03 maja 2012

O potrzebie powołania Komisji Edukacji Narodowej

Uchwalona w dn. 3 maja 1791 roku przez Sejm Rzeczpospolitej Obojga Narodów Konstytucja była pierwszą w Europie ustawą zasadniczą. Jesteśmy z niej tak samo dumni, jak z powołanej decyzją Sejmu w dn.14 października 1773 roku Komisji Edukacji Narodowej. Niestety, ta pierwsza w Polsce świecka władza oświatowa, która została utworzona celem gruntownego zreformowania systemu szkolnego, by stał się on jednym z głównych czynników naprawy państwa. KEN działała niemal 18 lat, choć wraz z rozpoczęciem obrad Sejmu Wielkiego w 1788 roku jej aktywność uległa znacznemu ograniczeniu.



Już nigdy więcej w dziejach polskiej oświaty nie powstał organ niezależny od władz państwowych, a łączący interesy rozwoju i wykształcenia wszystkich Polaków, ponad wszelkiego rodzaju podziałami, jakie były i nadal - jak widać - są między nimi. Nie chodziło tu jednak tylko o ratowanie polskiej szkoły, ale - jak pisze Czesław Kupisiewicz w swoim studium "Z dziejów teorii i praktyki wychowania" (Impuls, Kraków 2012) - o to, by: „wychować młodzież, której byłoby dobrze i z którą byłoby dobrze”, to znaczy młodzież świadomą swych obowiązków obywatelskich, wyposażoną w użyteczną i opartą na zdobyczach nauki wiedzę, znającą charakterystyczne dla polskiego społeczeństwa wady i słabości oraz gotową im zapobiegać, a w razie potrzeby – zwalczać. Ten cel był jednak tylko pewnym etapem na drodze do właściwego celu, odnosił się do jednej generacji. Celem natomiast finalnym była dla KEN reforma polskiego państwa, wszystkich jego agend, a także polskiego społeczeństwa, zbudowanie „społeczeństwa obywatelskiego”, o jakim pisał Helwecjusz, a w Polsce Konarski. W sposób ogólny, a przy tym nieco patetyczny, sformułował ten cel Dupont de Nemours, przebywający wówczas w Polsce: „Chodzi o to, aby przez wychowanie publiczne stworzyć naród”.(s. 171)

Do tej idei konstytucyjnej i parlamentarnej ochrony narodu polskiego, jego kultury i chrześcijańskiego dziedzictwa, które powinny być dostępne dzięki powszechnemu i jak najwyższemu wykształceniu kolejnych generacji, nawiązywano dość rzadko tak, jakby miała ona być już tylko elementem naszej historii. A jednak, w okresach największych kryzysów społeczno-politycznych i ustrojowych powracała ona z możliwością jej odrodzenia się w nowej formie, dostosowanej do zmieniających się warunków politycznych. Pojawiała się zawsze, kiedy obywatele odczuwali potrzebę upomnienia się o jedno z podstawowych ich praw – prawo do jak najlepszej edukacji i do poważnego potraktowania tak jej, jak i wszystkich uczących się.

Ruch „Solidarności” lat 1980-81 odwołał się do powyższej idei upominając się o to, by tak szkoły, jak i ówczesne Ministerstwo Oświaty przestały być bastionami partyjniackich czy partykularnych interesów, służąc przede wszystkim kształceniu i wychowaniu młodego pokolenia. Postulowano, by nie trwoniono publicznych pieniędzy na utrzymanie przy tej okazji rozbudowanej machiny pseudo oświatowej władzy. Planowano także tworzenie rad społecznej kontroli na niższych szczeblach terytorialnych. Zimą 1981 r. NSZZ „Solidarność” tworzył zespoły programowo-przedmiotowe, które przygotowywały pakiety rozwiązań prawno-pedagogicznych dla uspołecznienia szkół. Miano wówczas na myśli z jednej strony przejęcie kontroli nad treściami kształcenia tak, aby były one wreszcie zbliżone do tradycji i prawdy historycznej oraz by odwoływały się do najnowszej (nie cenzurowanej) wiedzy, z drugiej zaś strony chodziło o uzyskanie społecznego wpływu na rozdział środków finansowych w oświacie i o kontrolę wydatków. Żądano także wówczas powołania Społecznej Rady Edukacji Narodowej, by wyjąć oświatę spod centralistycznego zarządzania państwowego i zapewnić społeczeństwu realny wpływ na koncepcje wychowania i nauczania.

Niestety, żadne centrum nie chce tak łatwo zrezygnować z jakże łatwych i wynoszących ponad oświatowe ubóstwo przywilejów, toteż ówczesne Ministerstwo Oświaty i Wychowania wyraziło zgodę jedynie na powołanie ciała w postaci „Społecznej Rady Oświaty i Wychowania” z prawem do przedstawiania władzy centralnej własnych inicjatyw, opiniowania i proponowania rozwiązań. Przypisywane w projekcie uprawnienia miały tymczasem pozorować rzeczywisty wpływ tego organu na centrum i cały system oświatowy, gdyż sprowadzały się jedynie do integracji społeczeństwa wokół problemów oświaty, wyrażania oczekiwań społecznych, przedkładania ministrowi wniosków, służenia mu radą, opiniowania projektów bieżących i przyszłościowych aktów normatywnych czy spełniania kontroli społecznej itp.

Za jeden z najważniejszych celów uspołecznienia oświaty uważano wówczas ujawnienie opinii publicznej tych praw i przepisów, które były niedostępne, chociaż dość istotnie warunkowały politykę edukacyjną państwa totalitarnego. W 1981 r. istniało około 300 takich niejawnych zarządzeń i okólników ministerialnych, wśród których znalazła się m.in. instrukcja zwalniania kobiet ciężarnych z pracy czy zarządzenie o odpłatności za przeprowadzenie egzaminów wstępnych do szkół średnich. Problemem demokratyzacji oświaty zajął się także I walny Zjazd NSZZ „Solidarność” we wrześniu 1981 r., postulując likwidację hierarchizacji decyzji i przedsięwzięć oświatowych na rzecz upodmiotowienia nauczycieli, uczniów i ich rodziców, poprzez umożliwienie im realnego, symetrycznego wpływu na współzarządzanie szkołami oraz na współkreowanie procesów kształcenia i nauczania.

Zastanawiano się wówczas także nad tym, jak zmienić model funkcjonowania szkoły oraz zakres wpływu na nią i odpowiedzialności nie tylko nauczycieli, ale i uczniów wraz z ich rodzicami. Szkoły miały zyskać dzięki uspołecznieniu większe możliwości realizowania celów społecznie oczekiwanych i uprawnień wszystkich jej podmiotów, by tworzone przez nie organy społecznej kontroli czy opinii nie były jedynie „ciałami ozdobnymi” władzy. Zgodnie z propagowaną wówczas ideą Polski „samorządnej” praktyka szkolna powinna stanowić wypadkową postanowień demokratycznie wybranej Rady Oświatowej, samorządów terytorialnych, nauczycielskich, rodzicielskich i uczniowskich, które by wzajemnie wpływały na ostateczne decyzje programowe i finansowe, wzajemnie się kontrolując i ograniczając.

W trakcie obrad „okrągłego stołu” niestety "zdradzono" ideę budowania w państwie edukacji ponad interesami partii politycznych, a więc poddanej kontroli Parlamentu. Członkowie podzespołu oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki i postępu technicznego doszli w sprawie uspołecznienia szkół do "porozumienia", nie odnotowując w protokole żadnych w tym zakresie rozbieżności. Przyjęto zatem między innymi, że proces uspołecznienia szkoły, rozumiany jako samorządność nauczycieli, uczniów i rodziców powinien być rozwijany zarówno w szkołach państwowych jak i niepaństwowych, zaś Ministerstwo Edukacji Narodowej wspierać będzie dalsze poszukiwania i innowacje w tym zakresie. Do niczego zatem MEN nie zobowiązano, oddając mu możliwość manipulowania procesem pozorowania demokratyzacji oświaty.

Do kampanii na rzecz uspołecznienia szkolnictwa włączyły się media i naukowcy. W 1989 r. słusznie przestrzegano, że poddanie szkół społecznemu nadzorowi będzie wywoływać najsilniejszy opór wewnątrz samego systemu tak ze względu na stereotyp dotychczasowego niepodzielnego państwa nadzoru oświatowego, jak i obserwowaną rezerwę środowiska samych nauczycieli, którzy nie przywykli do dzielenia się uprawnieniami władczymi z rodzicami, a co dopiero z uczniami. Wkrótce okazało się, że proces tworzenia przez administrację oświatową przepisów na rzecz uspołecznienia szkół wprawdzie znalazł swoje odzwierciedlenie w nowej ustawie o systemie oświaty w 1991 r., ale - ograniczając uprawnienia możnowładcze nadzoru pedagogicznego czy dyrektorów szkół - nie doprowadził zarazem do istotnych zmian w zakresie poszerzenia przestrzeni podmiotowości dla rodziców i uczniów. Niewątpliwie sukcesem na tym polu było wprowadzenie konkursów przy zatrudnianiu dyrektorów szkół i kuratorów oświaty. Podporządkowanie jednak obsady tych ostatnich stanowisk politycznemu zwycięstwu określonej partii czy koalicji w wyborach parlamentarnych zaprzepaściło sens tego procesu. O zmarnowaniu idei demokratyzacji i uspołecznienia polskiej oświaty piszę w książce: "Problemy współczesnej edukacji. Dekonstrukcja polityki oświatowej III RP" (Warszawa 2009).

Nie ma racji publicysta "Niedzieli" Piotr Legutko, który w swoim artykule pt. "Komisja Edukacji Narodowej–reaktywacja" 2012 nr 30) za Grzegorzem Surdym (rzecznikiem głodujących w Krakowie na rzecz kształcenia historycznego) twierdzi, że to 12 lat temu pojawiła się idea powołania Obywatelskiej Komisji Edukacji Narodowej w Deklaracji Obywatelskiej „Edukacja dla Rozwoju”, która była pokłosiem obywatelskiej inicjatywy w oświacie. Poparli ją - jedynie werbalnie - ówczesny premier Jerzy Buzek i rzecznik praw obywatelskich Andrzej Zoll. Do dnia dzisiejszego leży ona w szufladach lub archiwach, bez żadnych skutków prawnych i politycznych, podobnie jak inne projekty reform edukacyjnych jako warunku sine qua non innych zmian w państwie polskim.


02 maja 2012

Patriotyzm w promocji

Skoro dla niektórych Polaków wszystko jest już dzisiaj na sprzedaż, to zastanawiałem się nad tym, czy patrioci zarabiają też na patriotyzmie? Nie musiałem długo szukać. W wyszukiwarce pojawiła się strona firmy, która mami nas szczytnymi hasłami informując, że za główny cel swojej działalności postanowiła obrać promocję patriotyzmu, historii i wartości, jakie wiążą się z Rzeczpospolitą Polską.



Na czym polega owa promocja? Inicjatywa promotorów zaczęła i skończyła się na wartościach jedynie materialnych. O patriotyzmie jest tu niewiele, a raczej mniej, niż zero, bowiem twórcy tej strony bez ogródek informują, że oto stworzyli bogatą ofertę produktów, które przybliżą nam Ojczyznę oraz historię Polski w każdym elemencie naszego życia. Każdy potencjalny patriota może podwyższać poziom miłości do Ojczyzny kupując sobie np. koszulki (T-shirty) z napisami: "Armia Krajowa tradycja narodowa", "Husarzy Śmierci", "Katyń Smoleńsk 2010", "IV RP", "Ogień biel", "Tupolew" itp. Można też zakupić sobie w ramach patriotycznego samodoskonalenia biżuterię z symboliką "JP2" czy srebrną obrączkę "Katyń 1940-2010". Jest też do zakupienia trochę literatury historycznej, portrety i ścienny zegar z polskimi herbami (na szczęście bez orła z czasów zniewolenia - PRL).

Zabrakło tylko polskiej flagi. Tej na tej stronie nie kupimy. Skończyła się promocja? Handlujący patriotycznymi symbolami nie wiedzą, że Senat RP ustanowił 12 lutego 2004 r. dzień 2 maja Świętem Orła Białego, którego nazwę, w wyniku decyzji Sejmu, zmieniono na Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Dzisiaj obchodzimy też Dzień Polonii i Polaków za Granicą. MEN nie wypowiedziało się na temat swoich "sukcesów" w sprawie polskich szkół na Litwie. Skończyła się promocja?

Patriotyzm niechętnie podejmowany jest w dzisiejszych czasach przez pedagogów jako problem badawczy. Z tym terminem wiążą się przecież takie jeszcze kategorie pojęciowe, jak kłócące się z nim: nacjonalizm, szowinizm, rasizm, kosmopolityzm, internacjonalizm czy globalizm. Karol Kotłowski proponował rozpatrywanie patriotyzmu jako zjawiska społeczno-kulturowego w dwóch płaszczyznach: psychologicznej i socjologicznej. W tej pierwszej patriotyzm wiąże się z określoną postawą osoby, wyrażającą się miłością do własnej ojczyzny - do własnego narodu. W ujęciu socjologicznym patriotyzm jest zjawiskiem społeczno-historycznym, które ma swoją genezę i tradycje wpisujące się w dzieje narodu.

Patriotyzm jako postawa moralna może rozwijać się bez udziału intencjonalnego i instytucjonalnego procesu wychowania, w wyniku naturalnego wrastania jednostki w kulturę własnej grupy narodowej. Nie bez znaczenia jest tu rola rodziny i przekazywanych dziecku wartości, rozbudzanie określonych emocji i uczestniczenie z dziećmi w ważnych dla własnego narodu wydarzeniach czy sytuacjach życiowych (np. pielęgnowanie pamięci o tradycjach rodzinnych, przekazywanie postaw wobec symboliki narodowej, wydarzeń historycznych, ale i komentowanie w obecności dzieci czy z nimi bieżących sytuacji politycznych w kraju, słuchanie audycji radiowych, oglądanie telewizji czy monitorowanie faktów w Internecie itp.). Później dochodzą zabawy w środowisku rówieśniczym i wpływy przedszkola, a następnie edukacji szkolnej czy wychowania pozaszkolnego (np. harcerstwo, grupa wyznaniowa, aktywność krajoznawcza itp.). Jak pisał socjolog Emil Durkheim na temat kształtowania się wyobrażeń zbiorowych: każda osobowość kształtuje swój subiektywny i niepowtarzalny obraz ojczyzny, wyznaczony jej własną historią, a nawet w pewnym stopniu czynnikami endogennymi.

Karol Kotłowski uważał, że można świadomie i celowo kierować procesem tworzenia się postaw patriotycznych naszych dzieci (uczniów, wychowanków), wykorzystując do tego celu także przypadkowo nadarzające się sytuacje w naszej codzienności. W podejściu intencjonalnym trzeba umieć przedstawiać dzieciom ojczyznę w odpowiednich barwach, nakłaniać do jej ukochania, posługując się przykładami z życia ilustrującymi objawy tej miłości czy skłaniając wychowanków do aktywnego udziału w organizowaniu i przeżywaniu świąt oraz obchodzeniu z nimi uroczystości narodowych. Warto w nich wzbudzać i utrwalać uczucia patriotyczne. Nauczycielom ów teoretyk wychowania moralnego zwracał uwagę na to, że postawy patriotyczne kształtują się (...) nie na wybranych lekcjach i pod kierunkiem specjalisty dysponującego w dodatku bardzo bolesnymi sankcjami, lecz w myśl zasady "ucząc wychowujemy" na wszystkich zajęciach lekcyjnych, pozalekcyjnych i pozaszkolnych, jakby na marginesie innych zajęć, dzięki czemu wychowanek pozostaje pod skoncentrowanym ogniem różnych osobowości i stosowanych przez nie form i metod, w rezultacie czego dochodzące do jego świadomości bodźce-informacje są różnorodne, a mimo to ukierunkowane przez cel wychowawczy. K. Kotłowski, Rzecz o wychowaniu patriotycznym, Wrocław 1974, s. 90)

01 maja 2012

Bijemy rekord bezrobocia wśród magistrów m.in. pedagogiki i socjologii

W świetle danych DGP co dziewiątym bezrobotnym jest w naszym kraju absolwent wyższej uczelni, a w miastach, w których jest ponad dwadzieścia szkół wyższych, jak Warszawa czy Łódź bez pracy jest nawet co czwarta osoba po studiach. Pod koniec marca zarejestrowanych było blisko 236 tys. bezrobotnych z wyższym wykształceniem. To o ponad 9,9 tys. więcej niż w końcu ubiegłego roku. Od początku bieżącego roku liczba bezrobotnych zwiększyła się o ponad 159 tys. Jeśli dostrzeżemy, że co 9 osobą wśród studiujących, są studenci pedagogiki, to nie ulega wątpliwości, że właśnie dla nich nie ma ofert pracy i to oni w pierwszej kolejności zwrócą się o zasiłek socjalny. Wyższe szkoły prywatne, ale częściowo i publiczne w ramach studiów niestacjonarnych, kształcą za dużo socjologów, historyków, politologów czy specjalistów z zakresu marketingu i zarządzania.

Niestety, nie spostrzegłem w swoim mieście ani pierwszomajowego pochodu, ani kontrmanifestacji. Ulice były puste, jakby wszyscy wyjechali na wakacje. Pogoda rzeczywiście jest letnia. Wyższe szkoły prywatne w Łodzi informują na swoich stronach, że są nieczynne. Tak ich władze też świętują, zapewne grillują, bo przecież spokojne są o zbliżającą się rekrutację na studia. Jakoś nie działa żaden klub studencki, nie widać żadnej aktywności młodych ludzi - ani demonstrującej radość bycia studentami, ani też protestującej przeciwko braku dla nich miejsc pracy. Im jest wszystko jedno, tak jak wszystko jedno jest ich nauczycielom akademickim (chociaż i to określenie jest zapewne na wyrost).

1 maja czczą święto pracą tylko ci, którzy ją szanują lub zabiegają o to, by ją posiąść. Otrzymałem dzisiaj kilkanaście listów od moich najbardziej ambitnych studentów i doktorantów, którzy wykorzystują te wolne dni do nadrobienia zaległości. Powoli zbliża się koniec semestru, sesja egzaminacyjna, a dla niektórych koniec studiów. W Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego zapewne już się zastanawiają, co tu zrobić, żeby w Polsce nie wzrastało bezrobocie, bo to tylko kompromituje władze.

Mam pomysł, co zrobić, żeby nie było tak wysokiego odsetka osób bezrobotnych w wieku 19+ (to teraz modna symbolika). Należy wprowadzić do kierunków zamawianych przez nasze ministerstwo wymienione powyżej kierunki studiów, nawet z amnestią maturalną, tzn. że każdy, kto w tym roku nie zda matury, a ponoć szykuje się pogrom, będzie mógł wyjątkowo studiować bezpłatnie. Koniecznie należy uczynić kierunkiem zamawianym - i to tylko dla tych uczelni czy szkół wyższych, które "kształcą" on-line, kierunek: ETYKA. Przedmiot ten ma być nauczany w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych w ten właśnie sposób. Trzeba zatem zastosować metodę tym samym na to samo. Już widzę opracowane dla tego kierunku standardy kształcenia w ramach obowiązujących krajowych ram kwalifikacyjnych.

Wprowadzana deregulacja zawodów została przez rząd poszerzona o deregulację (denominację) poziomu wykształcenia, tak więc nie ma znaczenia, kto, gdzie, jak długo i co będzie studiował, byle tylko dał się zamknąć w murach jakiejś "wsp", albo zalogował się na platformie e-learningowej. Do pracy, rodacy, do pracy!

29 kwietnia 2012

O "trudnej" sztuce kierowania Komisją Edukacji, Nauki i Młodzieży

Sięgnąłem do pełnego zapisu przebiegu obrad parlamentarnej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, której przewdniczenie powierzono posłowi Ruchu Palikota - Arturowi Bramorze. Aż dziw bierze, że ktokolwiek ośmielał się oczekiwać jakichkolwiek kompetencji merytorycznych od przewodniczącego takiej Komisji. Nie są tu one w ogóle i do niczego potrzebne. Komisja pracuje w ustalonym rytmie i na określonych zasadach, niezależnie od tego, jaki jest temat jej obrad. Zapewniam Państwa, że każdy może być przewodniczącym takiej Komisji, nawet uczeń szkoły średniej, toteż można śmiało powiedzieć, że nasi tegoroczni maturzyści noszą w swoich plecakach "buławę" przewodniczącego takiej Komisji. Gdyby nie wiedzieli, jak trudne i odpowiedzialne czekają ich w przyszłości obowiązki, wyjaśniam i uspokajam, że powinni sobie z nimi poradzić. Wkrótce nasi konstruktorzy wyprodukują - na wzór amerykańskiego profesora, który wymyślił robota do pracy trerapeutyczneju z autystycznymi dziećmi - robota do przewodniczenia tego typu organom władzy ustawodawczej. Być może nawet spełni się kluczowy warunek Ruchu Palikota, by zmniejszyć liczbę parlamentarzystów i odciążyć tym samym budżet państwa od niepotrzebnych kosztów. Jeśli od przyszłej kadencji byłoby możliwe zainstalowanie w salach obrad parlamentarnych komisji, a można zacząć od edukacji, odpowiednio zaprogramowanego robota, to ich przebieg będzie wyglądał następująco:


Przewodniczący Komisji:

- Otwieram posiedzenie Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Stwierdzam kworum. Informuję, że Marszałek Sejmu po zasięgnięciu opinii Prezydium Sejmu skierował w dniu ... bieżącego roku do Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży do pierwszego czytania poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty ... Jest to druk nr X. Informuję, że Sejm podczas posiedzenia w dniu ... bieżącego roku skierował do Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży , w celu rozpatrzenia, projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty . Jest to druk nr X. Porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia obejmuje: pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy z druku nr X, a w drugim punkcie rozpatrzenie projektu ustawy z druku nr X. Czy są uwagi do porządku dziennego?

- Nie słyszę uwag. Stwierdzam, że porządek dzienny został przyjęty.

- Przystępujemy do realizacji porządku dziennego. Proszę o uzasadnienie projektu przedstawiciela wnioskodawców pana posła ... . Proszę o zachowanie ciszy.

Teraz poseł sprawozdawca coś tam referuje.

Po zakończeniu wypowiedzi ponownie włącza się Przewodniczący:

- Dziękujemy panu X. Otwieram dyskusję. Proszę o głos panią minister X, w imieniu ministerstwa. Oddaję głos.

(...)

Teraz głos zabierze ktoś z ministerstwa - sam minister lub jego zastępca. Jak w grze PSP-3 może skalibrować swój profil i przystąpić do referowania. Po tej wypowiedzi Przewodniczący sformułuje następujące zdanie:


-Dziękujemy bardzo. Otwieram dyskusję. W pierwszej części będą wypowiadali się posłowie. W następnej kolejności zaproszeni goście. Jako pierwszy zadeklarował chęć zabrania głosu pan poseł X. W następnej kolejności wystąpi pan poseł Y.

Po każdej z tych wypowiedzi Przewodniczący Komisji musi stwierdzić:

- Dziękuję bardzo. Teraz głos zabierze pan poseł Y, a przygotowuje się pan poseł Z. Oddaję głos, itd.

Kiedy posiedzenie Komisji będzie zbliżało się ku końcowi, Przewodniczący zakomunikuje:

- Ostatni głos w dyskusji zabierze pan XZ. Prosiłbym o możliwie krótkie wypowiedzi.

Może zdarzyć się, że jakiś niepokorny poseł, zapewne warchoł z opozycji, będzie chciał zadać komuś z władz resortu edukacji czy nauki jakieś (podchwytliwe) pytanie, oczywiście polityczne. Przewodniczący będzie na to przygotowany, komunikując:

- W pierwszej kolejności do zadanych pytań ustosunkuje się przedstawiciel wnioskodawców pan X. W następnej kolejności minister/wiceminister Y.

Ważna jest kolejność dopuszczania uczestników takiego posiedzenia do głosu. Na zakończenie obrad obowiązuje następująca formuła wypowiedzi:

Czy ktoś chce zabrać głos w tym punkcie? Nie słyszę. W związku z tym poddaję pod głosowanie wniosek. Czy jest sprzeciw wobec wniosku o podjęcie uchwały w trybie art....regulaminu Sejmu o wspólne rozpatrzenie projektów? Nie słyszę sprzeciwu.
Stwierdzam, że Komisja przyjęła wniosek. Na tym porządek posiedzenia został wyczerpany. Zamykam posiedzenie Komisji. Informuję, że protokół z posiedzenia z załączonym pełnym zapisem jego przebiegu będzie do wglądu w sekretariacie Komisji Kancelarii Sejmu.


Ufff. Można już wyłączyć światło i udać się na obiad. Przewodniczącego też trzeba doładować energetycznie, jak każdy telefon komórkowy. Doprawdy, niezwykle trudna i odpowiedzialna jest praca posła - Przewodniczącego Komisji. Ja bym tak nie potrafił.


Proponuję, by obowiązkowo od nowego roku szkolnego wprowadzić już w szkołach ponadgimnazjalnych, w ramach zajęć z "Wiedzy o Społeczeństwie", grę dydaktyczną pt. "Obrady Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży". Niech uczniowie wybiorą sobie rolę do jej przećwiczenia np. przewodniczącego komisji, jej członka, zaproszonego gościa czy przedstawiciela władz resortu edukacji lub nauki i szkolnictwa wyższego. Najwyższy czas kształcić w naszych szkołach praktycznie. Po co opowiadać, czytać, wkuwać wiedzę o jakże odpowiedzialnej pracy parlamentarnej posłów. Niech młodzi sami zobaczą i doświadczą, że to jest bardzo trudne. Trzeba do tego jeszcze być politykiem.




28 kwietnia 2012

Czym kierują się osoby, które w głosowaniach wstrzymują się od głosu?

Coraz częściej pojawiają się sygnały o tym, że członkowie różnych gremiów, rad, zespołów, komitetów itp., którzy są zobowiązani do podejmowania decyzji w jakiejś sprawie za pomocą głosowania (jawnego lub tajnego), coraz częściej sięgają po kategorię "wstrzymuję się", zamiast jednoznacznie opowiedzieć się "ZA" lub "PRZECIW". W głosowaniach w sprawach personalnych ten rodzaj wyboru wcale nie jest obojętny w swoich skutkach. Utrudniają one uzyskanie większości, ponieważ sumują się z głosami przeciw.

Czym zatem kierują się ci, którzy dokonują wyboru: "WSTRZYMUJĘ SIĘ"? Być może chcą w ten sposób wyrazić swoją postawę, typu:

- nie wiem, nie mam pojęcia, za czym/kim się opowiedzieć;

- nie rozumiem, czego rzecz dotyczy;

- nie jestem w tym kompetentny/a;

- jest mi to obojętne;

- jestem niezdecydowany/a;

- tak ochronię swoją pozycję przed pomówieniem o bycie za kimś/czymś lub przeciwko komuś/czemuś;

- lubię być "okrakiem na barykadzie";

- co mnie ktoś/coś obchodzi;

- nie będę w tym uczestniczył/a;

- kogoś w ten sposób "załatwię", "zablokuję";

- nie będę się angażował/a.

Okazuje się, że wybór decyzji "wstrzymuję się" jest w praktyce opowiedzeniem się PRZECIW czemuś czy komuś. Gdybyśmy nie liczyli głosów wstrzymujących, to uniknęlibyśmy wszelkich "taktyk" i manipulacji lub losowych rozstrzygnięć w kluczowych często kwestiach. Wstrzymanie się nie jest głosem obojętnym dla dalszych losów procedowanej sprawy. Ono często przesądza o jej zakwestionowaniu, odrzuceniu, a więc i zaprzepaszczeniu. Może zatem chodzi o to, by dając prawo do głosu wstrzymującego się, jego sprawcy mogli mieć poczucie "czystego sumienia"? Zawsze mogą powiedzieć, że przecież nie byli PRZECIW.

Jak musi czuć się osoba, której sprawa zostaje odrzucona w wyniku uzgodnionego lub przypadkowego podjęcia wyboru wstrzymującego się przez część głosujących? Czy nie byłoby lepiej wiedzieć: ile osób jest jednoznacznie ZA, a ile - PRZECIW? Czy wybór zero-jedynkowy nie jest wyborem uczciwszym, tak wobec siebie, jak i tych spraw czy osób, których on dotyczy? Może ci, którzy chcą się wstrzymać, niech nie głosują, niech wyjdą z obrad, nie uczestniczą w "zmowie wykluczania kogoś"?

A czytelnicy są: ZA, PRZECIW czy jednak WSTRZYMAJĄ SIĘ od głosu w sprawie WSTRZYMYWANIA SIĘ w trakcie różnych wyborów?

27 kwietnia 2012

Krytycznie o polskiej oświacie

Ostatnie posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN poświęcone było sytuacji polskiej oświaty. Otworzył je mój referat - w zastępstwie za prof. Marię Dudzikową, która z ważnych powodów rodzinnych nie mogła przyjechać do Krakowa - poświęcony polityce nasilającego się i toksycznego centralizmu edukacyjnego w Polsce. Spojrzenie na system oświaty z perspektywy pedagogiki krytycznej uświadamia nam, że jest to nie tylko system organizowania przez różne podmioty procesów uczenia się, wychowania i autoedukacji, ale także jest on przestrzenią międzyludzkich interakcji w toku procesów poddawanych skorumpowanemu ekonomicznie i administracyjnie imperatywowi pedagogicznej struktury instytucji makro-mezo- i mikrooświatowych. Ekonomizacja, biurokratyzacja, ideologizacja i masowa kultura zniekształcają te systemy, ograniczając i tak już labilną wolność pedagogiczną różnych organów szkolnych. Wypowiedzi polityków oświatowych w różnych okresach transformacji systemowej uświadomiły mi, że nie tylko w tak krytykowanym okresie transformacji społeczno-politycznej III RP można odczytać u przedstawicieli władzy parlamentarnej, samorządowej i rządowej ideologiczne zniekształcanie różnie stanowionego sensu edukacji i wychowania. Badania w nurcie krytycznej teorii kształcenia są ukierunkowane nie tylko na funkcjonowanie władz oświatowych, ale i sposoby pełnienia ról i zadań przez nauczycieli, uczniów, rodziców czy inne osoby, które doświadczają (rozpoznają) w rzeczywistości dydaktycznej (o-)presji od przedszkola po szkołę wyższą jako sprzeczność, wymagającą odpowiedzi na pytanie o ich przyczyny. Takie podejście w pedagogice obejmuje sferę interakcji międzyludzkich ukierunkowanych na uwolnienie jednostek spod panujących w instytucjach edukacyjnych stosunków dominacji, mechanizmów selekcji i pozbawionego racji etycznych panowania oraz ograniczeń rozwojowych czy samorealizacyjnych. Jej szczególna funkcja polega na poddawaniu krytycznej analizie makropolityki oświatowej oraz stanu instytucji edukacyjnych i środowisk socjalizacyjno-wychowujących z perspektywy obecnej w nich przemocy i nieuzasadnionej władzy.
Prof. Czesław Banach dokonał analizy dotychczasowych strategii reformowania oświaty oraz wykorzystywania w niej różnych modeli pedagogiki reform. Prof. Dorota Klus-Stańska zastanawiała się nad tym, czy nie powinniśmy zacząć martwić się stanem kształcenia polskich nauczycieli w wyższym szkolnictwie publicznym i prywatnym, które w ogóle nie podlega w tym zakresie żadnej kontroli, w związku z czym, każdy robi, co chce i jak chce. Zaczyna dominować zbiurokratyzowania i infantylizująca formuła kształcenia kandydatów do tego zawodu. Tymczasem nasze dzieci - mówiła D.Klus-Stańska- spędzają z nauczycielami więcej czasu, niż z własnymi rodzicami, a zatem nie powinno nam-rodzicom być obojętne, kto, jak i na podstawie czego uczy i socjalizuje nasze dzieci. Edukacja toksycznego nauczyciela może być dla młodych pokoleń jałowa, nieskuteczna, powierzchowna itp. A zatem i szkoła z źle wykształconym nauczycielem może być szkodliwa dla przebywających w niej pod przymusem uczniów. O tym, że w szkołach powszechnych i publicznych dzieci są niewystarczająco dobrze edukowane najlepiej świadczy szara strefa naszego rynku, czyli udzielanie uczniom korepetycji, często przez ich własnych nauczycieli, jak i posyłanie dzieci przez rodziców na różnego rodzaju kursy czy dodatkowe zajęcia. Gdańska profesor zwróciła także uwagę na to, że w kształceniu przyszłych nauczycieli nie uczestniczą pedagodzy, tylko nauczyciele metodycy. Co im oferują? Przede wszystkim przekazują przyszłym adeptom tego zawodu dużo wskazówek praktycznych, z własnych doświadczeń zawodowych, ale zarazem pozbawionych teoretycznej refleksji. Standardy kształcenia nauczycieli, jakie przyjęło MNiSW powstały - zdaniem D. Klus-Stańskiej - w formule tradycyjnych programów szkolnych. Tymczasem wiele szkół już się zmieniło, a i nauczyciele coraz częściej i śmielej sięgają po sprawdzone w modelach szkół alternatywnych atrakcyjne i aktywizujące uczniów metody i formy pracy z nimi. Najwięcej jednak czasu poświęcono w tej debacie określonym przez MEN standardom zawodu nauczycielskiego, które sprowadzają go do poziomu sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy wystarczyło przygotowanie na poziomie szkoły średniej czy policealnej (studium nauczycielskie czy tzw. wyższe studium nauczycielskie). Od 2009 r. była minister edukacji Katarzyna Hall obniżyła próg koniecznego poziomu wykształcenia nauczycieli przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów do licencjatu. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN poparł - przedstawioną i uzasadnioną przez prof. Edytę Gruszczyk-Kolczyńską z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie - uchwałę Rady Wydziału Nauk Pedagogicznych tej Akademii w sprawie zwrócenia się do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego i Ministra Edukacji Narodowej z wnioskiem o zmianę kwalifikacji zawodowych nauczycieli wychowania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej oraz nauczycieli dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych (pedagogów specjalnych) na pełne i jednolite wykształcenie pięcioletnie. Debatę zamknęły dwa wystąpienia specjalnych Gości: dr. hab. Janusza Morbitzera prof. Uniwersytetu Pedagogicznego z Krakowa i dr Anny Jurek z Uniwersytetu Opolskiego.
Ten pierwszy mówił o tzw. nowych nowych mediach Nowe media, a w szczególności tzw. nowe nowe media (termin wprowadzony przez P. Levinsona, kontynuatora myśli M. McLuhana), w tym Internet, ukształtowały nowy typ ucznia (ogólniej: przedstawiciela młodego pokolenia – cyfrowego tubylca). Zdaniem profesora J. Morbitzera: szczególnie istotne są tu zmiany w neuronalnej budowie mózgu, prowadzące do tzw. myślenia hipertekstowego i zmniejszenia zdolności do głębszej refleksji (prace amerykańskiego neurologa Gary Smalla i pisarza Nicholasa Carra). W rezultacie technologicznych przemian powstała w krajach wysokorozwiniętych nowa koncepcja uczenia się, zgodnie z zasadą: „połącz się, aby się nauczyć”. Tym samym tzw. konektywizm, oparł swoje rozwiązania edukacyjne na dwóch założeniach: • wiedza może istnieć w Internecie (a nie tylko w umyśle uczącej się osoby), • najważniejszą kategorią w cyfrowym świecie jest „wiedzieć gdzie”.
Nowo ukształtowany przez media uczeń jest katalizatorem oddolnych przemian w edukacji. Istotą nowej szkoły nie są jednak nowe technologie (choć są w niej silnie obecne), lecz nowe relacje nauczyciel-uczeń. Jest to wizja szkoły bazującej na partnerskim kontakcie nauczyciela z uczniem, koncentrującej się na wydobywaniu kapitału intelektualnego ucznia i przygotowaniu go do ustawicznego kształcenia, a nie – jak dotąd – na wszechobecnych testach. Jest to szkoła, która zajmuje się budowaniem pozytywnego środowiska uczenia się (warunków). Wydaje się, że w obecnych czasach, trafnie scharakteryzowanych przez prof. Z. Baumana jako „płynna nowoczesność”, w której wiele treści podlega szybkiej dezaktualizacji, takie rozłożenie akcentów w edukacji jest racjonalne i optymalne.
Pani dr Anna Jurek natomiast przedstawiła błędy w podręcznikach do kształcenia elementarnego dzieci w naszym kraju. (wcześniej pisałem o jej badaniach w blogu)Celem podjętych przez nią badań było rozpoznanie dydaktycznych przyczyn niezadowalającego i stale pogarszającego się poziomu umiejętności uczniów w zakresie czytania i pisania. Przeanalizowane zostały pod kątem wartości i skuteczności dydaktycznej metody nauczania tych umiejętności zastosowane w podręcznikach najczęściej wybieranych w roku szkolnym 2009/2010 przez nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej pracujących w szkołach podstawowych województwa dolnośląskiego, śląskiego i opolskiego . Łącznie obiektem badań było sto publikacji, wchodzących w skład następujących pakietów edukacyjnych: Wesoła szkoła, Ja i moja szkoła, Już w szkole, Przygoda z klasą, Z Ekoludkiem w szkole. Na publikacje te złożyły się podręczniki podstawowe i uzupełniające, zeszyty ćwiczeń, karty pracy, karty badania umiejętności uczniów, wprawki i wyprawki dla uczniów, zbiory tekstów do czytania, programy nauczania, poradniki i przewodniki metodyczne oraz scenariusze zajęć. Analiza metod nauki czytania i pisania zastosowanych w wymienionych pakietach edukacyjnych została przeprowadzona w oparciu o kryterium rozwoju dziecka, różnorodności ćwiczeń i ich atrakcyjności dla uczniów, uwzględnienia zasady stopniowania trudności, wad i zalet danej metody oraz jej zgodności z polskim systemem językowym i podstawami psycholingwistycznymi przebiegu procesu początkowej nauki czytania i pisania, a także efektywności metody w opanowaniu języka pisanego przez dzieci. Weryfikacja wartości metod została dokonana w formie prac pisemnych uczniów z 28 klas trzecich, nauczanych według podręczników, które były przedmiotem badania zgodnie z postawionymi problemami. W pracach pisemnych zostały przeanalizowane rodzaje błędów popełnionych przez uczniów. Wyniki badań pozwoliły ustalić źródła trudności uczniów. Można wśród nich wyróżnić ograniczenia wynikające z przyjętych metod oraz ograniczenia i błędy wynikające z podręczników.

25 kwietnia 2012

Prof. dr hab. Mirosław Józef Szymański ochodził swoje 70 urodziny w klimacie naukowej debaty

W dn. 24 kwietnia br. odbyło się posiedzenie Komitetu Nauk Pedgogicznych PAN w Krakowie. Pierwsza część obrad dedykowana była Jubilatowi, do którego skierowałem w imieniu naszej społeczności następujące życzenia:
fot.1. od lewej - gratulacje i życzenia przyjmuje prof. M.J. Szymański od prof. Czesława Banacha i prof. Doroty Klus-Stańskiej
Wielce Szanowny i Drogi Profesorze, Dostojny Jubilacie, 
Tak piękny Jubileusz Pańskiej pracy naukowo-badawczej, którą nieuchronnie, ale i zarazem na szczęście tylko pozornie wieńczy granica osiągniętego wieku życia, staje się okazją do uczestniczenia w nim - zgromadzonych w Krakowie na wyjazdowym posiedzeniu - członków Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk. Niech zatem będzie ono na miarę Pańskiej wielkiej mądrości - bogate odwzajemnioną przez grono Przyjaciół, osób Panu Bliskich darem myśli, idei i najgorętszych życzeń, a zarazem na miarę Pańskiej niezwykłej, bo szlachetnej i wielkodusznej skromności oraz solidarności – niech będzie też, w imię idei UNIVERSITAS, której przez tyle lat tak pięknie Pan Profesor służył swoim wyjątkowym zaangażowaniem, pracą naukowo-badawczą, dydaktyczną i organizacyjną, także radością do bycia z Panem Profesorem w tym dniu i przekazania naszego zobowiązania oraz nadziei na dalszą współpracę.  

Każdy z nas znajduje się w sztafecie pokoleń ludzi nauki, którzy mogą tworzyć nowe wartości, jeśli mieli, mają i będą mieć szansę obcowania z takimi Mistrzami, jak Pan Profesor. Pańskie rozprawy naukowe, liczne i fundamentalne - tak w procesie kształcenia tysięcy polskich pedagogów, jak i konstruowania przez adeptów nauki własnego warsztatu badawczego - uzmysławiają nam nie tylko dzisiaj, ale i będą w dalszych latach uświadamiać innym, jak bardzo wszyscy jesteśmy od siebie wielorako zależni, w dobrym tego słowa znaczeniu. 
fot.2. dr Roma Kwiecińska i dr Joanna Łukasik


To, co tworzył Pan Profesor i do czego nadal nas zachęca swoją aktywnością naukową, to właśnie sztuka prowadzenia nieustannej konstrukcji, rekonstrukcji i dekonstrukcji wiedzy o socjalizacji, wychowaniu, kształceniu i kulturze, której nie wolno i na szczęście nie da się ignorować nawet wówczas, gdyby ktoś bardzo chciał zapomnieć o Pańskim wkładzie w jego rozwój, awans naukowy czy okolicznościową pomoc. Jest Pan i będzie tak czy inaczej w nas i wokół nas, z nami i dla nas, w duszach i w ich wytworach, które kolejni będą interpretować i oceniać na najrozmaitsze, mniej lub bardziej zbieżne z Pańskimi odczuciami, sposoby. W takich to sytuacjach, jeszcze wyraźniej uświadamiamy sobie tych, którzy mniej lub bardziej jawnie wyrzekają się nas lub są nami zafascynowani, być może nawet jedni przeklinają nas, a inni podziwiają, bo taka jest kolej doświadczeń osób wybitnych, a zaangażowanych przez lata w przemiany w świecie idei, teorii i praktyk edukacyjnych.

Ci pierwsi, często nie odczuwający potrzeby wdzięczności i zamazujący pewne fakty w swojej pamięci, jednego wszakże nie są w stanie spowodować, a mianowicie tego, żeby to, co powstało z Pańskim udziałem – na dobre czy na złe – nie było, gdyż tkwi w tzw. pamięci społecznej, która kojarzy się tyleż z zapamiętaniem czegoś z przeszłości, co z procesami jej zapominania i odpominania. Tym drugim, wrażliwym na prawdę i wolną od patosu wdzięczność -  Pańska twórczość  naukowa, fascynacja i uczciwość konstruowania na bazie systematycznych i pogłębianych badań wiedzy o wychowaniu oraz meta-refleksji humanistycznej, pozwoli po raz kolejny zastanowić się nad tym, co dalej badać, jak i w jakim zakresie współkontynuować Pańskie dzieło, a zarazem jak poszukiwać nowych i ważkich problemów, by twórczo przekraczać granice, o których tak znakomicie pisał Pan w swoich rozprawach.     

Poruszony ostatnim tomikiem wierszy Wisławy Szymborskiej, postanowiłem strawestować jeden z jej wierszy pt. „Dłoń”, by odnieść go do Pana Profesora:

Dwadzieścia siedem kości

trzydzieści pięć mięśni,

około dwóch tysięcy komórek nerwowych

w  każdej opuszce naszych pięciu palców.

To jednak zupełnie nie wystarczy, żeby pisać tak,

jak Mirosław Józef Szymański.     

W imieniu własnym oraz zgromadzonych tu członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN pragnę złożyć Panu Profesorowi wyrazy wdzięczności za to, co już, jak i przekazać nasze najserdeczniejsze życzenia, by było tego jeszcze więcej – zdrowia, sił twórczych, otaczającej Pana życzliwości i szczerej wdzięczności, kolejnych dzieł, nowych Uczniów oraz współobecności z nami, z akademicką oraz oświatowo-wychowawczą społecznością pedagogów w naszym kraju.  Jesteśmy zaszczyceni Pańską godnością naukową i wyjątkową osobowością, która wnosi w nasze pedagogiczne życie to, co służy tradycji i nowoczesności, tworzy ład i pozwala w chaosie strzec ponadczasowych wartości.      

                   Przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN