12 lutego 2021

Dlaczego czasopism ewaluacja to nonsensowna frustracja?


Strasznie nerwowo zrobiło się wczoraj w związku z opublikowanym przez ministra P. Czarnka załącznikiem zawierającym listę punktowanych czasopism. Nie rozumiem oburzenia, które jawi się tu i ówdzie, a szczególnie w mediach społecznościowych.  

Mnie cieszy to, że redakcje INNYCH CZASOPISM mają teraz więcej punktów, niż miały. Najpierw niektórzy naukowcy zachwycali się, że wreszcie zaszła DOBRA ZMIANA, bo liczą się SCOPUSY, HIRSCHE itp., a więc wreszcie można wykosić starsze pokolenie uczonych, aż tu nagle okazało się, że ich periodyk ma wciąż 20 pkt. , albo nie został wprowadzony do tego wykazu.  

No i co z tego? Nie będziemy prowadzić badań? Nie będziemy pisać artykułów, bo nie opublikują nam w periodyku X, Y czy Z za 100 pkt., gdyż tekst nie będzie adekwatny do profilu ideowego? To wydamy poza granicami kraju lub będziemy pisać do tych, które mają najmniej punktów lub w ogóle nie są w tym wykazie, albo przetłumaczymy na język angielski i wydamy w Wielkiej Brytanii czy Australii. 

Dlaczego nie mielibyśmy tak czynić? To w końcu, co jest ważne - jakość publikacji, treść naukowego przekazu myśli, teorii, opublikowanie wyników badań czy punkty, punkty, punkty?  

Czyżby ktokolwiek wierzył, że jakikolwiek proces ewaluacyjny jest w naszym kraju wiarygodny? A co było za PO i PSL? Chyba nikt mi nie powie, że było rzetelnie, transparentnie i sprawiedliwie?! Nie było. Pisałem w blogu o procesie zafałszowanej ewaluacji periodyków, w której uczestniczyli nawet dzisiejsi krytycy nowej listy. 

O co zatem chodzi?      

Tak samo będzie z ewaluacją dyscyplin. Utrzymają się te jednostki z uprawnieniami akademickimi, które mają być "na wierzchu". Inne, niech odwołują się do Pana Boga, to może w zaświatach zostaną wysłuchane. 

Trzeba zatem cieszyć się tym, co jest, a nie tym, czego nie otrzymaliśmy lub co uzyskaliśmy. Oby tylko było komu pisać i publikować, bo obawiam się, że aż takiego naporu na redakcje czasopism z podwyższoną punktacją do 40 - 70 a nawet 100 punktów nie będzie. Ponoć liczy się umiędzynarodowienie nauki, a nie jej lokalność. 

Warto pamiętać, że liczba uzyskanych punktów, wskaźniki Hirscha, Scopus itd. nie mają żadnego znaczenia w ocenie osiągnięć naukowych  osób ubiegających się o stopnie naukowe czy tytuł naukowy profesora. Ponoć przekonał się o tym nawet ten, któremu wydaje się, że jak nazbierał punkcików, to mu się stopień czy tytuł należy, a tu... bach. Uczeni z prawdziwego zdarzenia czytają rozprawy wnioskodawców  i na szczęście tylko to ich obchodzi.  

Po co więc ta frustracja?  Jan Tur tak pisał w 1917 roku (pisownia oryginalna)

Tak, w duszy uczonego winno być wiele dobroci.  Wymaga tego poprostu samo dobro twórczej pracy naukowej. 

Istotnie: zgryźliwość, zawiść, niechęć do ludzi, chęć szkodzenia im, zmysł intrygi - są to wszystko pierwiastki jaknajzupełniej  nie dające się pogodzić z prawdziwą pogodą ducha, równowagą wewnętrzną., bez której być nie może jasnej, spokojnej twórczości (J. Tur,  Nauka i Uczony, Warszawa-Lublin-Łódź-Kraków 1917, s. 192).  

Sądzicie, że w nauce zmieniło się coś na dobre? Czytajmy dalej, co pisał J. Tur sto cztery lata temu:

A naprawdę spokój wewnętrzny nie jest "chose aisée" - czego dowodem dość liczne, niestety, typy uczonych - gryzących się ustawicznie tem, że inni wokoło nich do większych dochodzą swych badań wyników, do rozgłosu szerszego, do większych zaszczytów. Dzięki takim właśnie typom duchowym - wiele ciał akademickich jest często areną walk podziemnych , zabiegów zakulisowych, intryg najrozmaitszych, co, wzięte wszystko razem, a tylokrotnie opisywane, daje obraz godny Daude'towskiego "Immortel'a...  ".  


11 lutego 2021

Nauki społeczne mogą stać się ofiarą restrykcji władz polskich wobec mediów

 


List otwarty do władz Rzeczypospolitej Polskiej i liderów ugrupowań politycznych dotyczy sytuacji, w jakiej znajdą się przedstawiciele nauk społecznych, jeśli sprawujący władzę doprowadzą do ograniczenia dostępu do informacji. 


Zwracam uwagę na krótkie uzasadnienie Sygnatariuszy Listu oraz na pierwszy punkt: 

Zwracamy się w sprawie zapowiadanego nowego, dodatkowego obciążenia mediów działających na polskim rynku, myląco nazywanego „składką”, wprowadzaną pod pretekstem Covid-19. Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media. Wprowadzenie go będzie oznaczać:
  1. osłabienie, a nawet likwidację części mediów działających w Polsce, co znacznie ograniczy społeczeństwu możliwość wyboru interesujących go treści, (...) 


Każdy, kto potrzebuje informacji koniecznych do prowadzenia analiz polityki oświatowej, nakowej i szkolnictwa wyższego zdaje sobie sprawę z tego, jak ważny jest wielostronny dostęp do faktów, zdarzeń czy procesów pozyskiwanych przez dziennikarzy różnych mediów. 

Gdyby nie niezależne media, nie dysponowalibyśmy wsparciem np. w diagnozie makrospołecznych ukrytych (skrywanych) przed opinią publiczną uwarunkowań decyzji (także patologicznych) władz państwowych, publicznych, ustawodawczych i kontrolnych w powyższych sferach funkcjonowania społeczeństwa oraz aktywności podmiotów prowadzącej tak do osiągnięć,, jak i do destrukcji czy dysfunkcji polskiej edukacji, nauki  i kultury.

 

W dużej mierze śledczy, niezależni dziennikarze uświadamiają zakresy problemowe koniecznych badań naukowych oraz projektowania przez naukowców rozwiązań profilaktycznych  czy naprawczych z udziałem także pedagogiki jako nauki teoretycznej i praktycznej.   


W programie „Gość Wiadomości” (TVP Info) prezydent Andrzej Duda tak wypowiedział się na temat tego protestu: Słyszę wiele głosów, jak to narusza wolność słowa. Chwileczkę, chwileczkę – to nie o wolność słowa tutaj chodzi, tylko o pieniądze. Wolności słowa w Polsce nie brakuje – można krytykować wszystkich: prezydenta, rządzących, wszyscy są krytykowani. 


To teraz poczekamy na wyjaśnienia przedstawicieli koncernów medialnych i weryfikację danych, które sa przekazywane w mediach państwowych.  Słowom prezydenta o istnieniu powyższych podatków w innych krajach UE zaprzeczyła europosłanka PiS Beata Kempa, która stwierdziła, że ponoć Węgry i Niemcy przygotowują się do takiej operacji. Jak projekt ustawy trafi do Sejmu, to może dowiemy się czegoś więcej. Tymczasem społeczeństwo otrzymało czarny sygnał.  

 

09 lutego 2021

Kultura egzaminowania

 




Zbliża się sesja, toteż polecam spotkanie z profesorem Stanisławem Czachorowskim - biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. 

https://profesorskiegadanie.blogspot.com 


08 lutego 2021

Prof. Jerzy Zajadło laureatem szóstej edycji Nagrody im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. T. Kotarbińskiego

 


Gala już szóstej edycji Konkursu  o Nagrodę Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łodzkiego Profesora Tadeusza Kotarbińskiego za najlepszą książkę humanistyczną w 2020 r. odbyła się w niedzielę 7 lutego 2021 r. online w studiu Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi. Była transmitowana w kilku mediach UniLodz.

 

Na Konkurs wpłynęła rekordowa liczba 68 zgłoszeń, gdyż Nagroda stała się prestiżowym wyróżnieniem w kraju.  W związku z pandemią Kapituła umożliwiła elektroniczne wysyłanie publikacji. O Nagrodę im. Prof. T. Kotarbińskiego ubiegało się pięciu autorów, a mianowicie:





Mariusz Mazur „Antykomunistycznego podziemia portret zbiorowy 1945-1956. Aspekty mentalno-psychologiczne”, wydaną przez Wydawnictwo BELLONA, zgłoszoną przez Instytut Historii na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej,

 

Piotr Rachwał „Ruch naturalny ludności rzymskokatolickiej w Lubelskiem w świetle rejestracji metrykalnej z lat 1582 – 1900”, wydaną przez Wydawnictwo KUL, zgłoszoną przez Instytut Historii na Wydziale Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II,

 

Dariusz Śnieżko „Kompleksja literatury. Studia staropolskie”, wydaną przez TAiWPN UNIVERSITAS, zgłoszoną przez Instytut Literatury i Nowych Mediów na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego,

 

Karolina Wigura „Wynalazek nowoczesnego serca. Filozoficzne źródła współczesnego myślenia o emocjach”, wydaną prze Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, zgłoszoną przez Instytut Socjologii na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego,

 

Jerzy Zajadło „Minima luridica. Refleksje o pewnych (nie)oczywistościach prawniczych”, wydaną przez Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego i Wydawnictwo Arche, zgłoszoną przez Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.

 

Laureatem tegorocznej edycji konkursu został ostatni z alfabetycznie ułożonej listy -  
prof. Jerzy Zajadło, a więc przedstawiciel nauk społecznych. Nie jest to wyjątkowe rozstrzygnięcie, skoro w pierwszej edycji Nagrodę otrzymał psycholog prof. Jan Strelau. 
Laureat tak prestiżowej nagrody otrzyma 50 tys. zł na dalszy rozwój naukowy "z rąk" JM Rektor UŁ prof. Elżbiety Żądzińskiej. 

Profesor J. Zajadło był niezwykle wzruszony wyrażając nie tylko wdzięczność Kapitule do docenienie jego rozprawy, ale i podkreślając, że znalazł się w tak zaszczytnym gronie jako primus inter pares, bo każde z dzieł zasłużyło na wyróżnienie. Przyznał, że prawo nie kojarzy się z humanistyką, gdyż należy do nauk społecznych, ale on sam czuje się filozofem prawa. 

 Jak nominowany uzasadniał potrzebę napisania książki: 

Ta praca wyrosła z niepokoju prawnika, ale i niepokoju obywatela.  Wyrosła z poszukiwania związków prawa z humanistyką. Niestety, na naszych oczach w ostatnim czasie prawo jest przedmiotem bardzo "złej roboty" i w zakresie tworzenia prawa, jego wykładni, obowiązywania i jego przestrzegania. Wyróżnienie dla tej książki  akurat w tym konkursie jest jakimś wyzwaniem do tego, żeby uczynić prawo i prawoznawstwo przedmiotem "dobrej roboty", ponieważ wszyscy tego potrzebujemy. 

 

Członkowie Kapituły wskazując na zwycięzcę podkreślili, że (...) dla Autora tej książki ważna (...) jest taka koncepcja etyczna nauki prawa, która powinna bronić się przed polityczną instrumentalizacją. W czasie łamania zasad praworządności i kryzysu kultury prawnej książka jest zarówno dziełem prawniczym, jak i humanistycznym, a książka "Minima iuridica" ma szczególne znaczenie nie tylko dla prawników. 


Po raz kolejny ten jakże znaczący w polskiej nauce konkurs potwierdza, jak dalece nonsensowny był rozdział nauk humanistycznych na rzekomo dwa odrębne byty: nauki humanistyczne i społeczne. A może politykom zależało właśnie na tym, by nauki społeczne nie musiały dociekać etycznych  aspektów działań ludzkich.    

Biorąc pod uwagę wczorajszy wpis w blogu muszę zaznaczyć, że prawo ulega nie tylko politycznej, ale i akademickiej instrumentalizacji. Oczekiwałbym od prawników, by jednak przeczytali tę książkę i wzięli ją sobie nie tylko do serca, umysłu, ale i stosowali owe "minima iuridica" we własnym działaniu, bo niektórzy mają nieczyste sumienie, także w UŁ, UG, UW, UJ, UB, UAM, UWr, UMCS, UZ, UJK, UKW...  . 


06 lutego 2021

Czyją własnością są nauczyciele szkół publicznych?

 




Po doniesieniach z pola światopoglądowej wojny polsko-polskiej wynika, że nauczyciele są własnością "mateczki", czyli partii władzy (via "cioteczka" kuratoria oświaty i "kuzyn/ka" - w osobie dyrektora szkoły/placówki), która decyduje o ich zawodowym losie. Zajrzałem do Ustawy Prawo Oświatowe (z dnia 14 grudnia 2016 r .Dz. U. z 2020 r. poz. 910 i 1378 oraz z 2021 r. poz. 4; ogłoszono dnia 22 maja 2020 r. obowiązuje od dnia 1 września 2017 r.). 

W Preambule do powyższej ustawy w  ogóle nie istnieje nauczyciel: 

Oświata w Rzeczypospolitej Polskiej stanowi wspólne dobro całego społeczeństwa; kieruje się zasadami zawartymi w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a także wskazaniami zawartymi w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji o Prawach Dziecka. Nauczanie i wychowanie - respektując chrześcijański system wartości - za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki. Kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości Ojczyzny oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego, przy jednoczesnym otwarciu się na wartości kultur Europy i świata. Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności. 

Oświata jest dobrem wspólnym, czyli jest dobrem nie tylko partii władzy, ministrów i dyrektorów departamentów czy kuratorów oświaty, ale jest DOBREM nas wszystkich: dzieci, dorosłych o osób starszych, bezdzietnych i posiadających dzieci, obywateli i sądownie pozbawionych tego statusu, ot, wszystkich. 

Czy zatem nauczyciel ma prawo do tego DOBRA? 

A może rządzący dostrzegą, że nauczyciel jest WSPÓŁSPRAWCĄ DOBRA WSPÓLNEGO? 

Nie. O tym nie ma mowy ani w ustawie, ani w zarządzaniu systemem oświatowym. 

To kim jest nauczyciel? NAJEMNYM PRACOWNIKIEM, ROBOTNIKIEM W BIAŁYM KOŁNIERZYKU, BENEFICJENTEM, KLIENTEM, WYROBNIKIEM, OPORNIKIEM, SŁUGĄ, ... ? KIM?     

Szukam w Ustawie analizując kolejne rozdziały. 

Art. 1. System oświaty zapewnia w szczególności: 

Nie ma ani jednego zdania na temat tego, że SYSTEM OŚWIATY ZAPEWNIA (Komu? Czemu?) w szczególności NAUCZYCIELA.  

Art. 2. System oświaty obejmuje: (...).   

A jednak system oświaty nie obejmuje nauczyciela. System go zatrudnia.  

Skoro nie obejmuje, to na jakiej podstawie kuratoria oświaty, "cioteczki i wujkowie" ministra interesują się życiem prywatnym nauczycieli, ich osobistym wizerunkiem, światopoglądem, wiarą, aspiracjami, stanem rodzinnym itp.?

Art. 3. 1. System oświaty wspierają organizacje pozarządowe, w tym organizacje harcerskie, a także osoby prawne prowadzące statutową działalność w zakresie oświaty i wychowania.

Systemu oświaty nie wspierają nauczyciele. 

Nauczyciel znalazł się w Art. 4:

Ilekroć w dalszych przepisach jest mowa bez bliższego określenia o:

NAUCZYCIEL JEST BLIŻEJ OKREŚLONY W PUNKCIE: 

18) [Ilekroć w dalszych przepisach jest mowa o] nauczycielu - należy przez to rozumieć także wychowawcę i innego pracownika pedagogicznego szkoły, placówki i placówki doskonalenia nauczycieli;

Jak widać, NAUCZYCIEL JEST NAUCZYCIELEM, ale także ... j.w. 

Co innego taki kurator oświaty. Ten nie musi być nauczycielem. 

[Ilekroć w dalszych przepisach jest mowa okuratorze oświaty - należy przez to rozumieć kierownika kuratorium oświaty jako jednostki organizacyjnej wchodzącej w skład zespolonej administracji rządowej w województwie. 

Kurator jest kierownikiem jednostki budżetowej. Tym samym przesadne jest używanie określenia, jakoby kurator był pierwszym nauczycielem w województwie. On jest kierownikiem w urzędzie. 

Zmartwił mnie brak dookreślenia w tym paragrafie, kim jest minister edukacji? Obywatele chcieliby wiedzieć, czy jest kierownikiem kierowników, urzędnikiem państwowym, funkcjonariuszem partii władzy czy może nadnauczycielem, takim hiper-metanauczycielem?

Minister pojawia się w art. 8, ale jest tu mowa o tym, że on/ona zakłada i prowadzi oraz może zakładać i prowadzić szkoły i placówki... ba, po raz pierwszy zapisano w ustawie, że minister właściwy do spraw oświaty i wychowania może zakładać i prowadzić publiczne szkoły i placówki o charakterze eksperymentalnym.   

Na stronie MEiN nie odnotowano takich placówek i szkół.  

Dopiero Art. 43. dookreśla, że: Minister właściwy do spraw oświaty i wychowania koordynuje i realizuje politykę oświatową państwa i współdziała w tym zakresie z wojewodami oraz z innymi organami i jednostkami organizacyjnymi właściwymi w sprawach funkcjonowania systemu oświaty.

Tym samym minister też nie jest nauczycielem nauczycieli, a w każdym razie nie musi być nauczycielem. Może być nim każdy, kto jest powołany na to stanowisko. Toteż jest.   

Nauczyciel pojawia się wreszcie Art. 5. Nauczyciel w swoich działaniach dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych ma obowiązek kierowania się dobrem uczniów, troską o ich zdrowie, postawę moralną i obywatelską, z poszanowaniem godności osobistej ucznia.

Art. 6. Prawa i obowiązki nauczycieli przedszkoli, szkół i placówek określa ustawa z dnia 26 stycznia 1982 r. - Karta Nauczyciela, z zastrzeżeniem art. 16. 

Szkoły mogą zakładać różni ministrowie - sprawiedliwości, kultury i dziedzictwa narodowego, zdrowia, ds. żeglugi śródlądowej, środowiska, rybołówstwa, gospodarki morskiej, spraw wewnętrznych, a nawet rolnictwa. Niestety, nie ma tu wszystkich ministerstw, co mnie bardzo martwi, bo przecież można byłoby jeszcze utworzyć tyle ciekawych szkół. 

Z dalszej części ustawy wynika, że NAUCZYCIEL JEST PRACOWNIKIEM. Nie oznacza to jednak, że jest NIEWOLNIKIEM, ZAKŁADNIKIEM PRACODAWCY. Owszem, ma wyznaczone obowiązki, a nawet zapewnia się go o jakichś warunkach wykonywania pracy i wypłacania z tego tytułu wynagrodzenia, ale nie ma mowy w prawie oświatowym o tym, że NAUCZYCIEL JEST WŁASNOŚCIĄ WŁADZY OŚWIATOWEJ.

Ta zaś przypisuje sobie prawo decydowania o jego pracy w szkole na podstawie tego, (JA-)KIM JEST NAUCZYCIEL POZA SZKOŁĄ. Czyżby nauczyciel tracił konstytucyjne prawa tylko dlatego, że wykonuje ów zawód? 

Może rządzący powinni wprowadzić kolejny artykuł do ustawy: 

Art. XYZ. 

Minister/kurator/dyrektor w swoich działaniach władczych ma obowiązek kierowania się troską o dobro nauczycieli, troską o ich zdrowie, postawę moralną i obywatelską, ze względu na poszanowanie przez system i społeczeństwo ich godności osobistej, którą powinni promieniować na uczniów.   

Od tego jest przecież NADZÓR PEDAGOGICZNY, by nie tylko uczniów, ale i nauczycieli oraz rodziców uczniów:  

1) obserwować, analizować i oceniać;

2) oceniać stan i warunki ich życia i działalności, szczególnie pozaszkolnej;  

3) inspirować do poprawy postaw i zachowań.

A jak nie będą grzeczni, posłuszni, to kierować wniosek do Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli, Uczniów i dla Rodziców. Najlepiej, żeby była to METAKOMISJA DYSCYPLINARNA. W końcu system oświaty jest naszym wspólnym dobrem narodowym. 

 

  

04 lutego 2021

Nauczycielski stygmat zniewolenia


Już nie zadajemy sobie pytania, dlaczego nauczyciele w Polsce są od dziesiątek lat przez sprawujących władzę i polityków z prawa, lewa i centrum zniewalani, upokarzani? Środowisko nauczycielskie musi zatem bronić się samo, gdyż zostało  pozbawione szacunku, ochrony, należnej mu godności, także przez działaczy związkowych, którzy ramię w ramię z politykami władzy lub opozycją zapewniają nauczycieli o swojej nieustającej walce i trosce... o siebie.

Dopóki zniewalani nie uświadomią sobie, że zniewalający ich nie ustąpią, nie zrezygnują z korzyści, jakie mają z powodu swojej (o)pozycji, dalej będą tkwić w nadziei, ułudzie, że  kiedyś pojawi się taki ktoś, kto ich wyzwoli, doceni, uszanuje. Ani rewolucja, ani kontrrewolucja w oświacie nie prowadzi sama przez się do wyzwolenia profesji, by mogła służyć młodemu pokoleniu. Jak się okazuje, bywa wstępem do jeszcze większego ich zniewolenia.

Emil Cioran

Wszyscy ludzie są mniej lub bardziej zawistni; politycy są zawistni w dwójnasób. Zawistnikami  stajemy się wtedy tylko, gdy nie znosimy już nikogo obok siebie czy ponad sobą. Podjąć się jakiegokolwiek przedsięwzięcia, najbardziej nawet nieistotnego, to oddać się zawiści, najwyższemu   przywilejowi żywych, prawu i bodźcowi naszych czynów. Kiedy zawiść was opuszcza, jesteście niczym, niczym więcej niż owadem, niż cieniem. I człowiekiem chorym (Historia i utopia, Warszawa 2008 s.62)

Jeśli nauczyciele sądzą, że "tuląc" się do władzy uzyskają wolność, oszukują siebie i innych, gdyż jej "bród" przylepia się do nich. Nie da się go strzepnąć, wywabić. Trzeba dostrzec istotę władztwa oświatowego jako wyzwalania się jednych kosztem pozostałej większości. Zamiana miejsc między niewolnikiem a panem, a więc  między nauczycielem a dyrektorem, dyrektorem a inspektorem, inspektorem a kuratorem, kuratorem a wiceministrem, wiceministrem a ministrem, ministrem a premierem ..., jest tylko dla nielicznych i wymaga sprzeniewierzenia się własnej profesji. 

Cóż zatem pozostaje nauczycielom - zawiść w stadzie zniewolonych, bo przynajmniej jest o kim plotkować, rozmawiać, na kogo narzekać, byle nie na siebie samego. Nauczyciele boją się wolności, bo ta jest wymagająca zarówno w sferze  własnej aktywności, odwagi, ryzyka, buntu, zaangażowania, działania nie tylko dla własnej emancypacji, ale także tych, których powinni nią obdarzać. Łatwiej jest żyć w schizoidalnym świecie: niezadowolenia z bycia zniewalanym, a zarazem pokornego, posłusznego przyzwalania na to.   

Wciąż zatem aktualna jest pedagogiczna konstatacja Janusza Korczaka:

 Nie możemy zmienić naszego życia dorosłych, bośmy wychowani w niewoli, nie możemy dać dziecku swobody, dopóki samiśmy w kajdanach (Jak kochać dziecko, w: Pisma wybrane, tom 1, Warszawa 1984, s. 187). 

Rzeczywistość szkolna staje się źródłem  ucisku ze strony władzy, ale i samych nauczycieli, stosowania w niej i wobec jej podmiotów różnych form i środków przemocy, które skutkują przeciwstawieniem sobie jednych nauczycieli pozostałym nauczycielom. Czas dostrzec egoistyczne interesy uciskających, a przybierających maski rzekomych obrońców, przedstawicieli, ubierających się w szaty fałszywej hojności paternalizmu.  

Jak pisał P. Freire: To nie pogardzani wprowadzają nienawiść, lecz ci, którzy pogardzają. Sprawujący władzę muszą odmawiać prawa zniewalanym nauczycielom do wyrażania własnego zdania, poglądu na świat, prywatności także w ich życiu rodzinnym, osobistym, społecznym czy religijnym, by nie utracić mocy panowania nad nimi.    




Zagryzają się wszyscy wzajemnie, bo raz są na wozie, a raz pod wozem. Większość nauczycieli znajduje się jednak w tej drugiej pozycji i nie bardzo chce się z  niej wydostać. 

Cioran: Zbyt dobrze wiadomo, co pisane jest "ludowi": znosić kolej rzeczy, znosić fantazje władców, służyć celom, które ranią go i gnębią. Każde doświadczenie polityczne  choćby najbardziej "postępowe", przynosi mu szkodę, obraca się przeciwko niemu: lud nosi, boskim lub diabelskim wyrokiem, stygmaty zniewolenia (Cioran, s.65)  


03 lutego 2021

Dlaczego profesorowie nauk humanistycznych są profesorami nauk społecznych?

 


(źródło fot. Barbara Kudrycka)

Pyta mnie bowiem uczestniczka prowadzonego w mojej Katedrze seminarium podoktorskiego, jak to jest możliwe, że jej wniosek habilitacyjny będzie oceniał profesor nauk humanistycznych, chociaż ona zajmuje się pedagogiką mediów, a więc powinien to być profesor nauk społecznych, a może nawet i technicznych? Nie znam powodu skierowania do mnie tego pytania przez jedną z habilitantek, ale rozumiem jej zdziwienie. 

Muszę zatem wyjaśnić nieczytelność rozstrzygnięć prawnych w szkolnictwie wyższym i nauce, jakie zapanowało w tym właśnie względzie w 2011 r. Ustawa 2.0 przygotowana przez urzędników pod kierunkiem Jarosława Gowina w 2018 r. jeszcze bardziej uczyniła typologię dziedzin i dyscyplin niezrozumiałą dla wielu młodych naukowców.   

Ktoś nawet mógłby z demagogicznym zachwytem stwierdzić, że wszystkiemu winny jest Donald TUSK, a raczej powołana przez niego do rządu prof. Barbara KUDRYCKA, która kierowała Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego  do czasu wybrania jej na europosłankę (2007-2013).  

 

latach 2010–2012 dyskutowaliśmy w  Sekcji I  – Nauk Humanistycznych i Społecznych CK o tym, czym różni się dziedzina nauki od dyscypliny nauki. Przez dziedzinę nauki proponowano rozumieć […] system wiedzy i metod tworzenia i sprawdzania przez nią wiedzy naukowej. Dziedziny nauki, a więc także ich dyscypliny i specjalności, charakteryzują również ich języki nauki. Języki dziedzin zawierają wyrazy i wyrażenia językowe, a w dziedzinach sformalizowanych także wyrażenia formalne, wyznaczające również zasięg danych dziedzin. 

Dyscyplinę nauki definiuje problematyka jej wszystkich obiektów, poznawanych i wyjaśnianych z pomocą wiedzy i metod tej dziedziny, do jakiej dana dyscyplina należy. Zakres problematyki dyscypliny wyznacza również jej język i obszar badań danej dyscypliny. 

Specjalność naukowa odnosi się do wyszczególnionych obiektów i zakresów badań, mogących należeć do różnych dyscyplin danej dziedziny, a nawet do różnych dziedzin nauki, poznawanych i wyjaśnianych z pomocą wiedzy i metod dyscypliny nauki, do jakiej dana specjalność może być zaliczona.

W  2011 r. rozpoczęto w  MNiSW prace nad projektem rozporządzenia w  sprawie określenia dziedzin nauki i  dziedzin sztuki oraz dyscyplin naukowych i artystycznych

Już trzy lata wcześniej środowisko naukowe podkreślało, że istniejący w naszym kraju podział na dziedziny nauki i przypisane im dyscypliny nie jest zsynchronizowany z tym, jaki funkcjonuje w Europie. Do tej pory w Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów wnioski w sprawie awansów naukowych z pedagogiki były rozpatrywane w Sekcji Nauk Humanistycznych i  Społecznych. Ministerstwo zamierzało jednak dokonać podziału dziedzin nauk, by osobno występowały nauki humanistyczne i nauki społeczne. 

Uważaliśmy wówczas, że przyjęcie przez resort nowego rozporządzenia anuluje uchwałę CK z dnia 24 października 2005 r. w sprawie określenia dziedzin nauki i  dziedzin sztuki oraz dyscyplin naukowych i  artystycznych. Tak też się stało. Rząd pozbawił CK prawa do ustalania, co jest dziedziną nauk, co jest dyscypliną, i jaka powinna obowiązywać w tym zakresie klasyfikacja.   

Do 2011 r. typologia dziedzin i dyscyplin naukowych nie zawierała nauk społecznych. Pedagogika należała do dziedzin nauk humanistycznych. Ja zaś uzyskałem tytuł naukowy profesora w 1999 r. w dziedzinie nauk humanistycznych, bo do niej należała wówczas pedagogika. 

Do października 2011 r. obowiązujący zbiór dyscyplin do dziedziny nauki humanistyczne wyglądał następująco: archeologia; bibliologia i informatologia; etnologia; filozofia; historia; historia sztuki; językoznawstwo; kulturoznawstwo; literaturoznawstwo; nauki o polityce; nauki o poznaniu i komunikacji społecznej; nauki o sztuce; nauki o zarządzaniu; pedagogika; psychologia; religioznawstwo; socjologia

Tym samym każdy, kto uzyskał do 2011 r. tytuł profesora z powyższych dyscyplin, ma w swojej nominacji dziedzinę nauk humanistycznych, ale w trybie administracyjnym został niejako "pozbawiony" powyższej afiliacji 

W dn. 8 sierpnia 2011 r., kiedy wszyscy opalali się na słońcu, minister B. Kudrycka podpisała Rozporządzenie w sprawie obszarów wiedzy, dziedzin nauki i sztuki oraz dyscyplin naukowych i artystycznych (Dz.U. nr 179, poz. 1065). Powołano wówczas do życia nową dziedzinę nauk - dziedzinę nauk społecznych, w której zostało sklasyfikowanych dziewięć dyscyplin naukowych

■ nauki o bezpieczeństwie, 

■ nauki o obronności, 

■ nauki o mediach, 

■ nauki o polityce, 

■ nauki o polityce publicznej, 

■ nauki o poznaniu i komunikacji społecznej, 

■ pedagogika, 

■ psychologia, 

■ socjologia.

Teraz uczestniczka seminarium podoktorskiego już będzie wiedziała, że do składu jej komisji może być powołany jako członek, sekretarz czy recenzent profesor tytularny, który będzie miał odnotowane w swojej biografii, że tytuł naukowy uzyskał w dziedzinie nauk humanistycznych. Mimo protestów np. Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN minister B. Kudrycka nie chciała przywrócić pedagogiki, jak i powyższych dyscyplin do nauk humanistycznych, ani też nie wyrażała zgody - jak to urzędnik - na powołanie do życia dziedziny nauk humanistyczno-społecznych.  

Tak oto zostałem profesorem nauk społecznych mimo uzyskania nominacji w dziedzinie nauk humanistycznych. Nie tylko zresztą mnie to dotyczyło, ale setek profesorów powyższych dziewięciu dyscyplin naukowych. Byli humanistyczni, a w trybie administracyjnego przeklasyfikowania stali się - społeczni.   

Warto zarazem pamiętać, że w przypadku wniosków o nadanie stopnia czy tytułu naukowego powołuje się (w różnym trybie) recenzentów, którzy są ekspertami w danej dyscyplinie naukowej lub w dziedzinie i dyscyplinie nauk pogranicza. W pedagogice często korzystamy z ekspertyz socjologów, psychologów, ale i historyków, językoznawców czy profesorów nauk o kulturze fizycznej. Jest to zgodne z prawem.