Ukazał się raport pedagogów p.t.
"MOJE S@MOPOCZUCIE W E-SZKOLE" , którego autorkami są Anna
Bieganowska-Skóra i Dorota Pankowska z Wydziału Pedagogiki i
Psychologii Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie.
Badania zostały zrealizowane przez zespół pracowników naukowych
Katedry Pedeutologii i Edukacji Zdrowotnej UMCS pod kierunkiem dr hab. Izabelli
M. Łukasik, prof. uczelni, zaś wykonawcami byli: dr hab. Agnieszka Bochniarz; dr hab. Agnieszka
Buczak; dr Anna Grabowiec; dr Marzena
Kowaluk-Romanek; dr Urszula Olejnik; dr hab. Dorota
Pankowska, prof. UMCS; dr Małgorzata Samujło; dr Teresa
Sokołowska-Dzioba i dr Anna Witek.
Przywołano jedynie te dotychczasowe badania, które były znane
członkom zespołu, toteż uzasadnienie własnych diagnoz ma jednak ograniczony zakres. Kolejni
badacze nie zawsze poświęcają uwagę już istniejącym raportom. Z łatwością
przychodzi im stwierdzenie, że wśród znanych (ilu?) im raportów z badań
edukacji w okresie pandemii: "Rzadziej o swoich potrzebach i odczuciach
wypowiadali się sami uczniowie (por. Buchner, Majchrzak, Wierzbicka 2020;
Bigaj, Dębski 2020), a to im najbardziej zmieniła się rzeczywistość – nagle stanęli
twarzą w twarz z nowym modelem funkcjonowania w roli ucznia; z dnia na dzień
ograniczone zostały im kontakty z grupą rówieśniczą, a ponadto musieli się
zmierzyć z uogólnionym społecznie strachem o zdrowie i bezpieczeństwo własne i
najbliższych".
Natomiast dobrze się stało, że powołali się na ekspertyzę UNESCO
„Thinking about Pedagogy in an Unfolding Pandemic” (Doucet i in., 2020), której
autorzy uważają, że w sytuacji edukacji na dystans (...) najważniejsze, aby w pierwszej
kolejności skupić się na potrzebach psychologicznych uczniów, wychowanków,
następnie dopiero - na dydaktyce czy realizowaniu postawy programowej. W
raporcie ujęto to lapidarnie „Maslow before Bloom”.
Dla osób spoza środowiska naukowego istotne jest zwrócenie uwagi
na to, że w świetle powyższej ekspertyzy szkoły powinny bardziej skoncentrować
się w okresie pandemii i e-edukacji nie tyle na taksonomii
celów kształcenia autorstwa Benjamina Blooma, która w
Polsce nie obowiązuje, ale na psychologicznej teorii potrzeb Abrahama
Maslowa. Innymi słowy, najpierw nauczyciele powinni zatroszczyć się po
podstawowe potrzeby swoich uczniów, by dopiero później można było liczyć na to
, że będą oni mieli motywację m.in. do uczenia się, która miałaby służyć
zaspokojeniu potrzeb wyższego rzędu (potrzeby uznania, szacunku i
samorealizacji. Jeśli dzieci czy młodzież nie mają zaspokojonych potrzeb
z najniższych pięter piramidy potrzeb, to będzie trudno współpracować z nimi,
tym bardziej na dystans.
Zespół lubelskich uczonych przywołuje także dostępne mu raporty z
badań wśród uczniów, którzy mają za sobą już pierwszą falę edukacji zdalnej. Wynika z nich, że (...) bardzo źle znosili (uczniowie - dop. BŚ) izolację oraz
ograniczenie kontaktów twarzą w twarz z rówieśnikami (Buchner, Majchrzak,
Wierzbicka 2020); odnotowano u nich również obniżenie poziom dobrostanu
fizycznego i psychicznego. Uczniowie deklarowali złość na przeładowany program
nauczania, brak chęci do nauki, a także zwracali uwagę na fakt, iż wstydzili
się swojego wyglądu podczas zajęć on-line (Bigaj, Dębski 2020 s.83; 98).
Zgłaszali trudności w koncentracji na tym, co mówi nauczyciel oraz ze
zrozumieniem przekazywanej wiedzy; nie zawsze udawało im się na czas wykonać
zadane przez nauczycieli prace [s.5].
Skoro tak jest, to po co prowadzić kolejne badania? Jak piszą
autorki raportu: Wśród opublikowanych raportów nie znaleziono takich,
które poświęcone byłyby głownie zdrowiu uczniów i ich dobremu samopoczuciu –
pojęcia te wciąż jeszcze niezbyt często łączone są z różnymi aspektami życia
szkolnego [s.6].
Poziom odczuć badanych uczniów jest niesłychanie zróżnicowany i
zapewne zmienia się wraz z długością przerwy w możliwości spotykania się w
gronie rówieśniczym. Są wśród nich tacy, którzy bardzo sobie chwalą zdalną
formę kształcenia, gdyż zmniejsza w nich poczucie lęku, wstydu czy niepokoju.
Stan zadowolenia dotyczy jednak uczniów o wyższych umiejętnościach, wiedzy i
zdolności do zarządzania własnym czasem w przestrzeni domowej, aniżeli
pozostałych.
Uczniowie posiadający niższy kapitał wiedzy i umiejętności mają
bowiem problem z poczuciem własnej wartości, gdyż są odcięci od nauczycieli,
którzy mogliby im wytłumaczyć czy pomóc w eliminowaniu luk czy błędów. Edukacja
zdalna nie eliminuje przecież negatywnych ocen z tytułu niepowodzeń
szkolnych.
To, (...) że uczniowie w warunkach e-edukacji mają za mało
ruchu, są osamotnieni, tęsknią za rówieśnikami oraz rutyną szkolnej
codzienności [s.5] jest oczywiste samo przez się z wyjątkiem może
tęsknoty za rutyną szkolnej codzienności. Jeśli uczniowie tęsknią za szkołą, to
raczej ze względu na kontakty społeczne z rówieśnikami, a nie z nauczycielami i
rutyną codziennych lekcji.
Sondaż diagnostyczny uczone przeprowadziły w czerwcu 2020 r., a
więc w okresie wciąż niedostępnej uczniom szkoły, z wyjątkiem tych, którzy
musieli przystąpić do egzaminów państwowych. Niestety, wartość
poznawcza tego badania jest niska, gdyż nie wiemy, w jaki sposób została
dobrana próba badawcza, a ta jest bardzo mała, bo liczyła sobie zaledwie 360
uczniów (w tym 231 dziewcząt i 129 chłopców), i to w dodatku jedynie uczniów
siedmiu klas 7-8 szkoły podstawowej oraz klas pierwszych szkół
ponadpodstawowych.
Nie jest przecież bez znaczenia, z uczniami jakich szkół i z
jakich środowisk społecznych prowadzone były badania, jakie mieli przed
pandemią osiągnięcia szkolne, jaki jest kapitał kulturowy ich rodzinnego
środowiska, jakie były wyniki ubiegłorocznych egzaminów ósmoklasisty w
ich szkołach (szkole?), itd., itp. To, czy są chłopcami czy dziewczętami
doprawdy jest mało istotne, co zresztą wynika z treści tego raportu, skoro płeć
nie różnicuje odpowiedzi na kwestie fundamentalne dla e-edukacji.
Trudno zatem pisać, że mamy do czynienia z wartościowym naukowo
badaniem sondażowym. Natomiast dla celów oświatowo-publicystycznych jak
najbardziej można na podstawie opublikowanych danych formułować wnioski, które
w niczym i nikomu nie pomogą, ale też mogą być przyczynkiem do zaprojektowania
wreszcie rzetelnych diagnoz naukowych interdyscyplinarnego zespołu badawczego.
Mam nadzieję, że wreszcie kiedyś taki powstanie, a badania zostaną zamówione
przez samorządowców i nadzór pedagogiczny, bo ministerstwo destrukcji edukacji
i tak nie jest zainteresowane jakimikolwiek badaniami.