07 sierpnia 2015

Koniec wyłącznie instrumentalnej, biurokratycznej oceny czasopism naukowych przez resort nauki i szkolnictwa wyższego?








Do grudnia 2014 r. powoływany przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego zespół naukowców decydował o tym, ile punktów będzie posiadać periodyk naukowy, który został zarejestrowany przez wydawcę w resortowej bazie. Pisałem o tym wielokrotnie, że także Komitet Nauk Pedagogicznych PAN protestował przeciwko biurokratycznym metodom przyznawania punktów czasopismom, które są naukowe, chociaż wiele z nich z nauką niewiele ma wspólnego.

Tak to niestety jest, że jak chce się o jakości czegokolwiek decydować zza biurka, na podstawie wypełnionych ankiet, musi dojść do eksplozji w środowisku naukowym, które naprawdę lepiej wie, co jakieś pismo jest warte. Ministra nauki i szkolnictwa wyższego, tak poprzednia, jak i obecna nie odpowiadała na protesty KNP PAN, na rzeczowe. Wiele uwag było zgłaszanych do MNiSW na piśmie, na łamach pism akademickich, naukowych jak np. "Forum Akademickie" czy "Nauka", bo już nie przytaczam tu rozpraw z debat na temat szkolnictwa wyższego. O taki wysiłek urzędników nawet nie podejrzewam.

Przypomnę, że to prof. Krzysztof Mikulski zaprosił do Instytutu Historii PAN w Warszawie przewodniczących wszystkich komitetów naukowych Akademii, by po wspólnej dyskusji, diagnozie przejść do działania naprawczego. Zależało mu na tym, by przestać godzić się z jedynie instrumentalnie (parametrycznie) tworzoną punktacją (tzw. lista krajowa punktowanych czasopism), która w żadnej mierze nie była weryfikowana jakościowo. Niestety, ale to profesorowie - także członkowie PAN - ekonomiści, ale i nauk medycznych i ścisłych opracowali wbrew interesom i dobru polskiej nauki mierniki, które były poza kontrolą, poza prawem odwoławczym. Gdyby takie działało, to wnioskujące o wyjaśnienia podmioty utrzymywałyby odpowiedź. Redakcja naukowego czasopisma "Rocznik Pedagogiczny" (KNP PAN) dwukrotnie kierowała do MNiSW wniosek o ujawnienie kryteriów i uzasadnienia przypisanej periodykowi punktacji. Zbywano ją milczeniem, brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi.

Profesor - członek rzeczywisty PAN Jan Wolański, wybitny filozof, zachęcił nas do tego, by podjąć jednak walkę o odzyskanie minimum przyzwoitości w kreowanym przez biurokrację rankingu czasopism. Nikt z nas, także profesor, nie podważał potrzeby wprowadzenia oceny publikacji naukowych, która dotyczyłaby nie tylko czasopism, ale także monografii. Czy musi ona jednak mieć jedynie charakter parametryczny, zobiektywizowany w postaci cyfrowej czy liczbowej? To jest już do dyskusji pod warunkiem, że nie traktuje się nauki tylko instrumentalnie. Urzędnicy MNiSW chcieli mieć narzędzie selekcyjne, by rozstrzygać o tym, którym jednostkom płacić więcej lub mniej z budżetu na ich funkcjonowanie. Profesor Jan Woleński słusznie protestował mówiąc i pisząc bez ogródek:

Konieczność parametryzacji jest wymuszona m. in. rywalizacją pomiędzy naukowcami, zarówno tą tradycyjną o wartość własnych wyników i związany z tym prestiż jak i coraz powszechniejszym zabieganiem o fundusze. O ile jednak ta pierwsza mogła opierać się na kryteriach jakościowych, druga wymaga stosowania kryteriów ilościowych. Dysponenci funduszów nie mogą ich przydzielać wedle ocen czynionych „na oko”, ale muszą posługiwać się wskaźnikami metrycznymi, gdyż tylko ten sposób dostarcza obiektywnych podstaw dla przewidywania rezultatów badań. Czy nam to podoba się czy nie, nauka stała się towarem. (J. Woleński, Uwagi o ewaluacji czasopism naukowych, PAUza Akademicka nr 194 z 17 stycznia 2013)

Jeśli uwzględnimy fakt, że w opublikowanych przez resort wykazach punktowanych czasopism w Polsce jest ok. 16,5 tysiąca tytułów, to zrozumiałe, że coś trzeba z tym uczynić, dokonać ich weryfikacji. Ta jednak nie może być oparta na działaniu życzeniowym czy fałszowanym przez niektórych, a niestety - stwierdzam to na podstawie analizowanych ankiet - nawet przez wielu wydawców, także pełniących funkcje dziekanów, rektorów czy zatrudnionych na stanowiskach profesorskich w wyższych szkołach niepublicznych czy publicznych. Okazuje się bowiem, że w części naszego środowiska znaleźli się tacy, którzy postanowili wzmacniać lichą reputację szkoły, brak jakości i jakichkolwiek badań naukowych powołanym do życia wydawnictwem rzekomo naukowym.

W ciągu tej kadencji komitetów naukowych PAN, dzięki intensywnym spotkaniom, dyskusjom i pracom PAN-owskiego zespołu ds. oceny czasopism, jego członkowie uzgodnili możliwości podjęcia się jakościowej oceny periodyków tylko z listy krajowej (nie filadelfijskiej i nie ERIH). Nareszcie, ministerstwo zaakceptowało nasz upór - być może w związku z nadchodzącymi wyborami i złymi notowaniami partii władzy - bo nastąpiła jego zgoda na włączenie ekspertów PAN do tego procesu.

Przewodniczący komitetów naukowych skierowali do władz PAN listę ekspertów (w naszym przypadku są to członkowie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN reprezentujący kluczowe subdyscypliny nauk pedagogicznych), którzy wreszcie mają możliwość zajęcia naukowego stanowiska wobec listy punktowanych czasopism.

Proces ewaluacji czasopism naukowych jest przeprowadzany na podstawie Ustawy z dnia 30 kwietnia 2010 r. o zasadach finansowania nauki (Dz.U. z 2014 r., poz. 1620 oraz 2015 r. poz. 249) oraz § 14 ust. 1 Rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 13 lipca 2012 r. w sprawie kryteriów i trybu przyznawania kategorii naukowej jednostkom naukowym (tekst jednolity: Dz. U. 2014, poz. 1126). Sposób oraz terminy jego przeprowadzenia reguluje z kolei Komunikat Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 2 czerwca 2015 r. w sprawie kryteriów i trybu oceny czasopism naukowych.

Zgodnie z jego treścią „proces oceny czasopism naukowych ewidencjonowany jest w systemie teleinformatycznym”, zaś jednym z jego elementów jest ich ocena przeprowadzona przez Ekspertów. Na podstawie oceny dokonanej przez Ekspertów Zespół ds. oceny czasopism naukowych może przyznać czasopismu od 0 do 5 punktów na podstawie m.in. oceny czasopisma naukowego w środowisku naukowym, spełniania standardów etycznych, wydawniczych, oceny wkładu w naukę polską oraz naukę światową oraz innych kryteriów oceny eksperckiej.

Aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom Ekspertów, którzy będą dokonywać oceny czasopism naukowych, opracowany został system informatyczny poprzez który możliwe będzie dokonanie oceny. Twórcą systemu jest Index Copernicus - współwykonawca projektu systemowego „Stworzenie Systemu Informacji o Szkolnictwie Wyższym POL-on”. Ten proces ruszył. O tym, jak wypadają pedagogiczne, edukacyjne czy oświatowe czasopisma napiszę w innym czasie.

Już teraz mogę stwierdzić, że wiele czasopism uzyskało niezasłużenie wysoką ilość punktów. Takiego szalbierstwa dawno nie mieliśmy, ale też dopuściły do tego władze naszego resortu. Dobrze zatem się stało, że ministerstwo dopuściło wreszcie jakościową ocenę czasopism. Zobaczymy, jak ona się sprawdzi. Czy komitety naukowe PAN wywiążą się z zadania, które ma charakter pracy społecznej, a niezwykle pracochłonnej i czasochłonnej.

04 sierpnia 2015

Pedagodzy specjalni - profesorami tytularnymi


W przedostatnim dniu urzędowania prezydent Bronisław Komorowski nominował 48 profesorów, w tym następujących pedagogów specjalnych:

1) prof. dr hab. Małgorzatę SEKUŁOWICZ - pedagog specjalną - profesor nauk społecznych z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu.

W czerwcu relacjonowałem znakomity Kongres Światowy Pedagogów Specjalnych, który nominowana Profesor zorganizowała na Wydziale Nauk Pedagogicznych DSW we Wrocławiu. Pani profesor należy do grona światowej klasy pedagogów specjalnych, gdyż jej publikacje, osiągnięcia w zakresie kształcenia kadr naukowych, udział w projektach badawczych i upowszechnianiu wiedzy w praktyce jest niezwykle ceniony w naszym kraju. Korzystając z opinii jednego z recenzentów, jakim był tu prof. Amadeusz Krause z Uniwersytetu Gdańskiego, odnotuję najważniejsze osiągnięcia nowej pani profesor:

Prof. dr hab. Małgorzata Sekułowicz przedłożyła w postępowaniu o nadanie tytułu naukowego profesora cztery monografie autorskie, sześć pod jej redakcją, 47 artykułów w pracach zbiorowych, 18 artykułów w recenzowanych czasopismach naukowych oraz recenzje i sprawozdania z konferencji. Oprócz aktywności naukowo-badawczej wyróżniają ją szczególne osiągnięcia dydaktyczne i organizacyjne po okresie uzyskania stopnia naukowego doktora habilitowanego.
Młoda profesor ukończyła pomaturalną szkołę medyczną, co nie jest bez znaczenia w kontekście jej dalszej twórczości. To podstawowe przygotowanie medyczne pozwoliło Jej w kolejnych latach rozwijać zainteresowania interdyscyplinarne na pograniczu pedagogiki specjalnej i pedagogiki leczniczej. Studia wyższe ukończyła na Uniwersytecie Wrocławskim w 1991 roku, gdzie w ramach pracy magisterskiej badała rozwój psychoruchowy dzieci urodzonych w zamartwicy, w powiązaniu z przebiegiem ciąży. Sześć lat później, tj. w roku 1997 pod opieką naukową profesora Tadeusza Gałkowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego napisała rozprawę doktorską pt: Matki dzieci niepełnosprawnych wobec problemów życiowych”. W roku 2005 na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim sfinalizowała przewód habilitacyjny, której podstawą była monografia „Wypalenie zawodowe nauczycieli placówek specjalnych”.

Wraz z uzyskiwaniem kolejnych stopni naukowych zmieniał się też status zatrudnienia M. Sekułowicz. W latach 1983-1991 była bowiem zatrudniona jako nauczyciel w Medycznym Studium Zawodowym, w latach 1991-1997 jako asystent Uniwersytetu Wrocławskiego, w latach 1997-2003 jako adiunkt w Instytucie Pedagogiki UW. Od roku 2003 jest pracownikiem naukowo-dydaktycznym Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu, gdzie do roku 2006 była adiunktem, a od roku 2006 jest profesorem tej znakomitej Uczelni. W trakcie pracy zawodowej kandydatka pełniła szereg funkcji oraz odbywała liczne staże zagraniczne.

Wśród znaczących nurtów badawczych pani Profesor jest diagnoza funkcjonowania dziecka z niepełnosprawnością, szczególnie dzieci z autystycznego spektrum zaburzeń, dzieci z ADHD i ADD. Od lat prowadzi też interesujące badania nad funkcjonowaniem rodziców dzieci z niepełnosprawnością, sytuacją rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym oraz sposobami radzenia sobie z sytuacjami trudnymi w tym środowisku socjalizacyjnym. Specyficzny i wąski nurt twórczości dotyczy problematyki wypalenia zawodowego nauczycieli i pracowników służb specjalnych, w którym nawiązuje do tradycji pedagogiki specjalnej, w tym do twórczości Marii Grzegorzewskiej, która jako pierwsza zwracała uwagę na zjawiska opisywane w aktualnych kontekstach przez kandydatkę.

Kluczową pozycję w dorobku naukowym prof. M. Sekułowicz stanowi niewątpliwie jej najnowsza monografia pt. „Wypalanie się sił rodziców dzieci z niepełnosprawnością" (2013). Recenzent wymienia ważne empirycznie wnioski z badań, a mianowicie:

• Badana grupa jest istotnie dotknięta wypaleniem sił rodzicielskich, 49 % badanych jest zagrożona wypaleniem, a 19% należy uznać za wypalonych

• Ojcowie wypalają się w mniejszym stopniu aniżeli matki

• Wartość średnia wypalenia u rodziców dzieci z niepełnosprawnością jest niższa niż u rodziców dzieci z autyzmem

• Średnia wyczerpania emocjonalnego u rodziców dzieci z zaburzeniami neurologicznymi jest najwyższa

• Średnie wypalenie u matek wychowujących samotnie dziecko jest wyższe

• Wypalenie jest wyższe u młodszych i starszych rodziców większe aniżeli w grupie wiekowej średniej

• Matki w starszej grupie wiekowej mają wyższe poczucie bezsilności

• Wyższe wypalenie u osób z wykształceniem zawodowym

• Poszukiwanie wsparcia emocjonalnego jest typową formą radzenia sobie w grupie rodziców niewypalonych

• Wysoki poziom wypalenia ogranicza możliwość stosowania aktywnych form radzenia sobie

• Podstawowymi predykatorami wypalenia jest poziom stresu i jakość życia rodziców.

Warto zatem korzystać z bardzo rzetelnie przeprowadzonych badań do dalszej penetracji naukowej zarówno powyższego środowiska, jak i formułowania nowych problemów badawczych.

2) prof. dr hab. Jacka BŁESZYŃSKIEGO profesora nauk społecznych, pedagoga specjalnego - Wydział Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu


Profesor Jacek Błeszyński należy do bardzo twórczych i zaangażowanych w środowisku akademickim oraz oświatowym pedagogów specjalnych. Jest absolwentem Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie w 1990 przedłożył pracę magisterską pt. Formy i metody pracy z dzieckiem autystycznym na przykładzie trzech województw. Stopień doktora nauk humanistycznych, w zakresie pedagogiki uzyskał na podstawie obronionej w Wyższej Szkole Pedagogiki Specjalnej im. M. Grzegorzewskiej w Warszawie w 1997 r. rozprawę pt. "Indywidualne i rodzinne czynniki różnicujące rozwój mowy dzieci z autyzmem". Habilitował się na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu w 2005 r. zaś podstawą jego dorobku była monografia pt. Rodzina jako środowisko osób z autyzmem. Aspekt wychowawczo – terapeutyczny.

W trakcie swojej akademickiej kariery pracował w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Słupsku (1991 – 1997), Uniwersytecie Łódzkim (1997 – 2002), by osiąść na stałe na Wydziale Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (od 2003 r. do chwili obecnej). Jak informuje na stronie Katedry Pedagogiki Specjalnej, przez sześć lat był kierownikiem Pracowni Badań nad Niepełnosprawnością Złożoną. Powołał do istnienia oddziały Karkowego Towarzystwa Autyzmu w Słupsku i Toruniu oraz był dyrektorem Katolickiego Ośrodka Adopcyjno – Opiekuńczego w Kwidzynie (1997-199) i twórca Diecezjalnego Ośrodka Adopcyjno – Opiekuńczego w Toruniu. Jest autorem publikacji zawiązanych z problematyką wspomagania dziecka i rodziny z dzieckiem z autyzmem i głębokimi deficytami w rozwoju. Wypromował czterech doktorów nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika.

Najważniejszymi książkami autorskimi w dorobku prof. dr. hab. Jacka Błeszyńskiego są:

* Kluczowe zagadnienia przysposobienia i funkcjonowania rodzin adopcyjnych. Kraków : Oficyna Wydawnicza Impuls, 2010.

* Analiza różnicująca wybranych zespołów zaburzeń autystycznych : zarys rewalidacji. Toruń : Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, 2010.

* Autyzm a niepełnosprawność intelektualna i opóźnienie w rozwoju : skala ocen zachowań autystycznych, Gdańsk : Harmonia Universalis, 2011

* Niepełnosprawność intelektualna : mowa, język, komunikacja : czy iloraz inteligencji wyjaśnia wszystko? Gdańsk : Harmonia Universalis, 2013.


Współredagował cztery monografie zbiorowe oraz trzy własne:

* Józef Binnebesel, Jacek Błeszyński, red. nauk Zbigniew Domżał, Wielowymiarowość cierpienia. Łódź : Wydawnictwo Naukowe Wyższej Szkoły Edukacji Zdrowotnej, 2010.
Jacek J. Błeszyński, red. nauk Terapie wspomagające rozwój osób z autyzmem. Kraków : Oficyna Wydawnicza "Impuls", 2011.

* Zbigniew Szot, Jacek Błeszyński, Cezary Specht, red. nauk. Terapia ruchowa osób z zespołem Aspergera : implikacje praktyczne. Łódź : Wydawnictwo Naukowe Wyższej Szkoły Informatyki, 2011.

* Jacek J. Błeszyński, Katarzyna Kaczorowska-Bray, red. nauk. Diagnoza i terapia logopedyczna osób z niepełnosprawnością intelektualną : teoretyczne determinanty problemu. Gdańsk : Harmonia Universalis, cop. 2012.

* Ditta Baczała, Jacek J. Błeszyński, red. n. Rozwój społeczny osób z niepełnosprawnością intelektualną : ograniczenia i możliwości w zakresie kompetencji społecznych. Toruń : Wydawnictwo Adam Marszałek, 2013.

* Jacek J. Błeszyński, red. nauk. Alternatywne i wspomagające metody komunikacji . Kraków : Oficyna Wydawnicza "Impuls", 2008.

* Jacek J. Błeszyński red. nauk., Medycyna w logopedii : terapia, wspomaganie, wsparcie : trzy drogi - jeden cel Jacek Jarosław Błeszyński. Gdańsk : Harmonia Universalis, 2013

* Terapie wspomagające rozwój osób z autyzmem / pod red. nauk. Jacka J. Błeszyńskiego. Wydanie: Kraków : Oficyna Wydawnicza "Impuls", 2013.

Serdecznie gratuluję nominowanym Profesorom i życzę im po tak pięknej uroczystości udanego urlopu.







03 sierpnia 2015

Pora relaksu i refleksji




W zawodzie nauczyciela akademickiego niektórzy mają trzy miesiące wakacji, jeśli nie należą do kadr kierowniczych, które są odpowiedzialne za rekrutację czy przygotowanie nowego roku akademickiego. Ten bowiem zaczyna się dopiero 1 października 2015 r.

Kiedy rozpoczynałem pracę w Uniwersytecie Łódzkim jako asystent na Wydziale Filozoficzno-Historycznym, to bardzo chwaliłem sobie rolę pracownika pomocniczego, który niewiele jeszcze wówczas rozumiał i potrafił w zarządzaniu jednostką (zakładem, katedrą). Nie ogarniałem jeszcze specyfiki systemu kształcenia akademickiego i polityki badań naukowych, ale mogłem być przydatny w okresie wakacyjnym w pracach organizacyjnych Instytutu. Wówczas były egzaminy wstępne, więc pracy było bardzo dużo.

Nie da się ukryć, że dzisiaj większość nauczycieli ma wolne i niczym się nie przejmuje. Nie identyfikuje się ze swoją uczelnią na tyle, by włączać się z własnej woli w działania, które pozwoliłyby na jej wzmocnienie. Tak to bywa, że większości wydaje się, że skoro nie muszą, to po co mieliby przejawiać jakąś inicjatywę? Ktoś, kto musi, uczyni to za nich i de facto także dla nich.


Trzeba doświadczyć kierowniczej odpowiedzialności, żeby zrozumieć, że skończył się czas laby, "wożenia się na kółku", wchodzenia na gotowe. Jeśli pomocniczy a bezfunkcyjni pracownicy skorzystają kreatywnie z tego przywileju, dobrodziejstwa bycia przede wszystkim dla siebie i swoich studentów, to dobrze. Przyjdzie czas wyjęcia z plecaka własnej drogi akademickiego rozwoju buławę marszałkowską.

Przewidziany prawem czas urlopu każdemu należy się nie tylko z formalnego powodu. Powinno się z niego korzystać tak dla własnego dobra, jak i szeroko rozumianej rodziny. Tym, którzy jeszcze odpoczywają czy też dopiero wybierają się na wakacje życzę odpowiedniej pogody (niektórzy bowiem nie lubią, jak jest zbyt słonecznie, zbyt ciepło, albo nie ma deszczu), dużo radości i satysfakcji z nowych doznań. Niech szum morza lub brud nadmorskiego piasku nikogo nie zraża. Coś takiego nie często i nie każdemu się zdarza.


Zachęcam do retrospekcyjnej lektury wpisów w blogu. Wiele tematów, problemów nie było przedmiotem refleksji czy krytyki, gdyż tempo bieżących zmian sprawia, że nie zawsze mamy czas na czytanie, dyskusję, podzielenie się uwagami. Wpisy do końca sierpnia br. będą nieco rzadsze. Ode mnie też wypada odpocząć.

02 sierpnia 2015

Czy Senat szkodliwie poprawia projekt nowelizacji Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie?


W miniony piątek 31 lipca br. Senat wprowadził poprawkę do projektu nowelizacji Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, w myśl której każdy "kto prowadzi promocję 1% podatku dochodowego do osób fizycznych z wykorzystaniem środków finansowych pochodzących z 1% podatku dochodowego od osób
fizycznych, podlega karze grzywny."

Grupa organizacji pozarządowych (Fundacja Akademia Organizacji Obywatelskich, Fundacja BOŚ, Fundacja Batorego, Forum Darczyńców) przygotowała apel o odrzucenie przez Sejm tej poprawki. Poparcie pod apelem jest zbierane na stronie www.ngo.pl, ale można wysyłać go również samodzielnie, szczególnie do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.

Oto treść powyższego Apelu:

24 lipca br. Senat wprowadził poprawkę do projektu nowelizacji Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, w myśl której każdy „kto prowadzi promocję 1% podatku dochodowego do osób fizycznych z wykorzystaniem środków finansowych pochodzących z 1% podatku dochodowego od osób fizycznych, podlega karze grzywny.”

Proponowana poprawka jest świadectwem głębokiego braku zaufania Senatorów do organizacji pozarządowych i zupełnego niezrozumienia realiów, w jakich organizacje funkcjonują: jak pozyskują środki na swoją działalność, w tym środki z wpłat 1 % podatku, jak je wydatkują i jakim wymogom sprawozdawczym podlegają.

Zaproponowana przez Senat poprawka całkowicie ignoruje prace prowadzone od kilku miesięcy w sejmowej podkomisji stałej ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi, dyskusję, jaka toczyła się w środowisku pozarządowym w trakcie prac nad nowelizacją, a w końcu finalne stanowisko wypracowane wspólnie przez stronę parlamentarną, rządową i pozarządową, które kontrolę nad wydatkowaniem środków z wpłat 1% oddaje w ręce obywateli.

W pracach w Sejmie zwyciężyła opinia, że nie kolejne restrykcje i ograniczenia nakładane na organizacje pozarządowe, nie często niedoskonała kontrola państwowa, ale pełna jawność i przejrzystość pozyskiwania i wydatkowania środków finansowych przez organizacje pożytku publicznego, umożliwiająca kontrolę obywateli, jest najefektywniejszym czynnikiem sprzyjającym racjonalnemu i rzetelnemu zarządzaniu finansami, w tym przychodami z wpłat 1%.

Dodatkowo, zwracamy uwagę na niezachowanie zasad poprawnej legislacji i nieprecyzyjność zaproponowanego przez Senat przepisu, który nakładając sankcje karne za prowadzenie niedookreślonych prawnie działań kryjących się pod pojęciem „promocji”, narusza zasadę nullum crimen sine lege certa, wymagającą, aby tego rodzaju przepis prawny dokładnie definiował czyn zabroniony.

W konsekwencji zaproponowany przez Senatorów przepis będzie albo omijany, albo nadużywany przez organy władzy, lub też – w kontekście definicji „promocji” zawartej art. 27c ust. 1 znowelizowanej ustawy - całkowicie zablokuje możliwość informowania o 1%. Podkreślmy również, że wedle art. 4 ust. 1 pkt. 33 ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie jednym z obszarów działalności pożytku publicznego, na który mogą być przeznaczane pieniądze z 1% jest „działalność na rzecz organizacji pozarządowych”, co w oczywisty sposób zawiera w sobie także działania fundraisingowe. Postulat zakazu forsowany przez Senatorów tworzy zatem niespójność w obrębie ustawy.

W dyskusji, która poprzedziła przyjęcie poprawki przez Senat, padały nierealistyczne postulaty pod adresem organizacji pozarządowych, domagające się wydatkowania wszystkich pozyskiwanych przez nie środków wyłącznie na bezpośrednie koszty działalności statutowej, bez ponoszenia kosztów administracji i wynagrodzeń. Organizacje o wysokich budżetach działające na skalę ogólnopolską, lub prowadzące działania za granicą, przedstawiano w negatywnym świetle, przeciwstawiając je działającym „bezkosztowo”, w oparciu o pracę wolontariuszy, organizacjom o skali lokalnej.

Zdaniem Senatorów optymalną formą funkcjonowania organizacji pozarządowych powinna być działalność, która nie niesie ze sobą żadnych kosztów administracyjnych. W dyskusji padały żądania ograniczenia wynagrodzeń pracowników organizacji oraz częstszej i dokładniejszej kontroli działalności fundacji i stowarzyszeń, szczególnie sposobów wydatkowania przez nie pieniędzy. Wskazywano na konieczność zaangażowania samorządów w promocję lokalnych organizacji pożytku publicznego, nie precyzując, na jakich zasadach miałoby się to odbywać oraz nie zastanawiając się nad skutecznością tego typu działań.

Paradoksalne jest to, że proponowana przez Senatorów poprawka w pierwszej kolejności uderzy właśnie w niewielkie organizacje, którym trudno będzie zapewnić sobie środki z innych źródeł po to, aby sfinansować kampanię 1%. Jeśli zostanie przyjęta przez Sejm, nie poprawi sytuacji małych lokalnych organizacji opartych na pracy wolontariackiej, jak chcieliby Senatorowie. Przeciwnie, właśnie one, pozbawione innych „wolnych środków”, które mogłyby zainwestować w prowadzenie kampanii fundraisingowych, mogą stać się pierwszymi ofiarami tej poprawki.

Apelując do Pań i Panów Posłów o odrzucenie poprawki Senatu przypominamy jeszcze raz najważniejsze argumenty, które przemawiają za takim stanowiskiem:

• Prowadzenie kampanii fundraisingowych – czyli także kampanii, których celem jest pozyskanie wpłat 1% podatku od podatników – zawsze pociąga za sobą konkretne koszty. Wszędzie na świecie rekomendowaną praktyką przy prowadzeniu działań fundraisingowych jest przeznaczenie części zebranych środków na prowadzenie kampanii fundraisingowej w kolejnym roku. Tylko takie podejście zapewnić może finansową stabilność, a zatem trwałość realizacji misji organizacji w dłuższej perspektywie. Dla wielu organizacji wpłaty 1% są jedynymi środkami, które mogą przeznaczyć na pozyskanie funduszy na swoją działalność. Rekomendowana przez Senatorów regulacja sprawi, że organizacje nie posiadające rezerw finansowych – a więc przede wszystkim organizacje małe, lokalne - nie będą mogły prowadzić efektywnych kampanii 1%, co jeszcze bardziej zmniejszy ich szanse na pozyskanie tych środków.

• Utopią jest oczekiwanie, że wszystkie organizacje pozarządowe mogą działać efektywnie wyłącznie w oparciu o wolontariat i przeznaczać 100% otrzymanych środków na bezpośrednią pomoc dla odbiorców swoich działań. Do skutecznego i długofalowego rozwiązywania problemów społecznych potrzebne są organizacje, których rola nie ogranicza się do zapewnienia przepływu pieniędzy między darczyńcą a beneficjentem. Organizacje pozarządowe poza działalnością charytatywną świadczą dziś szerokim grupom odbiorców różnorodne usługi wymagające specjalizacji i wysokiego profesjonalizmu. Potrzebują do tego zaplecza administracyjnego (również po to, by sprostać rozbudowanym obowiązkom wynikającym z przepisów prawnych) i odpowiedniej infrastruktury (by zapewnić dobrą jakość usług).

• Niemożliwe jest prowadzenie jakiejkolwiek działalności bez ponoszenia kosztów administracyjnych, w tym kosztów fundraisingowych. Presja wywierana na organizacje, żeby koszty administracyjne pokrywały ze „środków własnych” jest zabójcza dla III sektora. Zamiast zakazywać kosztów pośrednich, należy o nich rozmawiać i uczyć organizacje gospodarności (np. poprzez tworzenie benchmarków). Skąd mają brać środki własne, jeśli nie prowadzą działalności gospodarczej, a środki pozyskane z kampanii fundraisingowych muszą przekazać wyłącznie na bezpośrednią działalność statutową?

• Wysokość kosztów administracyjnych nie jest dobrym miernikiem efektywności organizacji. Ich ciągłe ograniczanie, jak dowodzą wyniki wielu badań , prowadzi do spadku przychodów i niestabilności organizacji, a w konsekwencji do obniżenia jakości usług, zatrudniania osób o niskich kompetencjach do obsługi administracyjnej (księgowej i prawnej). Istotniejszym jest to, czy organizacje efektywnie wydatkują środki przeznaczane na bezpośrednie koszty działalności statutowej, bo to one stanowią zdecydowaną większość wydatków. „Ludzie i społeczności, którym służą organizacje, nie potrzebują niskich kosztów pośrednich, potrzebują dobrej jakości działań”, zwracają uwagę inicjatorzy amerykańskiej kampanii Mit kosztów pośrednich [The Overhead Myth].

• Nacisk na ograniczanie kosztów wynagrodzeń, w tym częste cięcia tych kosztów przy zlecaniu organizacjom zadań publicznych, prowadzi do sytuacji, w której przeważającą formą zatrudnienia w organizacjach pozarządowych stają się umowy śmieciowe.

Liczymy, że nasze argumenty spotkają się ze zrozumieniem z Państwa strony i że inicjatywy obywateli - w tym te organizujące się w formie fundacji i stowarzyszeń - będą mogły liczyć na wsparcie ze strony państwa, przejawiające się m.in. tworzeniem warunków prawnych sprzyjających rozwojowi sektora organizacji pozarządowych, pozwalających na długofalową, skuteczną realizację ich misji, przy zachowaniu dbałości o efektywność i przejrzystość wydatkowania pozyskiwanych środków.


Dla równowagi informacyjnej, bo nie jestem tu kompetentny, komentarz jednego z internautów:

~PRZECIW MITOM, PRZECIW ZAWIŚCI 31.07.2015, 03:22 Senatorowie i niektórzy działacze NGO uważają, że duże bogate organizacje wydają masę pieniędzy z 1% na kampanie promocyjne i dlatego zdobywają tak dużo środków z 1%. Jak się wprowadzi zakaz przeznaczania środków zebranych z 1% to skorzystają na nim małe, lokalne organizacje. Nic bardziej mylnego.

Oto garść danych za 2012 roku. Z danych zamieszczonych w sprawozdaniach OPP publikowanych na stronie MPiPS wynika, że: w 2012 roku 6056 organizacji pozyskało od podatników z wpłat 1% kwotę 452 626 944 zł. Ze środków 1% na kampanię pozyskiwania wpłat 1% wydały 6 597 642 zł, czyli 1,46% kwoty zebranej w 2012. Pozostałe 15 326 745,12 zł przeznaczone na kampanie fundraisingowe pochodziły z innych niż wpłaty 1% środków. Z 844 OPP, które wykazały, że poniosło koszty promocji i pozyskiwania 1%, 357 finansowała je z wpływów z wpłat 1%.

Kampanię pozyskiwania 1 % ze środków innych niż wpłaty 1% pokrywało 487 organizacji. Ponad połowa organizacji ze wszystkich 357, które finansowały kampanie ze środków 1%, przeznaczyła na nią 0,01%-5% (199 organizacji), 65 OPP wydało ok. 5-10% środków pozyskanych z wpłat 1%, a 92 OPP powyżej 10% . Z tych ostatnich tylko 12 OPP wydało od 50 - 100%. Były to kwoty od 482 zł do 1000 zł, tylko w dwóch przypadkach kwoty przekroczyły 10 000 zł. 5213 OPP nie przekazało na kampanię promocyjną ani złotówki. Co interesujące, wśród tych OPP, które nie wydały grosza z 1% na kampanie promocyjną, są organizacje zbierające od lat najwięcej, głównie organizacje prowadzące subkonta.

Poniżej pierwsza 15 –tka rekordzistów za 2012 rok. Jak widać, poza Fundacją Anny Dymnej, Fundacją Rosa, Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami i Dolnośląską Fundacją Rozwoju Zdrowia żadna nie wydała złotówki na kampanię promocyjną ze środków pochodzących z wpłat 1%. Wszystkie - poza Fundacją Rosa - wydały na kampanie niewielki odsetek zebranych wcześniej środków (od 0,37%-3,21%. ) Co więcej, wiele z nich nie wydało na kampanię w ogóle własnego grosza, w tym zajmująca od lat I miejsce na liście Fundacja Zdążyć z pomocą, która zebrała 109 milionów złotych, a na kampanie wydała z innych środków równowartość 0.98% kwoty zebranej w 2012 roku (bagatela 10 milionów). Zajmująca II miejsce w rankingu przychodów Fundacji im. Dr Piotra Janaszka „Podaj dalej” zebrała 14 milionów przy 0% nakładu na promocję. Zajmująca III miejsce Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko” zebrała 13,5 milionów również nie wydając grosza. Itd., itd.

Czemu? Ano działaniami promocyjnymi w tych fundacjach zajmują się beneficjenci 1%, którzy zabiegają o wpłaty 1% na swoje subkonta. Poprawka senacka, oznacza, że na placu zostaną tylko oni plus duże organizacje, które mają środki skądinąd, żeby robić kampanie fundraisingowe. Małe i średnie na pewno na tym nie skorzystają. Wątpiącym polecam zrobienie zestawienia danych ze sprawozdań OPP. Nie kierujmy się zawiścią.

To takie polskie: nie mam ja, niech nie mają inni. Jeśli są patologie, walczmy z nimi. Dzięki kampaniom 1% ludzie dowiedzieli się o istnieniu setek organizacji. Odebranie możliwości prowadzenia ich ze środków 1% utrwali tylko pozycję mocnych, dużych i bogatych.
FUNDACJA DZIECIOM "ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ" 109 328 911 zł 0,00%
FUNDACJA IM. DOKTORA PIOTRA JANASZKA PODAJ DALEJ 14 235 272 zł 0,00%
FUNDACJA POMOCY OSOBOM NIEPEŁNOSPRAWNYM "SŁONECZKO" 13 444 965 zł 0,00%
FUNDACJA ANNY DYMNEJ MIMO WSZYSTKO 7 582 628 zł 1,17%
FUNDACJA "ROSA" 7 028 732 zł 17,06%
"FUNDACJA TVN NIE JESTEŚ SAM" 6 951 989 zł 0,00%
DOLNOŚLĄSKA FUNDACJA ROZWOJU OCHRONY ZDROWIA 6 069 899 zł 0,37%
AVALON - BEZPOŚREDNIA POMOC NIEPEŁNOSPRAWNYM 4 867 838 zł 0,00%
FUNDACJA "NA RATUNEK DZIECIOM Z CHOROBĄ NOWOTWOROWĄ" 4 727 480 zł 0,00%
STOWARZYSZENIE RODZICÓW NA RZECZ POMOCY SZKOŁOM "PRZYJAZNA SZKOŁA" 4 568 574 zł 0,00%
STOWARZYSZENIE "SOS WIOSKI DZIECIĘCE W POLSCE" 3 948 258 zł 0,00%
FUNDACJA "DZIEŁO NOWEGO TYSIĄCLECIA" 3 736 895 zł 0,00%
TOWARZYSTWO OPIEKI NAD ZWIERZĘTAMI W POLSCE 3 674 877 zł 3,21%
FUNDACJA WARSZAWSKIE HOSPICJUM DLA DZIECI 3 617 603 zł 0,00%
FUNDACJA WIELKA ORKIESTRA ŚWIĄTECZNEJ POMOCY 3 415 034 zł 0,00%
.

Kto postawi kropkę na "i"?


01 sierpnia 2015

Nominacje kolejnych profesorów pedagogiki


(na zdjęciu: nominowana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego - prof. dr hab. Barbara Smolińska-Theiss wraz z mężem, prof. dr. hab. Wiesławem Theissem)

Jak zapowiadałem w czerwcu, Kancelaria Prezydenta III RP potwierdziła, że prezydent Bronisław Komorowski postara się wręczyć nominacje profesorskie wszystkim tym kandydatom do tytułu naukowego, których postępowania zostały zatwierdzone przez Centralną Komisję Do Spraw Stopni i Tytułów i pana prezydenta do czerwca br. Polska pedagogika może być dumna z kolejnych, a nominowanych w dn. 31 lipca 2015 r. profesorów nauk społecznych, wśród których znalazło się dwóch pedagogów.

Pierwszą i jedyną kandydatką do tytułu naukowego profesora z naszego środowiska - w okresie obowiązywania najwyższych wymagań, które złagodziła dopiero nowelizacja ustawy o stopniach i tytule naukowym - jest prof. Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, kierownik Katedry Pedagogiki Społecznej Barbara Smolińska-Theiss. Mało kto zwróciłby uwagę na to, że do października 2014 r. o tytuł naukowy profesora mogły się ubiegać tylko te osoby, które:

1) posiadały osiągnięcia naukowe znacznie przekraczające wymagania stawiane w postępowaniu habilitacyjnym;

2) posiadały doświadczenie w kierowaniu zespołami badawczymi, realizującymi projekty finansowane w drodze konkursów krajowych i zagranicznych;

3) posiadały osiągnięcia w opiece naukowej - uczestniczyły co najmniej trzy razy w charakterze promotora lub promotora pomocniczego w przewodzie doktorskim, w tym co najmniej raz w charakterze promotora, oraz co najmniej dwa razy w charakterze recenzenta w przewodzie doktorskim lub postępowaniu habilitacyjnym;

4) odbyły staże naukowe i prowadziły prace naukowe w instytucjach naukowych, w tym zagranicznych.

W okresie od października 2011 roku do października 2014 r. na nowych zasadach przeprowadzono w całym kraju zaledwie cztery postępowania, w tym jednym z nich było pani prof. Barbary Smolińskiej-Theiss. Niezgoda środowiska akademickiego na tak wysokie progi sprawiła, że minister nauki i szkolnictwa wyższego musiała przeprowadzić w Sejmie nowelizację ustawy, w wyniku której wymagania dla kandydatów na profesorów zostały zmniejszone. Wystarczyła wymiana spójników „i” na „lub”, dzięki czemu kolejni doktorzy habilitowani już nie muszą się denerwować, że radykalnie zmalały ich szanse na awans naukowy.

Piszę o tym, ponieważ wśród tych najlepszych znalazła się w/w pedagog społeczna o niebywale wysokim dorobku naukowym, znakomitych publikacjach, prekursorskich badaniach etnopedagogicznych wśród dzieci mieszkających w małych środowiskach miejskich, także społeczny doradca Rzecznika Praw Dziecka.

Pani Profesor kierowała zespołami badawczymi w kraju i międzynarodowymi, na których realizację uzyskiwała środki w ramach grantów krajowych i zagranicznych. Wypromowała więcej doktorów nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika, niż obowiązywało i tak wysokie minimum.



Nie ma w kraju badacza dzieciństwa, specjalisty w zakresie diagnozowania sytuacji dzieci w życiu rodzinnym, lokalnego czy szkolnego środowiska, który nie znałby rozpraw naukowych Barbary Smolińskiej-Theiss. Każdy, komu bliskie są sprawy dziecka i dzieciństwa musiał zetknąć się z wynikami jej badań czy wysłuchać referatu w czasie konferencji oświatowych lub naukowych.

W uznaniu zasług została wyróżniona w 2009 r. Honorowym Obywatelem Węgrowa, gdzie przed laty prowadziła w tym mieście stację badawczą Wydziału Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego. W organizowanych przez nią obozach naukowych uczestniczyły setki studentów, którzy prowadzili w Węgrowie badania naukowe i działania kulturalne. Ich wynikiem było wiele publikacji naukowych, a węgrowscy nauczyciele mogli korzystać ze spotkań z uniwersyteckimi pedagogami.


To Jej zaangażowaniu świat zawdzięcza tak pięknie obchodzony trzy lata temu Rok Janusza Korczaka, w trakcie którego ponownie została wydobyta w dyskursie publicznym uniwersalność myśli i podejścia do dzieci Starego Doktora. Dzięki współtworzonym we wszystkich województwach ośrodkach akademickich w kraju debatach korczakowskich wzrosło zainteresowanie takimi problemami, jak godność dziecka, prawa dziecka i dziecko jako obywatel, wokół których koncentrowały się wszystkie działania uchwalonego przez Sejm RP Roku Janusza Korczaka.

Niewielu jest w Polsce naukowców, którzy potrafią w sposób niezwykle komunikatywny posługiwać się językiem nauk humanistycznych i społecznych opisując i wyjaśniając często złożone procesy wychowawcze. Przywołam zatem w tym miejscu wyjątkowo ważne w dorobku prof. B. Smolińskiej-Theiss rozprawy naukowe:

- Dzieciństwo w małym mieście, Warszawa: Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Warszawskiego 1993;

- Korczakowskie narracje pedagogiczne, Kraków: Oficyna Wydawnicza "Impuls" 2013.


- Dzieciństwo jako status społeczny. edukacyjne przywileje dzieci klasy średniej, Warszawa: Wydawnictwo Akademii Pedagogiki Specjalnej 2014.


W jednym ze swoich artykułów B. Smolińska-Theiss tak podsumowała studium nad korczakowskim przesłaniem dla kolejnych pokoleń:

"Dzisiaj wołamy o szacunek dla praw dziecka do poszanowania jego godności, wartości. Prawa do tego, żeby mogło żyć i rozwijać się na miarę swych dziecięcych sil i możliwości. Żeby nie płaciło takich kosztów cywilizacji, jakie płaci świat dorosłych. Żeby uszanować jego prawo do bycia dzieckiem i życia w dziecięcym świecie."



Drugim wśród nominowanych profesorów był szczeciński pedagog prof. dr hab. Wiesław Andrukowicz z Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego. Należy on do grupy tych pedagogów, którzy przeprowadzali postępowanie na tytuł naukowy profesora w jeszcze starszej procedurze, jaka obowiązywała do końca września 2011 r. (z vacatio legis do k. września 2013). Piątkowa nominacja jest świadectwem tego, jak długo trwało to postępowanie, a przecież nie jest to ostatnie, jakie toczy się w tamtej procedurze.


Prof. dr hab. Wiesław Andrukowicz reprezentuje inną subdyscyplinę pedagogiczną, ale również wpisującą się w kanon wykształcenia każdego pedagoga w Polsce, jaką jest dydaktyka. Nominowany profesor ma w swoim dorobku oświatowym zarówno nauczycielskie doświadczenie zawodowe (pracował w szkole podstawowej oraz w średniej), jak i na stanowisku inspektora oświaty i wychowania w Urzędzie Miasta i Gminy w Dobrzanach. Zna zatem szkołę niejako od podszewki i z pozycji nadzoru pedagogicznego. W 1985 r. obronił rozprawę doktorską na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, którą przygotował pod kierunkiem doc. dr hab. J. Parafiniuk-Soińskiej (z WSP w Szczecinie) na temat: Przygotowanie uczniów do samodzielnego uczenia się. W 1994 r. opublikował tę dysertację pt. Struktura czynności usamodzielniających i samodzielnych w procesie uczenia się (Uniwersytet Szczeciński 1994).

Jego rozprawą habilitacyjną była znakomicie napisana książka pt. Szlachetny pożytek. O filozoficznej pedagogice Bronisława F. Trentowskiego (Uniwersytet Szczeciński. Rozprawy i Studia T. (DCCX) 636, Szczecin 2006). Dzięki erudycji, znajomości literatury filozoficznej, psychologicznej, socjologicznej, historycznej i pedagogicznej wypełnił na mapie dyskursów pedagogicznych „białą plamę” przypominając - w zupełnie nowych kontekstach - niezwykle interesujące poglądy tej jakże niedocenianej postaci w polskiej filozofii i pedagogice. Andrukowicz odkrywa nieznane pola dociekań tego filozofa, głęboko analizuje jego myśli i ich związek z ideami czasów jego działalności oraz uwydatnia je w kontekście historyczno-biograficznym. Studia nad myślą B.F. Trentowskiego w odczytaniu W. Andrukowicza potwierdzają jak był on zapomniany czy traktowany w analizach bezkrytycznie.
Jest w jego badaniach wiele wspólnego z tymi, które prowadziła prof. Barbara Smolińska-Theiss, bowiem łamie stereotypy i uproszczenia nie tylko w dotychczasowych odczytaniach dzieł Trentowskiego. , ale też w ich świetle udowadnia jakże aktualnego znaczenia nabierają stwierdzenia tego myśliciela:

¬- danie dzieciom wolności nie wyklucza sprawowania nad nimi nadzoru i odwrotnie, ale i do każdej wolności trzeba dojrzeć;

- w zachowaniach reaktancyjnych bronimy samej możliwości decydowania o swoich wyborach; opór jest uzasadniony, jeśli złamana została zasada ogólnej sprawiedliwości, jeżeli się to wiąże z naruszeniem obowiązujących praw człowieka do własnej godności;

- nie należy dzieciom narzucać ani absolutnej wolności, zwłaszcza gdy jej nie chcą lub nie rozumieją, ani absolutnej konieczności, zwłaszcza jeśli nie grozi to im utratą zdrowia lub życia;

- najlepszą metodą wychowawczą jest dobry przykład oraz stawianie dzieci w sytuacjach, w których uczą się same;

- wychowawcy nie powinni ingerować w sam proces podejmowania decyzji przez dzieci, jeśli wynik antycypowanego stanu rzeczy nie narusza godności innych;

- nie środek między dwoma biegunami, ale krańcowości w swym największym rozkwicie są siłą wszelkiego rozwoju;

- wychowanie dziecka jest tylko dalszym ciągiem wychowania dorosłych;

- im bardziej wola wychowawcy staje się wolą wychowanka i odwrotnie, im bardziej traktujemy go jako równą sobie istotę, tym bardziej stają się oni samodzielni wolni;

- każde życie jest godne najwyższej czci;

- tylko przez wskazanie innego możemy przejść do walki z sobą, do własnego ograniczenia, do względnego zjednoczenia z innymi;

- wychowanie wymaga paradoksalności i niekonsekwencji (np. u wychowawcy łagodność musi być duszą surowości; wychowawca nie powinien być ani tylko autorytarny, ani tylko
liberalny, ani konsekwentny, ani niekonsekwentny; wychowawca może być jednocześnie otwarty wobec konkretnej osoby i mniej lub bardziej wobec niej zdystansowany, wychowawca powinien być zatroskanym, ale jednocześnie nie być całkowicie zrezygnowanym);

- każda jednostronność musi z biegiem czasu zwyrodnieć;

- kto dzieci nie karci wcale, lub też tylko karci, ten ich nie kocha; również nie kocha ich ten, co względem nich jest łagodnością samą, lub też nie zna wcale łagodności;

- nie ma niezdolnych dzieci, są tylko niezdolni wychowawcy, którzy zatracili swój talent, a zwłaszcza możliwości swojej twórczej wyobraźni;

- fantazji dziecięcej nie można hamować i nadmiernie spiętrzać, bo, podobnie jak w wypadku wybudowania zbyt wysokiej tamy na rzece, wybuchnie z jeszcze większą siłą i zrobi więcej szkody, niż wtedy, gdy poddamy ją w miarę rozsądnej regulacji (np. poprzez twórcze inscenizacje, symulacje i eksperymenty sytuacyjne, muzykę, plastykę, poezję); itd.


Jak widać, los zetknął w czasie tej uroczystości profesorów z odległych od siebie uczelni, którzy na bazie odmiennych źródeł, metodologii badań i przedmiotów zainteresowań wzbogacili polską pedagogikę teoretyczną i praktyczną. Serdecznie im gratuluję!




31 lipca 2015

Czy to są komisyjne przepychanki nauczycieli bez kwalifikacji?








Jeden z ekspertów do spraw awansu zawodowego nauczycieli zwrócił uwagę na zaskakujące "gry towarzyskie" przedstawiciela kuratorium oświaty w jednej z komisji egzaminacyjnych.

W trakcie egzaminu na nauczyciela mianowanego ekspert zwrócił uwagę na to, że kandydatka wprawdzie posiadała dyplom ukończenia studiów kwalifikacyjnych-pedagogicznych, który został jej wydany przez jedną z wyższych szkół prywatnych z woj. dolnośląskiego, ale nie posiadał adnotacji o odbyciu praktyk pedagogicznych.

Wszystko na tzw. froncie było „ładnie opisane”: Osoba X ukończyła studia trzysemestralne, nadające kwalifikacje pedagogiczne. Kiedy jednak zajrzał na odwrotną stronę suplementu, gdzie jest wykaz odbytych zajęć i liczba godzin, nie było tam żadnych danych o odbytych praktykach pedagogicznych. Te zaś w świetle przepisów powinny wynosić 150 godzin. Z innych dyplomów, jakie przedłożyła kandydatka do awansu, także nie wynikał fakt odbycia przez nią jakichkolwiek praktyk.

Poinformował zatem przewodniczącego komisji, czyli osobę z kuratorium oświaty, że złożony przez nauczycielkę dokument nie zawiera adnotacji o odbytych praktykach. Dostał szybką odpowiedź, że przecież ta pani, mogła mieć „zaliczone” praktyki z racji bycia nauczycielką. Ekspert jednak nie odpuszczał, tylko dociekał, jak to jest możliwe, skoro dopiero co skończyła studia kwalifikacyjne, a przecież bez przygotowania pedagogicznego nie powinna była uczyć w szkole? Nie można komuś zaliczyć pracy w szkole jako odbytej praktyki w ramach jakichkolwiek studiów czy kursów.

Pracownik kuratorium stwierdził, że prawnik kuratoryjny tak się "nie czepia”, jeżeli w wykazie na dyplomie kwalifikacyjnym nie ma informacji o odbytych praktykach. Wystarcza mu już samo sformułowanie: "trzysemestralne studia kwalifikacyjne", aby taki „papier” spełniał wymogi formalne. Oznacza to bowiem, że dana osoba nabyła pełne kwalifikacje pedagogiczne.

Przedstawiciel kuratorium oświaty, zamiast stanąć na straży nie tylko prawa, ale i właściwych kwalifikacji nauczycielki, zlekceważył uwagę eksperta twierdząc, że nie ma on głosu ostatecznego w sprawach formalnych. To należy do przedstawiciela kuratorium, a ten z urzędu „dopuszcza” dokumentację, lub nie. Po to jest posiedzenie komisji kwalifikacyjnej, by dokonać właściwej oceny.

Ekspert pyta zatem, czy uczelnia prywatna może wydawać dyplomy, w których stwierdza nabycie kwalifikacji pedagogicznych, lekceważąc powinność odbycia praktyki zawodowej w szkołach? Zaznaczam, że kandydatka na nauczycielkę mianowaną skończyła studia nienauczycielskie, bez kwalifikacji pedagogicznych. Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. O nabyciu kwalifikacji pedagogicznych świadczy nie tylko posiadany dyplom ukończenia studiów kwalifikacyjnych, ale w tym także odbycie praktyki pedagogicznej. Czy zatem przedstawiciele dwóch instytucji wprowadzają kogoś w błąd? Wyjaśnia to poniżej zamieszczony komentarz.

Inna kwestia, która pojawiła się w wyniku obserwacji eksperta, sprowadza się do tego, że zasiadający w niej dyrektor - jako pełnoprawny członek komisji - najczęściej nie zadaje pytania kandydatowi do awansu, by ten nie miał problemu z odpowiedzią. Skoro wystawił mu pozytywna ocenę dorobku, to często nie chce, by nagle okazało się, że nie potrafi odpowiedzieć na proste pytanie. To ciekawe, bo sam w pracy z uczniami chętnie ich przepytuje.

30 lipca 2015

Powody niepokoju w świecie



Zdaniem chińskiego filozofa Moziego(ok. 480-382 p.n.e.) ze Szkoły Konfucjusza (za: JeeLoo Liu, Wprowadzenie do filozofii chińskiej. Od myśli starożytnej do chińskiego buddyzmu, przeł. Mieczysław Godyń, Kraków: Wydawnictwo UJ 2010, s. 122-123)

jest siedem powodów, dla których nie ma na świecie pokoju:


1. Jeżeli każda osoba ma swój własny pogląd na to, czym jest dobro, to im więcej ludzi, tym więcej poglądów.

2. Każdy myśli, że jego własny pogląd jest słuszny, w przeciwieństwie do poglądów innych ludzi.

3. Dlatego gdy jest wiele poglądów, będzie wiele sporów.

4. Słowne spory budzą w sercu urazę.

5. Uraza w sercu zakłóca harmonię w stosunkach międzyludzkich.

6. Kiedy ludzie nie potrafią żyć z sobą w harmonii, doprowadza to do zbrojnych waśni, a w końcu do zamętu na całym świecie.

7. Tak więc rozbieżność opinii jest przyczyną nieładu na świecie.


W podzielonym świecie nie uzyskamy zgodności poglądów i naukowej wiedzy na temat tego, czym jest pokój, ład, harmonia, co o nim świadczy oraz jaką rolę powinno odegrać w tym zakresie wychowanie? Różnice zdań na ten temat nie są przy tym jedyną przyczyną braku pokoju. Wojny mają zupełnie inne uzasadnienie niż różnica poglądów, które w żadnej mierze nie wiąże się z jakąkolwiek pedagogią. Chyba, że mamy na uwadze proces kształcenia do bycia wojownikiem, żołnierzem, terrorystą czy partyzantem.

W tym zakresie pedagogika okazuje się zbawienna dla polityków, którym zależy na jak najszybszym i jak najskuteczniejszym osiąganiu militarnych celów. Państwo bez wojska, bez broni staje się w tym świecie bezbronne, toteż sięga po pedagogikę w jej dziale teorii kształcenia ogólnego i wojskowego właśnie po to, by mieć zapewnione zaplecze kadrowe, bojowników o obronę własnych granic lub/i powiększanie terytorium własnego kraju.

Jak więc mówić o wychowaniu do pokoju w warunkach tworzenia wyspecjalizowanych placówek oświatowych do uczenia się sztuki wojennej? W takiej sytuacji sięga się po ogólnikowe, potoczne pojmowanie wychowania, kształcenia rozumianego jako czegoś, co jest po prostu godne pożądania.