Już nie zadajemy sobie pytania,
dlaczego nauczyciele w Polsce są od dziesiątek lat przez sprawujących władzę i
polityków z prawa, lewa i centrum zniewalani, upokarzani? Środowisko
nauczycielskie musi zatem bronić się samo, gdyż zostało pozbawione szacunku,
ochrony, należnej mu godności, także przez działaczy związkowych, którzy ramię
w ramię z politykami władzy lub opozycją zapewniają nauczycieli o swojej
nieustającej walce i trosce... o siebie.
Dopóki zniewalani nie
uświadomią sobie, że zniewalający ich nie ustąpią, nie zrezygnują z korzyści,
jakie mają z powodu swojej (o)pozycji, dalej będą tkwić w nadziei, ułudzie,
że kiedyś pojawi się taki ktoś, kto ich wyzwoli, doceni, uszanuje. Ani
rewolucja, ani kontrrewolucja w oświacie nie prowadzi sama przez się do
wyzwolenia profesji, by mogła służyć młodemu pokoleniu. Jak się okazuje, bywa
wstępem do jeszcze większego ich zniewolenia.
Emil Cioran:
Wszyscy ludzie są mniej lub
bardziej zawistni; politycy są zawistni w dwójnasób. Zawistnikami stajemy
się wtedy tylko, gdy nie znosimy już nikogo obok siebie czy ponad sobą. Podjąć
się jakiegokolwiek przedsięwzięcia, najbardziej nawet nieistotnego, to oddać
się zawiści, najwyższemu przywilejowi żywych, prawu i bodźcowi
naszych czynów. Kiedy zawiść was opuszcza, jesteście niczym, niczym więcej niż
owadem, niż cieniem. I człowiekiem chorym (Historia i utopia, Warszawa 2008 s.62).
Jeśli nauczyciele sądzą, że
"tuląc" się do władzy uzyskają wolność, oszukują siebie i innych,
gdyż jej "bród" przylepia się do nich. Nie da się go strzepnąć, wywabić. Trzeba dostrzec istotę władztwa oświatowego jako wyzwalania
się jednych kosztem pozostałej większości. Zamiana miejsc między niewolnikiem a
panem, a więc między nauczycielem a dyrektorem, dyrektorem a inspektorem,
inspektorem a kuratorem, kuratorem a wiceministrem, wiceministrem a ministrem,
ministrem a premierem ..., jest tylko dla nielicznych i wymaga
sprzeniewierzenia się własnej profesji.
Cóż zatem pozostaje
nauczycielom - zawiść w stadzie zniewolonych, bo przynajmniej jest o kim
plotkować, rozmawiać, na kogo narzekać, byle nie na siebie samego. Nauczyciele
boją się wolności, bo ta jest wymagająca zarówno w sferze własnej aktywności, odwagi,
ryzyka, buntu, zaangażowania, działania nie tylko dla własnej emancypacji, ale także
tych, których powinni nią obdarzać. Łatwiej jest żyć w schizoidalnym świecie:
niezadowolenia z bycia zniewalanym, a zarazem pokornego, posłusznego
przyzwalania na to.
Wciąż zatem aktualna jest
pedagogiczna konstatacja Janusza Korczaka:
Rzeczywistość szkolna staje się
źródłem ucisku ze strony władzy, ale i samych nauczycieli, stosowania w
niej i wobec jej podmiotów różnych form i środków przemocy, które skutkują
przeciwstawieniem sobie jednych nauczycieli pozostałym nauczycielom. Czas
dostrzec egoistyczne interesy uciskających, a przybierających maski rzekomych
obrońców, przedstawicieli, ubierających się w szaty fałszywej hojności
paternalizmu.
Jak pisał P. Freire: To
nie pogardzani wprowadzają nienawiść, lecz ci, którzy pogardzają. Sprawujący
władzę muszą odmawiać prawa zniewalanym nauczycielom do wyrażania własnego
zdania, poglądu na świat, prywatności także w ich życiu rodzinnym, osobistym,
społecznym czy religijnym, by nie utracić mocy panowania nad nimi.
Zagryzają się wszyscy
wzajemnie, bo raz są na wozie, a raz pod wozem. Większość nauczycieli znajduje
się jednak w tej drugiej pozycji i nie bardzo chce się z niej wydostać.
Cioran: Zbyt dobrze
wiadomo, co pisane jest "ludowi": znosić kolej rzeczy, znosić
fantazje władców, służyć celom, które ranią go i gnębią. Każde doświadczenie
polityczne choćby najbardziej "postępowe", przynosi mu szkodę,
obraca się przeciwko niemu: lud nosi, boskim lub diabelskim wyrokiem, stygmaty
zniewolenia (Cioran, s.65)