26 września 2021

Raport z "badań" systemu edukacji oczami środowiska szkolnego




Zamieszczono w sieci kilkunastostronicowy RAPORT Z BADAŃ “System edukacji oczami środowiska szkolnego". Uważam, że nauczyciele po to mieli w czasie studiów zajęcia z metodologii badań pedagogicznych czy z jej subwiedzy w zakresie diagnostyki edukacyjnej, by sami, dla swoich potrzeb i rozpoznania środowiska własnej profesji mogli mieć wiedzę o tym, jak jest, by w porównaniu z tym, jak być powinno, podejmowali właściwe decyzje i działania dydaktyczne. 

Materiał Zofii Matyldy Czerwińskiej, który tu przywołuję, jest jednak zaprzeczeniem nie tylko podstawowej wiedzy, kompetencji, ale wprost kompromituje autorkę i jej środowisko pedagogicznej aktywności. Podpisali się pod nim także socjologowie - Adam Turbiarz i Michał Wiśniewski jako konsultanci "badań". 

Trzeba nie zdawać sobie sprawy z tego, jak duże szkody wyrządza się publikacjami, które powstają w oparciu o błędnie skonstruowane narzędzie diagnostyczne, niekompetentną procedurę diagnostyczną, natomiast swoim tytułem i wyprowadzonymi z artefaktów wnioskami sugerują powagę i profesjonalizm badaczy. Wielokrotnie o tym piszę, przywołuję patologiczne przykłady, co nie podoba się promotorom takich kompromitujących publikacji z pedagogiki społecznej.  

To, co otrzymaliśmy w przywołanej dzisiaj "publikacji", nie jest raportem z badań, tylko zbiorem danych uzyskanych w drodze internetowej sondy opinii uczniów (tu określanych jako "osoby uczniów") , nauczycieli ("osoby nauczycielskie") i rodziców, opiekunów ("osoby opiekuńcze"). Stylistyka i terminologia są tu wysoce osobliwe. Cytuję: 

Przeprowadzono dwuetapowe badanie ankietowe opinii całego środowiska związanego z oświatą polską. Dokonuje on analizy istotnych zagadnień edukacyjnych w debacie publicznej.   

Nie przeprowadzono sondażu "całego środowiska", skoro - cytuję: W badaniu wzięły udział 322 osoby. W tym 133 osób nauczycielskich (41,3%), 153 osób uczniowskich (47,5%), 36 osób opiekuńczych (rodziców, opiekunów, itp.) (11,2%). 

Kiedy autorka podaje dane o swoich respondentach, wprowadza następujące dane o osobach uczniowskich: 114 (74,5%) osoby to kobiety, 34 (22,2%) to mężczyźni, 5 (3,5%) to osoby niebinarne. Natomiast wśród osób nauczycielskich: 119 (89,5%) to kobiety, 13 (9,8%) to mężczyźni, 1 (0,8%) osoby niebinarne. 

Nie wiemy, kim jest ten "on", który ponoć dokonał analizy istotnych zagadnień edukacyjnych w debacie publicznej, bo w rzekomym raporcie nie ma o tym mowy.  Nie ma w nim mowy o tym, co wynika z jakiejś analizy wspomnianej debaty. Autorka chciała uzyskać odpowiedź na pytanie: Jakie są wady systemu edukacji obowiązującego w Polsce oraz jakie oczekiwania wobec niego mają respondenci? 

Autorka nie zamieszcza swojej "ankietki", ale z przytaczanych danych domyślamy się, że była to pięciostopniowa skala postaw wobec przedłożonych respondentom zdań. Konstrukcja jest potoczna, intuicyjna, bez zrozumienia nieprawidłowo sformułowanych kategorii, typu:

 Jak oceniasz ilość nauki a jakość zdobytej wiedzy;... ilość nauki a przygotowanie do egzaminów; ... naukę w szkole, treści przekazywane przez nauczycieli, przygotowanie do sprawdzianu, opanowanie wiedzy (stricte przez szkołę) itd.   

Badania internetowe powinny rządzić się poprawną metodologią. Tej w powyższym materiale nie znajdziemy. Co gorsza, zaczyna upowszechniać się w sieci przekonanie różnych analfabetów diagnostycznych, że o cokolwiek by kogoś nie zapytali, to mogą na tej podstawie określić swój zbiór danych mianem "raportu z badań". Nic dziwnego, że spada poziom wiarygodności wszelkich badań w naukach społecznych, skoro zaczynają przeważać tego typu buble.  

 Jak podkreślają boldem autorzy: Publikacja dystrybuowana bezpłatnie.  Już się martwię, co to będzie, jak studenci sięgną po nią, by przywołać stan wiedzy na powyższy temat na podstawie także niniejszego pseudoraportu. Powinniśmy zacząć seminaria od tego, by kształceni nauczyciele, socjolodzy i pedagodzy rozpoznawali "kicz", diagnostyczną patologię. 

Dziwię się, że tak kompromitujący bubel upowszechnia GAZETA WYBORCZA. To także świadczy o niskim poziomie kompetencji dziennikarskich Agaty Szczygielskiej-Jakubowskiej.  Trzeba jednak umieć odróżniać jakość od bylejakości, a nie wciskać czytelnikom kit diagnostyczny.

Nauczyciele akademiccy mają  zatem konieczność nie tylko wprowadzania akademickiej młodzieży do świata nauki, ale muszą zarazem uświadamiać jej, jak wiele jest w sieci publikacji, które powinny znaleźć się w koszu na śmieci. Jeśli zatem na tym polega "wolna edukacja", że jest ona wolna od kompetencji i rzetelności, to już obawiam się, czego nauczą się w jej środowisku dzieci i młodzież.

Kto chce, kto nie wierzy, niech sięgnie do tej darmowej publikacji. Jej autorzy powinni zapłacić odszkodowanie czytelnikom za to, że stracili czas na pseudobadawczy raport. Więcej nie będę go cytował w tym miejscu. Liczę na uwagi czytelników.     

 


25 września 2021

Udostępnienie danych badawczych w naukach społecznych

 


 

 Nie wszyscy wiedzą, że istnieje otwarty dostęp do danych badawczych z wszystkich dziedzin nauk, aczkolwiek mnie interesują nauki społeczne. Repozytoria Otwartych Danych Badawczych czekają nie tylko na tych, którzy chcieliby mieć dostęp do różnych danych z badań naukowych, ale i sami mogą, a nawet powinni podzielić się ze społecznością uczonych danymi z własnych diagnoz.

W najbliższy wtorek 28 września jest ostatnia szansa, by skorzystać z bezpłatnego webinarium na ten temat, które będzie skoncentrowane na  wyjaśnieniu, po co są repozytoria danych społecznych, jak korzystać z repozytorium oraz jakie wiążą się z tym korzyści.  

 Szkolenie organizowane jest przez Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, Instytut Studiów Społecznych im. Roberta Zajonca Uniwersytetu Warszawskiego oraz Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW. Zachęcam do zarejestrowania się na to webinarium, gdyż sam skorzystałem z jego walorów. 

Prowadzący są kompetentnymi osobami, toteż można zadać pytania związane z przygotowywanymi przez nas projektami czy uzyskać wskazówki o znaczeniu udostępnienia wytworzonych przez nas danych z badań ilościowych czy jakościowych. Naukowcy, którzy zamierzają przystąpić do konkursów w Narodowym Centrum Nauki czy Narodowym Centrum Badań i Rozwoju dowiedzą się o możliwości wzmocnienia wartości własnego wniosku, jeśli dane z ich wcześniejszych badań są w jednym z repozytoriów. 

Warto poznać najbardziej typowe problemy badaczy społecznych w kontekście udostępniania danych oraz dowiedzieć się, jakie wiążą się z nimi regulacje prawne, jakie dane możemy udostępniać w systemie Creative Commons i Open Data Commons uwzględniając przy tym prawa własności intelektualnej, konieczność ochrony danych osobowych oraz zasady etyki. 

  

 

24 września 2021

Kiedy odchodzi na emeryturę także pracownik uniwersyteckiej administracji

 



Po raz pierwszy, po trzydziestu latach funkcjonowania Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego odchodzący na emeryturę pracownicy administracji, nauki i wykładowcy zostali uroczyście pożegnani w czasie (także pierwszego od początku pandemii) stacjonarnego posiedzeniu Rady Wydziału. 

Dziekan prof. UŁ Alina Wróbel wręczyła pani mgr Iwonie Jarosz-Śnieżek (kierowniczce dziekanatu) bukiet kwiatów wraz z pisemnymi wyrazami wdzięczności w imieniu dotychczasowych dziekanów i członków kolegiów dziekańskich. Natomiast wielokadencyjna prodziekan - p. prof. Elżbieta Kowalska-Dubas jako najdłużej współpracująca z Panią Kierownik - przekazała w swojej wypowiedzi wyrazy uznania dla Jej wkładu w rozwój i funkcjonowanie Wydziału. 

O ile żegna się odchodzących na emeryturę nauczycieli akademickich w ich naukowym środowisku w formie jubileuszowej konferencji, seminarium czy okolicznościowego spotkania, o tyle pracownicy administracji odchodzili dotychczas na emeryturę czy rentę niejako "po cichu". Wraz z nowym rokiem dowiadywaliśmy się "korytarzowo", że tej Pani już nie ma, bo przeszła na emeryturę. 

Tymczasem są to osoby, które mają ogromny wkład w sprawne funkcjonowanie jednostki oganizacyjnej w uniwersytecie, a często także w załatwianie spraw niemożliwych. Pani Iwona Jarosz-Śnieżek jest zapewne znana wielu naukowcom z naszego kraju, którzy wszczynali u nas przewód doktorski, recenzowali dysertacje doktorskie, przyjeżdżali do Łodzi na konferencje naukowe itp. Jako kierownik dziekanatu zawsze była ambasadorką universitas, bo codziennie zapewniała funkcjonowanie Wydziału we wszystkich sferach - organizacyjnych, dydaktycznych, awansowych, infrastrukturalnych, finansowych, zaopatrzeniowych, związanych z ochroną, bezpieczeństwem i sprawnym obiegiem oraz archiwizowaniem dokumentów itd.

To są tysiące godzin poświęconych osobom, uczelni, procesom i wydarzeniom. Często - jak podkreślała to prof. E. Kowalska-Dubas - nasza Kierowniczka pozostawała po godzinach pracy czy nawet zabierała do domu zadania do rozwiązania na kolejny dzień. Jej zaangażowana praca sprawiała, że Wydział stawał się po części "domem" i wielką "rodziną" oraz na odwrót, dom rodzinny p. I. Jarosz-Śnieżek stawał się "zamiejscową" jednostką pomocy niektórym pracownikom administracji czy nauki.  

Byliśmy chyba wzajemnie wzruszeni rozstaniem z Osobą, która współtworzyła nasz Wydział w 1991 r. z pierwszą jego dziekan prof. Ewą Marynowicz-Hetką

Przyszło mi na myśl, że emerytowanych profesorów włącza się w niektórych uniwersytetach i akademiach do dalszej współpracy, w uzgodnionych, możliwych i różnych formach. Nie słyszałem, że są uczelnie państwowe, w których stwarza się takie możliwości dalszego wsparcia ze strony emerytowanych pracowników administracji akademickiej. 

Niektórzy nie mogą doczekać się czyjegoś lub własnego przejścia na emeryturę, ale są osoby, których serce wciąż jest w miejscu pracy. Wszystkim pracownikom, którzy także w tym roku przeszli na emeryturę, serdecznie dziękuję za ich wkład w rozwój naszego środowiska uczelnianego, dyscyplin naukowych i wspomagające twórczość relacje osobowe.  

Niech zamieszczona fotografia będzie śladem wdzięczności i pamięci o wszystkich emerytowanych współpracownikach. Wzruszająco mówiła o tym p. Kierownik I. Jarosz-Śnieżek, że zawsze cieszyły Ją każde sukcesy pracowników Wydziału.  

Mieliśmy zatem wspaniałą okazję, by przełożeni mogli wspomnieć o osiągnięciach naukowych, organizacyjnych czy dydaktycznych także: 

*    dr hab. Wiesławy Leżańskiej, prof. UŁ

*    dr hab. Waldemara Świętochowskiego, prof. UŁ

*    dr Ryszardy Czerniachowskiej

*    dr Jadwigi Rubachy

*    mgr Jerzego Bończaka

    Kto wie, czy zbliżająca się IV fala epidemii pozwoli nam stacjonarnie obradować i prowadzić część zajęć w październiku czy następnych miesiącach. Ważne, byśmy byli zdrowi bez względu na to, czy jesteśmy zawodowo czynni czy bierni. Oby nowy rok akademicki 2021/2022 był lepszy we wszystkich możliwych wymiarach. 

 

23 września 2021

Jaka jest kondycja witalna studentów pedagogiki?

 


Tak bardzo skoncentrowaliśmy się w ostatnim czasie na problemach kondycji psychicznej dzieci i młodzieży, że mniej przyglądamy się temu, co dzieje się w środowisku kształcenia przyszłych pedagogów i nauczycieli. Naukowcy z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego wydali właśnie monografię poświęconą pedagogice akademickiej w procesie zmian. Każdy z autorów uczestniczących w jubileuszu 50-lecia olsztyńskiej pedagogiki, reprezentuje odmienną subdyscyplinę lub przedmiot badań pedagogicznych, ale także inną uczelnię w kraju. Otrzymujemy dzięki temu wgląd w stan kształcenia przyszłych nauczycieli i pedagogów, którzy zmagają się z coraz bardziej bolesnymi problemami osobistymi i akademickimi. Zainteresowanych pedagogiką szkoły wyższej zachęcam do sięgnięcia po tom pod redakcją dziekan Wydziału prof. UWM Joanny Ostrouch-Kamińskiej i jej Współpracowniczek - dr Urszulą Pulińską oraz dr Marią Radziszewską.    

 Warto też skonfrontować namysł naukowców nad pedagogiką akademicką z wcześniejszymi wynikami badań, które od dawna budziły nasz niepokój. Jednym z takich jest doniesienie z 2013 roku dr Agnieszki Wilczewskiej na temat kondycji psychofizycznej studentów pedagogiki. W świetle przeprowadzonej przed laty diagnozy wśród studentów pedagogiki, którzy mają dużo zajęć z psychologii, dydaktyki i pedagogiki humanistycznej, a w porównaniu ze studentami nauk technicznych na politechnice okazało się, że kandydaci do profesji służby oświatowej byli osobami o znacznie wyższym stopniu depresji i niskim poziomie samooceny niż kandydaci na przyszłych inżynierów.

Autorka wyraziła wówczas słuszny niepokój, że do pedagogicznego zawodu, który wymaga silnej resilience, odporności na stresy, wysokiego poziomu empatii, by móc koncentrować się na nie tylko na zadaniach programowych edukacyjnej instytucji, ale także na egzystencjalnych problemach dzieci, młodzieży czy dorosłych w toku prowadzonych z nimi zajęć, sprawowania opieki, prowadzenia resocjalizacji, itp. trafią osoby, które wymagają pomocy psychologicznej, a nawet psychiatrycznej czy medycznej. Ich aktywność psychiczna i fizyczna, poziom samooceny były nie tylko znacząco obniżone, ale także stanowiły zagrożenie dla ich prawidłowego rozwoju w zawodzie i budowania zdrowych relacji społecznych. 

Maskowana depresja zaliczana jest do chorób klinicznych. Oczywiście, że badania nie były reprezentatywne dla całego kraju, gdyż przeprowadzono je zaledwie w dwóch uczelniach lubelskich (w dwóch 50-osobowych grupach studentów, po 25 kobiet i mężczyzn). Zapewne należałoby się bliżej przyjrzeć temu zjawisku w całym kraju, by nie okazało się, że nie tylko przestrzeń szkolna jest wypalona zanim ktoś do niej trafi (por. badania prof. Aleksandra Nalaskowskiego o nauczycielach z prowincji). 

Badani przed laty studenci są już dzisiaj w placówkach oświatowo-wychowawczych, w przedszkolach, szkołach, domach dziecka, pracują z małymi dziećmi lub młodzieżą. Pandemia wcale im nie pomogła w nabywaniu odporności na stres, w radzeniu sobie z oociążeniami w pracy (głównie zdalnej), na kryzysy egzystencjalne. Czy poradzili sobie z własną słabością? Jaka jest dzisiaj ich psychofizyczna witalność? Czy spełniają się w swoim zawodzie? A może w ogóle do niego nie weszli?     

Zapewne studenci kierunku pedagogika nie stanowią jakiejś wyjątkowej grupy młodych dorosłych, którzy lokują swoje nadziej z wykonywaniem zawodu w instytucjach czy środowiskach edukacyjnych, ale skoro mają wspomagać innych w ich rozwoju, to chyba nie jest bez znaczenia to, czy sami radzą sobie z własnym życiem i jego kryzysami rozwojowymi. 

 


22 września 2021

Pedagogika przygody

 

Wraz z końcem wakacji 2021 r. ukazała się nakładem Wydawnictw Uniwersytetu Warszawskiego oryginalna rozprawa naukowa Ewy Palamer-Kabacińskiej na temat związków pedagogiki przygody z pedagogią harcerską. Jest to wartościowa poznawczo publikacja uwrażliwiająca na konieczność wychowywania dzieci i młodzieży w naturze i w zgodzie z naturą, dzięki czemu pojawia się szansa na eko-edukację, edukację prozdrowotną, a zarazem wartościową dla dobra środowiska życia człowieka. To jest najważniejsze przesłanie tej rozprawy, które w układzie strukturalnym kończy się dyskusją na temat tego, czy to jest pedagogika oraz w jakim kierunku powinna się ona rozwijać.

Rozprawa ukazała się we właściwym momencie, bowiem doświadczeni skutkami pandemii Sars-Cov-19 zaczęliśmy wreszcie zastanawiać się nad tym, jak bardzo odeszliśmy od natury, lekceważąc i zdradzając jej prawa. Edukacja pozaformalna, pozainstytucjonalna może stać się jednym z ważniejszych modeli nie tylko socjalizacji i wychowania w czasie wolnym, ale lokowania powszechnie obowiązującej edukacji w naturalnych środowiskach życia. W ofertach kształcenia, opieki i wspomagania rozwoju dzieci i młodzieży pojawia się coraz więcej przedszkoli leśnych, szkół w lesie, edukacji w przyrodzie itp.

Adiunkt z Wydziału Pedagogicznego UW rzetelnie podeszła do zbadania korzeni i źródeł pedagogiki przygody określanej w innych krajach mianem: adventure education, outdoor education, environmental education, Erlebnisspädagogik czy zážitková pedagogika. Istotnie bowiem chodzi tu o częściowy powrót do naturalnego środowiska życia, a więc o wychowanie w przyrodzie jako koniecznym filarze jakości życia. Autorka przywołuje zarówno filozofów jak i pedagogów współczesnego nurtu naturalizmu pedagogicznego, dla których rozwój jednostki powinien uwzględniać kształtowanie jej świadomości oraz wrażliwości na środowisko przyrodnicze i związany z nim osobniczy rozwój jednostki.

Z rozprawy skorzystają zwolennicy alternatywnej edukacji dzięki syntetycznej charakterystyce szkół edukujących dzieci zgodnie z modelem pedagogiki przygody w USA i na terenie Europy (głównie Niemcy, Czechy). O jednym z takich ośrodków pisałem przed 8 laty w blogu. Także w Polsce kształci się przyszłych pedagogów w zakresie  tej specjalności czy kierunku, które odwołują się do założeń pedagogiki przygody. Znajdziemy w tej rozprawie wiele przykładów wykorzystania pedagogiki przygody w edukacji pozaszkolnej.

Pedagodzy społeczni uzyskali dzięki tej książce syntetyczny wgląd tak w genezę, ewolucję, upowszechnienie na świecie, jak i fundamentalne przesłanki współczesnego wychowania w nurcie pedagogiki przygody.  Są to - jak podaje autorka za Wernerem Michl'em - następujące przesłanki: 

  • organizowanie zajęć w środowisku przyrodniczym jako miejsca i przestrzeni do zdobywania nowych doświadczeń oraz uczenia się
  • stymulowanie  w większym zakresie aktywności fizycznej, sportowej, cielesnej,  
  • bezpośrednie doświadczanie przez wychowanków konsekwencji swojego działania;
  • bazowanie w czasie zajęć na stawianiu osobom zadań i aktywizowanie ich subiektywnych przeżyć w sytuacjach granicznych;
  • łączenie zajęć sportowych w przyrodzie z wykorzystaniem wytworzonych urządzeń i ćwiczeń dla wzmacniania zaufania i rozwiązywania problemów życiowych; 
  •  operowanie dynamiką grupową, w ramach której zespół jest ważnym katalizatorem przemian
  • poddawanie refleksji własnych przeżyć oraz ich transfer do życia osobistego (w szkole czy w zawodzie).    

 Druga część książki tej autorki poświęcona jest ruchowi harcerskiemu w Polsce i skautowemu na świecie jako swoistemu laboratorium społeczeństwa obywatelskiego, którego metodyka wychowania idealnie wpisuje się w pedagogikę przygody.

Ewa Palamer-Kabacińska odpowiada na pytanie, czy metoda harcerska jest tożsama czy może rozbieżna z metodą przygodową. Porównuje ze sobą obie pedagogiki. Całość jej projektu badawczego dopełnia analizą dyskursu na temat sensu oraz ewentualnej przyszłości naukowego rozwoju pedagogiki przygody oraz pedagogiki harcerskiej. Wskazuje na obszary badań, które warto byłoby podjąć dla dalszych rozstrzygnięć powyższego dylematu. 

Kto wie, może rozwój tych pedagogii będzie odgrywał coraz większą rolę w kształtowaniu nie tylko kompetencji miękkich u naszych dzieci i i młodzieży, ale przede wszystkim stanie się jednym z ważniejszych procesów na rzecz przetrwania życia na Ziemi.            

 

20 września 2021

CZY KIEDYKOLWIEK POWSTANIE KOMISJA/RADA EDUKACJI NARODOWEJ?

 


Redaktor Jan Wróbel opublikował w Gazecie Prawnej (2021 nr 171, s.A5) ważny tekst pt. "Potrzeba nowej Komisji Edukacji Narodowej". Już sam tytuł wprowadza czytelników w błąd, bo sugeruje, że istnieje taka Komisja, tylko jest niedobra, dysfunkcyjna, patologiczna, nie na te czasy, itp. 

Otóż tak nie jest. W Polsce nie ma Komisji Edukacji Narodowej. Nie ma też, mimo prawnego przyzwolenia (pozornego), Krajowej Komisji Oświatowej. Nie ma żadnego organu na szczeblu ogólnokrajowym, który spełniałby wymogi merytokratyczne. Trudno bowiem uznać za taki organ sejmową Komisję Edukacji..., w której od 1993 r. liczebną przewagę ma (strukturalnie) zawsze strona rządząca.  

Co to zatem za organ kontroli poselskiej, skoro może sobie jedynie ponarzekać, ale nie ma możliwości przeprowadzenia pożądanej zmiany ustawowej, ustrojowej, rozliczenia władz z patologii rządzenia czy zablokowania destrukcyjnych rozwiązań dla edukacji? Pozoranctwo stało się już cechą politycznie utrwaloną w naszym kraju, toteż już mało kto wierzy, że cokolwiek może się zmienić ze względu na racje uzasadnione naukowo (pedagogiczne, psychologiczne, ekonomicznie itp.).  

Przypomnę zatem, że były już w Polsce próby powołania Krajowej Rady Oświatowej. W czasie I Walnego Zjazdu NSZZ „Solidarność” we wrześniu 1981 r. zapisano w uchwale, co następuje: 

         Zgodnie z ideą Polski „samorządnej” - praktyka szkolna powinna stanowić wypadkową postanowień demokratycznie wybranej Rady Oświatowej, samorządów terytorialnych, nauczycielskich, rodzicielskich i uczniowskich, które by wzajemnie wpływały na ostateczne decyzje programowe i finansowe, wzajemnie się kontrolując i ograniczając. 

Szkoły powinny działać na zasadzie samorządności wewnętrznej, czyli decyzje powinni podejmować zarówno wychowawcy jak młodzież. Funkcje kontrolne sprawowałaby Społeczna Rada Oświaty i Wychowania, powoływana przez Sejm.

  Po 1989 r. elity I fali "Solidarności" oraz powołujący się na jej programowe dziedzictwo politycy różnych formacji ideowych, nie spełnili tego postulatu. Autorytaryzm i etatystyczną politykę zarzucali sobie wzajemnie tylko po to, by zachować peerelowskie zasady nadzoru pedagogicznego w stosunku do oświaty publicznej.    

W grudniu 1997 r. członek Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego Kazimierz Marcinkiewicz przypomniał w związku wygranymi przez AWS wyborami do Sejmu, że z początkiem lat 90. pojawiła się propozycja powołania rad szkół i odpowiadających im w regionie rad wojewódzkich i rady krajowej. 

"Litera prawa pozostała martwa. Dlatego warto znowelizować ustawę w taki sposób, aby wykorzystać polityków i ekspertów oświatowych, zarówno na poziomie centralnym, jak i lokalnym do przeprowadzenia reformy oświaty. W gronie – nazwijmy to – Komisji Edukacji Narodowej, powołanej przez Premiera RP powinni znaleźć się politycy i eksperci oświatowi różnych opcji politycznych, reprezentanci samorządów terytorialnych i stowarzyszeń prowadzących szkoły niepubliczne oraz reprezentanci dużych stowarzyszeń nauczycielskich i związków zawodowych." 

Kiedy kilka lat później K. Marcinkiewicz został premierem rządu koalicyjnego PiS-LPR-Samoobrona, jednak nie miał nawet najmniejszego zamiaru wprowadzić w życie powyższy postulat.  Ministrem w jego rządzie został prof. prawa Michał Seweryński, b. rektor UŁ.    

Natomiast tylko formalnie powiodło się powołanie Rady, chociaż niezgodnie z założeniami "Solidarności" lat 1980-1989 przez poseł Platformy Obywatelskiej, ministrzycę edukacji KATARZYNĘ HALL. Ta jednak nie znosiła żadnej krytyki, a tym bardziej naukowej, specjalistycznej, eksperckiej. Nie zgodziła się zatem na to, by jakiekolwiek gremium społeczne, obywatelskie, reprezentujące nauczycieli, uczniów i ich rodziców mogło partycypować w polityce oświatowej państwa lub miało wpływ na politykę oświatową rządu.   

Powołała w 2008 r. marionetkową Radę Edukacji Narodowej, by ta wskazywała społeczeństwu na troskę władzy o demokratyzację systemu szkolnego. Medialny zachwyt nad powołaniem tej Rady był jednak nieuzasadniony.      

Do składu Rady K. Hall powołała byłych wiceministrów edukacji lat minionych, m.in. peeselowskiego prof. Tadeusza Pilcha, eseldowskiego Franciszka Potulskiego i prof. Stefana Pastuszkę, "solidarnościowego" prof. Andrzeja Janowskiego, awuesowsko-platformerskie wiceministrzyce - Annę Radziwiłł i Irenę Dzierzgowską i przeskakującego z ekipy solidarnościowej do eseldowsko-peeselowskiej formacji władzy - Mirosława Sawickiego, by spotkać się z nimi na wręczeniu nominacji i na tym zakończyć merytoryczną współpracę. 

Nie o żadną [R]adę tu chodziło. Po kilku latach prof. T. Pilch potwierdził, że nie uczestniczył w żadnych konsultacjach, rozmowach czy dyskusjach w REN, a przecież była to pierwsza kadencja platformersów z peeselowcami, w trakcie której podejmowano kluczowe decyzje na temat reform oświatowych. 

Jak pisze red. J. Wróbel (w końcu b. nauczyciel i b. dyrektor Liceum na Bednarskiej w Warszawie): 

Samo w sobie rozwiązanie ustrojowe, w którym państwem demokratycznym rządzą partie a Ministerstwem Edukacji rząd, nie jest ani tragedią, ani polską specyfiką (...) Trzymanie w rękach systemu oświaty zawsze rodzi pokusę wprowadzenia własnej, jak to się mówi, agendy (brrr!) kosztem wrażliwości i etyki sił z innych obozów, bo przecież Teraz My. (...) "Kto nie z Mieciem, tego zmieciem"  (...). 

Oczywiście byłoby inaczej, gdybyśmy żyli w rzeczywistości, w której edukacja podlegałaby szerokiemu ponadpartyjnemu konsensusowi. Nie jest tak jednak i nie będzie, szkoda się na ten temat rozpisywać. (...) Gdyby taka społeczna, ale umocowana w strukturach demokratycznego państwa Komisja Edukacji Narodowej pełniła funkcje zbiorowego sternika okrętu edukacji, mielibyśmy stabilizację kursu - gdyby założyć, że środowisko  aktywnych nauczycieli byłoby  w miarę grane co do podstawowych celów istnienia szkoły. I że byłoby silne poparciem środowiska. 

Gdyby babcia miała wąsy...  

Tymczasem rządzący wszystkich partii politycznych od 1992 r. podejmowali działania mające na celu uszczelnienie procesu immunizacji oświaty od partycypacji społecznej. Dzięki temu władza może podejmować działania na niekorzyść nauczycieli, uczniów i ich rodziców, bez szansy odwołania się przez nich do opinii publicznej wspólnoty edukacyjnej oraz do ekspertów, specjalistów. 

Władza powołuje ciała, organy, zespoły, które pod pozorem prowadzenia dialogu społecznego wpływają na kształt ustaw, promują centralistyczne rozwiązania MEiN oraz podtrzymują zdolność polityków do socjotechnicznej manipulacji oświatą. 



19 września 2021

Czy rozwinie się w Polsce "pedagogika lasu"?

 



Pedagogiki Lasu jeszcze nie zdefiniowano w naszym kraju, a już ma wielu zwolenników. Choć nazwa mówi sama za siebie, 22 września 2021 r. łączymy siły, by w interdyscyplinarnym gronie dookreślić jej mapę semantyczną i problematykę badawczą.  

Spotkanie organizowane jest przez dr. Michała Palucha z Wydziału Nauk Pedagogicznych, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który w zeszłym semestrze poprowadził eksperymentalny warsztat z "Pedagogiki Lasu" na swojej uczelni. Michał rozwija również Osadę pedagogiczną nieopodal Warszawy, łącząc teorię z praktyką.

Ciekawe, czy las, łąka i ich pogranicza staną się w przyszłości miejscem studenckich – pedagogicznych - praktyk? Na to pytanie będzie odpowiadał również prof. Kazimierz Rykowski, leśnik, kierownik Narodowego Programu Leśnego (2015), autor publikacji o zrównoważonym rozwoju lasów. Jak sam zapewnia: 

- Jestem zaszczycony udziałem w niezwykle interesującej naukowej inicjatywie. Nauki leśne, leśnictwo pozostało na etapie dominującej technizacji z czasów surowcowej gospodarki. Coraz liczniejsze konflikty z grupami społecznymi świadczą o oderwaniu się leśników od oczekiwań ludzi. Las stał się wieloznaczny, wielowartościowy, zróżnicowany w odbiorze i potrzebuje humanizacji. Chyba w samą porę przychodzi ratunek - pedagogika lasu - czuję, że jest to coś bardzo bliskiego potrzebom czasów post-antropocenu. Z niecierpliwością oczekuję na seminarium.

Skoro o humanizacji mowa, wykład inauguracyjny wygłosi prof. Tadeusz Sławek, którego poznajemy w pedagogice dzięki licznym publikacjom z dziedziny lingwistyki i fenomenologicznych studiów. Uczony przedstawi referat pt. „Akteon, czyli sceny leśne. Kilka wędrówek po lesie literatury".    

Jak zapewniają organizatorzy, seminarium ma mieć charakter rozważnego namysłu i wspólnego warsztatu, a nie tylko odczytów różnych punktów widzenia.

– Zależy nam na uzyskaniu kolażu pojęć i znaczeń z różnych dyscyplin. Prelegenci będą mieli więcej czasu na własną wypowiedź i zadanie wydobycia z wypowiedzi innych, tego co okaże się dla nich szczególnie znaczące. Na końcu każdy będzie miał szansę przedstawić swoją definicję Pedagogiki Lasu. – Zapowiada M. Paluch.

W seminarium można wziąć udział w roli słuchacza, wysyłając na adres mailowy: pedagogika@uksw.edu.pl swoje zgłoszenie. Udział w debacie jest bezpłatny. Zapraszamy!