Tak bardzo
skoncentrowaliśmy się w ostatnim czasie na problemach kondycji psychicznej
dzieci i młodzieży, że mniej przyglądamy się temu, co dzieje się w środowisku
kształcenia przyszłych pedagogów i nauczycieli. Naukowcy z Wydziału Nauk
Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego wydali właśnie monografię
poświęconą pedagogice akademickiej w procesie zmian. Każdy z
autorów uczestniczących w jubileuszu 50-lecia olsztyńskiej
pedagogiki, reprezentuje odmienną subdyscyplinę lub przedmiot badań pedagogicznych,
ale także inną uczelnię w kraju. Otrzymujemy dzięki temu wgląd w stan
kształcenia przyszłych nauczycieli i pedagogów, którzy zmagają się z coraz
bardziej bolesnymi problemami osobistymi i akademickimi. Zainteresowanych
pedagogiką szkoły wyższej zachęcam do sięgnięcia po tom pod redakcją dziekan
Wydziału prof. UWM Joanny Ostrouch-Kamińskiej i jej Współpracowniczek
- dr Urszulą Pulińską oraz dr Marią Radziszewską.
Warto też
skonfrontować namysł naukowców nad pedagogiką akademicką z wcześniejszymi wynikami
badań, które od dawna budziły nasz niepokój. Jednym z takich jest
doniesienie z 2013 roku dr Agnieszki Wilczewskiej na temat
kondycji psychofizycznej studentów pedagogiki. W świetle przeprowadzonej przed
laty diagnozy wśród studentów pedagogiki, którzy mają dużo zajęć z
psychologii, dydaktyki i pedagogiki humanistycznej, a w porównaniu ze
studentami nauk technicznych na politechnice okazało się, że kandydaci do
profesji służby oświatowej byli osobami o znacznie wyższym stopniu depresji i
niskim poziomie samooceny niż kandydaci na przyszłych inżynierów.
Autorka wyraziła wówczas
słuszny niepokój, że do pedagogicznego zawodu, który wymaga silnej resilience,
odporności na stresy, wysokiego poziomu empatii, by móc koncentrować się na nie
tylko na zadaniach programowych edukacyjnej instytucji, ale także na
egzystencjalnych problemach dzieci, młodzieży czy dorosłych w toku prowadzonych
z nimi zajęć, sprawowania opieki, prowadzenia resocjalizacji, itp. trafią
osoby, które wymagają pomocy psychologicznej, a nawet psychiatrycznej czy
medycznej. Ich aktywność psychiczna i fizyczna, poziom samooceny były nie tylko
znacząco obniżone, ale także stanowiły zagrożenie dla ich prawidłowego rozwoju
w zawodzie i budowania zdrowych relacji społecznych.
Maskowana depresja zaliczana
jest do chorób klinicznych. Oczywiście, że badania nie były reprezentatywne dla
całego kraju, gdyż przeprowadzono je zaledwie w dwóch uczelniach lubelskich (w
dwóch 50-osobowych grupach studentów, po 25 kobiet i mężczyzn). Zapewne
należałoby się bliżej przyjrzeć temu zjawisku w całym kraju, by nie okazało
się, że nie tylko przestrzeń szkolna jest wypalona zanim ktoś do niej trafi
(por. badania prof. Aleksandra Nalaskowskiego o nauczycielach z prowincji).
Badani przed laty
studenci są już dzisiaj w placówkach oświatowo-wychowawczych, w przedszkolach,
szkołach, domach dziecka, pracują z małymi dziećmi lub młodzieżą. Pandemia
wcale im nie pomogła w nabywaniu odporności na stres, w radzeniu sobie z oociążeniami w pracy (głównie zdalnej), na kryzysy egzystencjalne. Czy poradzili sobie z własną słabością? Jaka jest
dzisiaj ich psychofizyczna witalność? Czy spełniają się w swoim zawodzie? A
może w ogóle do niego nie weszli?
Zapewne studenci
kierunku pedagogika nie stanowią jakiejś wyjątkowej grupy młodych dorosłych,
którzy lokują swoje nadziej z wykonywaniem zawodu w instytucjach czy
środowiskach edukacyjnych, ale skoro mają wspomagać innych w ich rozwoju, to
chyba nie jest bez znaczenia to, czy sami radzą sobie z własnym życiem i
jego kryzysami rozwojowymi.