19 marca 2023

Mało przydatny Raport "Nauka w Polsce"

 


Na zlecenie Ministerstwa Edukacji i Nauki został opracowany i opublikowany przez Ośrodek Przetwarzania Informacji jako Państwowy Instytut Badawczy - Raport „Nauka w Polsce”. Ostatnia jego edycja była w 2019 roku. Nie zawiera on jakościowej analizy tak zawartych zestawień danych statystycznych, a zatem i patologii w zakresie m.in. przyznawania środków finansowych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wątpliwym z naukowego punktu widzenia podmiotom. Niektóre dane dotyczą 2020 roku, a inne 2021 roku. Tak więc zapis o stanie nauki w 2022 roku jest nieprecyzyjny.  

Nie jest też w stanie "przykryć" tego, czym żyje środowisko naukowe po poselskim śledztwie, w wyniku którego odsłanięto karygodną politykę przyznawania środków publicznych na rzekomo badania naukowe. Strumienie finansowania nauki w Polsce okazują się w jakiejś części źródłem finansowania innych celów i zadań, niż wynika to z ustawy, co budzi szereg kontrowersji, a nawet - jak dowodzą posłowie monitorujący niewłaściwe działania władz NCBiR - stanowi przejaw działalności przestępczej.   

Z tego też powodu spada zaufanie do oficjalnych przekazów typu: 

Raport przedstawia najważniejsze charakterystyki sfery nauki w Polsce do 2021 roku (tam, gdzie to było możliwe, zaprezentowano też dane z 2022 roku). Zestawiono je również z danymi z poprzednich lat, a także z informacjami z innych państw. Wszystko to pozwala umiejscowić zmiany zachodzące w Polsce na tle szerszych tendencji pojawiających się w omawianej sferze w Europie i na świecie. 

Oczywiście, że publicystycznie przydatne są dane statystyczne, które dotyczą m.in. tego, że jest:

* 131 uczelni publicznych i 238 niepublicznych; 

* zatrudnionych w instytucjach naukowych 95,8 tys. pracowników badawczo-rozwojowych (13 proc. stanowią profesorowie, 27 proc. doktorzy habilitowani, 44 proc. doktorzy i 16 proc. magistrzy).     

Nie ma jeszcze oficjalnego, finalnego wykazu ewaluacji dyscyplin naukowych, którym przyznano kategorię od C do A+. Po co nam zatem wiedza, że wśród ocenianych osiągnięć 1185 jednostek naukowych otrzymało w ub. roku kategorię:

 A+     40 jednostek, 

A       375 jednostek, 

B+     580 jednostek. 

Pozostałe B+C (190 jednostek) nie osiągnęło kategorii naukowej, która pozwala na nadawanie stopni naukowych.  Zapewne nieco zmienią się te dane, jak minister wreszcie upubliczni ostateczną listę ewaluacji dyscyplin naukowych po uwzględnieniu odwołań. 


Pedagogika była ewaluowana w 41 jednostkach. 

Interpretacja danych ilościowych ma jedynie propagandowy charakter. Przykładowo, stwierdza się, że: W roku 2021 do Narodowego Centrum Nauki wpłynęło łącznie 10 899 wniosków, a finansowanie otrzymało 2 510 projektów. Zatem współczynnik sukcesu wnioskodawców wyniósł 23%.

To nie jest żaden współczynnik sukcesu, tylko współczynnik nędzy finansowej w szkolnictwie wyższym. Finansuje się bowiem tylko taki odsetek wniosków, jaki  wynika z niskiego przydziału finansów Narodowemu Centrum Nauki. Inna rzecz, że nie ma tu analiz patologii i nietransparentności wydatkowania tych środków, bowiem szczegółowe kryteria i powody odmowy wnioskodawcom nie są jawne. Do NCN jeszcze nie dotarli posłowie, a szkoda, bo mogliby, podobnie jak w przypadku NCBiR, rozpoznać mechanizm przyznawania środków niektórym podmiotom w sposób budzący poważne wątpliwości.  

O tym, że tak było świadczą wprowadzane zmiany w powoływaniu recenzentów i ustalaniu kryteriów ubiegania się o środki publiczne na badania w ramach różnych projektów. Podobnie w NCBiR, przed dwoma tygodniami skierowano do dotychczasowych ekspertów pismo, by poddali się weryfikacji według częściowo zmienionych kryteriów. 

Być może komuś niekompetentnemu wyda się, że przyznane na badania podstawowe środki w wysokości 1,8 mld złotych są imponujące, to jednak jest w błedzie. Taki poziom nie zbliża się nawet do rocznego budżetu jednej uczelni amerykańskiej. 

Władze resortu i ustawodawcy prawa o szkolnictwie wyższym i nauce deklarują i normują znaczenie jakości badań dla rozwoju nauki, ich przydatność dla rozwoju społeczeństwa i gospodarki.  Następstwem ich jakości i efektywności jest awans naukowy kadr akademickich, który nie podlega ocenom bibliometrycznym.  Jednak społeczeństwo otrzymuje następujące dane: 

Według Polskiej Bibliografii Naukowej (PBN), w latach 2017–2021 opublikowano 619 tys. prac naukowych, z których 

większość (67%) stanowiły artykuły, 

29% rozdziały w monografiach, 

a pozostałe 4% – monografie naukowe. 

Jedynie 3% artykułów naukowych zostało opublikowanych w czasopismach za 200 punktów. 

Najliczniejszą grupę punktowanych artykułów (18%) stanowiły te opublikowane w czasopismach za 100 punktów. 

Co piąty artykuł znalazł się w czasopiśmie spoza ministerialnej listy. 

Publikacje anglojęzyczne stanowiły połowę prac naukowych sprawozdanych w latach 2017–2021. Największy ich odsetek odnotowano wśród artykułów naukowych (65%), z kolei publikacje w języku polskim przeważały wśród monografii naukowych (85%) i ich rozdziałów (71%).

Z takiego zestawienia danych raportujący jedynie coś sugerują wrost lub spadek powyższych wskaźników, ale nie zamierzają tego merytorycznie interpretować. Z pewnym wyjątkiem, kiedy sugerują, że dopiero po 2017 roku zaznacza się wyższa jakość artykułów w czasopismach naukowych. Czyżby była to samokrytyka obecnych kadr naukowych zatrudnianych w MEiN, które uzyskały swoje stopnie naukowe przed 2017 rokiem?         

Wyższe szkoły niepubliczne mają najniższe wskaźniki jakości i efektywności badawczo-rozwojowej, ale w 2021 roku nastąpił największy, bo prawie 18-procentowy wzrost subwencji dla nich w porównaniu z rokiem 2020. W 2020 roku kwota przyznanej im subwencji wyniosła 278 mln zł, a w roku 2021 – prawie o 50 mln zł więcej. Zdecydowaną większość tych środków otrzymały uczelnie kościelne, uwzględnione w niniejszym raporcie w grupie uczelni niepublicznych. W 2021 r podmioty te otrzymały w ramach subwencji 316 mln zł (2% całości subwencji).  

Nie referuję treści tego raportu, gdyż ma on w dużej mierze charakter informacyjny, bez wartościowych wniosków. Może to zadowoli urzędników w odpowiedniej komisji Unii Europejskiej. Jednych danych w tym raporcie jednak nie ma, a mianowicie tych, które świadczą o utrzymywaniu wyższych uczelni w permanentnej nędzy finansowej. Jakoś nie upubliczniono danych na temat tego, jaki jest poziom wynagradzania pracy naukowej profesorów, pracowników badawczo-dydaktycznych, wykładowców i administracji. Wstydliwe dla rządzących dane trzeba było przemilczeć.   

 

18 marca 2023

„Spropagowany” uczony w przestrzeni politycznych konfrontacji


W 1938 roku Helena Radlińska opublikowała w „Przeglądzie Socjologicznym” aktualną dla współczesnych pedagogów społecznych notatkę do artykułu Andrzeja Waligórskiego. Gdyby ta wybitna pedagog społeczna żyła i tworzyła dzisiaj, zapewne zamieściłaby ten tekst ponownie, jeśli nie w socjologicznym piśmie, to na pewno pedagogicznym. Historia zatoczyła koło i ponownie stajemy jako uczeni wobec tak istotnych czynników socjalizacyjnych, jak propaganda, agitacja i reklama w naszym codziennym życiu. Niestety, nie można o procesach społecznych zaśpiewać za Marylą Radowicz:

Ale to już było,

i nie wróci więcej…,

gdyż wprawdzie było, ale powróciło. 

Świat polityki, także oświatowej, żyje propagandą i agitacją. To już nie jest racjonalna troska o dobro wspólne. W procesach rzekomego zainteresowania władz polskich budowaniem społeczeństwa obywatelskiego, demokratycznego państwa prawa nie dostrzegano propagandowego zniechęcania obywateli do tych procesów, a nawet ich blokowania dziesiątkami nowelizacji ustaw. Kolejno rządzące partie władzy różnych formacji politycznych – od lewicy poprzez centrum do prawicy – wykorzystywały agitację przeciwko własnemu społeczeństwu i deklarowanemu etosowi Polaka, jaki został stworzony przez ruch „Solidarności”. 

Nie tylko Helena Radlińska pisała o tym, jak instrumentalnie wykorzystywana jest przez sprawujących władzę agitacja polityczna, by mogli realizować własne cele i interesy. Owa agitacja stanowi […] poruszenie mas dla uzyskania natychmiastowych wyników, bezpośrednie podniecanie do działań, pożądanych przez agitatora. W przeciwieństwie do propagandy agitacja częstokroć nie troszczy się o szerzenie poglądów, kształtowanie pojęć. Nie wyrabia, lecz narzuca. Nie interesuje się motywami, które mają przez czas dłuższy żywić się męką i nadzieją; chce natychmiastowego efektu. Dlatego spożytkowuje utarte skojarzenia, nawet myślowe błędy, przesądy. Nie prostuje nieporozumień, które mogą być chwilowo korzystne.

Profesor H. Radlińska użyła określenia człowiek „spropagowany”, by wskazać na tego, który jest „pewny”, który nie zdradzi i będzie zachowywał się zgodnie z ideą, którą przyjął za swoją. Powinien być gotów do ofiary, nawet do zniesienia tortur. Przed niczym nie ulegnie, gdyż propaganda rozpaliła w nim ognisko, w żarze którego dusza jego zahartowała się jak stal. Żar uczucia ochroni go od hańbiącej rdzy słabości, od poddawania się wpływom otoczenia. 

Trudno było przewidzieć, że w drugiej dekadzie XXI w. premier rządu PO/PSL mianując nowych ministrów, określi ich mianem „zderzaków”, a więc zahartowanych w boju z opozycją urzędników, którzy będą bezwzględnie realizować cele już u podstaw sprzeczne z interesem obywateli, a w edukacji – z interesem dzieci i ich rodziców. Premier Donald Tusk tak mówił w Pałacu Prezydenckim po wręczeniu nominacji nowym ministrom o ich roli, w tym o zadaniach minister edukacji:

 – To jest rząd zderzaków, każdy z nas jest zderzakiem, ja też. Czy te zderzaki wytrzymają cztery lata, czy cztery miesiące? Zobaczymy. Idą ciężkie czasy, zdajemy sobie sprawę, jakie zadania sobie nałożyliśmy, więc każdy z nas jest zderzakiem. Nikt tu nie przyszedł z definicji na cztery lata, nikt. Każdy przyszedł wykonać swoją robotę. Nie da rady – szybciej się pożegna ze stanowiskiem.

 Grzegorz Żurawski – rzecznik prasowy ówczesnej ministry edukacji Katarzyny Hall, a potem jej następczyni Krystyny Szumilaszdradził studentom kulisy „spropagowanej roli”, które polegają na tym, by komunikować społeczeństwu to, czego oczekuje od rzecznika minister: Noś przy sobie statystyki, które możesz zmanipulować na swoją korzyść. Został zwolniony z tej funkcji po ujawnieniu przez media "resortowej tajemnicy". 

Dzisiaj poslugują się wybranymi danymi statystycznymi nie tylko rzecznicy prasowi, ale i ministrowie, premier i wicepremierzy, prezesi spółek Skarbu Państwa, różnego rodzaju organizacji itp.  

Nawet prof. socjologii, a obecnie wicepremier Piotr Gliński, określał przed laty mianem zdrady elit to, co się wydarzyło w Polsce po 1989 r. Miał tu na uwadze m.in. rozwiązanie komitetów obywatelskich na rzecz „robienia” polityki w gabinetach władzy poza społeczeństwem. Wówczas przekonywał, że wspólnoty obywatelskie muszą być wolne i niezależne od biznesu i polityki, by mogły służyć społeczeństwu, jeśli ma się ono stać społeczeństwem obywatelskim. Jak to zmieniają się poglądy... .



(źróło foto: Wikipedia)

17 marca 2023

Rada Doskonałości Naukowej udostępniła prezentacje

 



Gorąco polecam KOMUNIKATY - Rady Doskonałości Naukowej. Każdy doktorant, nauczyciel akademicki powinien być zainteresowany zapoznaniem się z treścią plików, które były przedmiotem szkolenia w dn. 13 marca 2023 roku w Warszawie. Trudno nazwać to spotkanie szkoleniem, gdyż było to raczej hybrydowe spotkanie ekspertów i decydentów Rady Doskonałości Naukowej z środowiskiem akademickim.

To, że miało oświatowy charakter, informacyjno-wyjaśniający, bo wprowadzający w arkana praw w zakresie nadawania stopni naukowych i ubiegania się o tytuł profesora, nie było szkoleniem w dydaktycznym tego słowa znaczeniu. Jednak niezmiernie ważny był dostęp do wiedzy i jej komentarze, by można było znaleźć odpowiedź na interesujące pytania czy dylematy uczestników spotkania. 

Dzięki prezentacjom:

1) Kryteria i procedury w postępowaniach o nadawanie stopni i tytułów naukowych

2) Orzecznictwo sądów administracyjnych w sprawach nadawania stopni naukowych i tytułu profesora

3) Omówienie zmian w przepisach dotyczących postępowań o awans  naukowy  oraz regulaminów podmiotów doktoryzujących i habilitujących,

będzie można powrócić do poruszanych zagadnień, a może i ponowić pytanie, którego nie można już było zadać z braku czasu. Po pięciu godzinach z krótką przerwą na posiłek najbardziej byli wyczerpani prowadzący to spotkanie, bo nie tylko referowali przygotowane przez siebie zagadnienia, ale także odpowiadali na pytania. Było ich jednak bardzo dużo.

Już przed poniedziałkową sesją zostały rozesłane odpowiedzi na nadsyłane do RDN pytania, a i tak ich katalog uległ znacznemu poszerzeniu, toteż prowadzący zobowiązali się, że będzie można kierować do Biura RDN wątpliwości, które wynikają nie tylko z niejasności prawa o szkolnictwie wyższym i nauce, ale także ze zderzenia ich z wewnątrzuczelnianymi czy instytutowymi procedurami. 

Te ostatnie miały być operacjonalizacją ogólnokrajowych norm, a jak się okazuje wniosły także wiele zamieszania i nadinterpretacji. Członkowie rad dyscyplin naukowych, senatorowie uczelni komunikują, że jurydyzacja procesu awansowego niejako zobowiązuje ich do studiowania nie tylko aktów resortowego prawa, w tym kodeksu postępowania administracyjnego, ale także prawa cywilnego i karnego, gdyż bardzo łatwo można stać się podmiotem pozwu sądowego.      

Coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że przyjęta przez Sejm ustawa prawo o szkolnictwie wyższym i nauce oraz uchwały senatów uczelni zdominowały praktykę awansowania kadr naukowych, zdeprecjonowały tradycje i obyczaje, by komuś udowodnić, że w ocenianiu wniosków kandydatów do nauki nie jest się wielbłądem.   


16 marca 2023

Laureaci Olimpiady Wiedzy o Prawach Ucznia

 



Wczoraj odbył się w Poznaniu II etap Olimpiady Wiedzy o Prawach Ucznia, którego inicjatorem jest obecnie już student prawa na Uniwersytecie Warszawskim Mikołaj Wolanin, a zarazem autor publikacji poświęconej tej problematyce. W tym roku szkolnym w I etapie (wojewódzkim) wzięła udział rekordowa liczba 478 uczniów. 

Do krajowego finału zakwalifikowano 20 uczennic i 10 uczniów z trzynastu województw. 

Laureatami Olimpiady zostali:

I miejsce - Karol Leśkiewicz z LVIII Liceum Ogólnokształcącego im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w Warszawie

II miejsce - Maja Pluta z I Liceum Ogólnokształcącego im. J. Słowackiego w Oleśnicy 

III miejsce - Zuzanna Górecka z I Liceum Ogólnokształcącego im. B. Nowodworskiego w Krakowie

IV miejsce - Aleksandra Wiktorowicz z Technikum Ekonomicznego nr 6 w Zespole Szkół Ekonomiczno-Administracyjnych w Bydgoszczy

V miejsce - Julia Żółciak z Liceum Ogólnokształcącego w ZPO w Bogorii. 

Zwycięzcy otrzymali nagrody: 

- finansowe od 1200 zł do 600 zł ufundowane przez Naczelną Radę Adwokacką i Krajową Radę Komorniczą, 

- gadżety od Marszałek Sejmu, 

- gadżety od Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, 

- książkę i gadżety od Rzecznika Praw Obywatelskich, 

- książkę z limitowanej kolekcji od Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, 

- zestaw nagród od Prezydenta Miasta Poznania, 

- książkę od prof. dra hab. Roberta Grzeszczaka oraz 

- zestaw nagród od Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu. 

Gratuluję laureatom Olimpiady o Prawach Ucznia. Mam nadzieję, że po maturze podejmą studia na jednym z kierunków nauk społecznych, a więc na prawie, pedagogice, psychologii, socjologii lub politologii, by w dorosłym życiu włączyć się w zmiany prawa oświatowego. Nie bez znaczenia będzie także to, czy zabezpieczą w przyszłości możliwości jego egzekwowania w sytuacjach naruszania w w toku edukacji czyjejś godności, sprawiedliwości czy innych praw, które przysługują osobom uczącym się. 

  

Stan wzajemnych relacji między dorosłymi a dziećmi w toku dziejów nie jest pochodną moralnej ewolucji osób dorosłych, wzrostu ich poziomu moralnego, ale jak wykazują badania społeczno-historyczne stanowi on niewątpliwy rezultat udoskonalanego prawa, przeciwstawiającego się przekraczaniu wobec dzieci pewnych granic i zmieniającą się w ślad za tym tradycją. O ile jednak kwestia praw człowieka jest głównym problemem konstytucji każdego państwa, o tyle kwestia praw dziecka, a w tak szczególnym przypadku, jakim są prawa uczniów, spychana jest do spraw podrzędnych, nie wymagających zmian w kulturze prawnej dorosłych, w tym nauczycieli czy pracowników administracji szkolnej.

 

Sprawą szczególnie istotną w szkołach są relacje człowiek - człowiek, bez względu na różnice w sferze płci, wieku, wyznania czy narodowości. Są przecież w wielu szkołach dzieci z Ukrainy. Jeśli w interesującej nas sferze „pomiędzy” dorosłymi a uczniami ich wzajemne więzi czy relacje przyjmują przynajmniej dla jednej ze stron (a najczęściej jest nią właśnie uczeń) formę bezosobową, w postaci różnego rodzaju aktów przemocy, samowoli, uprzedmiotowienia, dehumanizacji, to wymagają one odwołania się przez ofiary do regulacji prawnych. Prawo powinno bronić słabszych, krzywdzonych. 

 Prodziekan Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu prof. Waldemar Segiet podzielił się z laureatami olimpiady nadzieją, że głos dziecka w szkole jak i w środowisku lokalnym powinien brzmieć wyraźnie. Rolą nauczycieli, wychowawców jest stworzenie dzieciom możliwości do rozwoju. Nie wystarczy kodeks praw ucznia czy dziecka, by były one respektowane przez ich rówieśników i osoby dorosłe. 

Czym innym jest dekretowanie praw, a czym innym ich urzeczywistnianie. Bliska jest nam pedagogika Janusza Korczaka. Studiujemy niejako na nowo jego myśli, przywołujemy bardzo chętnie cytaty z jego pism. Otwarte pozostaje pytanie: czy zaciążył korczakowski duch nad pracami, które doprowadziły do powstania Międzynarodowej Konwencji o Prawach Dziecka? Czy może było odwrotnie - to ustawodawcy konwencji na nowo odkryli korczakowskiego ducha?     

Rośnie uczniowska świadomość w zakresie przysługujących im praw. Pozostaje tylko dodać, że miejscem szczególnie dbającym o prawa dziecka powinna być właśnie szkoła. Profesor UAM zachęcał do uczestniczenia, ale i prowadzenia badań na temat wiedzy o prawach ucznia i ich poszanowaniu w szkołach. Czyż szkoła nie powinna być pierwszym laboratorium uczniów demokracji?   

 

15 marca 2023

Zmiana wyników ewaluacji działalności naukowej także w dyscyplinie pedagogika

 


Nadal nie ma oficjalnego wykazu ostatecznej oceny dyscyplin naukowych. Dowiadujemy się o niektórych zmianach dzięki upublicznieniu przez władze jednostek informacji o zmianie decyzji ministra. Niektóre jednostki  odwoływały się od wyniku oceny z wrzesnia 2022 roku. Proces decyzyjny trwa w tym resorcie bardzo długo. 

Decyzją Ministra Edukacji i Nauki, po przeprowadzeniu ponownej oceny osiągnięć, zmieniono kategorię naukową B+ na kategorię A w dyscyplinie pedagogika
w następujących uczelniach: 

 

1)    Wydział Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego 

 



 

2)    Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Warszawskiego 

 



Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego


Akademia Ignatianum w Krakowie.  



    We wrześniu 2022 roku poznaliśmy wstępną ocenę dyscyplin naukowych. Wówczas kategorię A otrzymały następujące uczelnie prowadzące badania naukowe w dyscyplinie pedagogika: 

4) Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II 

5) Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu 

6) Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie 

7) Uniwersytet Zielonogórski 

8) Akademia WSB w Dąbrowie Górniczej 

9) Federacja Naukowa WSB-DSW 

10) Federacja Akademii Wojskowych ( Federacja Akademii Wojskowych obejmuje dwie jednostki: Akademię Marynarki Wojennej w Gdyni oraz Lotniczą Akademię Wojskową w Dęblinie).

11) Szkoła Wyższa Wymiaru Sprawiedliwości 

 

KATEGORIĘ B+ , która uprawnia do nadawania stopni naukowych w dyscyplinie PEDAGOGIKA, posiadają następujące uczelnie:

Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu 

Uniwersytet Gdański

Uniwersytet im. Jana Długosza w Częstochowie 

Uniwersytet Jagielloński

Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach

Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy

Uniwersytet Łódzki 

Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie 

Uniwersytet Opolski 

Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie 

Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach 

Uniwersytet Rzeszowski 

Uniwersytet Szczeciński 

Uniwersytet Śląski 

Uniwersytet Warszawski 

Uniwersytet Wrocławski 

Uniwersytet w Białymstoku 

Uniwersytet Technologiczno -Humanistyczny im. Kazimierza Pułaskiego w Radomiu 

Akademia Pedagogiki Specjalnej w Warszawie

Akademia Ignatianum w Krakowie

Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie

Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie 



14 marca 2023

Wóz przed koniem

 


Metafora stworzenia przez ustawodawców "pojazdu", w którym "wóz jest przed koniem" padła z ust jednego z profesorów fizyki, który wczoraj zabrał głos w dyskusji w trakcie zorganizowanego przez Radę Doskonałości Naukowej szkolenia z zakresu tematyki dotyczącej postępowań o awans naukowy. Zachęcał do tego gospodarz szkolenia - rektor Uniwersytetu Warszawskiego - prof. Alojzy Nowak, który nie szczędził gorzkich słów pod adresem ustawodawców. Nauka nie powstaje dzięki coraz bardziej rozbudowanym procedurom administracyjno-prawnym.  

Inicjatywa władz RDN była trafiona w przysłowiową dziesiątkę, bo hybrydowe spotkanie z władzami tego organu (profesorowie Grzegorz Węgrzyn i Bronisław Sitek) i mecenasem Arturem Woźniakiem  wyspecjalizowanym w prawie administracyjnym było niezwykle potrzebne. Uczesticzyło w nim ponad 2 tys osób, pracowników naukowych i uczelnianych administracji. 

  Wprawdzie są już na portalu RDN poradniki, dobre wzory recenzowania osiągnięć naukowych, z których można korzystać w toku postępowań, to jednak bezpośredni komentarz do regulacji prawnych jest niezastąpiony. Znaczące bowiem podporządkowanie procedur awansowych normom kodeksu postępowania administracyjnego rodzi więcej wątpliwości i niepokoju niż treść ustawy prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. 

Z jednej bowiem strony uczelnie dysponujące w swoich jednostkach uprawnieniami do nadawania stopni naukowych mogą wprowadzać własne regulacje, ale...  , jak zostało to wczoraj wyeksponowane - pod warunkiem uwzględnienia jeszcze tych norm prawa administracyjnego, które dopełniają zobowiązania wynikające z resortowej ustawy.  Czego nie ma w ustawie prawo o szkolnictwie wyższym i nauce oraz w kpa trzeba wzmocnić wewnątrzuczelnianymi normami. 

Innymi słowy, to, co do 30.04.2019 roku było regulowane ustawą o stopniach i tytule naukowym oraz uszczegółowiane odpowiednimi rozporządzeniami ministra nauki i szkolnictwa wyższego, a tylko w niewielkim zakresie podlegało wprost regulacjom kpa, teraz czyni postępowania awansowe jeszcze bardziej administracyjno-prawnymi, chociaż najważniejsza jest ocena stricte naukowa, merytoryczna czyichś osiągnięć. Dotyczy to wszystkich trzech poziomów awansu naukowego, a więc nadawania stopnia doktora, doktora habilitowanego i nominowania do tytułu profesora. 

Jeśli "koniem" nauki miało być rozpoznanie rzeczywistego poziomu osiągnięć naukowych kandydatów do stopnia czy tytułu naukowego, to okazuje się, że "wóz" jest w pewnym stopniu ważniejszy, gdyż w każdej procedurze tkwią różnego rodzaju pułapki czy jak określał to prof. Grzegorz Węgrzyn - "hamulce", czyli jednak administracyjne "lejce".  W szkoleniu powinni zatem wziąć udział wszyscy ci pracownicy szkół wyższych i instytutów naukowych PAN, którzy odpowiadają za nawet najbardziej banalne - jak by się wydawało - czynności, jakimi są np. wysłanie powiadomienia, udostępnienie akt sprawy, zarejestrowanie wniosku itd., itd. 

Kandydat, któremu podmiot doktoryzujący czy habilitujący odmówi nadania stopnia wykorzysta każdy, nawet najbardziej banalny błąd, by złożyć zażalenie/odwołanie od negatywnej dla niego/niej uchwały, co generuje koszty po wielu stronach, ale często bez uzyskania merytorycznej zmiany treści uchwały. Rozczarowanie, żal, wściekłość, gorycz są tymi emocjami, które w nielicznych przypadkach skutkują "zemstą" w stosunku do tych recenzentów, którzy ośmielili się napisać recenzje z negatywną konkluzją. 

Istotnie, zaczynamy zastanawiać się nad tym, co ma rządzić nauką i awansami naukowymi? "Wóz" czy "koń"? 

(źróło ilustracji: paradaopornych.pl - zakupiona przez Oficynę Wydawniczą "Impuls" dla potrzeb blogera) 

13 marca 2023

Po czyjej jesteś stronie?

 


To banalne pytanie pojawia się najczęściej w sytuacjach konfliktu interesów. Ktoś musi je komuś postawić, żeby wiedzieć, o co toczy się gra. Życie zaś jest nieustanną grą, która jako żywo przypomina „dylemat więźnia”.  

    Można spojrzeć na typ wzajemnych relacji między dyrektorem szkoły a nauczycielem o wysokim poczuciu i potrzebie własnej autonomii jak na pewien rodzaj konfliktu o władzę, o to, kto jest ważniejszy, silniejszy, kto ma rację, jaki jest zakres wolności każdego z nich. W takiej sytuacji obie strony zapominają lub nie biorą pod uwagę strat, jakie się pojawią w ich otoczeniu, a więc w tym przypadku po stronie uczniów. 

Kiedy, na domiar złego, obie strony nie porozumiewają się ze sobą, zaczynają podejmować decyzje, które stają się przysłowiowymi „strzałami zza węgła”. Postrzeganie i ocenianie drugiej strony wyznacza wrogość, jaką wobec niego odczuwają. Zanika gotowość do empatii, brania pod uwagę racji drugiej strony, do kierowania się we wzajemnych relacjach  zasadami moralnymi i gotowość do współczucia. 

Wzajemna i nasilająca się z każdym incydentem antagonizacja stosunków sprawia, że już żadna ze stron nie chce poznawać i rozumieć racji tej przeciwnej, bo ona jej po prostu posiadać nie może. Obie strony zaistniałego między nimi konfliktu albo się nie rozumieją, albo rozumiejąc się, nie są w stanie lub nie chcą uwzględnić w swoich działaniach wzajemnych potrzeb i interesów.

Ktoś musi przegrać, żeby ten drugi mógł wygrać. Psychologowie pytają, jak to się dzieje, że ludzie, którzy dzięki współpracy ze sobą mogliby wzajemnie zyskiwać, wolą razem tracić? Skąd bierze się to nagłe załamanie we wzajemnych relacjach? Czy ktoś w ogóle zastanawia się nad tym, jak taka sytuacja sporu o dominację (moje jest ważniejsze – lepsze - niż twoje) rzutuje na osoby trzecie? 

Czy kogokolwiek obchodzą w takich konfliktach dzieci? Jaki wgląd w toczący się spór mają wszystkie strony? Czyż w takich sytuacjach nie potwierdza się powiedzenie, że dzieci i ryby głosu nie mają, co wolno wojewodzie, to nie tobie … . 

Kiedy dyrektor szkoły zawierał umowę o (współ-)pracy z nauczycielem, coś jemu obiecywał, a może i nawet wzajemnie sobie coś obiecywali. Po jakimś  czasie okazało się, że mają do siebie pretensje, poczucie zawodu, niespełnienia. Dyrektor szkoły, jeśli jest jej właścicielem, jest za nią odpowiedzialny, musi w niej zostać, jak kapitan na tonącym okręcie. 

Nauczyciel, rzecz jasna, w każdej niemalże chwili może odejść, „wyskoczyć za burtę”, by „ratować siebie” (przed złym kapitanem lub niewłaściwymi warunkami na statku). Gra na wzajemne zniszczenie zaczyna się wówczas, kiedy każda ze stron podejmuje działania na rzecz zdrady tej drugiej, choć w istocie także tej trzeciej. Żadna z nich już nie zastanawia się nad tym, że tak, jak w rozpadającym się małżeństwie, rozwód niechybnie prowadzi do strat po stronie dziecka, a więc strony najsłabszej. 

Kiedy zatem nauczyciel postanawia opuścić szkołę, tak naprawdę opuszcza swoich uczniów. Kiedy dyrektor szkoły zdradza swojego nauczyciela, także w jakimś sensie opuszcza swoich podopiecznych, bowiem w jakimś zakresie przyczynił się też do tego, że nauczyciel odchodzi ze szkoły. Co gorsza, obie strony są zadowolone z  osobistej korzyści. To, co czują, myślą i przeżywają dzieci nikogo już tu nie obchodzi, bo one są tu tylko środkiem do realizacji osobistych celów osób wydawałoby się – dorosłych, odpowiedzialnych.    

W świetle teorii gier okazuje się, że samolubny wybór zdrady jest zawsze bardziej nagradzany niż współpraca – niezależnie od tego, co zrobi druga strona - ale jeżeli obaj zdradzą, obaj wyjdą na tym gorzej, niż gdyby ze sobą współpracowali. Dylemat więźnia polega więc na tym, czy zdradzić, czy też współpracować z drugą osobą. 

Szkoły są poniekąd jak więzienia, niezależnie od tego, że nie  we wszystkich jest monitoring, strażnicy, kraty w oknach. Tu nauczyciele są skazani na dyrektora, dyrektor na nauczycieli, a na nich wszystkich uczniowie i ich rodzice. Konflikt między dyrektorem a nauczycielem czy nauczycielem a dyrektorem szkoły  daje impuls zapalny do walki,  która będzie się tak długo toczyć, aż któraś ze stron się nie podda, nie wykrwawi, nie odstąpi, czy nie zejdzie z pola walki.  

Cechą charakterystyczną dla prowadzonej walki przez każdą ze stron konfliktu jest zniszczenie tej drugiej. Zaczyna się zabieganie o sojuszników – innych nauczycieli czy przedstawicieli nadzoru pedagogicznego oraz uczniów lub ich rodziców. Dochodzą w tym procesie emocje, poczucie krzywdy, niesprawiedliwości, które dodają sił i wiary w zwycięstwo własne lub w porażkę tej drugiej strony. 

„Ja ci pokażę” - zdają się powiadać zwolennicy ostrej konfrontacji. „Obyś sobie skręcił nogę”, oby ci się nie wiodło beze mnie. Każda ze stron zaczyna coraz silniej wierzyć w słuszność swojej postawy. Pojawia się tendencja do autogloryfikacji własnej sytuacji w tym sporze i totalnej destrukcji tej drugiej. Strona przeciwna staje się wcieleniem zła. 

Jeśli ktoś z otoczenia wyraża odmienne na ten temat zdanie, a zarazem jest blisko jednej ze stron sporu okazuje się,  że stara się ich unikać lub unikać rozmów na tematy, które mogą ich dzielić. Zaczyna się wypalanie przestrzeni edukacyjnej. Niektórzy tego nie wytrzymują i jako świadkowie sporu przyjmują postawę ucieczkową (w chorobę, inne obowiązki itp.).  

Mają pretensje o to, że obserwujące to pole walki dzieci nie rozumieją tego, dopytują się o powody nagłej zmiany sytuacji, a przecież szkoła miała być dla nich. Gdyby nie dzieci, które są w wieku obowiązku szkolnego, nie byłoby szkół, a nauczyciele i dyrektorzy nie mieliby miejsc pracy. Dorośli realizują swoje interesy tak naprawdę nie tylko na koszt rodziców ich uczniów, ale i kosztem dzieci i ich rodziców. Po czyjej są zatem stronie?