05 czerwca 2022

O tożsamości pedagogiki współczesnej przed Zjazdem Pedagogicznym w Poznaniu

  


 

Najnowsza publikacja Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu pod powyższym tytułem częściowo nawiązuje do przewodniej idei Zjazdu Pedagogicznego w Rembertowie w 1992 roku. To tylko pokazuje, że o tożsamość dyscypliny naukowej trzeba troszczyć się codziennie, co miesiąc, co rok, co kilkadziesiąt lat, gdyż jest ona - wbrew przekonanym o  osiągnięciu optymalnego stanu rozwoju -  in statut nascendi. Znakomicie, że profesorowie WESE UAM podjęli ten problem, dla którego impulsem była uroczystość 25-lecia tej jednostki uczelnianej. 

Monografia zbiorowa pod redakcją Agnieszki Cybal-Michalskiej, Agnieszki Gromkowskiej-Melosik, Kingi Kuszak, Małgorzaty Piorunek i Waldemara Segieta została perfekcyjnie przygotowana we wszystkich zakresach: merytorycznym, edytorskim i estetycznym. Pięknie wydany w nietypowym formacie tom zawiera rozprawy, które były przygotowane jeszcze przed pandemią. Redaktorom zależało jednak na tym, by zostały one przygotowane do druku w jak najlepszej jakości. 

Odmówiłem udziału w Jubileuszu WSE UAM, toteż tym bardziej cieszę się, że ten tom został wydany z interesującymi referatami, które pozwalają skupić się na podjętych przez ich autorów zagadnieniach. Nie straciły one bowiem w żadnej mierze na aktualności. Przewiduję, że tegoroczny XI Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny w Poznaniu będzie znakomitą okazją do nawiązania właśnie do treści także zawartych w tym tomie rozpraw. Jego autorzy są bowiem także kierującymi sekcjami problemowymi. Gorąco zatem polecam zapoznanie się z treścią ich studiów i analiz. 

Tom o tożsamości pedagogiki zawiera artykuły byłych i obecnych członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, co nie jest bez znaczenia dla dostrzeżenia ich metarefleksyjnego podejścia do stanu polskiej pedagogiki w jej różnych kontekstach, wymiarach czy zakresach problemowych. Można porównać referaty sprzed 30 lat z najnowszą treścią wypowiedzi, by przekonać się, jak skomplikowane są nie tylko procesy, wydarzenia, idee, teorie czy praktyki pedagogiczne, ale także losy ich kreatorów.

Publikację recenzował profesor Andrzej Radziewicz-Winnicki jako jeden z najważniejszych twórców współczesnej pedagogiki społecznej i stworzonej przez siebie szkoły  naukowej w Uniwersytecie Śląskim, którą kontynuują jego Uczniowie/Współpracownicy. W zbiorze zdecydowanie przeważają teksty profesorów najbardziej znaczącego w akademickiej pedagogice Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM, który od szeregu lat promuje najwięcej kadr naukowych dla naszej dyscypliny, wydaje też najwięcej periodyków naukowych oraz chyba też monografii naukowych. 

Autorami są najbardziej znaczące w polskiej pedagogice przełomu socjalistyczno-kapitalistycznego z tego środowiska, byli i obecni dziekani, dyrektorzy instytutów i zakładów, co znakomicie odzwierciedla stan przemian, które są naturalnym procesem w rozwoju każdej nauki i jej subdyscyplin oraz dokonań praktycznych. Wśród zaproszonych do tego tomu autorów spoza WSE AUM są byli i obecni wiceprzewodniczący KNP PAN: Barbara Kromolicka (US), Stefan M. Kwiatkowski (APS) i Marek Konopczyński (UwB), co z wdzięcznością odnotowuję, bo właśnie w tym środowisku akademicka pedagogika miała od lat ogromne wsparcie. Zapoczątkował je prof. Wiesław Ambrozik organizując cykliczne obrady pedagogów-rektorów, prorektorów, dziekanów, dyrektorów instytutów akademii i uniwersytetów, a kontynuowali ten projekt kolejni dziekani WSE: Kazimierz Przyszczypkowski, Zbyszko Melosik, Agnieszka Cybal-Michalska.                      

Niewątpliwie istotną rolę odegrał w polskiej pedagogice doby PRL profesor Heliodor Muszyński, który tłumaczy się w tym tomie ze swojego lewicowego zaangażowania w teorię wychowania socjalistycznego, metodologię badań empirycznych i praktykę oświatową. Nieproporcjonalnie do pozostałych autorów tego zbioru wprowadził autobiograficzną refleksję, która jednych zadowoli, a zapewne niektórych zbulwersuje, co tylko dobrze zrobi procesowi katharsis w okresie powracającej fali do tzw. rozliczeń z reżimowo zaangażowaną pedagogiką socjalistyczną, której był głównym współtwórcą w wielu wymiarach. 

Nie zdradzam treści tego tomu zachęcając do zainteresowania się nią, szczególnie przed wrześniowym  Zjazdem, bo będzie można lepiej przygotować się do spotkań i naukowej debaty.    

     

 

04 czerwca 2022

Kryzys sprawowania władzy

 


Na dniach ma ukazać się książka Andrzeja Paradysza. Wynika z niej, że osoby sprawujące jedną z trzech kategorii władzy - ustawodawczej, wykonawczej lub sądowniczej swoją arogancją wobec profesji najbardziej potrzebnych i zaangażowanych w życie dzieci, młodzieży i obywateli naszego państwa przekraczają rubikon minimum przyzwoitości. Mnie już nawet nie przeszkadza i nie dziwi fakt ich wysokiego self esteem, bo nie każdy potrafi poradzić sobie w roli urzędnika publicznego, państwowego z własną samooceną, toteż wydaje jej/mu się, że jest nad-człowiekiem, nad-obywatelem. 

Już dawno zapomniano o znaczeniu słowa minister, a kategoria służby jest redukowana przez powyższych w naszym państwie do kategorii służebności "maluczkich" obywateli i nieletnich wobec tych na szczeblach wszelkiej władzy: ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Mam nadzieję, że jest jeszcze w polskim społeczeństwie jakieś minimum pamięci o kulturze, prawie, etyce i że nastąpi w naszym państwie zmiana społeczno-kulturowa oraz polityczno-administracyjna, w wyniku której może kolejne pokolenia "władców" przejdą na wyższy poziom etyki i kultury. 

Niepokoję się poniżaniem profesjonalistów w służbie:

- nauki,

- oświaty,             

- zdrowia,

- socjalnej,

- kultury, 

- samorządowej,

- bezpieczeństwa,  

- sprawiedliwości, 

- obronności.

Dziwię się, że po 33 latach transformacji nie odrodził się w naszym kraju ruch autentycznej solidarności międzyludzkiej, międzypokoleniowej, ponadpartyjnej, a działający na rzecz DOBRA WSPÓLNEGO.   Oby nie było za późno, bo już nasze wnuki nie wyjdą z kryzysu pełnego postprawd, zakłamania, inżynierii społecznej, nieograniczonego i bezkarnie działających ludzi w strukturach władzy.  

Kiedy nastąpi blokada populizmu, złodziejstwa, korupcji, nepotyzmu, prostytucji politycznej, dewaluowania wartości moralnych i profesjonalizmu? Ile jeszcze musi zostać opublikowanych raportów z badań naukowych, książek, artykułów, komentarzy, by obywatele zaczęli rozumieć, że stają się "mięsem armatnim" w realizacji interesów wąskich grup politycznych interesów?   

Zdaniem Alberta Einsteina: Pragnienie aprobaty i uznania jest zdrową pobudką; natomiast chęć bycia traktowanym jako osoba lepsza, silniejsza lub inteligentniejsza niż bliźni bądź inny uczony, łatwo prowadzi do nadmiernie egoistycznej postawy psychologicznej, która może stać się szkodliwa dla jednostki oraz dla społeczności. 


03 czerwca 2022

Ukraiński poeta o wyspach wiarygodności

 


Bohdan Zadura pięknie przetłumaczył wybór wierszy ukraińskiego poety, tłumacza, eseisty, krytyka literackiego WASYLA  ŁOZIŃSKIEGO, które ukazały się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego w 2019 roku pod tytułem "Święto po awanturze". Tomik zawiera też w plakatowej stylistyce ilustracje autora, co niewątpliwie należy do rzadkości.  

Gdyby wszyscy czytali poezję, to być może świat byłby inny, a każdy z nas może byłby bardziej wrażliwy na zachodzące zmiany - w środowisku codziennego życia, w postawach międzyludzkich czy w nas samych. Oczekując na lotnisku w Wiedniu poeta zadaje nam pytanie: 

 (...) ile czasu zostaje

na poezję: 15 minut, 10 minut, 

1 minuta, 15 sekund? 

czytam i jakbym nie zauważał

turbulencji (s. 32). 

    Zachodzące w świecie zmiany sprawiają, że coraz bardziej są w nas rozbudzane przez programistów nowych technologii potrzeby, które przed laty socjolog Jan Szczepański określił mianem otoczkowych, a więc osaczających nasze codzienne życie pragnieniem pozyskiwania dóbr czy wartości zbytecznych dla jakości życia. W otwierającym tomik wierszu "Język programowania" poeta uświadamia nam niezliczoną ilość dążeń ludzkich, wśród których znalazła się w formie "żartu" na Zjeździe "Solidarności" potrzeba, którą mogłaby zastąpić aplikacja w smartfonie. Posiadając taka aplikację wystarczyłoby tylko ją poprosić: 

umyj zamiast mnie zęby

rozsznuruj zamiast mnie buty, zdejmij je i rozwal się

na łóżku w pokoju z widokiem na ocean.

usuń zamiast mnie wirusy z komputera.

nie kupuj zamiast mnie telewizora 

(...) (s.7). 

   Pedagodzy specjalni znajdą w tym utworze odniesienie do swoich dążeń czy trosk, bowiem do kategorii osób o specjalnych potrzebach edukacyjnych mogliby zaliczyć także poetów:

(...)

człowieku o specjalnych potrzebach,

napisz zamiast mnie lepszy wiersz! (tamże)  

Każdy z utworów jest perełką lśniącą darem obserwacji autora, który każdym ze swoich wierszy kieruje uwagę na to wszystko, co (...) odgrywa w naszym życiu decydującą rolę, bo rozkoszujemy się sobą, nie odpisując na maile (s.8). Kiedy udaje się w Lipsku na elektropunkowy koncert Marco Haasa, reaguje wierszem na pracę ochroniarza, który zabrania komuś przejścia przez bramkę z butelką ukraińskiej klasycznej whisky:

za to niemiecki ochroniarz uwierzy, że Ukrainiec,

żeby wejść na koncert, kilkoma łykami może wypić

butelkę do dna albo niedopitą wrzucić do kosza na śmieci (s.12).

    Poeta ma prawo narzekać na młode pokolenie, minimalistyczne podejście do życia, konsumpcjonizm, wyciszać głos czyjegoś sumienia, gdy z odroczeniem służby wojskowej mógłby wspierać rewolucję na Majdanie zamiast podróżować po świecie. Trochę go rozumiem, kiedy pisze: 

Wstaję rano i przypominam sobie, że 

trzeba coś zapisać, zanim

wyjdę z domu zjeść obiad (...) (s. 35).

Jak zapomnę zalogować się w blogu, by zamieścić nocą swój kolejny wpis, to rankiem żona otrzymuje niepokojący sms z zapytaniem, czy aby nie jestem chory lub czy coś złego się nie stało.  Przyznaję rację Łozińskiemu, że z pisaniem jest (...) jak z muzyką, słychać ją tylko kiedy zapada cisza, chociaż nie potrzebuje ścian, sufitu, ani parceli (tamże). 

Mój dzisiejszy wpis nie jest analizą w stylu, co poeta miał na myśli, gdyż on sam uciekając w metafory, dzieli się z nami nadzieją, że nie zmyją one z twarzy jego wierszy. Każdy wiersz jak mikroreportaż stanowi fenomenalną syntezę sytuacyjnie doznawanych przeżyć, jak m.in. Majdan czy wojna w Doniecku. Sądził, że kiedy wszyscy czytali wiadomości na swoich tzw. telefonach, to nie musieli wierzyć, że to: (...) 

kiedyś będzie uważane za turystykę,

a reklamowym hasłem biura podroży stanie się

"Uciekajcie!" (s.45).

A jednak, tak się stało, w realu. Jego rodacy musieli uciekać przed zbrodniczą agresją zdziczałych hord rosyjskiej armii, i to bez biura turystycznego. Miliony matek z dziećmi, osób chorych i starszych szukały schronienia przed gwałtami, grabieżą, ludobójstwem. Czy podzieliliby też tęsknotę poety za domem, jakiej doświadczał kilka lat temu w czasie swoich podróży do Ameryki czy po Europie? 

Nie mogę czuć się obcym

w tym kraju, a jednak nie mogę

go kochać tak jak wszystko, co rodzinne,

oprócz rodziny, ale kiedy

to piszę, to jestem

nie w tym kraju, nie w tej

rodzinie, (...)   (s.49).

Jak to dobrze, że mogliśmy przyjąć w swoich domach ofiary okrutnej wojny, starając się, by nie czuły się w nich jak obcy. Dzięki temu otrzymaliśmy lekcję metaforycznie rozumianego pokoju, którym mogliśmy obdarzać ludzi nagle pozbawionych swojego miejsca w ojczyźnie. Stworzyliśmy "Wyspy wiarygodności", o których poeta pisze: 

Zazwyczaj narody uczą się na

cudzych błędach, w cudzych krajach. 

Gdzie była wojna - zapanuje pokój,

gdzie trzeba komuś nauki - tam jest nauczyciel. 

Kiedy proszą, żeby nie mówić, to znaczy,

że to, co powiedziane, było słuszne. 

Czyż będą bombardować atomowymi 

głowicami wyspy wiarygodności? (...) (s. 53) 

Oby do tego nie doszło, chociaż to pytanie zapisał w powyższym utworze będąc w Kijowie w styczniu 2015 roku. Upłynęło od tego czasu siedem lat a my już wiemy, że nie wszystkie miasta i wsie na Ukrainie wyglądają w niedzielę rano jednakowo. Warto posmakować sałatkę z wierszy Wasyla Łozińskiego, którą przyprawił sosem własnych doznań, spostrzeżeń, uczuć i niepokornych myśli. 

 

 

02 czerwca 2022

Ortodoksyjne, sprzeczne z istotą wychowania harcerskiego Stanowisko Duszpasterstwa Związku Harcerstwa Polskiego

 


Ze zdumieniem przeczytałem stanowisko Rady Duszpasterskiej ZHP, które stoi w sprzeczności nie tylko z istotą ruchu skautowego na świecie oraz ruchu harcerskiego w Polsce, ale i z nauką społeczną Kościoła katolickiego.  Ortodoksyjnym instruktorom, którzy nie liczą się z doktryną II Soboru Watykańskiego, tylko chcą koniecznie powrotu do polityki Kościoła sprzed tego Soboru, marzy się monizm religijny, ideologiczny i wychowywanie dzieci w ZHP jedynie w tym podejściu.        

Cóż tak zdenerwowało powyższą Radę? To oczywiste: Najwyższa władza jaką jest Zjazd ZHP przyjęła zmianę w statucie dopuszczającą alternatywne przyrzeczenie harcerskie. Uzasadnienie jest jak najbardziej słuszne. Harcerstwo nie jest tylko i wyłącznie dla dzieci wyznających wiarę katolicką. 

Mogą w nim działać i rozwijać się dzieci wierzące i niewierzące, a wśród wierzących mogą być osoby wychowywane w innej wierze niż katolicka. Jak Rada Duszpasterstwa ZHP jest z tego faktu niezadowolona, to niech przejdzie do Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej lub do Harcerstwa Katolickiego. Jeszcze jesteśmy krajem, w którym tak konstytucyjnie, jak i w świetle prawa oświatowego i o organizacjach pozarządowych miejsce jest dla każdego! 

O nonsensownym i pseudopedagogicznym konflikcie wartości w polskim harcerstwie na przykładzie  ustawicznego zmieniania treści i formy Przyrzeczenia Harcerskiego pisałem w książce już kilkadziesiąt  lat temu, a aktualizowanej przed aksjonormatywną, ideologiczną, a nie tylko administracyjno-polityczną kontrrewolucją w III RP. 

Cytuję uzasadnienie zmian w ZHP: 

Podczas 42. Zjazdu Związku Harcerstwa Polskiego zgromadzeni na sali delegaci, przedstawiciele jednostek harcerskich z całej Polski, po długiej dyskusji podjęli decyzję o wprowadzeniu do Statutu ZHP alternatywnej roty przyrzeczenia harcerskiego. Związek Harcerstwa Polskiego jest ciągle rozwijającą się organizacją, która rozmawia i dyskutuje na kwestie, które są ważne dla jego członków. 

Zgodnie z zasadami ruchu skautowego zrzeszonego w WOSM i WAGGGS Prawo i Przyrzeczenie Harcerskie muszą opisywać całościowy, wszechstronny rozwój człowieka, którego elementem jest m.in. rozwój duchowy. W wielu organizacjach skautowych już teraz funkcjonuje nie jedna, a czasami nawet więcej alternatywnych rot przyrzeczenia.  

Przystępujący do ZHP będę mieli możliwość wyboru między już istniejącą rotą, a dodatkową, nowo przyjętą przez delegatów. Harcerka i harcerz podczas składania przyrzeczenia harcerskiego będą mieć możliwość wyboru dwóch rot:

„Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym/posłuszną Prawu Harcerskiemu.” 

lub 

„Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Polsce, stać na straży harcerskich zasad, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym/posłuszną Prawu Harcerskiemu”. 

Ustanowienie wersji zawierającej odniesienie do wyższych wartości i przy jednoczesnym stosowaniu formy niezawierającej słowa "Bóg", usankcjonuje przystępowanie do ZHP osób, które nie są gotowe na określenie swojego wyznania, ale ciągle go poszukują. Rozwój duchowy jest bardzo ważnym elementem w pracy wychowawczej ZHP. Chcemy jako organizacja dawać możliwość młodym ludziom szukania swojej drogi, w której wspierają ich instruktorki i instruktorzy. 

Przed podjęciem tej decyzji odbyło się wiele dyskusji instruktorskich, które odbywały się w całej Polsce od 2014 roku, wielu instruktorów, w tym również tych, którzy na co dzień pracują w gromadach i drużynach, zabierało głos w tej jakże ważnej kwestii. Uchwała, którą przyjął Zjazd ZHP, była efektem ogólnozwiązkowych konsultacji, które Rada Naczelna ZHP przeprowadziła na temat roli wiary i religii jako składowych wychowania duchowego w Harcerskim Systemie Wychowawczym. 

A poniżej demagogiczny, ideologiczny, ortodoksyjny:  

Tekst stanowiska Rady Duszpasterskiej ZHP:

Zuchy, Harcerze, Instruktorzy Związku Harcerstwa Polskiego, Szanowni Rodzice.

W nowej rzeczywistości, jaką żyje Związek Harcerstwa Polskiego po zakończonym 42. Zjeździe ZHP, który odbył się w Warszawie, w dniach 19-22 maja 2022 roku, jako Rada Duszpasterska wraz z Kapelanem Naczelnym ZHP, mamy obowiązek zabrania głosu w kwestiach bardzo znaczących dla naszej organizacji.

42. Zjazd ZHP, jako najwyższa władza w naszej organizacji dokonał wielu istotnych zmian w Statucie ZHP. Zmian, które mają daleko idące konsekwencje w życiu Zucha, Harcerza oraz Instruktora ZHP. Dotyczy to zapisów, zawartych w przegłosowanej przez Delegatów Uchwale (druk nr 74). Uzasadnienie i dyskusja, którą śledziliśmy w przekazie internetowym na żywo wzbudza w nas wiele obaw, niepokoju.

a. Zmieniono tekst Prawa Zucha

Usunięcie duchowego odniesienia do Boga zawartego w formule "Zuch kocha Boga i Polskę" stanowiącej pierwszy punkt Prawa Zucha, jest działaniem, które wyczerpuje znamiona nietolerancji, a nawet może być odbierane jako dyskryminacja polegająca na jawnej dechrystianizacji w systemie wychowawczym od początku, czyli od formacji najmłodszych członków ZHP. Z biegiem czasu, zaowocuje to ateizacją członków ZHP i konfliktami o podłożu nie tylko moralnym, ale w ogóle ideowym. Wyrzucając w demokratycznym głosowaniu słowo "Bóg", pozbawiono tym razem stanowiących większość katolickich zuchów i ich rodziców chociażby możliwości jakiegokolwiek wyboru.

b. Dodano drugą, alternatywną rotę Przyrzeczenia Harcerskiego.

Zmiany wprowadzające drugą alternatywną rotę czynią niespójnym cały proces wychowawczy w ZHP. Mamy wrażenie, że zostały dokonane na zasadzie wyboru tzw. mniejszego zła. Usankcjonowanie zwolnienia się ze służby Bogu podważa tożsamość harcerza polskiego, narusza ponad stuletnią tradycję skautingu stworzonego przez Baden-Powella jak i harcerstwa Andrzeja Małkowskiego, które było jednoznacznie zorientowane na Boga i wartości chrześcijańskie.

Negatywnie wiec oceniamy wprowadzone powyższe zmiany, uważając, iż nie mają one logicznego uzasadnienia, lecz służą przede wszystkim usuwaniu wartości chrześcijańskich oraz pomniejszeniu wagi ogólnie pojętego rozwoju duchowego w ZHP, który stanowi przecież ważny element wszechstronnego rozwoju zucha i harcerza. Ponadto mamy uzasadnione obawy, co do tego, że właśnie wprowadzone zmiany podzielą harcerzy w ich konkretnej i realnej służbie, a to utrudni pracę drużynowym.

Smuci fakt, że wielu Instruktorów, którzy deklarują swoją przynależność do Kościoła Rzymskokatolickiego lub innych związków wyznaniowych, tak łatwo zgodziło się na wyrzucenie Boga z podstaw wychowania i kształtowania młodych członków w ZHP.

Dziś, właściwym jest pytanie: quo vadis ZHP? Dokąd zmierzasz ZHP?

Powyższe słowa wypowiadamy z troski o Związek Harcerstwa Polskiego, jego misję, cele i zadania. Jesteśmy częścią tej wielkiej rodziny harcerskiej.

Instruktorzy i Instruktorki ZHP

Apelujemy do Was! Nie rezygnujcie z poszukiwania Boga, nie rezygnujcie ze służby Bogu jako członkowie ZHP. Porzuciwszy służbę Bogu uczynicie o wiele uboższą ofertę waszego instruktorskiego zadania wychowania młodego człowieka całościowo, dbając o wszechstronny jego rozwój, którego elementem jest m.in. rozwój duchowy.

Drodzy Rodzice!

Jako pierwsi, macie prawo decydować o wychowywaniu waszych dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. To wy macie realny wpływ na formę i sposób wychowania waszych córek i synów w ZHP. Apelujemy więc do was o czujność i roztropność, o głębsze zainteresowanie się tym, co dzieje się na zbiórkach, jakiego typu zajęcia są organizowane, kto je prowadzi i jakie treści przekazuje. Podstawowym instrumentem, z którego może skorzystać każdy rodzic, jest złożenie oświadczenia wychowawczego przypominającego drużynowemu i instruktorom ZHP, że waszą wolą jest, aby w procesie wychowania waszego dziecka nie pomijano odniesienia do Boga i wyznawanej religii.

Jako kapelani harcerscy jesteśmy współodpowiedzialni za wychowanie duchowe i religijne wszystkich członków ZHP, a misja nam powierzona nie zmienia się mimo przyjętych zmian w naszej organizacji. Mamy nadzieję, że droga harcerskich ideałów pozostanie zawsze wierna służbie Bogu i będzie przestrzenią do rozwoju duchowego i religijnego kolejnych pokoleń.

Harcerki i Harcerze, Instruktorzy Związku Harcerstwa Polskiego oraz drodzy Rodzice naszych podopiecznych! Przed nami wspólna służba. Zapewniamy, że w trudach wychowawczej służby jesteśmy z wami i dla was. Zapraszamy do jeszcze lepszej współpracy. Wszystkich, bez wyjątku, otaczamy naszą troską i modlitwą. Czuwaj!

Ks. hm. Wojciech Jurkowski SAC

Ks. hm. Tomasz Kozłowski

Ks. hm. Mateusz Kubiak

Ks. hm. Rafał Łaskawski

Ks. phm. Filip Pajestka

O. hm. Jacek Szczepanik OFMConv.

Ks. phm. Adam Żygadło


01 czerwca 2022

Listy do hejterów

 


Hejt rozlewa się w naszym równoległym życiu, a więc w sieci i to bez względu na to, kto jest jego adresatem oraz czy słuszna jest krytyka wobec danej osoby czy grupy społecznej. Ta forma krytyki ma swoje rzadko pozytywne, a najczęściej negatywne przejawy i skutki. 

"Pozytywne" skutki mogą być wówczas, gdy ktoś wyraża swoją złość, wściekłość, poczucie bezradności wobec czyjejś agresji i przemocy, która jest tolerowana, ukrywana itp. Być może ujawnienie zdarzeń z czyimś udziałem w sieci skieruje wzrok czytelników na powody tego stanu rzeczy i ich sprawcę/sprawców.  Zapewne nigdy byśmy się o nim/niej/nich nie dowiedzieli, gdyby właśnie nie ów atak/hejt na zdarzenie z udziałem kogoś, kto zachował się podle, niegodnie, nieuczciwie. Jednak każda forma obraźliwych określeń jest nie do zaakceptowania, jeśli ma spersonalizowany charakter.   

Hejt jako forma agresji słownej czy/i obrazowej jest czymś jednoznacznie negatywnym, jeśli ma na celu zranienie osoby, która w żadnej mierze nie zasługuje ani na tę przemoc, ani na jakąkolwiek inną formę negacji jej jako osoby. Tym bardziej, gdy nie ma ona nic wspólnego z przypisywaniem jej niewłaściwych postaw czy zachowań. 

Tymczasem w ostatnich dniach mieliśmy w sieci klasyczny przykład na hejtowanie osób tylko dlatego, że albo mają określony wiek życia (ageizm), albo pochwaliły się inicjacją do określonej roli/misji  społecznej. 

Pierwszym przypadkiem jest hejt w mediach publicznych, którego autorami są także dziennikarze, a dotyczy on faktu podjęcia pracy w szkole przez emerytowaną nauczycielkę, która ma już 82 lata. Nikt nie był na jej zajęciach, nie pozyskał o prowadzonych przez nią lekcjach żadnego komentarza czy opinii ze strony uczniów. 

Jednak zaatakowano tę nauczycielkę w komentarzach, bo znakomicie wpisuje się jej obecność w szkole w okazję do krytyki ministra edukacji i nauki. Fatalna polityka oświatowa, permanentne utrzymywanie nauczycielstwa w stanie najniższych płac w kraju i w Europie sprawia, że gotowość ratunkowego włączenia się do pomocy dyrektorom szkół emerytowanych nauczycieli natychmiast spotyka się z hejtem, niezgodą, dezakceptacją. Nie ona jest w istocie przedmiotem hejtu, chociaż to ona musi go odnieść do siebie. 

Przypomnę fragment Listu do Nauczyciela, którego autorką jest Maria Grzegorzewska. Niech będzie on formą opinii w obronie NAUCZYCIELKI, która oby nie zrezygnowała z pracy na skutek prasowego hejtu: 

Kolego, chcę dzisiaj pomówić z Tobą o tym, co może już sam zaobserwowałeś w życiu i uświadomiłeś sobie, bez żadnego zresztą zapewne zdziwienia. Prawda to  bowiem stara, dawno stwierdzona, wiecznie jednak żywa. Prawda, że wyniki każdej pracy w dużej mierze zależą od tego, kto ją wykonał i  kim on jest jako człowiek, jaki jest jego stosunek do innego człowieka, czy interesuje go dola i los innych ludzi, czy chce im dopomóc, czy wpatrzony jest tylko w swój własny los i jego bieg? 

Słowem, jaki to jest człowiek, jaka jest jego wartość wewnętrzna, jaką ma postawę w stosunku do ludzi, życia i pracy. Prawda to bowiem wiecznie żywa, że poza przygotowaniem zawodowym człowieka, poza jego wykształceniem najistotniejszą, najbardziej podstawową i decydującą wartością w jego pracy jest jego Człowieczeństwo.          

Drugim przypadkiem jest wyświęcenie w ubiegłym tygodniu księży, którzy podjęli się w niezwykle trudnym czasie dla polskiego Kościoła katolickiego i ich samych wyzwania, by swoją służbą w wierze, bliźnim i Bogu potwierdzić, że nie mają oni nic wspólnego z przypisywaniem im niepopełnionych czynów. W odróżnieniu od emerytowanej nauczycielki jeden z wyświęconych księży opublikował w sieci swoją opinię na temat hejtu, który go niesprawiedliwie a boleśnie dotknął. Przedrukowuję, bo warto dać ostrzeżenie wszystkim tym, którzy z satysfakcją włączali się do hejtowania "Bogu ducha" winnych osób:

Jestem księdzem. Nic Ci nie zrobiłem

Jestem księdzem od kilku godzin. Tyle lat czekałem na ten moment, kiedy będę mógł założyć ornat i odprawić pierwszą mszę św. To tak jak dla Ciebie ślub. Przypomnij sobie ten moment – wyobrażałeś go sobie setki razy: jak będziecie wyglądać, jak będziesz mówił swojej żonie „i nie opuszczę Cię aż do śmierci”, jak planowałeś wesele. Albo to wszystko jeszcze przed Tobą. Mówisz „najpiękniejszy dzień w życiu”.

Ale w moim „najpiękniejszym dniu” napisałeś pod zdjęciem z moich święceń: „kolejne pokolenie pedofili i nierobów”. Nazwałeś mnie pedofilem, chociaż brzydzę się tą zbrodnią tak samo jak Ty. Twierdzisz, że zostałem księdzem, aby dostatnio żyć i nic nie robić, chociaż nawet nie wiesz, jak mam na imię.

Wieczorem, po dniu pełnym radości, że w końcu zostałem księdzem, spojrzałem w telefon, żeby odpowiedzieć na życzenia i gratulacje. Przejrzałem też Facebooka. I trafiłem na Twój wpis. Trafił we mnie piorun. Co ja Ci zrobiłem?

Wiem. Powiesz, że wstąpiłem do mafii, w której tuszowało się pedofilię, więc należało mi się. Ale ja nie mam z tymi zbrodniami nic wspólnego. Dopiero co zostałem księdzem, bo chcę żyć dla ludzi i Boga.

Wyobraź sobie, że ktoś wstawił zdjęcie z Twojego ślubu. Ja – gdy jeszcze trwa Twoje wesele – piszę pod zdjęciem: „Taki piękny ślub. Szkoda, że ją będzie zdradzał i wcale jej nie kocha”. Albo pod zdjęciem Twoich dzieci na FB napiszę: „Tatuś nigdy was nie chciał. Urodziłyście się, bo mamusia chciała mieć dzieci”. Przecież są tacy faceci, którzy zdradzają swoje żony i wcale nie chcieli dzieci…

Czytam też inne komentarze. Ktoś napisał „Pedały”. Jeszcze ktoś inny pyta „Czy zostali wysterylizowani, zanim pójdą do ludzi?”. Nie jesteś sam w tym hejcie. Są inni. To ja jestem w tym wszystkim sam.

Bo co mam zrobić? Nie zostać księdzem, bo Ty masz gorszy tydzień?

Jesteś hejterem.

Powtórzę to jeszcze raz: Jesteś tchórzliwym hejterem.

Zaatakowałeś mnie, chociaż nic Ci nie zrobiłem, a moją jedyną winą jest to, że jestem od kilku godzin księdzem. Wybrałem niełatwą drogę kapłaństwa. Postaram się na niej żyć uczciwie, chociaż pewnie czasem upadnę, bo jestem tylko człowiekiem. Ale miałem odwagę zostać księdzem w czasach, w których mówisz „ksiądz”, a myślisz „pedofil”. Miałem odwagę. Ty byś ją miał?

Jeśli twierdzisz, że księża żyją dostatnio, a Ty musisz ciężko pracować, to czemu sam nim nie zostałeś? Chętnie bym Ci wytłumaczył, że to nieprawda, że nie płacimy podatków. Ale nie będziesz słuchał…

Powiedziałbym Ci też chętnie, że to nieprawda, że każdy z nas zna jakiegoś księdza pedofila, którego ukrywa środowisko, bo to nasz kumpel. Ale nie będziesz słuchał…

Opowiedziałbym Ci też, że miałem ojca alkoholika i pochodzę z biednej rodziny. Wiem, co to ciężka praca, strach o jutro, choroba ojca. Wiem, co to bieda. Ale nie będziesz słuchał…

I na koniec powiedziałbym Ci, że bardzo zraniłeś mnie dzisiaj. Bo nie jestem inny niż Ty. Serio, jestem normalnym człowiekiem. Może nawet nieco bardziej wrażliwym na świat – dlatego przyciągnęła mnie taka droga powołania. Ale nie będziesz słuchał…

Wiesz, dlaczego napisałem, że nie będziesz słuchał? Bo tu nie chodzi o dyskusję na argumenty. Przecież to jasne. Chodzi o to, co masz w sercu.

Nie jesteś złym człowiekiem. Tak jak ja nie jestem pedofilem i złodziejem. Jesteś hejterem. A w zasadzie byłeś nim przez chwilę. Bo miałeś gorszy moment. Bo widok księdza przywołał jakieś zranienia. Albo po prostu nie chodzisz do kościoła, może żyjesz w grzechu i mój widok jest dla Ciebie tym samym, czym dla przestępcy widok policjanta. On krzyknie „J*bać policję”, a Ty napisałeś „Ksiądz pedofil”. Jest Ci lżej?

I jako świeżo upieczony ksiądz powinienem teraz napisać, że będę się za Ciebie modlił. Ale napiszę Ci coś innego… Dzieli Cię jedna decyzja, jeden „Enter” od tego, czy jesteś hejterem czy nie. Zrobisz, jak uważasz. Na dole masz miejsce na komentarz.

Ja chcę być dobrym księdzem. Z hejtem będzie mi trudniej. Może kiedyś przyjdą chwile zwątpienia. Może nawet kryzys. Ciebie to nie będzie obchodzić, bo nawet nie będziesz mnie pamiętać. Ale będą następni i następni. I kolejni.

Jasne, że mógłbym tu napisać, że spotkamy się kiedyś, bo przyjdziesz „po księdza” dla Twojej umierającej mamy albo żony. I że wtedy się policzymy. Ale nie – nie policzymy się. Ja wtedy pojadę z Tobą i przygotuję na odejście najbliższą Ci osobę. Nawet słowa Ci nie powiem. Obiecuję.

Jezus, dla którego miałem odwagę wstąpić na tę drogę zapowiedział, że „skoro Mnie prześladowali, to i was prześladować będą”. Więc w sumie na to się nastawiam. Dostanę jeszcze wiele ciosów. Może jeden z nich zmiecie mnie z planszy. Oby nie. Jesteś pewny, że znów chcesz uderzyć?

Z Bogiem!

Ksiądz.
Też człowiek.

 

               ****  

Prowadzę blog od 2007 roku. Pierwsze dwa lata zostały wyłączone z przestrzeni internetowej, gdyż był to okres, w którym pozwoliłem czytelnikom na swobodne publikowanie komentarzy. Od tamtego czasu moderuję komentarze lub całkowicie je wyłączam. To jest mój opór na hejt bez względu na to, jakimi intencjami kierowali się jego autorzy. 

  

31 maja 2022

Nadzwyczajny Kongres „W Trosce o Edukację”



Środowisko pedagogów akademickich i zaangażowanych w oddolne reformy szkolne nauczycieli przygotowuje się do Nadzwyczajnego Kongresu „W Trosce o Edukację”, który odbędzie się 2 lipca 2022 roku w Centrum Konferencyjno-Szkoleniowym Fundacji Nowe Horyzonty w Warszawie, przy ulicy Bobrowieckiej 9

Nadzwyczajny Kongres „W Trosce o Edukację” jest zaplanowany jako spotkanie interwencyjne, którego organizatorzy wraz z zainteresowanymi debatą uczestnikami mają zamiar zaproponować zmiany w polskiej edukacji i szkole. Kierują zatem swoje zaproszenie do wszystkich środowisk zaangażowanych w szeroko pojmowaną edukację, w szkolnictwo, opiekę i wsparcie młodych pokoleń. 

 

Zaproszenie do udziału w Kongresie jest skierowane do nauczycielek i nauczycieli, kadry kierowniczej, rodziców, uczniów i uczennic, środowiska akademickich pedagogów, stowarzyszeń, fundacji i stowarzyszeń oświatowych. 

 

I. Akademickie podmioty współtworzące powyższe wydarzenie:

 

* Oddział Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego w Dąbrowie Górniczej - Akademia WSB, 

* Oddział Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego w Zielonej Górze  i w Opolu - Uniwersytet Zielonogórski oraz Uniwersytet Opolski, 

 

II. Ruch społeczny (organizacje i osoby działające na rzecz zmian w polskiej szkole): 

 

* Obywatele dla Edukacji, 

* Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty, 

* Fundacja Ja, Nauczyciel'ka, 

* Sekcja i Zespół Pedagogiki Krytycznej KNP PAN. 

 

Na stronie Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej są opublikowane informacje o panelach tematycznych,  o zaproszonych osobach referujących oraz formularz rejestracyjny.  

Zwołanie nadzwyczajnego kongresu nie oznacza, że wcześniej odbyły się zwyczajne kongresy. Jak sądzę, istotą jest tu szczególny rodzaj niepokoju o polską oświatę, stąd nadzwyczajny charakter powyższego spotkania.    

30 maja 2022

Kogo obchodzi nauczycielskie dobro?

 


Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.  Tak długo, jak długo będzie traktować się w Polsce sferę oświatową jako przedmiot walki politycznej między partiami politycznymi (władza vs opozycja) oraz między związkami zawodowymi, tak długo polskie szkolnictwo nie wyjdzie z głębokiej zapaści. Ta zaś ma wymiar kadrowy i dydaktyczny. 

Każdy z ministrów edukacji - z wyjątkiem dwóch pierwszych, których oddzieliłem od pozostałych (H. Samsonowicz i R. Głebocki) -  traktował oświatę szkolną i pozaszkolną jako polityczną zdobycz, dzięki której można będzie realizować własne, bo partyjne interesy. 

Od kierownictwa śp. Andrzeja Stelmachowskiego po kolejnych ministrów edukacji utrzymywano kadry nauczycielskie w permanentnym szachu finansowym. W sferze budżetowej nie chciano dopuścić do tego, by NAUCZYCIELE jako edukatorzy przyszłych elit społecznych, państwowych, zawodowych mogli zarabiać godnie i zgodnie z własną profesją. W końcu na kształceniu i medycynie zna się każdy, więc niby dlaczego mieliby zarabiać więcej niż policjant, związkowiec ZNP i Solidarności, poseł, senator, strażak, pielęgniarka, żołnierz, urzędnik, itd., itp.?        

Nauczyciel ma być posłusznym wykonawcą dyrektyw władzy, a jak mu się nie podoba, to wolna droga do...  kasy w hipermarkecie czy - jeśli ma odpowiednie kwalifikacje rynkowe - do własnego biznesu lub pracy w korporacji.  Jeszcze długo nie będziemy mieli edukacji na poziomie Finlandii, ani Singapuru czy Francji. Trudno zatem, by szkolnictwo wyższe pozyskiwało przyszłych/potencjalnych Noblistów, bo tym zapewniają adekwatne wykształcenie poza granicami kraju ich rodzice. 

Elity polityczne dbają o elitaryzm kształcenia własnych dzieci, a nie polskich dzieci. Kogo obchodzi w takim systemie   DOBRO DZIECKA? Kogo obchodzi DOBRO NAUCZYCIELA? Związkowców? nie rozśmieszajcie mnie taką tezą. Oni traktują swoje role jako trampolinę do świetnie finansowanych (jawnie i pod stołem) karier politycznych w kraju i w Unii Europejskiej. Podobnie ministrowie troszczą się o własny sukces partyjny, bo tylko w ten sposób mogą zapewnić SOBIE godne życie. 




Ciężko pracują? Tak. Nie stoją w klasie przed uczniami czy w sali dydaktycznej przed studentami, nie muszą zabiegać o awans zawodowy czy naukowy, bo są ponad wszelkimi wymaganiami pracy zawodowej, w ramach której albo powinni coś wytwarzać, albo komuś służyć swoimi kompetencjami. Teraz nie muszą. Służbowy kierowca zawiezie ich, członków ich rodzin na zakupy, na spotkanie partyjne, poselskie, wyborcze, na posiedzenie gremium, które i tak nic nie znaczy, bo przecież i tak zrealizują to, co wynika z programu partii, a rzekome konsultacje mają być przykrywką dla pozoranctwa. 

Środków budżetowych musi starczyć dla polityków, wszystkich tych kadr, które zapewnią im trwanie u władzy lub jej odzyskanie. A NAUCZYCIELE? Niech narzekają, niech się angażują, niech wyczerpują własne siły, zdrowie i domowy kapitał, by nie czuć się upokorzonymi w relacjach z uczniami, ich rodzicami, środowiskiem lokalnym. Już przyzwyczaili się do postrzegania ich z politowaniem, za którym kryje się Schadenfreude tych, którym powiodło się w życiu, bo nie zostali nauczycielami. Duża część społeczeństwa cieszy się, kiedy nauczycielom jest gorzej, bo wielu w szkole także doświadczało upokorzeń. 



Szkoła wciąż jest jak zakład karny (panoptykon), w którego celach lekcyjnych zamyka się dzieci na 45 minutowe lekcje. Sfrustrowani nauczyciele w gorsecie władztwa zakładowego mogą co najwyżej odegrać monodram, który części z nich ma także sprawić radość i satysfakcję, ale części dać okazję do odegrania się na dzieciach czy młodzieży za własny los. "Czarna pedagogika" jest wszędzie - w domu, w szkole, ale i w sali sejmowej, kiedy możemy obejrzeć, jak bawią się ludzkim losem posłowie różnych partii. 

My już nawet kształcimy przyszłych nauczycieli w warunkach więziennopoobnych. Jak widzę sale dydaktyczne już nawet nie z lustrem weneckim w ścianie, ale z typową dla korporacyjnych budynków szybką do podglądu, to myślę sobie, że jeszcze dłuuuuugo nie wyjdziemy z totalitarnej pedagogii w polityce oświatowej, kadrowej, architektonicznej i dydaktycznej. W końcu ktoś i coś dba o to, by nauczyciele nie byli godnie wynagradzani, bo jeszcze nie daj Boże sami najlepsi absolwenci studiów wyższych garnęliby się do tej pracy. A tak, to mamy już tysiące niedoborów kadrowych na rynku pracy.



Ci, co zdecydowali się przejść na emeryturę, wrócą, jak tylko zobaczą, że ta nie pozwoli im na godne cieszenie się "złotą jesienią" życia. Dorobią do emerytury. Ministrowie, nomenklatura związkowa nie muszą dorabiać. Oni sami zadbają o siebie dzięki naszym podatkom. W końcu nauczycielski prekariat nie może być obciążeniem dla interesów partii władzy.          

Przed prawie stu laty Jan Władysław Dawid pisał: 

W żadnym zawodzie człowiek nie ma tak wielkiego znaczenia, jak w zawodzie nauczycielskim. Architekt może być złym człowiekiem i zbudować dom ładny i wygodny; inżynier, który przebił tunele, przeprowadził wielkie drogi, pobudował mosty – mógł być człowiekiem lichym. Już mniej jest to możliwe u lekarza; zapewne nie chciałby nikt leczyć się u takiego, o którym wiedziałby na pewno, że jest złym człowiekiem. A już nauczyciel – zły człowiek jest sprzecznością w samym określeniu, niemożliwością. Nauczyciel taki może tego lub innego czasem nauczyć, rzeczy oderwanych, przypadkowych, ale pozostanie dla ucznia kimś obcym, w jego życiu żadnego wpływu nie odegra.