Dystans
społeczny i egzystencjalny staje się przez to znacznie większy i bardziej
odczuwalny w swojej nienaturalności, toteż takie rozmowy wzbogacają nas i
motywują do pracy naukowej.
Jednak nawet
rozmowy w sieci w formie "na żywo" (life) za pomocą dobrego
komunikatora przywracają jakąś cząstkę naszej akademickiej czy nauczycielskiej
okazji do bycia z sobą. Jeśli do tego mamy okazję do spotkania z takim
Naukowcem jak Z. Melosik, który jest "żywą pochodnią" wolności
myślenia, twórczego tworzenia i niejako pośrednio wpływania na rzeczywistość
społeczną (także naszą-pedagogiczną), to mimo wszystkich wad czy słabości
wirtualnej komunikacji możemy być zadowoleni, że ona w ogóle jest
możliwa.
Wczorajsze
spotkanie zapewne zainteresowało wielu naukowców i oświatowców z różnych stron
kraju, instytucji, środowisk, gdyż Gość u Lepperta-Autor znakomitych książek o
socjopedagogicznych kontekstach naszego codziennego, ale i akademickiego życia
pisze o tym w znakomitym stylu. Jak mało kto tak dobiera w swojej narracji
źródła wiedzy, niezwykle ujmująco i trafnie podaje przykłady oraz wyciąga
z nich wnioski, że wzbudza autentyczną refleksję, uruchamia wyobraźnię, a także
wymaga od nas powrotu do pytań pierwszych, do odkrywania sensu tego, w czym
sami uczestniczymy.
Pasja naukowca jest emocjonalnym, estetyczno-intelektualnym stanem dążenia do poczucia satysfakcji z rozwiązania problemu naukowego. Nie da się jej oprzeć, jeśli kocha się to, co się robi. Jak mówił Z. Melosik - kiedy piszę książkę, to już sam proces pisania jest zarazem przeżyciem twórczym, zmieniającym zarazem sposób myślenia o przedmiocie dociekań. Pasja jest pozytywną adrenaliną, która daje badaczowi niepowtarzalną ekscytację. O sam zawsze czuł w sobie tę pasję tworzenia.
Każdy, kto przeczytał książkę interlokutora p.t. "Pasja i tożsamość naukowca. O władzy i wolności umysłu" nie musiał nawet czekać na odpowiedź, bo w trakcie takich wywiadów nie ona jest istotna, ale to, kto i w jaki sposób ją wypowiada będąc zarazem najlepszym przykładem dla kolejnych pokoleń badaczy osoby naukowo wolnej, a przy tym sprawującej od wielu lat władzę akademicką (prodziekan, dziekan Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM, prorektor UAM, członek Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, członek gremiów recenzenckich, różnego rodzaju komisji, organów akademickich itd).
Mogliśmy
usłyszeć to, czego spodziewaliśmy się, a mianowicie potwierdzenia rdzenia
tożsamości tego Uczonego, który cechuje autentyczna pasja tworzenia. Jako
pedagog, bywa mylony z socjologami czy nawet politologami co świadczy o
interdyscyplinarnym warsztacie badawczym. Profesor potrafi znakomicie przykuwać
uwagę słuchaczy swoimi wykładami, referatami, a przede wszystkim
treścią monografii naukowych.
Melosik
potwierdził, że nie godzi się z modelem rywalizacji antagonistycznej,
wykluczającej w walce o własną karierę innych badaczy. Jest zwolennikiem
rywalizowania z innymi w naturalny sposób, konkurowania między sobą o
bycie widzialnym.
Pisząc i publikując
książki okazujemy także szacunek innym uczonym, szanujemy ich, a przy tym
staramy się samorealizować. Nie chcemy być redukowani do liczby punktów w
ewaluacji. Wczorajszy rozmówca szanuje intelektualną rywalizację, jeśli jest
ona oparta o ideę koleżeńskości i współpracy, o prowadzenie sporów na
intelektualnej niwie.
To
zrozumiałe, że jako odpowiedzialny dziekan, prorektor uniwersytetu musi
zabiegać o sloty do ewaluacji, ale nie one stanowią o naszej tożsamości.
Ktoś zadał
pytanie, dlaczego człowiek nauki powinien pisać książki?
Zdaniem
Profesora książkę pisze się kilka lat, gdyż jest ona długofalowym projektem
badawczym. Książka pozwala na realizację zamierzenia poznawczego, do którego
można podejść wielostronnie. Książka to przecież także przygoda spotkania z
autorem i twórcami rozpraw, które są w niej przywołane.
Książka
drukowana jest mu bliższa niż książka cyfrowa. Do dzisiaj czuje zapach
biblioteki, książkowy kurz. Wydrukowana książka jest mimo wszystko czymś
realnym, namacalnym, ona waży, jest elementem zamkniętym, skończonym, w którym
już nic nie można zmienić. Tymczasem publikację w pdf można kliknięciem
unieważnić, wykasować z pulpitu komputera.
We
wczorajszym spotkaniu powinni uczestniczyć młodzi adepci nauki. Usłyszeliby,
jak ważna jest tożsamość naukowca w sensie socjokulturowym, jako kapitał
międzypokoleniowy. Na szczęście tego przekazu od wieków nie udało się nikomu
zresetować.
Rdzeń
tożsamości uczonego tworzy jego poczucie wolności akademickiej, odrzucanie ortodoksji,
poszukiwanie epistemologicznych odniesień, tolerancja dla odmiennych sposobów
myślenia, szacunek dla dialogu i różnic paradygmatycznych, które są logiczne we
własnych punktach odniesienia.
Na moje
pytanie, jak ratować rdzenną tożsamość uczonego i universitas przed patologią w środowiskach akademickich rozmówca R.Lepperta stwierdził, że powinniśmy odsłaniać
dobre wzory i socjalizować młode pokolenie w rzetelnej naukowo kulturze
akademickiej. Podkreślił zarazem, że nieustanne zmiany reguł gry sprzyjają
akademickiej patologii.
Na koniec
spotkania prof. Z. Melosik dodał:
Nie dajmy
się wessać przez antagonizujący system ewaluacji badań naukowych i publikowania ich
wyników. Wolność jest w nas, możemy myśleć w sposób wolny. Mamy jednak wspólne
normy myślenia o tym, jak uprawiać dydaktykę i naukę. Łączy nas błysk, sposób
myślenia, sprawiający, że jesteśmy inną częścią wspólnego a
niewidzialnego uniwersytetu.
Tchnęło optymizmem i nadzieją, że można być sobą w tych "złodziejskich czasach" (określenie Z. Kwiecińskiego), ofiarowując nauce swoją pasję czytania i pisania.