09 marca 2024

Tropy i ślady współczesnej przemocy

 



Prawie trzy dekady temu Zbigniew Kwieciński pisał o tym, że także w Polsce zaczynamy funkcjonować w zbójeckiej kulturze (Predatory Culture” za P.McLarenem), która staje się źródłem konfliktów i różnych aktów agresji. Po prawie dwudziestu latach możemy stwierdzić, że niewiele się mieniło w naszej codzienności. 

Kultura zbójecka jest polem niewidoczności – prześladowców i ofiar – dokładnie dlatego, że jest ona rzeczywistością. Oczywistość chroni ofiary przed pełnym odsłonięciem im możliwych zagrożeń. Stan taki zobowiązuje pedagogię współczesną – to znaczy zarówno teoretyczne studia nad możliwościami i zagrożeniami rozwojowymi człowieka, demaskatorskie badanie empiryczne nad nimi, jak i działania ratownicze, zapobiegawcze i wspierające pełnomocność rozwoju – do włączania się do kulturowego krytycyzmu i do publicznej sfery opozycyjnej w erze ponowoczesnej (2000, s. 159).

Terroryzm jest wyższym stadium zbójectwa, bowiem bywa także ukryty ujawniając swoje cele oraz odsłaniając coraz bardziej brutalne  formy i metody zastraszania także dzieci i młodzieży. Najmłodsi stają się często środkiem, narzędziem do urzeczywistniania owych celów lub zamierzonymi przez terrorystów ofiarami (np. wykorzystywanie dzieci w przedszkolach czy szkołach jako zakładników, jako żywe tarcze, obiekt zemsty). Nie ma już zatem znaczenia, kto może stać się ofiarą terroru, gdyż może nią być każdy z nas.

Żyjemy w środowisku niewidoczności prześladowców i ofiar, toteż nie powinniśmy być wobec tych zjawisk wychowawczo bezradni i słabi jako pedagodzy, rodzice, nauczyciele czy katecheci. Zło jest zakorzenione już w procesie socjalizacji i instytucjonalnej edukacji wbrew dobrej woli wielu rodziców, nauczycieli. Patologia i zło stają się dzisiaj normą, oczywistością, toteż coraz bardziej daje się zauważać w naszym społeczeństwie zobojętnienie na ich kulturowo destrukcyjny wymiar.  

Terroryzm służy także szerzeniu określonej ideologii i polityki, bywa też środkiem do kształtowania orientacji światopoglądowych, religijnych, stosowania wobec osób czy grup społecznych zastraszania, prowokacji, zwielokrotniania poczucia chaosu, niestabilności. Nie ma takich praw człowieka i obywatela, które nie byłyby przedmiotem naruszenia przez akty terrorystyczne. 

Nie wszystkie akty terroryzmu są takie same. Z biegiem lat pojawiają się coraz to nowe ich rodzaje tak, aby ludzkość nie przyzwyczaiła się do jednych i nie wytworzyła wobec nich systemu obronnego. Dla terrorysty nie ma granic, których nie mógłby przekroczyć, ba, nie ma takich motywów, które można byłoby przewidzieć i zapobiec działaniom prowadzącym do ich realizacji. 

Nie da się zatem ani ujednolicić sposobu myślenia o terroryzmie, ani sklasyfikować wszystkie możliwe przyczyny jego zaistnienia. Akty przemocy mogą mieć bowiem charakter intencjonalny, nieintencjonalny lub funkcjonalny. Jedne mają politycznie i moralnie uzasadniony charakter, z pełnym poczuciem odpowiedzialności ich głównych aktorów, sprawców, inne zaś są podjęte w sposób nieodpowiedzialny, w wyniku jakiegoś szaleństwa, depresji, odreagowania na innych własnych problemów itp. 

Coraz częściej jesteśmy świadomi tego, że do rozwiązywania czy naświetlania konfliktów w erze globalizacji i wojen hybrydowych za pomocą m.in. terroru dochodzi na tle wzrostu nierówności gospodarczego rozwoju, eksplozji demograficznej i urbanistycznej, nowego trybalizmu i kryzysu państwa narodowego, międzypaństwowych konfliktów zbrojnych itp. 

W przedszkolach i szkołach państw doświadczających terroru, którego ofiarami stały się dzieci, prowadzi się od najmłodszych lat ćwiczenia w zakresie radzenia sobie w takich sytuacjach. Warto zatem zastanowić się nad tym, czy nie należałoby przygotowywać dzieci już w edukacji przedszkolnej do radzenia sobie w świecie potencjalnych kryzysów, zagrożeń i terroru?  

Ważne są szkolenia z udzielania pierwszej pomocy, jednak nie bez znaczenia jest wiedza i umiejętność radzenia sobie w sytuacjach zagrożeń terrorystycznych, przemocowych. Żyjemy w społeczeństwach ryzyka i permanetnych zagrożeń, jednak nie po to, by milenialsi wyrażali swój sprzeciw wobec zniszczeń środowiska naturalnego oblewaniem farbą warszawskiej Syrenki. Nawet nie wiedzą, czym jest i dlaczego stanęła w tym właśnie miejscu.    


08 marca 2024

Zmarł profesor pedagogiki Wacław Strykowski

 



Bardzo smutne jest tegoroczne przedwiośnie. Zmarł bowiem jeden z akademickich mistrzów pedagogiki w zakresie technicznych środków kształcenia - profesor Wacław Strykowski z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu. 

Wacław Strykowski (5.09.1942-7.08.2024) był absolwentem Liceum Pedagogicznego w Poznaniu, a w 1966 roku ukończył studia magisterskie na kierunku pedagogika na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jeszcze w toku studiów kierował Studenckim Teatrem Nurt w Poznaniu, a po ich ukończeniu został zatrudniony w UAM. Doświadczenie naukowo-badawcze zdobywał u boku swojego Mistrza prof. Leona Lei (1913-1977), który powołał Międzywydziałowy Zakład Nowych Technik Nauczania UAM. 

W latach 1981-1982 kierował Instytutem Nowych Technik Kształcenia UAM, a do 2012 roku Zakładem Technologii Kształcenia.  Ceniony był w środowisku akademickiej i oświatowej pedagogiki jaki wybitny specjalista w zakresie stosowania w procesie kształcenia nowych technologii przekazu wiedzy, by uczniowie i studenci mieli możliwość poznania, zrozumienia i zastosowania najnowszych rozwiązań w tym zakresie. 

Profesor był także twórcą i prezesem Polskiego Towarzystwa Technologii i Mediów Edukacyjnych szerząc oświatę wśród kandydatów do nauczycielskiej profesji jak i już w niej zatrudnionych pedagogów. Był przy tym wyjątkową osobowością, niezwykle otwarty w relacjach z każdym, kto tylko chciał nauczyć się czegoś nowego. Organizował międzynarodowe i krajowe konferencje naukowe oraz wspierał środowiska szkolnych innowatorów, którzy traktowali kolejne nowości techniczne jako środki dydaktyczne wspomagające ich w organizacji procesów dydaktycznych.  

Wacław Strykowski przeszedł w macierzystej uczelni drogę od asystenta poprzez adiunkta, docenta do profesora zwyczajnego (1987). Jako wybitny specjalista został członkiem i zarazem sekretarzem naukowym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, ale także działał w Polskim Towarzystwie Pedagogicznym oraz w niemieckim Stowarzyszeniu - Gesellschaft fűr Pädagogik und Information. Był też przewodniczącym Rady Naukowej Polskiego Stowarzyszenia Filmu Naukowego oraz członkiem Rady Naukowej Polskiej Fundacji Upowszechniania Nauki. 

Będąc już na emeryturze wspierał od 2003 roku środowisko oświatowe w roli eksperta w Radzie do spraw Edukacji Informatycznej i Medialnej przy Ministerstwie Edukacji Narodowej. Kierował też w tym okresie (2003-2007) rektorem Gnieźnieńskiej Szkoły Wyższej "Milenium". 

Zmarły Profesor był redaktorem naczelnym rocznika pedagogicznego "Neodidagmata" i kwartalnika "Edukacja Medialna". Wydawane przez Profesora monografie naukowe najlepiej oddają zakres prowadzonych badań naukowych, jak i zmieniający się stan technologii w dydaktyce szkolnej i akademickiej. Wydał m.in. takie prace, jak:  

”Struktura filmu naukowo – dydaktycznego” (1973), 

“Wstęp do teorii filmu dydaktycznego” (1976), 

“Audiowizualne materiały dydaktyczne. Podstawy kształcenia multimedialnego” (1984), 

“Wideo w kształceniu multimedialnym” (1991), 

“Dokąd zmierza technologia kształcenia” (1993), 

“Media a edukacja” (red., 1997 i 1998),

"Media i edukacja w dobie integracji (2002), 

"Kompetencje medialne społeczeństwa wiedzy" (2004),

"Od nowych technik nauczania do edukacji wirtualnej" (2006).

W 1988 roku został uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, zaś w 1989 roku - Medalem Komisji edukacji Narodowej.  Wykształcił tysiące nauczycieli, ale też recenzował wydawniczo i w awansach naukowych dysertacje doktorskie, habilitacyjne czy wnioski o nadanie tytułu profesora. 

Pięknie podsumował działalność dydaktyczną, naukową i oganizacyjną prof. W. Strykowskiego współpracując z Nim przez wiele lat b.przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN prof. Tadeusz Lewowicki.  

Bliskim składam wyrazy współczucia. Twórczość naukowa Profesora pozostaje w naszych zbiorach jako podstawa do dalszych badań. Niech spoczywa w pokoju! 


(źródło fotografii: Wikipedia

07 marca 2024

Czterozgłoskowa pedagogia

 


Zygmunt Wyrobek (1872-1939) był nie tylko harcmistrzem, autorem znakomitych poradników dla skautmistrzów-harcerskich instruktorów, ale także pisarzem znakomitych wierszy dla dzieci oraz opowiadań dla młodzieży. Oficyna Wydawnicza "Impuls" ratuje od zapomnienia nie tylko dzieła tego autora, ale także niezwykle trudną umiejętność pisania wierszy w formie czterozgłoskowej, a więc złożonych z czterech sylab.   Komuś może się powieść napisanie takiego wiersza, ale warto zmierzyć się z twórczością Z. Wyrobka, by przekonać się, że to wcale nie jest takie łatwe. 

Książeczki dla dzieci o intrygujących tytułach: 

1. "O łakomczuchu, niejadce i brudasku" 

2. „As i Murcio"

3. "Niezwykła podróż" 

i najnowsza

4. "O roztrzepanej Wini i Józiu Psotniku" 

zachowały oryginalne ilustracje Mieczysława Wyrobka, zaś uwspółcześniono pisownię i poprawiono interpunkcję według współczesnych norm. Dzięki temu książeczki są ponadczasowe, przyjazne literacko, gramatycznie, a przy tym są pełne zaskakujących akcji, humoru, zabawne i z morałem. Warto podarować dzieciom książeczkę, której autor uwrażliwia na potencjalne następstwa ich niepożądanych zachowań.  

Upłynęło sto lat od wydania przez Księgarnię św. Wojciecha w Krakowie wierszowanej bajki Zygmunta Wyrobka. W okresie międzywojennym rymowane wierszem bajki cieszyły się ogromną popularnością. Łączyły w treści potencjalne zagrożenia dla dzieci z nieprzewidywalnymi przez nie skutkami zachowań.       


Powyżej Z. Wyrobek, poniżej mój "urobek".

Od wieki wieków zachowania dzieci są niemalże takie same, bowiem: 

będą psocić, 

śmiać się, płakać,

kichać, pocić, 

spadać, skakać,

opowiadać. 

myśli skrywać,

troszkę zjadać,

by wygrywać.

Mało który

podopieczny

chce kultury,

być bezpieczny.

Bardzo ważna 

jest przygoda,

choć nie każda  

laurów doda,

Kiedy czytam

wnukom wiersze

nikt nie pyta,

co jest pierwsze:

Jajko, kura,

transcendencja, 

albo która

to esencja?

Tu znaczące 

jest spotkanie,

nie naglące,

przeczekanie.

Dialog także

jest konieczny

Kto tak pisze, 

będzie wieczny:

pajdocentryk,

pajdokrata,

etnocentryk?

Pasjonata!

 


06 marca 2024

Osamotnienie

 

Wczoraj była awaria Facebooka. Niektórzy wpadli w panikę, bo sądzili, że zostali wyłączeni. Znajomy doktor nauk humanistycznych pisze do mnie, że chyba zlikwiduje to medium społeczne, ale nie z powodu awarii. Już prawie nie ma tam znajomych. Część osób mu w ogóle nie odpisuje. Twierdzą, że nie mają czasu. Tak mu napisała ostatnio poznana studentka [...] uniwersytetu X, że nie ma czasu odpisywać. 

Trudno się dziwić, że jest rozgoryczony. Nie ma stałej pracy, mieszka samotnie, zarabia na życie aktywnością artystyczną (muzykuje), więc musiałby spotkać w sieci kogoś, kto ma te same zainteresowania, pasje, taką samą ilość czasu wolnego lub pozwalającego na wspólną komunikację on-line i off-line.  W tej sytuacji ma na Fb wielu znajomych, ale zarazem poczucie osamotnienia:       

Jakby mi ktoś w pysk strzelił. Kolega ze szkoły, z czasów szkoły średniej nie mógł znaleźć dla mnie 5 minut w ciągu trzech dni... a potrzebowałem porady. Jestem jeszcze gorzej samotny niż w czasach szkoły średniej, kiedy miałem tylko telefon stacjonarny. Wtedy przynajmniej nie było prezentacji numeru, to odbierali i można było chwilę porozmawiać... 

Więc po co Teraz te wszystkie komunikatory skoro nie ma z kim porozmawiać??? 

Co będzie, jak nasze środowisko codziennego życia zostanie nasycone sztuczną inteligencją, robotami? Może wówczas znajdziemy czas dla innych, znajomych, bliskich, bo naszą pracę wykona AI? 


 


05 marca 2024

Nominacja profesora pedagogiki resocjalizacyjnej ks. Kazimierza Pierzchały

 

Coraz bardziej zaburzone relacje społeczne, degradacja części środowisk socjalizacyjnych a nawet instytucji edukacyjnych i opiekuńczo-wychowawczych sprzyja powiększaniu się sfery koniecznej resocjalizacji osób (bez względu na ich wiek życia). Także w tej subdyscyplinie nauk pedagogicznych, jaką jest resocjalizacja, naukowcy prowadzą badania podstawowe oraz stosowane, opracowują modele pracy z osobami skazanymi za naruszenie prawa, by pomóc im w wyjściu na wolność. 

Nie ulega wątpliwości, że jest to niezwykle trudna dziedzina życia społecznego w instytucjach zamkniętych czy półotwartych, w których pedagodzy, psycholodzy i pracownicy służb więziennych podejmują starania przywrócenia społeczeństwu osób skazanych za swoje czyny i osadzonych w zakładzie karnym. 

Znakomicie, że są uczeni, którzy prowadzą badania naukowe, dzięki których wynikom można korygować i doskonalić proces resocjalizacji. To, jak ona przebiega w innych krajach, bardziej zasobnych ekonomicznie i kulturowo w rozwiązania realnie zwiększające skuteczność resocjalizacji, nie jest łatwe do bezpośredniego zastosowania w naszym kraju. Cieszy zatem dorobek naukowy tych nauczycieli akademickich, którzy nie są w danym środowisku diagnostami-outsiderami, gdyż od lat są w ich zaangażowani także praktycznie, czego najlepszym przykładem jest ks. prof. dr hab. Kazimierz Pierzchała (ur. 9.01.1968) z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 

Droga do profesury jest zaznaczona konsekwentnie i spójnie prowadzonym rozwojem, samodoskonaleniem, podejmowaniem studiów magisterskich, podyplomowych i doktoranckich, udziałem w konferencjach naukowych i publikowaniem wyników własnych badań. Ważną rolę odegrały studia z socjologii religii na Wydziale Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie (1994-1997). 

Rozprawę doktorską z pedagogiki ks. K. Pierzchała napisał pod kierunkiem wybitnego pedagoga ogólnego prof. Aleksandra Nalaskowskiego, pt. „Poczucie powinności i odpowiedzialności u młodzieży katolickiej”,  a obronił ją  w 2001 roku w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

W 2016 r. ukończył studia doktoranckie z zakresu pastoralno-biblijnego, na Wydziale Nauk Teologicznych Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. tam tez obronił kolejny doktorat w 2019 roku z teologii biblijnej, który napisał pod kierunkiem ks. prof. dra hab. Waldemara Chrostowskiego na temat: „Chrystologia starotestamentowa w ujęciu Corpus Paulinum i Listu do Hebrajczyków”. 

Dwa lata wcześniej, bo w 2017 roku habilitował się w naukach społecznych, w dyscyplinie pedagogika, na podstawie osiągnięć naukowych w zakresie pedagogiki resocjalizacyjnej. Stopień dra hab. nadała mu Rada Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. 

Nominowany Uczony publikował w znaczących dla jego subdyscypliny naukowej periodykach, jak "Przegląd Więziennictwa Polskiego", "Kultura i Edukacja", "Resocjalizacja Polska", "Kwartalnik Pedagogiczny", "Lubelski Rocznik Pedagogiczny", "Edukacja Ustawiczna Dorosłych", "Roczniki Pedagogiczne" czy "Probacja". Jest autorem siedmiu monografii naukowych, które dopełnia znakomita rozprawa profesorska pt. "Resocjalizacja skazanych matek w polskich zakładach karnych" (2023). Przeprowadzone badania matek więziennych i matek „wolnościowych” (grupa kontrolna) wyznaczają potrzebny kierunek kolejnych badań w obszarze penitencjarystyki. 

Rozprawy ks. profesora K. Pierzchały są cenione w pedagogice resocjalizacyjnej, bowiem podejmują tak istotne zagadnienia, jak: "Skazani ale nie potępieni", "Kapelan więzienny w procesie resocjalizacji", "Destygmatyzacja przestępców w świetle Magisterium Kościoła oraz poglądów na resocjalizację", "Człowiek we współczesnym społeczeństwie, Wychowawcze znaczenie kultury i religii w przeżywaniu macierzyństwa". 

Wkład ks. prof. K. Pierzchały w rozwój nauki jest widoczny w jego udziale w wielu projektach krajowych i międzynarodowych dotyczących problematyki penitencjarnej oraz zagrożeń społecznych i dysfunkcji w środowiskach opiekuńczo-wychowawczych.  

Bogate doświadczenie dydaktyczne w krajowych i zagranicznych uczelniach a także praca z osobami skazanymi oraz z młodzieżą doświadczającą kryzysów egzystencjalnych i społecznych znajduje swoje odzwierciedlenie w jego studiach teoretycznych i diagnostyce, które są poparte niezwykłą pracowitością, umiejętnością dostrzegania nowych wątków badawczych. Właśnie w tych środowiskach potrzebni i szanowani są duchowni, wrażliwi na ludzkie dramaty humaniści, a przy tym niezwykle doświadczeni wychowawcy w pracy z osadzonymi. 

 Zapewne oryginalność dorobku Profesora tkwi nie tylko w osobistym podejściu do badanych, które wyrasta z personalizmu chrześcijańskiego i pedagogii wolności, ale także w jego sposobie patrzenia na problemy osób badanych, by można było doskonalić także pedagogikę resocjalizacyjną. Serdeczne gratulacje dla kolejnego profesora nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika.


03 marca 2024

Dyscyplina naukowa i naukowca



W tych dniach ukazała się kolejna monografia naukowa Zbyszko Melosika z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, której tytuł jest nieco inny od tego w moim poście, ale okładka to rekompensuje. Autora obfitej treściowo publikacji nie trzeba nikomu przedstawiać, bo ma grono wielbiących jego kolejne projekty badawcze czytelników, do których także ja się zaliczam. Są bowiem uczeni i pseudouczeni, naukowcy i naukawcy, autorzy pasjonaci, mistrzowie nauki i tacy z dyplomami stopni naukowych, których publikacje zajmują zbytecznie miejsce w bibliotekach czy na czyichś dyskach twardych.

Książki poznańskiego uczonego pozostawiają trwały ślad także na dyskach miękkich, czyli w ludzkiej pamięci, duszy, bo zawsze dotykają zjawisk, problemów, które są uniwersalne, ponadczasowe. Można do każdej z jego książek wracać po latach i odczytywać w nich niedostrzegane wcześniej wątki, konteksty, problemy. Podobnie będzie z najnowszą rozprawą pt. "Dyscyplina naukowa i tożsamość naukowca" (Poznań, 2024), w której częściowo nawiązuje do wcześniej wydanej monografii pt. "Pasja i tożsamość naukowca. O władzy i wolności umysłu" (Poznań, 2019). 

Dlaczego zaproponowałem w dzisiejszym wpisie nieco inny tytuł? Z bardzo prostego powodu. Melosik po to napisał tę rozprawę, żebyśmy nie dali się rozproszyć, wyalienować, zatopić w rzekomej interdyscyplinarności.  Ponowienie przez niego kategorii "tożsamości dyscyplinarnej" identyfikuje naukowca z podstawową, bazową dla jego wykształcenia i kompetencji badawczych dyscypliną naukową. Nie mógł autor tej monografii przewidywać, że w 2024 roku pojawi się w środowisku akademickim lobby rozproszenia tożsamości akademików pod pozorem pożądanej interdyscyplinarności i umiędzynarodowienia likwidacji w postępowaniach awansowych identyfikacji z dyscypliną naukową. 

Profesor Melosik uzyskał przecież tytuł profesora nauk humanistycznych jako doktor habilitowany w dyscyplinie pedagogika, którą to identyfikację zakrył nadany tytuł profesora. Ten zaś został mocą decyzji administracyjnej b. ministry Barbary Kudryckiej jemu odebrany i zastąpiony tytułem nauk społecznych. Mnie też. To zdumiewające, że można uczonym zmienić ich dziedzinową tożsamość. Reforma 2.0 przywróciła możliwość aplikowania o nadanie tytułu profesora w dziedzinie i dyscyplinie naukowej, w dziedzinie nauk lub dziedzinie i dyscyplinach naukowych (dwóch, trzech...). 

Co ciekawe, rozdział 7 tej książki ma tytuł: "Dyscypliny humanistyczne i społeczne". Ich rozerwanie, oddzielenie od siebie, także w instytucjach typu NCN i NCBiR było - moim zdaniem - największym błędem kulturowym formacji PO/PSL. No, ale jak rządzący traktują naukę w kategoriach zysków, często ukrytych, "dojenia" budżetu dla "swoich", to taki podział jest "zasadny".   

Jak to jest zatem z naszą tożsamością? Profesor UAM ma wiele tożsamości: był profesorem nauk humanistycznych, potem zmieniono mu na profesora nauk społecznych, a przecież jego tożsamość jest badawczo zakorzeniona w pedagogice, w tym szczególnie w pedagogice porównawczej, socjologii edukacji, a ostatnio także w naukoznawstwie. Nie rozstrzygajmy tego tylko zanurzmy się w treść dzieła, które jest pasjonujące nie tylko ze względu na zakres analiz przekraczających dyscyplinę autora, ale także sprowokowanie całego środowiska naukowego do namysłu nad stanem także własnej dyscyplinarności i związanych z nią następstw.

Nie ma racji recenzent Henryk Mizerek, że taka praca dotychczas nie powstała, skoro o tym, czym jest nauka, jakie jest jej znaczenie, a przy tym  jaką rolę spełniają w niej naukowcy, pisali filozofowie od czasów starożytnych po współczesne. Na dniach ukaże się kolejna na ten temat praca Michała Hellera, więc warto być powściągliwym w wyrażaniu takich opinii . Rzecz jasna, można tak napisać o każdej książce (z pominięciem plagiatu), że taka jeszcze nie powstała, ale jest to tak oczywiste, że chyba nie wnosi niczego nowego do naszej wiedzy na dany temat. 

Istotnie, rozprawa Z. Melosika jest jego, niepowtarzalna, oryginalna, wyjątkowa, jak każda z wcześniejszych, a przy tym inspirująca nie tylko do naukoznawczych debat czy dyskursów dotyczących reform/zmian w szkolnictwie wyższym i nauce, ale przede wszystkim cenna w kształceniu kadr akademickich. Sądzę, że powinna to być jedna z ważniejszych lektur w szkołach doktorskich, by ubiegający się o wejście na ścieżkę rozwoju naukowego chociaż dotknęli kwestii własnej tożsamości, stanęli przed koniecznością odpowiedzenia sobie na pytanie: 

Po co chcę przygotowywać pracę doktorską? Dlaczego chcę prowadzić badania naukowe? 

Czy chcę "zrobić" doktorat? 

Czy może ktoś chce mieć stopień/dyplom doktora? 

Czy zamierza prowadzić badania bez względu na istniejące uwarunkowania polityczne, administracyjne, kulturowe, społeczne, komunikacyjne, finansowe itd., itd.? 

Czy może tli się w niej pasja osoby pragnącej dociekać prawdy o interesujących ją zjawiskach, obiektach itp.? 

Czy bycie naukowcem to zawód czy pasja pozytywnie zakręconego wielbiciela poznawania świata/-ów? 

Zachęcam do lektury tej książki. Niech rozgorzeje dyskusja na łamach czasopism naukowych a nie naukawych. Niech pseudonaukowcy uświadomią sobie, że NAUKA broni się przed ich obecnością w uczelniach publicznych i niepublicznych także dzięki takim publikacjom. 

Melosik skonstruował lustro, w którym warto się przejrzeć, spojrzeć wstecz, by nie dać się zrzucić z drabiny tym, którzy z nauką nie mają nic wspólnego, natomiast chętnie leczą pseudokrytyką swoje kompleksy czy brak osiągnięć naukowych rzekomo tropiąc patologie. Na takie studium nie stać wyrotowanych z uczelni ze względu na brak osiągnięć naukowych. Te trzeba odsłaniać z perspektywy naukowych standardów. Książka Z. Melosika dobrze służy odkryciom w nauce i o nauce, demistyfikacjom w środowisku naukowym i pseudonaukowym.  Bądźmy zdyscyplinowani merytorycznie i metodologicznie w ramach swoich dyscyplin i twórzmy interdyscyplinarne zespoły badawcze. 

 


02 marca 2024

Nie wszystko jest stracone

 

 


Napisał do mnie student uczelni, którą opinia publiczna obciążyła wszystkim, co najgorsze, chociaż tymczasowo aresztowano głównie kadrę zarządzającą. Zajęcia nadal są tam prowadzone zgodnie z planem studiów. Skandal dotyczy prowadzenia w tej szkole wyższej studiów MBA, a nie studiów kierunkowych.     

Są osoby, które nie studiują dla dyplomu, tylko dla rzeczywistego poszerzenia własnych kwalifikacji. Dla większości wybierających studia na odległość jest to znakomita okazja, by móc połączyć własną pracę zawodową czy obowiązki rodzinne z uczeniem się. Nie należy zatem dyskwalifikować studentów, skoro taka uczelnia została legalnie zarejestrowana oraz uzyskała akceptację Polskiej Komisji Akredytacyjnej.  

Jak pisze do mnie jeden z takich studentów: "(...) niestety podjąłem studia pedagogiczne. Piszę ,,niestety", gdyż wybór padł na obiecującą, ale najgorszą z możliwych uczelni niepublicznych w Polsce (i chyba w ogóle na świecie). Tak, mowa o Collegium Humanum. Nazwa ta z trudem przechodzi mi przez usta.

To swoiste "Amber Gold" Pawła Cz. w którym utopili pieniądze przede wszystkim ludzie biedni: nauczyciele, pedagodzy szkolni czy ludzie nie mogący wyjechać nigdzie poza swoją "wioskę", gdyż na przykład opiekują się niepełnosprawnymi dziećmi lub bardzo schorowanymi rodzicami. Ten niesamowicie skrojony target, to wymysł umysłu genialnego i do szpiku moralnie zepsutego.


Pan Profesor jako pedagog, zna z pewnością ten mechanizm, którego ja nie potrafię nazwać, ale który bez trudu - lecz ze zgrozą - zidentyfikowałem. Chodzi bowiem o to, że wielu moich kolegów z II roku magisterskiego (jest nas w sumie ok. 350), nadal wierzy, że obroni dyplom w czerwcu - i jeśli nawet - że ktokolwiek będzie podchodził do niego poważnie.

Ludziom tym, Paweł Cz. wlał w serca nadzieję na łatwy dyplom, co do którego często oprócz braku sił fizycznych i możliwości czasowych, nie mieli także predyspozycji intelektualnych. Sam jestem częścią tego zbiorowiska, choć przez pierwszy rok w majestacie prawa, studia "online" były legalne. Od października ubiegłego roku już takowe nie są i miałem nadzieję, że odbywać się będą zjazdy w którejś z filii w Polsce.


Od początku widziałem co się dzieje, lecz z każdym "wtopionym" przelewem zanurzałem się w tym bagnie organizacyjnym coraz bardziej. Uczyłem się sumiennie i pisałem prace zaliczeniowe samodzielnie - w niektórych cytowałem również i Pana Profesora. Wszystko jednak poszło na marne".


Moim zdaniem, nie wszystko poszło na marne. Collegium nikt nie likwiduje, nie zamyka kierunków studiów. Należy zatem dalej realizować obowiązujące wszystkich zadania zgodnie z planem studiów. Nie jest to pierwsza czy jedyna szkoła prywatna, której kadrze zarządzającej prokuratura przedłożyła zarzuty karne. W Polsce obowiązuje prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, zgodnie z którym - nawet gdyby daną szkołę pozbawiono uprawnień do kształcenia - osobom studiującym należy zapewnić możliwość dokończenia studiów. 

Na wolnym rynku pracodawcy nie interesują się tym, jaką i gdzie ktoś ukończył uczelnię, szkołę wyższą czy ma tylko maturę, ale jakie ma kompetencje, co potrafi i co sobą reprezentuje.