Do Łodzi przyjechało ok.100
nauczycielek z całej Polski na XII Międzynarodową Daltońską Konferencję
Naukowo-Implementacyjną. W piątek miały możliwość wejścia do szkół
podstawowych, w których ich koleżanki pracują zgodnie z modelem edukacji
konstruktywistycznej Helen Parkhurst określaną jako Plan Daltoński. Jeśli
ktokolwiek ma dziecko w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, a w
środowisku zamieszkania jest przedszkole i szkoła, w których edukuje się dzieci
zgodnie z tą koncepcją, to ma szczęście, by jej/jego dziecko uczyło się w
warunkach nie tylko adekwatnych do obecnych warunków życia, ale radykalnie je
wyprzedzających.
Nie będę w tym miejscu
wyjaśniał, na czym polega edukacja Planu Daltońskiego, bo wczoraj wskazałem na
właściwe źródła na ten temat, ale mogę z pełną odpowiedzialnością potwierdzić,
że tak samo znakomicie sprawdza się w XXI wieku jak pedagogika Marii Montessori. Nareszcie
odzyskują swoją zaktualizowaną wersję podejścia do kształcenia i wychowywania
dzieci, które cechuje w pełni podeście humanistyczne, spersonalizowane,
uwzględniające różnice indywidualne dzieci, ale zarazem je
uspołeczniające.
Trzeba uwielbiać pracę z
dziećmi, pielęgnować ich indywidualność oraz zaspokajać ich potrzebę uznania i
przynależności, by dzięki introjekcji wartości odkrywały własne człowieczeństwo
i szanowały je u innych osób, bez względu na ich wiek, status społeczny itp.
Nauczyciele Planu Daltońskiego nie są zatem biologicznymi "daltonistami" w
wielobarwnym świecie, ale wprost przeciwnie, nadają mu kolorystykę
autentycznych uczuć, doznań, wrażeń, postrzeżeń, dźwięków, smaków i zapachu, bo edukacja jest wielozmysłowa. Jakże charakterystyczny jest dla pedagogów autentyzm, bycie sobą, kreatywność, zaangażowanie, wewnętrzna
motywacja i radość życia.
Prof. UŁ Jolanta Bonar odwołała
się w swoim wystąpieniu do programu jednej z tzw. telewizji śniadaniowych,
która wyemitowała wywiad młodego "dziennikarza" z nauczycielką i
uczniami szkoły publicznej Wodzisławiu Śląskim. Jedną z form pracy w szkole
podstawowej była zmiana organizacji procesu kształcenia polegająca na tym, że
przez cztery dni tygodnia uczniowie przychodzą do szkoły na obowiązkowe zajęcia
zaś w piątek ich nie mają, bowiem realizują zadania dydaktyczne metodą
projektu.
"Reporter" sprowadził to rozwiązanie do tezy - "w tej szkole nauka trwa tylko cztery dni w tygodniu". Niekompetentny "dziennikarz" postanowił wzmocnić sensacyjnych charakter swojego przekazu, toteż podszedł do jednego z uczniów i zapytał go: "Czy to prawda, że zajęcia w piątek są fajne i dlaczego?" Nie wiedział, że nawet w tak potocznej sondzie, trzeba umieć zadawać pytania i wiedzieć, komu je postawić. We mnie wywołało to skuteczne zdziwienie, bowiem ów interviewer chyba nie był na zajęciach z metod prowadzenia wywiadu i rozmowy.
Jolanta Bonar przedstawiła dwie perspektywy prowadzenia badań dzieci oraz konstruowania dla potrzeb edukacji podejścia dydaktycznego, wychowawczego i opiekuńczego. Pierwsza z nich dotyczy tego, jak pojmujemy dziecko i dzieciństwo, co rozumiemy przez mechanizmy ich rozwoju oraz jakie lokujemy wobec nich oczekiwania ze względu na możliwą, potrzebną a obowiązkową wiedzę i umiejętności ("Kim jest dziecko? Na czym polega jego rozwój? Jakie ma możliwości rozwojowe? Czy są granice tego rozwoju? Czym jest uczenie się?") .
Każde z wystąpień wzbudzało zdziwienie, że jednak można pracować z dziećmi inaczej, co przecież nie oznacza - "lepiej", "skuteczniej", bo nie ma tu punktu odniesienia. Każde z innowacyjnych, oryginalnych rozwiązań dydaktyczno-wychowawczych jest autoteliczne, niepowtarzalne i nieredukowalne do innych, ale też może w toku ewolucji wiedzy i nauki oraz dzięki akceleracji rozwoju dzieci kolejnych generacji podlegać "aktualizacji", metainnowacyjności. Każda nauczycielka Planu Daltońskiego czy pedagogiki Marii Montessori, Planu Jenajskiego, pedagogiki steinerowskiej czy antyautorytarnej Aleksandra Neilla itd. pracuje przecież częściowo inaczej jako autonomiczna profesjonalistka, niepowtarzalna osobowość.
Dzięki twórczej pracy łódzkich pedagożek i pedagogów kontynuowany jest nurt pedagogiki alternatywnej, a przecież warto pamiętać o tym, że tworzący tu szkołę naukową pedagogiki społecznej - profesor Aleksander Kamiński stworzył i wdrożył własny model nauczania i wychowania metodą harcerską. Ten czeka zatem nie tylko na przypomnienie, ale i wdrożenie w postnowoczesnej postaci, bo nie stracił na ponadczasowej wartości.
W Łodzi zaczynaliśmy w 1992 roku pierwszy w Europie Środkowo-Wschodniej ruch pedagogów alternatywnych organizacją międzynarodowych, trwających przez klika dni konferencji z warsztatami "Edukacja alternatywna - dylematy teorii i praktyki". To w naszym mieście i na jego obrzeżach były eksperymentalne klasy autorskie, eksperymentalne 44 Liceum Ogólnokształcące i inspirujące do innowacji Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego pod skrzydłami wyobraźni Janusza Moosa.