29 lutego 2024

Dewastacja polityki oświatowej

 


Wywiad dla "Rzecz  o Prawie" – Rzeczpospolita (27.02.2024) jest jeszcze jedną z wielu moich wypowiedzi na temat katastrofalnej polityki oświatowej w III RP. Redaktor Tomasz Pietryga postanowił uwzględnić w prowadzonym przez siebie programie rozmów z ekspertami kwestię projektowanych zmian w systemie kształcenia młodych pokoleń. Dobrze się stało, że podjął kluczowe w debacie publicznej i potocznych prekonsultacjach zagadnienia, którymi kierująca resortem edukacji Barbnara Nowacka "zamula" umysły Polaków. 

Już sam fakt, że do MEN zostało przesłanych 53 tys. uwag do Podstawy programowej kształcenia ogólnego" świadczy o totalnym chaosie, populistycznej grze ze społeczeństwem pod pozorem troski o liczenie się z opinią publiczną. 

Proponuję, by ministra zdrowia skierowała do prekonsultacji społecznych wykaz refundowanych leków, finansowanych przez NFZ procedur leczniczych i rehabilitacyjnych i koniecznie niech zapyta naród o to, jak mają operować chirurdzy, jak powinni badać dzieci pediatrzy czy jak odbierać poród lekarze położnicy itd., itd. 

Proponuję, by ministrowie kolejnych resortów też rozpoczęli prekonsultacje, bo naród wie lepiej, lud jest mądrzejszy od fachowców, których brakuje we wszystkich resortach minionych i obecnych władz.  Bardzo mi się podoba ta populistyczna zabawa ze społeczeństwem, bo naukowcy nadal będą diagnozować patologię a pedagodzy i psycholodzy projektować reedukację, resocjalizację, terapeutyzować, więc wszyscy będą mieli pracę. Partie opozycyjne będą miały paliwo do krytyki, by jak powrócą do władz, czyniły dokładnie to samo. 

Potwierdzam relację Dariusza Chętkowskiego: 

"W IV LO w Łodzi aż pięć klas od listopada nie ma lekcji matematyki. Dyrekcja bezskutecznie szuka nauczyciela. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tym w mojej szkole, ludzie rzucili jeszcze bardziej kuriozalnymi przykładami ze swojej drugiej pracy, np. tym, że na lekcje trzeba posyłać woźną, gdyż nauczycieli brak. To nie jest problem tylko jednego liceum.

Nikt już nie liczy, ile lekcji przepada. Klasy tygodniami nie mają jakiegoś przedmiotu, ale dopóki nauczyciel jest na stanie, problemu nie ma. Przecież jak się wychoruje, to wróci i zacznie uczyć. Lepszy nauczyciel, którego wciąż nie ma, niż żaden. "  

Być może ten, którego czasowo nie ma, i tak nie kształcił, nie motywował, nie zachęcał, więc co za różnica? 

 


28 lutego 2024

Ukraińscy uczniowie oraz nauczyciele w Niemczech i w Polsce



Na całym świecie uchodźcy stanowią rosnący odsetek osób dotkniętych przymusem przesiedleńców, których potrzeby w zakresie pomocy i rozwoju nigdy nie były bardziej przekonujące. Do końca 2020 r. na całym świecie było ponad 80 milionów osób przymusowo wysiedlonych, z czego 26,4 mln stanowili uchodźcy objęci mandatem Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. 
Uchodźców (UNHCR) i Agencji Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Pracy dla Uchodźców Palestyńskich na Bliskim Wschodzie (UNRWA), a 4,1 mln osób ubiegało się o azyl (UNHCR, 2021c).  

Jeszcze przed pandemią 10 milionów osób dotkniętych uchodźstwem na całym świecie stanowiły dzieci (UNHCR). W 2019 r. tylko dwa kraje o wysokich dochodach (Niemcy i Chile) znalazły się w pierwszej piętnastce krajów przyjmujących uchodźców na świecie (UNESCO Institute for Statistics and UNHCR. 2021. Refugee Education Statistics: Status, Challenges and Limitations. Montreal and Copenhagen, UIS and UNHCR, s.10).

W 2022 roku ich liczba uległa zwiększeniu  w krajach Unii Europejskiej ze względu na wojnę w Ukrainie. 

Wraz z milionami uchodźców wojennych trafili oni także do Polski, a wraz z nimi ukraińscy nauczyciele, a raczej nauczycielki, psycholożki, świetnie wykształcone na rodzimych uniwersytetach. O wysokim poziomie ich wykształcenia dowiadujemy się, kiedy kierują do władz uczelni wniosek o nostryfikację dyplomu bakalarskiego (licencjackiego) lub magisterskiego. 

Jak informuje Centrum Edukacji Obywatelskiej do polskich szkół publicznych uczęszcza w roku szkolnym 2023/2024 ponad 130 tys. tysięcy dzieci i młodzieży z Ukrainy. "W ponad 64 tysiącach “zwykłych” klas uczy się przynajmniej jeden uczeń uchodźczy. To oznacza, że w co 4 klasie w Polsce uczniowie uczą się z osobą lub osobami z doświadczeniem uchodźczym" (Uczniowie uchodźczy z Ukrainy w polskim systemie edukacji.  Opracowanie: Paulina Chrostowska, stan na październik, CEO, Warszawa, 2023 r., s. 26).

(źródło:  tamże, s.4)

 

Brakuje danych o wspomagających ich ukraińskich nauczycielkach. Jaka jest sytuacja tych dzieci w naszych szkołach? Większość z nich nie znała języka polskiego. W ciągu trwającej już dwa lata wojny częściowo go opanowali sprawując opiekę nad swoimi bliskimi i podejmując pracę zawodową, niestety nie zawsze zgodną z ich wykształceniem. Z sondażu CEO nie wynika nic interesującego poza danymi statystycznymi. Co jednak kryje się za nimi? Jakie mają problemy socjalizacyjne, wychowawcze, dydaktyczne wszyscy uczestnicy procesu kształcenia? 

 

W Niemczech zatrudnia się w szkolnictwie przybyłe do tego kraju ukraińskie nauczycielki oczekując nostryfikacji dyplomów, mającej wykazać równoważność poziomu wykształcenia. Jeśli chcą pracować w szkole na czas nieokreślony, to muszą osiągnąć poziom C1 z języka niemieckiego.  Do tego czasu zatrudnia się w szkolnictwie publicznym nauczycielki-Ukrainki na stanowisku nauczycielek wspomagających, które mają prowadzić regularne zajęcia integrujące ukraińskich uczniów z pozostałymi dziećmi w klasie.

Są to jednak profesjonalnie przygotowani do pracy w szkołach nauczyciele, niezależnie od tego, że jakość ich wykształcenia jest inna niż nauczycieli w Niemczech czy w Polsce. Jednak to nie oznacza, że ta jakość jest gorsza. Osoby kształcące się w uniwersytetach czy kolegiach nauczycielskich na Ukrainie uzyskały wiedzę zarówno w zakresie przedmiotów ogólnych typu filozofia, socjologia, psychologia, politologia, logika, jak i metodyczną, przedmiotową w ramach wybranego przez siebie kierunku studiów, podobnie jak studenci kierunków nauczycielskich czy pedagogicznych w krajach UE. Trudno oczekiwać od ukraińskich nauczycielek równoważności źródeł i przedmiotów studiów. Ceni się ich przygotowanie dydaktyczne w toku studiów nauczycielskich, elastyczne i empatyczne podejście do dzieci. 

Jak informuje Fundacja Bertelsmanna - w Niemczech jest około 10 tys. ukraińskich nauczycielek i 30 tys. ukraińskich dzieci w wieku szkolnym, przybyłych do tego kraju w związku z inwazją Rosji na Ukrainę. W kraju za naszą zachodnią granicą przyjęto rekomendacje dla zarządzających edukacją w krajach związkowych. „Należy: 

Ø ułatwić uznawanie ukraińskich świadectw ukończenia szkoły danego poziomu i typu;

Ø współpracować z pedagogami szkolnymi i native speakerami w szkołach; 

Ø wyszkolić wszystkich nauczycieli z Ukrainy w języku niemieckim jako ich drugim języku;  

Ø zapewnić większą ilość pomocy dydaktycznych do opanowania języka niemieckiego przez uczniów i ich ukraińskich nauczycieli; 

Ø powołać niemiecko-ukraińskie poradnie pedagogiczne; 

Ø opracować procedury ułatwiające uznawanie dyplomów nauczycieli-uchodźców

Ø stworzyć ukraińskim nauczycielom perspektywy zatrudnienia".

Ministrowie edukacji/kultury krajów związkowych przyjęli zarazem, by powyższe rekomendacje można było odnieść nie tylko do uchodźców ukraińskich, ale także do rozwiązania problemów edukacyjnych uchodźców z innych regionów świata.  

Z sondażu Wydawnictwa "Nowa Era" dotyczącego największych wyzwań w roku szkolnym 2023/2024 wynika, że jednym z nich jest praca z dziećmi z doświadczeniem migracyjnym. Opinię wyraziło ok. 24 tys. osób (Sytuacja uczniów z SPE w polskiej szkole i największe wyzwania na rok szkolny 2023/24. Raport z badania Nowej Ery, s.10). 




      


Jest to niewątpliwie poważne wyzwanie dla zarządzających polską edukacją, nauczycieli, wszystkich uczniów, jak i prowadzących w oświacie badania społeczne.  Zapewne wkrótce pojawią się kolejne wyniki badań świadczące o radzeniu sobie przez nich z problemami dydaktycznymi oraz wychowawczymi, które są pochodną zróżnicowania kulturowego i narodowościwego uczniów oraz nauczycieli w naszych szkołach. 

 

27 lutego 2024

Szkoły produkują też "chorych" ludzi

 



Współcześni badacze piśmiennictwa Ericha Fromma są zgodni co do tego, że chociaż ich autor nie był pedagogiem tylko psychologiem społecznym, to jednak swoimi poglądami na temat m.in. socjalizacji, autorytetu, posłuszeństwa, etyki zachowań społecznych, uczenia się i nauczania wpłynął w sposób znaczący na postrzeganie przez samych pedagogów teorii i rzeczywistości edukacyjnej. Wiele jest w jego rozprawach inspiracji do badań społecznych, promocji myślenia krytycznego czy wartości angażowania się na rzecz przemian czy reform. Warto sięgnąć do jednej z głównych tez E. Fromma o konieczności uwzględniania w edukacji całościowego traktowania systemu „człowiek” w jego powiązaniach z systemem „firma/instytucja” lub „społeczeństwo”. 

Interesując się bowiem sytuacją nauczyciela, ucznia czy jego rodzica w szkole nie można pomijać systemu społecznego i organizacyjnego, które w sposób istotny wpływają na ich wzajemne relacje Na pytanie o to, na czym polega najpełniejsze funkcjonowanie systemu „człowiek” w szkole? Fromm odpowiada: 

Chodzi o pełny rozwój wszystkich jego zdolności, o minimalne tarcie oraz minimalne straty energii zarówno w samym człowieku, między człowiekiem a człowiekiem, jak i między człowiekiem a jego środowiskiem (Fromm, Jenseits der Illusionen. Die Bedeutung von Marx und Freud, Reinbek bei Hamburg 1981, s. 105). 

Każdy z systemów: człowiek, społeczeństwo i instytucja dąży do realizacji własnych celów, nie zawsze bacząc na straty, jakie może z tego tytułu ponosić każdy z nich. Niewykluczone - pisze Fromm - że ktoś natrafi na coś korzystnego ekonomicznie, a szkodliwego w sensie ludzkim, wobec tego również społecznym; i wówczas musimy być przygotowani do wyboru między naszymi prawdziwymi celami: albo maksymalny rozwój człowieka, albo maksymalny wzrost produkcji i konsumpcji (tamże, s. 107). 

Kluczem do dobrej edukacji szkolnej powinno być rozpoznanie przez nauczycieli potrzeb uczniów, które służą ich rozwojowi i radości życia, rozwijaniu zdolności krytycznego myślenia oraz „doświadczeń humanistycznych”. Do tych ostatnich Fromm zalicza zainteresowania, odpowiedzialność, sumienie humanistyczne, poczucie tożsamości, integralność, nadzieję, wiarę i odwagę. 

Trzeba, by sami nauczyciele przestali być biurokratycznymi aptekarzami wiedzy, którzy maskują swoją niechęć do życia i odkryli, że są - według słów Tołstoja - „uczniami swoich studentów”. Dopóki student nie uświadomi sobie, iż tajniki wiedzy, wobec której staje, są rzeczywiście ważne dla jego osobistego życia i życia całego społeczeństwa, dopóty nie będzie zainteresowany jej zdobywaniem. Z tego też powodu pozorne bogactwo naszych edukacyjnych wysiłków okazuje się jedynie pustą fasadą, za którą kryje się obojętność wobec najwybitniejszych osiągnięć ludzkiej kultury (Fromm, Rewolucja nadziei. Ku uczłowieczonej technologii, Poznań 1996, s. 149). 

Nie tylko przedsiębiorstwa produkcyjne, ale i szkoły zostały - zdaniem E. Fromma - zdominowane przez zasadę maksymalnej wydajności. Prawu stałego i nieograniczonego przyśpieszenia podlega proces kształcenia. Wzrost ilościowy wiedzy, pożądanych stopni szkolnych a tym samym i promocji uczniów wyznacza cele edukacyjnej rzeczywistości, stając się miarą „postępu”. Jedynie nieliczni stawiają pytanie o jakość czy też korzyści, jakie ów wzrost niesie. Taki stan rzeczy charakterystyczny jest dla społeczeństwa, które nie skupia się już na człowieku, i w którym ilościowy punkt widzenia stłumił wszystkie inne. Nietrudno zauważyć, że dominacja zasady „im więcej, tym lepiej” prowadzi do zachwiania całego systemu (tamże, s. 61). 

 

 


26 lutego 2024

Od plagiatora do profesora

 


mam nadzieję, że ewolucję tej osoby opisze Józef Wieczorek a Joanna Gruba zamieści do tego tekstu odwołanie na swojej stronie, bo nie muszą liczyć się z pozwem sądowym. Są od tego, by pozywać innych, sygnalizować ZŁO. Teraz mają wyjątkową szansę. Powinni zająć się tym, który przebył drogę od doktora-plagiatora (pisał o nim jedynie dr hab.  Marek Wroński) do słowackiego profesora, który skończył u prokuratora. 

Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułu wszczęła postępowanie o wznowienie przewodu doktorskiego, ale... tak zostali zastraszeni profesorowie-recenzenci, członkowie rady wydziału, że jednym głosem wynik przeważył na korzyść doktora, pomimo dowodów materialnych w sprawie. Ach, po co się narażać... prawda? Poza tym źle by to świadczyło o tej jednostce, która nadała stopień plagiatorowi, skoro dowiedziawszy się o tym fakcie, "schowała głowę w piasek".

Dyplomy habilitacyjne mógł zatem bez przeszkód ów doktor uzyskać … na Słowacji. W kilka miesięcy później, w prywatnej uczelni przeprowadził przewód na tytuł profesora a w MNiSW dyrektorka departamentu potwierdziła równoważność dyplomów. Miała to samo nazwisko, co zapewne było przypadkową zbieżnością, więc kto wie, może nadal pracuje w tym resorcie.   

Mają "ścigacze" i "sygnaliści" czym się zająć. Gdyby potrzebowali danych o mistrzu akademickich sukcesów, to polecam Prokuraturę Krajową, Centralne Biuro Antykorupcyjne i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.  Są też dziennikarze śledczy, których gazety nie wymienię, bo jak to już raz uczyniłem, to miałem wezwanie przedsądowe.

Nie lękajcie się, drodzy ścigający patologię. Introspekcja i troska o wysokie standardy w nauce przyda się każdemu. 

Ps. Pani J. Gruba przed laty pisała o plagiacie pewnego profesora na Uniwersytecie Śląskim. Po jakimś czasie usunęła z sieci tę wiadomość. Czyżby potrzebny był sygnalista, by jej o tym przypomnieć, czy może zarzut był fałszywy? W Internecie nic nie ginie. Nie czytałem, by przeprosiła za publiczne oskarżenie? 


25 lutego 2024

Po lekturze "książki Józefa Górniewicza "Światło i obraz"

 

 


Profesor Józef Górniewicz opublikował książkę o istocie wyobraźni w badaniach nauk społecznych, humanistycznych i nauk o sztuce. Pedagog Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie powrócił do zagadnienia, które było początkiem jego akademickiego rozwoju w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Z każdym rokiem przybywały kolejne artykuły i monografie naukowe wielu badaczy także z tego zakresu, zaś te, do których miał w okresie PRL dostęp, były ograniczone przez cenzurę. Wykluczona była przez ówczesny reżim literatura zachodnioeuropejska, amerykańska a nawet azjatycka. 

Nadszedł zatem czas na odrobienie strat w interdyscyplinarnej dziedzinie wiedzy. Problematyka wychowania i kształcenia estetycznego nie należy przecież do "pieszczochów" polityków, którzy zarządzają oświatą, podobnie jak kultura wysoka osłabiana jest przez popkulturę i kulturę niską. Dobrze, że pedagog przywraca potrzebę analiz fenomenu wyobraźni różnych kontekstach, by niezależnie od przytłaczające nas i nasze dzieci minionej i doznawanej rzeczywistości, także tej równoległej w cyberprzestrzeni,  nie zapomnieć o tym, że nie ma innowacji, nowych rozwiązań, przełomów bez ludzkiej wyobraźni. 

Jak autor recenzowanej książki pisze we Wstępie:

"Wyobraźnia jako obiekt poznawczych zainteresowań powróciła z dwojaką siłą. Po pierwsze, dlatego że refleksja filozofów  nad przemianami w kulturze współczesnej  jakoś pomijała rolę tej dyspozycji w tych procesach i po wtóre, że powstał nowy rynek idei dotąd śladowo obecny w pismach uczonych humanistów" (s. 7).  

Od kilkudziesięciu lat transformacji ustrojowej mogę stwierdzić, że ministrom obejmującym kolejno od 1992 roku resort edukacji brakowało wyobraźni, by podjąć wysiłek na rzecz opracowania dalekosiężnej strategii rozwoju oświaty niezależnie od tego, jaka formacja polityczna będzie u władzy. Kształcenie bowiem dzieci i młodzieży powinno być prowadzone ponad partyjnymi, ideologicznymi różnicami, sporami, gdyż rozwój młodego pokolenia nie powinien być podporządkowany lewo-czy prawoskrętnej ideologii politycznej, ale wymogom naukowo rozpoznanych czynników uczenia się.

Jeśli bowiem nasze dzieci mają być nadal "przytroczone do poprawnej politycznie ściany w jaskini", a tylko nieliczne wypuszczone na wolność, to nie ma ani pełni światła, ani wielobarwności obrazu tego, co jest dostępne ich zmysłom a co rzutuje na ich wyobraźnię. Chyba nie chcemy, by nasi podopieczni żyli jedynie marzeniami sennymi lub na jawie, nadzieją w sytuacji, gdy to, co oferuje im się w zamkniętych klatkach szkolnych prowadzi także do depresji, irytacji czy poczucia bezsensu życia? 

Potrzebujemy nauczycieli z wyobraźnią, bo tylko tacy mogą nią zarażać swoich uczniów, inspirując ich do aktywności wykraczającej - jak pisał Jerome S. Bruner - "poza dostarczone informacje". Po Stefanie Szumanie wybitna pedagog kultury, w tym teorii wychowania estetycznego Irena Wojnar "(...) pisała niegdyś o idei zarażania się uczuciami w procesie odbioru wartości sztuki. Można owo metaforyczne ujęcie przenieść do problematyki wyobraźni i także powiedzieć, że ludzie zarażają swoją wyobraźnię wyobrażeniami innych osób" (s. 11).

Cenię tę epidemiologiczną metaforę, chociaż coraz częściej przekonują nas badania psychologów klinicznych, którzy uważają, że zarażanie się czyimiś doznaniami jest raczej mało skuteczne, jeśli nie uruchamia silnych emocji (pozytywnych lub negatywnych). Rzecz jasna, nauczyciel wywołujący lęk, przerażenie, poniżający uczniów może jedynie zarazić ich chęcią odwetu, aniżeli pobudzić w nich chęć do uczenia się z przyjemnością. Czy   wypalony zawodowo pedagog może wyzwolić wyobraźnię u swoich uczniów? 

Wyobraźnia jak każda inna dyspozycja psychiczna nie jest czymś bezprzedmiotowym. Nie ma wyobraźni w ogóle, ale niewątpliwie rozwija się czyjaś wyobraźnia czegoś lub kogoś. Potrzebuje jednak światła, obraz kogoś lub czegoś, co nas porusza, wywołuje w nas określone doznania. 

Już Rzymianie wskazywali na światło jako warunek sine qua non ludzkiej wyobraźni: 

"termin phantasia, czyli wyobraźnia , wywodzą od słów określających światło, phos i photos. Wskazują na jeden z atrybutów tej zdolności ludzkiej, czyli światło" (s. 22). 

Edukacja  powinna wyprowadzać istotę uczącą się ze stanu anomii przez heteronomię ku autonomii, a więc oświeceniu, emancypacji, być rzeczywistym kagankiem oświaty. Jakże więc kształcić w warunkach, które z założenia sprzyjają ciemności, zaślepieniu, ograniczaniu wizji, zniechęcaniu do wyobrażania sobie czegoś innego, lepszego, alternatywnego.... . 

To dzięki wyobraźni powstają obrazy czegoś lub kogoś, co ożywia ludzkie działanie, inspiruje osobę do zaangażowania w przedmiotowej sferze, a wiec w sztuce, nauce, religii, edukacji, gospodarce, polityce, w służbie publicznej, administracyjnej, socjalnej itp. To wiązka świata jeszcze nieobecnego, ale do urzeczywistnienia. 

Cieszę się, że J. Górniewicz  podjął w tej rozprawie kwestię nie tylko światła, ale i obrazu, bowiem  każdy z tych fenomenów ma swoje przeciwieństwo. Zaprzeczeniem światła jest ciemność, a obrazu - co nieco mnie zaskoczyło - jest obrazoburczość. Faktem jest, że spotykamy osoby obrazoburcze, które sprzeciwiają się czyjejś władzy np. politycznej, rodzicielskiej, religijnej, szkolnej, sądowniczej, ustawodawczej itp.). 

Obrazoburcą jest "(...) także osoba burząca ład i porządek albo dosłownie niszcząca jakieś dzieła sztuki. (...). Obrazoburca niszczy to, co inni zbudowali, stworzyli i zakomunikowali światu. Ale przecież nie burzy wszystkiego, lecz tylko jakieś fragmenty ujęte w jego systemie wartości jako najistotniejsze symbole dla danej religii, akcji politycznej, ujawnianej niezgody na istnienie tychże elementów w  jego przestrzeni społecznej. Stosuje obramowania, wyimki, ramy percepcyjne tego, co należy zniszczyć, i tego, co trzeba pozostawić w nienaruszonej formie" (s.27).          

Do kategorii niszczyciela nauki, a więc pseudonaukowca, należałoby zatem dopisać jeszcze obrazoburczość, której jest sprawcą/sprawczynią powodowany brakiem oświecenia. 

W przypadku wiedzy o wyobraźni Autor powraca do jej ontycznego statusu w rozdziale 2. To zdolność do przekraczania granic mentalnych w polu świadomości. Słusznie pyta Górniewicz, czy aby ktoś nie zamyka się w świecie własnej wyobraźni, której granic strzeże sam lub z czyimś wsparciem. Zapewne w sztuce niczym to nie grozi, ale gorzej, kiedy owe blokady prowadzą do (auto)alienacji osoby w jej codziennym świecie życia. 

Dla oryginalnego, a więc nie naśladowczego, pedagoga z wyobraźnią jest ona niewątpliwie "(...) bramą do innego świata niż ten, w którym jednostka funkcjonuje na co dzień. Wyobraźnia przenosi ludzi w sferę marzeń, na inne orbity istnienia niż świat realny o konstrukcji fizykalnej. Jest odskocznią od powszechności. Wizualizuje świat alternatywny" (s. 45). 

To, że wyobraźnia pedagogiczna przenosi nas na inne orbity edukacyjne, ale  to nie oznacza, że musimy pozostać w wyobrażonym sobie świecie idei, metod, form pracy itp., skoro możemy je eksterioryzować. Wówczas to, co było jedynie wyobrażone, staje się czymś realnym, skutkując pozytywnymi, negatywnymi lub obojętnymi reakcjami środowiska własnego środowiska. Jednych zatem zachwyci, ujmie, innych przerazi, a jeszcze inni wzruszą jedynie ramionami czy machną ręką na znak obojętności. 

Górniewicz wykazuje w swoich studiach nad istotą wyobraźni jej różne wymiary i konteksty, przywołuje kluczowych dla tego zagadnienia myślicieli w naukach filozoficznych, psychologicznych, socjologicznych, w naukach o kulturze czy pedagogicznych. Większość odnosi ją do świata sztuki, duchowości, aktywności twórczej, literackiej, artystycznej. W przypadku pedagogów przywołuje koncepcje wyobraźni a nie jej wytwory, toteż można postawić pytanie, czyje czy które z współczesnych dokonań pedagogicznych są następstwem, wytworem pedagogicznej wyobraźni? Być może dlatego, że - jego zdaniem: "Badania naukowe nad wyobraźnią i jej różnymi funkcjami są dopiero w początkowej fazie" (s.210).    

Zapewne warto badać niepokornych, alternatywnych  nauczycieli - bo takich mamy w kraju - pod kątem tego, jak wyobrażali sobie to, co chcieli wprowadzić w życie w związku z akceleratorami i inhibitorami zmian. Dzięki temu pobudzilibyśmy odwagę u tych, którzy mają wyobraźnię, ale uciekają od eksternalizacji własnych idei, obrazów, fantazji w obawie przed potencjalnie negatywnymi skutkami. 

       

 

 

 

24 lutego 2024

KOPIPOL poszukuje autorów uprawnionych do pobrania należnych im pieniędzy!

 

Zdumiewająca jest wśród autorów książek - podręczników, prac zbiorowych, artykułów w czasopismach naukowych itp. nieświadomość przysługujących im i czekających na nich honorariów, a przez nich nie podejmowanych. To tak, jakby w kasie były pieniądze, ale ci, którym one przysługują, ich nie odbierali. Może to jest brak zaufania do instytucji dokonujacej repartycji?  

Być może nie zgłaszają się, bo... nie wiedzą, że od dłuższego czasu czekają na nich pieniądze. Być może, niektórzy tak świetnie zarabiają, że im nie zależy na dodatkowych dochodach, więc nawet nie interesują się tą sprawą. Są też osoby, które już jakiś czas temu informowałem jeszcze jako przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, że istnieje w Polsce autorski - akademicki "ZAIKS", a więc instytucja pobierająca "tantiemy" za kopiowanie tekstów naukowych. 

Zaglądam do opublikowanej listy autorów i widzę, że jest na niej wielu autorów, którzy  nie odebrali należnej im kwoty.  Pomogę  zatem KOPIPOL-owi, bo należy działać dla dobra wspólnego i pomóc tym, którzy nie wiedzą, że coś im się należy.  

"Szanowni Państwo,

uprzejmie informuję, że ustawa z dnia 15 czerwca 2018 roku o zbiorowym zarządzaniu prawami autorskimi i prawami pokrewnymi nałożyła na organizacje zbiorowe zarządzanie swoim członkostwem oraz uprawnieniami, których ta organizacja dotyczy. 

W związku z tym przekazuję listę wynagrodzeń z systemu repartycji indywidualnej za rok 2022 dotyczącą autorów, którzy nie zostali odnalezieni, z prośbą o zapoznanie się z tą listą. W przypadku, gdy ktoś zna twórców rozpraw znajdujących się na tej liście, uprzejmie prosimy o poinformowanie ich o czekających na nich wynagrodzeniach.

Pod wskazanym poniżej adresem można sprawdzić uprawnienie twórcy w ramach repartycji indywidualnych oraz wygenerować i uzupełnić elektronicznie wszystkie dokumenty niezbędne do odebrania należnych środków.

 

74 282 696 zł

Kwota wypłaconych wynagrodzeń

1 104 292 zł

Kwota udzielonych dofinansowań

119 697

Liczba wypłaconych wynagrodzeń

39 136

Autorzy, którzy otrzymali wynagrodzenie

3 992"




https://kopipol.org.pl/lista-poszukiwanych-uprawnionych/ 


(źródło logo KOPIPOL-u : www.kopipol.org.pl 

23 lutego 2024

Wzrost kosztów postępowań awansowych w nauce

 

Z datą 15 lutego 2024 r. Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego podpisał rozporządzenie z mocą obowiązującą od dnia 1 stycznia 2024 r. – zmieniające rozporządzenie w sprawie wysokości minimalnego miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego dla profesora w uczelni publicznej (Dz. U. z 2024 r. poz. 235). Zgodnie z § 1 tego rozporządzenia wysokość minimalnego wynagrodzenia zasadniczego dla profesora w uczelni publicznej wynosi aktualnie 9370 zł.

 

Władze organów prowadzące postępowania awansowe będą musiały uwzględnić tę zmianę w zawieraniu umów, bowiem konsekwencją powyższej regulacji wysokości tego wynagrodzenia jest wzrost kosztów przeprowadzenia postępowań awansowych. 

 

Opłata za postępowanie w sprawie nadania tytułu profesora wzrosła do kwoty 18740 zł. Przedmiotowa opłata jest pochodną wynagrodzenia recenzentów powoływanych do sporządzenia opinii w tych postępowaniach. Tym samym wyższe będą honoraria dla recenzentów w przewodach doktorskich i habilitacyjnych. 

Niniejsza zmiana spowoduje wzrost kosztów postępowań na stopień naukowy doktora czy  doktora habilitowanego w uczelniach prywatnych, w których jest on ponoszony przez zainteresowanych awansem kandydatów.     

Wzrastają też wynagrodzenia w szkolnictwie wyższym.  W porównaniu z honorowaniem pracy naukowo-badawczej i dydaktycznej w Niemczech wynagrodzenia w Polsce są na poziomie 1/5. Zachwytu nie ma i nie będzie, gdyż absolwenci studiów licencjackich po informatyce mają wyższą pierwszą płacę niż profesor tytularny politechniki czy uniwersytetu.