02 czerwca 2013
Parlament Dzieci i Młodzieży, ale bez Senatu
(Fot. Krzysztof Białoskórski - XIX Posiedzenie Sejmu Dzieci i Młodzieży w Warszawie)
Po raz dziewiętnasty odbyła się sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży z okazji Dnia Dziecka. Podobnie było w PRL, kiedy to za tow. Edwarda Gierka ściągano dzieci i młodzież z całego kraju z tej samej okazji, tyle tylko że do Pałacu Kultury i Nauki. Nie wiem, czym się tu chwalić, skoro niniejsza akcja nie ma nic wspólnego z wychowaniem obywatelskim, bo trudno za takie uznać podejmowanie przez zgromadzonych w Sejmie reprezentantów wszystkich typów szkół w kraju problemu lokalnego ekorozwoju. To prawda, że jest to kolejna akcja, która w niczym nie przyczynia się do poprawy czegokolwiek, a już do zrozumienia związanych z tym procesów - w ogóle.
Uczniów zapędza się w ramach akcji "Sprzątanie świata" do tego, by wykonali jednego dnia prace za służby komunalne. Już w następne dni wszystko jest po staremu, czyli brud, smród i ubóstwo. Nikt - nawet tej jednodniowej pracy dzieci i młodzieży nie docenia, bo przecież nie o pracę tu chodzi, nie o kształtowanie określonych nawyków, umiejętności, formowanie postaw. Młodzi ludzie wiedzą, że wiele w tym kraju czyni się na pokaz, bo tak wypada, tak trzeba lub komuś ważnemu na tym zależy. Po akcji wszystko wraca na swoje miejsce. Temat zaś został odfajkowany.
Podobnie jest z Sejmem Dzieci i Młodzieży. Fajnie, że organizuje się raz w roku wycieczkę dla kilkuset uczniów do polskiego Sejmu, a nawet pozwala im odegrać role posłów czy sejmowych funkcjonariuszy. Nie zauważyłem, by dobór uczestników tej maskarady miał tożsamy charakter z politycznym rozdziałem miejsc w prawdziwym Sejmie, a więc, by wcześniej młodzież deklarowała, że zamierza występować z sejmowej trybuny w imieniu ideologii PO, PiS, PSL, SLD, Ruchu Palikota, Solidarnej Polski czy posłów niezależnych. Aż tak daleko władza by na to nie pozwoliła. Tu nie chodzi o myślenie kategoriami ideologicznymi, politycznymi, tylko o szkolny teatrzyk, by uczniom się wydawało, że kogokolwiek interesuje ich opinia, pogląd na określoną sprawę, a nawet opracowany tekst uchwały skierowanej do rządu. Skądże znowu. Żadna z uchwał uprzednich Sejmów Dzieci i Młodzieży nie znalazła uznania wśród rządzących czy w pracach któregokolwiek z zespołów parlamentarnych.
Inna rzecz, to autorstwo uczniowskich wypowiedzi. Niektórzy twierdzą, że ich głosy były wielokrotnie sprawdzane przez odpowiednie służby z nadzoru pedagogicznego, by czasami któryś się nie wygłupił i nie wyskoczył z krytyką rządu, a już nie daj Panie Boże - MEN. Wszystko miało być wcześniej wyreżyserowane, bo młode pokolenie musi wiedzieć, gdzie jest jego miejsce i jak pracuje się w Sejmie. Przynajmniej wypowiadający się z mównicy Sejmu doświadczyli tego, czym jest dyscyplina partyjna lub poprawność polityczna. Uczestnicy tego politycznego teatrzyku musieli jeszcze wysłuchać pani Marszałek Sejmu i ministry edukacji narodowej. Doprawdy, znaczące to były myśli, bez których usłyszenia nie powinni obradować tego dnia.
Niby Sejm miał być dziecięcy i młodzieżowy, a okazało się, że to dorośli wyznaczyli im temat, zakres problemów oraz pouczyli ich z mównicy zanim oddali im głos i opuścili salę obrad:
Oto co powiedzieli:
Ewa Kopacz wskazała na potrzebę podejmowania takich działań, jak oszczędzanie wody i prądu, dokonywanie racjonalnych zakupów, segregacja śmieci czy dbanie o zieleń. Wśród innych drobnych, ale ważnych aktywności na rzecz lokalnego ekorozwoju, marszałek Sejmu wymieniła wybór roweru zamiast autobusu, rodzinne dni bez samochodu oraz gospodarowanie przestrzenią w skali mikro, tj. w szkole, domu lub na osiedlu.
- Choć dziś nie macie jeszcze wpływu na decyzje strategiczne, to przecież praca na rzecz ekorozwoju przejawia się właśnie w tych praktycznych sprawach - zaznaczyła Ewa Kopacz. Zdaniem marszałek Sejmu proekologiczne zachowania są równie ważne, jak dyskusja o energetyce jądrowej czy przyszłości gazu łupkowego. - Warto pamiętać, że udział w drobnych sprawach ekologicznej codzienności to także obywatelska odpowiedzialność za zdrowy rozwój, którą niesie każdy z nas niezależnie od wieku i społecznej pozycji - powiedziała Ewa Kopacz.
Marszałek Sejmu mówiła też o znaczeniu hasła „zrównoważony rozwój”. Jak wyjaśniła, oznacza ono po prostu, że człowiek nie może ograbiać przyrody i egoistycznie czerpać z jej bogactw, nie bacząc na interes przyszłych pokoleń, bo wtedy ograbia sam siebie. - Te sprawy są nieustannie ważne i stanowią fundament strategii rozwoju naszego kraju - podkreśliła Ewa Kopacz. Jak tłumaczyła, debata o ścieżkach rozwoju trwa mimo zmieniających się okoliczności. - Temat się nie zmieni, zmienią się tylko posłowie, bo takie jest prawo pokoleń - zaznaczyła marszałek Sejmu.
- Edukacja ekologiczna nie może ograniczyć się tylko do murów szkoły. To, czego dzieci i młodzież uczy się w szkołach musi być również obecne w ich domach - powiedziała minister edukacji narodowej Krystyna Szumilas. Szefowa MEN przypomniała, że z pozoru proste, niedoceniane czynności pozwalają chronić środowisko każdego dnia. Podkreśliła, że troska o środowisko jest wspólnym obowiązkiem. - To, jak zachowujemy się każdego dnia, czy i jak dbamy o wodę, powietrze, surowce naturalne w skali makro i mikro decyduje o tym, jak w przyszłości będzie wyglądał świat - zaznaczyła.
Skoro miała to być poważna zabawa w Sejm, to dlaczego nie było Senatu Dzieci i Młodzieży?
Bez przesady. Dzieci i ryby głosu nie mają. Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie. To tylko kolejny festyn z okazji Dnia Dziecka.
01 czerwca 2013
Upadek autorytetów
Co stało się z byłymi opozycjonistami reżimu? Stan totalnej zapaści w środowisku oświatowym i akademickim musiał się ujawnić prędzej czy później, bowiem sposób uprawiania polityki przez władze naszego państwa, w tym także resortowe, odsłania brak etosu pracy, szacunku dla ciągłości tradycji, tożsamości i kultury narodowej oraz wskazuje na traktowania przez niektórych urzędów i instytucji centralnych jako trampoliny do karier w prywatnym interesie. Co gorsza, ci, którzy w okresie podziemnej walki z minionym reżimem socjalistycznej władzy dawali młodemu pokoleniu przykład dzielności i szczerości postaw wraz z zaangażowaniem w sferze publicznej (chociaż cenzurowanej, a częściowo dostępnej tylko w drugim obiegu), dzisiaj zaprzeczają swoją uległością w działaniu wobec patologicznie sprawowanej władzy, stawiając interes własny przed publicznym, w imię ochrony nabytych przywilejów, statusów, którymi zgrabnie manipulują ich zwierzchnicy, tracąc miniony autorytet.
Postsocjalistyczna III RP nie musi już burzyć symbolicznych pomników części byłej opozycji, bo okazuje się, że ów etos przykrywa patyna hipokryzji i cynizmu, cwaniactwa i pychy. Ich opozycyjność była dobra tylko i wyłącznie na tamte czasy. Dzisiaj, kiedy odzyskaliśmy wolność, część z byłych opozycjonistów przekuwa ją w prywatne interesy, w utrzymanie wbrew etosowi nauki jedynie własnych przywilejów, kumuluje pozorne zyski.
Obecne władze doskonale zmanipulowały swoją socjotechniką nie tylko społeczeństwo, ale i część jego elit, kupując ich przychylność środkami UE, stanowiskami i posłuszeństwem wobec coraz większego (a niewidocznego dla opinii publicznej) ograniczania dotychczas suwerennych instytucji i organów w świecie nauki i oświaty. Centralizm polityki, destrukcyjny biurokratyzm i odcinanie korzeni polskiej nauki na rzecz doraźnie konsumowanych środków europejskich już prowadzi do obniżenia poziomu rzeczywistego wykształcenia, emigracji wewnętrznej i zewnętrznej, pozoranctwa i kulturowego "zło-dziejstwa" (za L. Witkowskim).
Krytyka wychowania czy szeroko pojmowanej edukacji staje się możliwa przede wszystkim jako krytyka społeczeństwa i ustroju państwa. W grę wchodzi tu rozpoznawanie jakości relacji względem procesów i zjawisk publicznych, względem tego, co faktycznie ma miejsce w społeczeństwie. Nie rozumieją tego dzisiejsze pseudoelity władzy, bowiem stawiają własny interes przed dobrem i wartościami, o które ponoć przed laty walczyły.
Kluczową umiejętnością we współczesnej pedagogice powinna być umiejętność rozeznawania się w tym, co słuszne (jak mają być wartości usytuowane, w jak zorganizowanej przestrzeni aksjologicznej, co powinno się dziać z wartościami), jaką funkcję powinny one pełnić z punktu widzenia potrzeb człowieka, z punktu widzenia tego, jak jest postrzegane jego miejsce w społeczeństwie oraz jak są widziane mechanizmy funkcjonowania edukacji. Trzeba to czynić nawet za cenę strat osobistych, które wynikają z przyzwoitości i wartości, jakie są wpisane w Konstytucję III RP. Trzeba umieć rozróżniać wartość pszenicy od kąkolu, gdyż dzieje ludzkości są widownią koegzystencji dobra i zła. Znaczy to, że zło istnieje obok dobra; ale znaczy także, że dobro trwa obok zła, rośnie niejako na tym samym podłożu ludzkiej natury. Natura bowiem nie została zniszczona, nie stała się całkowicie zła, pomimo grzechu pierworodnego. Zachowała zdolność do dobra i to potwierdza się w różnych epokach dziejów (Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość. Rozmowy na przełomie tysiącleci, Kraków: Wydawnictwo Znak 2005, s. 12).
Wolność staje się zatem wartością i problemem w wymiarze życia indywidualnego, jak i zbiorowego. Jak pisał Aleksander Kamiński w 1942 r.: Niebezpieczeństwo obecnej sytuacji polega na tym, że w użyciu wolności usiłuje się abstrahować od wymiaru etycznego – to znaczy od wymiaru dobra i zła moralnego. Nie można zatem unikać analiz zjawisk, które stają się zagrożeniem dla życia obywateli w wolnym, demokratycznym państwie. (Wielka Gra, NWH, Warszawa 1981, s. 12.)Szkoda, że bardowie opozycji tak łatwo dali się zmanipulować i zapomnieli już o wartościach, za które gotowi byli wiele tracić.
W facebooku ktoś zacytował dzisiaj Zbigniewa Herberta:
...idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch,
ocalałeś nie po to aby żyć [...] Bądź wierny. Idź.
31 maja 2013
DIAGNOZA USPOŁECZNIENIA PUBLICZNEGO SZKOLNICTWA III RP W GORSECIE CENTRALIZMU
to tytuł mojej najnowszej książki, jaka ukazała się w tym tygodniu w Oficynie Wydawniczej "Impuls" w Krakowie. Zanim ją przygotowałem do druku, odbyłem wiele spotkań z nauczycielami, dyrektorami szkół, samorządowcami i środowiskiem akademickim, by podzielić się swoimi przemyśleniami na temat demokratyzacji (a raczej jej braku) w szkolnictwie publicznym w Polsce. W większości ich reakcja była niemalże taka sama – bardzo dobrze, zgadzamy się, byle tylko nie dotyczyło to nas, naszych szkół, naszych dzieci, naszych nauczycieli, naszej gminy czy miasta.
Już we wstępie proszę, aby tej książki nie czytali ci, którzy są jedynie deklaratywnymi zwolennikami demokracji jako idei, wartości i postępowania zgodnie z nimi, gdyż będą głęboko poruszeni i sfrustrowani, a co gorsza, zawarte w niej treści wzbudzą w nich poczucie winy, że w jakimś stopniu sami przyczynili się do zbadanego przeze mnie i opisanego stanu rzeczy. Jeśli jednak ktoś chciałby się dowiedzieć, czy i w jakim zakresie odsłaniam tu zachodzące procesy w skali makropolitycznej, instytucjonalnej i personalnej, to może spróbować zmierzyć się z nimi, a może i zastanowić nad tym, czy warto jeszcze ten problem drążyć, zajmować się nim w naukach społecznych?
Od ponad wieku humaniści różnych pokoleń, nurtów i praktycznych rozwiązań zastanawiali się nad tym, jak uczynić swój kraj bardziej demokratycznym, a funkcjonujące w nim instytucje publiczne bardziej samorządnymi. Niniejsza książka jest o tym, czego pragnęli, do czego dążyli, jak być powinno, a jak było i jest w istocie. Zawsze w tego typu diagnozach pojawia się dysonans poznawczy, bo przecież nigdy nie jest tak, że jakiś projekt normatywny w pedagogice z biegiem lat i w miarę ewoluowania staje się tożsamy z realiami, że jego funkcje rzeczywiste są izomorficzne do funkcji założonych. Tak może być tylko w eksperymentach matematyczno-przyrodniczych, technicznych i to też z zachowaniem pewnego dopuszczalnego odstępstwa od założonej normy. W życiu publicznym, społecznym nie jest możliwe, by nawet najpiękniejsza i najszlachetniejsza dla ludzkości idea uzyskała swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zawsze znajdzie się ktoś, kto ją wykoślawi, zniekształci, zredukuje czy nawet uniemożliwi jej realizację.
Moja książka jest o tym, jaki mieliśmy i mamy wpływ (pozytywny i/lub negatywny) na niszczenie polskiej demokracji oraz jaki ma w tym udział polityka władz oświatowych. Od ponad trzydziestu lat nie tylko monitoruję i badam, ale także interweniuję w różnych rolach w procesy opisywanych przeze mnie przemian oświatowych. Ta książka nie powstała w wyniku sztucznie wypreparowanego planu badawczego, za biurkiem czy w czytelni uniwersyteckiej biblioteki. Odsłaniam w niej jedną z największych zdrad i zmarnotrawienia idei „Solidarności” lat 1980–1981, a więc kluczowych wartości mojego pokolenia, które ma za sobą nie tylko jakąś cząstkę związkowej, a zatem w ówczesnym znaczeniu – opozycyjnej aktywności w okresie PRL, kiedy to eksplodował ruch robotniczego protestu, wzmacniany zarazem przez inteligencję we wspólnej nadziei na konieczną, utęsknioną i – jak potwierdziły to kolejne lata do 1989 r. - możliwą zmianę Polski.
Dzisiaj już nie wystarcza reformowanie szkół z zastosowaniem administracyjnej strategii władzy, a więc poprzez zależność służbową, odgórnie określane kierunki działania czy racjonalną argumentację za koniecznością i sensownością przemian. Proces ten może się powieść wówczas, gdy ci, których ta innowacja dotyczy lub mieliby być w nią zaangażowani, sami odpowiedzialnie go kształtują. W autorytarnym społeczeństwie można jedynie kształcić autorytarne osobowości , dlatego też takiej strukturze społecznej przeciwstawia się inne struktury, w których demokracja następuje w drodze współdecydowania wszystkich obywateli o sprawach publicznych, a do takich należy edukacja. W tych strukturach znosi się układ sprawowania władzy przez wąskie grono osób na rzecz układu, w którym władza znajduje się w rękach znacznej liczby jednostek. Dotyczy to także szkoły, jej dyrekcji i nauczycieli, a ci ostatni zyskują więcej swobody w wyniku ograniczenia uprawnień dyrektora szkoły czy też biurokratycznych wymagań nadzoru pedagogicznego.
Ujawniona przeze mnie dekonstrukcja patologii polskiej polityki oświatowej w stosunku do funkcji założonych i Konstytucji III RP ma wiele wymiarów, także ten, który dotyczy działań czternastu (spośród szesnastu w analizowanym okresie) ministrów edukacji narodowej i ich urzędników. Wskazuję na marnotrawstwo solidarnościowego projektu budowania samorządnej Polski oraz konstytucyjny i ustawowo związany z nim konstrukt oświatowy, który nie tylko miał szansę, ale także powinien na trwałe ukonstytuować się w polskiej szkole. Wszelkie uwagi dotyczące błędów czy niedoskonałości przyjmę z pokorą, zdając sobie sprawę z tego, że można było tę rozprawę przygotować jeszcze inaczej.
30 maja 2013
Prezentacje magistrantów pedagogiki
(fot. Otwarcie I Sesji Naukowej Magistrantów przez prof. dr hab. Ewę Filipiak)
Kilka dni temu zapowiedziałem, że powrócę do wydarzenia, w którym brałem udział na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Rzecz dotyczyła zorganizowanej po raz pierwszy w ramach Dni Instytutu Pedagogiki Sesji Naukowej Magistrantów. Jeszcze nie zakończył się semestr, jeszcze zdecydowana większość studentów gromadzi dane i pisze swoje prace dyplomowe, zdaje ostatnie egzaminy, a tu dyrekcja Instytutu zaproponowała nową tradycję, która jakże pięknie wpisuje się w budowanie i upublicznianie uniwersyteckich szkół naukowych.
Mamy w kraju organizowane konferencje studenckich kół naukowych, odbywają się też w niektórych ośrodkach akademickich warsztaty dla studentów lub ich propozycje organizowania w ramach "Dni otwartych" macierzystej uczelni spotkań i dyskusji z kandydatami na studia. W tym jednak przypadku zaproponowano coś zupełnie innego, a mianowicie sesję dyskusyjną z udziałem samodzielnych i pomocniczych pracowników naukowych, w której aktorami są tegoroczni magistranci. Na wzór rozwiązań autorstwa psychologów z UKW został opracowany Regulamin Konkursu na Najlepszego Magistranta, który był wyłaniany w trakcie wspomnianej sesji.
(fot. Oceniający prezentacje - członkowie Komitetu Naukowego)
Studenci ostatniego semestru studiów przygotowali i przedstawili 5-minutowe prezentacje oraz plakaty z założeniami własnych rozpraw, celami podjętych badań, przyjętą dla nich procedurą badawczą oraz wynikami i wypływającymi wnioskami. To promotorzy typowali do udziału w tej Sesji swoich najlepszych magistrantów, toteż bez wątpienia udzieliły się im emocje, kiedy ich podopieczna referowała stan swoich badań. Każdy z członków jury (Komitetu Naukowego Sesji) dysponował arkuszem oceny, w którym mógł zaznaczyć na skali 0-5 pkt. ocenę prezentacji zgodnie z takimi kryteriami, jak:
* "wykorzystanie źródeł" (sposób wykorzystania literatury przedmiotu - polskiej i obcej, jej aktualność, różnorodność, opis; wyjaśnienie i interpretacja wyników badań własnych w kontekście teoretycznym),
* "wartość naukowa podjętego problemu badawczego" (zaproponowany przez Magistranta sposób rozwiązania problemu badawczego, jego adekwatność do sformułowanego celu badań i pytań badawczych, wykazana dojrzałość naukowa i metodologiczna projektu badawczego),
* "wartość aplikacyjna podjętego problemu badawczego" (czy istnieje możliwość aplikacji uzyskanych lub oczekiwanych rezultatów badawczych do danego obszaru praktyki pedagogicznej),
* "aspekt formalny prezentacji konkursowej" (struktura logiczna prezentacji; spójność, jasność i klarowność wywodu),
* "plakat naukowy" (czytelność i zawartość informacyjna przygotowanego plakatu konkursowego, na ile plakat spełnia przyjęte wymogi konstrukcji plakatu naukowego)i
* "odpowiedzi na pytania" zadawane przez Jury (umiejętność obrony formułowanych przez Magistranta tez).
(fot. Studencki plakat naukowy)
Wszyscy studenci mieli zatem przedsmak nie tylko egzaminu magisterskiego (z wielokrotnie wyższym poziomem stresu, skoro w Komisji oceniającej ich projekt badawczy nie było dwóch czy trzech tylko kilkunastu profesorów i doktorów łącznie, a reprezentujących różne subdyscypliny wiedzy pedagogicznej), ale także obrony pracy doktorskiej. Rektor UKW ufundował nagrody pieniężne dla trzech najlepszych Magistrantów, zaś wszyscy uczestnicy tej Sesji dostali najnowsze publikacje naukowe z pedagogiki w ramach subdyscyplin, z zakresu których realizowali swój projekt badawczy.
Całością tego zamysłu dydaktycznego kierowała prof. dr hab. Ewa Filipiak - dyrektorka Instytutu Pedagogiki UKW. Oto tematy prezentowanych rozpraw (trzy pierwsze wymieniam jako zwycięskie):
I m. Aleksandra Rzyska - Typ racjonalności w pedagogicznym dyskursie o młodzieży (promotor dr Helena Ostrowicka)
(fot. Prof. Ewa Filipiak i laureatki Konkursu - druga od lewej strony: A. Rzyska)
II m. Milena Helak - Relacja między macierzyństwem a karierą zawodową kobiet w opinii studentek (Promotor: dr hab. Ewa Kubiak-Szymborska, prof. UKW),
II m. Natalia Kierzkowska - Skuteczność autorskiego programu wspomagania rozwoju indywidualnych zasobów dzieci z trudnościami w uczeniu się (promotor: dr hab. Maria Deptuła, prof. UKW),
Sylwia Ligocka - Wybrane następstwa opieki wolontariuszy z projektu edukacyjnego Akademia Przyszłości nad dziećmi z trudnościami w nauce;
Sandra Wilczewska - Aspiracje edukacyjno-zawodowe studentów I roku studiów I stopnia;
Gabriela Dudzińska - Poczucie kompetencji profesjonalnych nauczycieli przedszkolnych i wczesnoszkolnych;
Katarzyna Kasprzak - Czas wolny dzieci i młodzieży z terenów wiejskich (na przykładzie badań w gminie Cekcyn);
Katarzyna Kowalska - Napotkane trudności w wychowaniu dzieci przez matki, których ojcowie przebywają w zakładach karnych.
Podałem nazwiska Magistrantów i tytuły ich prac dyplomowych, bo być może wkrótce podejmą się oni studiów III stopnia i jeszcze nie raz o nich usłyszymy lub przeczytamy ich publikacje.
(fot. Laureatki równorzędnej drugiej nagrody: Milena Helak i Natalia Kierzkowska).
Dla mnie udział w tej Sesji był niezwykle interesujący ze względu na to, jak studenci potrafili przedstawić własny projekt badawczy, jak poszerzyli o nim zakres informacji i danych badawczych na odrębnym plakacie oraz jak radzili sobie z trudnymi pytaniami recenzentów, którymi byli wszyscy uczestnicy Sesji. Tu każdy mógł studentkom zadawać wiele pytań i polemizować z nimi. Wszystkie wykazały się nie tylko dużą odpornością na stres ekspozycji społecznej, ale i znakomicie radziły sobie z odpowiedziami na trudne pytania.
(fot. Jeden z plakatów naukowych)
29 maja 2013
Totalna klęska szkolnictwa publicznego
Ogłoszono wyniki sprawdzianu dla szóstoklasistów. Jest to pierwszy egzamin zewnętrzny, państwowy, jaki zdają polscy uczniowie w toku swojej edukacji. Ministerstwo Edukacji Narodowej powinno ogłosić stan klęski edukacyjnej szkolnictwa publicznego. Nie po raz pierwszy zresztą okazuje się, że najlepiej kształcą w naszym kraju małe, niepubliczne szkoły podstawowe. To ich uczniowie uzyskują na państwowych egzaminach najwyższe noty. MEN nigdy nie wyciągał z tego żadnych wniosków dla polityki oświatowej, bo przecież ta rządzi się partyjnym kunktatorstwem władzy, żałosnym oszczędzaniem i nieustanną presją na to, by w warunkach masowej edukacji, nisko dotowanej, w przeludnionych klasach i łączonych typach szkół uczniowie uzyskiwali sukcesy szkolne. Te wprawdzie mają miejsce, ale są okupione nieprawdopodobnym wysiłkiem rodziców i nakładem domowych, rodzinnych budżetów pomimo konstytucyjnych gwarancji o bezpłatności kształcenia w Polsce.
Każdy obywatel, każdy rodzic może zajrzeć na stronę Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej, gdzie znajdzie szczegółowe informacje o wynikach tego egzaminu. Zaglądam do łódzkiej komisji i oczom własnym nie wierzę. Z opublikowanych danych wynika, że przeciętny trzynastolatek z mojego województwa uzyskał wynik gorszy od ogólnokrajowego. Przystępujący w dn. 4 kwietnia br. do tego sprawdzianu mogli zdobyć maksymalnie 40 punktów. Średnia dla łódzkiego regionu wynosi 23,99 pkt. Ogólnopolska średnia w tym roku z tego sprawdzianu wyniosła 24,03 pkt.
Czytam, jak wypadli w tym sprawdzianie uczniowie łódzkich szkół. W pierwszej dziesiątce, z wyjątkiem 9 pozycji są same szkoły prywatne:
1. Społeczna Szkoła Podstawowa Nr 1 STO 35,53
2. Szkoła Podstawowa Towarzystwa Oświatowego Inżynierska 35,04
3. Szkoła Podstawowa Związku Nauczycielstwa Polskiego 34,05
4. Anglojęzyczna Szkoła Podstawowa przy Szkole Europejskiej U. Moryc spółka jawna 33,93
5. Szkoła Podstawowa Łódzkiego Stowarzyszenia Oświatowego 33,48
6. Szkoła Podstawowa Fundacji Oświatowej Nasza Szkoła 32,00
7. Prywatna Szkoła Podstawowa Spółki Oświatowej Scholasticus 31,90
8. Szkoła Podstawowa Stowarzyszenia Oświatowego "Twoja Szkoła" 31,36
Na 9 miejscu znalazła się szkoła, w której są wybitnie uzdolnione muzycznie dzieci, a - jak wiadomo -ta sztuka jest silnym czynnikiem wzrostu osiągnięć szkolnych -
Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna I st. w Zespole Szkół Muzycznych im. St. Moniuszki w Łodzi - 31,14;
a na 10 miejscu jest: Prywatna Szkoła Podstawowa Krzysztofa Augustyniaka - 30,82.
Polskie elity są edukowane w szkolnictwie prywatnym, bo klasy średnia i biznesowa już dawno przestały wierzyć ofercie i warunkom polskiego szkolnictwa publicznego, gdzie mamy coraz gorszy klimat społeczny, wyniki na coraz niższym poziomie "wykształconych" nastolatków. Ci, po kolejnych trzech latach edukacji w publicznych gimnazjach, trafią do szkół ponadgimnazjalnych i ... na studia, a potem na rynek pracy. Strach się bać!
Gratulujemy Platformie Obywatelskiej i Polskiemu Stronnictwu Ludowemu dbałości o polski system edukacji publicznej. Teraz czekamy na w "gierkowskim stylu" propagandę sukcesów MEN w czerwcu, ale o tym dopiero później. Szczególnie gorąco gratuluję komentarza pani minister Krystyny Szumilas:
- (...) na początku uczniowie mieli problemy z odczytywaniem informacji i z wykorzystaniem wiedzy w praktyce. Ostatnie dwa lata pokazują, że w tych umiejętnościach zrobili postępy. To oznacza, że nauczyciele zmieniają sposób uczenia.
O ile sobie przypominam, to dziennikarze radia RMF FM postanowili sprawdzić, czy min. K. Szumilas poradzi sobie z zadaniem dla szóstoklasisty, które brzmiało: "Napisz w dwóch, trzech zdaniach, dlaczego należy poprawnie mówić i pisać". Kiedy poproszono dwie nauczycielki języka polskiego, by zgodnie ze standardami dla tego typu sprawdzianu oceniły odpowiedź pani ministry, a nie wiedziały, że to o nią chodziło, okazało się, że na 5 punktów, otrzymałaby za samą treść zaledwie jeden punkt, zaś za poprawność językową - zero.
Jeszcze czekają nas wyniki dwóch kolejnych egzaminów zewnętrznych. Ministerstwo Edukacji Narodowej zobowiązało CKE do anulowania zadania z fizyki, które było z błędem. Ponoć sprawdzało arkusz z tymi zadaniami aż 6 naukowców - fizyków. No tak, jak widać po aktywności publicystycznej prof. fizyki - Łukasza A. Turskiego - bardziej ich interesuje pseudoreforma w edukacji wczesnoszkolnej, niż weryfikacja tego, co należy do ich powinności. Fizycy nie zdali tej matury, zanim ona jeszcze się zaczęła.
28 maja 2013
Pedagogika w szkołach wyższych w Łodzi
Ostatni ranking szkół wyższych brutalnie odsłonił nagość łódzkiej pedagogiki. Tegoroczni maturzyści powinni zatem dobrze zastanowić się nad tym, czy i gdzie warto lokować swoje aspiracje do studiowania na tym kierunku, skoro mamy do czynienia w większości wyższych szkół prywatnych z bardzo niską pozycją i niskimi ocenami jakości kształcenia. Wśród informacji o szalejącym kryzysie i wysokim bezrobociu w Łodzi i województwie należy zwracać uwagę na to, jakie są szanse dla absolwentów tych studiów. To miasto nadal jest oznaczane na społeczno-ekonomicznej mapie czerwonym kolorem jako jedno z tych, w których jest najwyższy w kraju odsetek młodych bezrobotnych.
Jak wynika z badań ekonomistów PEDAGOGIKA należy do najbardziej generującego bezrobocie kierunku studiów właśnie w takim mieście, jakim jest Łódź. O ile jeszcze szkoły wyższe w małych miejscowościach, oddalone od wielkich aglomeracji wzmacniają lokalny rynek pracy, o tyle w wielkich miastach jego już nie ma. Jeśli liczą się na rynku pracy absolwenci studiów pedagogicznych, to przede wszystkich renomowanych uczelni publicznych - uniwersytetów, akademii, ale nie wyższych szkół prywatnych, o których już wiadomo, że albo wcześniej weszły w konflikt z prawem, naruszały dobre obyczaje akademickie w relacjach ze studentami czy pracownikami, albo mają warunkową lub negatywną ocenę jakości kształcenia. Zbyt wielu jest już wykształconych pedagogów, by mogli oni znaleźć pracę nie tylko w zgodzie z własnym wykształceniem, ale i w zawodach od niego odległych, jak sprzedawca, ochroniarz, magazynier, sekretarka itp.
Niektóre wyższe szkoły prywatne już utraciły płynność finansową, chociaż tego nie ujawniają przed swoimi pracownikami administracji i nauczycielami oraz studentami. Tym samym przyjmując od nowego roku studentów będą ich potrzebować do spłacania długów i podtrzymywania zysków właścicieli, a nie podnoszenia jakości kształcenia. Nie będzie ich bowiem stać na zatrudnianie kadr o wysokich kwalifikacjach. Tym bardziej więc założyciele będą manipulować danymi i wizerunkiem, by zachować swój biznesowy, a pseudo akademicki status. W Łodzi jedyną pewną uczelnią, która kształci na poziomie akademickim, gdyż posiada w tym zakresie uprawnienia do nadawania stopnia naukowego z pedagogiki, jest Wydział Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego. Większość prywatnych szkół wyższych kształci na poziomie licencjackim, zawodowym, w tym także jedna z tutejszych akademii, a te z uprawnieniami do kształcenia magisterskiego zrezygnowały z akademickich aspiracji, albo wiążą ledwo koniec z koniec, albo już straciły swoją wiarygodność w wyniku uzyskania oceny warunkowej za dotychczasowy brak jakości kształcenia.
Jak jest w innych miastach? Jak jest w Poznaniu, Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu czy Krakowie? Należy śledzić na bieżąco toczące się zmiany, by nie obudzić się w październiku z przysłowiową "ręką w nocniku".
27 maja 2013
Minister edukacji chce zakneblować naukową krytykę
Jak poinformował mnie w dn. 24 maja br. prof. Zbigniew Kwieciński - członek rzeczywisty PAN i zarazem przewodniczący Komitetu Rozwoju Edukacji Narodowej przy Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN - wpłynęła z MEN do Prezesa PAN skarga na moją osobę, która ponoć stała się przedmiotem dyskusji i krytycznych ocen członków Prezydium PAN. Sprawa dotyczy sformułowanej przez członka Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN – prof. dr hab. Dorotę Klus-Stańską z Uniwersytetu Gdańskiego (jako członka Zespołu Polityki Oświatowej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN) opinii projektu nowelizacji Ustawy o systemie oświaty w sprawie obniżenia wieku obowiązku szkolnego. Wszyscy członkowie KNP PAN są na bieżąco informowani o działaniach członków Zespołów i Prezydium KNP, a więc powinni wiedzieć, czy tego typu "ataki" znajdują podstawę w faktach.
Nie rozumiem, jak można moje społeczne działanie w Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN na rzecz dobra całej społeczności akademickiej, środowiska pedagogicznego, ale także PAN obracać przeciwko naszym dokonaniom w wyniku zgodnych z prawem działań członków tego Komitetu? Pragnę zauważyć, że nie nastąpiło w sprawie opiniowania projektu dokumentu MEN żadne naruszenie prawa czy dobrego imienia PAN. Wprost przeciwnie. Zgodnie z obowiązującą od kilkunastu lat praktyką i ustaleniami Komitet Nauk Pedagogicznych PAN jest na liście stowarzyszeń, organizacji, partnerów społecznych, z którymi MEN konsultuje projekty przeznaczonych do nowelizacji ustaw oświatowych. Profesorowie nauk pedagogicznych – członkowie KNP PAN przekazują swoje opinie czy ekspertyzy zgodnie z przyjętą procedurą, a nie są one przecież stanowiskiem czy uchwałą całego Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN czy tym bardziej Polskiej Akademii Nauk. Jako przewodniczący KNP PAN jestem zobowiązany do ich przekazywania odrębnym pismem (a tym samym i z moim podpisem) do MEN.
Czy to ma oznaczać, że fakt przewodniczenia i działania zgodnie z powyższymi praktykami ma służyć do czyichś manipulacji? To jest chyba jakieś nieporozumienie i nadinterpretacja, które szkodzą przede wszystkim autonomii naukowej samodzielnych pracowników naukowych wybranych w tajnych wyborach do KNP PAN. Nie mam podstaw ani ochoty, by cenzurować opinie wybitnych specjalistów, najlepszych naszych profesorów, którzy cieszą się autorytetem naukowym w kraju i poza granicami tylko dlatego, że będąca pod presją krytyki społecznej minister edukacji Krystyna Szumilas ośmiela się, wzorem niedemokratycznych praktyk, wywierać presję na akademików przez składanie na nich skargi – w tym przypadku - do władz PAN.
Opinia prof. dr hab. Doroty Klus-Stańskiej i tak była łagodna, a dotyczyła tylko jednego z zakresów destrukcji polskiej oświaty. Z ekspertyz profesorów KNP PAN korzystają wszyscy zainteresowani, jeśli rzeczywiście zależy im na jakości polskiej edukacji. Na szczęście funkcjonujemy w państwie, które w Konstytucji gwarantuje jego obywatelom wolność słowa, a tym samym także wyrażania opinii o działalności władz publicznych, które są utrzymywane z podatków obywateli. Zdaje się, że niektórzy zapominają, czym jest służba publiczna i jaką rolę odgrywa nauka w demokratycznym społeczeństwie.
A oto chronologia wydarzeń:
1) Pismo do KNP PAN
Warszawa, 2013-05-08
Szanowni Państwo,
zgodnie z dyspozycją Ministra Edukacji Narodowej, stosownie do postanowień § 12 ust. 4 i 5 uchwały nr 49 Rady Ministrów z dnia 19 marca 2002 r. - Regulamin pracy Rady Ministrów (M. P. Nr 13, poz. 221, z późn. zm.), uprzejmie przekazuję link do projektu: "Projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz zmieniającej ustawę o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz o zmianie niektórych innych ustaw" skierowanego przez Ministra Edukacji Narodowej do uzgodnień i konsultacji.
Projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty
projekt ustawy i uzasadnienia:
pismo przewodnie partnerzy społeczni:
Podstawa prawna:
• § 12 ust. 4 i 5 uchwały nr 49 Rady Ministrów z dnia 19 marca 2002 r. – Regulamin pracy Rady Ministrów (M. P. Nr 13, poz. 221, z późn. zm.):
„4. Jeżeli, na podstawie odrębnych przepisów, projekt dokumentu rządowego podlega zaopiniowaniu lub uzgodnieniu z organami albo podmiotami, których zakresu działania dotyczy projekt, obowiązek skierowania projektu do zaopiniowania lub uzgodnienia spoczywa na organie wnioskującym.
5. Organ wnioskujący, biorąc pod uwagę treść projektu dokumentu rządowego, a także uwzględniając inne okoliczności, w tym znaczenie oraz przewidywane skutki społeczne i ekonomiczne dokumentu, stopień jego złożoności oraz jego pilność, może zdecydować o skierowaniu projektu dokumentu do zaopiniowania przez inne organy administracji państwowej, organizacje społeczne oraz inne zainteresowane podmioty i instytucje.”
Z poważaniem
ALINA SARNECKA
Naczelnik Wydziału
al. J.Ch. Szucha 25, 00-918 Warszawa
tel. 22 34 74 467, fax 22 628 81 36
e-mail: alina.sarnecka@men.gov.pl
2) Kieruję pismo do Przewodniczącego Zespołu KNP PAN - prof. dr. hab. Kazimierza Przyszczypkowskiego z prośbą, by jego członkowie dokonali oceny projektu ustawy. From: Bogusław Śliwerski
Sent: Wednesday, May 8, 2013 10:56 PM
To: Kazimierz Przyszczypkowski
Subject: Fw: [RAP] projekt ustawy - konsultacje
3) W dn. 14 maja br. otrzymuję uwagi do ustawy o zmianie ustawy ... od prof. dr hab. Doroty Klus-Stańskiej z wskazaniem nadziei, że być może na coś się przydadzą MEN.
From: Dorota Klus-Stańska
Sent: Tuesday, May 14, 2013 8:49 AM
To: Bogusław Śliwerski ; Kazimierz Przyszczypkowski
Subject: Uwagi
Nie znam ani treści skargi MEN, ani nie jestem nią zainteresowany, gdyż tego typu działanie nie ma charakteru merytorycznego, tylko polityczny. Jest to dla mnie zdumiewające, że Minister Edukacji Narodowej ośmiela się kierować uwagi krytyczne pod adresem Przewodniczącego Komitetu Nauk Pedagogicznych do władz Polskiej Akademii Nauk, nie informując mnie nawet o tym, a mając wiedzę na temat rzeczywistego autorstwa słusznej, trafnej merytorycznie, a przy tym krytycznej opinii na temat skandalicznie wdrażanych w Polsce zmian oświatowych. Nasi profesorowie wyrażają to, co jest także potwierdzone w Raporcie PAN „Polska 2050”. Naukowcy nie dadzą się zastraszyć i nie ustąpią od prowadzenia badań naukowych oraz ich publikowania tylko dlatego, że są one w jakiejś części nie po myśli m.in. władz resortu edukacji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)