25 października 2022

Obywatelski Pakt dla Edukacji

 


Z oddolnej inicjatywy organizacji społecznych, korporacji samorządowych, niezależnych środowisk edukacyjnych, w tym akademickich, których przedstawiciele odczuwają i dostrzegają potrzebę zmian w polskiej edukacji szkolnej, powstała Sieć Organizacji Społecznych, która zaprasza do wsparcia wypracowanych postulatów pod nazwą: Obywatelski Pakt dla Edukacji.

Jest to zarazem zaproszenie do rozmowy o propozycjach dotyczących naprawy polskiej szkoły, bo ów Pakt, który był w swej pierwotnej wersji przedstawiony także w czasie XI Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego w Poznaniu, z każdym tygodniem jest wzbogacany, dyskutowany i przepracowywany merytorycznie. 

Zainteresowani włączeniem się w prace nad tym Paktem na zasadzie bycia jego sygnatariuszami, mogą to zadeklarować mailowo.  

W wyniku wielokrotnych już spotkań osób zainteresowanych edukacją dla przyszłości powstał dokument, który stanowi programową wykładnię dziesięciu priorytetowych kierunków rozwoju polskiej edukacji, a zarazem punkt wyjścia do dalszej pracy nad strategiami możliwej ich realizacji. Dobrze się stało, że powstał szeroki ruch społeczno-oświatowej dyskusji nad przyszłością polskiego szkolnictwa. Cieszy nie tylko otwartość na konieczność zaktywizowania debaty publicznej, eksperckiej (oświatowo-akademickiej), ale też wykraczającej poza wąskie pojmowanie edukacji w kategoriach interesów przedmiotowych, ideologicznych. 

Organizatorzy odwołują się do obywateli bez względu na to, jakie pełnią role, jakie zajmują stanowiska, bowiem punktem wyjścia czynią konieczność wypracowania strategii zmian, które będą służyć edukacji przyszłości a nie tylko przeszłości, edukacji zorientowanej na integralny rozwój młodych pokoleń, a nie realizację interesów frakcji politycznych walczących o władzę kosztem dzieci i kosztem jakości procesu kształcenia oraz wychowania młodych pokoleń.    

Jeśli Państwo znajdą czas, to organizatorzy "SOS” proszą o krótką odpowiedź na trzy pytania:

1.     Które z 10 kierunków wskazanych w Pakcie są dla Państwa priorytetowe? Które
z zaproponowanych kierunkowych sposobów ich realizacji są zgodne z Państwa wizją, a które należałoby zmodyfikować?

2.     Czego Państwa zdaniem brakuje w Obywatelskim Pakcie dla Edukacji? O jakie rekomendacje i rozwiązania warto uzupełnić 10 obszarów zmian w nim wskazanych? Czy macie Państwo jakieś inne propozycje, które wykraczają poza te obszary?

3.     Jakie konkretne rozwiązania, pomysły organizacyjno-finansowe oraz projekty legislacyjne dla edukacji już Państwo przygotowali lub nad jakimi Państwo pracują? Jeśli to możliwe, prosimy o przesłanie lub podanie linków do tych projektów i opracowań.

Państwa odpowiedzi na zamieszczone powyżej trzy pytania pomogą ustalić, jakie jest pole wspólne, a gdzie widać rozbieżności między propozycjami różnych środowisk. Być może część tych rozbieżności uda się usunąć w późniejszej debacie, ale nawet jeśli tak się nie stanie, już samo ich rozpoznanie ma dużą wartość. 

Prawdopodobnie w styczniu 2023 roku odbędzie się kolejne spotkanie instytucji, organizacji wspierających Pakt w formule „edukacyjnego okrągłego stołu”, gdzie z ekspertami z różnych środowisk (w tym prawnikami) spróbują zastanowić się nad tym, jaką nadać zgłaszanym propozycjom strukturę i język rozwiązań organizacyjnych, prawnych czy finansowych, by był czytelny dla społeczeństwa.    

Poparcie dla Paktu zadeklarowało do tej pory ponad 55 organizacji społecznych, 3 organizacje nauczycielskie i 4 samorządowe. 

 

24 października 2022

Poza systemem


 Są tacy naukowcy, którzy zanim zwiążą się z polityką partii władzy, piszą o tym, jak to jest, kiedy jest się poza systemem. Warto zatem przeczytać książkę obecnego doradcy Prezydenta RP, "monitorującego" deformę systemu edukacji w Polsce. 

Pisze bowiem o społeczeństwie dotkniętym ustawicznym procesem jego dzielenia, antagonizowania przez sprawujących władzę i o czynnie zaangażowanej w tę politykę ówczesnej opozycji.  Rzecz jasna, kiedy profesor Andrzej Waśko pisał książkę pt. POZA SYSTEMEM (Kraków, 2012), to był poza systemem władzy, a ta każdego może dzisiaj kusić, nęcić, zachęcać, bo daje w zamian coś, czego wcześniej się nie posiadało.  

Humanista postrzega większość Polaków jako osoby, które unikają zainteresowania się polityką, a nawet nią się brzydzą, w związku z czym wpadają "(...) w sidła politycznych wierzeń propagowanych przez media" (s.6). Ma rację. Po raz kolejny wchodzimy w coraz ostrzejszą kampanię przedwyborczą, która może okazać się politycznym falstartem, jeśli nie będziemy racjonalnie dociekać  "prawdy". 

Zacytuję kilka myśli A. Waśko, by pomóc lepiej zrozumieć dylematy nie tylko uniwersyteckiego profesora, który spoglądał na społeczeństwo, rządzących, elektorat spoza systemu władzy, ale także starał się walczyć z iluzjami i makiaweliczną wiarą, (...) że usprawiedliwione cele można osiągnąć na skróty, przy pomocy niemożliwych do usprawiedliwienia środków (s.10). Zapewne niektóre myśli spodobają się tak jednym, jak i drugim, bo tkwią w iluzji, że świat jest czarno-biały, binarny, dwoisty, mimo iż nie jest, ale to jest błąd epistemologiczny wmawiany humanistom od lat przez m.in. Lecha Witkowskiego. W cytowanych fragmentach są moje podkreślenia: 

 

*    Frazesowi "człowieku, gdzie ty żyjesz?", towarzyszy w polskich dyskusjach inny, równie znamienny: "Ty mnie nie przekonuj, bo i tak mnie nie przekonasz". Choćbyś podawał argumenty, przykłady, zadawał pytania, na które nie mam odpowiedzi. Nie chodzi o niedoinformowanie przytłaczającej większości Polaków o sprawach publicznych. Chodzi o postawę z góry, bez względu na fakty zakładającą, że ktoś swego zdania nie zmieni, niezależnie od tego, jakie argumenty by nie padły. Ludzie przyjmujący taką postawę są przy tym najczęściej dumni, że posiadają takie niewzruszone przekonania. W istocie jest to postawa ślepej wiary w słuszność jakiejś politycznej ideologii lub propagandy (tamże) 

 

*  (...) znaczną częścią całego współczesnego świata rządzi nowa religia polityczna, rozniecająca postawę bezkrytycznej wiary i fanatyzmu. A z wiarą i fanatyzmem nie da się przecież dyskutować na argumenty i programy. Postępy, jakie robi wokół nas ta religia polityczna, są związane ze słabnięciem chrześcijaństwa i defensywą Kościoła. To dlatego współczesna polityka przyjmuje formę religijnej wojny o krzyż (tamże).

 

* Większością ludzi rządzą najprostsze emocje, skutecznie pobudzane przez elektronicznych szamanów. I to z tymi emocjami, z którymi nie da się dyskutować, przegrywa rozum. (...) Dialog społeczny przypomina w tej sytuacji kłótnię ludzi zamkniętych w pędzącej windzie o to, w którą stronę ta winda jedzie. Dla jednych wznosi się, o czym świadczą coraz wyższe numery pięter pojawiające się na monitorze. Drudzy twierdzą, że winda spada, a monitor kłamie, bo się zepsuł lub od początku był źle zaprogramowany (s.8).

 

Na razie, w zamian za głosy wyborcze, dajmy ludziom to, czego chcą. (...) Niech nas pokochają i niech nam dadzą władzę ludzie tacy, jacy są, a nie tacy, jacy być powinni. A wtedy powiedzmy im, że to za co nas pokochali, to tylko narracja. Że okłamywaliśmy ich chcąc wygrać, ale teraz, kiedy już władzę mamy, nie będziemy rozdawać chleba i organizować igrzysk, co im obiecywaliśmy, tylko wprowadzimy oszczędności, żeby Polska nie zbankrutowała i chcemy, żeby nam w tym pomogli, bo sami nie damy rady (s.9).  

  * (...) ten, kto w imię politycznego sukcesu postanawia mówić do nich (wyborców-dop.) jak do dzieci, tym samym z jakiegokolwiek realnego porozumienia rezygnuje. Przy takim założeniu demokracja zamienia się w fasadę, za którą kryją się paternalistyczne rządy oligarchów lub słabo maskowany autorytaryzm (s. 10).  

 

* Z niektórych analiz historycznych wynika, że konserwatyści po prostu pojawili się w Polsce tak, jakby urodzili się już konserwatystami, a jedynym ich problemem był wybór szkoły lub tradycji intelektualnej, która ich wrodzonej postawie zachowawczej nadała dojrzałą formę. Tak nie było, bo nikt konserwatystą (czy socjalistą) się nie rodzi, tylko staje się jednym lub drugim przez uczestnictwo w życiu społecznym (s.15). 

 

* (...) po roku 1989 konserwatyzm istniał głównie w postaci elitarnych enklaw, skupionych wokół redakcji czasopism i wydawnictw. Natomiast lewica uzyskała hegemonię w kulturze masowej, kierując swój przekaz w stronę odbiorców niezbyt wymagających a posiadających szczególne potrzeby, które właśnie lewicowo-liberalna ideologia zaczęła zaspokajać (s.17).

 

Zgoda, że konserwatystom grozi doktrynerstwo i autorytarne ciągoty. Ale jeśli Mrożek chciał powiedzieć, że współcześni konserwatyści są na to po prostu skazani, to na podstawie naszych doświadczeń z lat, które upłynęły od premiery "Tanga", widać, że w tym punkcie najbardziej się pomylił (s.20).

* Polacy chcieli jednak pełnej demokracji i dali temu wyraz w wyborach 4 czerwca 1989, wykreślając gremialnie kandydatów strony rządowej i listę krajową. Ale wtedy okazało się po raz pierwszy, że nowe centrum uznaje wyniki wyborów tylko wtedy, gdy są dla niego korzystne (s.89). 

 

W demokratycznym systemie partyjnym dominującą pozycję nowej elity trzeba było oprzeć na jeszcze innych podstawach. I oparto ją po pierwsze na kapitalizmie politycznym, a po drugie właśnie na języku komunikacji społecznej, który modelował wykluczenie Ciemnogrodu z udziału we władzy. (...) Spektakl ten opiera się na założeniu, że w polityce i w życiu publicznym nie ma w ogóle miejsca dla ludzi i grup społecznych, którzy nie podobają się jedynie słusznej elicie (s.91).

 

Wobec niepokornych nadal stosuje się ostracyzm. Ale grając na wykluczenie nie da się już wszystkich niepokornych trwale zepchnąć na margines. Polska jest bowiem dzisiaj podzielona na pół i w gruncie rzeczy nie wiadomo, po której stronie ten margines się znajduje (s.93). 

 

Dziennikarz czy publicysta polityczny może więc dobrze służyć kondycji duchowej narodu, ale może też być jego zdrajcą i przewodnikiem prowadzącym na manowce. Kto zatem podaje narodowi balsam, a kto truciznę - i od czego to zależy? (s.107)

 

Natomiast dążenie do wiedzy obiektywnej, oparte na sokratejskiej zasadzie "przekonuj i daj się przekonać" samo przez się nie dyktuje i nie absolutyzuje żadnych poglądów ani ideologii, nie mówiąc już o politycznym zacietrzewieniu. Wyrabia za to polityczną mądrość i łączy ludzi (s.112).  

 

W dziedzinie gospodarczej, technologicznej, w naukach ścisłych i przyrodniczych polityka może osiągać sukcesy stwarzając im odpowiednie i niezależne od doktryn politycznych warunki trwania i rozwoju. Jednak w dziedzinie kultury, humanistyki i spraw publicznych natrafia na spory światopoglądowe, różnice uznawanych, preferowanych przez ludzi wartości, których zabrania im się ich realizacji. Może warto zastanowić się nad tym, do czego prowadzi partykularna polityka (partyjna) w oświacie, skoro tej odmawia się tego, z czego mogą i muszą korzystać pozostałe sfery funkcjonowania państwa i społeczeństwa.     


23 października 2022

Krytyka pajdokracji ?

 


W minionym tygodniu w Senacie RP odbyła się międzynarodowa konferencja korczakowska z udziałem uczonych, którzy w korczakowskim duchu są zatroskani o losy dzieci na świecie, o ich prawo do godność, szacunku, miłości, integralnie pojmowanego rozwoju i samorozwoju. Nie znam treści obrad, więc się nie odnoszę do nich, ale jak widać problematyka praw dziecka wciąż jest aktualna.  

110 lat temu Feliks Konieczny publikował na łamach katolickiego czasopisma "Słowo" cykl artykułów, które miały za zadanie powstrzymanie oświeceniowej, zachodnioeuropejskiej i polskiej myśli humanistycznej nurtu NOWEGO WYCHOWANIA. Teksty te zostały zamówione przez redakcję, co tylko potwierdza hipotezę, że rozwijająca się na przełomie XIX i XX wieku pedologia, interdyscyplinarna nauka o dziecku, musiała zderzyć się z doktrynalną, ideologiczną przeciwwagą. 

Każda epoka ma swoje koncepcje, modele, teorie, doktryny wychowawcze, wśród których ciesząca się zainteresowaniem ze względu na swoją oryginalność, nowość interpretacyjną czy normatywną może budzić opór. Nic dziwnego, że uruchamia wobec niej krytykę, odmienne spojrzenie czy nawet jest wobec niej radykalnie przeciwstawna. 

Przypomnę zatem kluczowe tezy antypajdokraty Feliksa Konecznego (1862-1949), który nie był pedagogiem tylko historykiem, profesorem Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, autorem kilkudziesięciu rozpraw z tej dyscypliny wiedzy także normatywnej, a więc i ideologicznej. Niejako przy okazji swoich badań historiozoficznych podjął problemy wychowania i kształcenia młodzieży, gdyż nie akceptował trendów, idei, które docierały do kraju będącego pod zaborami. Jedna z krakowskich oficyn wydała zbiór artykułów F. Konecznego w tomiku, dzięki czemu nie musimy ich poszukiwać w bibliotekach, gdyż nie byłoby to łatwe zadanie.    

W procesie kształcenia ważne jest jednak, by podejmować studia nie tylko dociekające istoty i zakresu rozwoju jakiejś myśli społecznej, ale także kwestionujące ją, by każdy mógł sam ją osądzić. Przyjrzałem się minionej narracji, by zobaczyć, co z niej jest dzisiaj wydobywane na jaw przez ortodoksyjne środowiska konserwatywne. Pedagodzy powinni wiedzieć, że korzenie współczesnej krytyki w polskiej debacie publicznej pedagogiki dziecka mają swoje korzenie m.in. w artykułach F. Konecznego.

Co rozumiał F. Koneczny przez pajdokrację

Rozumiem więc przez pajdokrację nie sam udział młodzieży w życiu publicznym, lecz wywieranie wpływu na kierunek tego życia, występowanie z programami działania i to skuteczne, tak, iż młodzież przeprowadza swą wolę w polityce narodowej - a więc radzi (s.7). 

Autor nie podejmował w swoich pierwszych artykułach kwestii pajdokracji w edukacji szkolnej, tylko analizował jej obecność w życiu politycznym kraju. Koneczny uważał, że angażowanie się młodzieży w politykę państwa nie jest jej suwerennym działaniem, tylko dziełem osób starszych, a zatem jest niebezpieczne dla niej samej. 

Młodzież o własnych siłach nie potrafi utrzymać ani nawet tradycji życia akademickiego, a cóż dopiero narzucać ogółowi programy polityczne! (s.8)

Młodzież idzie na lep doktryn i programów słabszych, nadaje rozgłos "politykom", pozbawionym zmysłu politycznego, którzy zyskują następnie zwolenników i wśród dorosłych, wśród mniej dojrzałych politycznie (s.21). 

Młodzież była zatem środkiem do realizacji politycznych ambicji osób dorosłych - prowokatorów, uwodzicieli, pochlebców, ambitnych miernot, ale i osób zacnych, które są zatroskane o umocnienie jakiejś idei. Czy młodzież jest podatna na propagandę polityczną zorientowaną na przyszłość jej życia? Koneczny uważał, że nie, że jest ona równa zeru (s.9).

Kto zatem popierał pajdokrację ponad sto lat temu? (...) winciarze, którzy pragną, żeby im podnieciła nerwy nowa pajdokracja. Pielęgnują też pajdokrację stronnictwa, a nie tylko bez korzyści dla siebie, ale skracając sobie przez to życie (tamże).

Z pajdokracją - jak przekonuje F. Koneczny - należy walczyć, by uniemożliwić młodzieży interesowanie się kompetencjami politycznymi (...) i zaprzestać organizować ją politycznie, a ośmieszać takich, którzyby tego nie zaprzestali (s.10). Historyk przewidywał wyplenienie pajdokracji w ciągu kilku lat, co spaliło na panewce. Starsi powinni tłumić wszelkie zachcianki młodzieży do interesowania się sprawami publicznymi, gdyż to jej nie przystoi, a nawet jest dla niej niebezpieczne.

Rolą prokuratorów miało stać się podejmowanie walki ze stowarzyszającą się młodzieżą w celach politycznych, by przypisując jej charakter spisku, a wydatkując na walkę w tym celu środki finansowe, uniemożliwić jego dalszy rozwój. Dziecięce "spiski", powstające partenogenetycznie, odznaczają się tym, że zawsze nakładają na członków obowiązek uczenia się rzeczy polskich obszerniej, ponad program szkolny, podczas "gdy organizacjom" sztucznym, wywoływanym przez agitatorów, książka śmierdzi (s.12). 

Koneczny dzieli się obserwacją z akademickiego środowiska, które dowodzi spiskowej bierności studentów. Są oni bowiem zajęci wkuwaniem, zdawaniem egzaminów, a po studiach rozjeżdżają się po świecie. Ba, studenci nie są zainteresowani nawet tradycją swojego środowiska. Choćby więc nawet większa połowa danego pokolenia akademickiego zrzeszyła się, postanawiając wpłynąć na życie publiczne - nie sprawi nic a nic (s.13). 

Skoro studenci nie mieli chęci ani czasu na polityczne zaangażowanie, to historyk wyciągnął wniosek, że: (...) właściwi pajdokraci nie są wcale młodzieńcami! (s.14).  Pajdokrację wywołują i upowszechniają świadomie i nieświadomie, uczciwie i nieuczciwie ludzie starsi, jacyś najmici, którzy chcieliby, żeby młodzież miała jak największy wpływ na społeczeństwo (s.15). 

Nie bez wielkiej racji psychologicznej szpiegostwo o prowokatorstwo zatrudnianym bywa najbardziej wśród młodych, zapalnych głów. Z reguły wystarczy młodzieży schlebiać, żeby ją pozyskać (tamże). 

Zdaniem ówczesnego historyka, to starsi haniebnie wykorzystują młodzież do realizacji własnych, niecnych zamiarów politycznych. Młodzież nie powinna angażować się politycznie, gdyż występowałaby wówczas przeciw własnemu narodowi, z zarozumialstwa także przeciwko społeczeństwu. Skoro zaś przyznajemy młodzieży - choćby milcząco - prawo do akcji politycznej, na nic wszelka dysputa z nią co do rodzaju i sposobu tejże akcji. Znajdzie się zawsze wielu, którzy w końcu dadzą się młodzieży przekonać czy porwać - i pajdokracja gotowa (s.18). 

Młodzież nie jest rękojmią przyszłości, a więc błędnie szafuje się porzekadłem, jakoby przyszłość narodu zależała właśnie od młodzieży. Podobnie przesądem jest [p]owszechne mniemanie, że kto trzyma młodzież w swym ręku, ten rozporządza przyszłością (...)(s. 24). 

Ciekawe, co sądzą o dzisiejszej młodzieży i jej politycznych aspiracjach oraz braku zaangażowania w sprawy publiczne juwentolodzy w naukach społecznych? 

 

22 października 2022

Regionalna Nagroda im. Profesora Józefa Pietera




Znakomicie, że władze Uniwersytetu Śląskiego wraz z Fundacją im. Józefa Pietera  powołały Kapitułę do Nagrody im. Profesora Józefa Pietera, wybitnego psychologa, pedagoga i filozofa. 

Fundatorem znaczącej dla nauczycieli Nagrody jest Fundacja im. Profesora Józefa Pietera wraz z wsparciem Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. 




Kapitułę powołał Rektor Uniwersytetu Śląskiego, a w jej składzie są  oprócz profesorów: Ryszarda Koziołka (rektora UŚ), prawniczki Ireny Lipowicz, filologa Tadeusza Sławka, także syn Józefa Pietera - Jacek Pieter, założyciel Fundacji, jego córka - Danuta Pieter, Iwona Durek - dyrektorka Zespołu Szkół Specjalnych nr 4 w Katowicach oraz przewodniczący zarządu GZ-M Kazimierz Karolczak

Nagrodą dla najwybitniejszego NAUCZYCIELA WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO będzie statuetka i kwota 20 tys.złotych. 

Regulamin Nagrody zawiera szczegółowe wymagania i zasady jej przyznawania, a jej wręczenie nastąpi po raz pierwszy w dniu 14 października 2023 roku.  

Nie jest łatwo wyłonić primus inter pares, ale dobrze, że mają miejsce tego typu inicjatywy. Być może stanie się ona z biegiem lat Ogólnopolską Nagrodą także w dziedzinie nauk społecznych, których rozwój jest kluczowy dla polskiej edukacji, w przeciwieństwie do braku zainteresowania nim polityków oświatowych. Konieczne są inicjatywy obywatelskie, w tym organizacji pozarządowych na rzecz podkreślania wyjątkowej roli nauczycieli w kształceniu młodych pokoleń.    

     

 









21 października 2022

Etyk, prawnik, pedagog o problemach psychiatrii wobec kryzysu psychicznego dzieci i młodzieży

  

Wydana w ostatnim czasie monografia
prof. Uniwersytetu Medycznego 
Błażeja Kmieciaka pt. Stosowanie przymusu wobec osób w kryzysie psychicznym (Warszawa, 2022) jest znakomitym studium interdyscyplinarnym na pograniczu nauk o zdrowiu i nauk społecznych, które świadczy o tym, jak może być zdehumanizowana psychiatria dziecięca. Zapewne nie tylko nasza, bo już we wstępie przywołane jest wspomnienie brazylijskiego pisarza Paulo Coelho z jego pobytu w szpitalu psychiatrycznym, w którym bez klinicznych podstaw grożono mu użyciem elektrowstrząsów. Ujawnienie przez pisarza przemocowych praktyk sprawiło, że w latach 90. XX wieku dokonano w Brazylii zmian w prawie dotyczących zasad przymusowej hospitalizacji psychiatrycznej (s.10). 

Jeszcze w Polsce Ludowej wyraźny ślad w pamięci mojego pokolenia zaznaczył amerykański film fabularny pt. Lot nad kukułczym gniazdem z 1975 roku w reżyserii Miloša Formana, który został oparty na książce Kena Keseya pod tym samym tytułem, a wydanej w roku 1962. Musiało upłynąć kilkanaście lat od wydanie tej powieści, by na kontynencie amerykańskim i europejskim zaczęła intensywnie rozwijać się nowa dyscyplina badań naukowych pod jakże charakterystyczną nazwą - ANTYPSYCHIATRIA

W naszym kraju nie dochodzi tak szybko do pogłębiania wiedzy nie tylko o sytuacjach, zdarzeniach czy wynaturzeniach osobowych psychopatów w białych fartuchach, skoro książka K. Kenseya ma już kolejną edycję a uczeni muszą powracać do pytań pierwszych i ponownie uświadamiać społeczeństwu, politykom, prawnikom i medycznemu środowisku, że źle się w nim dzieje. Tymczasem antypsychiatria miała szczytowy okres swojego rozwoju na przełomie lat 60. i 70. XX wieku, przyczyniając się do realnych zmian w procedurach, ale i kulturze udzielania pomocy psychiatrycznej osobom, które już doświadczyły negatywnych skutków przemocy w okresie przedszpitalnego życia. Kiedy więc trafiają do szpitala psychiatrycznego jako instytucji totalnej (M. Foucault) stają się po raz kolejny ofiarami zdepersonalizowanego przymusu. 

Jak pisze B. Kmieciak: (...) w Polsce do 1994 r. nie obowiązywała żadna ustawa, która w sposób nawet fragmentaryczny odnosiłaby się do problemu przymusowego leczenia pacjenta na terenie szpitala psychiatrycznego (s.13) Autor unika słowa przemoc stosując termin przymus wyjaśniając, że dotyczy on m.in.: 

- poddaniu osób bez ich zgody na leczenie psychiatryczne w szpitalu psychiatrycznym (tzw. internacja/detencja) w następstwie popełnienia przez nie w stanie niepoczytalności czynu zabronionego; 

 - osób poddanych w psychiatryku obserwacji sądowo-psychiatrycznej podejrzanych o popełnienie czynu przestępczego; 

- osób chorych psychicznie lub podejrzanych o taką chorobę, które stwarzają zagrożenie dla własnego życia, życia i zdrowia innych osób, a także osób, które w związku z podobnym stanem zdrowia nie potrafią samodzielnie funkcjonować i wskazane jest objęcie ich wsparciem psychiatrycznym w warunkach szpitalnych (s.15). 

Polecam tę rozprawę pedagogom resocjalizacyjnym jak i studentom tej specjalności na kierunku pedagogika. Wprawdzie nie będą tylko po tych studiach zatrudnieni w szpitalach psychiatrycznych jako psychoterapeuci, ale podejmując się badań wśród osób skazanych za działalność przestępczą czy też pracujących z nimi w rozwiązywaniu ich problemów leczniczych, socjalno-bytowych, egzystencjalnych itp. uzyskają aktualną wiedzę na temat istoty kryzysów psychicznych z perspektywy społecznej, prawnej i medycznej, które są wskaźnikiem także stopnia sprawstwa w czynach podlegających sankcjom prawnym.

Stany kryzysów psychicznych mogą przytrafić się każdej zdrowej psychicznie osobie, która doświadcza w sposób niespodziewany dla niej spotęgowania i kumulacji sytuacji trudnych, traumatycznych obniżając jej możność do racjonalnego działania.  Przejawem takiego stanu może być agresja i przemoc wobec kogoś lub czegoś, samookaleczenia, cyberprzemoc, zaburzenia lękowe, zaburzenia odżywiania, uzależnienia itp. (s.30). Są to zarazem sygnały zachowań istotne także dla rodziców dzieci czy nauczycieli, środowiskowych opiekunów, wychowawców, katechetów, instruktorów itp.     

Diagnozę o czyjejś chorobie psychicznej wydaje lekarz psychiatra, tymczasem narastający problem aktów autoprzemocowych dzieci i młodzieży staje w obliczu braku odpowiedniej liczby specjalistów i placówek diagnostycznych oraz terapeutycznych. W polskim podejściu do zdrowia psychicznego zwraca się uwagę m.in. na to, że (...) żaden człowiek nie jest całkowicie zdrowy psychicznie, a żaden pacjent psychiatryczny nie jest chory psychicznie we wszystkich obszarach jego funkcjonowania (za: Miturska, Kurpas, Kaczmarek, 2009, s. 48). Przypomina to krążące powiedzenie, że "Nie ma ludzi chorych. Są tylko niezdiagnozowani".       

Błażej Kmieciak jako z wykształcenia także prawnik podejmuje istotną dla każdego kwestię unormowań prawnych, które pozwalają służbom medycznym na podjęcie działań np. celem ratowania życia czy zdrowia pacjenta bez jego zgody w chwili, w której nie ma on możliwości świadomego wyrażenia aprobaty lub sprzeciwu. Powinni zatem zainteresować się też tą analizą pedagodzy specjalni, którzy mają do czynienia z osobami o zaburzeniach ze spektrum autyzmu, upośledzonymi umysłowo.  

Otrzymaliśmy znakomitą analizę z perspektywy współczesnego prawa w III RP a dotyczące stosowania przymusu wobec osoby przez specjalistów różnej profesji, z odmiennych przyczyn i w różnych środowiskach czy instytucjach. Doświadczany przez człowieka kryzys psychiczny to zagadnienie wciąż poddawane ożywionej analizie wśród psychologów, pedagogów, lekarzy, a także prawników i etyków (s.73). Warto zatem pogłębić własną wiedzę na temat zaburzeń sprawstwa własnego i innych. 

Niezwykle interesujące są analizy kategorii przymusu w medycynie lokowane przez Autora między troską a nakazem, którym warto przyjrzeć się także z pozycji pedagogicznej, skoro szpital psychiatryczny jest instytucją totalną tak jak szkoła czy zakład karny. Kmieciak referuje przymus z pozycji osoby jego doświadczającej, a więc "ofiary", personelu oraz osób bliskich dla pacjenta (per analogiam - także więźnia, ucznia) oraz z perspektywy prawno-klinicznej. Pedagodzy też analizują przymus szkolny z perspektywy prawno-pedagogicznej, ale jakoś tym się nie przejmują.

Inspirujący dla pedagogów szkolnych i rodziców uczniów powinien być rozdział 3 zatytułowany: Przymusowa hospitalizacja psychiatryczna - między emocjami a paragrafem. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Dzieci nie trafiają do szkół w wyniku diagnozy klinicznej, stwierdzenia u nich zaburzeń psychicznych, zdrowia psychicznego, ale dlatego, że są zdrowe, zaś w wyniku przymusu szkolnego część z nich to zdrowie traci. Ba, tracą je także niektórzy nauczyciele i rodzice uczniów.   

Może zatem warto powrócić do badań naukowych dotyczących przymusu szkolnego, skoro w ciągu ostatnich kilku lat liczba dzieci nierealizujących obowiązku szkolnego w tych placówkach, tylko w edukacji domowej wzrosła z 2 tysięcy do 31 tysięcy! Znakomicie, że tak wzrosła świadomość i kultura pedagogiczna rodziców. Co jednak mają ci, którzy też ją posiadają, ale nie mają możliwości, finansów, czasu i kompetencji, by poświęcić się własnym dzieciom organizując im home schooling (w wersji biznesowej - quasi schooling)?

Przedostatni rozdział, chociaż najmniej obszerny i niepogłębiony dotyczy "działań przymusowych wobec dziecka w kryzysie psychicznym". Nie jest to słabością tej pracy czy niedociągnięciem autora, tylko konsekwentnie poprowadzoną analizą sytuacji dzieci jako pacjentów, których prawa są wprawdzie zapisane w kodeksach, ale... realia są dla nich bardziej dramatyczne. Warto zatem nawet dla tego rozdziału poczytać o psychiatrii dziecięco-młodzieżowej, jej problemach, nadziejach i oczekiwaniach wobec niej nie tylko z punktu widzenia istniejących regulacji prawnych, ale przede wszystkim etycznych i psychospołecznych. 

Nie respektuje się w Polsce praw dziecka, a co dopiero mówić o jego prawach jako pacjenta szpitala psychiatrycznego. Z taktem i troską o poszanowanie godności dziecka pisze Błażej Kmieciak także o sytuacji dzieci w placówkach resocjalizacyjnych. Całość tomu wieńczy równie krótka, syntetyczna analiza prawa w psychiatrii i psychiatrii w prawie. Warto zrozumieć dzięki tej rozprawie, czym różni się zastosowanie przymusowej terapii od działań przemocowych wobec osób, które "więcej czują i inaczej rozumieją, dlatego bardziej cierpią" (za Kępińskim, s. 258). 

Być może to, w jaki sposób podchodzi B. Kmieciak do problemu kryzysów psychicznych dzieci i sposobów reagowania na nie psychiatrii, wpisuje się bardziej nie tyle w antypsychiatrię, co w postpsychiatrię. Ta bowiem jest krytycznym podejściem badaczy różnych  nauk do dokonań współczesnej psychiatrii i podmiotów stanowiących prawa wobec problemów egzystencjalnych i społecznych, a nie tylko biologicznych, podwójnie doświadczanych przemocą osób jako "użytkowników serwisu psychiatrycznego". Tak oni, jak i ich opiekunowie powinni mieć prawo do kontroli poczynań psychiatrów i wpływu na nie, (...) gdyż władza przez  nich sprawowana jest często nadużywana i chroni interesy tzw. służby zdrowia, a nie tych, którym ma służyć (P. Gorczyca, Wpływ aglomeracji miejskich i pozycji przestrzennej na występowanie chorób psychicznych i uzależnień od alkoholu - studium z zakresu medycyny i socjologii, Kraków: 2009, s. 67)  

 

 

20 października 2022

Likwidacja habilitacji in statu nascendi

 



Profesor nauk biologicznych Marek Konarzewski jest kolejnym uczonym w gronie zabierających publicznie głos w sprawie reform nauki, który - w udzielonym Polskiej Agencji Prasowej wywiadzie - mówi o potrzebie zlikwidowania w Polsce ubiegania się przez nauczycieli akademickich o stopień doktora habilitowanego. Argumentacja kandydata na Prezesa PAN jest pochodną rozwiązań w uczelniach m.in. amerykańskich. Polskie uczelnie państwowe nie są wprawdzie tak jak w USA i w takim stopniu finansowane, ale powinniśmy odejść od traktowania habilitacji jako głównego stymulatora prowadzenia badań naukowych i ogłaszania ich wyników. 

Ma zatem M. Konarzewski rację, kiedy oponuje przeciwko pseudonaukowej mentalności wyrażanej przez część środowiska akademickiego określeniem konieczności "robienia": doktoratu, habilitacji czy "profesury". Uczony nie uwzględnia w swojej wypowiedzi jednak tego, że już od wielu lat jesteśmy na dobrej drodze ku likwidacji habilitacji, o czym świadczą m.in. zmiany w prawie i decyzje MEiN:

1. Wprowadzenie w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce fakultatywności habilitowania się przez tych nauczycieli akademickich, którzy nie widzą potrzeby ubiegania się o ten stopień naukowy, skoro on już nie obowiązuje jako zasadniczy powód zatrudnienia w uczelni a także jako konieczny warunek ubiegania się o tytuł naukowy profesora. 

2. Aż 120 jednostek akademickich uzyskało w wyniku patoewaluacji dyscyplin naukowych uprawnienie do nadawania stopnia naukowego doktora habilitowanego. Wystarczyło do tego nadanie przez ministra P. Czarnka kategorii B+ dyscyplinom nauki w tych jednostkach, które dotychczas nie miały nawet uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora.  

3. Endemiczna środowiskowo dewaluacja krytyki naukowej artykułów i monografii w naukach humanistycznych i społecznych. 

4. Wewnątrzuczelniane zmiany organizacyjne skutkujące likwidacją "szkół badań naukowych". 

W ubiegłotygodniowym wydaniu tygodnika "Polityka" (2022 nr 42, s.61-63) Janusz A. Majcherek - b. prof. Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie  stwierdza w swoim artykule, że wprawdzie habilitacja jest w Polsce krytykowana, ale skoro już istnieje, to niech dalej tak będzie. Należy jednak oceniać nie tylko osiągniecia naukowe habilitanta, ale także jego zaangażowanie dydaktyczne. 

ba, dodał, że skoro już mamy pozostać przy habilitacji, to przynajmniej niech postępowanie w tej sprawie przebiega w innej jednostce niż zatrudniająca habilitanta. Słusznie. Sam tego doświadczyłem.  

Okazuje się, że autor artykułu nie zna obecnie obowiązujących procedur, bowiem pisze: Należy skończyć z procedurami oceniania samych publikacji i przyznawania stopni naukowych bez oglądania kandydata na oczy (tak to bywało). Od 2019 roku habilitanci uczestniczą w kolokwium habilitacyjnym także wówczas, gdy otrzymają dwie negatywne recenzje a komisja habilitacyjna nie ma innego wyjścia, jak zgodnie z ustawą wnioskować do rady dyscypliny naukowej o odmowę nadania stopnia doktora habilitowanego.  Postulat zatem jest nietrafiony.

Janusz A. Majcherek jest niekonsekwentny w swoich analizach, bowiem z jednej strony upomina się w czyimś imieniu o docenianie działalności dydaktycznej habilitantów, ale z drugiej strony dodaje, że nie podoba im się prawo studentów do oceniania tej aktywności w ramach ewaluacji. Ponoć uwłacza to adiunktom czy profesorom. To jakie osiągnięcia dydaktyczne adiunktów miałyby rzutować na przyznanie im stopnia naukowego doktora habilitowanego?  Mamy postępować tak jak w Rosji czy na Słowacji? 

Chyba jeszcze długo nie wyjdziemy z tego klinczu. "Pseudonaukowe mleko" już się rozlało. 

 (źróło ilustracji: paradaopornych.pl - zakupiona przez Oficynę Wydawniczą "Impuls" dla potrzeb blogera)