09 grudnia 2020

Jak ideolodzy Ministerstwa Edukacji i Nauki tłumaczą spadek osiągnięć czwartoklasistów w badaniach TIMMS-2019

 


Muszę przyznać, że sposób, w jaki wice-wiceminister Maciej Kopeć tłumaczył fatalne wyniki polskich czwartoklasistów w międzynarodowych badaniach porównawczych TIMSS - 2019 świadczy o tym, że poziom rozwoju polskiego społeczeństwa nie zasługuje na szacunek władzy. Uzyskanie przez diagnozowany rocznik gorszych wyników w stosunku do czwartoklasistów z 2015 r. uzasadniano w następujący sposób: 

Wiceminister Maciej Kopeć podkreślił, że analizując wyniki badania należy wziąć pod uwagę przede wszystkim to, w jakim stopniu na ich wynik wpłynął ubiegłoroczny strajk nauczycieli, wprowadzenie nowej podstawy programowej oraz to, że udział w badaniu wzięli uczniowie, którzy swoją edukację rozpoczęli w wieku sześciu lat.(...) - Należy się zastanowić, na ile przyczyną obniżenia wyników TIMSS 2019 była tzw. reforma sześciolatków i czy mamy do czynienia z porażką tej reformy widoczną w tym badaniu – wskazał wiceminister Maciej Kopeć.

 

Rzecz jasna, zespoły krajowe badań TIMSS nie dociekają tego i w żadnej mierze nie weryfikują naukowymi metodami procesów, o których mówi M. Kopeć. To nawet nie są hipotezy, tylko wciskane polskiemu społeczeństwu tego, że wszystko, co złe, jest winą poprzedniej formacji politycznej. 

 

W diagnozie osiągnięć nie dokonuje się pomiaru innych czynników, uwarunkowań, które mogłyby rzutować na osiągnięcia uczniów po czterech latach wczesnej edukacji.  Uczeni sprawdzają, z jakich rodzin pochodzą ci uczniowie, korelując dane z wykształceniem ich rodziców. Nie dociekają jednak, kim są nauczyciele, jaki był poziom ich zaangażowania w pracę, jakie mieli kwalifikacje, czy zrealizowali curriculum dla tego etapu kształcenia itp., itd.  Dlaczego winą za gorsze wyniki obarczają nauczycieli i ich udział w ubiegłorocznych strajkach? 

MEiN zamieściło na swoim portalu propagandową papkę z wybranymi danymi tak je interpretując, żeby czytelnik był przekonany, że znacznie gorsze wyniki edukacji nie są pochodną deformy Anny Zalewskiej, tylko...  .  

 

No właśnie, co - zdaniem urzędników MEiN - mówią o alfabetyzacji polskich dzieci wyniki międzynarodowego pomiaru?

Nasi uczniowie lubią matematykę i przyrodęchwalą swoich nauczycieli i rozumieją, co nauczyciel do nich mówi. Nie brakuje jednak takich, których lekcje nudzą i mają trudności z ich zrozumieniem, w szczególności matematyki. W porównaniu z chłopcami, dziewczynki są lepsze z biologii, a także w rozumowaniu i znajomości podstaw metody naukowej. Chłopcy lepiej poradzili sobie za to z geografią oraz w zadaniach fizyko-technicznych.

 

Polscy uczniowie zespołowo lepiej poradzili sobie w matematyce z rozumowaniem, słabiej w zadaniach wymagających wiedzy, wiadomości i znajomości arytmetyki. Mocną stroną naszych uczniów są elementy statystyki, odczytywanie tabel i wykresów, a w przyrodzie, stosowanie wiedzy. Słabsze wyniki uczniowie otrzymali z wiedzy i rozumowania, a także rozumienia zasad myślenia naukowego czy z zadań z podstaw fizyki. (...)

 

Polscy uczniowie dobrze wypadli w pomiarze osiągnięć przyrodniczych (16. miejsce). (...) Na ustalonej w 1995 r skali ze średnią 500 i odchyleniem standardowym 100, średnia osiągnięć matematycznych polskich dzieci wyniosła w 2019 r. 520 punktów. Dało to Polsce 26 miejsce na 58 krajów. 

 

Średni wynik uzyskany przez polskich czwartoklasistów był niższy od wyników czwartoklasistów w 2015 r. Różnica wyniosła ok. 15 punktów. Słabszy wynik czwartoklasistów w 2019 częściowo wyjaśniają różnice w strukturze wieku badanych uczniów. (...) 

 

Dobry wynik polscy czwartoklasiści uzyskali w części przyrodniczej: średni wynik wyniósł 531 punktów. (...) Wynik polskich czwartoklasistów badanych w 2019 r. był niższy o 16 pkt od wyników ich rówieśników badanych 5 lat wcześniej. (...) 

 

Więcej jest chłopców, którzy osiągają bardzo słabe i bardzo dobre wyniki. Umiejętności dziewczynek są zaś bardziej wyrównane. Nie ma natomiast różnic między średnim wynikiem chłopców i dziewczynek w przyrodzie. (...) 

 

W matematyce polscy uczniowie relatywnie lepiej radzili sobie z zadaniami mierzącymi rozumowanie, nieco gorzej w zadaniach wymagających wiedzy i wiadomości, w tym w zadaniach z arytmetyki.

 

Wielokrotnie już o tym pisałem w blogu, przytaczając wyniki badań zagranicznych i polskich socjologów edukacji, że o wysokim poziomie wykształcenia nie decyduje sama szkoła, ale przede wszystkim to, w jakich rodzinach, z jakim habitusem kulturowym i kapitałem ekonomicznym są rodzice uczniów.  Komentujący na stronie MEiN wyniki TIMSS-2019 sami to przyznają: 

 

Wyniki badania pokazały także, że dzieci lepiej wykształconych rodziców wcześniej zaczynały edukację przedszkolną i uczęszczały do żłobka (badany nie była jeszcze objęty rozszerzeniem prawa do opieki przedszkolnej w wieku 3 lat). Status społeczno-ekonomiczny różnicuje częstość aktywności edukacyjnych podejmowanych przez rodziców z dziećmi w ich wczesnym dzieciństwie. Dodatkowo uczęszczanie na płatne zajęcia poza szkołą także sprzyja zwiększaniu nierówności.

 

Zdumiewający jest sposób tłumaczenia przez MEiN pogorszenia się poziomu alfabetyzacji polskich czwartoklasistów. Informują bowiem społeczeństwo, że z jednej strony: 

 

Polscy uczniowie bardzo dobrze oceniają przystępność prowadzenia lekcji przez swoich nauczycieli: 91-93 proc. uważa, że ich nauczyciele dobrze tłumaczą matematykę i przyrodę (...),   z drugiej zaś strony:  Ok. 20 proc. polskich czwartoklasistów przyznało np. że nie rozumie wszystkiego, co mówi nauczyciel. (...) 

 

Dla 30 proc. uczniów matematyka jest nudna. Niewiele mniej uczniów, bo 22 proc. wypowiada się w ten sam sposób o przyrodzie. Co trzeci polski czwartoklasista uważa, że matematyka jest dla niego trudniejsza niż dla większości uczniów w jego klasie – w przyrodzie sądzi tak co czwarty uczeń.

Czy sondażem opinii można tłumaczyć twarde wyniki danych empirycznych, które oparte są nie na tym, co uczniom się wydaje, tylko na tym, co tak naprawdę wiedzą i potrafią? Czemu to służy? Chyba jednak nie wyjaśnieniu stanu wykształcenia dzieci po pierwszych latach edukacji w szkole podstawowej?  

Subresort edukacji nie opublikował polskiego przekładu całego Raportu TIMSS-2019. A Czesi opublikowali.  Jak widać, nasi południowi sąsiedzi nie mają nic do ukrycia przed swoimi obywatelami i płatnikami budżetu, którzy utrzymują urzędników w podobnym resorcie. 





 Zdecydowanie lepiej jest czytać interpretacje Fundacji Evidence Institute w Warszawie.

  

08 grudnia 2020

Absolwentki studiów II stopnia na kierunku pedagogika autorkami najlepszych prac magisterskich

 


Istniejący od 1995 r. Parlament Studentów Rzeczypospolitej Polskiej jako niezależna organizacja, będąca oficjalnym głosem środowiska studenckiego ogłosił konkurs na wieńczące rok akademicki 2019/2020 najlepsze prace dyplomowe. 

Jest to godna pochwały i potrzeby kontynuacji inicjatywa, w wyniku której sa nagradzane prace licencjackie/inżynierskie, magisterskie oraz rozprawy doktorskie z zakresu:

  • innowacyjnych rozwiązań wdrażanych do gospodarki
  • nauki na rzecz lokalnej społeczności (na poziomie powiatów, gmin lub niższym)
  • edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego

Nagrody za najlepszą pracę kończącą studia I stopnia wynoszą: 

4 000 zł (I miejsce), 

3 000 zł (II miejsce) lub 

2 000 zł (III miejsce), 

Za pracę magisterską kwory są już nieco wyższe

6 000 zł (I miejsce), 

5 000 zł (II miejsce) lub 

4 000 zł (III miejsce).

W konkursie oceniane są także rozprawy doktorskie, a więc dysertacje będące podstawą obrony i nadania stopnia naukowego doktora.  Autorzy najlepszych prac otzrymują także finansową gratyfikację:  

10 000 zł (I miejsce), 

8 000 zł (II miejsce) i 

6 000 zł (III miejsce). 

Wyniki Konkursu zostały opublikowane. Przywołam tu laureatów reprezentujących PEDAGOGIKĘ, łącząc zarazem komunikat z gratulacjami. 

W zakresie "Edukacja, nauka i szkolnictwo wyższe":

W kategorii rozprawa doktorska pedagodzy nie mają laureata. 

Natomiast oapnowali wszystkie nagrody w kategorii w grupie prac wieńczących studia II stopnia:

I miejsce - Emilia Gołębiowska, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, “Wypalenie zawodowe nauczycieli edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej”

II miejsce - Marta Ryduchowska, Uniwersytet Gdański, “Przemoc w liceum ogólnokształcącym w narracjach jego absolwentów”

III miejsce - Ewelina Czarnocka, Akademia Pedagogika Specjalnej w Warszawie, “Zakres pomocy postpenitencjarnej udzielanej osobom opuszczającym jednostki penitencjarne”

Pedagodzy nie mają laureatów jako autorów prac wieńczących studia I stopnia i, co zrozumiałe, w dziedzinie Innowacje wdrażane do gospodarki . Natomiast powinni ubiegać się o to wyróżnienie w dziedzinie Nauka na rzecz lokalnej społeczności

Zachęcam zatem promotorów wyróżniających się prac dyplomowych i dysertacji  doktorskich do aplikowania w powyższym konkursie za rok akad. 2020/2021.


 

06 grudnia 2020

Związkowe gry w "oczko" z władzami oświatowymi w minionym trzydziestoleciu budowania demokracji w Polsce

 

Związek Nauczycielstwa Polskiego skierował w październiku br. do władz ówczesnego resortu edukacji 21 edukacyjnych postulatów na czas pandemii.  W tej formule można pokusić się o analogię do 21 postulatów komitetów strajkowych z sierpnia 1980 r.  Pod każdym z tych postulatów podpisałbym się jako pedagog, bo związkowcem nie jestem. Oba związki nauczycielskie/oświatowe zdradziły polskich nauczycieli, co jeszcze wykażę w nastęnym wpisie.  

Dziś postanowiłem przyjrzeć się oczekiwaniom/roszczeniom z punktu widzenia statutowych celów obu związków, które zgodnie ze statutowymi celami - są przecież związkami  zawodowymi pracowników oświaty i wychowania, szkolnictwa wyższego i nauki, a nie obocznymi komisjami edukacji czy oświaty w Sejmie czy (ukrytym w swej formie) resortem edukacji.  

Zastanawia mnie, dlaczego podmiot rejestrujący Statut związków zawodowych zaakceptował prawo organizacji związkowej (tak ZNP jak i  NSZZ "Solidarność") do ingerowania w sprawy, które wykraczają poza typowe dla związków zawodowych cele i zadania. 

Absolutnie nie budzą żadnych wątpliwości zarejestrowane cele obu Związków, gdyż są zgodne z ustanowionym prawem. Uważam jednak, że powinny one dotyczyć jego członków -  nauczycieli, wychowawców, pedagogów, pracowników administracyjno-technicznych, ale już nie rozwiązań programowo-metodycznych polskiej edukacji. To nie jest rola związku zawodowego.  

Przykładowo w przypadku ZNP zasadne są cele typu:  

1) obrona godności, praw i interesów członków ZNP,  4) dążenie do zapewnienie warunków organizacyjnych i materialnych do podnoszenia kwalifikacji pracowników oświaty i wychowania, szkolnictwa wyższego i nauki, 8) wpływanie na kształt aktów prawnych dotyczących statusu prawnego pracowników oświaty i wychowania, szkolnictwa wyższego i nauki, 9) poprawa warunków życia i pracy członków ZNP,  10) udzielanie członkom ZNP i ich rodzinom pomocy materialnej, 11) udzielanie członkom ZNP pomocy prawnej,  12) przeciwdziałanie zjawisku bezrobocia wśród członków ZNP, 13) pogłębianie wiedzy członków ZNP, 14) rozwijanie działalności oświatowej, kulturalnej, turystyczno-krajoznawczej i sportowej, 15) inspirowanie i prowadzenie badań nad zawodem nauczycielskim oraz historią ZNP, 16) udział i organizowanie konferencji, zjazdów, seminariów naukowych i oświatowych o tematyce związkowej i oświatowej w kraju i za granicą, 17) prowadzenie szkół, placówek oświatowych i wychowawczych, domów nauczyciela, placówek wypoczynkowo-leczniczych, sanatoriów, domów pomocy społecznej, działalności hotelarsko-gastronomicznej, wydawnictw pedagogicznych i związkowych, 18) prowadzenie bibliotek i czytelni, gromadzenie zbiorów, urządzanie wystaw, 19) reprezentowanie interesów członków ZNP na forum międzynarodowym, 20) pozyskiwanie nowych członków.

Natomiast inne cele tego Związku nie zostały opatrzone afiliacją ZNP, co pozwala władzom związku na sytuowanie się w skali ogólnokrajowej na pozycji podmiotu rzekomo reprezentującego wszystkich nauczycieli, pracowników placówek oświatowo-wychowawczych, którzy nie są członkami ZNP, a nawet uczniów i ich rodziców.

W zarejestrowanym Statucie ZNP dotyczy to takich celów, jak: 

2) aktywne uczestniczenie w kształtowaniu demokratycznego oblicza polskiej oświaty i wychowania, szkolnictwa wyższego i nauki, wychowywanie w duchu tolerancji, poszanowania praw, wolności i godności osobistej, 

3) dążenie do powszechnej dostępności do oświaty i szkolnictwa wyższego na wszystkich ich etapach i stopniach,  

5) tworzenie materialnej i społecznej bazy dla realizowania zadań w zakresie pomocy i uczestniczenia w życiu intelektualnym i kulturalnym środowisk lokalnych i całego kraju, 

6) obrona publicznego charakteru oświaty i szkolnictwa wyższego, 

7) wpływanie na kształt polityki społecznej i gospodarczej prowadzonej przez organy władzy rządowej i jednostki samorządu terytorialnego. 

    Podobnie jest z drugim, a wiodącym w kraju związkiem zawodowym NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” z jego sekcją branżową oświaty, który ma w Statucie nieco mniej celów stricte związkowych w porównaniu z ZNP, ale i w tym przypadku niektóre wykraczają poza typowy dla związku zawodowego zakres działań. Do tych ostatnich należą 



Celem Związku jest (...) 

6. wpływanie na kształt polityki gospodarczej i społecznej, 

7. szerzenie zasad demokracji i występowanie w obronie uniwersalnych wartości humanitarnych, 

8. kształtowanie aktywnej postawy działania dla dobra Ojczyzny, 

9. działanie na rzecz osób niepełnosprawnych i potrzebujących szczególnej troski, 

10. umacnianie rodziny oraz ochrona życia rodzinnego, 

12. ochrona i promocja kultury oraz szeroko pojętej edukacji, 

13. podejmowanie działań na rzecz ochrony naturalnego środowiska człowieka

(..). 

    Nikt już nie zastanawia się nad tym, jak to jest możliwe, że w państwie demokratycznym związki zawodowe realizują cele wykraczające poza sprawy pracownicze swoich członków.         

Zaznaczam, że nie mam nic przeciwko działalności obu związków, czy także innych, mniej liczebnych organizaci tego typu, a nawet wyrażam szacunek dla tych działań, które skutecznie służą ochronie pracowników oświaty i szkolnictwa wyższego, gdyż pośrednio korzystają z tego także pracownicy nie będący członkami żadnego z tych związków. 

Odnoszę się jedynie do tych kwestii, które wiążą się z kwestiami o charakterze pedagogicznym, a będące w gestii tzw. nadzoru pedagogicznego. Nie widzę powodu do zabierania głosu przez władze związków (bez względu na ich charakter - stanowisko, uchwała, apel, postulaty itp.), a w tym przypadku wśród 21 postulatów, w takich kwestiach jak:  

1.     zmniejszenie liczebności klas;

2.     utworzenie kompleksowej platformy edukacyjnej do zdalnej komunikacji, na której zostaną zamieszczone wszystkie e-materiały dydaktyczne;

3.     modyfikację podstawy programowej;

4.     opracowanie systemu wsparcia dla uczniów mających trudności w dostępie do kształcenia na odległość;

5.     kompleksowe wsparcie uczniów ze środowisk mniej zamożnych oraz uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych.

Jeżeli ktoś ma jeszcze wątpliwości, dlaczego każda ekipa w resorcie edukacji nie jest w stanie przeprowadzić koniecznych reform ustrojowych w szkolnictwie publicznym, to niech zwróci uwagę na to, że w zależności od tego, która formacja jest u władzy, związkowcy korzystają z ustawowego prawa do blokowanie reform w ich wymiarze pedagogicznym. Ich nie interesuje to, że edukacja  wymaga profesjonalnej analizy konieczności uwzględnienia w rozwiązaniach systemowych takich, które są adekwatne do najnowszej wiedzy naukowej w zakresie psychologii kształcenia, socjologii edukacji i dydaktyki ogólnej oraz dydaktyk przedmiotowych. 


 Wciąż oświata tkwi w systemie quasi-totalitarnym, jaki był w PRL. Nie wyjdziemy z niego tak długo, jak długo związki zawodowe będą miały takie samo prawo jak partia rządząca do afirmowania korzystnych przede wszystkim dla pracowników, a nie dla uczniów, rozwiązań systemowych w naszej edukacji. Ba, wpływ związków stanowi gorset polityczno-ideologiczny także dla profesjonalizmu nauczycieli, którzy nie mogą z niego wyjść, gdyż są nim zniewalani. 

Nie bez powodu nawet dzisiejszy NSZZ "Solidarność"  zaakceptował stan prawnego dyscyplinowania nauczycieli i nie protestuje przeciwko nasilaniu tego procesu przez obecną formację polityczną. Jest to kontynuacją, niestety, zdrady  NSZZ "Solidarność" także pracowników oświaty, bo to, że ZNP kontynuuje socjalistyczną politykę oświatową w ogóle mnie nie dziwi.  Tak ZNP, jak i NSZZ "Solidarność" nie doprowadził do demokratyzacji oświaty w III RP oraz nie zapewnił nauczycielom profesjonalnej wolności, autonomii. 


          

05 grudnia 2020

E-inwokacja profesora pedagogiki Dariusza Kubinowskiego

 


Chętnie przywołuję wiersze uczonych z różnych środowisk akademickich, by podkreślić, że wielu z nich dzieli się swoją wrażliwością w przestrzeni kultury a zarazem zwraca uwagę na związek między edukacją a naszym codziennym życiem. 

Przywoływałem w blogu wiersze profesjonalnych poetów, a zarazem znakomitych uczonych, literaturoznawców np. prof. Danuty Muchy z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Przed laty wzbudzała zachwyt wybitna poetka Irena Conti di Mauro,  która nawiązywała w swojej twórczości do pedagogiki serca Marii Łopatkowaej oraz pedagogii Janusza Korczaka. Znakomitą poezją dzieciecą obdarza nas pedagog - dr Zofia Olek-Redlarska z Uniwersytetu w Białymstoku, ale pamiętamy też poezję dr Bronisławy Dymary z Cieszyna.  

Jakże genialna jest poezja prof. Stanisława Leona Popka, jak i przywoływana przez mnie poezja prof.  Antoniny Guryckiej, Tadeusza Kotarbińskiego, Lesława Pytki, Andrzeja Góralskiego, Adama Zycha,  Czesława Kupisiewicza czy prof.UAM Marii Burtowy czy Mariusza Dembińskiego

Moją uwagę zwróciły znakomite aforyzmy dr. Wojciecha Edmunda Zielińskiego,  profesorów: Jana Szczepańskiego czy Krzysztofa Mikulskiego, a ostatnio wiersz o PESEL-u autorstwa prof. Bogdana Szczepankowskiego.  

Nie byłoby Letnich Szkół Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN bez corocznie pisanych limeryków przez jej uczestników, ale pod literackim protektoratem prof. Marii Dudzikowej, która zachwycała nas swoją twórczością.  

Szczeciński oddział Związku Literatów Polskich organizuje rózne konkursy dla amatorów twórczości literackiej. Tegoroczna edycja konkursu "Twórcza iskra nadziei" przyjęła tę formułę ze względu na sytuację związaną z koronawirusem. Zainteresowani nadsyłali swoje teksty, zaś kapituła wyłoniła najlepsze.    

Dzisiaj okazją do zaprezentowania jednego utworu stała się I nagroda w powyższej kategorii, jaką otrzymał profesor pedagogiki kultury, prowadzący badania w zakresie studiów kulturowo-edukacyjnych, metodologii badań jakościowych i choreologii w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Szczecińskiego - Dariusz Kubinowski.

  

 

E-inwokacja

 

Sieci! Ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie.

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto cię stracił. Dziś wielkość twą w całej ozdobie

Widzę i opisuję, bo hulam po tobie.

Internecie, co ludzi bronisz przed zarazą

I wspólnotę ratujesz! Ty co świat zakażon

Niebezpieczny kadrujesz z jego całym ludem!

Mnie więźnia w domingu ratujesz jakimś cudem

(Gdy ja spod maseczki z trudem wielkim oddycham

W rękawiczkach między osobami przemykam

Gdy strach i nadzieja mieszają mi się w głowie

Jak mam dystans zachować kiedy ludzi mrowie),

Wciąż marzę by powrócić na Sieciowe łono

Internecie, jesteś  krainą utęsknioną

Do tych czatów grupowych, do tych postów nowych,

Szeroko na facebooku w błysk rozpowszechnionych;

Do tych maili i powiadomień odebranych

Buźkami i fotkami hojnie wzbogacanych.

Gdzie digitalny hiperlink przynosi radość

Gdzie youtuberski plik wprawia w wielką wesołość

Gdzie już prawie wszystko można załatwić online

Z e-narzędziami ubarwić profilu design.

04 grudnia 2020

Tydzień Edukacji Informatycznej

 

Profesor Maciej M. Sysło informuje, że jak co roku, tak i w tym, bo w przyszłym tygodniu będzie miał miejsce Tydzień Edukacji Informatycznej (CSEdWeek). 


Nowością są w tegorocznej edycji w dniach 6-13.12.2020 zajęcia interaktywne, prowadzone głównie dla uczniów w Stanach Zjednoczonych. Zdaniem Profesora, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by uczestniczyli w nich także nasi uczniowie (w godzinach wieczornych). 
Dla terenu Polski będą się one odbywać w godzinach 17.00-20.00 w dniach 7-11 grudnia

Oto link do tych zajęć każdego dnia. W poniższych informacjach o poszczególnych dniach podano również adresy YouTube dla przekazu strumieniowego.


Jest wśród propozycji zajęć zestaw łamigłówek, zaś cała oferta została zaadresowana do grup wiekowych (roczniki klas szkolnych od 0 do 12). Przykładowo:

 

* Dla klas 0-5 przygotowano na wtorek "potańcówkę – cyfrowy taniec".  Można zobaczyć w poniższym materiale filmowym, jak to wyglądało w poprzedniej edycji:    


* Dla uczniów klas 4-12 przygotowano na środę 
symulację epidemii.

 
Upowszechniam zatem ten komunikat. W blogu Profesora M.M. Sysło są zamieszczone materiały z wcześniejszych edycji. 

03 grudnia 2020

O pasji uczonego w zróżnicowanej kulturze akademickiej

 


Wczorajsze spotkanie w wirtualnej przestrzeni z profesorem Zbyszko Melosikiem (prorektorem UAM w Poznaniu), które zorganizował profesor Roman Leppert, stało się kolejnym, ważny wydarzeniem w naszym środowisku. Nie dość bowiem, że jest pandemia i funkcjonujemy w czerwonej strefie zagrożeń dla zdrowia czy życia, to jeszcze jesteśmy skazani na zapośredniczone rozmowy ze studentami czy współpracownikami we własnych uczelniach. 

Dystans społeczny i egzystencjalny staje się przez to znacznie większy i bardziej odczuwalny w swojej nienaturalności, toteż takie rozmowy wzbogacają nas i motywują do pracy naukowej.

Jednak nawet rozmowy w sieci w formie "na żywo" (life) za pomocą dobrego komunikatora przywracają jakąś cząstkę naszej akademickiej czy nauczycielskiej okazji do bycia z sobą. Jeśli do tego mamy okazję do spotkania z takim Naukowcem jak Z. Melosik, który jest "żywą pochodnią" wolności myślenia, twórczego tworzenia i niejako pośrednio wpływania na rzeczywistość społeczną (także naszą-pedagogiczną), to mimo wszystkich wad czy słabości wirtualnej komunikacji możemy być zadowoleni, że ona w ogóle jest możliwa.          

Wczorajsze spotkanie zapewne zainteresowało wielu naukowców i oświatowców z różnych stron kraju, instytucji, środowisk, gdyż Gość u Lepperta-Autor znakomitych książek o socjopedagogicznych kontekstach naszego codziennego, ale i akademickiego życia pisze o tym w znakomitym stylu. Jak mało kto tak dobiera w swojej narracji źródła wiedzy, niezwykle ujmująco i trafnie podaje przykłady oraz  wyciąga z nich wnioski, że wzbudza autentyczną refleksję, uruchamia wyobraźnię, a także wymaga od nas powrotu do pytań pierwszych, do odkrywania sensu tego, w czym sami uczestniczymy.   

Pasja naukowca jest emocjonalnym, estetyczno-intelektualnym stanem dążenia do poczucia satysfakcji z rozwiązania problemu naukowego. Nie da się jej oprzeć, jeśli kocha się to, co się robi. Jak mówił Z. Melosik - kiedy piszę książkę, to już sam proces pisania jest zarazem przeżyciem twórczym, zmieniającym  zarazem sposób myślenia o przedmiocie dociekań. Pasja jest pozytywną adrenaliną, która daje badaczowi niepowtarzalną ekscytację. O sam zawsze czuł w sobie tę pasję tworzenia.  


Każdy, kto przeczytał książkę interlokutora p.t. "Pasja i tożsamość naukowca. O władzy i wolności umysłu" nie musiał nawet czekać na odpowiedź, bo w trakcie takich wywiadów nie ona jest  istotna, ale to, kto i w jaki sposób ją wypowiada będąc zarazem najlepszym przykładem dla kolejnych pokoleń badaczy osoby naukowo wolnej, a przy tym sprawującej od wielu lat władzę akademicką (prodziekan, dziekan Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM, prorektor UAM, członek Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, członek gremiów recenzenckich, różnego rodzaju komisji, organów akademickich itd).  

Mogliśmy usłyszeć to, czego spodziewaliśmy się, a mianowicie potwierdzenia rdzenia tożsamości tego Uczonego, który cechuje autentyczna pasja tworzenia.  Jako pedagog, bywa mylony z socjologami czy nawet politologami co świadczy o interdyscyplinarnym warsztacie badawczym. Profesor potrafi znakomicie przykuwać uwagę słuchaczy swoimi  wykładami,  referatami, a przede wszystkim treścią monografii naukowych.  

Melosik potwierdził, że nie godzi się z modelem rywalizacji antagonistycznej, wykluczającej w walce o własną karierę innych badaczy. Jest zwolennikiem  rywalizowania z innymi w naturalny sposób, konkurowania między sobą o  bycie widzialnym. 

Pisząc i publikując książki okazujemy także szacunek innym uczonym, szanujemy ich, a przy tym staramy się samorealizować. Nie chcemy być redukowani do liczby punktów w ewaluacji. Wczorajszy rozmówca szanuje intelektualną rywalizację, jeśli jest ona oparta o ideę koleżeńskości i współpracy, o prowadzenie sporów na intelektualnej niwie.  

To zrozumiałe, że jako odpowiedzialny dziekan, prorektor uniwersytetu musi zabiegać o sloty do ewaluacji, ale nie one stanowią o naszej tożsamości.   

Ktoś zadał pytanie, dlaczego człowiek nauki powinien pisać książki? 

Zdaniem Profesora książkę pisze się kilka lat, gdyż jest ona długofalowym projektem badawczym. Książka pozwala na realizację zamierzenia poznawczego, do którego można podejść wielostronnie. Książka to przecież także przygoda spotkania z autorem i twórcami rozpraw, które są w niej przywołane.  

Książka drukowana jest mu bliższa niż książka cyfrowa. Do dzisiaj czuje zapach biblioteki, książkowy kurz. Wydrukowana książka jest mimo wszystko czymś realnym, namacalnym, ona waży, jest elementem zamkniętym, skończonym, w którym już nic nie można zmienić. Tymczasem publikację w pdf można kliknięciem unieważnić, wykasować z pulpitu komputera. 

We wczorajszym spotkaniu powinni uczestniczyć młodzi adepci nauki. Usłyszeliby, jak ważna jest tożsamość naukowca w sensie socjokulturowym, jako kapitał międzypokoleniowy. Na szczęście tego przekazu od wieków nie udało się nikomu zresetować. 

Rdzeń tożsamości uczonego tworzy jego poczucie wolności akademickiej, odrzucanie ortodoksji, poszukiwanie epistemologicznych odniesień, tolerancja dla odmiennych sposobów myślenia, szacunek dla dialogu i różnic paradygmatycznych, które są logiczne we własnych punktach odniesienia. 




Na moje pytanie, jak ratować rdzenną tożsamość uczonego i universitas przed patologią w środowiskach akademickich rozmówca R.Lepperta stwierdził, że powinniśmy odsłaniać dobre wzory i socjalizować młode pokolenie w rzetelnej naukowo kulturze akademickiej. Podkreślił zarazem, że nieustanne zmiany reguł gry sprzyjają akademickiej patologii. 

Na koniec spotkania prof. Z. Melosik dodał: 

Nie dajmy się wessać przez antagonizujący system ewaluacji badań naukowych i publikowania ich wyników. Wolność jest w nas, możemy myśleć w sposób wolny. Mamy jednak wspólne normy myślenia o tym, jak uprawiać dydaktykę i naukę. Łączy nas błysk, sposób myślenia, sprawiający, że jesteśmy  inną częścią wspólnego a niewidzialnego uniwersytetu. 

Tchnęło optymizmem i nadzieją, że można być sobą w tych "złodziejskich czasach" (określenie Z. Kwiecińskiego), ofiarowując nauce swoją pasję czytania i pisania. 






   


   

02 grudnia 2020

UCZNIÓW S@MOPOCZUCIE W E-SZKOLE w świetle słabego raportu z badań diagnostycznych

 

Ukazał się raport pedagogów p.t. "MOJE S@MOPOCZUCIE W E-SZKOLE" , którego autorkami są Anna Bieganowska-Skóra i Dorota Pankowska z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie.  

Badania zostały zrealizowane przez zespół pracowników naukowych Katedry Pedeutologii i Edukacji Zdrowotnej UMCS pod kierunkiem dr hab. Izabelli M. Łukasik, prof. uczelni, zaś wykonawcami byli: dr hab. Agnieszka Bochniarz; dr hab. Agnieszka Buczak; dr Anna Grabowiec; dr Marzena Kowaluk-Romanek; dr Urszula Olejnik; dr hab. Dorota Pankowska, prof. UMCS; dr Małgorzata Samujło; dr Teresa Sokołowska-Dzioba i dr Anna Witek.

Przywołano jedynie te dotychczasowe badania, które były znane członkom zespołu, toteż uzasadnienie własnych diagnoz ma jednak ograniczony zakres. Kolejni badacze nie zawsze poświęcają uwagę już istniejącym raportom. Z łatwością przychodzi im stwierdzenie, że wśród znanych (ilu?) im raportów z badań edukacji w okresie pandemii: "Rzadziej o swoich potrzebach i odczuciach wypowiadali się sami uczniowie (por. Buchner, Majchrzak, Wierzbicka 2020; Bigaj, Dębski 2020), a to im najbardziej zmieniła się rzeczywistość – nagle stanęli twarzą w twarz z nowym modelem funkcjonowania w roli ucznia; z dnia na dzień ograniczone zostały im kontakty z grupą rówieśniczą, a ponadto musieli się zmierzyć z uogólnionym społecznie strachem o zdrowie i bezpieczeństwo własne i najbliższych". 

Natomiast dobrze się stało, że powołali się na ekspertyzę UNESCO „Thinking about Pedagogy in an Unfolding Pandemic” (Doucet i in., 2020), której autorzy uważają, że w sytuacji edukacji na dystans (...) najważniejsze, aby w pierwszej kolejności skupić się na potrzebach psychologicznych uczniów, wychowanków, następnie dopiero - na dydaktyce czy realizowaniu postawy programowej. W raporcie ujęto to lapidarnie „Maslow before Bloom”. 

Dla osób spoza środowiska naukowego istotne jest zwrócenie uwagi na to, że w świetle powyższej ekspertyzy szkoły powinny bardziej skoncentrować się w okresie pandemii i e-edukacji nie tyle na taksonomii celów kształcenia autorstwa Benjamina Blooma, która w Polsce nie obowiązuje, ale na psychologicznej teorii potrzeb Abrahama Maslowa.  Innymi słowy, najpierw nauczyciele powinni zatroszczyć się po podstawowe potrzeby swoich uczniów, by dopiero później można było liczyć na to , że będą oni mieli motywację m.in. do uczenia się, która miałaby służyć zaspokojeniu potrzeb wyższego rzędu (potrzeby uznania, szacunku i samorealizacji.  Jeśli dzieci czy młodzież nie mają zaspokojonych potrzeb z najniższych pięter piramidy potrzeb, to będzie trudno współpracować z nimi, tym bardziej na dystans.

Zespół lubelskich uczonych przywołuje także dostępne mu raporty z badań wśród uczniów, którzy mają za sobą już pierwszą falę edukacji zdalnej. Wynika z nich, że (...) bardzo  źle znosili (uczniowie - dop. BŚ) izolację oraz ograniczenie kontaktów twarzą w twarz z rówieśnikami (Buchner, Majchrzak, Wierzbicka 2020); odnotowano u nich również obniżenie poziom dobrostanu fizycznego i psychicznego. Uczniowie deklarowali złość na przeładowany program nauczania, brak chęci do nauki, a także zwracali uwagę na fakt, iż wstydzili się swojego wyglądu podczas zajęć on-line (Bigaj, Dębski 2020 s.83; 98). Zgłaszali trudności w koncentracji na tym, co mówi nauczyciel oraz ze zrozumieniem przekazywanej wiedzy; nie zawsze udawało im się na czas wykonać zadane przez nauczycieli prace [s.5].

Skoro tak jest, to po co prowadzić kolejne badania? Jak piszą autorki raportu: Wśród opublikowanych raportów nie znaleziono takich, które poświęcone byłyby głownie zdrowiu uczniów i ich dobremu samopoczuciu – pojęcia te wciąż jeszcze niezbyt często łączone są z różnymi aspektami życia szkolnego [s.6].

Poziom odczuć badanych uczniów jest niesłychanie zróżnicowany i zapewne zmienia się wraz z długością przerwy w możliwości spotykania się w gronie rówieśniczym. Są wśród nich tacy, którzy bardzo sobie chwalą zdalną formę kształcenia, gdyż zmniejsza w nich poczucie lęku, wstydu czy niepokoju. Stan zadowolenia dotyczy jednak uczniów o wyższych umiejętnościach, wiedzy i zdolności do zarządzania własnym czasem w przestrzeni domowej, aniżeli pozostałych. 

Uczniowie posiadający niższy kapitał wiedzy i umiejętności mają bowiem problem z poczuciem własnej wartości, gdyż są odcięci od nauczycieli, którzy mogliby im wytłumaczyć czy pomóc w eliminowaniu luk czy błędów. Edukacja zdalna nie eliminuje przecież negatywnych ocen z tytułu niepowodzeń szkolnych.  

To, (...) że uczniowie w warunkach e-edukacji mają za mało ruchu, są osamotnieni, tęsknią za rówieśnikami oraz rutyną szkolnej codzienności [s.5] jest oczywiste samo przez się z wyjątkiem może tęsknoty za rutyną szkolnej codzienności. Jeśli uczniowie tęsknią za szkołą, to raczej ze względu na kontakty społeczne z rówieśnikami, a nie z nauczycielami i rutyną codziennych lekcji. 

Sondaż diagnostyczny uczone przeprowadziły w czerwcu 2020 r., a więc w okresie wciąż niedostępnej uczniom szkoły, z wyjątkiem tych, którzy musieli przystąpić do egzaminów państwowych.   Niestety, wartość poznawcza tego badania jest niska, gdyż nie wiemy, w jaki sposób została dobrana próba badawcza, a ta jest bardzo mała, bo liczyła sobie zaledwie 360 uczniów (w tym 231 dziewcząt i 129 chłopców), i to w dodatku jedynie uczniów siedmiu klas 7-8 szkoły podstawowej oraz klas pierwszych szkół ponadpodstawowych. 

Nie jest przecież bez znaczenia,  z uczniami jakich szkół i z jakich środowisk społecznych prowadzone były badania, jakie mieli przed pandemią osiągnięcia szkolne, jaki jest kapitał kulturowy ich rodzinnego środowiska, jakie były  wyniki ubiegłorocznych egzaminów ósmoklasisty w ich szkołach (szkole?), itd., itp. To, czy są chłopcami czy dziewczętami doprawdy jest mało istotne, co zresztą wynika z treści tego raportu, skoro płeć nie różnicuje odpowiedzi na kwestie fundamentalne dla e-edukacji.      

Trudno zatem pisać, że mamy do czynienia z wartościowym naukowo badaniem sondażowym. Natomiast dla celów oświatowo-publicystycznych jak najbardziej można na podstawie opublikowanych danych formułować wnioski, które w niczym i nikomu nie pomogą, ale też mogą być przyczynkiem do zaprojektowania wreszcie rzetelnych diagnoz naukowych interdyscyplinarnego zespołu badawczego. Mam nadzieję, że wreszcie kiedyś taki powstanie, a badania zostaną zamówione przez samorządowców i nadzór pedagogiczny, bo ministerstwo destrukcji edukacji i tak nie jest zainteresowane jakimikolwiek badaniami.