06 maja 2022

"Nie gońcie za punktami. Ważne jest to, co się odkryło, a nie to, co zapunktowało" - mówił prof. Grzegorz Węgrzyn




Dawno nie pisałem o sprawach awansów naukowych, toteż wczorajsze spotkanie (via Teams) pracowników naukowych Uniwersytetu Łódzkiego z przewodniczącym Rady Doskonałości Naukowej prof. Grzegorzem Węgrzynem stało się także dla mnie zobowiązaniem do podjęcia powyższej problematyki w dzisiejszym wpisie w blogu. 

Znakomicie, że organizowane są tego typu spotkania, gdyż na temat procedur, kryteriów, wymagań i ocen krąży wiele mitów, niejasności, a nawet błędnych informacji. Dzięki wspólnej rozmowie z przewodniczącym możliwe było wyjaśnienie nie tylko norm administracyjno-prawnych, jakie obowiązują w postępowaniach na stopnie naukowe i na tytuł profesora, ale także odniesienie się do ponad dwuletnich doświadczeń tego organu, by przekonać się, że " nie taki diabeł straszny, jak go malują".

Prawdą jest, że czasami mamy w tym organie do czynienia z polskim "piekiełkiem", ale na szczęście przeważa w trakcie obrad "niebiańska" atmosfera, kiedy rozpatrywane są znakomite wnioski kandydatów do tytułu profesora. Z "piekiełkiem" spotykamy się wówczas, kiedy rozpatrywane są nieliczne odwołania habilitantów czy doktorantów, którzy mają problem z pogodzeniem się z rzetelną analizą ich osiągnięć naukowych.  Brak uznania wyrażany jest w recenzjach specjalistów, którzy dostrzegają np. rażące błędy i braki merytoryczne, w tym metodologiczne, niespełnienie ustawowych wymagań. 

Następstwem recenzji z negatywną konkluzją jest odmowa właściwego organu nadania stopnia doktora czy doktora habilitowanego. Podkreślam, że ta sytuacja dotyczy nielicznych wniosków odwoławczych. Część z nich odsłania bowiem powody, dla których należy uznać ich zasadność ze względów formalno-prawnych, na skutek naruszenia procedur czy z przyczyn merytorycznych. 

Profesor G. Węgrzyn zwracał szczególną uwagę na konieczność uważnego zapoznania się z normami prawnymi, jakie obowiązują w postępowaniach na stopnie i tytuł naukowy. Konstytucja 2.0 wprowadziła bowiem dość istotne zmiany, tymczasem tak kandydaci do stopnia naukowego lub tytułu profesora, jak i niektórzy recenzenci ich osiągnięć wciąż tkwią w regulacjach sprzed 1 października 2019 roku, a nawet sprzed 2011 roku. Niektórym wydaje się, że nadal można tak samo analizować i oceniać czyjś wniosek i dokonania naukowe, jak czynili to przed wielu laty. 

Podobnie jest z niektórymi kandydatami np. do tytułu profesora, którzy wnioskują o nadanie im tytułu w dziedzinie nauk a nie w dziedzinie i dyscyplinie naukowej lub w dziedzinie i dyscyplinach naukowych. Przykładowo, dziedzina nauk społecznych obejmuje 11 dyscyplin naukowych, toteż prof. R. Węgrzyn zwrócił na to uwagę, że trzeba byłoby wykazać się wybitnym wkładem w rozwój tej dziedziny w ramach jej wszystkich - 11 dyscyplin naukowych, co jest właściwie niemożliwe. Dlatego tak istotne jest precyzyjne i adekwatne do własnych dokonań naukowych wskazanie na dziedzinę i jedną lub więcej dyscyplin naukowych, skoro kandydat do tytułu oczekuje obiektywnej oceny eksperckiej.      

Znacznie więcej czasu poświęcił Przewodniczący RDN postępowaniom habilitacyjnym, mimo iż są one objęte nie tylko ustawowymi regulacjami prawnymi, ale także regulaminami autonomicznych organów władzy uczelnianej czy instytutowej. Do tego dochodzą jeszcze normy kodeksu prawa administracyjnego, których zakres obowiązywania jest znaczący w tych sprawach, które nie są ujęte w dwóch powyższych dyrektywach prawnych. W toku dyskusji odniósł się do tej kwestii także prorektor UŁ prof. Zbigniew Kmieciak komentując zapowiedź postulowanego przez RDN włączenia do ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce klauzuli wyłączającej stosowanie niektórych regulacji k.p.a. w sprawach awansów naukowych. Jak mówił: 

Dzisiaj nie ma już czystych regulacji procesowych, bowiem przepisy k.p.a. stosuje się na zasadzie odesłań. Są klauzule odsyłające, które stanowią, że w zakresie uregulowanym w jakiejś ustawie stosuje się odpowiednie przepisy k.p.a. Czasami się tak zdarza, że te klauzule są uzupełniane włączeniami, np. w sprawach takich to a takich stosuje się odpowiednie przepisy k.p.a. z wyjątkiem przepisu X . Tu zwykle jest wyliczenie przepisów, których się nie stosuje. 

Słuchacze mogli zatem przekonać się, że niezależnie od tego, w jakiej roli przyjdzie im uczestniczenie w postępowaniu o stopień czy tytuł naukowy profesora, konieczne jest uważne poznanie i zrozumienie norm prawnych, gdyż w przypadku niepowodzenia mogą one stać się przesłanką do złożenia odwołania w RDN czy dalej w sądzie administracyjnym. Profesor G. Węgrzyn odniósł się do tego faktu przypominając, że nawet jeśli zdarzą się jakieś błędy natury proceduralnej, to można dany wniosek cofnąć do odpowiedzialnego za nie organu lub przenieść do innego (innej uczelni lub instytutu z adekwatnymi uprawnieniami), ale one same w sobie nie zastąpią oceny eksperckiej, naukowej czyichś osiągnięć. Sądy administracyjne nie są władne w zakresie nadawania stopni naukowych czy rekomendowania prezydentowi wniosku o nadanie tytułu profesora. 

Stanowione prawo nie jest doskonałe, a bywa, że w niektórych kwestiach rodzi poważne wątpliwości. Przykładowo, prof. Z. Kmieciak pytał, Jak traktować uchwały komisji habilitacyjnych (art.221. ust.11). Zgodnie z   ustawą, na podstawie uchwały tej komisji podmiot habilitujący nadaje stopień doktora habilitowanego albo odmawia jego nadanie.  Powstaje pytanie: Czym jest ten akt w rozumieniu prawa procesowego? Czym jest ta uchwała? Czy jest to akt współdziałania w rozumieniu art.106 k.p.a.? Jeżeli tak, to z procesowego punktów widzenia jest to postanowienie wraz z wynikającymi z tego faktu rygorami, związanymi ze składnikami treści, podpisem itd. Jeżeli nie jest, to jest to jakaś nieznana w procedurze administracyjnej forma współdziałania, która wykracza poza regulacje k.p.a. 

Tylko na tym przykładzie Prorektor zobrazował skalę trudności, z którymi wszyscy mamy do czynienia, a przecież przewodniczący komisji habilitacyjnych czy rad dyscyplin naukowych w zdecydowanej większości nie są prawnikami. Zapewne niektórzy słuchacze mogli przekonać się, jak świetnie mają się kancelarie adwokackie, które wynajdują kruczki w tak niedoskonałych regułach prawnych, by podważyć zasadność określonej uchwały jakiegoś organu lub współdziałającego z nim grona ekspertów. Pamiętajmy jednak, że o nadawaniu stopni naukowych decydują ustawowe organy akademickie a nie sądy administracyjne.     

Nie gońcie za punktami. Ważne jest to, co się odkryło, a nie to, co zapunktowało" - mówił prof. Grzegorz Węgrzyn do kierujących pytania uczestników wczorajszego spotkania. Najważniejsza jest wartość tego, co jest przedmiotem badawczej pasji i rzeczywistym wkładem w naukę, a nie zgromadzona liczba punktów i jej eksponowanie we wniosku,  skoro w postępowaniach na stopnie naukowe czy tytuł naukowy liczy się jakość a nie scjentometryczne wskaźniki.  


05 maja 2022

Szukaj skarbów w ramach największej na świecie gry - GEOCACHING

 


Geocaching jest od lat fantastyczną grą terenową tak dla indywidualistów, par jak i grup (rodzin), zespołów, stowarzyszeń itp. Przypomina harcerskie podchody z tym, że nie mamy za zadanie odnaleźć w terenie ukrytych harcerzy, ale specjalnie schowane w różnych miejscach na świecie skarby (kesze). Nie gonimy za wirtualnymi pokemonami, ale poruszając się na jakimś terenie (spacerując, wędrując, jadąc na rowerze, samochodem, motocyklem itp.), przebywając w środowisku naturalnym czy miejskim możemy spróbować odnaleźć specjalnie przygotowane skrytki (kesze) ze skarbami. 

Światowa organizacja GEOCACHINGU zaproponowała zabawę, w której każdy może uczestniczyć jako poszukiwacz skarbów, ale może (też) być ich twórcą, znajdując odpowiednie miejsce na skrytkę, by inni spróbowali ją odnaleźć. Spacerując po lesie, przemieszczając się z jednej miejscowości do drugiej, możemy sprawdzić na stronie GEOCACHINGu, czy nie ma po drodze ukrytego kesza. 


Skrytki znajdują się na całym świecie, w niemalże każdym regionie, toteż zwiedzając jakiś kraj, przebywając w jakiejś miejscowości możemy przy okazji dokonać ciekawego odkrycia. Sam ukryłem w okolicach Łodzi dwie skrytki. Zapraszam zatem do poszukiwań. Od czego trzeba zacząć?     

Pierwszym krokiem jest utworzenie własnego konta na stronie GEOCACHING, żeby mieć dostęp do mapy skrytek na terenie, na którym się znajdujemy. 

Jeśli mamy czas na spacer, wędrówkę, to możemy podjąć próbę odnalezienia skrytki ze skarbami, do czego pomocne będą odpowiednie informacje na w/w stronie lub w aplikacji do niej.   

Odnajdując skrytkę warto odnotować w umieszczonym w niej notatniku swoje odkrycie (datę) i podzielenie się na stronie lokalizacyjnej skarbu wrażeniami.



Jako organizator skrytki, jej właściciel otrzymuję co jakiś czas komunikat o tym, ze ktoś ją odnalazł. Niektórzy dzielą się własnymi wrażeniami. Oto najnowszy wpis na stronie jednego z moich keszy, który został odnaleziony: 

  • Logged by: xxxxxx
  • Log Type: Found it
  • Date: 02/05/2022
  • Location: Łódzkie, Poland
  • Type: Traditional Cache

Log:

Dziękuję bardzo za skrytkę .

Majówka czyli jedni grillują inni keszują .

Ja zaliczyłam się do tych drugich, więc korzystając z pogody wybrałam się na spacer do lasu, który pojawił się w moim rozkładzie

...cudowne miejsce na odpoczynek od miejskiego zgiełku

Po zakończeniu wędrówki nadal było mi mało, więc przejeżdżając kilka razy od lokalizacji do lokalizacji udało mi się odwiedzić kilka keszy z okolic.


#O keszu


Szybko namierzony zarówno tytułowy (...) jak i kesz, który przy nim się kryje
.

 

 Kesze zostawiamy w tym samym miejscu, by mogły być obiektem poszukiwań przez kolejnych odkrywców. Dzięki temu gra toczy się non-stop. 

 

 

04 maja 2022

O biografii wybitnego uczonego - Jerzego Vetulaniego

 


Koncentracja autorki biografii Jerzego Vetulaniego na jego rodzinie i życiu osobistym być może nie każdego zachwyci, jeśli będzie oczekiwał szczegółów z jego życia intymnego, które było eksponowane przez media zanim książka została wydana. Istotnie, Katarzyna Kubisiowska przeprowadziła wiwisekcję sfery prywatnej wybitnego uczonego, która wpisuje się w dobę popkultury. W moim przekonaniu pozbawi jednak tak tego wybitnego przedstawiciela polskiej i światowej zarazem nauki, jak i jego macierzyste środowisko akademickie tajemniczości,  kulturowego wymiaru i etosu badacza.

Autorka nie sięgnęła do archiwów, nie badała dokumentów, by zweryfikować krążące o Profesorze opowieści, poprzestając w dużej mierze na opublikowanych artykułach, wywiadach oraz wypowiedziach tych osób, które chciały podtrzymać jedno-lub wieloznacznie nietypowy wizerunek "szalonego" profesora. Mimo wszystko na przykładzie tak znaczącego badacza nauk przyrodniczych, neurobiologa, kontestatora codzienności i mainstreamowej kultury oraz polityki otrzymujemy barwne obrazy (z) jego życia.

Przy okazji demistyfikowane są mity, wyobrażenia o universitas jako instytucji i środowisku badaczy o najwyższych standardach, skoro on sam ich nie doświadczał a i poniekąd współtworzył, angażując się w świat po części zdemoralizowanej polityki i polityków czy naruszając dobre obyczaje w relacjach społecznych. 

Mieszkańcy Krakowa będą zapewne zachwyceni osadzeniem biograficznej narracji w kontekście przemian historycznych, społecznych i kulturowych dzięki temu, że bieg życia tragicznie zmarłego profesora został nasycony przełomami politycznymi, progowymi wydarzeniami w kraju, a przede wszystkim w Krakowie i na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dzięki wspomnieniom członków rodziny, przyjaciół i znajomych Vetulaniego doświadczamy literackiej konfrontacji czterech okresów wpisujących się w ciąg życia bohatera: dwudziestolecia międzywojennego, okupacji hitlerowskiej, socjalistycznego autorytaryzmu i odnowy Rzeczypospolitej po 1989 roku. 

Otrzymujemy portret nadpobudliwego uczonego o temperamencie choleryka (?), który z pasją prowadzi badania i dokonuje odkrycia na miarę Nagrody Nobla, potwierdzając światowy poziom własnych dokonań naukowych. Wiele zawdzięczał ojcu, wybitnemu profesorowi nauk prawnych na Uniwersytecie Jagiellońskim - Adamowi Vetulaniemu. Odziedziczył po nim nie tylko pasję dokonywania odkryć naukowych, ale także stawiania studentom i współpracownikom wysokich wymagań, co rzadko spotyka się ze zrozumieniem i przychylnością.

Jak każdy indywidualista doświadczał większego braku akademickiego wsparcia dla własnych działań w kraju, aniżeli poza jego granicami. Przy okazji biografii Vetulaniego poznajemy uniwersytecki świat za zamkniętymi dla innych drzwiami. Okazuje się, że jest to środowisko nie tylko wybitnych badaczy, ale i pełne zawiści, donosów, oportunistów, kierowników jednostek o niskich kwalifikacjach naukowych, którzy są popierani przez funkcjonariuszy partii władzy, bywa, że i seksoholików, karierowiczów, celebrytów, zakompleksionych konformistów, wyrafinowanych rywali itp., a więc jest to świat ludzkich cnót i słabości.       

Pedagodzy pamiętają prof. J. Vetulaniego z jego znakomitych wykładów publicznych, konferencji oświatowych, w trakcie których z maestrią aktorską przedstawiał trudne zagadnienia w sposób niezwykle atrakcyjny, ujmujący a dzięki temu zrozumiały dla wszystkich. Jak wspomina swojego mistrza Piotr Popik: 

- Środowisko naukowe początkowo Vetulaniego bagatelizowało jako edukatora. Uważano, że nie taka jest rola rasowego naukowca, że nie tego nas uczył. jednak uważałem, że popularyzacja wiedzy, zwłaszcza w świetnym, interesującym wydaniu, sama się nie zrobi, że środowisko potrzebuje "gwizdy", kogoś, kto przedstawi pracę naukową w jasny sposób, zachęci do poszukiwań, refleksji nad sobą, światem, umysłem, mózgiem [s. 373]. 

Opowieść o życiu rodziny Vetulanich i charyzmie głównego bohatera znakomicie ilustruje warunki, jakie są konieczne w pracy naukowo-badawczej, by można w niej było osiągać sukcesy wbrew przeszkodom i barierom, niedostatkom i emocjonalnym wahaniom. Poznajemy fenomenalne skupienie Jerzego Vetulaniego na zadaniach, jego pasję rozwiązywania problemów naukowych, bezinteresowne zaangażowanie w kształcenie i popularyzowanie wiedzy naukowej, a zarazem doświadczanie radości i rozgoryczenia życia rodzinnego, towarzyskiego, zaangażowania społecznego i politycznego.

Odszedł przedwcześnie pozostawiając nam dzieła swojego życia, które miały i nadal mieć będą ogromny wpływ na życie milionów ludzi na świecie. Warto poznać osobę także przez pryzmat literackiej opowieści o niej, która doskonale nadaje się na opracowanie filmowego scenariusza.   

03 maja 2022

Toksyczne dzieciństwo przyszłych dyktatorów



    Skąd się biorą tacy tyrani, dyktatorzy, toksyczne bestie, jak indonezyjski prezydent Sukarno, kambodżański Pol Pot, islamscy fanatycy z ISIS, przywódca bośniackich Serbów - Radovan Karadzič, milicjanci Hutu z Rwandy, amerykańscy strażnicy w Abu Ghraib w Iraku, sprawca masakry w Srebrenicy - Ratko Mladić, a teraz Vladimir Putin? Wystarczy sięgnąć do psychoanalitycznych badań czy studiów biograficznych takich postaci, by znaleźć wspólne uwarunkowania dla ich bezwzględnych postaw wobec innych mieszkańców Ziemi. 

Istotnie, przemoc wobec innych ma najczęściej swoje źródła w środowisku naturalnej socjalizacji, w domu rodzinnym, w którym rodzice czy opiekunowie dzieci fizycznie i psychicznie znęcają się nad nimi. Udokumentowała to swoim psychoanalitycznym studium dzieciństwa Adolfa Hitlera polska uczona na emigracji w Szwajcarii – Alice Miller. W kwietniu 2022 roku, a więc w trakcie trwającej wojny na Ukrainie, ukazało się drugie wydanie biografii rosyjskiego prezydenta Władimira Putina autorstwa Krystyny Kurczab-Redlich.

Polska reportażystka, korespondentka polskich mediów w Rosji odotowuje w jego biografii wydarzenia z okresu dzieciństwa: Pewnego dnia pijany ojciec z całej siły rzucił synem o podłogę (...). Za nieposłuszeństwo bije go bez litości (...). Bić – na zawsze zapada w jego podświadomość. Bić – znaczy wychowywać (s.36)

Kto był bity i upokarzany w okresie swojego dzieciństwa, ten jako osoba dorosła powtórzy scenariusz opresji wobec swoich dzieci lub podwładnych. Dziecko doświadcza czarnej pedagogiki w pierwszych latach życia, kiedy to toksyczni rodzice łamią jego wolę, dysponują nim jak przedmiotem, biją czy fizycznie upokarzają bez obawy, że może ono im oddać czy się zemścić. Dziecko stara się wprawdzie bronić przed tymi nieprawościami, kiedy potrafi już artykułować swój ból lub gniew, ale w istocie i to jest mu zabronione, gdyż rodzice nie mogą wytrzymać jego reakcji obronnej (krzyku, płaczu, wybuchu wściekłości). 

Za pomocą różnych środków przymusu odmawiają mu prawa i do takich reakcji. Dziecko uczy się milczeć, zaś jego milczenie (pozornie) potwierdza słuszność i skuteczność stosowanej zasady wychowania, negatywnie wpływając na późniejszy rozwój dziecka. Uczucia dziecka zostały zniewolone, została także stłumiona potrzeba ich artykułowania, bez nadziei na jej zaspokojenie. 

Badania biograficzne psychoanalityków dowodzą, w jak wielkim stopniu opresyjne doświadczenia z lat wczesnego dzieciństwa ciążą na późniejszej postawie człowieka wobec siebie, wobec innych czy szeroko rozumianej ludzkości. W rodzinach maltretujących dziecko występuje pewien specyficzny układ warunków (napięcie, konflikt między rodzicami, ich własne problemy emocjonalne, poczucie osamotnienia matki) bliski patologicznej dewiacji. 

Autorytarne nastawienie dorosłych wobec dzieci niesie z sobą subiektywną wrogość wobec nich, będącą doświadczeniem braku akceptacji wobec dziecka czy nawet uczuciem nienawiści wobec niego. Jest to postawa i sposób zachowania się danej osoby determinujący cierpienie dziecka lub wyrządzający mu szkodę. Większość dorosłych staje się jednak obiektywnymi wrogami dzieci jeśli ma świadomość zachodzącego zła i nie reaguje na nie. Sprawcą dehumanizującego zła jest bowiem nie tylko ten, który zło czyni, ale także ten, który jest jego świadkiem i temu nie przeciwdziała. 

    Dla takiego nekrofila władza staje się okazją do zakamuflowania własnych kompleksów, zawiedzionych nadziei, poczucia niemocy czy niedowartościowania. Dzięki formalnej dominacji nad innymi nekrofil odwraca się od innych osób jako równoprawnych jednostek ludzkich, potęgując swoją zdolność do czynienia zła, do szeroko rozumianego okrucieństwa (przemocy, wyzysku, gwałtu), upajając się własnym sadyzmem w stosunku do podwładnych. 

   Powraca potrzeba refleksji humanistycznej, którą zapoczątkował Theodore Adorno swoim esejem „Wychowanie po Oświęcimiu”. Niestety, rosyjskie zbrodnie wojenne na ludności cywilnej na Ukrainie stają się kolejnym miejscem zagłady na naszym kontynencie. Sięgam do jednego z wierszy psychologa twórczości profesora Stanisława Leona Popka odczytując w nim strofy, których fragment pozwala dostrzec wyjątkową moc duchowej i ekspresyjnej zadumy uczonego-poety i humanisty nad dzisiejszym światem oraz ludzkim życiem.

(...)
Człowiek co pewien czas

zarzuca powróz na szyję

i wciska ostrogi

w drgające ciała,

wszystkiemu co żyje.

Głodny nienawiścią

wiesza sznury szubienic,

aż po pułap gwiazd

i jednym strzałem

pragnie zgładzić świat.

Prócz siebie.

Oto mamy Złoty Wiek,

a w nim obłąkane pragnienia,

nienasycone żądze krwi

i modły na kolanach

przed Panem,

aby przeszedł na naszą stronę.

Bieleją wilcze kły

w fałszywym uśmiechu.

Świat zatoczył koło

do czasów dzikości.

(W cieniach mistrzów, Lublin 2016, s. 5-6).  

 

02 maja 2022

O patriotyźmie


 

Profesor Karol Kotłowski (1910-1988) podejmując się w okresie PRL analizy  wychowania patriotycznego zwrócił uwagę na to, że pojęcie patriotyzmu ulegało zmianie wraz z dziejami cywilizowanego świata i w zależności od położenia geopolitycznego jego autorów. 

Jak pisał: 

Tego rodzaju definicja, że „patriotyzm jest to miłość do własnej ojczyzny”, jest z punktu widzenia formalnego poprawna, ale tak obszerna, że zawiera w sobie niewiele treści. Przecież nacjonaliści, szowiniści i rasiści też kochają w jakiś sposób swoje ojczyzny (…) (s. 13) 

Sposobem na przezwyciężenie tej niejasności miało być uświadomienie sobie przez badaczy tych czynników psychologicznych i socjologicznych, które rzutują na kształtowanie postaw patriotycznych, a więc kierunkowych struktur osobowości każdego człowieka. Na patriotyzm jako jedną z postaw społecznych składają się trzy elementarne składniki: wiedza, emocje i gotowość do działania (wola), które w powiązaniu ze sobą kształtują (…) swój subiektywny i niepowtarzalny obraz ojczyzny, wyznaczony jej własną historią, a nawet w pewnym stopniu czynnikami endogennymi (Tamże, s. 71)

Komponenty postawy patriotycznej wskazują na miłość jednostki do własnej ojczyzny, jej poczucie dumy z dokonań narodowej wspólnoty czy jej przedstawicieli oraz własną gotowość do działania dla dobra własnego kraju. Kiedy pytamy o istotę patriotyzmu, to niewątpliwie oznacza to stan ducha i uczuć osób, które są zróżnicowane społecznie i ideowo, a zarazem wpisuje się w aksjonormatywną wielość postaw wobec tej wartości. 

W dociekaniu znaczenia pojęcia patriotyzmu naukowcy usiłują odczytać je w wielości teorii, nurtów, prądów, kierunków,  doktryn, ideologii i światopoglądów. Kierują uwagę ku rzeczy, która rozbrzmiewa mnogością głosów, aspektów, przekazów oraz ich interpretacji.

Studiując literaturę na temat wychowania patriotycznego czy postaw patriotycznych dostrzeżemy, że patriotyzm jest tym fenomenem, który lokujemy w osobie, ale ze względu na przedmiot odniesienia zakorzenia się on poza jej indywidualnością, w szeroko pojmowanej zbiorowości terytorialnej i państwowej. Teorie czy modele patriotyzmu zawsze będą potrzebne, by można było na ich podstawie poznawać, rozumieć i interpretować rzeczywistość, odróżniać fakty i procesy istotne dla interesującego nas problemu od tych, które sa błahe, mniej ważne. 

Dzięki interpretacjom możliwe jest dociekanie istoty patriotyzmu, a także dokonanie jej oceny w kategoriach moralnych, kiedy szukamy odpowiedzi na pytanie typu: Co jest dobrym, korzystnym patriotyzmem, a co złym, toksycznym? Włączanie do tego fenomenu dodatkowo komponentu etnicznej tożsamości np. Polak-patriota czy wyznaniowej np. prawdziwy Polak to katolik, otwiera się przestrzeń do sporów i waśni, także naukowych czy uruchamia residua historycznej tradycji.

Ilekroć zaczynamy łączyć patriotyzm pojmowany jako  osobista postawa wobec własnej Ojczyzny z jakąkolwiek ideologią, światopoglądem, doktryną polityczną, tylekroć traci on swoją autoteliczną wartość na rzecz heterotelii, obracając się często przeciwko osobistym, suwerennym doznaniom osoby w tym przedmiocie. Nie można jednak pomijać w studiach nad patriotyzmem tych czynników, gdyż każdy z nich może być i jest często znaczącym nośnikiem wartości patriotycznych jak naród, ojczyzna czy państwo.

Kluczowe dla pedagogiki pojęcia uświadamiają nam, że nie od dzisiaj toczy się na całym świecie spór o zakres wolności światopoglądowej, o wolność słowa, rozwój nauki. Rodzi to oczywiste pytanie, czy w związku z tym pluralizm myśli humanistycznej, społecznej, w tym pedagogicznej jest przedmiotem uznania, zrozumienia i akceptacji dla jego obecnego stanu rozwoju i możliwej dalszej ewolucji, czy może kwestionuje się go dla doraźnych celów politycznych, ideologicznych lekceważąc wspomniane wolności? 

Czy usilnie eksponowana co jakiś czas troska o przywrócenie ładu polilogicznego (obiektywnego porządku aksjonormatywnego) w postaci formowania patriotyzmu  zgodnego z oczekiwaniami władzy nie jest efektem prób podporządkowywania przez nie tzw. nadbudowy nauk o wychowaniu oraz polityki oświatowej i ostentacyjnego odrzucenia zasady neutralności moralnej i religijnej państwa, a tym samym zasady neutralności władzy wobec zróżnicowania światopoglądowego w społeczeństwie i upełnomocniającego go pluralizmu idei i wartości w zakresie kształcenia i wychowania patriotycznego? 

Pojawia się zarazem kolejne pytanie - Na jakiej podstawie usiłuje się dokonywać w naszym społeczeństwie z udziałem nauk humanistycznych kolejnej „rewolucji społeczno-moralnej”, narzucając mu de facto jedynie słuszną orientację aksjologiczną (filozoficzną, psychologiczną) czy/i religijną? To, że władza za sobą poparcie społeczne nie powinno naruszać zasady neutralności, a więc i wolności nauki. Tym samym powinna być zagwarantowana przez władze ochrona przedstawicieli szczególnie tych prądów czy nurtów myśli, które nie zgadzają się z „prawdą” większości.  

Nie jestem przekonany co do tego, że patriotyzm dotyczy tylko tych osób, które łączą te same jego konstytuanty, a więc wspólnota duchowa i materialna wszystkich pokoleń (przeszłych, żyjących i przyszłych) a żyjących na tym samym terytorium, używających tego samego języka oraz złączonych wspólną tradycją, kulturą i obyczajami. Jak pisał przed laty K. Kotłowski: 

Przecież nacjonaliści, szowiniści i rasiści też kochają w jakiś sposób swoje ojczyzny, ale nikt nie ośmieli się twierdzić, że pomiędzy (nimi-BŚ) (...) można postawić znak równości (s. 13)Bycie patriotą wcale nie wymaga życia w kraju odniesienia tej postawy, nie wymaga identyfikowania się z wszystkimi jego mieszkańcami wraz z występującymi między nimi podziałami na tle światopoglądowym, religijnym, politycznym, materialnym, edukacyjnym itp. 

Patriotyzm jest zatem stanem szczególnego rodzaju przywiązania, utożsamiania się osoby z własną Ojczyzną, które warunkowane jest nie tylko wiedzą na jej temat, samoświadomością odrębności wspólnotowej, ale i silnymi uczuciami miłości, uwielbienia, szacunku do niej i gotowości do działania na rzecz jej pomyślności, osiągnięć czy pozycji w świecie. Patriotyzm może być postawą „uśpioną”, która uaktywnia się w sytuacjach szczególnych, kryzysowych, wywołujących w osobie potrzebę ofiarności, wsparcia czy pomocy własnej Ojczyźnie czy przedstawicielom jej narodu. Może on też być postawą „zaślepienia” wobec Ojczyzny, kiedy przejawia się stanami fanatycznego lub bezkrytycznego wprost oddania własnemu państwu czy swoistej ekspansji tej postawy w środowisku codziennego życia. 

Patriotyzm traktowany jako typ mentalności odzwierciedla u człowieka charakterystyczny dla niej sposób odczuwania i myślenia. Natężenie i zakres postaw patriotycznych wśród Polaków zmienia się w czasie w zależności od bardzo wielu czynników, toteż nie powinniśmy wpadać ani w przesadny katastrofizm, ani w euforię, kiedy wyniki na skali postaw patriotycznych są bardzo niskie lub nadzwyczaj wysokie. Ten typ postaw czy mentalnej orientacji człowieka aktywizuje się w bardzo różnych sytuacjach, będąc często uśpionymi.  

01 maja 2022

U upadku uniwersytetu i niekomepetencji rozmówców w sprawach oświatowych

 


(zrzut ekranu: https://vod.tvp.pl/video/sady-przesady-rozroby-u-kuby,upadek-uniwersytetu,59649465) 


Czy grozi nam upadek uniwersytetu? Coraz więcej mówi się o tym, że reformy systemu edukacji, wprowadzane w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku, sprawiają, że bardziej niż centrum rozwijania nowych idei staje się on biznesem. Szczególny problem zauważa się dziś w naukach humanistycznych. Na ten temat dyskutować będą: prof. Marek Kornat (historyk), dr hab. Wawrzyniec Rymkiewicz (filozof) i prof. Andrzej Waśko (historyk literatury). 

 

Dobrze, że przesłano mi link dostępu do rozmowy dziennikarza Jakuba Moroza z profesorami najważniejszych uniwersytetów w Polsce, gdyż warto poświęcić trochę czasu na jej wysłuchanie. O destrukcji w polskiej nauce, uniwersytetach mówią humaniści, toteż ich głos trzeba i warto odnieść tak do tej dziedziny nauki jak i nauk społecznych, a więc tych, które uzyskały pewne preferencje w ewaluacji osiągnięć i awansów naukowych. 

Szkoda, że racjonalnie krytyczne spojrzenie na kontynuowanie fatalnej polityki państwa wobec nauki i szkolnictwa wyższego nie przebija się do poważnej debaty w Sejmie i Senacie! Poddanie uniwersytetu komercjalizacji sprawia, że jest on Polakom skradziony, natomiast służy globalnym korporacjom. Prowadzi to do niszczenia własnej kultury, interesów podatników, budżetu państwa i koniecznych dla społeczeństwa aplikacji wyników badań.

Jedna kwestia, której absolutnie nie mogę zaakceptować, a pada pod koniec tego programu, to pochwała reformy niszczącej w istocie poprzedni ustrój szkolny. Jak widać, ignorancja nadal służy niektórym profesorom do wypowiadania absurdalnych tez w kwestiach im nieznanym w ich naukowym sensie. O ile znają się na szkolnictwie wyższym, gdyż są jego częścią, o tyle byłoby lepiej, gdyby jednak nie zajmowali stanowiska w sprawach, w których ich kompetencja jest na poziomie ucznia szkoły średniej, czyli żadna.    


30 kwietnia 2022

Autobiografia kontrkulturowego buntownika

 



Jacek Jac Jakubowski - psycholog, trener, coach, superwizor, mentor, animator projektów rozwojowych, działacz organizacji pozarządowych opublikował w sieci swoje wspomnienie, w którym odtwarza ścieżkę swojego dorosłego, profesjonalnego życia i działalności edukacyjnej. Tytuł zatem może budzić zdziwienie wśród pedagogów, którzy być może spodziewali się, że mamy nową rozprawę naukową na temat sytuacji edukacyjnych. Szybko się jednak rozczarowali, gdyż po pierwsze nie jest to publikacja naukowa, bo taką być nie miała, a po drugie jest introspekcyjnym wspomnieniem autora o niezwykle cennym wkładzie w rozwój w naszym kraju socjoterapii oraz edukacji dorosłych, której źródłem jest i fundamentem jest psychologia humanistyczna Carla Rogersa.  

Dla mnie najciekawsze są w niewielkiej objętościowo autobiografii sytuacje, zdarzenia, postaci, które miały dla J.J. Jakubowskiego edukacyjny charakter i następstwa. Na kartach przewijają się jakże ważne także dla mnie i zapewne częściowo mojego pokolenia osoby, które w okresie siermiężnego socjalizmu dawały nam odrobinę nadziei, że jeszcze nie wszystko jest stracone w naszym kraju. W Radiowej Trójce mogliśmy bowiem słuchać nocnych audycji z udziałem Macieja Zembatego i Jacka Santorskiego, a dzięki Polskiemu Towarzystwu Psychologicznemu krążyły w niskim nakładzie broszury z przekładami artykułów lub fragmentów książek Abrahama Maslowa, Ericha Fromma i Carla Rogersa. 

Książki w równie niskich nakładach: socjolog Aldony Jawłowskiej czy psychologa Kazimierza Jankowskiego o kontrkulturze, zachodnioeuropejskich ruchach kontestacyjnych, Jerzego Mellibrudy o psychologii humanistycznej czy lekarza, seksuologa i pedagoga Andrzeja Jaczewskiego o edukacji seksualnej młodzieży rozchodziły się pod ladą, toteż trzeba było mieć szczęście lub znajomości w księgarni, by można było je zakupić.  Wszyscy tu wymienieni wraz z J.J. Jakubowskim - Postulowali tworzenie kultury opartej na kreowaniu "sytuacji", w których ludzie są partnerami - mają realny wpływ na przebieg zdarzeń, których są współautorami, a nie biernymi odbiorcami (s.16). 

W swojej młodości "durnej i chmurnej" Jakubowski zakładał z innymi post-hipisowskie komuny, kreował różne happeningi i inne performanse. Lata studiów psychologicznych, doświadczeń zawodowych, psychoterapeutycznych, aktywność w alternatywnym ruchu artystycznym (STS, Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego) i duchowy niepokój o otaczający świat, który koniecznie chciał zmieniać zaowocowały wypracowaniem własnej koncepcji pomocowej dla osób z problemami życiowymi, psychospołecznymi, najczęściej uzależnionych od różnych używek. Jak pisze:

Pomagaliśmy młodszym od nas "zbuntowańcom" przez tworzenie partnerskiej społeczności opartej na kreowaniu sytuacji rozwojowych poprzez różne formy artystycznych poszukiwań. Naszym podopiecznym mówiliśmy: "Tak - trzeba się buntować, ale poprzez twórczość, aktywność i zmienianie świata, a nie bierność i ćpanie". Naszą metodę nazwaliśmy SOCJOTERAPIĄ (s.20). 

Tę publikację powinni przeczytać psycholodzy społeczni i kliniczni oraz pedagodzy resocjalizacyjni i pedagodzy społeczni, bo jest tu nie tylko historia rodzenia się w Polsce socjoterapii, ale także autorefleksyjne spojrzenie na przebytą drogę życia refleksyjnego praktyka, który o sobie pisze, że jest "teoretyzującym praktykiem". Jednak nie ma tu naukowej teorii, gdyż ta jest autorowi zupełnie niepotrzebna. Otrzymujemy za to historię aktora, "rewolucji jego świadomości" oraz zmian w środowisku rodzimej psychoterapii.  

Dzięki tej publikacji poznajemy okoliczności tworzenia warunków do podejmowania w mikroskali absurdów polskiego szkolnictwa państwowego, które do dziś nie liczy się z naukowo rozpoznanymi już i opisanymi mechanizmami uczenia się dziecka, młodzieńca czy osoby dorosłej. Ma rację pisząc: Istotą dobrego nauczyciela jest tworzenie sytuacji, w której uczniowie przeżywają dobre, rozwojowe doświadczenia. Jeżeli człowiekowi (a dziecko też jest człowiekiem) proponuje się dialog, pozwala się mu na współtworzenie procesu pracy, traktuje z szacunkiem i szacunku dla innych się wymaga, proponuje się wiarygodną, przemyślaną, dobrze opracowaną wiedzę, to odpowiada on aktywnością, zainteresowaniem, sensownym działaniem. 

Jeżeli człowiekiem manipulujemy, zmuszamy do robienia rzeczy, których sensu nie rozumie, używamy władzy dla wprowadzenia tak zwanej dyscypliny, to człowiek zacznie w ten czy w inny sposób z nami walczyć. Będzie szedł po linii najmniejszego oporu, wykorzystywał słabe punkty, stwarzał pozory etc. Zaplącze się w grę, w której zarówno zwycięstwo, jak i przegrana są taką samą klęską (s.28).             

Są w tej publikacji propozycje zmian w tworzeniu sytuacji edukacyjnych w szkole, ale tchną już banałami, potocznością, które wynikają z nieznajomości nie tylko szkolnej edukacji, ale i literatury naukowej, w tym analiz własnych rozwiązań refleksyjnych nauczycieli-nowatorów, że może stanowić już jedynie historyczny zapis pomysłów sprzed co najmniej czterdziestu lat.                  

Nie streszczam tej publikacji, bo każdy może sobie ją ściągnąć i przeczytać na własny użytek. Cieszę się, że powstała, bo pozwala zrozumieć genezę i ewoluowanie u J.J. Jakubowskiego jego metody TROP. Potwierdza jakże ważną dla każdego innowatora konieczność osobistego zaangażowania, dzielności, pokonywania wszelkich barier na drodze do wdrożenia własnego pomysłu będącego nośnikiem poczucia sensu tkwiących u jego podstaw wartości. To także jest skromna, bo przez pryzmat własnej biografii, odsłona procesów transformacji sytuacji edukacyjnej w "nowej Polsce" po 1989 roku.

Sam przyznaje, że w tej autobiografii chwali się swoimi dokonaniami. Nieco zażenowany przyznam, że przy opisywaniu tego wszystkiego zaczęło do mnie docierać coś w rodzaju dumy i radości, a i ego mi trochę "napuchło" (s.71).  Z przekonaniem pisze nie tylko o własnych sukcesach, ale dzięki także tym osobom, które spotkał na swojej drodze  życia.