02 października 2021

Problemy promotorów z doktora(n)tami czy procedurą?

 



Czytając Ustawę Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce można mieć problem z uzyskaniem klarownej i uporządkowanej proceduralnie wykładni dotyczącej doktoratów. W przypadku habilitacji nie ma już zbyt wielu wątpliwości, bowiem Rada Doskonałości Naukowej opublikowała Poradnik dla wszystkich osób zainteresowanych postępowaniem habilitacyjnym. Bez względu na to, w jakiej wystąpimy roli, dowiemy się z tego vademecum, jak powinien przebiegać cały proces lub interesująca nas jego część. 

Znacznie gorzej jest ze zrozumieniem prawnych uregulowań w zakresie dwóch odrębnych ścieżek ubiegania się o stopień naukowy doktora. Jest bowiem realizowana jeszcze na podstawie Ustawy o stopniach naukowych ..., z 14 marca 2003 roku (Dz.U. Nr 65, poz. 595) procedura dotycząca wszczętych do końca 2019 r. przewodów doktorskich, zaś druga ścieżka wpisuje się w nowe normy ustawowe z
20 lipca 2018 roku, które dotyczą m.in. postępowań doktorskich.  

Nikt już jednak nie może wnioskować o wszczęcie przewodu doktorskiego, ale wciąż otrzymujemy pytania dotyczące tego, jak otworzyć taki przewód na stopień naukowy doktora. Zainteresowani nie wiedzą, że już nie otwiera się przewodu doktorskiego

Na mocy wygaszanej już do końca grudnia 2023 r. ścieżki "przewodów doktorskich" wraz z otwarciem przewodu stosowne organy (rady wydziałów lub rady instytutów naukowych czy senaty) powoływały promotora i zatwierdzały temat pracy doktorskiej. Tylko w tym momencie można było powołać jeszcze promotora pomocniczego.     

To už se ne vrátí - jak powiadają nasi południowi sąsiedzi, a utrwaliła to w piosence Helena Vondráčková. Już żaden organ uczelniany nie otworzy przewodu doktorskiego.    

Od października 2019 r. powstawały w uczelniach akademickich szkoły doktorskie, którym powierzono kształcenie doktorantów oraz zobowiązano ich władze do mianowania stosowną uchwałą promotorów oraz promotorów pomocniczych. Niestety, zdarza się, że niektóre kadry nie mają pojęcia o obowiązujących normach prawnych. Kierownictwo szkół skoncentrowało się bowiem na organizacji procesu kształcenia na studiach III stopnia, a więc nie tylko pozyskaniu kadr profesorskich do prowadzenia zajęć, planowania i ich organizacji, ale także do ewaluacji całego procesu, w tym do oceny doktorantów po dwóch latach ich studiów. 

Niekompetentna administracja uniwersytecka wprowadza w błąd doktorantów i ich obecnych lub przyszłych promotorów, którzy nie wiedzą, jaki jest w istocie status ich doktorantów. Ci z tzw. pierwszej ścieżki składają wnioski o przedłużenie studiów do końca przyszłego roku, bo na to pozwala ustawa. Tymczasem władze niektórych jednostek kierują się w tej kwestii wewnątrzuczelnianym regulaminem uchwalonym przez senat w 2019/2020 roku, w którym jednoznacznie określono powody możliwego przedłużenia toku studiów doktoranckich. Nie można jednak łączyć ze sobą tych ustaw.        

Tymczasem jeden z promotorów tak pisze do mnie: 

Mam poważny problem, gdyż nie wiem, do kogo się zgłosić z prośbą o klarowne wyjaśnienie procedury dotyczącej mojego doktoranta, któremu wprawdzie przedłużono o rok okres studiów, ale nie ma on jeszcze wszczętego przewodu doktorskiego. Pilnie potrzebuję sformalizować status promotora i promotora pomocniczego, ale nie mam pojęcia, jak to zrobić. 

Jakie są zatem procedury otwarcia tego przewodu?  Doktoranci mają różne informacje - jedni, że wystarczy złożyć podanie do dziekana wydziału, inni że wymagane jest już przedłożenie gotowej pracy doktorskiej. Jeśli obowiązuje to drugie rozwiązanie, to kiedy mogę powołać promotora pomocniczego, skoro praca ma być już gotowa? Ten jest przecież potrzebny przed lub w trakcie jej pisania. 

Jutro odniosę się do tych kwestii. 



01 października 2021

Wspólnie z prof. Tadeuszem Sławkiem zapraszamy do debaty na temat pedagogiki bez...

 


Polecam wraz z dr. Michałem Paluchem z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie piękny, głęboko humanistyczny i wygłoszony w trosce o rozwój pedagogiki referat prof. Tadeusza Sławka, który zainaugurował debatę na temat pedagogiki lasu

W tej wypowiedzi jednak nie tylko o las chodzi, bowiem zawiera ona przesłanie do nas - do nauczycieli-nauczycieli, wykładowców, nauczycieli akademickich (nie tylko na kierunku studiów pedagogicznych). Wsłuchanie się w sens narracji literaturoznawcy otwiera po raz kolejny potrzebę wychodzenia spod klosza własnej dyscypliny naukowej. 

Jest tu zatem mowa o pedagogice ograniczonego spojrzenia, pedagogice bez głębi albo pedagogice bez błędu, a także o pedagogice bez aury, pozbawionej egzystencjalnego "zapachu", odcieleśnionej i wreszcie o pedagogice bez istotnych pytań

W nieopublikowanej rozprawie doktorskiej Michała Palucha (2020) poruszona jest potrzeba  otwartego postrzegania edukacji i myślenia o niej, o inkluzji prawa do uczenia się na błędach oraz o poszukiwaniu odpowiedzi na fundamentalne pytania: są wykłady i są iluminacje

Niewątpliwie, refleksje Prof. Tadeusza Sławka na temat debiutującej w naszym środowisku Pedagogiki Lasu należy rozpatrywać w tej drugiej kategorii. 

O nauczaniu jako iluminacji możemy przeczytać: „[…] illuminatio oznacza oświetlenie czegoś (wyjaśnianie), co dotychczas pozostawało w ciemności, a co należy uczynić widzialnym, wyeksponowanym, ukazującym swoje detale, tworzące specyficzny nastrój, unaoczniające przedmiot oświecenia zarówno w jego zewnętrznej formie jak i wewnętrznej istocie.” (Paluch, 2020, s. 299). 

Niewątpliwie, wrześniowe seminarium na UKSW w Warszawie pt. Pedagogika Lasu – próba definicji, rzuciło wiele światła (świateł) na problemy istotne pedagogicznie, których sami pedagodzy, leśnicy czy ekolodzy mogli dotychczas nie dostrzegać. Refleksje tak znakomitego uczonego humanisty jakim jest T. Sławek uwiarygadniają poczynioną intuicję, ale przede wszystkim zobowiązują pedagogów zainteresowanych tematem do rozpoczęcia badań w tym obszarze. 

Pedagogika Lasu to na ten moment orientacja intelektualna, o której opowiedzieli przedstawiciele wielu dyscyplin. Wszystkie wykłady będą od teraz sukcesywnie udostępniane na YouTube lub na stronie FB pod tytułem PEDAGOGIKA LASU.

Dziękując Uczonemu, na co dzień cieszącemu się krajobrazem Beskidu Śląskiego, dedykujemy niniejsze słowa: 

„Źródłem owego światła rzucanego na poznawany i doznawany obiekt jest sam podmiot nauczający, a rezultatem jego transfenomenalnej iluminacji oświecenie (olśnienie) podmiotu nauczanego. Warto przy tym zwrócić uwagę, że dla uczącego się olśniewające jest zarówno źródło owego światła (podmiot wykładowcy) jak i oświetlony przez niego przedmiot. (Ibidem, s. 299)”. 

 

30 września 2021

O czasie, miłości i dopieszczeniu w związkach po immatrykulacji studentów pedagogiki i psychologii

 

Na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego odbyła się wczoraj immatrykulacja studentów, którzy uzyskali najwyższe noty w ramach rekrutacji na kierunek psychologia lub pedagogika. Kolegium dziekańskie w osobach: dziekan- prof. UŁ Alina Wróbel, prodziekani: ds. nauki prof. UŁ Monika Wiśniewska-Kin; ds. studenckich i toku studiów - prof. UŁ Joanna Miniszewska oraz ds. kształcenia - prof. UŁ Arkadiusz Wąsiński wyraziło nadzieję, że nowy rok akademicki będzie sprzyjać samorealizacji młodzieży akademickiej, spełnieniu jej oczekiwań i marzeń. Część zajęć będzie realizowana w trybie zdalnej edukacji, natomiast wszystkie ćwiczenia, warsztaty i laboratoria będą prowadzone w trybie stacjonarnym.     




To, że oferta dydaktyczna i naukowo-badawcza jest dla młodzieży atrakcyjna, potwierdziła w swoim wykładzie inauguracyjnym psycholożka, prof. UŁ Dorota Merecz-Kot, która poświęciła wypowiedź temporalnemu wymiarowi codziennego życia człowieka: Czym jest czas?  Czym jest czas psychologiczny?  Czym jest - w świetle najnowszych badań psychologicznych - perspektywa czasowa? Jakie preferencje co do określonej perspektywy czasowej są pochodną naszego dzieciństwa oraz dlaczego mają one kluczowe znaczenie dla naszego życia? 


Władze Wydziału nie mogły przewidzieć, że właśnie tego dnia pojawi się w kartce z kalendarza myśl Ursuli Le Guin: "Przyszłość jest jak książka, której jeszcze dotychczas nie czytaliśmy". 




Jesteśmy przekonani, że studenci będą zachęcani do lektur książek, których jeszcze nie znają. Wygłaszająca wykład przeszła w jego końcowej części do naukowej weryfikacji strawestowanej przez siebie myśli Carlosa Williamsa - "Miłość podobnie jak czas jest jak burza, w której się zatracamy". Będziemy szczęśliwi, jeśli nasi studenci zatracą się w miłości do psychologii czy pedagogiki pracując nad sobą i angażując się w proces badań w ramach akademickich kół naukowych.   

 

Kiedy prof. UŁ D. Merecz-Kot przytoczyła wyniki badań dotyczących miłości, seksu, związków w pryzmacie orientacji temporalnych, to pobudziła wśród immatrykulowanych nie tylko emocje, ale wywołała niepokój. Z przeprowadzonej za pomocą Inwentarza Perspektyw Czasowych oraz Kwestionariusza Satysfakcji Seksualnej przez magistrantkę – Annę Zakrzewską diagnozy osób w wieku 19-55 lat wynikało, że: 


 

Kobiety są większymi teraźniejszymi fatalistkami (a u nas studiują w 80 proc. kobiety); 

 

Mężczyźni osiągają istotnie wyższe wyniki w teraźniejszości hedonistycznej (ich jest niewielu, więc niepokój był mniejszy); 

 

Kobiety i mężczyźni nie różnią się pod względem satysfakcji seksualnej w związku (tym samym nasi studenci mogą śmiało zawierać związki); 

 

Satysfakcja seksualna kobiet w sferze pieszczot rośnie wraz z poziomem teraźniejszego hedonizmu i fatalizmu. W przypadku mężczyzn - taki efekt daje zrównoważona perspektywa czasowa (Na szczęście jest u nas profesor zajmująca się fenomenem zrównoważonego rozwoju, toteż polecimy jej rozprawę);

 

Zadowolenie z bliskości w związku wiąże się u kobiet pozytywnie z teraźniejszym hedonizmem i negatywnie z negatywną przeszłością. W przypadku mężczyzn - jest to przeszłość pozytywna (Nie dość, że mężczyzn jest mniej na tych studiach, to jeszcze mają pozytywną przeszłość); 

 

Zadowolenie z seksu u kobiet nie wiąże się z żadną perspektywą czasową, u mężczyzn pozytywnie z pozytywną przeszłością (Nie wiemy, czy to dobrze, czy źle, skoro im wyższy jest poziom wykształcenia, tym satysfakcja seksualna jest niższa).

 

Nie przytaczam wszystkich danych z badań, by jednak utrzymać wysoki poziom zaciekawienia wśród studentów psychologii i pedagogiki co do dalszych wymiarów naszego życia w jeszcze innych sferach czy dziedzinach.  

 

Uroczystą inaugurację roku akademickiego 2021/2022 zakończyły serdeczne życzenia Dziekan Wydziału, żebyśmy wszyscy zdrowi byli, a studentom żyło się dostatnio.      

 

29 września 2021

Uwielbiamy narzekać na zdalną edukację

 


 



W mediach spotykam się najczęściej z narzekaniem, biadoleniem, straszeniem,  pogrążaniem opinii publicznej w koniecznej depresji i braku jakiegokolwiek sensu uczestniczenia w edukacji zdalnej i związanych z nią wydarzeniach, formach interakcji, które przecież dotychczas były sprywatyzowane, a nagle musiały stać się publicznymi.  

Wygląda na to, że część kadr akademickich ma poczucie zaskoczenia, przerażenia, niechęci czy nawet potrzebę wycofania się z aktywności dydaktycznej. Do czasu pandemicznego lockdownu mogli jednego dnia w tygodniu udać się do sal uczelniach na 90 minut, ewentualnie odbyć dyżur, by po zajęciach ze studentami móc wrócić do własnych planów, zadań czy powinności. Te osoby chciałyby powtarzalności "ładu zewnętrznego”, by równoważył on "ład wewnętrzny".  

Uniwersytety, akademie, politechniki jako uczelnie odpowiedzialne nie tylko za kształcenie, ale w głównej mierze za prowadzenie badań naukowych i upowszechnianie ich wyników doświadczyły w wyniku zamknięcia swoich murów, w tym także akademików, stołówek, bibliotek, klubów itp. swoistego rodzaju rozstroju organizacyjno-kulturowego. Nagle okazało się, że duża część infrastruktury jest zbyteczna, bo niedostępna. 

Potrzeba jest matką wynalazków. Skoro zostały zamknięte biblioteki, to nareszcie pojawiły się "książkomaty". Zaoszczędzone na energii elektrycznej, gazowej, wodnej środki można było wydać na modernizację akademickich usług. Ba, nagle okazało się, że uczelniane wydawnictwa otrzymują zdumiewającą liczbę zamówień na elektroniczne wydawanie książek. Wcześniej leżały w magazynach ich drukowane egzemplarze, z których sprzedażą wiodło się nie najlepiej.  

Coraz więcej studentów i nauczycieli akademickich woli mieć e-booki, niż wersje drukowane, bo dzięki temu mają do nich dostęp niemal w każdym miejscu pobytu, w czasie podróżowania, spędzania czasu wolnego itp. Nie potrzeba wydzielać im miejsca w domowych pomieszczeniach, gdyż można ich mieć tysiące we własnej torebce, teczce czy kieszeni. Dlaczego zatem tak narzekamy na pandemiczną zmianę, skoro postęp technologiczny pozwala na szybszy, bardziej wygodny dostęp do wiedzy naukowej, do jej przekazywania innym?

To nie jest prawdą, że postawy negatywne, obojętne czy pozytywne wobec e-edukacji są ściśle związane z różnicą pokoleń. Od kilkunastu co najmniej lat osoby starsze, emerytowane znakomicie radzą sobie w komunikacji z członkami własnej rodziny, korzystając z telefonów komórkowych, smartfonów, z łączy internetowych za pośrednictwem tabletu czy stacjonarnego komputera. Nie muszę pisać, że dzieci i nastolatkowie są w tym zakresie bardziej biegli i pomocni w szybkim nauczeniu się obsługi tych urządzeń. 

Świat się zmienił, więc może czas, by i środowiska szkół wyższych przestały narzekać na zaistniałą sytuację, tylko dostosowały konieczność wprowadzenia nowych form i metod pracy dydaktycznej, organizacyjnej i naukowej. 

Może trzeba zacząć od zmiany pensum dydaktycznego na taką, by naukowcy mieli więcej czasu na zróżnicowane, zindywidualizowane kształcenie swoich studentów? Może trzeba radykalnie zmniejszyć liczebność grup studenckich, ćwiczeniowych, warsztatowych, laboratoryjnych, by w warunkach epidemii mogły one uczestniczyć w zajęciach praktycznych na terenie uczelni? Może trzeba zamieniać wielkie aule, duże sale dydaktyczne na mniejsze, lepiej wyposażone w materiały dydaktyczne oraz pozwalające na bezpieczną edukację offline? 

Właśnie teraz doskonale widać, jak niepotrzebnie konstruowano z architektami pomieszczenia dydaktyczne, które są pozbawione możliwości elastycznego przekształcania przestrzeni, zmiany w usytuowaniu mebli, a tym samym i osób.  Może potrzeba znacznie więcej nowych rozwiązań w zakresie wyposażenia sal dydaktycznych? Po co nam sale kinowe amfiteatralne, skoro jesteśmy w nich "przybici" do miejsc, które są przyśrubowane do podłóg?  

 Najwyższy czas zacząć zmieniać organizację procesu kształcenia w kierunku jego profesjonalnej indywidualizacji oraz uspołeczniających i eksperymentalnych form stacjonarnej edukacji. Potrzebne są w naukach społecznych i humanistycznych kliniki doświadczalnej wiedzy i laboratoria, a nie sale dla gadających głów, bo do tych studenci mogą mieć dostęp online z możliwością zaspokajania równocześnie innych potrzeb.  Uczelnie przechodzą już na zdalne prowadzenie wykładów. Po co wynajmować wielkie aule, by gromadzić kilkaset osób z różnych kierunków czy specjalności, skoro można zaoferować im dostęp do wykładowcy w sieci!  

Jak ktoś zanudza, opowiada farmazony, dygresje, o swoich doznaniach czy wydarzeniach, bo ma taką potrzebę, to może lepiej w tym czasie czytać książkę popijając kawę w wygodnym dla siebie fotelu.  A ona/on niech gada, skoro konieczna jest nasza obecność na łączach. Czyż tak od lat nie postępowała część studentów, że wchodziła do sal wykładowych z dużym opóźnieniem, albo zasypiała ze zmęczenia lub z nudów, popijała kawkę z termo-kubka, serfowała w sieci internetowej lub rozsyłała do znajomych sms-y? 

Chyba jednak czas na zmianę dydaktyki akademickiej w kierunku zróżnicowanej, odmiejscowionej, odczasowionej, ale za to skoncentrowanej na głębi i sensie dociekania naukowych prawd, prawidłowości, sprowadzania własnych kompetencji i podnoszenia kwalifikacji. Niech studenci też wykażą jakąś inicjatywę w tym zakresie. Gdzie jest ich samorządność? W czym wyraża się troska o wykształcenie? Chyba nie w tym, by mieć zaliczoną obecność off- czy online? 

           


         Póki jest możliwość korzystania z dotychczasowych dobrodziejstw edukacji realnej, stacjonarnej, bezpośredniej, to nadajmy jej nowy wyraz, bardziej aktywizujący, żeby studentom chciało się chcieć, a nie przychodzili na zajęcia tylko dlatego, że sprawdzana jest lista obecności. Niech mają przyjemność a nie tylko przymus bycia z nami.  Rację ma prof. Mirosław J. Szymański, kiedy we wstępie do swojej najnowszej książki pisze m.in.:

Wprawdzie niemała część ludzi w różnych sytuacjach pragnie zmiany, inni pod wieloma względami wolą stabilny stan rzeczy i nie chcą go utracić. (...) Komunikację społeczną i porozumienie między ludźmi ułatwiają i wzmacniają wspólnie uznawane wartości, podobne przeżycia i doświadczenia, zbiorowo stawiane i formułowane cele, a także dokonania zbiorowe, które konstytuują wspólnoty oraz umacniają ich istnienie. A jednak są sytuacje, kiedy ludzie pragną zmiany, tęsknią za nią, dążą do tego, aby jak najszybciej nastąpiła [s. 9]. 

     


 

28 września 2021

Matematyka w obiektywie po raz dwunasty

 


W dniu 21 października o godz. 19:00 w Holelu Andels  w Łodzi odbędzie się wernisaż wystawy nagrodzonych i wyróżnionych prac fotograficznych w XI edycji cyklicznego Międzynarodowego Konkursu Fotograficznego  „Matematyka w obiektywie”.  

O tej fenomenalnej inicjatywie, która ma przybliżyć piękno matematyki uchwycone w naturze, przestrzeni, środowisku naszego życia czy przygodnego pobytu, pisałem już w blogu wielokrotnie. Warto zobaczyć najpiękniejsze prace, które wybiera dla nas kapituła pod kierunkiem dr hab. Małgorzaty Makiewicz (profesor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie i Uniwersytetu Szczecińskiego).    

Zarazem zachęcam do zgłaszania do 1 listopada br. nowych prac na kolejną edycję tego Konkursu, który ma powszechny charakter i jest całkowicie bezpłatny. Swoje prace może nadesłać każdy, kto uchwycił obiektywem aparatu fotograficznego rozpoznane przez siebie w otoczeniu matematyczne prawo czy prawa.

Założeniem Konkursu jest popularyzacja wiedzy i kultury matematycznej. Dla laureatów przewidziane są cenne nagrody: 

  • MacBooki Apple (z opłaconym podatkiem),
  • smartfony,
  • czytniki e-booków,
  • wyjazdy promocyjne,
  • upominki.

Najlepsze prace będą gościły w wielu galeriach i zostaną zaprezentowane w publikacjach. Sukces w konkursie międzynarodowym łączącym naukę ze sztuką może być ponadto podstawą do przyznania zewnętrznych stypendiów i grantów.


Osoby zainteresowane uczestnictwem w konkursie  mogą się zarejestrować za pośrednictwem strony www i wysłać maksymalnie do sześciu zdjęć opatrując je tytułem, który ma podkreślać związek obrazu z matematyką.  Organizatorzy zachęcają też do odwiedzin na stronie internetowej Konkursu oraz subskrybowania kanału Konkursu "Matematyka w obiektywie" na YouTube.

 

27 września 2021

Aktualność teorii dezintegracji pozytywnej profesora Kazimierza Dąbrowskiego

 


Ukazała się w Wydawnictwie Uniwersytetu Łódzkiego podoktorska rozprawa adiunkta w Zakładzie Pedagogiki Porównawczej UŁ dr. Dominika Chojnowskiego poświęcona pedagogicznym implikacjom teorii dezintegracji pozytywnej wybitnego psychiatry, lekarza, pedagoga, który musiał wyemigrować w czasach PRL do Kanady - prof. Kazimierza Dąbrowskiego. Moje pokolenie pamięta jego znakomite eseje na łamach tygodnika "ITD". 

Nie jest to pełna tresć dysertacji doktorskiej, ale jej częściowo poprawiona wersja, w której Autor uwzględnił zarówno uwagi recenzentów z toku przewodu doktorskiego (prof. Marii Czerepaniak-Walczak i prof. Józefa Górniewicza), jak i recenzenta wydawniczego (dra hab. Bogusława Milerskiego, prof. ChAT).

Dzięki wydawniczej opinii zostały wyeliminowane pewne partie obronionej w 2020 r. rozprawy oraz zostały wprowadzone zmiany. Prof. ChAT B. Milerski mógł odnotować następujące walory książki:

Monografia rekonstruuje koncepcję dezintegracji pozytywnej Kazimierza Dąbrowskiego i jej możliwości aplikacyjne w edukacji. Wywody mają charakter zarówno analityczny, jak i syntetyczny i wpisują się w pola problemowe pedagogiki szkolnej i teorii wychowania. Rekonstrukcja koncepcji dezintegracji pozytywnej, opracowanej i dyskutowanej na gruncie psychiatrii i psychologii klinicznej, wymagała od Autora umiejętności wykraczających poza wiedzę czysto pedagogiczną. Dokonana transmisja tej koncepcji do nowoczesnego dyskursu pedagogicznego jest dowodem znajomości przez Autora meandrów współczesnych debat prowadzonych w naukach o wychowaniu.

Walory poznawcze rozprawy to:

1) Rekonstrukcja koncepcji dezintegracji pozytywnej w oparciu o materiał źródłowy i obszerną literaturę przedmiotu.

2) Synteza dyskursu dotyczącego koncepcji dezintegracji pozytywnej.

3) Ukazanie egzemplifikacji teorii dezintegracji pozytywnej w kontekście wybranych biografii i sytuacji wychowawczych.

4) Przeprowadzenie badań problemowych, interdyscyplinarnych o charakterze erudycyjnym.

5) Walor najważniejszy: Autor opracował argumenty uzasadniające integralną koncepcję człowieka i wychowania, w której indywidualne zróżnicowania w zakresie zdolności intelektualnych, kompetencji twórczych, rozwoju psychologiczno-społecznego, statusu społeczno-ekonomicznego, etc. stanowią pozytywne wyzwanie i szansę edukacyjną.   

    Dominik Chojnowski zaczynając ponad 6 lat temu prace studyjne nad swoją rozprawą nie mógł przewidzieć, że pojawi się nie tylko w naszym kraju, ale na całym świecie stan zagrożenia zdrowia i życia mieszkańców w następstwie pandemii Koronawirusa Covid-19 wraz z jego odmianami. To, czym zajmował się kilkadziesiąt lat temu wybitny humanista, staje się niemalże zobowiązującym dla nas powrotem do jego dzieł i myśli. Jak się okazuje, zaburzenia psychosomatyczne są wciąż podobne, natomiast zmieniają się jedynie ich determinanty. 

Pedagodzy mają dzięki tej publikacji wgląd w rozwój psychohigieny i psychopedagogiki autorstwa K. Dąbrowskiego, bowiem autor książki dotarł do nieznanych w naszym kraju publikacji i recepcji jego twórczości naukowej.   


 

26 września 2021

Raport z "badań" systemu edukacji oczami środowiska szkolnego




Zamieszczono w sieci kilkunastostronicowy RAPORT Z BADAŃ “System edukacji oczami środowiska szkolnego". Uważam, że nauczyciele po to mieli w czasie studiów zajęcia z metodologii badań pedagogicznych czy z jej subwiedzy w zakresie diagnostyki edukacyjnej, by sami, dla swoich potrzeb i rozpoznania środowiska własnej profesji mogli mieć wiedzę o tym, jak jest, by w porównaniu z tym, jak być powinno, podejmowali właściwe decyzje i działania dydaktyczne. 

Materiał Zofii Matyldy Czerwińskiej, który tu przywołuję, jest jednak zaprzeczeniem nie tylko podstawowej wiedzy, kompetencji, ale wprost kompromituje autorkę i jej środowisko pedagogicznej aktywności. Podpisali się pod nim także socjologowie - Adam Turbiarz i Michał Wiśniewski jako konsultanci "badań". 

Trzeba nie zdawać sobie sprawy z tego, jak duże szkody wyrządza się publikacjami, które powstają w oparciu o błędnie skonstruowane narzędzie diagnostyczne, niekompetentną procedurę diagnostyczną, natomiast swoim tytułem i wyprowadzonymi z artefaktów wnioskami sugerują powagę i profesjonalizm badaczy. Wielokrotnie o tym piszę, przywołuję patologiczne przykłady, co nie podoba się promotorom takich kompromitujących publikacji z pedagogiki społecznej.  

To, co otrzymaliśmy w przywołanej dzisiaj "publikacji", nie jest raportem z badań, tylko zbiorem danych uzyskanych w drodze internetowej sondy opinii uczniów (tu określanych jako "osoby uczniów") , nauczycieli ("osoby nauczycielskie") i rodziców, opiekunów ("osoby opiekuńcze"). Stylistyka i terminologia są tu wysoce osobliwe. Cytuję: 

Przeprowadzono dwuetapowe badanie ankietowe opinii całego środowiska związanego z oświatą polską. Dokonuje on analizy istotnych zagadnień edukacyjnych w debacie publicznej.   

Nie przeprowadzono sondażu "całego środowiska", skoro - cytuję: W badaniu wzięły udział 322 osoby. W tym 133 osób nauczycielskich (41,3%), 153 osób uczniowskich (47,5%), 36 osób opiekuńczych (rodziców, opiekunów, itp.) (11,2%). 

Kiedy autorka podaje dane o swoich respondentach, wprowadza następujące dane o osobach uczniowskich: 114 (74,5%) osoby to kobiety, 34 (22,2%) to mężczyźni, 5 (3,5%) to osoby niebinarne. Natomiast wśród osób nauczycielskich: 119 (89,5%) to kobiety, 13 (9,8%) to mężczyźni, 1 (0,8%) osoby niebinarne. 

Nie wiemy, kim jest ten "on", który ponoć dokonał analizy istotnych zagadnień edukacyjnych w debacie publicznej, bo w rzekomym raporcie nie ma o tym mowy.  Nie ma w nim mowy o tym, co wynika z jakiejś analizy wspomnianej debaty. Autorka chciała uzyskać odpowiedź na pytanie: Jakie są wady systemu edukacji obowiązującego w Polsce oraz jakie oczekiwania wobec niego mają respondenci? 

Autorka nie zamieszcza swojej "ankietki", ale z przytaczanych danych domyślamy się, że była to pięciostopniowa skala postaw wobec przedłożonych respondentom zdań. Konstrukcja jest potoczna, intuicyjna, bez zrozumienia nieprawidłowo sformułowanych kategorii, typu:

 Jak oceniasz ilość nauki a jakość zdobytej wiedzy;... ilość nauki a przygotowanie do egzaminów; ... naukę w szkole, treści przekazywane przez nauczycieli, przygotowanie do sprawdzianu, opanowanie wiedzy (stricte przez szkołę) itd.   

Badania internetowe powinny rządzić się poprawną metodologią. Tej w powyższym materiale nie znajdziemy. Co gorsza, zaczyna upowszechniać się w sieci przekonanie różnych analfabetów diagnostycznych, że o cokolwiek by kogoś nie zapytali, to mogą na tej podstawie określić swój zbiór danych mianem "raportu z badań". Nic dziwnego, że spada poziom wiarygodności wszelkich badań w naukach społecznych, skoro zaczynają przeważać tego typu buble.  

 Jak podkreślają boldem autorzy: Publikacja dystrybuowana bezpłatnie.  Już się martwię, co to będzie, jak studenci sięgną po nią, by przywołać stan wiedzy na powyższy temat na podstawie także niniejszego pseudoraportu. Powinniśmy zacząć seminaria od tego, by kształceni nauczyciele, socjolodzy i pedagodzy rozpoznawali "kicz", diagnostyczną patologię. 

Dziwię się, że tak kompromitujący bubel upowszechnia GAZETA WYBORCZA. To także świadczy o niskim poziomie kompetencji dziennikarskich Agaty Szczygielskiej-Jakubowskiej.  Trzeba jednak umieć odróżniać jakość od bylejakości, a nie wciskać czytelnikom kit diagnostyczny.

Nauczyciele akademiccy mają  zatem konieczność nie tylko wprowadzania akademickiej młodzieży do świata nauki, ale muszą zarazem uświadamiać jej, jak wiele jest w sieci publikacji, które powinny znaleźć się w koszu na śmieci. Jeśli zatem na tym polega "wolna edukacja", że jest ona wolna od kompetencji i rzetelności, to już obawiam się, czego nauczą się w jej środowisku dzieci i młodzież.

Kto chce, kto nie wierzy, niech sięgnie do tej darmowej publikacji. Jej autorzy powinni zapłacić odszkodowanie czytelnikom za to, że stracili czas na pseudobadawczy raport. Więcej nie będę go cytował w tym miejscu. Liczę na uwagi czytelników.