25 lutego 2024

Po lekturze "książki Józefa Górniewicza "Światło i obraz"

 

 


Profesor Józef Górniewicz opublikował książkę o istocie wyobraźni w badaniach nauk społecznych, humanistycznych i nauk o sztuce. Pedagog Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie powrócił do zagadnienia, które było początkiem jego akademickiego rozwoju w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Z każdym rokiem przybywały kolejne artykuły i monografie naukowe wielu badaczy także z tego zakresu, zaś te, do których miał w okresie PRL dostęp, były ograniczone przez cenzurę. Wykluczona była przez ówczesny reżim literatura zachodnioeuropejska, amerykańska a nawet azjatycka. 

Nadszedł zatem czas na odrobienie strat w interdyscyplinarnej dziedzinie wiedzy. Problematyka wychowania i kształcenia estetycznego nie należy przecież do "pieszczochów" polityków, którzy zarządzają oświatą, podobnie jak kultura wysoka osłabiana jest przez popkulturę i kulturę niską. Dobrze, że pedagog przywraca potrzebę analiz fenomenu wyobraźni różnych kontekstach, by niezależnie od przytłaczające nas i nasze dzieci minionej i doznawanej rzeczywistości, także tej równoległej w cyberprzestrzeni,  nie zapomnieć o tym, że nie ma innowacji, nowych rozwiązań, przełomów bez ludzkiej wyobraźni. 

Jak autor recenzowanej książki pisze we Wstępie:

"Wyobraźnia jako obiekt poznawczych zainteresowań powróciła z dwojaką siłą. Po pierwsze, dlatego że refleksja filozofów  nad przemianami w kulturze współczesnej  jakoś pomijała rolę tej dyspozycji w tych procesach i po wtóre, że powstał nowy rynek idei dotąd śladowo obecny w pismach uczonych humanistów" (s. 7).  

Od kilkudziesięciu lat transformacji ustrojowej mogę stwierdzić, że ministrom obejmującym kolejno od 1992 roku resort edukacji brakowało wyobraźni, by podjąć wysiłek na rzecz opracowania dalekosiężnej strategii rozwoju oświaty niezależnie od tego, jaka formacja polityczna będzie u władzy. Kształcenie bowiem dzieci i młodzieży powinno być prowadzone ponad partyjnymi, ideologicznymi różnicami, sporami, gdyż rozwój młodego pokolenia nie powinien być podporządkowany lewo-czy prawoskrętnej ideologii politycznej, ale wymogom naukowo rozpoznanych czynników uczenia się.

Jeśli bowiem nasze dzieci mają być nadal "przytroczone do poprawnej politycznie ściany w jaskini", a tylko nieliczne wypuszczone na wolność, to nie ma ani pełni światła, ani wielobarwności obrazu tego, co jest dostępne ich zmysłom a co rzutuje na ich wyobraźnię. Chyba nie chcemy, by nasi podopieczni żyli jedynie marzeniami sennymi lub na jawie, nadzieją w sytuacji, gdy to, co oferuje im się w zamkniętych klatkach szkolnych prowadzi także do depresji, irytacji czy poczucia bezsensu życia? 

Potrzebujemy nauczycieli z wyobraźnią, bo tylko tacy mogą nią zarażać swoich uczniów, inspirując ich do aktywności wykraczającej - jak pisał Jerome S. Bruner - "poza dostarczone informacje". Po Stefanie Szumanie wybitna pedagog kultury, w tym teorii wychowania estetycznego Irena Wojnar "(...) pisała niegdyś o idei zarażania się uczuciami w procesie odbioru wartości sztuki. Można owo metaforyczne ujęcie przenieść do problematyki wyobraźni i także powiedzieć, że ludzie zarażają swoją wyobraźnię wyobrażeniami innych osób" (s. 11).

Cenię tę epidemiologiczną metaforę, chociaż coraz częściej przekonują nas badania psychologów klinicznych, którzy uważają, że zarażanie się czyimiś doznaniami jest raczej mało skuteczne, jeśli nie uruchamia silnych emocji (pozytywnych lub negatywnych). Rzecz jasna, nauczyciel wywołujący lęk, przerażenie, poniżający uczniów może jedynie zarazić ich chęcią odwetu, aniżeli pobudzić w nich chęć do uczenia się z przyjemnością. Czy   wypalony zawodowo pedagog może wyzwolić wyobraźnię u swoich uczniów? 

Wyobraźnia jak każda inna dyspozycja psychiczna nie jest czymś bezprzedmiotowym. Nie ma wyobraźni w ogóle, ale niewątpliwie rozwija się czyjaś wyobraźnia czegoś lub kogoś. Potrzebuje jednak światła, obraz kogoś lub czegoś, co nas porusza, wywołuje w nas określone doznania. 

Już Rzymianie wskazywali na światło jako warunek sine qua non ludzkiej wyobraźni: 

"termin phantasia, czyli wyobraźnia , wywodzą od słów określających światło, phos i photos. Wskazują na jeden z atrybutów tej zdolności ludzkiej, czyli światło" (s. 22). 

Edukacja  powinna wyprowadzać istotę uczącą się ze stanu anomii przez heteronomię ku autonomii, a więc oświeceniu, emancypacji, być rzeczywistym kagankiem oświaty. Jakże więc kształcić w warunkach, które z założenia sprzyjają ciemności, zaślepieniu, ograniczaniu wizji, zniechęcaniu do wyobrażania sobie czegoś innego, lepszego, alternatywnego.... . 

To dzięki wyobraźni powstają obrazy czegoś lub kogoś, co ożywia ludzkie działanie, inspiruje osobę do zaangażowania w przedmiotowej sferze, a wiec w sztuce, nauce, religii, edukacji, gospodarce, polityce, w służbie publicznej, administracyjnej, socjalnej itp. To wiązka świata jeszcze nieobecnego, ale do urzeczywistnienia. 

Cieszę się, że J. Górniewicz  podjął w tej rozprawie kwestię nie tylko światła, ale i obrazu, bowiem  każdy z tych fenomenów ma swoje przeciwieństwo. Zaprzeczeniem światła jest ciemność, a obrazu - co nieco mnie zaskoczyło - jest obrazoburczość. Faktem jest, że spotykamy osoby obrazoburcze, które sprzeciwiają się czyjejś władzy np. politycznej, rodzicielskiej, religijnej, szkolnej, sądowniczej, ustawodawczej itp.). 

Obrazoburcą jest "(...) także osoba burząca ład i porządek albo dosłownie niszcząca jakieś dzieła sztuki. (...). Obrazoburca niszczy to, co inni zbudowali, stworzyli i zakomunikowali światu. Ale przecież nie burzy wszystkiego, lecz tylko jakieś fragmenty ujęte w jego systemie wartości jako najistotniejsze symbole dla danej religii, akcji politycznej, ujawnianej niezgody na istnienie tychże elementów w  jego przestrzeni społecznej. Stosuje obramowania, wyimki, ramy percepcyjne tego, co należy zniszczyć, i tego, co trzeba pozostawić w nienaruszonej formie" (s.27).          

Do kategorii niszczyciela nauki, a więc pseudonaukowca, należałoby zatem dopisać jeszcze obrazoburczość, której jest sprawcą/sprawczynią powodowany brakiem oświecenia. 

W przypadku wiedzy o wyobraźni Autor powraca do jej ontycznego statusu w rozdziale 2. To zdolność do przekraczania granic mentalnych w polu świadomości. Słusznie pyta Górniewicz, czy aby ktoś nie zamyka się w świecie własnej wyobraźni, której granic strzeże sam lub z czyimś wsparciem. Zapewne w sztuce niczym to nie grozi, ale gorzej, kiedy owe blokady prowadzą do (auto)alienacji osoby w jej codziennym świecie życia. 

Dla oryginalnego, a więc nie naśladowczego, pedagoga z wyobraźnią jest ona niewątpliwie "(...) bramą do innego świata niż ten, w którym jednostka funkcjonuje na co dzień. Wyobraźnia przenosi ludzi w sferę marzeń, na inne orbity istnienia niż świat realny o konstrukcji fizykalnej. Jest odskocznią od powszechności. Wizualizuje świat alternatywny" (s. 45). 

To, że wyobraźnia pedagogiczna przenosi nas na inne orbity edukacyjne, ale  to nie oznacza, że musimy pozostać w wyobrażonym sobie świecie idei, metod, form pracy itp., skoro możemy je eksterioryzować. Wówczas to, co było jedynie wyobrażone, staje się czymś realnym, skutkując pozytywnymi, negatywnymi lub obojętnymi reakcjami środowiska własnego środowiska. Jednych zatem zachwyci, ujmie, innych przerazi, a jeszcze inni wzruszą jedynie ramionami czy machną ręką na znak obojętności. 

Górniewicz wykazuje w swoich studiach nad istotą wyobraźni jej różne wymiary i konteksty, przywołuje kluczowych dla tego zagadnienia myślicieli w naukach filozoficznych, psychologicznych, socjologicznych, w naukach o kulturze czy pedagogicznych. Większość odnosi ją do świata sztuki, duchowości, aktywności twórczej, literackiej, artystycznej. W przypadku pedagogów przywołuje koncepcje wyobraźni a nie jej wytwory, toteż można postawić pytanie, czyje czy które z współczesnych dokonań pedagogicznych są następstwem, wytworem pedagogicznej wyobraźni? Być może dlatego, że - jego zdaniem: "Badania naukowe nad wyobraźnią i jej różnymi funkcjami są dopiero w początkowej fazie" (s.210).    

Zapewne warto badać niepokornych, alternatywnych  nauczycieli - bo takich mamy w kraju - pod kątem tego, jak wyobrażali sobie to, co chcieli wprowadzić w życie w związku z akceleratorami i inhibitorami zmian. Dzięki temu pobudzilibyśmy odwagę u tych, którzy mają wyobraźnię, ale uciekają od eksternalizacji własnych idei, obrazów, fantazji w obawie przed potencjalnie negatywnymi skutkami.