16 marca 2024

Kampania wyborcza w Uniwersytecie Łódzkim z "Listami otwartymi" w tle

 

Kandydaci na Rektora Uniwersytetu Łódzkiego: prof. prof. Rafał Matera i Elżbieta Żądzińska (źródło


Zapewne w tych uczelniach, w których jest tylko jeden kandydat/-ka na rektora, nie ma tego problemu, jakiego doświadcza środowisko akademickie w sytuacji, gdy kandydatów jest więcej. To zrozumiałe, że skoro dwie, trzy czy nawet cztery osoby ubiegają się o jedno stanowisko, to w naturalny sposób wchodzą w sytuację rywalizacji antagonistycznej jako gry o sumie zerowej. Wygrać może tylko jedna osoba, a zatem jest to gra o sumie zerowej. Uzyskanie poparcia większości elektorów odbywa się w wyniku przegranej pozostałych konkurentów/-ek. 

W Uniwersytecie Łódzkim też dojdzie do tej sytuacji, bowiem dwie osoby zadeklarowały gotowość kierowania uczelnią przez najbliższe cztery lata. Są to: 

- obecnie pełniąca funkcję rektorską - prof. dr hab. Elżbieta Żądzińska i

- dziekan Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego UŁ - prof. dr hab. Rafał Matera.

   O ile znane sa dokonania obecnej p. Rektor, która spotykała się także z członkami wszystkich rad wydziałów, by dokonać podsumowania własnej działalności i wysłuchać opinii pracowników administracji oraz naukowo-dydaktycznych, o tyle nie mógł być znany projekt koniecznych zmian w UŁ kandydata z sąsiedniego wydziału. Znają Profesora i wysoko cenią głównie członkowie tej jednostki uniwersyteckiej.   

Mnie już nie będzie dotyczyć ta polityka, jednak z zainteresowaniem odebrałem List prof. R. Matery skierowany # Do społeczności Uniwersytetu Łódzkiego, w którym pisał o gotowości podzielenia się swoją wizją Uniwersytetu, napisał w nim o istotnych dla niego wartościach związanych z funkcjonowaniem naszej Uczelni oraz zaprezentował zainteresowanym najważniejsze założenia swojego programu na najbliższe lata.  

Jak pisał: 

"I choć program ten jest spójną propozycją, to nie znaczy, że brak w nim miejsca na sugestie płynące ze strony całego środowiska akademickiego UŁ. Przeciwnie: mając na uwadze harmonijny rozwój naszej Uczelni i uczynienie z niej przyjaznej, dobrze działającej, zaangażowanej społecznie organizacji, aktywnie uczestniczącej w życiu miasta i regionu, a przede wszystkim pozostając wiernym ważnej dla mnie idei wymiany myśli i doświadczeń, jestem i będę zainteresowany rozmową o tym, jakiego uniwersytetu chcemy i potrzebujemy.

Moim głównym celem jest bowiem uczynienie z Uniwersytetu Łódzkiego miejsca, w którym pracuje się komfortowo, zaś wysiłek dydaktyczny, naukowy i organizacyjny przynosi prawdziwą satysfakcję. Pozostajemy wierni dewizie naszej uczelni – pracujemy dla wolności i prawdy. Ale chciałbym, byśmy czynili to mając w pamięci dwa skromne słowa z dobrze nam znanej mozaiki umieszczonej w wejściu do budynku dawnego rektoratu UŁ: „Uśmiechnij się!”. Niech i to hasło realnie towarzyszy pracy wykonywanej na naszej Uczelni. 

Jako rektor, będę dzielił się optymizmem i dobrym nastawieniem, próbując włączać jak najwięcej osób we wspólne budowanie lepszego uniwersytetu i jego pozytywnego wizerunku. Uniwersytet będzie stwarzał możliwość mobilizowania wiedzy, doświadczeń, umiejętności i dobrej woli całej wspólnoty akademickiej: na rzecz realizacji własnych i wspólnych pasji oraz ambicji, ale także w celu podejmowania codziennych wyzwań. 

Chcemy czerpać z długoletniej tradycji i bogatych doświadczeń poprzedników, ale też nie będziemy obawiać się wprowadzania nowoczesnych rozwiązań, dostosowanych do dynamicznie zmieniających się wyzwań współczesności. Wspólnie, odważnie i z zaangażowaniem możemy osiągnąć naprawdę dużo.

Opowiadam się za demokratycznym i kolegialnym kierowaniem Uczelnią. Moim celem będzie oparcie zarządzania Uniwersytetem na wielopoziomowym i otwartym na argumenty dialogu. Określenie „sprawowanie władzy rektorskiej” jest mi z gruntu obce; wolę położyć nacisk na rozmowę, wsłuchanie się w racje innych, dążenie do wzajemnego zrozumienia i wspólne wykuwanie rozwiązań stanowiących rozsądny kompromis. 

Uważam, że rektor i kolegium rektorskie mają obowiązek bycia dostępnymi dla całej wspólnoty akademickiej, dlatego deklaruję odejście od rozwiązania zakładającego, że „rektor mówi”, na rzecz modelu, w którym rektor słucha i rozmawia. Uniwersytet Łódzki jest naszym dobrem, czyli jest wspólny: wszyscy powinniśmy otrzymać realne prawo uczestniczenia w jego kształtowaniu.

Jestem zwolennikiem uniwersytetu klasycznego, zakładającego jedność wiedzy, a więc komplementarność dociekań naukowych we wszystkich dyscyplinach akademickich. Jestem orędownikiem uczelni, w której dąży się do osiągnięcia harmonii między uprawianiem nauki i kształceniem; takiej, w której szanuje się wiedzę i pomysły kadry naukowej, doceniając zarazem inwencję i kreatywność społeczności studenckiej.

 Opowiadam się za uczelnią autonomiczną, w której apolityczność nie jest rozumiana jako przyzwalające milczenie i programowe poddawanie się bieżącym procesom dziejącym się w szerszej skali, ale jako realne nieuleganie wpływom politycznym oraz aktywna obrona wartości fundamentalnych: wolności badań naukowych, demokracji, sprawiedliwości, uczciwości oraz społeczeństwa obywatelskiego.

Pragnę dążyć do stworzenia wyróżniającego się obrazu naszego Uniwersytetu na tle innych uczelni poprzez popularyzowanie wyjątkowych i inspirujących wyników badań naukowych z różnych dziedzin oraz promowanie sukcesów dydaktycznych, z których korzyści czerpać będą studentki i studenci z Polski i zagranicy. Szansę na wywieranie realnego wpływu przez naszą uczelnię na otoczenie widzę przede wszystkim w uczynieniu z UŁ lidera inicjatyw i postaw na rzecz zrównoważonego rozwoju, wcielającego w życie założenia Deklaracji Społecznej Odpowiedzialności Uczelni. 

Uważam też, że wszyscy jesteśmy współodpowiedzialni za upowszechnianie proekologicznego stylu życia oraz gospodarowania i każdy z nas powinien zachęcać do niego innych, czując się współodpowiedzialnym za rzeczywistość, której jesteśmy częścią. UŁ będzie takie postawy szczególnie wspierał.

Chcę, aby wartości ujęte już w strategii UŁ – odwaga, ciekawość, zaangażowanie, współpraca i szacunek – nie były dla nas pustymi słowami. Rozumiem je następująco:

  • Odwaga jest kluczowa w prowadzeniu nowatorskich badań, ale pozwala nam także na kulturalne i merytoryczne wypowiadanie własnych poglądów na forum Senatu, Rady Wydziału, rozmaitych komisji i kolegiów, wreszcie zebrań instytutów, katedr czy zakładów, także podczas publicznych zgromadzeń, w mediach i w pokojach socjalnych.
  •  Ciekawość oznacza bieżące zainteresowanie tym, co dzieje się zarówno blisko nas, jak i w kraju i na świecie. Ciekawość ma swoje przełożenie na merytoryczne zaangażowanie oraz odważne reagowanie na rozmaite zagrożenia i wyzwania, stojące przed pojedynczym człowiekiem, ale także ludzkością i planetą.

  • Zaangażowanie to nie tylko deklaracje, lecz przede wszystkim realne działanie. Objawia się wówczas, gdy możemy swobodnie uczestniczyć w inicjatywach uniwersyteckich wspierających rozwój i atrakcyjność naszego miejsca pracy, ale też, gdy podejmujemy aktywności służące wsparciu innych ludzi i instytucji.
  • Współpracę, za Tadeuszem Kotarbińskim, postrzegam jako współdziałanie dodatnie – kooperację pozytywną, która wyzwala w nas i odwagę, i ciekawość, i zaangażowanie.
  • Szacunek dotyczy nie tylko poszczególnych osób stanowiących część naszej akademickiej wspólnoty, czyli studentek i studentów, doktorantek i doktorantów, pracownic i pracowników administracyjnych i technicznych, akademiczek i akademików, ale też ludzi spoza UŁ, których postawy są godne uznania, nawet jeśli myślą inaczej niż my.

To te komplementarne i wzajemnie warunkujące się wartości będą stanowić podstawę moich działań jako rektora UŁ. Moja wizja, którą pragnę wraz z Wami realizować, to UNIWERSYTET   LUDZKI.

Przekazuję Państwu program. Zawiera on szczegółowe rozwinięcie zaprezentowanych tu myśli. Stworzyliśmy go wspólnie z osobami, z którymi chciałbym współpracować w ramach przyszłego kolegium rektorskiego; to właśnie dlatego części omawiające konkretne działania napisaliśmy używając liczby mnogiej. Zachęcam nie tylko do lektury, ale także do rozmowy i podzielenia się własnymi pomysłami, które mogą przyczynić się do pełniejszego wykorzystania potencjału naszej Uczelni. Jesteśmy otwarci na Państwa sugestie i gotowi do uzupełnienia programu o szczególnie istotne dla społeczności UŁ kwestie".   

Kandydat na rektora jako kontrkandydat przedstawił zarazem profesorów, którym chciałby powierzyć funkcje prorektorskie z jednoczesnym wskazaniem na zakres zadań, za których realizacje będą odpowiadać, gdyby to jemu elektorzy powierzyli pełnienie funkcji rektora. 

Jak to bywa w takiej sytuacji środowisko musiało podzielić się na zwolenników albo polityki kontynuacji, albo polityki zmiany. Tak w mediach społecznościowych, jak i w uniwersyteckim portalu mieliśmy dostęp do wyrazów poparcia dla każdej z tych osób, ale i popierania lub podważania kandydatur na prorektorów. 

Na web-stronie "petycjecom.pl" pojawiały się Listy Otwarte, które - jak na tak dużą społeczność uniwersytecką, bo liczącą ok. 30 tys. pracowników i studentów, podpisywało co najwyżej kilkadziesiąt osób. 

1) List otwarty skierowany do społeczności akademickiej Uniwersytetu Łódzkiego

2) Głos w sprawie listu otwartego

3) List otwarty do (...) kandydatek na stanowiska prorektorów Uniwersytetu Łódzkiego w kadencji 2024-2028

4) Stanowisko Rektora UŁ. 


Może kogoś to interesuje. Może ktoś rozumie, o co chodzi autorom petycji. Elżbieta Żądzińska wyraziła swój sprzeciw wobec zaostrzania polaryzacji opinii w toku dyskusji na temat petycji skierowanej do kandydatek na stanowiska prorektorek Uniwersytetu Łódzkiego, które zadeklarowały prof. R. Materze gotowość współzarządzania Uczelnia, gdyby to on został rektorem. 

Niezależnie od tego, który z kandydatów uzyska poparcie elektorów, Uczelnia będzie dalej realizować swoje statutowe zadania oraz działać zgodnie z obowiązującym w kraju prawem o szkolnictwie wyższym i nauce. Jednak to od elektorów będzie zależało, jaki wybiorą kierunek zarządzania Uniwersytetem. W rzeczy samej, to na nich spoczywa odpowiedzialność za UŁ w latach 2024-2027.       




15 marca 2024

Wstrzymuję się od głosu ZA lub PRZECIW

 



Ponawiam problem nieuświadamianych sobie przez niektórych członków rad dyscyplin naukowych konsekwencji głosowania "wstrzymującego się"  w postępowaniu awansowym, a więc kiedy decydują o nadaniu lub odmowie nadania stopnia naukowego. 

Jeżeli w komisji obowiązuje rodzaj głosowania bezwzględnego, to znaczy, że wynik będzie pozytywny tylko wówczas, kiedy liczba głosów "ZA" będzie większa od sumy głosów "Przeciw" i "Wstrzymuję się". 

Nie jest zatem wyciszeniem własnego sumienia z tytułu niewiedzy czy przejawem lojalności wobec promotora lub /i doktoranta głosowanie wstrzymujące się, skoro ten wybór jest także w swoim następstwie negatywny.

Natomiast w głosowaniu względnym liczba głosów wstrzymujących się nie ma żadnego znaczenia, bowiem w tym trybie wynik jest pozytywny, kiedy liczba głosów "ZA" jest większa o co najmniej jeden od głosów "Przeciw".  W tym trybie należy pamiętać, że wynik głosowania równoważący ZA i PRZECIW jest w konsekwencji NEGATYWNY.

Trudno jest komentować przekazywane mi przez czytelników bloga komunikaty, że są tacy promotorzy prac doktorskich, którzy w ogóle nie ineteresują się doktorantką/doktorantem, jej/jego tematem badawczym i absolutnie w niczym im nie pomagają, nie doradzają. Do szkół doktorskich są jednak przyjmowane osoby, które mają już własny projekt badawczy, wiedzą zatem, co chcą badać i dlaczego. Powinni przecież przekonać komisję rekrutacyjną o swoim zamyśle badawczym. 

Promotorzy są różni - jedni bardzo interesują się problematyką doktoranta, inni zaś podtrzymują zapał poznawczy doktoranta/-ki ukierunkowując jego/jej starania dotarcia do odpowiednich źródeł wiedzy. Doktorat nie jest w naukach społecznych nieco obszerniejszą pracą magisterską. Jednak każdego obowiązuje wymóg przygotowania dysertacji, która będzie oryginalnym rozwiązaniem problemu naukowego. 

Konieczna jest zatem rzetelna kwerenda stanu wiedzy na dany temat i kompetentna konceptualizacja zamysłu badawczego oraz jego rzetelna realizacja.Jedni doktoranci chcą być niejako prowadzeni za rękę, a inni oczekują przestrzeni wolności do samorealizacji naukowej. Każda krańcowość jest niepożądana, bo najczęściej kończy się odmową przyjęcia dysertacji doktorskiej lub jej obrony.                


14 marca 2024

Nagroda Główna dla zm. profesora antropologii kulturowej Wojciecha Józefa Burszty i autoetnografa Marcina Kafara

 





Do trzech konkursów na najlepsze książki: 1) na Najlepszą Książkę Akademicką o Nagrodę Ministra Nauki oraz o Nagrodę Rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, 2) Konkursu Stowarzyszenia Wydawców Szkół Wyższych im. ks. Edwarda Pudełki oraz 3) Konkursu na Najlepszą Książkę Popularnonaukową o Nagrodę Prezydenta Miasta Poznania zgłoszono łącznie 157 książek. Z tym większą radością odebrałem wiadomość o przyznaniu Nagrody Głównej Poznańskich Targów Książki zm. prof. Wojciechowi Józefowi Burszcie (1957-2021) i adiunktowi Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego dr. Marcinowi Kafarowi za książkę pt. "Umykanie. Pomyślenia z etnografii życia" (Łódź- Warszawa, 2023). 

Przedwczesna, zaskakująca polskiego antropologa kultury śmierć sprawiła, że nie dokończył książki, nad którą pracował od jakiegoś czasu. Jego syn Jędrzej Burszta zatroszczył się o to, by Ten, z którym jego ojciec się przyjaźnił i doskonale rozumiał jego sposób naukowego podejścia do badań etnograficznych, mógł doprowadzić do tego "(...) by książka wyszła z duchem Taty" (s. 32).


Tak też się stało. Marcin Kafar nie zawiódł, a nawet dokonał czegoś, czego nie mógłby spodziewać się etnograf życia po swoim uczniu, przyjacielu. Zapewne początki tego dzieła sięgają 2016 roku, kiedy to M. Kafar poprosił swojego Mistrza o napisanie artykułu na temat etnografii życia do monograficznego numeru "Nauki o Wychowaniu. Studia Interdyscyplinarne". Współredagowany przez M. Kafara periodyk został poświęcony edukacyjnym wymiarom badań biograficznych. Burszta odpowiedział na to zaproszenie znakomitą rozprawą, przekazując dzieląc się opowieścią o kształtowaniu się jego tożsamości. Jak zaznaczył w streszczeniu swojego tekstu: 



"
Etnografia życia to rodzaj intelektualnej i emocjonalnej wiwisekcji, autoterapii narracyjnej, która objawia konteksty i momenty kluczowe dla budowania tego, co nazywa się biografią naukową. Kluczową metaforą prezentowanej opowieści jest „cień podwojony” – cień przemijania najbliższych i życie w cieniu powojennej rzeczywistości PRL". 

Dr M. Kafar przygotował po jakże przedwczesnej śmierci antropologa znakomitą książkę, która powinna znaleźć się na półkach humanistów, naukoznawców, ale i metodologów badań społecznych. W pierwszej części nagrodzonej publikacji poznamy niedokończoną przez W.J. Bursztę książkę pod tytułem: "Umykanie. Pomyślenia z etnografii życia". W części drugiej został zawarty znakomity wywiad M. Kafara z antropologiem. Nadał jemu tytuł: "W dialogu przed Umykaniem.... . Poszukiwania formatywne". Natomiast całość wydania dopełniają pożegnalne słowa i wspomnienia synów profesora -  Jędrzeja i Michała oraz obraz Matyldy Burszty  "Where are YOU?" (s. 232).                  

Pięknie wydana przez Wydawnictwo UŁ publikacja jest niespotykanym dotychczas w polskiej literaturze biografistycznej "rachunkiem sumienia" wybitnego uczonego, który w metaforycznej i egzystencjalnej narracji w wyniku terminalnej choroby odsłania Siebie, by "wydobyć z poddasza zapomnienia rzeczy do tej pory słusznie lub niesłusznie pominięte, właśnie teraz domagające się "odpomnienia" (s.19).  



Możemy być wdzięczni za wyjątkowe życie i twórczość Wojciecha J. Burszty, dziękując zarazem Marcinowi Kafarowi za umożliwienie nam spotkania z Humanistą, którego dzieło zostało dopełnione uwspólnionym doświadczeniem życia. Przezwyciężono tym samym jego umykanie. 


13 marca 2024

Socjologiczno-filozoficzne studium "intelektualnej ipsacji"

 

Małżeństwo toruńskich naukowców socjolożki  dr Moniki Kwiecińskiej-Zdrenki i filozofa dr hab. Marcina T. Zdrenkę postanowiło przyjrzeć się ponoć najpierwotniejszej ludzkiej słabostce, jaką jest ich zdaniem "intelektualna ipsacja", bowiem:

"(...) to właśnie nie kto inny, jak ludzie nauki, są w najwyższym stopniu uprawnieni by siebie obserwować, badać, nazywać i definiować"( s.9). 

Proponują refleksję czytelnikom zainteresowanym "uniwersytologią" oferując introspekcyjny opis samych siebie i akademickiej wspólnoty, której także są częścią. Uprzedzają zarazem metodologicznych pedantów, by nie oceniali ich rozprawy z własnym środowiskiem pod kątem pominięcia występujących dotychczas w nauce różnych typologii jako "konkurencyjnych zestawień". Nie, bo ... nie (s.11).

Wykorzystują horoskopowy zbiór astrologicznych figur, by zobrazować zachowania znanych im nauczycieli akademickich, a może i ich samych czy członków z ich rodzinnego i uczelnianego grona. Jednak nie jest to studium z psychologii ludzkich charakterów, ale - zapewne w nawiązaniu do znakomitego filmu Krzysztofa Zanussiego - propozycja dekonstrukcji starych, dobrych akademickich barw ochronnych (s.13).

Warto przeczytać tę książeczkę, którą pięknie zilustrował Nikodem Pręgowski, a o wysoką jakość edytorską zatroszczyło się Wydawnictwo Na przykład z Torunia. Skoro nie jest to naukowe dzieło, to tym bardziej warto odczytać za autorami barwy uniwersitas - dotyczące nie tylko UMK w Toruniu, chociaż o różnych patologiach w tej uczelni bywało wiele doniesień w naszych mediach. 

Zapewne po uderzeniu w stół objawią się tu czy tam czyjeś "nożyce", ale po to przecież napisali tę książkę, żeby potrząsnąć środowiskiem akademickim w taki sposób, by ono samo dokonało autoewaluacji. Publikacja naukowców UMK w Toruniu  ukazała się w bardzo dobrym momencie, bo nastąpiła zmiana władz politycznych, w tym w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w NCBiR, NCN i PKA, no i mamy kampanię wyborczą rektorów, dziekanów i uczelnianych senatów oraz innych organów akademickich. 

Dzięki tej baśniowej narracji będzie można zaplanować grę a może i zabawę towarzyską, by odgadnąć, kto w danym środowisku odpowiada swoimi zachowaniami, postawą:

- mrówce (formica),

- wołowi (bovis), 

-indorowi i kwoce (Turcia et Gallina),

- kameleonowi (Chameleon),

- patyczakowi (Medauroidea extradentata),

- pawiowi (Pavo), 

- kukułce(Cuculus),

- ryjówce ( Sorex),

- hienie (hyaenina),

- dydelfowi (Didelphis),

-niesporczakowi ( Tardigradus),

- straszykowi (Coreus).

Być może ktoś mógłby autorom akademickiego zodiaku, "(...) zarzucić, że zamiast robić porządną naukę, przemyśleć na nowo odklepywane studentom wykłady czy złożyć porządny wniosek o grant" marnują swój talent wypisując "gorzkie żale" (s.117). Jednak nie ma to znaczenia, bo przeciez skoro środowisko akademickie nie ma odwagi, by rzetelniej przyjrzeć się postawom niektórych pseudonaukowców, to być może jest to trafny zabieg literacki, którego autorzy spowiadają się z własnych obserwacji.   

Wyraźnie toruńscy uczeni zastrzegają się w końcowej części książeczki, że nie zamierzali "(...) ani siebie, ani Czytelników narazić na śmiertelne ukąszenie kreatur, które tu - jak dodają - portretowaliśmy, i do cna popsuć nam wszystkim charaktery". Z tego też powodu dodają trzynasty znak zodiaku, jakim jest:

- pszczoła miodna ( Apis mellifera).

Proszę zatem uważać lub dopytać darczyńcę, jakim kierował/-a się motywem wręczając nam tę książeczkę w darze. Być może kryć się za tym będzie czyjś zepsuty charakter lub niewypowiedziana wprost insynuacja.

 Gratuluję autorom znakomitego pomysłu i jego realizacji, bo choć nie będzie z tego slotu, to zapewne zwiększy się ich dochód, czego z całego serca im życzę. Mam też nadzieję, że prof. Akademii Pomorskiej w Słupsku Monika Jaworska-Witkowska zaprojektuje karty do dydaktycznej gry akademickiej pt. "Zodiakalne barwy ochronne". Może pojawi się jakiś zdolny, młody scenarzysta, powieściopisarz, który wtopi do swojej narracji trzynaście postaci.     


12 marca 2024

Profilaktyczne szkolenie w logice antyterroryzmu

 


Terroryzm stał się nabrzmiałym problemem drugiej dekady XXI wieku, o którego rodzajach i skutkach dyskutujemy, kiedy do nich dochodzi w innych częściach świata. Towarzyszy temu najczęściej myśl pełna ulgi – jak to dobrze, że nie stało się to u nas. Luis de la Corte Ibáñez, autor rozprawy naukowej pt. „Logika terroryzmu” wskazuje na to, że termin „terroryzm” był i nadal jest synonimem „nieprawomocnej agresji”. Stosujący terror odwołują się do szczególnego emocjonalnie stanu, który określany jest jako postrach, groza. Łacińskie „terrete” znaczy – wzbudzać strach. 

Terror wzmaga terror za pomocą najróżniejszych strategii działań indywidualnych lub zbiorowych jak np. zamachy, ataki, które stają się idealną formą stosowania przemocy wobec kogoś lub czegoś.  Co ważne, dzisiaj ofiarami terroru nie są tylko celowo dobrane przez terrorystę osoby czy obiekty (domy, obiekty użyteczności publicznej, wojskowej itp.), ale także świadkowie, których często przypadkowa obecność ma rozprzestrzeniać strach.  Terroryzm jest rodzajem celowej przemocy, która ma wywołać znacznie większe następstwa psychologiczne, niż bezpośrednio fizyczne szkody związane z utratą przez kogoś życia czy zdrowia.

Nie dziwi już zatem fakt, że po raz kolejny przyszło mi uczestniczyć w szkoleniu z zakresu profilaktyki antyterrorystycznej. Kilka lat temu na uniwersytecie zwracano nam uwagę na powinność informowania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o zarejestrowanych na organizowanych przez nas konferencjach gościach zagranicznych spoza państw Unii Europejskiej i USA, którzy nie pojawili się na obradach. Były przypadki osób korzystających z zaproszenia na konferencję, w której nie mieli ochoty wziąć udziału. Miał to być jedynie pretekst do otrzymania wizy wjazdowej do kraju Wspólnoty Europejskiej. Być może czyni się tak w celach biznesowych, ale może to także łączyć się z aktywnością szpiegowską czy kryminalną.

Doświadczyliśmy już różnych kryzysów. Jednym z nich była epidemia Covid-19, a od dwóch lat jesteśmy porażeni wiadomościami o toczącej się na Ukrainie wojny. Otworzyliśmy swoje domy i serca na udzielanie pomocy tym mieszkańcom zza wschodniej granicy, którzy utracili własny dom, często najbliższych członków rodziny, ratowali życie dzieci, kobiet, osób starszych, chorych czy niepełnosprawnych. 

Po dwóch latach okrutnej w skutkach wojny jesteśmy coraz bardziej świadomi, że dramat Ukrainy trwa i nie widać jego końca. Codziennie giną bezbronni, cywilni mieszkańcy tego kraju. Jesteśmy poddawani hybrydowej wojnie ze strony rosyjskiego agresora, toteż powinniśmy być przygotowani na zagrożenia o charakterze terrorystycznym, na ataki w cyberprzestrzeni i telekomunikacji. 

W dniu 2 lipca 2016 roku weszła w życie ustawa z dnia 10 czerwca 2016 roku o działaniach antyterrorystycznych, by zwiększyć poziom "bezpieczeństwa wszystkich obywateli RP m.in. poprzez: wzmocnienie mechanizmów koordynacji działań, doprecyzowanie zadań i obszarów odpowiedzialności poszczególnych służb i organów oraz zasad współpracy między nimi, zapewnienie możliwości skutecznych działań w przypadku podejrzenia przestępstwa o charakterze terrorystycznym, w tym w zakresie postępowania  przygotowawczego, zapewnienie mechanizmów reagowania adekwatnych do rodzaju występujących zagrożeń oraz dostosowanie przepisów karnych do nowych typów działań o charakterze terrorystycznym". 

Przyznam szczerze, że siedem lat temu nie zwróciłem uwagi na przyjęcie przez Sejm RP powyższego aktu prawa. Teraz nabiera on szczególnego wymiaru, toteż uzyskanie aktualnej wiedzy na temat potencjalnych zagrożeń, ich przyczyn, przejawów i skutków, o których mówiono na kolejnym szkoleniu, okazuje się niezwykle ważne. 

Terrorystą może stać się osoba w wyniku radykalizacji własnych postaw, zaburzeń psychicznych, traumatycznych doświadczeń, asymilująca skrajne poglądy, akceptująca wykorzystywanie przemocy do realizacji swoich zamiarów itp. Nie bez znaczenia dla zaistnienia terroru jest jego podłoże społeczno-polityczne, a więc zjawisko marginalizacji w środowiskach społecznych, dyskryminacji w instytucjach, miejscach edukacji, pracy, polaryzacji społecznej, nierówności ekonomicznych itp.  

Psycholodzy, pedagodzy, socjolodzy czy politolodzy dysponują tą wiedzą z racji własnego wykształcenia. Zastanawiające jest jednak to, czy nauczyciele szkół ponadpodstawowych, nauczyciele akademiccy biorą pod uwagę to, w jakim stopniu i zakresie mogą niektórzy z nich stać się katalizatorami radykalizacji zachowań swoich podopiecznych czy młodych dorosłych? 

Nie będę w tym miejscu streszczał treści wykładu i prezentacji oficera ABW, bo ze zrozumiałych względów miała ona częściowo niejawny charakter. Tego typu szkolenia są prowadzone bezpłatnie przez służby ABW, więc może jednak warto z nich skorzystać. Cieszę się, że władze uczelni, w której jestem zatrudniony, rzeczywiście troszczą się o wzrost świadomości zagrożeń w czasach, które coraz bardziej są nasycone ryzykiem.  Oby mnie i współpracownikom ta wiedza nigdy nie była potrzebna w codziennym życiu.  


11 marca 2024

Osada pedagogiczna Michała Palucha

 


To rzadkość w środowisku pracowników naukowo-dydaktycznych ze stopniem doktora nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika, by tak, jak ma to miejsce w gronie ich rówieśników-psychologów, posiadali oni własną klinikę kształcenia i wychowania. Psycholodzy po dodatkowych, wieloletnich studiach w zakresie jednej z metod psychoterapii prowadzą działalność terapeutyczną, dzięki czemu kształcąc młode pokolenia studentów mogą odwoływać się do swoich doświadczeń zawodowych, praktycznych. Niezależnie od tego podnoszą swoje kwalifikacje naukowo-badawcze, prowadzą badania, publikują rozprawy naukowe itp.  

Wśród pedagogów nie jest to w takim zakresie powszechne, bo nie zajmują się terapią, tylko kształceniem i/lub wychowaniem, opieką i/lub resocjalizacją w sensie teoretycznym, naukowo-badawczym. Nieliczni pracowali w jakiejś placówce oświatowej czy resocjalizacyjnej, toteż przekazywana przez nich studentom wiedza bazuje na ich własnych studiach literatury przedmiotu i ewentualnie prowadzonych badaniach naukowych. Jeszcze mniej jest takich, którzy prowadzą niepubliczne przedszkole, szkołę czy poradnię diagnostyczno-pedagogiczną. 

Z tym większym więc zainteresowaniem przywołałem w swojej pamięci ubiegłoroczny pobyt w "laboratorium pozytywnej edukacji" dra Michała Palucha, które powołał na terenie własnej podwarszawskiej działki, niezależnie od tego, że jest adiunktem w Katedrze Filozofii Wychowania na Wydziale Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jeśli analizuje ze studentami pedagogiki problemy wychowania, kształcenia czy samorozwoju, to może - podobnie jak psycholodzy - odwoływać się do własnej praktyki pedagogicznej. 

Dr Michał Paluch wydał jako redaktor i autor w ramach krajowego Programu Wsparcia Psychologiczno-Pedagogicznego dla Uczniów, Nauczycieli i Rodziców, w czasie pandemii i wojny znakomity "Słownik wyrazów ratujących życie" (2023). Razem napisaliśmy książkę pt. "Uwolnić szkołę od systemu klasowo-lekcyjnego" (2021)









    Michał Paluch posiada bogate doświadczenie pedagoga ulicy, bowiem przez lata organizował w przestrzeni publicznej, szkolnej i medialnej wraz z młodzieżą Ziemi Cieszyńskiej wiele wydarzeń i festiwali. Jest uczestnikiem i inicjatorem wielu projektów prorodzinnych i edukacyjnych. 

 O sobie pisze, że jest pedagogiem, doradcą, a nie terapeutą. wspiera rodziców i ich dzieci "zagrożonych rozpadem więzi rodzinnych i społecznych oraz osoby pozostające w konflikcie ze szkołą. Spotykamy się on-line, ale możemy też przeprowadzić warsztaty w leśnej osadzie pedagogicznej. To znakomicie stworzona przez niego przestrzeń edukacyjna na zalesionej działce, gdzie mogą swój czas wolny spędzić rodzice wraz z dzieckiem/dziećmi doświadczając zarazem zupełnie nowych wrażeń, odkrywając własne dziecko w inspirujących do aktywności własnej, kreatywnej, rozwojowej miejscach.    

Jak pisze na swojej stronie

"Rozmawiamy o jakości życia codziennego, wspólnie rozpoznajemy przyczyny problemów, analizujemy dobre przykłady i rozwiązania z życia wzięte. Sposób bycia opieram na autorskiej metodzie rozwoju kompetencji głębokich wszystkich członków rodziny, starając się wspólnie odpowiedzieć na pytanie kim dla siebie jesteśmy dziś, a kim możemy stać się jutro. Używam metafory wspólnego rozpalania ogniska domowego (a czasem tylko płomyka), dających ciepło rodzinne i nadzieję nawet w bardzo trudnych, chłodnych warunkach".

Jak widać, doświadczony instruktor harcerski, lider młodzieżowy, autor znakomitych poradników i rozpraw naukowych, a przy tym także ojciec dwóch córek zna problemy wychowawcze i szkolne dzieci, będąc zarazem przekonanym, że "(...) z większością można sobie poradzić. Czasami po latach zwiększa się świadomość i czujemy rodzicielski zew. Od czego zacząć? Są też samotne mamy i samotni ojcowie. Czasami jest obecność fizyczna partnera, ale brakuje tej duchowej. Brakuje komunikacji i pomysłu na jej zainicjowanie i utrzymanie. Ludzie odwracają się od siebie trzymając telefon w ręku. Jeśli tak jest nie wahaj się zwrócić o wsparcie". 



W stworzonej przez Michała "Osadzie pedagogicznej" można rozmawiać o potrzebie wzmacniania więzi rodzinnych szczególnie wówczas, kiedy pojawiają się pierwsze problemy, konflikty i kryzysy rodzinne. Są one przecież czymś normalnym, jednak nie można nie podjąć działań, kiedy "(...) stają się przewlekłe, ostre i pogłębiające się, wywołujące czyjeś cierpienie, wpływające na sen i codzienne interakcje". Być może "aktualnie życie rodzinne staje się monotonne i ktoś odczuwa w nim pustkę, brakuje mu wspólnych rytuałów, pomysłów na samych siebie. Być może przeżywa trudne chwile po ciężkim życiowym doświadczeniu". 

Osada jest miejscem do działania, przeżywania, odkrywania siebie w ramach majsterkowania,  poznawania świata przyrody, przeżywania nowych doznań w grach i zabawach.  Kompetencje głębokie są tu rozpoznawane i doskonalone. Nie bez powodu dr M. Paluch otrzymał tytuł: "Mistrza Pedagogii" i "Stella Virium", przyznane mu kolejno przez Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi oraz Fundację Rozwoju Kwalifikacji w Krakowie.   


09 marca 2024

Tropy i ślady współczesnej przemocy

 



Prawie trzy dekady temu Zbigniew Kwieciński pisał o tym, że także w Polsce zaczynamy funkcjonować w zbójeckiej kulturze (Predatory Culture” za P.McLarenem), która staje się źródłem konfliktów i różnych aktów agresji. Po prawie dwudziestu latach możemy stwierdzić, że niewiele się mieniło w naszej codzienności. 

Kultura zbójecka jest polem niewidoczności – prześladowców i ofiar – dokładnie dlatego, że jest ona rzeczywistością. Oczywistość chroni ofiary przed pełnym odsłonięciem im możliwych zagrożeń. Stan taki zobowiązuje pedagogię współczesną – to znaczy zarówno teoretyczne studia nad możliwościami i zagrożeniami rozwojowymi człowieka, demaskatorskie badanie empiryczne nad nimi, jak i działania ratownicze, zapobiegawcze i wspierające pełnomocność rozwoju – do włączania się do kulturowego krytycyzmu i do publicznej sfery opozycyjnej w erze ponowoczesnej (2000, s. 159).

Terroryzm jest wyższym stadium zbójectwa, bowiem bywa także ukryty ujawniając swoje cele oraz odsłaniając coraz bardziej brutalne  formy i metody zastraszania także dzieci i młodzieży. Najmłodsi stają się często środkiem, narzędziem do urzeczywistniania owych celów lub zamierzonymi przez terrorystów ofiarami (np. wykorzystywanie dzieci w przedszkolach czy szkołach jako zakładników, jako żywe tarcze, obiekt zemsty). Nie ma już zatem znaczenia, kto może stać się ofiarą terroru, gdyż może nią być każdy z nas.

Żyjemy w środowisku niewidoczności prześladowców i ofiar, toteż nie powinniśmy być wobec tych zjawisk wychowawczo bezradni i słabi jako pedagodzy, rodzice, nauczyciele czy katecheci. Zło jest zakorzenione już w procesie socjalizacji i instytucjonalnej edukacji wbrew dobrej woli wielu rodziców, nauczycieli. Patologia i zło stają się dzisiaj normą, oczywistością, toteż coraz bardziej daje się zauważać w naszym społeczeństwie zobojętnienie na ich kulturowo destrukcyjny wymiar.  

Terroryzm służy także szerzeniu określonej ideologii i polityki, bywa też środkiem do kształtowania orientacji światopoglądowych, religijnych, stosowania wobec osób czy grup społecznych zastraszania, prowokacji, zwielokrotniania poczucia chaosu, niestabilności. Nie ma takich praw człowieka i obywatela, które nie byłyby przedmiotem naruszenia przez akty terrorystyczne. 

Nie wszystkie akty terroryzmu są takie same. Z biegiem lat pojawiają się coraz to nowe ich rodzaje tak, aby ludzkość nie przyzwyczaiła się do jednych i nie wytworzyła wobec nich systemu obronnego. Dla terrorysty nie ma granic, których nie mógłby przekroczyć, ba, nie ma takich motywów, które można byłoby przewidzieć i zapobiec działaniom prowadzącym do ich realizacji. 

Nie da się zatem ani ujednolicić sposobu myślenia o terroryzmie, ani sklasyfikować wszystkie możliwe przyczyny jego zaistnienia. Akty przemocy mogą mieć bowiem charakter intencjonalny, nieintencjonalny lub funkcjonalny. Jedne mają politycznie i moralnie uzasadniony charakter, z pełnym poczuciem odpowiedzialności ich głównych aktorów, sprawców, inne zaś są podjęte w sposób nieodpowiedzialny, w wyniku jakiegoś szaleństwa, depresji, odreagowania na innych własnych problemów itp. 

Coraz częściej jesteśmy świadomi tego, że do rozwiązywania czy naświetlania konfliktów w erze globalizacji i wojen hybrydowych za pomocą m.in. terroru dochodzi na tle wzrostu nierówności gospodarczego rozwoju, eksplozji demograficznej i urbanistycznej, nowego trybalizmu i kryzysu państwa narodowego, międzypaństwowych konfliktów zbrojnych itp. 

W przedszkolach i szkołach państw doświadczających terroru, którego ofiarami stały się dzieci, prowadzi się od najmłodszych lat ćwiczenia w zakresie radzenia sobie w takich sytuacjach. Warto zatem zastanowić się nad tym, czy nie należałoby przygotowywać dzieci już w edukacji przedszkolnej do radzenia sobie w świecie potencjalnych kryzysów, zagrożeń i terroru?  

Ważne są szkolenia z udzielania pierwszej pomocy, jednak nie bez znaczenia jest wiedza i umiejętność radzenia sobie w sytuacjach zagrożeń terrorystycznych, przemocowych. Żyjemy w społeczeństwach ryzyka i permanetnych zagrożeń, jednak nie po to, by milenialsi wyrażali swój sprzeciw wobec zniszczeń środowiska naturalnego oblewaniem farbą warszawskiej Syrenki. Nawet nie wiedzą, czym jest i dlaczego stanęła w tym właśnie miejscu.