek sumienia w powyższej kwestii: Co konkretnie uczynili? A co zostało przez nich zaniedbane, pominięte, zlekceważone a nawet prowadzące do powiększania się dziecięcych krzywd? 

Papierowe zapewnienia w kampanii wyborczej, podobnie jak deklaracje słowne są już niewiele warte.     

 

(źródło plakatu - Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę)    

 


22 lutego 2023

Pedagogika lasu

 


Ukazał się najnowszy numer "Forum Pedagogicznego", który wydaje Instytut Pedagogiki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Kilkanaście miesięcy temu dr Michał Paluch zorganizował interdyscyplinarną debatę na temat leśnej edukacji i jej alternatywnych rozwiązań w kraju oraz na świecie. Jak pisałem w październiku 2021 roku: "Pedagogika lasu" nie zaistnieje bez refleksji uczonych - leśników, językoznawców i literaturoznawców, socjologów, politologów, filozofów i pedagogów, którzy odkrywają dla niej głębię myśli humanistycznej i jej praktycznych zastosowań w XXI wieku. 

Współpraca naukowców nad niniejszym tomem pokazuje, że można mówić o kształceniu i wychowaniu z różnych miejsc, dyscyplin naukowych, kierując uwagę na istotę tych procesów i ich uwarunkowań. Jak piszę w swoim artykule: 

Warto dzisiaj zaprzeczać banalności tezy o końcu filozofii naturalizmu pedagogicznego, na którą wyrok wydali w okresie PRL pozytywiści, doktrynalni marksiści, oferując w zamian jakże wątpliwe i często nikczemne treści kształcenia czy wychowania młodych pokoleń. Przez cały okres ustrojowo totalitarnego państwa odbywały się w niektórych środowiskach akademickich mniej lub bardziej jawne, choć niewątpliwie niedostępne publicznie ze względu na represje administracyjne i cenzurę, debaty na temat m.in. istoty czy granic wychowania, jego zagrożeń i patologii, ważnych dla teorii pedagogicznego działania kontekstów kulturowych, politycznych, społecznych czy filozoficznych. 

Pedagogika, która wyrosła z filozofii, wraz z dziejami jej rozpadu i atomizacji, stała się nie tylko „dzieckiem” niewdzięcznym i zaborczym owego corpus philosophicum, ale i jałowym, miałkim wytworem cywilizacji techniczno-naukowej, poddając się bez reszty etatystycznej i zawładającej polityce totalitarnej, monopartyjnej władzy. Na szczęście, wraz z uwolnieniem polskiej nauki od cenzury w wyniku zmiany ustrojowej w 1989 roku pojawiły się w literaturze przedmiotu prace z zakresu filozofii edukacji, wzbogacając studia w zakresie pedagogiki ogólnej, które zawierają niezbędną w kształceniu przyszłych pedagogów refleksję antropologiczną, aksjologiczną i ontologiczną.

Trafnie zwraca na to uwagę we wstępie Michał Paluch

Oddany do rąk czytelników wolumin „Forum Pedagogicznego” ma charakter innowacyjny. Jego część tematyczna odsłania bowiem obszar problemowy nazwany „pedagogiką lasu”, który nie pojawił się dotąd na łamach naukowych czasopism poświęconych edukacji i wychowaniu. Nie można tu nie wspomnieć o zaistniałych, w różnych kontekstach i opracowaniach specjalistycznych, pojęciach posiadających już swoją historię, takich jak: edukacja leśna czy edukacja przygodowa, w ramach których wymienia się: experiential education (oudoor education, adventure  education),  pedagogika  przeżyć  (niem. Erlebnispädagogik)  czy  rodzima  metodyka harcerska (s.9)

Zapraszam do lektury i dyskusji. 


21 lutego 2023

Czy zdążą z postępowaniem habilitacyjnym przed wakacjami?

 



Rozmawiałem dzisiaj w uczelni z habilitantem, który chciał wiedzieć, jak długo trwa procedura powoływania komisji habilitacyjnej, by mógł on jeszcze przed wakacjami otrzymać recenzje i przystąpić do kolokwium habilitacyjnego. Pytanie nie było dla mnie czymś niestosownym. To zrozumiałe, że jeśli habilitant ma już przygotowany wniosek, to powinien go złożyć jak najszybciej, gdyż nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że Konstytucja 2.0 pogorszyła sytuację w tej kwestii. 

Habilitant pytał: kiedy maksymalnie powinienem wysłać dokumenty do RDN, abym miał pewność, że recenzje zostaną przygotowane przed wakacjami? Obiecałem mu, że odpowiem na tę prośbę w blogu, bo nie jest jedynym, który chciałby znać odpowiedź na to pytanie. Nie ma bowiem znaczenia, czy sprawa dotyczy okresu przed  lub powakacyjnego.   

Niestety, nie mam optymistycznej odpowiedzi, bowiem tak w RDN, jak i w uczelni, którą habilitant wskazuje do procedowania jego wniosku, obowiązują administracyjne procedury. Nie ma zatem jednoznacznej, prostej odpowiedzi na powyższe pytania.  Najprostsza brzmiałaby tak: 

TO ZALEŻY...  

Od czego? Od kogo? Postaram się to naświetlić. Zdecydowanie szybsza była procedura przed reformą J. Gowina. Od 2019 roku sytuacja uległa znaczącemu pogorszeniu, mimo propagandowych zapewnień o skróceniu czasu trwania postępowań o nadanie stopnia doktora habilitowanego. Jak było dawniej, opisałem w poniższej książce. Nie będę do tego wracał, tym bardziej, że co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr.    

JAK JEST?  Proszę zobaczyć: 

FAZA ZEROWA/PRZEDWSTĘPNA: 

Habilitant podejmuje decyzję, że ma już gotową dokumentację, ale musi jeszcze dokonać wyboru uczelni, której odpowiedni organ (rada dyscypliny naukowej - nazwa może mieć inne brzmienie, bo uczelnie są autonomiczne, a senaty będą delegować uprawnienia do organu właściwego dla danej dyscypliny naukowej) wskaże w swoim wniosku do RDN. 

Być może łatwiej jest podejmować decyzję tej osobie, która jest zatrudniona w uczelni posiadającej uprawnienie w ramach właściwej dyscypliny naukowej do nadawania stopnia doktora i doktora habilitowanego (kategoria ewaluacji dyscypliny za lata 2017-2021 musi być na poziomie co najmniej B+) oraz zamierza w swoim środowisku przeprowadzić postępowanie habilitacyjne. 

Wówczas powinna zapoznać się z wewnątrzuczelnianymi procedurami w tym zakresie.  Może się bowiem okazać, że w innym uniwersytecie czy akademii procedura jest krótsza, szybsza. Są bowiem takie uczelnie, w których senat zobowiązał rady dyscyplin naukowych do wcześniejszego zapoznania się z habilitantem i jego osiągnieciami, zanim temu będzie wolno skierować wniosek do RDN z wskazaniem na tę jednostkę akademicką. 

Jeśli bowiem w danej uczelni habilitant musi przed złożeniem wniosku odbyć wstępne "przesłuchanie" , przedstawić przed radą naukową dyscypliny autoreferat, by przekonać ją o zasadności wskazanie jej jako właściwej do jego postępowania, to czas ulega odpowiedniemu wydłużeniu. 

FAZA 1. WSZCZĘCIE POSTĘPOWANIA (co najmniej dwa - trzy tygodnie):

Przesłanie wniosku habilitacyjnego do RDN, o ile spełnia wymogi formalno-prawne, czyli wszystkie dokumenty są zgodne z ustawowymi wymogami, podlega sprawdzeniu przez Biuro Prawne RDN i przesłaniu wniosku do wskazanej przez habilitanta podmiotu habilitującego.  

Większość uczelni nie wymaga takiej "gry wstępnej" z habilitantem, ale ... kiedy jest nim osoba spoza własnego środowiska, to w momencie otrzymania z RDN wniosku o wskazaniu jej jako pożądanego organu do przeprowadzenia postępowania habilitacyjnego, może odmówić przyjęcia wniosku bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Nie, bo nie. Na podjęcie decyzji podmiot habilitujący ma 4 tygodnie. 

W przypadku niewyrażenia zgody, RDN niezwłocznie wyznacza inny podmiot habilitujący i przekazuje wniosek temu podmiotowi (Ar. 221.3)

Wskazany we wniosku habilitanta podmiot habilitujący musi podjąć uchwałę, która nie nastąpi z dnia na dzień, tylko wynika ona z przyjętej procedury w danej jednostce. Przykładowo, na moim wydziale posiedzenie organu odbywa się raz w miesiącu, w trzeci czwartek. Jak pismo z RDN przyjdzie po posiedzeniu organu, to habilitant czeka kolejny miesiąc.

 Przyjmijmy jednak wersję optymistyczną. Wniosek trafia na tydzień przed posiedzeniem podmiotu habilitującego, a zatem odbędzie się jego posiedzenie i zostanie podjęta pozytywna uchwała o jego przyjęciu do procedowania. Trzeba tę uchwałę wysłać do RDN. 

FAZA 2. OCZEKIWANIE NA PRZEPROWADZENIE W RDN PRZEZ ZESPÓŁ NAUK (w przypadku pedagogiki - SPOŁECZNYCH) głosowania w sprawie powołania przewodniczącej/-go komisji habilitacyjnej oraz rekomendowania Prezydium RDN do losowania 3 z listy co najmniej dziewięciu kandydatów na recenzentów wniosku habilitacyjnego. Terminarz posiedzeń zespołów RDN jest opublikowany na portalu www.rdn.gov.pl. 

Jeśli zaakceptowany przez uczelniany organ wniosek habilitacyjny zostanie dostarczony na najpóźniej tydzień przed posiedzeniem Zespołu, to przedstawiciele-członkowie RDN adekwatnej do wskazanej we wniosku dyscypliny przygotują na powyższe posiedzenie listę kandydatów do losowania. Jeśli zatem wniosek trafi już po posiedzeniu zespołu RDN, to sprawa odracza się o co najmniej miesiąc. 

Przyjmijmy jednak optymistyczny wariant, że od uchwały organu uczelni do możliwości głosowania członków zespołu RDN nad listą kandydatów na recenzentów do losowania upłynie miesiąc. To jednak sprawy Jeszcze nie kończy. Okazuje się bowiem, że zaopiniowany wykaz kandydatów na recenzentów musi zostać poddany losowaniu dopiero na posiedzeniu prezydium RDN, bo to jest właściwy organ władzy, a to odbywa się w ostatni poniedziałek czy wtorek danego miesiąca.  

Jednak to losowe rozstrzygnięcie nie zamyka sprawy. Zgodnie z ustawą komisja habilitacyjna musi liczyć 7 członków. RDN wskazuje przewodniczącego i trzech recenzentów. Brakuje jeszcze jednego recenzenta, jednego członka komisji i sekretarza komisji. O ich wyborze, a zarazem powołaniu kompletnego składu komisji decyduje gotowy procedować wniosek organ uczelni.    

FAZA 3. DOPEŁNIENIE SKŁADU KOMISJI HABILITACYJNEJ PRZEZ ORGAN UCZELNI. Podmiot habilitujący ma na to 6 tygodni od momentu otrzymania informacji o członkach komisji habilitacyjnej wyznaczonych przez RDN.    

Organ uczelni (np. rada dyscypliny naukowej) musi się zebrać i podjąć uchwałę o powołaniu jeszcze trzech w/w członków komisji habilitacyjnej. 

FAZA 4. PRZYGOTOWANIE UMÓW O DZIEŁO (DLA 4 RECENZENTÓW) I   UMÓW ZLECENIE (dla pozostałych członków komisji: sekretarz, członek komisji i jej przewodniczący). 

Ta faza czasem trwa, bo do sporządzenia umów administracja organu potrzebuje danych koniecznych do zarejestrowania umów w ZUS i uczelni. W związku z tym, że czterej recenzenci są spoza uczelni, to trochę trwa, aż nadesłane dane pozwolą na przygotowanie stosownych umów. 

FAZA 5. WYSŁANIE PEŁNEJ DOKUMENTACJI WNIOSKU WRAZ Z UMOWĄ I RACHUNKIEM DO WSZYSTKICH CZŁONKÓW KOMISJI. 

 Oby nic nie przeszkodziło w realizacji tego zadania. Może się jednak okazać, że wylosowany/-a na recenzenta/-kę profesor/-ka po zapoznaniu się z treścią wniosku odmówi wykonania zadania. Powód może być różny np. pobyt za granicą, urlop naukowy lub inny (skąd RDN ma wiedzieć, że akurat w tym miesiącu władze uczelni macierzystej przyznały urlop?), choroba, okoliczności rodzinne itp. 

Niestety, ale to się zdarza. Nikt nie ma na to wpływu. RDN nie może przed losowaniem ustalać ewentualną gotowość i akceptację profesorów do recenzowania wniosku, jeśli zostaną wylosowani do tego zadania. Bywa, że odmawia wykonania recenzji nawet dwóch recenzentów. Co wówczas? Wracamy do FAZY  1, jeśli recenzentem jest ten, który został wylosowany przez RDN, a do fazy 3, jeśli jest to ten czwarty ("do brydża").  

Przyjmijmy wariant optymistyczny: żadna/żaden z czterech recenzentów nie odmówił wykonania zadania. Każda/-y ma jednak 8 tygodni na przygotowanie recenzji od momentu jego im doręczenia. Jeśli będzie to okres urlopowy, to ó termin wydłuży się o 36 dni.

FAZA 6. POSIEDZENIE KOMISJI HABILITACYJNEJ - odbywa się nie wcześniej niż na dwa tygodnie przed jego zwołaniem. 

Komisja habilitacyjna ma od momentu otrzymania czterech  recenzji 6 tygodni  na przeprowadzenie obrad (w naukach społecznych, humanistycznych i teologicznych wraz z kolokwium habilitacyjnym) i przekazanie podmiotowi habilitującemu podjętej uchwały wraz z jej uzasadnieniem i dokumentacją w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego.  

FAZA 7. PODMIOT HABILITUJĄCY w terminie miesiąca od dnia otrzymania uchwały komisji habilitującej, nadaje stopień doktora habilitowanego albo odmawia jego nadania         

  

Życzę wszystkim kandydatom, by faza 7 zakończyła się nadaniem stopnia doktora habilitowanego. Jeśli jednak wynik będzie negatywny, a taki musi być, kiedy dwie recenzje są zakończone konkluzją negatywną, odmawiającą poparcia wniosku o nadanie w/w stopnia, to nic już w sensie merytorycznym nie pomoże wnioskodawcy.   

 Do wakacji nie ma zatem już szans na to, by postępowanie habilitacyjne zostało w pełni przeprowadzone. 

20 lutego 2023

"Trafiony" szyszką pinii

 



                                                           



Alfred Marek Wierzbicki


SZYSZKA PINII


Pożądanie miota bogami i ludźmi

barczysty Zeus z prąciem

goni przerażoną dziewczynę

brodaty miłośnik i dwóch efebów

jeden go odpycha drugi ten z boku

miałby na to ochotę


Byli na wskroś dionizyjscy

Apollo dopiero ich uczył

jak przedstawiać namiętności

na wypukłej płaszczyźnie wazy

kiedyś ześle Platona

by uwolnił boskość z ciała

i wypędził poetów


Chodząc po Palermo szukam pretekstu

może dotknę czegoś przed zapisem

może zobaczę światło dla tych

których zasypało trzęsienie ziemi

którzy płynąc do lepszego świata utonęli w morzu

którzy zginęli w bombardowanych miastach Ukrainy

odmawiam litanię nieszczęścia


Antonello da Messina

namalował łączenie się boskiego i ludzkiego

w dłoniach i twarzy Anuncjaty

niebieska jasność spoczywa na szacie

którą kroił i zszywał grzeszny krawiec


Dlaczego Sycylia


pokolenia po pokoleniach

uznawały mądrość obcych i swoje ograniczenia

mieszało się i mieszało

bo zawsze musi być ciąg dalszy

duma bez domieszki pychy


Kaplica w nadziemskim złocie

błękit odkupienia

trudy apostolskie Piotra i Pawła

w arabskich ornamentach


Potrząsam szyszką pinii

jakbym ją znalazł

nie tylko na ścianie

ma ozdrowieńcze aromaty

moce czuwające nad nami


Palermo – Lublin, 12-17 II 2023


Żyjemy w społeczeństwie, które w niewielkim stopniu interesuje się poezją jako jedną z dziedzin kultury, toteż dzisiejszy wpis adresowany jest do jej miłośników. Otrzymałem bowiem od ks. prof. Alfreda M. Wierzbickiego wiersz, który łączy w sobie doświadczanie piękna sycylijskiej historii i kultury z zadumą filozofa nad ludzkim losem. Tymczasem historia greckiej paidei jest zarazem historią poezji. Słowo poety stapia się z "sensem" naszej kultury, toteż nie dziwi mnie głos poety przebywającego w Palermo. Nie jest moim zamiarem interpretowanie treści wiersza, którego wartość poznawcza, emocjonalna i duchowa wymyka się moim umiejętnościom. Wzniosła forma poezji, jak uczy Alfred Gwroński,  nie powinna podlegać jakiejkolwiek parafrazie.  

Trudno jest wydostać się z jaskini namiętności, słabości, pożądań pokus tego świata, by nie krzywdzić INNEGO. Poeta uświadamia nam nieprzezwyciężalne wewnętrzne sprzeczności codziennego życia, jego kruchość w obliczu tragedii ofiar wojny w Ukrainie, trzęsienia ziemi czy poszukujących nadziei na lepsze życie emigrantów pochłoniętych przez morze. 

Czym jest w tym kontekście pełnia życia, skoro w następstwie dokonywanych wyborów lub ich zaniechań przybiera ono nieprzewidywalną postać? Im bardziej rozszerzana jest przez równoległy świat nasza rzeczywistość, tym mniej jest w niej prawdy, dobra, piękna i wiary w wartości transcendentne czy uniwersalne, absolutne. Wierzbicki odsłania granice ludzkiej wyobraźni, które torują drogę do skomplikowanych emocji, współczucia, empatii, a także do świadomości jednostkowych i wspólnotowych dramatów ludzi wykluczonych i wykluczanych. 

Każdy wiersz Alfreda Marka Wierzbickiego jest swoistym kuksańcem w nasze neurony, poruszeniem sumienia, zatrzymaniem myśli, kiedy maleje w nas poczucie pewności, a może i sensu (prze-)życia. Swoją poezją daje nam nadzieję, że warto poszukiwać znaków, które są światłem człowieczeństwa, a tym samym prawdą naszych czynów.  Nie bez powodu wiersz zawiera w tytule pinię, która jest owocem "drzewa życia". W starożytności symoblizowała ona płodność, a w kulturze chrześcijańskiej życie i nieśmiertelność        

18 lutego 2023

Globalizacja Zachodu, Wschodu czy wojen?

 



Andrzej Paradysz pisze książkę o globalizacji, więc postanowiłem podsunąć mu publikację, która ukazała się w przekładzie na język czeski w 2012 roku, a jest autorstwa francuskich humanistów: parlamentarzysty - Hervé Juvin'a i filozofa Gilles Lipovetsky'ego, którzy opublikowali ją dwa lata wcześniej. Tytuł książki brzmi: "Globalizovaný  Západ. Polemika o planetární kultuře" (Praha: Prostor 2012 - Zglobalizowany Zachód. Polemika o planetarnej kulturze). Autorzy prowadzili między sobą na kartach książki spór na temat globalizacji.    

Nie da się w ponowoczesnym świecie uciec od uwarunkowań globalnych systemów kształcenia i wychowania, które jednoznacznie odsłaniają toczące się od wieków wojny między cywilizacjami Wschodu i Zachodu, Północy i Południa, ustrojów totalitarnych z demokratycznymi, wyznaniowych ze świeckimi. Każda z cywilizacji – jak pisał już o tym nie Samuel P. Huntington czy …… , ale Oswald Spengler już w 1917 r. - przechodzi przez trzy cyklicznie powtarzające się fazy: narodzin, rozwoju i śmierci.  Jedyną możliwą relacją między nimi jest walka – bez miłości i bez dialogu (s.9).



Globalizacja staje się zatem  tzw. ponadnarodową hiperedukacją, edukacją „trzeciego typu”, która wprawdzie nie jest, a w każdym razie nie powinna być dla narodowych systemów oświatowych żadną strukturą nadrzędną, ale niewątpliwie tworzy ona kontekst i wyzwala przenikanie procesów, danych czy doświadczeń wymykających się kontroli (cenzurze) poszczególnych państw, społeczeństw. To właśnie ten proces wprowadza do naszej świadomości dezorganizację, dysonans, nawet chaos, ale i świadomość różnic czy brak koniecznych rozwiązań we własnym środowisku. 

Znajdujemy się w erze, w której wszystkie dotychczasowe elementy naszego życia wchodzą w kryzys, stają się niestabilne i tracą własne sprawstwo. Ani w Kościele, rodzinie, ideologiach, polityce, relacjach międzypłciowych, ani w konsumenckim stylu życia, sztuce, kształceniu nie znajdziemy chociaż jednej z tych dziedzin, która nie wymykałby się systematycznemu rozkładowi narodowej jedności i stracie jasnej orientacji. Zanikają granice między „my” a „oni”, między wojną a pokojem, bliskimi a dalekimi (…) (s.15).  

Globalizacja jest typem kultury „trzeciego typu”, ponadnarodową hiperkulturą, która nie jest już znakiem jakiejś duchowej nadbudowy, gdyż wszystkie produkty  świata mody, środowiska życia, reklamy stają się kulturą o estetycznym i semiotycznym zabarwieniu. Rozwój globalnej gospodarki wpływa nie tylko na zmiany w kulturze, które nabierają charakteru sprzecznego z naturalnym środowiskiem życia oraz człowiekiem, co kłoci się z ideą zrównoważonego rozwoju

Czy młode pokolenie jest w stanie uświadomić sobie, że dorośli, politycy, sprawujacy władzę osłabiają nadzieję na życie w zdrowym i bezpiecznym środowisku?  Za wschodnią granicą Polski toczy się potworna wojna, która coraz bardziej uświadamia nam zacieranie się granic między nią a pokojem, między nekrofilią a biofilią. Czy rzeczywiście możemy jeszcze mówić o globalizacji Zachodu? A może jest już globalizacja Wschodu i globalizacja wojen?       


17 lutego 2023

Trwa dramat mieszkańców Ukrainy i pogłębia się trauma wśród jej ofiar poszukujących wsparcia m.in. w Polsce

 



Udostępniam e-publikację, która stanowi syntetyczne sprawozdanie z diagnozy sytuacji uchodźców z Ukrainy w pierwszych dwóch miesiącach 2022 roku od wybuchu kolejnej fazy militarnej agresji wojsk Federacji Rosyjskiej w Ukrainie. Diagnozę przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie Piotr Długosz, Dominika Izdebska-Długosz, a z Ukrainy - Liudmyla KryvachukNie znałem tego materiału, gdyż został on zamieszczony na platformie Ukraińskiego Kongresowego Komitetu Ameryki  (UKKA), do której dostępu użyczył mi prof. Stefan Łaszyn

Jak na tego typu niewielkiej objętości i zawartości merytorycznej sprawozdanie budzi zdziwienie, że zostało zrecenzowane wydawniczo przez trzech ekspertów w osobach: dr hab. Krzysztofa Czekaja, prof. UP Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, dr hab. Roksolyanę Shvay, prof. UNPL Uniwersytetu Narodowego „Politechniki Lwowskiej” i prof. Ilję Kononov  z Ługańskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki.     

Nie będę w tym miejscu wchodził w szczegóły publikacji, gdyż każdy może się z nią zapoznać, jeśli będzie zainteresowany danymi, które zostały w niej zawarte. Ebook został już zrecenzowany przez docenta Mateusza Kamionkę, więc udostępniam poniżej treść recenzji. Podzielę się też własną opinią: 

W lipcu 2022 r. w lubelskim wydawnictwie Academicon ukazał się raport z badań nad ukraińskimi uchodźcami wojennymi przebywającymi w Polsce. Badania zrealizowane przez polsko-ukraiński zespół badawczy były jednymi z pierwszych, które dokładnie pokazywały sytuację ukraińskich uchodźców wojennych w Polsce. Autorami badań byli krakowscy naukowcy pracujący na Uniwersytecie Pedagogicznym im. KEN i Uniwersytecie Jagiellońskim. Jedna z badaczek wcześniej mieszkała we Lwowie, jeszcze przed wybuchem wojny, pracowała na Państwowym Uniwersytecie Bezpieczeństwa Życia we Lwowie.

Raport uzyskał pozytywne recenzje przygotowane przez dwoje naukowców z Ukrainy i jednego z Polski. Warto dodać, że jeden z recenzentów, profesor Ilja Kononov z Ługańskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki (relokowanego do Połtawy) sam jest uchodźcą i w chwili pisania raportu przebywał wraz ze swoją żoną w Warszawie. Z kolei recenzentka dr hab. Roksolyana Shvay, prof. Uniwersytetu Narodowego „Politechnika Lwowska” również ewakuowała się ze swojego kraju przed wojennym zagrożeniem do Polski. Recenzenci zatem sami doświadczyli wszystkich problemów i utrudnień, jakie zgotował agresor ukraińskim obywatelom. Przez to można zakładać, iż doskonale znali problemy poruszane przez badaczy, gdyż sami musieli uciekać ze swojego kraju porzucając pracę, rodziny, przyjaciół i ojczyznę.

Praca jest dostępna bezpłatnie w formie ebooka. Można ją pobrać ze strony

https://omp.academicon.pl/wa/catalog/view/uchodzcy-ukraina/173/352

Warto jeszcze podkreślić, iż omawiane badania są pierwszymi, w których to została dokładnie zdiagnozowana kondycja psychiczna uchodźców w oparciu o specjalnie do tego celu przygotowane narzędzie – skala RHS-15 (Refugee Health Screener-15). Jest to narzędzie składające się z 15 twierdzeń, które jest specjalnie przygotowane do badania depresji, lęku i zespołu stresu pourazowego wśród uchodźców. W prowadzonych badaniach pierwszy raz została wykorzystana skala w języku ukraińskim. Narzędzie było przygotowane przez amerykański Instytut Badania Traumy Wojennej.

Publikacja jest bardzo przejrzyście napisana. Składa się z abstraktu w języku polskim, angielskim i ukraińskim. Jest też wprowadzenie, które pokazuje różne badania prowadzone na temat uchodźców przez polskich i ukraińskich badaczy. Jest też zaprezentowana sytuacja na granicy pokazująca ruch uchodźców z Ukrainy.  W tamtym czasie (prowadzenie badań) z samej Ukrainy od początku wojny wyjechało 6 737 208 osób (stan na 27.05.2022 r.). Z badań sondażowych wynikało, że mieszkańcy Ukrainy najczęściej na miejsce schronienia przed wojną wybierają Polskę (37,6%).

Rzadziej wyjeżdżają do Niemiec (12,1%), Czech (7,6%), Włoszech (5,5%), Słowacji (3,8%), Litwy (2,7%), Austrii (2,7%), Hiszpanii (2,6%), Bułgarii (2,1%), Francji (1,6%). W Polsce uchodźcy z Ukrainy schronili się przed wojną głównie w 12 największych miastach (Białystok, Bydgoszcz, Gdańsk, Katowice, Kraków, Lublin, Łódź, Poznań, Rzeszów, Szczecin, Warszawa i Wrocław). Biorąc pod uwagę województwa, najwięcej z nich ulokowało się w województwie mazowieckim (20%), dolnośląskim (11%), małopolskim (10%), śląskim (10%), wielkopolskim (9%), pomorskim (7%), (łódzkim 6%), zachodniopomorskim (5%).

Analizy prowadzone w raporcie pokazują w sposób wielowymiarowy sytuację ukraińskich obywateli uciekających do Polski przed wojenną pożogą. Dane zostały przedstawione w ośmiu tematycznych rozdziałach. Dla czytelnika interesujące mogą być główne wnioski z prowadzonych badań przez polsko-ukraiński zespół krakowskich naukowców. Warto wspomnieć, iż wiedza na temat uchodźców została zebrana na podstawie użycia metody ilościowej i jakościowej. Badania miały dać odpowiedź na pytanie dotyczące tego: Kim są uchodźcy w sensie społeczno-demograficznym, w jaki sposób adoptują się do rzeczywistości w Polsce, jaką mają kondycję psychiczną oraz jakie są ich palny życiowe. 

Do realizacji powyższych celów została wykorzystana metoda sondażu internetowego (CAWI). Próba badawcza była dobierana za pomocą metody doboru okazjonalnego. Umieszczono link do ankiety na forach dla Ukraińców w różnych miejscowościach oraz wysyłano linki z ankietą do uczestników kursów języka polskiego. W ten sposób udało się uzyskać 737 prawidłowo wypełnione kwestionariusze. Warto dodać, iż uchodźcy udzielający odpowiedzi pochodzili z 125 miejscowości w całej Polsce. Zatem w badanej próbie znalazła się cała reprezentacja przybyłych do Polski Ukraińców po 24.02.2022 r.

O prawidłowym doborze próby świadczą też inne prowadzone badania, które były później wykonane za pomocą różnych technik i metod badawczych. Wyniki badań wskazują, iż większość przybyłych uchodźców wojennych z Ukrainy to młode kobiety z dziećmi. Średnia wieku liczyła 37 lat, w tym ¾ posiadała dzieci. Wśród badanych kobiet dominowało wykształcenie wyższe. Większość z respondentów legitymujących się wyższym wykształceniem posiadało wykształcenie magisterskie lub stopień naukowy. Większość respondentów swoją sytuację materialną na Ukrainie przed wybuchem wojny oceniło jako dobrą i bardzo dobrą. Większość badanych uchodźców pochodziła z miast. Badani uchodźcy pochodzili ze wszystkich obwodów ukraińskich poza zakarpackim.

W podziale na regiony dominowali respondenci, którzy przyjechali z centralnej Ukrainy. Biorąc pod uwagę cechy statusowe uchodźców można powiedzieć, że do Polski głównie przybyli przedstawiciele czy też raczej przedstawicielki ukraińskiej klasy średniej. Ponad ¾ przybyłych do Polski uchodźców zamieszkiwało w miastach średnich i dużych. Większość badanych uchodźców w czasie badania przebywało już ponad miesiąc w Polsce (badania były robione na przełomie kwietnia i maja). Najczęściej badani uchodźcy przebywali w wynajętych przez siebie mieszkaniach i domach. U polskich rodzin zamieszkiwało gościnnie 17%. Niewielu przebywało w obiektach zbiorowego zakwaterowania.

Większość ukraińskich uchodźców wypełniających ankietę zamierzała zostać w Polsce szukając schronienia przed wojną. Osoby, które zamierzały wyjechać do innego kraju głównie wybierały kraje z Europy Zachodniej oraz USA i Kanadę. Około połowa ankietowanych nigdy wcześniej nie była w Polsce przed wybuchem wojny na Ukrainie. Mniej niż 1/5 badanych deklarowała znajomość języka polskiego. Większość badanych uchodźców zamierzała się uczyć języka polskiego. W czasie badań dominowała wśród respondentów metoda samodzielnej nauki języka polskiego. Większość respondentów podejmowała naukę języka polskiego na bezpłatnych kursach. Najczęstszym powodem wymienianym przez uchodźców niezamierzających się uczyć polskiego była chęć powrotu na Ukrainę.

Głównym motywem, który sprawił, że badani uchodźcy wybrali Polskę na miejsce schronienia było to, że mieli w Polsce znajomych z Ukrainy oraz kierowali się podobieństwem Polski do Ukrainy pod względem językowym i kulturowym. Badani uchodźcy najwyżej ocenili pomoc udzielaną przez wolontariuszy na granicy, osoby pracujące w punktach recepcyjnych na granicy oraz polskie służby mundurowe. Najniższe oceny wśród badanych uchodźców uzyskała odprawa po ukraińskiej stronie granicy, obsługa w służbie zdrowia i urzędach. Prawie 1/3 uchodźców przebywających w Polsce pracowała zdalnie na Ukrainie. W czasie prowadzenia badań prawie 1/5 respondentów znalazła pracę w Polsce. Spośród badanych respondentów ¾ zamierzało znaleźć pracę w Polsce.

Większość przybywających uchodźców na terenie Polski uzyskało bądź zamierzało w najbliższym czasie uzyskać numer PESEL. Niecała połowa uchodźców wysyłała swoje dzieci na lekcje zdalne prowadzone przez szkoły na Ukrainie. Niecała połowa respondentów wysłała swoje dzieci do polskiej szkoły. Około połowy uchodźców miało zamiar wysłać w przyszłości swoje dzieci do polskiej szkoły. Około ¾ badanych złożyło bądź też zamierzało w najbliższym czasie złożyć wniosek o przyznanie świadczeń socjalnych 500+. Największym problemem uchodźców podczas ucieczki z Ukrainy była rozłąka z bliskimi, strach przed bombardowaniem i ostrzałem oraz lęk o bezpieczeństwo najbliższych zostających na Ukrainie. Aż u ¾ badanych uchodźców zaobserwowano zaburzenia PTSD mierzone skalą RHS-15. Prawie ¾ respondentów miało podwyższony poziom stresu życiowego.

Ponad połowa respondentów mobilizował się aby radzić sobie z problemami. Podobny odsetek badanych zajmował się innymi rzeczami oby odwrócić uwagę od problemów oraz pocieszał się myślą, że mogło być gorzej. Prawie połowa ankietowanych uchodźców zamierzała wrócić po wojnie na Ukrainę. Powrót do domu na Ukrainie był motywowany tęsknotą za rodziną, powinnością odbudowy kraju z wojennych zniszczeń. Prezentowany raport z badań pokazuje skomplikowane losy ukraińskich obywateli, którzy przybyli do Polski po 24.02.2022 r. Jest to jedna z niewielu publikacji, która w kompleksowy sposób ujmuje zarówno kondycję psychiczną uchodźców jak też ich adaptację u swojego zachodniego sąsiada.

Prezentowana wiedza może być użyteczna zarówno dla osób, które są zainteresowane najnowszą historią Ukrainy i uciekającymi przed wojną Ukraińcami jak też może być ona użyteczna w projektowaniu różnych rozwiązań z zakresu polityki społecznej na Ukrainie dla powracających uchodźców jak też dla tych, którzy nadal zostali poza granicami czekając na szczęśliwe zakończenie wojny.

Dr Matusz Kamionka, docent w Katedrze Prawa Międzynarodowego, Europejskiego i Porównawczego Sumskiego Uniwersytetu Państwowego na Ukrainie.

Niezależnie od powyższej opinii podzielę się refleksją po lekturze e-booka zwracając uwagę na nieco inne kwestie, które mogą być brane pod uwagę przez czytelników publikacji na ten temat. 

Po pierwsze, jej autorzy uczciwie informują, że zawarte w niej dane są pochodną trudności w dostępie do danych liczbowych w tamtym okresie. Nie można zatem na podstawie wyników diagnozy przeprowadzonej w formie zdalnej (badanie online), na niewielkiej próbie (100 osób) formułować ogólnych wniosków, a tym bardziej pisać o prawidłowościach socjodemograficznych czy psychospołecznych. Wiem, że policja odwiedzała domy goszczące uchodźców, bo sam tego doświadczyłem, gromadząc podstawowe dane socjodemograficzne, zaś samorządowe służby socjalne rejestrowały warunki zamieszkania.     

W powyższej diagnozie postanowiono pozyskać informacje i opinie  na temat takich zagadnień, jak: • Charakterystyka społeczno-demograficzna uchodźców • Trauma wojenna • Motywy wyboru Polski jako kraju docelowego • Poziom znajomości języka polskiego • Zatrudnienie • Ocena działań pomocowych • Integracja z polskim społeczeństwem • Plany na przyszłość.  

Zamiar ten powiódł się częściowo i najlepiej w odniesieniu do kwestii, które były łatwiejsze do ustalenia np. płeć, wiek, wykształcenie, samoocena sytuacji materialnej "przed wojną" na Ukrainie (jednak wojna toczyła się w tym kraju już od 2014 roku, więc kategoria "przed" jest dyskusyjna), miejsce (region) zamieszkania we własnym kraju i miejsce oraz czas pobytu w Polsce, w tym także warunki zakwaterowania w naszym kraju, jak i pożądane miejsce docelowe emigracji. Pytano też Ukraińców o znajomość języka polskiego, o gotowość lub jej brak do jego nauczenia się w przyszłości, o motywy wyboru Polski jako kraju docelowego na stałe czy określony czas, o posiadane dzieci i ich edukację oraz o potrzebę skorzystania ze świadczeń socjalnych w Polsce.                   

Powyższe dane były znacząco zwielokrotnione wraz z kolejnymi tygodniami, miesiącami trwania działań wojennych, toteż można je po roku traktować już tylko jako fakt historyczny. Natomiast z punktu widzenia problemów typowych do badań w naukach społecznych interesująca jest ostatnia część tej publikacja, która traktuje o stanie zdrowia psychofizycznego przebywających w Polsce ofiar wojny. Wykorzystano w badaniu u osób psychosymptomatycznych symptomów traumy narzędzie RHS-15, które zostało opracowane w War Survivors Institute, a tu zaadoptowane do pomiaru wśród uchodźców niepokoju emocjonalnego, poziomu lęku, depresji.      

Po drugie, nie otrzymujemy wyjaśnienia dotyczącego doboru próby do zaprezentowania danych z badań. W rozdziale poświęconym metodologii badań czytamy, że: 

Ankietę rozprowadzano wśród ukraińskich uchodźców za pomocą sieci społecznościowych w internecie (np. wśród Ukraińców w Katowicach, Ukraińców w Warszawie). Link do ankiety rozsyłany był również do uczestników kursów języka polskiego prowadzonych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Do analizy zakwalifikowano ostatecznie 737 prawidłowo wypełnionych ankiet. Sondaż został wykonany na bezpłatnej platformie LimeSurvey (s.10)

Wątpliwości budzi zatem wykres nr 11, który - jako jedyny - obejmuje próbę 106 proc.  

Po trzecie, zaczynam się niepokoić, czy aby kolejno publikowane tzw. raporty z badań nie doprowadziły do efektu "znużenia tematem", a tym samym uodpornienia na znaczenie, sens zawartych w nich treści. Odnotowuję bowiem coraz mniejsze zainteresowanie polityków władzy koniecznością kontynuowania regulacji, rozwiązań w sferze warunków codziennego życia, bytowania, możliwego zatrudniania uchodźczyń w naszym kraju. 

Wojna trwa, zniszczenia infrastruktury bytowej i gospodarczo-usługowej na Ukrainie są z każdym niemalże dniem dramatycznie coraz większe, a zatem i coraz bardziej oddalają szansę na powrót do ojczyzny zdecydowanej większości uchodźczyń. Powinniśmy zatem aktualizować, nowelizować sytuację w sferze prawno-socjalnej, by pomóc rodzinom obu państw na godne (prze-)życie i wzajemne doświadczanie wolności.  

Na dzisiejszy wpis odpowiedział prof. UP Piotr Długosz, toteż zamieszczam dopełniające wyjasnienia, bo są niezwykle ważne: 

Wielce Szanowny Panie Profesorze,

serdecznie dziękuję za wspomnienie na swoim Blogu o raporcie pt. Uchodźcy wojenni z Ukrainy. Jest nam niezmiernie miło, że Pan Profesor zwrócił uwagę na wydany w lipcu raport. W związku z kilkoma wątpliwościami wyrażonymi przez Pana Profesora chciałem pewne kwestie doprecyzować.

Zacznę od recenzentów. Pierwotnie było ich dwóch, jeden z Polski drugi z Ukrainy. Ale profesor Kononow, który już drugi raz ucieka przed rosyjskim okupantem miał problemy z napisaniem recenzji i nie wiedzieliśmy czy ją zrobi na czas. Po 2014 r musiał On uciekać z Ługańska, który został zajęty przez separatystów. Przebywał wtedy w Bahmucie miejsce, które jest obecnie na linii frontu, o które toczyły się ostatnio walki. Po 24.02. 2022 r. uciekł do Polski, był on też świadkiem zbrodniczego ataku na dworzec w Krematorsku gdzie zginęło 52 osoby, a 109 zostało ciężko ranne.


Zależało nam na opinii Profesora Kononowa, gdyż sam jest uchodźcą i najlepiej wiedział z czym się mierzą ukraińscy obywatele uciekający z kraju.  Stąd mięliśmy w rezerwie Panią profesor ze Lwowa, która też wyjechała z Ukrainy. Ostatecznie okazało się, że powstały trzy recenzje, to je zamieściliśmy.

Słusznie Pan Profesor pisze o ograniczeniach próby. Nasza próba liczyła 737 respondentów. Tutaj jest pomyłka u Pana Profesora, nigdy nie śmielibyśmy publikować raportu opartego na 100 respondentach. Dzięki zwróceniu uwagi przez Pana Profesora widzę, że na wykresie 11 jest błąd. Tam są podane wyniki rozkładu odpowiedzi na pytanie w %. Na tym wykresie nie sumują się do 100%. Niestety korekta tego nie wychwyciła, a Pan Profesor błyskawicznie to wykrył. Być może da się to jeszcze sprostować. Raport jest w PDF i poproszę o korektę Wydawnictwo.

Próba badawcza była dobierana w sposób celowy, mieliśmy próbę dogodną, okazjonalną. Ankietę wypełniły osoby, które dostały link, widziały ją na stronie FB i chciały wypełnić. Znamy ograniczenia wynikające z takiego doboru próby.

Jednakże nie była to zła metoda, jak na tamte czasy i przy braku środków na badania. Nie wydaliśmy na nie ani jednej złotówki. Każde kolejne badania mniej więcej pokazywały identyczną sytuację ukraińskich uchodźców i parametry prób z tamtych badań  były podobne do tej naszej. A tamte badania były finansowane i realizowane różnymi metodami. Zatem tamta strategia, jedyna możliwa w tamtym czasie była prawidłowa.

Słusznie Pan Profesor zauważa, że wartość dodana raportu to wiedza o traumie. Dzięki temu, że zwróciliśmy się do Amerykanów o ukraińską wersję językową skali RHS-15 skontaktował się z nami prezes  War Survivors Institute, przybył do Krakowa i sam prowadził jakościowe badania na ten temat. Mój tekst, w którym są analizy odpowiedzi na pytania otwarte dotyczące traumy będzie niebawem opublikowany w Studiach Politologicznych ISP PAN.

Trudno się nie zgodzić ze słusznością konkluzji Pana Profesora mówiącą, że dzisiaj tych raportów jest już wystarczająca liczba. Trzeba działań, szczególnie w sferze poprawy zdrowia psychicznego. Ten Amerykanin ma w tym roku wrócić i leczyć uchodźców.   

Teraz uchodźcy są w zupełnie innym miejscu i mierzą się z innymi problemami. Może to pana Profesora zainteresuje, bo Koleżanka z Kijowa robiła badania dotyczące przymusowej separacji i jej skutków. https://inter-lab-wojna-ukraina.up.krakow.pl/2022/12/28/separated-families-in-ukraine-during-the-war/

Negatywne konsekwencje to zerwanie więzi między małżonkami, pogorszenie relacji, poczucie spadku pozycji kobiet w społeczeństwie i wzrost destrukcyjnych zachowań u dzieci. Nasz  amerykański psychiatra zaś twierdzi, że negatywne skutki będę widoczne przez lata i prognozuje wzrost przemocy.    

Powyższa korespondencja-reakcja na wpis potwierdza, że w wielu uczelniach, ośrodkach oświatowych udzielamy nie tylko intensywnej pomocy ofiarom wojny w różnych zakresach i dziedzinach, ale także współnie z Ukraińcami i naukowcami z tego kraju prowadzimy badania naukowe, monitorujemy przebieg zdarzeń,  gdyż każda diagnoza pomaga w doskonalen iu pomocy, ale także zmianom prawnym i - co jest moim zdaniem także ważne  - służy obu społeczeństwom w rozumieniu, współprzeżywaniu i solidarnemu radzeniu sobie w sytuacjach kryzysowych, traumatycznych.  

Dzięki błyskawicznym reakcjom polskich naukowców dowiedziałem się, że w Krakowie zostało powołane do życia "Interdyscyplinarne Laboratorium Badań Wojny w Ukrainie". Byłoby zatem dobrze, gdyby tam lokowano wszystkie publikacje, raporty, rozprawy poświęcone powyższej problematyce. 

Szefowie akademii nauk z Polski, USA i z Ukrainy wzywają do dalszej pomocy uczonym z Ukrainy.  

 

16 lutego 2023

Relacje nauczycielek przedszkolnych z rodzicami wychowanków

 

Zaniepokoił mnie komunikat, że w planach Ministerstwa Edukacji i Nauki jest odebranie nauczycielkom przedszkoli statusu profesjonalnych nauczycielek. Czyżbyśmy mieli wracać do dziewiętnastowiecznych ochronek? 

Przedszkole jest szczególnego typu instytucją dla wspomnianego w tytule procesu i piszę o tym nie dlatego, że mój tekst kierowany jest do nauczycieli przedszkoli. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak silnie to, w jaki sposób komunikujemy się z rodzicami naszych podopiecznych sprawia, że warunkujemy tym samym postawy dorosłych wobec nas, jak i instytucji edukacyjnych w ogóle. To nie żłobek, gdyż do niego uczęszcza zaledwie 2% populacji dzieci do 3 roku życia, ale właśnie przedszkole jest pierwszym, często niezwykle silnym zderzeniem socjalizacji domowej dziecka z oczekiwaniami pedagogów, którzy są mu obcy. 

Nie ma się co oszukiwać. Nauczycielka może nie wiem jak silnie emocjonalnie angażować się w relacje ze swoimi podopiecznymi, uwielbiać kontakt z nimi, pasjonować się ich każdym, codziennym, coraz dojrzalszym reagowaniem przez dzieci na doświadczanie świata w warunkach organizowanych przez nią zajęć czy też w trakcie obserwowanych przez nią zachowań przedszkolaków, a i tak nie jest dla nich mamą, ani babcią czy ciocią, a więc kimś bliskim w sensie pokrewieństwa. 

Szczególny poziom zbliżonych do rodzinnych relacji z maluchem może jednak nastąpić pod warunkiem, że nie będzie zabiegać o to w nachalny sposób, specjalnie tego oczekiwać czy usilnie domagać się ich zaistnienia. Wiele nauczycielek ma poczucie, że skoro angażują w kontakt z dziećmi tyle własnego serca, czasu, uwagi, zaangażowania, to tak ono, jak i jego rodzice czy opiekunowie powinni to dostrzec i czuć się zobowiązanymi do odwzajemnienia uczuć oraz do podejmowania oczekiwanej od nich współpracy. Kiedy tego nie ma lub jest, ale objawia się zbyt słabymi dla pedagożek sygnałami, może zrodzić się poczucie żalu czy rozczarowania, niedosytu nieodwzajemnionych uczuć czy trosk. 

Socjalizacja przedszkolna jest jednak szczególnego rodzaju procesem, w którym po raz pierwszy dochodzi do silnej konfrontacji społecznej postaw dorosłych wobec dzieci,  wynikającej z rodzącej się samoświadomości dziecka, rozumienia przez nie własnej sytuacji społecznej i poczucia własnej odrębności oraz tożsamości na miarę własnego wieku, do rozpoznawania tego, co jest jego i z nim związane, w odróżnieniu od tego, co jest mu obce, inne, odległe, choć także już jakoś do niego odnoszone. Dziecko ma takie samo prawo do bycia rozżalonym, rozczarowanym z powodu nieokazywania mu oczekiwanej akceptacji, przeżywania żalu czy poczucia odrzucenia, kiedy pani czegoś w nim nie dostrzeże, nie potwierdzi czy nie wzmocni. Jest to rozpoznawalne szczególnie wówczas, kiedy dziecko po dłuższej nieobecności w przedszkolu z powodu choroby czy ferii wraca z „duszą na ramieniu”, z niepokojem czy pani na pewno je pamięta, jak zareagują na nie inne dzieci, czy mama znowu przyjdzie po nie i zabierze do domu itp.

Między obu stronami toczy się swoistego rodzaju „gra” o wzajemny kontakt, więź, uczucia, rozumienie, akceptację, bezpieczeństwo i szacunek. Jak ją poprowadzić, by odmienne perspektywy stymulowania określonych, a przecież w zdecydowanej większości nieznanych nauczycielkom relacji osobowych, które mają miejsce w rodzinnym środowisku dziecka, spróbować zsynchronizować z własnymi postawami wobec niego? Jak komunikować się ze sobą, by nie naruszyć granic, w wyniku czego mogą stracić czyjeś zaufanie?  

Nie ulega wątpliwości, że jest to kwestia powracająca nieustannie we wszystkich możliwych rodzajach wypowiedzi, w felietonach, esejach, rozprawach naukowych czy reportażach.  Jak rozmawiać z rodzicami dziecka o jego problemach, ale też o jego osiągnięciach, o niepokojach i spostrzeżeniach nauczycielki? Jak „pokazać” rodzicowi, że nauczyciel, podejmując rozmowę, jest przede wszystkim zatroskany o dobro dziecka, a nie jest wścibski, ciekawy czy pragnący sensacji? 

Gdzie jest granica „dobrego smaku”? O co i jak pytać, aby nie naruszać sfery prywatnej rodziny?  Jak poradzić sobie z różnicą wieku między młodym nauczycielem a rodzicami (to bardzo ważne zwłaszcza dla młodych nauczycieli!)? Wreszcie, jak pomóc dziecku, aby nie zaszkodzić jemu w sytuacji istniejącego niebezpieczeństwa ze strony przemocowych rodziców/opiekunów prawnych? Brak interwencji nauczyciela w sytuację przemocową wobec dziecka w rodzinie może skutkować naruszeniem jego dobra (zdrowia, życia).  Przykładowo, w Niemczech, w USA, Austrii, Szwajcarii szkoli się nauczycieli w rozpoznawaniu śladów przemocy fizycznej wobec dziecka. 

W moim przekonaniu naturalna, a zatem oczywista rozbieżność między postawami rodziców wobec własnych dzieci a postawami nauczycieli wobec nich może rzutować w istotny sposób na wzajemne relacje. W wielu przypadkach wcześniejsza znajomość rodziców dziecka odgrywa rolę pomocniczą. Tak jest w sytuacji, gdy do grupy trafia dziecko z rodziny, której starsze rodzeństwo było w niej wcześniej pod opieką danej placówki, a zatem nauczyciele mają doświadczenie minionych kontaktów z jego rodzicami. 



Ma to także miejsce wówczas, gdy jest to dziecko tzw. VIP-a, osoby powszechnie znanej czy dziecka znajomych lub osób zaprzyjaźnionych z nauczycielką. Im więcej pedagożki wiedzą o rodzicach dziecka, tym łatwiej jest im uwzględnić ich jawne lub domyślne oczekiwania i kierować się nimi w kontaktach z nimi oraz z ich dzieckiem. 

Nauczycielki komunikują się inaczej z rodzicami, którzy mają jedno dziecko, a inaczej z tymi, którzy mają dwoje dzieci czy są rodziną wielodzietną. Stopień koncentracji na własnym dziecku jest u każdego z nich inny, toteż nie można tego nie dostrzegać i traktować ich tak samo.

Nie bez znaczenia jest także to, jaki jest stosunek rodzina dziecka do wyznaniowości religijnej czy świeckości. Nie chodzi o to, by wywierać na nią jakiś wpływ, gdyż czynić tego nie wolno, ale nie mając świadomości w tym względzie można niechcący sprawić komuś przykrość. Nie należy włączać dziecka z rodziny chrześcijańskiej w obrzędy czy uroczystości, które dotyczą osób świeckich.  

Nie jest bez znaczenia także to, w jakiej sytuacji materialnej znajdują się rodzice każdego przedszkolaka. W większości przypadków nacznie obniża się standard życia rodziny wraz z narodzinami trzeciego i kolejnego dziecka, a wydatki na żywność przekraczają 40% ogółu wszystkich wydatków. Są one na tyle znacznym obciążeniem, że mimo prowadzenia daleko idących ograniczeń np. kupowania tylko najtańszej żywności, ograniczane są możliwości spożytkowania środków finansowych na zaspokajanie potrzeb rozwojowych dziecka w takich sferach codziennego życia, jak kultura, wypoczynek, rekreacja, zajęcia w klubach czy kołach zainteresowań itp. Często  bolesne jest dla rodziców opłacenie dziecku biletu na wejście do muzeum, kina, na pójście z grupą przedszkolną do teatru lalek itp. 

W co piątej z tych rodzin pieniędzy nie wystarcza  czasem nawet na żywność. W większości dotyczy to tych rodzin, które żyją na granicy minimum socjalnego, gdyż  brakuje im środków na prorozwojowe wydatki czy na oszczędzanie, by dysponować środkami w sytuacji pojawienia się np. choroby, kalectwa itp.  Codzienność zaś tych rodzin jest bardziej oparta na wyrzeczeniach niż pragnieniach i potencjalnych osiągnięciach dziecka. Najważniejsze wydaje się przetrwanie. Kierowanie zatem do rodziców oczekiwań takich, jak w stosunku do pozostałych, ,znajdujacych się w lepszej sytuacji ekonomicznej, może wywoływać w nich konfuzję, agresję itp. 

Problemem rodzin wielodzietnych są w większości przypadków trudności mieszkaniowe. Chociaż przeważnie posiadają one własne lokum, to jednak jego zagęszczenie bardzo pogarsza warunki życia dzieci. Jak wykazują diagnozy socjologów w 40 %  tych rodzin dzieci nie mają własnego miejsca do zabawy i nauki, a w ponad 30 % nie mają nawet własnego miejsca spania. Wyraźna różnica między warunkami rozwojowymi dzieci z rodzin mało- i wielodzietnych rysuje się w środowiskach miejskich na niekorzyść rodzin wielodzietnych.

Dzieci z wielodzietnych rodzin rzadziej uczestniczą w dodatkowych zajęciach edukacyjnych czy nawet korekcyjnych. Nie wynika to wyłącznie z braku środków finansowych na ten cel, lecz także z faktu, iż dzieci te częściej obarczane są pracą na rzecz rodziny, czy sprawowaniem opieki nad młodszym rodzeństwem.

Fundacja "Dajmy Dzieciom Siłę" opublikowała cykl raportów z badań, które sfinansowało Ministerstwo Sprawiedliwości, pod wspólnym tytułem: "Dzieci się liczą 2022".  Raport „Dzieci się liczą 2022” opisuje problem krzywdzenia dzieci oraz obszary zagrożeń bezpieczeństwa i rozwoju dzieci opierając się na statystykach gromadzonych przez instytucje państwowe oraz na danych badawczych. 


Jeden z tych raportów dotyczy ubóstwa dzieci w Polsce w roku 2020.  Autorzy uczulają na potrzebę rozróżniania minimum egzystencjalne od minimum socjalnego, w tym ubóstwa  relatywnego i ubóstwa absolutnego rodzin. Ubóstwo absolutne wynosiło w 2020 roku  ponad 5 proc., zaś relatywne -  ponad 11 proc. osób.  Na granicy ubóstwa było ponad 9 proc. osób. Zasięg ubóstwa osób poniżej 18 roku życia był wyższy, bo na poziomioe minimum egzystencji żyło prawie 6 proc. dzieci, zaś na poziomie ubóstwa relatywnego ponad 12 proc. dzieci do 18 r.ż. (dane GUS, 2021, za: Ubóstwo dzieci, s. 92). 

Nadal, bo ponad 1,6 mln. rodzin z dziećmi otrzymuje świadczenia w postaci zasiłku rodzinnego, niezależnie od przyznawanego im dodatku z programu "500+".  Deprywacja materialna dzieci rzutuje na ich sytuację społeczną, w tym także związaną z możliwością indywidualnego rozwoju i uczenia się. Nie bez znaczenia jest też stan przeludnienia mieszkaniowego, które dotyczy prawie 50 proc. polskich rodzin z dziećmi poniżej 18 roku życia. 

Tak piszą autorzy o konsekwencjach powyższego stanu: 

Ubóstwo dzieci jest zagadnieniem szczególnym z co najmniej kilku przyczyn. Po pierwsze, jak pokazują przytoczone wcześniej dane, dzieci są w Polsce grupą relatywnie najbardziej dotkniętą ubóstwem. Po drugie dzieciństwo jest kluczowym okresem w rozwoju człowieka i niedobór zasobów w tej fazie życia może mieć szczególnie poważne skutki dla dalszego rozwoju człowieka. Po trzecie, jak słusznie zauważa badaczka zagadnienia Warzywoda-Kruszyńska (2008), dzieci nie są zazwyczaj prawdziwymi adresatami państwowych działań zwalczających biedę, gdyż te sprowadzają się przeważnie do transferów pieniężnych bądź programów aktywizacji zawodowej. Najbardziej oczywistym i bezpośrednim skutkiem ubóstwa dzieci jest zagrożenie dla ich zdrowia wynikające z niedożywienia, złych warunków mieszkaniowych i niedostatecznej higieny, a także braku odpowiednich ubrań (s. 103-104).