13 grudnia 2020

Nie lekceważyć pedagogiki i nauczycieli w reformowaniu edukacji

 

Lekceważenie pedagogiki, w tym wiedzy naukowej o edukacji, teoriach (samo-)kształcenia, (samo-)wychowania, pedagogiki porównawczej, polityki oświatowej, socjologii edukacji i psychologii uczenia się jest poważnym błędem każdej formacji politycznej, bowiem to edukacja jest siłą, która spaja najważniejsze obszary kultury w każdym z państw: obszar nauki, gospodarki, relacji międzyludzkich, sztuki, religii i polityki. Każdy z nich jest dotykany różnego rodzaju kryzysami, toteż inwestowanie w edukację publiczną, w nauczycieli, a tym samym także w rozwój młodych pokoleń jest najlepszą drogą na wychodzenie z nich, a nie skrywanie przed społeczeństwem.

Słusznie zwraca na to uwagę Theodore Brameld, że (...) nauczanie jest najważniejszym zawodem. Nauczyciele zasługują na przygotowanie co najmniej równoważne pod względem jakości do przygotowania oferowanego studentom w najlepszych akademiach medycznych; muszą być równie dobrze przygotowani, jak najlepiej wykształceni lekarze i chirurdzy (Edukacja jako siła 2014, s. 118).  

Powróćmy do postulatów NSZZ "Solidarność" z 1980 r.

Postulat Nr. 11

Podnieść wynagrodzenie zasadnicze pracowników oświatowych powyżej średniej krajowej o około 10 do 15%, by wyposażenie nauczycieli dorównywało pracownikom inżynieryjno-technicznym w pozostałych działach gospodarki narodowej.  

Co na ten postulat odpowiedziało ówczesne Ministerstwo Oświaty i Wychowania (MOiW)? 

Stanowisko MOiW

Wytycznymi MOiW z dnia 12 września 1980 roku, od 1 października 1980 roku każdy pełnozatrudniony nauczyciel, niezależnie od posiadanego wykształcenia i stażu pracy otrzymał podwyżkę wyposażenia zasadniczego w kwocie 600 zł miesięcznie. Nauczycielom zatrudnionym w niepełnym wymiarze godzin na podstawie umowy o pracę przysługuje uposażenie zasadnicze podwyższone proporcjonalnie do wymiaru czasu pracy.

Z dniem 1.10.190 roku podwyższono wynagrodzenie dla pracowników ekonomicznych, administracyjnych i obsługi o 600 zł miesięcznie.  MOiW uważa realizację tego postulatu za sprawę najważniejszą w zakresie starań o poprawę warunków życia nauczycieli i podjęcie działania w kierunku podwyższenia płac nauczycieli tak, aby płace te począwszy od 1981 roku sukcesywnie zbliżały się do poziomu średniej płacy pracowników inżynieryjno-technicznych, a w przypadku pracowników administracyjnych i obsługi do poziomu średniej płacy pracowników zatrudnionych  w przemyśle i handlu, i osiągnęły postulowany poziom w 1985 roku. Ministerstwo przedstawi do 31 maja 1981 roku pod ocenę wszystkich nauczycielskich związków zawodowych - 5-letni program poprawy warunków bytowych pracowników oświaty. [s.8]

Stanowisko Komisji NSZZ "Solidarność"

   Ze względu na trwające od wielu lat niedoinwestowanie w dziedzinie oświaty i wychowania również wszyscy nauczyciele i pracownicy placówek oświatowo-wychowawczych otrzymywali w porównaniu do innych grup zawodowych skandalicznie niskie wynagrodzenie. Fakt ten doprowadził do znacznego obniżenia autorytetu nauczyciela, który traktowany jest jak ubogi krewny pracowników innych działów gospodarki narodowej.

Sytuacja w świadomości wszystkich nauczycieli wyrobiła poczucie znacznej krzywdy społecznej, a często nawet niechęci do zawodu i co za tym idzie dalszego odpływu kadry nauczycielskiej. Z tego względu Komisja stoi na stanowisku, że program poprawy warunków płacowych nauczycieli i pozostałych pracowników placówek oświatowo-wychowawczych powinien być tak opracowany, by osiągnął postulowany poziom najpóźniej w roku 1983. [s. 8-9]   

Nie muszę nikogo przekonywać, że postulat ten oraz wszelkie programy poprawy, deklaracje rzekomych starań władzy o sukcesywne zbliżanie się do wskazanej w postulacie normy nigdy nie został zrealizowany przez władze PRL. Natomiast dwaj pierwsi postsocjalistyczni ministrowie oświaty i wychowania: prof. Henryk Samsonowicz i Robert Głębocki rzeczywiście spełnił ten postulat, ale po dwóch latach kolejni ministrowie, począwszy od prof. Andrzeja Stelmachowskiego zaczęli już wracać do socjalistycznych norm utrzymywania nauczycieli w stanie permanentnej pauperyzacji.  


12 grudnia 2020

Kto pamięta chociaż jeden z 148 postulatów Komitetu Strajkowego z sierpnia 1980 r. w sprawach oświaty?

 



Wszyscy działacze (funkcjonariusze) NSZZ "Solidarność" ostatniego trzydziestolecia RP powinni na kolanach odbyć pielgrzymkę do Częstochowy, by przeprosić polskich nauczycieli, oświatowców, ale i rodziców kierujących dzieci do szkół publicznych w ramach obowiązku szkolnego - za merytoryczną i administracyjną ZDRADĘ wartości, które były przedmiotem obywatelskiego ruchu protestu w l. 1980-1989. 

Pod dokumentem - "Protokół ustaleń w sprawie postulatów nauczycieli i placówek oświatowo-wychowawczych złożonych w Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym w Stoczni Gdańskiej oraz w terminie późniejszym w Komitecie Założycielskim NSZZ "Solidarność" w Gdańsku podpisali  się w  dniu 7 listopada 1980 r. z ramienia Ministerstwa Oświaty i Wychowania ówczesny minister, profesor pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego - Krzysztof Kruszewski, zaś z ramienia NSZZ "Solidarności" - Roman Lewtak.    

Warto przywołać niektóre z postulatów z tego protokołu, żeby uświadomić sobie, których z nich nie zrealizowała NSZZ "Solidarność" w latach 1993-2020. Zdradzieckimi okazały się też postsolidarnościowe elity władz w dobie transformacji ustrojowej. 

Przeczytajmy to raz jeszcze, bo zdaje się, jakbym słyszał wypowiedzi ministrów edukacji, posłów partii rządzącej czy czytał komunikaty rządu, ME(i-)N oraz nomenklatury związkowej:  

Postulat Nr. 3

Uważamy za niezbędne dać większą autonomię szkole, pozwolić Radom Pedagogicznym decydować o realizacji podstawowych celów dydaktyczno-wychowawczych, obchodów rocznicowych, uroczystości i imprez, co sprzyjać powinno uniknięciu szablonowości i formalizmu w pracy wychowawczej szkoły. 

Stanowisko MOiW:  

MOiW będzie dążyć do stałego doskonalenia pracy szkoły, zwiększania autonomii i umacniania rad pedagogicznych w planowaniu i organizacji pracy dydaktyczno-wychowawczej. Do marca 1981 roku opracowany zostanie przy współudziale nauczycielskich związków zawodowych w tym także NSZZ "Solidarność" projekt nowego regulaminu rady pedagogicznej. Zakłada się, że rada pedagogiczna  będzie upoważniona do podejmowania wiążących dla dyrektora szkoły uchwał we wszystkich sprawach związanych z działalnością szkoły.

Powinno to przyczynić się do zwiększenia autonomii rady pedagogicznej w zakresie decydowania o sposobach i metodach realizacji całokształtu statutowych zadań szkoły, w tym także jej celów dydaktyczno-wychowawczych określonych odpowiednimi Ustawami Sejmu PRL i programami nauczania poszczególnych przedmiotów. Zwiększona autonomia szkoły powinna sprzyjać pożądanym zmianom w relacji szkoła-nadzór pedagogiczny oraz rada pedagogiczna-młodzież (podkreśl. moje).

Prawda, że piękne i doniosłe? Co za styl, szczerość intencji i pustosłowia. Wówczas związkowcy nie apelowali o autonomię, tylko o jej zwiększenie. Jaką miarą zamierzano weryfikować ów wzrost autonomii? 

Zdarzały się wówczas postulaty związkowców o większym stopniu radykalizmu. Oto postulat Nr 9, którego NSZZ "Solidarność" nie raczyła już powtórzyć ani w 1998, ani w 2018 r

Wobec istotnych braków w kadrze nauczycielskiej, bazie szkolnej, wyposażeniu w podręczniki i pomoce naukowe wstrzymać wdrażanie reformy szkolnej i poddać jej zasadność w projektowanej formie ogólnonarodowej dyskusji. 

Stanowisko MOiW: 

MOiW poddało pod dyskusję projekt koncepcji reformy szkolnej w materiale pt. "Podstawowe założenia projektowanego ustroju szkolnego i warunki jego realizacji", biorąc pod uwagę zmienioną sytuację w kraju i wyniki dyskusji ogólnospołecznej nad stanem oświaty. Zwróciło się także do opinii publicznej, zwłaszcza do nauczycieli z pytaniami w sprawie dalszych kierunków reformy, jej kształtu i podjęcia decyzji w tej sprawie w 1981 roku. Uzgodniono, że wyniki społecznej dyskusji zostaną opracowane przy współudziale NSZZ "Solidarność" i innych związków nauczycielskich. 

Stanowisko Komisji NSZZ "Solidarność"

W imieniu NSZZ "Solidarność"  - domagamy się natychmiastowego przerwania wdrażania reformy szkolnej  jako rozwiązania, które nie uwzględniło opinii środowiska nauczycielskiego i szerokiego ogółu społeczeństwa w tej sprawie i wykazało już z w początkowym okresie jego realizacji niezwykle negatywne skutki dla naszego systemu oświaty i wychowania. 

cdn.

 



  



11 grudnia 2020

O manipulowaniu interpretacją wyników badań TIMSS - 2019

 


(źródło: Policy Note 1/2020)

Zdaniem opozycyjnych wobec rządu komentatorów najnowszej edycji międzynarodowego badania TIMSS - Wyniki polskich czwartoklasistów z matematyki w ciągu czterech lat znacząco się pogorszyły. Wyniki uczniów najlepszych nie zmieniły się, spadły natomiast osiągnięcia uczniów na średnim i niskim poziomie

Eksperci Evidence Institut, który założył były wiceminister edukacji za rządów PO/PSL Maciej Jakubowski, słusznie twierdzą, że  skoro polscy uczniowie brali udział w tych diagnozach dopiero od 2011 roku, kiedy to w pierwszej edycji TIMSS w Polsce badani byli uczniowie trzecich klas, to opublikowane w 2020 r. wyniki pomiaru z 2019 r. nie są porównywalne w czasie. 

Niestety, nie dodali, że żadne wyniki badań poprzecznych nie są porównywalne w wymiarze temporalnym, gdyż nie są to badania podłużne (longitudinalne), a więc prowadzone na tej samej próbie uczniowskiej. Nie wolno zatem mówić, że w ciągu czterech czy więcej lat coś uległo poprawie i/lub pogorszeniu, bo nie dotyczy to tych samych uczniów, z tych samych szkół.  

Udział w badaniu nie jest łatwy, bowiem uczniowie musieli rozwiązać zadania z obu dziedzin wiedzy w ustalonym czasie. Organizatorzy mieli do dyspozycji 350 zadań. 

   

Skoro w 2011 i 2015 r. badaniami TIMSS byli objęci w Polsce uczniowie klas trzecich szkół podstawowych, to tym bardziej przeprowadzenie pomiaru w 2019 r. w grupie czwartoklasistów rodzi pytanie, czy aby nie był to celowy manewr władz resortu edukacji, by ewentualną porażkę zrzucić na poprzednią władzę? 


Zdaniem A. Zalewskiej badani uczniowie klas czwartych sa w tym pomiarze ofiarami polityki PO-PSL. To jest argument demagogiczny, gdyż to nie podręcznik szkolny decyduje o wykształceniu, ale w pierwszej kolejności środowisko rodzinne uczniów, a w dalszej - nauczyciele realizujący podstawę programową oraz ich uczniowie z określonym poziomem wieku rozwojowego i aspiracji. O curriculum dla klas I-III nie można powiedzieć, że było infantylne w swej treści. Podręczniki same w sobie niewiele znaczą.         

Porażka częściowo jest ewidentna w odniesieniu do tej próbki badanych, skoro najwyższym wynikiem może pochwalić się jedynie 8 proc. dzieci, zaś aż 7 proc. uczniów nie osiągnęło nawet najniższego poziomu wiedzy i umiejętności z matematyki, jakiej wymaga się na świecie od dziesięciolatków!  

Pamiętajmy jednak, że pomiar objął tylko 4 882 uczniów klas czwartych z 149 wylosowanych szkół podstawowych. Jednak tak z matematyki, jak i przyrody nasi uczniowie uzyskali wynik powyżej średniej na poziomie 500 pkt. Zadania oceniane były w skali czterostopniowej (poziom: niski, średni, wysoki i bardzo wysoki).     

Po czterech latach edukacji w stylistyce programowej Anny Zalewskiej nasi uczniowie są półanalfabetami!, gdyż nie potrafią rozwiązać najprostszych zadań rachunkowych i rozpoznać figur geometrycznych. Może potrafią odróżnić kij od szczotki od kija bejsbolowego?

Podobnie częściowo źle jest z wiedzą przyrodniczą badanych dziesięciolatków, skoro aż 5 proc. objętych pomiarem TIMSS nie opanowało najprostszej wiedzy i umiejętności w zakresie przyrody, zaś na najwyższym poziomie odliczyło się tylko 9 proc. dzieci. 



(źródło: tamże)

Niezależnie od wszystkiego, czy tego chcemy, czy nie, czy urzędnicy MEiN będą manipulować interpretacją tych danych bardziej lub mniej, to poziom wiedzy i umiejętności czwartoklasistów jest żenujący. Ci przecież powinni wypaść lepiej niż gdyby mierzono ich wiedzę i umiejętności pod koniec klasy trzeciej. 

Niepokojące jest, że znacznie gorzej z matematyki i nauk przyrodniczych wypadły dziewczęta w porównaniu ze swoimi koleżankami sprzed czterech lat (z matematyki spadek aż o 18 pkt., zaś z przyrody o 16 pkt.). 



(źródło: tamże)

Wprawdzie MEiN może się chwalić, że mimo wszystko i tak polscy uczniowie uzyskali wynik wyższy od średniej w krajach OECD , która wynosi 500 pkt, a nasi mieli z matematyki - 520 pkt., zaś  z przyrody - 531 pkt.   

Zobaczymy wkrótce, jak wypadną nasi piętnastolatkowie w badaniach PISA. Tu zapewne będzie jeszcze większy pogrom, biorąc pod uwagę skandaliczną dewastację ustrojową w polskim szkolnictwie, do której doprowadziła totalna ignorancja i populistyczna hucpa A. Zalewskiej.   

Co z nich wyrośnie, skoro była to tylko mała próbka, chociaż - w sensie statystycznie uzasadnionego doboru - reprezentatywna? 

 

 


10 grudnia 2020

Po co ideologiczna nowelizacja prawa o szkolnictwie wyższym i nauce?

 


Nowy minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zamiast zająć się konieczną zmianą absurdów w prawie akademickim, do których częściowo doprowadziła reforma Jarosława Gowina, przedłożył 9 grudnia 2020 r. projekt nowelizacji Ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce w sprawach, których by nie wymyślił nawet Sławomir Mrożek, gdyby jeszcze żył w wolnym, demokratycznym państwie. 

Czy rzeczywiście mamy tak niewychowanych, niemoralnych i źle wykształconych rektorów oraz rzeczników dyscyplinarnych dla nauczycieli akademickich, że trzeba będzie teraz zapisywać w ustawie wszystko to, co powinno gwarantować uczonym i wykładowcom normalność? 

Minister P. Czarnek odsłania właściwie tym projektem katastrofalny stan zniszczenia kodu moralnego w uniwersytetach i brak norm przyzwoitości, skoro konieczne jest zapisanie w ustawie: 

w art. 23 w ust. 2 po pkt 2 dodaje się pkt 2a w brzmieniu: „2a)

zapewnianie w uczelni poszanowania wolności nauczania, wolności słowa, badań naukowych, ogłaszania ich wyników, a także debaty akademickiej organizowanej przez członków wspólnoty uczelni z zachowaniem zasad pluralizmu światopoglądowego i przepisów porządkowych uczelni. 

2) w art. 275 po ust. 1 dodaje się ust. 1a w brzmieniu: „1a. Nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego wyrażanie przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych.”;

   Przepraszam, ale to chyba formacja polityczna ministra P. Czarnka  od pięciu lat ogłasza, o czym nie wolno mówić studentom w uniwersytetach, jakie zagadnienia są niestosowne, które metody badań powinny obowiązywać, co jest nauką, a co nią nie jest i dlaczego jest ideologią, itp., itd.?    

Inna rzecz, że w mijającej pięciolatce środowisko akademickie zostało już tak radykalnie podzielone zgodnie z kryterium światopoglądowo-partyjnej afirmacji, że być może właśnie ten zapis w ustawie pozwoli na powrót do normalności? 

Chyba jestem naiwny sądząc, że PRAWDA i DOBRO obronią się same. Na ich straży musi stać prawo, które i tak dowolnie będą komentować i interpretować koledzy ministra z tej samej dyscypliny naukowej.   

Może minister zajmie się absurdami, nonsensownymi rozwiązaniami, które niszczą polską naukę i uniwersytety? Może minister zacznie wreszcie walczyć o środki finansowe na badania naukowe i zmianę ustawy o Narodowym Centrum Nauki, bo jak się zdaje, to właśnie tam rozstrzygają się kwestie, które są toksyczne dla młodego pokolenia badaczy. 

Kiedy skończy się to pozorowanie przez władze finansowania nauki i sprzyjanie lobbystom, także w środowiskach władzy, na pozyskiwanie środków budżetowych kosztem wielu dyscyplin i szkół naukowych? 

Zdecydowanej większości uczonych nie musi minister przywracać godność, bo oni jej nie stracili. Chyba że ma na myśli tych, którzy ją utracili w wyniku nieuczciwości akademickiej, urzędniczej czy polityczno-administracyjnej? To może lepiej im jej nie przywracać, tylko niech zajmą się nimi stosowne służby?         

Nie bardzo rozumiem, po co w tej nowelizacji zapis: 

„Art. 284a. 2. Na postanowienie o poleceniu rozpoczęcia prowadzenia sprawy osobie, której czynu dotyczy zawiadomienie lub informacja, o których mowa w art. 282, przysługuje zażalenie do komisji dyscyplinarnej przy ministrze w przypadku, gdy sprawa objęta postanowieniem dotyczy wyrażania przez tę osobę przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych.   

Możemy przecież złożyć na nierzetelnego i zdemoralizowanego politycznie rzecznika dyscyplinarnego w danej uczelni doniesienie do prokuratury rejonowej. Niech sąd zajmie się takim "pseudoprawnikiem", a jak to uczynić, to jeszcze opowiem przy innej okazji. Także można odwołać rektora, dziekana czy dyrektora instytutu, jeśli narusza nasze konstytucyjne prawa. 

 Do relacji Mistrz-Student nie potrzebuję żadnej ustawy. Wystarczą moje kompetencje oraz osobista i akademicka kultura. Z pseudonaukowcami poradzimy sobie bez tej nowelizacji. Może czas skończyć z tą permanentną ideologizacją wszystkiego?   Czy może Ustawa Prawo Oświatowe też będzie nowelizowana pod tym kątem? Jak już, to niech minister nowelizuje także prawo oświatowe, bo zdaje się, że niektórzy nauczyciele już mają problemy w swoich szkołach.  

09 grudnia 2020

Jak ideolodzy Ministerstwa Edukacji i Nauki tłumaczą spadek osiągnięć czwartoklasistów w badaniach TIMMS-2019

 


Muszę przyznać, że sposób, w jaki wice-wiceminister Maciej Kopeć tłumaczył fatalne wyniki polskich czwartoklasistów w międzynarodowych badaniach porównawczych TIMSS - 2019 świadczy o tym, że poziom rozwoju polskiego społeczeństwa nie zasługuje na szacunek władzy. Uzyskanie przez diagnozowany rocznik gorszych wyników w stosunku do czwartoklasistów z 2015 r. uzasadniano w następujący sposób: 

Wiceminister Maciej Kopeć podkreślił, że analizując wyniki badania należy wziąć pod uwagę przede wszystkim to, w jakim stopniu na ich wynik wpłynął ubiegłoroczny strajk nauczycieli, wprowadzenie nowej podstawy programowej oraz to, że udział w badaniu wzięli uczniowie, którzy swoją edukację rozpoczęli w wieku sześciu lat.(...) - Należy się zastanowić, na ile przyczyną obniżenia wyników TIMSS 2019 była tzw. reforma sześciolatków i czy mamy do czynienia z porażką tej reformy widoczną w tym badaniu – wskazał wiceminister Maciej Kopeć.

 

Rzecz jasna, zespoły krajowe badań TIMSS nie dociekają tego i w żadnej mierze nie weryfikują naukowymi metodami procesów, o których mówi M. Kopeć. To nawet nie są hipotezy, tylko wciskane polskiemu społeczeństwu tego, że wszystko, co złe, jest winą poprzedniej formacji politycznej. 

 

W diagnozie osiągnięć nie dokonuje się pomiaru innych czynników, uwarunkowań, które mogłyby rzutować na osiągnięcia uczniów po czterech latach wczesnej edukacji.  Uczeni sprawdzają, z jakich rodzin pochodzą ci uczniowie, korelując dane z wykształceniem ich rodziców. Nie dociekają jednak, kim są nauczyciele, jaki był poziom ich zaangażowania w pracę, jakie mieli kwalifikacje, czy zrealizowali curriculum dla tego etapu kształcenia itp., itd.  Dlaczego winą za gorsze wyniki obarczają nauczycieli i ich udział w ubiegłorocznych strajkach? 

MEiN zamieściło na swoim portalu propagandową papkę z wybranymi danymi tak je interpretując, żeby czytelnik był przekonany, że znacznie gorsze wyniki edukacji nie są pochodną deformy Anny Zalewskiej, tylko...  .  

 

No właśnie, co - zdaniem urzędników MEiN - mówią o alfabetyzacji polskich dzieci wyniki międzynarodowego pomiaru?

Nasi uczniowie lubią matematykę i przyrodęchwalą swoich nauczycieli i rozumieją, co nauczyciel do nich mówi. Nie brakuje jednak takich, których lekcje nudzą i mają trudności z ich zrozumieniem, w szczególności matematyki. W porównaniu z chłopcami, dziewczynki są lepsze z biologii, a także w rozumowaniu i znajomości podstaw metody naukowej. Chłopcy lepiej poradzili sobie za to z geografią oraz w zadaniach fizyko-technicznych.

 

Polscy uczniowie zespołowo lepiej poradzili sobie w matematyce z rozumowaniem, słabiej w zadaniach wymagających wiedzy, wiadomości i znajomości arytmetyki. Mocną stroną naszych uczniów są elementy statystyki, odczytywanie tabel i wykresów, a w przyrodzie, stosowanie wiedzy. Słabsze wyniki uczniowie otrzymali z wiedzy i rozumowania, a także rozumienia zasad myślenia naukowego czy z zadań z podstaw fizyki. (...)

 

Polscy uczniowie dobrze wypadli w pomiarze osiągnięć przyrodniczych (16. miejsce). (...) Na ustalonej w 1995 r skali ze średnią 500 i odchyleniem standardowym 100, średnia osiągnięć matematycznych polskich dzieci wyniosła w 2019 r. 520 punktów. Dało to Polsce 26 miejsce na 58 krajów. 

 

Średni wynik uzyskany przez polskich czwartoklasistów był niższy od wyników czwartoklasistów w 2015 r. Różnica wyniosła ok. 15 punktów. Słabszy wynik czwartoklasistów w 2019 częściowo wyjaśniają różnice w strukturze wieku badanych uczniów. (...) 

 

Dobry wynik polscy czwartoklasiści uzyskali w części przyrodniczej: średni wynik wyniósł 531 punktów. (...) Wynik polskich czwartoklasistów badanych w 2019 r. był niższy o 16 pkt od wyników ich rówieśników badanych 5 lat wcześniej. (...) 

 

Więcej jest chłopców, którzy osiągają bardzo słabe i bardzo dobre wyniki. Umiejętności dziewczynek są zaś bardziej wyrównane. Nie ma natomiast różnic między średnim wynikiem chłopców i dziewczynek w przyrodzie. (...) 

 

W matematyce polscy uczniowie relatywnie lepiej radzili sobie z zadaniami mierzącymi rozumowanie, nieco gorzej w zadaniach wymagających wiedzy i wiadomości, w tym w zadaniach z arytmetyki.

 

Wielokrotnie już o tym pisałem w blogu, przytaczając wyniki badań zagranicznych i polskich socjologów edukacji, że o wysokim poziomie wykształcenia nie decyduje sama szkoła, ale przede wszystkim to, w jakich rodzinach, z jakim habitusem kulturowym i kapitałem ekonomicznym są rodzice uczniów.  Komentujący na stronie MEiN wyniki TIMSS-2019 sami to przyznają: 

 

Wyniki badania pokazały także, że dzieci lepiej wykształconych rodziców wcześniej zaczynały edukację przedszkolną i uczęszczały do żłobka (badany nie była jeszcze objęty rozszerzeniem prawa do opieki przedszkolnej w wieku 3 lat). Status społeczno-ekonomiczny różnicuje częstość aktywności edukacyjnych podejmowanych przez rodziców z dziećmi w ich wczesnym dzieciństwie. Dodatkowo uczęszczanie na płatne zajęcia poza szkołą także sprzyja zwiększaniu nierówności.

 

Zdumiewający jest sposób tłumaczenia przez MEiN pogorszenia się poziomu alfabetyzacji polskich czwartoklasistów. Informują bowiem społeczeństwo, że z jednej strony: 

 

Polscy uczniowie bardzo dobrze oceniają przystępność prowadzenia lekcji przez swoich nauczycieli: 91-93 proc. uważa, że ich nauczyciele dobrze tłumaczą matematykę i przyrodę (...),   z drugiej zaś strony:  Ok. 20 proc. polskich czwartoklasistów przyznało np. że nie rozumie wszystkiego, co mówi nauczyciel. (...) 

 

Dla 30 proc. uczniów matematyka jest nudna. Niewiele mniej uczniów, bo 22 proc. wypowiada się w ten sam sposób o przyrodzie. Co trzeci polski czwartoklasista uważa, że matematyka jest dla niego trudniejsza niż dla większości uczniów w jego klasie – w przyrodzie sądzi tak co czwarty uczeń.

Czy sondażem opinii można tłumaczyć twarde wyniki danych empirycznych, które oparte są nie na tym, co uczniom się wydaje, tylko na tym, co tak naprawdę wiedzą i potrafią? Czemu to służy? Chyba jednak nie wyjaśnieniu stanu wykształcenia dzieci po pierwszych latach edukacji w szkole podstawowej?  

Subresort edukacji nie opublikował polskiego przekładu całego Raportu TIMSS-2019. A Czesi opublikowali.  Jak widać, nasi południowi sąsiedzi nie mają nic do ukrycia przed swoimi obywatelami i płatnikami budżetu, którzy utrzymują urzędników w podobnym resorcie. 





 Zdecydowanie lepiej jest czytać interpretacje Fundacji Evidence Institute w Warszawie.

  

08 grudnia 2020

Absolwentki studiów II stopnia na kierunku pedagogika autorkami najlepszych prac magisterskich

 


Istniejący od 1995 r. Parlament Studentów Rzeczypospolitej Polskiej jako niezależna organizacja, będąca oficjalnym głosem środowiska studenckiego ogłosił konkurs na wieńczące rok akademicki 2019/2020 najlepsze prace dyplomowe. 

Jest to godna pochwały i potrzeby kontynuacji inicjatywa, w wyniku której sa nagradzane prace licencjackie/inżynierskie, magisterskie oraz rozprawy doktorskie z zakresu:

  • innowacyjnych rozwiązań wdrażanych do gospodarki
  • nauki na rzecz lokalnej społeczności (na poziomie powiatów, gmin lub niższym)
  • edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego

Nagrody za najlepszą pracę kończącą studia I stopnia wynoszą: 

4 000 zł (I miejsce), 

3 000 zł (II miejsce) lub 

2 000 zł (III miejsce), 

Za pracę magisterską kwory są już nieco wyższe

6 000 zł (I miejsce), 

5 000 zł (II miejsce) lub 

4 000 zł (III miejsce).

W konkursie oceniane są także rozprawy doktorskie, a więc dysertacje będące podstawą obrony i nadania stopnia naukowego doktora.  Autorzy najlepszych prac otzrymują także finansową gratyfikację:  

10 000 zł (I miejsce), 

8 000 zł (II miejsce) i 

6 000 zł (III miejsce). 

Wyniki Konkursu zostały opublikowane. Przywołam tu laureatów reprezentujących PEDAGOGIKĘ, łącząc zarazem komunikat z gratulacjami. 

W zakresie "Edukacja, nauka i szkolnictwo wyższe":

W kategorii rozprawa doktorska pedagodzy nie mają laureata. 

Natomiast oapnowali wszystkie nagrody w kategorii w grupie prac wieńczących studia II stopnia:

I miejsce - Emilia Gołębiowska, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, “Wypalenie zawodowe nauczycieli edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej”

II miejsce - Marta Ryduchowska, Uniwersytet Gdański, “Przemoc w liceum ogólnokształcącym w narracjach jego absolwentów”

III miejsce - Ewelina Czarnocka, Akademia Pedagogika Specjalnej w Warszawie, “Zakres pomocy postpenitencjarnej udzielanej osobom opuszczającym jednostki penitencjarne”

Pedagodzy nie mają laureatów jako autorów prac wieńczących studia I stopnia i, co zrozumiałe, w dziedzinie Innowacje wdrażane do gospodarki . Natomiast powinni ubiegać się o to wyróżnienie w dziedzinie Nauka na rzecz lokalnej społeczności

Zachęcam zatem promotorów wyróżniających się prac dyplomowych i dysertacji  doktorskich do aplikowania w powyższym konkursie za rok akad. 2020/2021.


 

07 grudnia 2020

Zdumiewająca autoewaluacja naukowców UAM

 


Prof. Maciej Krawczyk i prof UAM Jarosław Kłos opublikowali artykuł p.t. "Indeks Hirscha, a naukowcy UAM. Ewaluacja naukowa" , który w swej zawartości jest niczym innym, jak instytucjonalną autoewaluacją. Jak piszą

Ocena działalności naukowej jest trudna. Aby była trafna i rzetelna, powinna być przeprowadzona przez ekspertów, którzy wydają dobrze uzasadnioną i uzgodnioną opinię. Z takimi procedurami mamy o czynienia przy recenzjach prac naukowych, gdzie zakres oceny jest wąski. 

 To teraz powinniśmy spotkać się z reakcją uczonych kolejnych uniwersytetów, którzy też przeprowadzą podobną samoocenę. Dzięki temu zorientujemy się, jaki jest tak  naprawdę scjentometryczny obraz cytowalności pracowników badawczo-dydaktycznych i badawczych w polskich uczelniach państwowych.  

Nie jestem przekonany, że taka osłona nastąpi w najbliższym czasie, skoro wielkopolscy naukowcy nie przeprowadzili jej u siebie w sposób zgodny z istniejącymi źródłami wiedzy na powyższy temat. Wystarczy spojrzeć do zamieszczonej w artykule tabeli zestawiającej ranking profesorów UAM wg poziomu Indeksu Hirscha, by przekonać się, że nie uwzględnili w niej np. pedagoga, a piszą, że to uczynili. 

Cytuję: 

Interesujące jest, że w prezentowanych zestawieniach są przedstawiciele różnych dyscyplin. Są licznie reprezentowane nauki chemiczne, fizyczne, biologiczne, jest astronomia, nauki o Ziemi, matematyka i pedagogika. Widać wyraźną dominację mężczyzn i spore grono młodych naukowców.     

Spójrzmy zatem do danych w powyższej tabeli. Zawarto w niej ranking profesorów na podstawie danych o IH w Google Scholar. Wpisuję zatem nazwisko profesora  Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM, by sprawdzić, czy prawdą jest, że nie ma indeksu Hirscha na poziomie co najmniej 22.  

Wynik? Autorzy pominęli dane bibliometryczne swojego Prorektora prof. Zbyszko Melosika, którego iH = 26Tak nie wolno manipulować danymi, nie dostrzegając osiągnięć naukowych profesora pedagogiki, wieloletniego dziekana Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM, a także doktora honoris causa Uniwersytetu Szczecińskiego.   

Autorzy artykułu z jednej strony krytykują bibliometrię za pozorną rozpoznawalność osiągnięć naukowych nauczycieli akademickich, skoro jest  mierzona liczbą cytowań. Ta metoda (...) nie mówi o tym, kto i w jakim kontekście odniósł się do pracy, czyli nie jest bezwzględną miarą jakości pracy naukowej, z drugiej strony chwalą ją za to, że jest (...)  prosta, szybka, sparametryzowana, a przede wszystkim pozbawiona arbitralności, a są to kluczowe elementy, jeśli ocena ma dotyczyć wielu osób




W 1964 r. ukazał się w Polsce Ludowej przekład ksiązki wybitnego uczonego Jerome S. Brunera p.t. Proces kształcenia (Warszawa: PWN). Analizując  politykę oświatową w USA ekspert zwracał uwagę na błędne afirmowanie przez rządzących ideologii merytokratyzmu, w świetle której można za pomocą reform  stworzyć naród zapalonych intelektualistów. Służyć temu miały rankingi i rywalizacja w środowiskach uniwersyteckich o jak największą cytowalność publikacji naukowych. Pozycja uczonych miała być zdeterminowana przez wyniki w tego typu rankingach. 

Bruner zwracał uwagę na to, że nie wolno porównywać osiągnięć naukowych w dziedzinie nauk matematyczno-przyrodniczych z osiągnieciami w naukach humanistycznych i społecznych, gdyż niesie to z sobą niebezpieczeństwo dewaluacji form działalności badawczej w ramach tych ostatnich dziedzin nauk. Nie należy dopuszczać do nacisku uczonych nauk przyrodniczych, technicznych, matematycznych na humanistycznych i społecznych, gdyż doprowadzi to do wyobcowania grupy intelektualistów - literaturoznawców, filozofów, socjologów, pedagogów, psychologów, historyków itp.