02 lutego 2021

Przewodniczący komisji habilitacyjnej wobec regulacji wewnątrzuczelnianych



Otrzymałem od powołanego przez organ uczelni sekretarza komisji habilitacyjnej list z następującymi wątpliwościami: 

zgodnie z uchwałą Rady Naukowej Dyscypliny Pedagogika Uniwersytetu ... przypadł mi w udziale zaszczyt sekretarzowania komisji habilitacyjnej dra ... . W związku z tym zwracam się do Pana jako Przewodniczącego z zapytaniem o szczególne oczekiwania wobec mnie i ewentualne wskazówki. Oczywiście zapoznam się szczegółowo z procedurą, ale funkcję tę będę pełnić po raz pierwszy, a procedura jest nowa.

 O tym, jak przebiega tworzenie składu członkowskiego komisji habilitacyjnej pisałem wczoraj. Jak odpowiedziałem na pierwszy list? 

Szanowny Profesorze, czekamy do 8 tygodni (z wyłączeniem świąt i dni wolnych od pracy) na przesłanie przez 4 recenzentów treści recenzji osiągnięć naukowych habilitantki/a. Jak przyjmie je dziekan Wydziału (bo w tej uczelni to dziekan zawiera umowy o dzieło, w innej być może przewodniczący rady dyscypliny naukowej czy dyrektor instytutu), to trzeba każdą z recenzji zamieścić w Biuletynie Informacji Publicznej tej uczelni oraz skierować ją do wszystkich członków komisji habilitacyjnej. 

Dysponując czterema recenzjami możemy uzgodnić z wszystkimi członkami komisji termin jej posiedzenia. Należy przy tym zapoznać się z regulacjami własnego uniwersytetu, bo one określają szczegółowo tryb naszej dalszej współpracy. 

Z chwilą otrzymania przez członków komisji habilitacyjnej dokumentacji wniosku wraz z publikacjami (mogą być zapisane elektronicznie), zaczyna się liczyć czas 8 tygodniu pracy recenzentów. Pozostali członkowie komisji także zapoznają się w tym czasie z dokumentacją, by przygotować własną opinię. 

Ustawa to określa: 

Art. 221.8. Recenzenci, w terminie 8 tygodni od dnia doręczenia im wniosku, oceniają, czy osiągnięcia naukowe osoby ubiegającej się o stopień doktora habilitowanego odpowiadają wymaganiom określonym w art. 219 ust. 1 pkt 2, i przygotowują recenzje.

(...)  

W terminie 6 tygodni od dnia otrzymania wszystkich recenzji komisja musi przekazać podmiotowi habilitującemu swoją uchwałę, tym samym zobowiązana jest do odbycia posiedzenia wraz z przypisanym do niego kolokwium habilitacyjnym. 

Art.. 221.11. Komisja habilitacyjna w terminie 6 tygodni od dnia otrzymania recenzji przekazuje podmiotowi habilitującemu uchwałę, o której mowa w ust. 10, wraz z uzasadnieniem i dokumentacją postępowania w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego.

Częścią posiedzenia habilitacyjnego jest  obowiązkowe dla pedagogów (habilitantów z wszystkich dyscyplin nauk humanistycznych, społecznych i teologicznych) kolokwium habilitacyjne . Pisałem o tym w blogu.  

Po przekazaniu uchwały wraz z jej uzasadnieniem komisja habilitacyjna kończy swoją pracę. jej członkowie mogą być zaproszeni na posiedzenie organu uprawnionego do nadawania stopnia naukowego doktora habilitowanego. Nie mają jednak prawa do udziału w głosowaniu. Mogą natomiast zabrać głos w dyskusji nad danym wnioskiem i/czy odpowiedzieć na pytania członków danego organu celem wyjaśnienia niektórych kwestii.

O tym, w jakim trybie, formie i na jakich zasadach upoważniony  organ będzie obradował i podejmował decyzję w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego, dowiemy się z przyjętych przez senat uczelni szczegółowych zasad, które są dostępne publicznie na portalu każdej uczelni. Mogą się różnić. Warto zatem je poznać, zanim dokona się wyboru podmiotu mającego przeprowadzić postępowanie w powyższej sprawie.   

   

 

 

01 lutego 2021

Proces konstruowania składu komisji habilitacyjnej

 



Dzisiaj piszę o tym, jak dochodzi do powołania profesorów tytularnych czy uczelnianych do składu komisji habilitacyjnej. Określa to  USTAWA z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce  (Dz.U. poz. 1668) ortaz Statut Rady Doskonałości Naukowej. 

Już w preambule do ustawy zawarte jest niezwykle ważne przesłanie/zobowiązanie dla uczonych: 

– każdy uczony ponosi odpowiedzialność za jakość i rzetelność prowadzonych badań oraz za wychowanie młodego pokolenia.

Powinniśmy to wziąć pod uwagę, że aktywność członka komisji habilitacyjnej ma nie tylko wymiar korporacyjny z racji przyczyniania się do awansowania nauczycieli akademickich w ramach dyscypliny naukowej, ale także ma charakter edukacyjny ze względu na postrzeganie tego procesu przez młode pokolenie. Możemy bowiem je wzmacniać, zobowiązywać do jak najwyższej jakości własnej pracy naukowo-badawczej i dydaktycznej własną postawą w tym procesie, ale też demoralizować adeptów nauki świadcząc niegodną postawą i nierzetelnością ocen patologię niszczącą własną dyscyplinę.     

Zacznę swoją analizę od spraw proceduralnych: 

Najpierw musi zostać skierowany do Rady Doskonałości Naukowej wniosek osoby ze stopniem doktora nauk o wszczęcie postępowania habilitacyjnego. Zgodnie z w/w Ustawą: 

Art. 221. 1. RDN dokonuje oceny formalnej wniosku oraz przekazuje go podmiotowi habilitującemu w terminie 4 tygodni od dnia jego otrzymania. 

Habilitant bowiem wskazuje w swoim wniosku podmiot, czyli uczelnię lub instytut naukowy, w której miałoby być prowadzone postępowanie habilitacyjne.  

Art. 221. 2. W terminie 4 tygodni od dnia otrzymania wniosku przez podmiot habilitujący może on nie wyrazić zgody na przeprowadzenie postępowania w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego i zwrócić wniosek do RDN. 

Ów podmiot nie musi się z tego tłumaczyć. Odmawia przyjęcia wniosku informując o tym RDN stosowną uchwałą swojej rady dyscypliny naukowej/senatu/rady instytutu naukowego. 

Art. 221. 3. W przypadku niewyrażenia zgody, RDN niezwłocznie wyznacza inny podmiot habilitujący i przekazuje wniosek temu podmiotowi. Przepisu ust. 2 nie stosuje się. 

Innymi słowy, wskazany uchwałą RDN inny podmiot nie ma wyjścia. Musi przyjąć ów wniosek do procedowania. Zarazem jest on informowany uchwałą RDN  w następującej kwestii: 

Art. 221.4. W terminie 12 tygodni od dnia otrzymania wniosku RDN wyznacza 4 członków komisji habilitacyjnej, w tym przewodniczącego i 3 recenzentów, spośród osób posiadających stopień doktora habilitowanego lub tytuł profesora oraz aktualny dorobek naukowy lub artystyczny i uznaną renomę, w tym międzynarodową, niebędących pracownikami podmiotu habilitującego ani uczelni, instytutu PAN, instytutu badawczego albo instytutu międzynarodowego, których pracownikiem jest osoba ubiegająca się o stopień doktora habilitowanego.

Przewodniczącego komisji habilitacyjnej powołuje w wyniku analizy i podjętej uchwały Prezydium RDN na podstawie opinii - w przypadku pedagogiki - Zespołu Nauk Społecznych. Odrębną analizą i uchwałą objęty jest w tym Zespole rekomendowany zbiór 9 kandydatów do roli recenzentów dla okreśłonego wniosku habilitacyjnego. W wyniku losowania, które ma miejsce w kilka tygodni później od obrad Zespołu, podejmowana jest przez Prezydium RDN uchwała o powołaniu 3 recenzentów do danego wniosku oraz zatwierdzeniu przewodniczącego komisji.    

To jednak nie kończy procedury stanowienia składu komisji habilitacyjnej, gdyż ta musi liczyć 7 osób. O tym, kto będzie czwartym recenzentem, sekretarzem  i członkiem komisji, decyduje po analizie merytorycznej i z uwzględnieniem możliwego konfliktu interesów organ podmiotu prowadzącego to postępowanie. 

Art. 221.5. Podmiot habilitujący, w terminie 6 tygodni od dnia otrzymania informacji o członkach komisji habilitacyjnej wyznaczonych przez RDN, powołuje komisję habilitacyjną. . 

Proszę na to zwrócić uwagę. W poprzednich regulacjach prawnych komisję habilitacyjną powoływała Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów. Od 1.10.2019 r. komisję habilitacyjną powołuje podmiot mający prowadzić to postępowanie. 

Art. 221.5  Komisja składa się z: 

1) 4 członków wyznaczonych przez RDN; 

2) 2 członków posiadających stopień doktora habilitowanego lub tytuł profesora, zatrudnionych w podmiocie habilitującym, w tym sekretarza; 

3) recenzenta posiadającego stopień doktora habilitowanego lub tytuł profesora oraz aktualny dorobek naukowy lub artystyczny i uznaną renomę, w tym międzynarodową, niebędącego pracownikiem podmiotu habilitującego. 

To podmiot habilitujący, a nie RDN, powiadamia siedmiu członków o ich powołaniu do komisji habilitacyjnej, załączając do tego dokumentację habilitanta, umowę o dzieło oraz tryb i warunki pracy komisji okreśłone stosownym zarządzeniem władz uczelni, w której uczeni będą rozstrzygać o jakości wniosku w sprawie o nadanie stopnia doktora habilitowanego. 

 




31 stycznia 2021

Po co minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek chce powołać istniejącą już dyscyplinę naukową?




Po co minister Przemysław Czarnek ogłosił  na konferencji naukowej na KUL-u konieczność powołania nowej dyscypliny naukowej - nauki o rodzinie?  Z dumą ogłosiły tę wieść Wiadomości TVP1 w swoim głównym wydaniu, dzięki czemu można było pokazać troskę władzy o rodzinę, której ponoć nie szanuje opozycyjna wobec niej część polskiego społeczeństwa.  

Cytuję za jednym z portali internetowych: 

Nauka o rodzinie - to właśnie powstanie tej dyscypliny naukowej ogłosił w sobotę Przemysław Czarnek. - Zadaniem uniwersytetów jest wychowanie człowieka, a można to osiągnąć tylko poprzez szukanie prawdy. Dopiero wtedy, kiedy uczelnia będzie budzić pragnienie prawdy, a ludzie będą zdobywać światopogląd, nauczyciele mają możność osiągnąć satysfakcję z dobrze wypełnionego obowiązku - mówił w Lublinie Przemysław Czarnek, cytowany przez "Radio Maryja". - Nigdy i nigdzie, gdzie prawda nie jest centralnym punktem, do którego się zmierza przy uprawianiu nauki, tego efektu i celu satysfakcji profesorowie nie mogą osiągnąć. Nauka jest poszukiwaniem prawdy - dodał szef resortu nauki. 

Przypominam zatem, że w  2011 r. rozpoczęto w  MNiSW prace nad projektem rozporządzenia w  sprawie określenia dziedzin nauki i  dziedzin sztuki oraz dyscyplin naukowych i artystycznych. Trzy lata wcześniej środowisko naukowe podkreślało, że istniejący w naszym kraju podział na dziedziny nauki i przypisane im dyscypliny nie jest zsynchronizowany z tym, jaki funkcjonują one w Europie.

 Do października 2011 r. obowiązywał następując przydział dyscyplin naukowych do dziedziny nauk humanistycznych: archeologia; bibliologia i informatologia; etnologia; filozofia; historia; historia sztuki; językoznawstwo; kulturoznawstwo; literaturoznawstwo; nauki o polityce; nauki o poznaniu i komunikacji społecznej; nauki o sztuce; nauki o zarządzaniu; pedagogika; psychologia; religioznawstwo; socjologia. W 2011 r. dopisano do tej klasyfikacji nauki społeczne. 

Przeprowadzona w 2011 r. reforma szkolnictwa wyższego zagwarantowała minister tego resortu prawo do rozstrzygania o tym, co jest dyscypliną naukową oraz w jakim powinna ona znaleźć się obszarze i dziedzinie nauk. Minister Barbara Kudrycka skorzystała zatem z tego przywileju i w trybie rozporządzenia z dn. 8 sierpnia 2011 r. ustanowiła „nauki o rodzinie” nową dyscypliną naukową lokując ją w obszarze i dziedzinie nauk humanistycznych (Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 8 sierpnia 2011 r. w sprawie obszarów wiedzy, dziedzin nauki i sztuki oraz dyscyplin naukowych i artystycznych, Dz.U. nr 179, poz. 1065). 

Było to o tyle zasadne, że dyscyplina ta rozwijana jest na wielu wydziałach teologicznych, a nauki teologiczne należą do obszaru nauk humanistycznych. W opisie prawnym zachowano bliskie sąsiedztwo tej dyscypliny z teologią, a przez to i z filozofią. Centralna Komisja powołała specjalny zespół, którego zadaniem było opracowanie podstawowych założeń dla zainteresowanych jednostek organizacyjnych uczelni akademickich uzyskiwaniem prawa do nadawania stopni naukowych m.in. w „naukach o rodzinie”. Miałem przyjemność przewodniczyć pracom nad tą dyscypliną naukową wraz z wybitnym socjologiem prof. Edmundem Wunkiem-Lipińskim. Wynik naszej pracy miał pomóc w najbliższych latach w rozwoju tej nauki we współpracy z pedagogiką społeczna, psychologią rodziny i socjologią rodziny.

Istotne okazało się w toku tych prac to, że filozofia i teologia wypracowują podstawy antropologiczne, które są ważną przesłanką dla „nauk o rodzinie”. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nastąpił pokaźny przyrost w dorobku naukowym osób, które przedmiotem swoich badań uczyniły małżeństwo i rodzinę. W konstruowanie założeń metodologicznych nowej dyscypliny naukowej największy wkład wnieśli profesorowie: ks. Mieczysław Ozorowski, ks. Bronisław Mierzwiński i Eugeniusz Sakowicz (UKSW), ks. Antoni Bartoszek (Uniwersytet Śląski), Urszula Dudziak i Dorota Kornas-Biela (KUL), Piotr Morciniec (Uniwersytet Opolski), ks. Henryk Wejman (Uniwersytet Szczeciński), ks. Józef Stala (Sekcja w Tarnowie Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie) i Małgorzata Stopikowska (Ateneum– Szkoła Wyższa w Gdańsku).

      Przedmiotem badań „nauk o rodzinie” jest życie małżeńsko-rodzinne w szerokim tego słowa znaczeniu. Termin „rodzina" posiada wiele różnych znaczeń ścisłych i analogicznych. Różne nauki tworzą własne definicje tej rzeczywistości. Zawsze jednak mamy do czynienia z zespołem osób powiązanych ze sobą relacjami małżeństwa, rodzicielstwa czy adopcji, tworzących określoną strukturę władzy, posiadania i autorytetu. Każda rodzina jest częścią większej „rodziny": klanu, społeczeństwa, państwa, ludzkości. Społeczności wyższego rzędu powinny otaczać szczególną troską swoja najmniejszą i podstawową komórkę, czyli rodzinę. Zdrowa i silna rodzina przyczynia się jak nikt inny do przeobrażania świata, do jego postępu cywilizacyjnego oraz do jego humanizacji.

Przedmiotem badań tej dyscypliny naukowej jest zatem rodzina jako naturalne i niezastąpione środowisko życia człowieka, w którym osoba ludzka rodzi się i wzrasta oraz kształtuje swoją osobowość w procesie socjalizacji, wychowania i samowychowania. Rodzina jest również miejscem kształtowania podstawowych postaw człowieka, które pozwalają mu wejść i twórczo uczestniczyć w życiu społeczeństwa. Pośredniczy ona w relacjach między jednostką a społeczeństwem w zakresie przekazywania i urzeczywistniania wartości intelektualnych, estetycznych, społecznych, kulturowych, moralnych i religijnych. 

Można uznać, iż od wczesnego dzieciństwa w rodzinie każdy człowiek kształtuje obraz siebie, innych ludzi, społeczeństwa i świata. Stanowi to fundament życia psychicznego i duchowego, które wpływa na funkcjonowanie człowieka w relacjach interpersonalnych, w małżeństwie, rodzinie, grupach i szerszych kręgach społecznych. Rodzina jest zbudowana na fundamencie wspólnoty życia i miłości. To temu środowisku zawdzięcza się poniekąd sam fakt bycia człowiekiem.

Nauki o rodzinie posiadają charakter interdyscyplinarny. O małżeństwie i rodzinie, ze względu na ich głębię i złożoność, nie sposób rozprawiać tylko w kategoriach antropologicznych, przyrodniczych, filozoficznych, teologicznych, biologicznych, psychologicznych, socjologicznych, prawnych czy ekonomicznych. Przykładem tych wysiłków jest wykaz niektórych słowników, leksykonów, bibliografii, publikacji kongresowych itp. Bogactwo strukturalne małżeństwa i rodziny sprawiają, że nie można o nich mówić w świetle jednej dyscypliny. Niekwestionowaną sprawą jest paradygmat interdyscyplinarności i integralności podejścia do przedmiotu badań z konsekwentnym oparciem na fundamencie antropologicznym.

"Nauki o rodzinie” zostały wyodrębnione jako dyscyplina w obszarze i dziedzinie nauk humanistycznych. Wspólnota rodzinna jest zasadniczo niezastępowalna i niezbędna do rozwoju człowieka, jako wspólnota pierwotna i uprzednia wobec wszystkich innych. Ze swej istoty jest ona nastawiona na dobro tworzących ją osób. Rodzina posiada własne cele, prawa i obowiązki, których społeczeństwo nie może zmieniać, ograniczać czy przejmować. 

Rodzina nie jest bowiem mandatariuszem społeczeństwa ani jego organem, lecz prawzorem wszelkiej społeczności. Dlatego społeczeństwo powinno bronić stosownej autonomii rodziny tak, aby mogła swobodnie funkcjonować i wypełniać godziwie swoje zadania, szczególnie te związane z przekazywaniem życia, jego ochroną i rozwojem. Współcześnie rodzina nie jest społecznością samowystarczalną. Wymaga ona opieki i wsparcia ze strony innych instytucji i organizacji, samorządów, polityków i świata nauki. W tym względzie nauki o rodzinie mogą być odpowiednim narzędziem i pomostem tak, aby można było podjąć skuteczne działania na rzecz promocji rodziny oraz jej obrony przed zagrożeniami i dysfunkcją. 

Wydawałoby się, że dyscypliny naukowe są najstabilniejszym komponentem rozwoju nauki w odróżnieniu od dziedzin nauki czy wprowadzonych przez ministrów obszarów nauk. Obszary nauk na szczęście zostały usunięte po 7 latach ich istnienia. Spory trwały i trwać będą co do tego, czy dana dyscyplina naukowa jest bardziej humanistyczna, czy społeczna, gdyż granice między dziedzinami nauki ustanowione przez przedstawicieli władzy państwowej nijak się mają do przedmiotu badań dyscyplin, które znalazły się w tych granicach lub poza nimi. Celem polityki naukowej w tym zakresie powinno być łączenie, integrowanie, a nie szatkowanie dyscyplin naukowych. 

Wraz z reformą Gowina w 2018 r. zniknęła nmazwa dyscypliny - nauki o rodzinie,  ale mogą one rozwijać się nadal w ramach albo nauk humanistycznych, teologicznych albo społecznych. To, że nie są wymienione z nazwy jest takim samym absurdem, jak upominanie się o ich powołanie do życia. Studia i badania naukowe nad rodziną są prowadzone w Polsce i na świecie od kilkudziesięciu lat, o czym świadczy historia Instytutu Studiów nad Rodziną w Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, który swymi korzeniami sięga roku 1975

W Polsce było wiele jednostek akademickich prowadzących kształcenie na kierunku nauki o rodzinie (w tym w następujących uniwersytetach: Instytut Studiów nad Ro­dziną na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Instytut Nauk o Rodzinie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Wydział Teologiczny Uniwersytetu Opolskiego, Wydział Nauk Społecznych Papieskiej Akademii Teologicznej, Wydział Teologiczny Uniwersytetu Szczecińskiego, Wydział Teologiczny Uniwersy­tetu Warmińsko-Mazurskiego, nowo powstałym Uniwersytecie JP 2 w Krakowie) i w wyższych szkołach niepublicznych (Wy­dział Nauk o Rodzinie Krakowskiej Szkoły Wyższej), które posiadają już wielu absolwentów, w części pragnących pogłębiać wiedzę z zakresu „nauk o rodzinie” na poziomie studiów doktoranckich. Być może pojawiły się w czasie minionych lat nowe jednostki kształcące i prowadzące badania w tej dyscyplinie. 

Tabela 1. Specjalizacje w „naukach o rodzinie” ze względu na obszar wiedzy lub dyscypliny oraz w powiązaniu z innymi dyscyplinami nauk lub podejściem metodologicznym

Specjalizacja

Powiązania z innymi dyscyplinami

lub podejściem metodologicznym

- Filozofia i teologia małżeństwa i rodziny

Filozofia

Teologia

- Antropologii rodziny

Antropologia filozoficzna

Antropologia kultury

- Psychologia małżeństwa i rodziny

Psychiatria

- Duszpasterstwo i profilaktyka dysfunkcji rodzin

Teologia

- Biomedyczne uwarunkowania rozwoju człowieka w rodzinie

Nauki medyczne, w tym nauki o zdrowiu

Etyka

- Społeczno-prawne podstawy małżeństwa i rodziny. Polityka państwa wobec rodziny.

Nauki o prawie i administracji

Polityka społeczna

Nauki o polityce publicznej

Socjologia

Nauki o zarządzaniu

Nauki o polityce

Pedagogiczne aspekty socjalizacji i wychowania w rodzinie. Analiza historyczna wychowania w rodzinie. Teoretyczne podstawy wychowania i opieki w rodzinie. Współdziałanie rodziny z innymi środowiskami wychowawczymi. Pedagogika prenatalna.

Metodologia badań nauk społecznych i humanistycznych

Historia

Psychologia prenatalna

 

Badania nad rodziną w zakresie bioetyki i etyki społecznej

Teologia

 

Socjologia rodziny i małżeństwa

Pedagogika

Pozamedyczna opieka paliatywno-geriatryczna lub geriatryczna

Andragogika i gerontologia

Nauki medyczne

 

Metodologia nauk o rodzinie jest, jak każdej nauki, dość skomplikowana. Trudności te wynikają z różnorodności zagadnień nauk o rodzinie. Zagadnienia naukowego opisu i analizy małżeństwa i rodziny oraz wartości, cele i normy życia małżeńskiego wpływają modyfikująco na wybór określonych metod i technik badawczych. Ponadto metodyka nauk o rodzinie, która z natury swojej bada prawdę teoretyczną i praktyczną związaną z życiem małżeńsko-rodzinnym, może uwzględniać trójstopniową metodę badawczą: widzieć, oceniać, działać. 

Oznacza to, że w punkcie wyjścia dokonuje opisu małżeństwa i rodziny w sensie fenomenologicznym językiem nauk pokrewnych utrzymanych w relacji interdyscyplinarności. Warto jednak konsekwentnie budować „nauki o rodzinie” na specyfice przedmiotu badań i trzech powyższych wyznacznikach - antropologicznym, interdyscyplinarnym i  integralnym bez metodologicznego narzucania im podejścia pedagogicznego lub pastoralnego.

Najstarszą jednostką jest wspomniany Wydział Studiów nad Rodziną UKSW, prowadzący kształcenie od 1975 roku. Posiada on największy "dorobek" w tym zakresie. Na Uniwersytecie Szczecińskim (Wydział Teologiczny) prowadzi się „nauki o rodzinie” na I stopniu kształcenia, a minimum kadrowe stanową przedstawiciele teologii duchowości, prawa kanonicznego i teologii fundamentalnej. Niewiele lepsza jest sytuacja w kilku innych uczelniach.  Po co zatem ogłaszać nową dyscyplinę, która istnieje i rozwija się w naszym kraju? Czy dlatego, że są w nazwie nauki socjologiczne, a nie ma w wykazie resortu socjologii, minister zażąda utworzenia tej dyscypliny jako nowej?  



Instytut Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego wydaje serię publikacji poświęconą naukom o rodzinie pod wspólnym tytułem - WYCHOWANIE W RODZINIE. W Szkice Familiologiczne. Rocznik naukowy (Piotrków Trybunalski 2014 nr 10 jest szczegółowo opisana przeze mnie nowa od 2011 r. dyscyplina naukowa - nauki o rodzinie.    


30 stycznia 2021

Czytajmy komentarze do ustawy "Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce"

 




Trzeba o tym pisać często, by dotarło do jak najszerszego grona profesorów, członków senatów, rady dyscyplin naukowych czy instytutów odpowiedzialnych za prowadzenie postępowań o nadanie stopnia doktora habilitowanego, że istnieją pomocne w naszej pracy komentarze do prawa o szkolnictwie wyższym i nauce.  

 Niektórzy sekretarze komisji są zaskoczeni, nie wiedzą, co mają czynić, na co zwrócić uwagę.  Nie znają tez dobrze nowej procedury powoływani przewodniczący komisji habilitacyjnych i recenzenci. Tymczasem wiele kwestii administracyjno-prawnych uległo poważnej zmianie. Nie możemy niczego zaniedbać, gdyż niezadowoleni z wyniku habilitanci będą często i gęsto korzystać z porad kancelarii adwokackich, które chętnie na tym zarobią, by przygotować odwołanie - najpierw do Rady Doskonałości Naukowej. 

Jak i tu będzie niekorzystny dla habilitanta "wyrok", to zapewne będzie skarżyć uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.  Dobrze, że wzrosła świadomość prawnych możliwości odwoływania się od uchwał. Źle, że nie idzie wraz z tym wyższa świadomość metodologiczna, lepsza wiedza, mądrość niektórych habilitantów. Braku kompetencji,  niewiedzy, popełnianych  błędów nie da się ukryć. W nauce są dość łatwe do wychwycenia.  

Błędy administracyjne, proceduralne zawsze się zdarzały i będą zdarzać, bo naukowcy w swej większości nie są wykształceni w prawie administracyjnym, a nawet cywilnym czy karnym. Nie muszą być kompetentni w tym zakresie, ale ich przełożeni, rektorzy, dziekani, przewodniczący podmiotów prowadzących postępowania awansowe już powinni mieć nieco większą wiedzę administracyjno-prawną, by nie naruszać obowiązujących procedur.        

Wszyscy musimy, czy tego chcemy, czy nie, poznawać i rozumieć istotę obowiązujących w środowisku akademickim regulacji, norm prawnych. Całe szczęście, że wnioski o nadanie stopnia naukowego są oceniane merytorycznie w swej zasadniczej części przez profesorów, natomiast od strony proceduralne przez odpowiednie sądy. Sposób podejmowanych uchwał musi być zgodny z ustawą "Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce" oraz z kodeksem postępowania administracyjnego. 

Dlatego zachęcam kierowników jednostek do posiadania w swoich zasobach ustaw i opublikowanych komentarzy profesorów prawa.



Komentarze nie stanowią prawa, ale pozwalają nam zrozumieć jego istotę i ducha, zrozumieć intencje ustawodawcy. Do powyższej ustawy mamy aż dwa odrębne w swojej wykładni interpretacyjnej dzieła wybitnych profesorów nauk prawnych, uczonych także z innych dziedzin nauk, którzy mają doświadczenie w zarządzaniu uczelniami czy w sferze polityki szkolnictwa wyższego.  

Pierwszy Komentarz wydał po dziesięciu miesiącach pracy zespół autorów pod redakcją naukową Jerzego Woźnickiego, w skład którego weszli nie tylko uczeni reprezentujący nauki prawne, ale także nauki  ekonomiczne, społeczne, ścisłe, przyrodnicze i techniczne. Wszyscy członkowie zespołu dokonywali przez lata tzw. obserwacji uczestniczącej w różnych gremiach o charakterze eksperckim w sprawach szkolnictwa wyższego i nauki, zarówno w uczelni, jak i na poziomie całego systemu  (Woźnicki, 2019, s. 38). Autorzy Komentarzy liczących 1268 stron współpracowali z Komisją ds. Strategicznych Problemów Szkolnictwa Wyższego (dalej KSPSW), która była powołana przez Konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Mogli spożytkować toczące się w całym kraju dyskusje nad przygotowywaną przez resort pod kierunkiem ministra Jarosława Gowina „Konstytucją dla Nauki”.

Drugi Komentarz został przygotowany przez profesorów nauk prawnych, a zarazem autorów komentarzy do poprzednich ustaw – Huberta Izdebskiego i Jana Michała Zielińskiego (2019). Profesor H. Izdebski jako były sekretarz Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów także kierował zespołem ekspertów, którzy uzyskali grant MNiSW na przygotowanie ekspertyzy dla nowego rządu dotyczącej koniecznych reform w szkolnictwie wyższym i nauce. W odróżnieniu od pierwszego zespołu, który pracował nad komentarzem do ustawy w niekonwencjonalnym składzie, tak ten przygotowywał projekt  nowej reformy i wydał interpretację ustawowych regulacji prawnych w wymiarze stricte profesjonalnym.

Jest jeszcze znakomita analiza prof. Krzysztofa Barana dotycząca praw nauczycieli akademickich w związku m.in. z sytuacją ich własnego rozwoju naukowego lub jego braku czy słabości.  Warto czytać nie tylko wtedy, kiedy dzieje się coś niepokojącego. Jeśli mamy jakieś wątpliwości, to korzystajmy z pomocy uczelnianego biura czy zespołu prawników, by uniknąć możliwych procesów m.in. w WSA.    



     

29 stycznia 2021

Najmniej i najbardziej stresujące zawody


 


Visual Capitalist jako jeden z ponoć najszybciej rozwijających się wydawców internetowych na świecie, opublikował dwa lata temu 26 kwietnia 2019 r. (pierwsza fala Koronawirusa) ranking 100 najpopularniejszych zawodów w USA. Skorzystano z analiz danych Jeffa Desjardins'a. Ciekawe, jak wyglądałby ten ranking w Polsce. 

Autor przyjął założenie, że jeśli większość Amerykanów spędza w pracy prawdopodobnie ponad 40 godzin tygodniowo, to musi to rzutować na ich kondycję psychiczną, ale i ekonomiczną. Kluczowa jest tu równowaga między życiem zawodowym a prywatnym, poczuciem szczęścia i spełnienia. Są profesje, które są mniej stresogenne a sprzyjają osiąganiu wysokich zarobków, i takie, które są wysoce stresujące bez finansowej rekompensaty.

Ranking 100 zawodów sprzyjających dobremu samopoczuciu osób je wykonujących został opracowany przez CareerCast.com na podstawie danych z raportu Jobs Rated 2018. Wskaźniki zostały obliczone na podstawie mediany dochodów w trzech kategoriach: stres, perspektywy rozwoju i środowisko pracy. 

Im wyżej w rankingu znajduje się dana grupa zawodowa, tym wyższy jest jej poziom satysfakcji z pracy, niższy poziom stresu i tym wyższe poczucie samorealizacji zawodowej Natomiast profesje znajdujące się na dole rankingu oznaczają zawody najsilniej obciążone stresem i przynoszą niskie dochody. 

Zainteresowała mnie pozycja zawodów oświatowych, pomocowych i związanych z nauką oraz szkolnictwem wyższym w USA.  W czołówce najszczęśliwszych na świecie profesji znaleźli się m.in. na drugim miejscu - matematycy a na trzecim - profesorowie uniwersyteccy. Mają oni najniższy poziom stresu i bardzo dobre warunki pracy. 

Natomiast najsilniej obciążone stresem oraz najniższymi warunkami pracy, płacy i bez szans na rozwój są następujące profesje: 

100 miejsce - taksówkarz 

99 miejsce - logistyk

98 miejsce - reporter prasowy 

...

79 miejsce zajmuje trener fitness.  

Dyrektor szkoły znalazł się na 36 miejscu z wynikiem: dobre warunki pracy i płacy, bardzo wysokie obciążenie stresem i względne możliwości rozwoju.  

 Nie ma w tym wykazie nauczycieli szkół średnich I i II stopnia. 

 Na 51 miejscu znalazł się pracownik socjalny z wynikiem: przeciętne warunki pracy i płacy, wysoki poziom stresu i bardzo dobre szanse na własny rozwój.  

 Nauczyciele wczesnej edukacji są na 67 miejscu ze względu na przeciętne warunki pracy i płacy, wysoki poziom stresu oraz małe szanse na rozwój, sukces.   

 Polecam poświęcenie kilku minut na poniższy speach (jest opcja wybrania tłumaczenia). Przyda się każdemu, a szczególnie nauczycielom: 




28 stycznia 2021

Teraźniejszość szkoły... niepublicznej z nadzieją na zmiany w przyszłości

W dniu wczorajszym odbyła się w Senacie RP interesująca prezentacja rozwiązań nielicznych reprezentacji szkolnictwa publicznego i niepublicznego (z wyraźną przewagą tego ostatniego) w ramach Forum Edukacji "Przyszłość szkoły. Szkoła przyszłości".  Przebieg narady był transmitowany w godzinach  od 10.00 do 15.00, toteż nie wszyscy zainteresowani mieli szansę, by na bieżąco wysłuchać interesujących doniesień nauczycieli, a w jednym przypadku także skonfrontowanych przez absolwenta jednej z niepublicznych szkół. 

Każdy może w dowolnym czasie zajrzeć na stronę Senatu i odtworzyć nagranie z tej debaty. Warto. Przede wszystkim polecam nauczycielom akademickim kształcącym na kierunkach nauczycielskich i na pedagogice wczesnoszkolnej, gdyż jest to znakomity impuls do pogłębionej refleksji w konfrontacji z tym, co współczesna pedagogika wie już na poruszane na Forum tematy.   

Tak sformułowali założenia organizatorzy tego Forum:

Forum dla edukacji „Przyszłość szkoły. Szkoła przyszłości” to inspirowanie do powszechnej, edukacyjnej zmiany oraz odpowiedź na wyzwania przed jakimi stoi szkoła (zwłaszcza dziś w trakcie nauki zdalnej) ale również odważne podjęcie kwestii związanych z prawami dzieci i młodzieży w szkole. Niestety, temat praw ucznia wydaje się być konsekwentnie marginalizowany. Zainteresowanie jakością rozwiązań systemowych, prawnych i przede wszystkim praktyką na poziomie placówek jest fragmentaryczne – ma charakter raczej akcyjny, a z pewnością nie systemowy. Największymi ofiarami takiego stanu rzeczy są uczennice i uczniowie, którzy doświadczają braku poszanowania swoich praw i jasnych ścieżek ich egzekucji.

Forum dla Edukacji  jest odpowiedzią na rosnące zainteresowanie zmianami zarówno w samej organizacji jak i w przebiegu procesu uczenia się w szkole. Wierzymy, że naszym wspólnym celem jest  poprawa jakości kształcenia w naszych szkołach. Jesteśmy skoncentrowani na dialogu. Mamy ambicję wspierać kadrę zarządzającą, nauczycieli, rodziców i uczniów we współpracy , w zadbaniu o siebie oraz o relacje, aby szkoła stawała się lepszym miejscem, dostosowanym do potrzeb współczesnego świata.

Polska szkoła potrzebuje dialogu i potrzebuje mądrych, ewolucyjnych zmian, które nie będą uzależnione od politycznych interesów. Od edukacji i szkoły wszystko się zaczyna a każda złotówka wydana na kształcenie i na rozwój kompetencji uczniów jest inwestycją służącą rozwojowi nas wszystkich i naszego kraju.

Jesteśmy przekonani, że nic nie działa skuteczniej niż dobry przykład. Dlatego zadbaliśmy o najlepsze grono prelegentów (szczegółowy program Forum w załączeniu). Merytoryczna warstwa Forum opiera się o najnowsze badania i publikacje oraz wiedzę popartą dowodami. Jednocześnie wszyscy zaproszeni goście są praktykami i uznanymi ekspertami w swoich dziedzinach. 

 Przywołań wyników badań było tam niewiele, ba, mogłem nawet stwierdzić, że większość prelegentów w ogóle nie sięga do  rozpraw naukowych z dydaktyki konstruktywistycznej, z polityki oświatowej, pedagogiki szkolnej czy z socjologii edukacji, bo chyba nie ma czasu na czytanie specjalistycznej literatury. Nie ma w tym nic złego, jeśli ktoś chce odkrywać na nowo pryncypia kształcenia innych. Ważne, by nie wprowadzać w błąd odbiorców w czasie takich spotkań wytwarzaniem falszywego obrazu o braku wiedzy na temat reformowania szkół i edukacji szkolnej. 

Wczorajsi prelegenci reprezentowali w swej większości tzw. POTOCZNĄ PEDAGOGIKĘ, PEDAGOGIKĘ INTUICYJNĄ. Nie oznacza to, że jest to gorsza wiedza, ale w wielu przypadkach wiedza bazująca na doświadczeniu jest wiedzą naiwną, otwierającą dawno wyważone drzwi, odkrywającą z zachwytem po części banalne rozwiązania praktyczne, które znane są od kilkudziesięciu lat w szkolnictwie reformowanym w wielu krajach na świecie, także w Polsce.    

Ogromnie cieszę się, że powstała na Facebooku platforma organizacji pozarządowych, które zainteresowane są zmianami w szkolnej edukacji. To oczywiste, że w większości są i będą nimi zainteresowane podmioty sfery niepublicznej, gdyż mają one ogromną przestrzeń wolności w tworzeniu zupełnie innych modeli szkół, także szkół bez szkół (zdescholaryzowanych), szkół demokratycznych, quasi wolnościowych, itp., itd. 


     Ogólna refleksja, jaka mi się nasunęła po wysłuchaniu wszystkich wystąpień, jest bardzo pozytywna, bowiem o ile na początku transformacji ustrojowej dynamicznie rozwijający się w szkolnictwie państwowym  ruch szkół, klas i programów autorskich  (1989-1996), w niemalże wszystkich przedszkolach i typach szkół a potem już placówek publicznych, b nośnikiem, ale i źródłem innowacji oraz inspiracji dla edukacji niepublicznej (szkół społecznych, wyznaniowych, prywatnych), o tyle jego zniszczenie w pierwszej dekadzie przemian ustrojowych musiało doprowadzić do totalnego kryzysu i upadku edukacji w szkolnictwie publicznym, by tym razem przestrzeń niepubliczna stała się oazą wolności, kreatywności i stymulacji do oddolnych reform, innowacji czy eksperymentowania. 

W Senacie spotkali się przede wszystkim twórcy alternatywnej edukacji, przez nich samych pojmowanej jako przypisywana jedynie sferze niepublicznej. Niesłusznie. To tak, jakby nie znali i/lub nie rozumieli, że każde kształcenie odchodzące od powszechnie występujących rozwiązań w szkolnictwie publicznym czy niepublicznym jest najzwyczajniej w świecie alternatywne. 

Twórcy małych, znakomitych koncepcyjnie i w praktyce własnych rozwiązań i wspólnot edukacyjnych  usiłowali wczoraj przekonać panią senator  RP Joannę Sekułę, że to oni są najlepszym, bo  nieskażonym szkołą dla skoszarowanych w niej setek uczniów źródłem możliwych zmian czy nawet reform w całym szkolnictwie. To błąd. 

Pani senator sama przywołała znakomity eksperyment w szkolnictwie zawodowym, który miał miejsce w II poł. lat 90. XX w. (jego twórcą był dyrektor Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi - Janusz Moos), a polegał na powołaniu do życia liceów technicznych. Ich likwidacja w I poł. XXI w. sprawiła, że opuściła szkołę, bo już nie chciała wracać do poprzedniego modelu. 

Ustawiczne narzekanie na patologie szkoły systemowej, w swej istocie państwowej o zdecydowanej programowo indoktrynacji ideowej w duchu ideologii partii władzy nie może być uzasadnieniem dla proponowania w nich reform przez tych, którzy w nich nie pracują, bo je opuścili lub nigdy nie pracowali w molochach szkół zespolonych, szkół nie tylko tysiąclatek, ale  i tysiąc- czy setosobowych. 

Nie ma sensu budowanie własnej odrębności na wykazywaniu, że w szkołach   publicznych jest fatalnie, jest  dramatycznie źle z bardzo różnych przyczyn. O nich była zresztą mowa, ale głównie po to, by wykazać, jak to dobrze można pozyskać klientów dla własnego biznesu. Nie ma co się oszukiwać. Rzecz jasna, egzemplifikowany wczoraj biznes edukacyjny jest bardzo atrakcyjny i wartościowy tyle tylko, że jego twórcy, założyciele różnych modeli szkół chcieliby zmian systemowych w całym kraju, w wyniku których im samym byłoby łatwiej i lepiej. To jednk nie służy dyfuzji ich innowacji.  

Niestety, powszechne, ogólnodostępne szkolnictwo publiczne to ponad 22 tys. placówek, nie włączając w to przedszkoli, a przecież te ostatnie są fundamentem dla procesu uczenia się dzieci w trybie przymusu szkolnego. Jakoś nikt wczoraj nie apelował o to, by w Polsce zlikwidowano przymus szkolny, obowiązek uczęszczania do szkoły zastępując go przymusem nałożonym na władze państwowe i publiczne, by tak zorganizować proces kształcenia, by dzieci chciały chodzić do szkoły, by w niej się uczyć z naturalną radością i poczuciem satysfakcji. 

Niektórzy z wczorajszych prelegentow chcieliby wolności dla siebie (w rozumieniu - dla swoich uczniów i ich rodziców jako klientów), byle nie dla innych, bo dzięki temu są bardziej atrakcyjni rynkowo. Padło nawet metaforyczne  stwierdzenie, że szkoła niepubliczna nie może oferować jak kwiaciarnia zwiędłych roślin, bo nikt ich nie kupi. 

Wspólnym mianownikiem wczorajszej debaty było dostrzeżenie, że:

-  SZKOŁA powinna być DLA UCZNIA, ale szkoły publiczne w swej większości nie są dla niego; 

- UCZNIÓW TRZEBA SŁUCHAĆ, a raczej należy WSŁUCHIWAĆ SIĘ W ICH POTRZEBY, PASJE, ZAINTERESOWANIA, by jako "klienci" (jak powiadano) nie otrzymywali marnego lub fałszywego produktu, tylko mieli możliwość zaspokajania w szkole swoje potrzeby, talenty, umiejętności, oczekiwania, aspiracje  itp. 

Nihil novi, prawda? 

Tak jest. Szkoła publiczna w obecnym kształcie bazuje w swoich systemowych, w tym normatywnych i prawnych regulacjach  w sposób absolutnie  niespójny nie tylko z teraźniejszością, ale i jakąkolwiek orientacją na przyszłość, żeby nie wymieniać tu także funkcjonującego w niej łamania praw. 

Szkoła przygotowuje do świata, jakiego już nie ma i nie będzie. Wskazywano na to, że edukację w szkole powszechnej, publicznej cechuje: 

1.     stanie w bezruchu, zastój i przyzwyczajenia; 

2.     2.  straszenie i kontrolowanie, niemające nic wspólnego z ewaluacją;

3.     3.  brak współpracy, dominacja rywalizacji, wzajemnego zwalczania się; 

4. 4. chaos prawny, ciągłe zmiany ustaw, rozporządzeń, ale także prawa wewnątrzszkolnego;   

5.     5.  brak wymiany doświadczeń praktycznych, eksperckich debat;

6.     6. przeładowanie podstawy programowej kształcenia ogólnego; 

7.     7. rywalizacja, testowanie, zadania na czas, w wyniku czego sprawdza się nie wiedzę, ale szybkość reakcji; 

8.  8. poniżanie nauczycieli przez polityków, rządowe media, wieczne wypominanie im rzekomo krótkiego czasu pracy. 

       Sądziłem, że ktoś powie o swoich niepowodzeniach, o trudnościach, problemach, z którymi sobie nie radzi lub które zaprzeczają wejściowym założeniom i obietnicom. Tylko sfera biznesu nie przyznaje się do tego, bo mogłoby to uruchomić poziom krytycznej refelskji nad tym, co jej wydaje się, że jest doskonałe. Tymczasem marszałek Senatu otwierając debatę wspominał o tym, że być może ci, którzy chcą uszczęśliwiać dzieci swoją wizją edukacji, mogą de facto ich unieszczęśliwić, o czym przekonają się dopiero po latach.     




Można zapytać, co z tego ma wynikać? Wymieniono różne patologie szkoły publicznej i zarządzania nią na poziomie makro i mezo, ale od stu lat powtarzane są te same powody destrukcji takiej edukacji. Wśród uczestników narady była nauczycielka matematyki  - ANNA SZULC  z publicznego Liceum Ogólnokształcącego w Zduńskiej Woli, która wykazała pozostałym, że szkoła publiczna wcale nie musi być taką, jaką oni sami przeżyli, opuścili czy znają z czyichś relacji. Ten typ szkoły może być twórczo alternatywny.

Współorganizatorem Forum wraz z senator RP Joanną Sekułą była szefowa portalu Dopamina Lab, którego twórcy inspirują nauczycieli - chcących uwolnić się od przemocy ograniczającej ich wolność pedagogiczną - do oddolnego, od- i dośrodkowego zmieniania polskiej edukacji. Prelegentami byli także - dr Tomasz TokarzŁukasz Korzeniowski ze Stowarzyszenia Umarłych Statutów, Alina Czyżewska - aktorka, szefowa Watchdog Polska, Marcin Stiburski założyciel grupy Szkoła Minimalna, nauczyciel szkoły publicznej, Mariusz Truszkowski prowadzący Szkołę w Chmurze oraz Anna Dęboń Robert Strzała ze wspomnianego już Stowarzyszenia dOPamina Lab.

Świetnie. Pojawia się po raz kolejny twórczy, prowokacyjny ferment w polskiej edukacji, dzięki któremu rozprzestrzeniają się niezwykle interesujące inicjatywy, pomysły, podejścia do kształcenia, a nawet materiały i towarzyszące temu szkolenia, webinaria itp. Niech korzystają z tego nauczyciele, ale także rodzice, którzy dostrzeżą w istniejącym prawie możność partycypowania w zmianach wewnątrzszkolnych.

   Zapowiedziano kolejne narady, fora, seminaria, zaś senator J. Sekuła obiecała wsparcie takich debat oraz wydanie publikacji z tego cyklu obrad. Nauczyciele łączcie się zatem w innowacyjnym, alternatywnym myśleniu o radykalnych zmianach w szkolnej dydaktyce, bo młodzież wam nie wybaczy zła, które jest jej czynione, albo zapamięta i będzie reprodukować w swojej przyszłej pracy z waszymi wnukami czy prawnukami. 


(źródło: Dopamina Lab z dn. 11 stycznia 2021

 

Macie szansę także na własny rozwój i wyzwolenie z gorsetu bezmyślnego władztwa, bo sieć internetowa, świat równoległy stwarzają dostęp do platform, które są znakomitym induktorem innowacji. Bądżcie tarnsformatywnymi a nie konfromistycznymi, bezrefleksyjnymi i posłusznymi władzy nauczycielami. Nie demonizujcie władztwa ministerstwa, kuratoriów oświaty, dyrektorów. To wy jesteście sam na sam z uczniami.  Bądźcie dla nich osobami i w nich dostrzeżcie osoby, słabsze od was, a może i bardziej dotknięte różnego rodzaju przemocą.