13
lipca 1989 roku przekazałem do druku pełny już tekst raportu pt. Edukacja
narodowym priorytetem. Raport o stanie i kierunkach rozwoju edukacji w Polskiej
Rzeczypospolitej Ludowej. Równocześnie przygotowywaliśmy nieco skróconą
jego wersję pt. Edukacja w warunkach zagrożenia, która miała ukazać się
na rynku księgarskim na początku 1990 roku. W tym też czasie – jak zakładaliśmy
– powinny już być opublikowane raporty cząstkowe, dotyczące różnych dziedzin
zinstytucjonalizowanej oświaty i szkolnictwa wyższego.
W
miarę przybliżania się naszej pracy nad raportem do końca, rosło
zainteresowanie jego treścią. Liczne redakcje prosiły mnie wtedy o wywiady na
ten temat. Oto jeden z nich, udzielony 2 listopada 1989 roku redakcji
„Życia Warszawy”, a konkretnie redaktor Ryszardzie Moszczeńskiej z „Życia
Warszawy”:
Po niespełna 3 latach, a więc
wcześniej niż Pan Profesor przewidywał, Komitet Ekspertów do spraw Edukacji
Narodowej zakończył swą społeczną działalność. Jaki jest jej efekt?
Najważniejszym jest komplet dokumentów o stanie i kierunkach rozwoju
naszego systemu edukacji, a także o wszelkich uwarunkowaniach tego rozwoju:
ekonomicznych, demograficznych, społecznych i politycznych. Podstawowym
dokumentem jest obszerny raport Edukacja narodowym priorytetem, którego
pierwsze wydrukowane egzemplarze dotarły do nas w połowie października. Będzie
także jego skrócona wersja . Edukacja w warunkach zagrożenia, która
jeszcze znajduje się w drukarni.
Jest
także 30, w większości już opublikowanych raportów tematycznych, z których
każdy dotyczy odrębnego problemu edukacyjnego, np. stanu zdrowia dzieci i
młodzieży, tendencji rozwojowych szkolnictwa w świecie, występujących wśród
uczniów zjawisk patologicznych, aktualnego stanu i proponowanych kierunków
przebudowy poszczególnych segmentów systemu szkolnego itd.
Na opracowane przez
nas dokumenty składają się również materiały pomocnicze, jak choćby 12 raportów
pt. „Prasa o edukacji”, w których analizujemy oceny naszych edukacyjnych
realiów opublikowane w Polsce w latach 1987-89 na łamach różnych gazet i
periodyków oraz propozycje naprawy tych
realiów. Zawierają one również analizy tych postulatów przebudowy szkolnictwa,
które w ostatnich latach formułowano za granicą, np. w amerykańskim raporcie Naród
w obliczu zagrożenia (A Nation at Risk), czy w podobnym raporcie
japońskim.
Są także w tych raportach syntetyczne opracowania nadsyłanych do
Komitetu listów, wśród których nie brakowało interesujących propozycji reformy
strukturalnej, programowej i metodycznej naszego szkolnictwa. Dla zainteresowanych będzie to więc
kopalnia wiedzy o naszej oświacie. Zainteresowani
powinni być wszyscy, albowiem każdy dorosły człowiek spełnia określoną rolę w
szeroko pojętym systemie wychowania dzieci i młodzieży. Powtarzam – każdy, a
nie tylko rodzice i osoby profesjonalnie związane z oświatą i kulturą.
Czy oprócz naukowców, praktycy
mieli jakiś wpływ na powstanie wymienionych tu opracowań?
W skład
Komitetu wchodzili między innymi dyrektorzy szkół i nauczyciele, którzy
aktywnie uczestniczyli we wszystkich
jego pracach i dyskusjach. W rzeczywistości jednak udział praktyków był o wiele
większy. Byliśmy świadomi roli, jaką w procesie reformowania szkolnictwa
odgrywają nauczyciele i odbyliśmy z nimi
ponad 400 konsultacji i spotkań, w których uczestniczyło około 25 tysięcy
nauczycieli i wychowawców szkół różnych typów i szczebli. Można zatem
powiedzieć, że raport w niemałym stopniu powstał przy ich pomocy.
Wiadomo, że obecny stan edukacji w
Polsce jest fatalny, społeczeństwo odczuwa to na własnej skórze. Ale ta
potoczna opinia nie jest w pełni naukowo potwierdzona. Jak eksperci ocenili
kondycję naszej oświaty?
Pytanie jest zbyt obszerne i w krótkiej rozmowie
nie potrafię na nie jednoznacznie i wyczerpująco odpowiedzieć. Zalecam lekturę
raportu, który jest już w księgarniach, a moją odpowiedź ograniczę tylko do szkolnictwa. W obecnej chwili charakterystyczne
są dla niego 4 obszary zagrożenia. Pierwszy dotyczy poziomu upowszechnienia
oświaty i szkolnictwa wyższego, który plasuje nas na bardzo niekorzystnej
pozycji na liście porównywalnych z Polską krajów.
Przykładowo – tylko co drugie
dziecko może u nas liczyć na miejsce w przedszkolu, do szkół maturalnych
uczęszcza niespełna połowa absolwentów szkoły podstawowej, a indeks uzyskuje co
dziesiąty dziewiętnastolatek.
Drugim obszarem
zagrożenia jest dramatyczna sytuacja
kadrowa, spowodowana w znacznej mierze pogłębiającą się od lat pauperyzacją
nauczycieli. W rezultacie – żeby znowu poprzestać na jednym tylko przykładzie –
co trzeci nauczyciel szkoły podstawowej bądź w ogóle nie ma kwalifikacji do
wykonywania swojego zawodu, bądź dysponuje kwalifikacjami niepełnymi. Równocześnie zdolna młodzież nie kwapi się do podejmowania studiów
nauczycielskich. Tak więc stan i perspektywy tego zawodu są siłą rzeczy
niepokojące.
Niezwykle groźny jest
również trzeci obszar zagrożenia, jakim jest szeroko rozumiana infrastruktura
szkolna. Ponownie jeden tylko przykład – naszemu szkolnictwu, aby mogło
normalnie pracować, trzeba by natychmiast dostarczyć około 5 tysięcy nowych
obiektów i co najmniej drugie tyle poddać gruntownym remontom. A co będzie w
połowie lat 90., kiedy szkoły ponadpodstawowe będą musiały przyjąć potężna falę
demograficznego wyżu?
I wreszcie czwarty obszar zagrożenia. Tym razem idzie o ostro już
zarysowaną tendencję spadkową w dziedzinie uzyskiwanych wyników nauczania i
wychowania, zwłaszcza w szkolnictwie początkowym, tzn. w klasach I-IV, w
których pracuje sporo nauczycieli bez
kwalifikacji. Czy na słabym fundamencie można wznosić okazały gmach
wielostronnego wykształcenia?
Smutna to diagnoza. Jakie Komitet
proponuje wyjście z tej sytuacji?
Udowodniliśmy w raporcie, że poprawa szkolnictwa bezwzględnie wymaga
zwiększonych, w porównaniu z obecnymi, świadczeń finansowych. Sama tzw. reforma
wewnętrzna, metodyczno-programowa – aczkolwiek
nieodzowna – do tego celu nie doprowadzi.
Z drugiej jednak strony trzeba
było założyć, i to właśnie zrobiliśmy, że przez pewien czas nie będzie można w
sposób istotny zwiększyć wydatków na oświatę i szkolnictwo wyższe. W tym
przypadku w grę wchodziłby „scenariusz stagnacji”, którego celem jest obrona
edukacyjnego status quo. Główne jej
założenia sprowadzają się do reformy kształcenia i doskonalenia
nauczycieli, łącznie z poprawą ich
sytuacji materialnej, do edukacyjnego „zagospodarowania” demograficznego wyżu,
o którym mówiłem, i do usprawnienia pracy dydaktyczno-wychowawczej, tzn. do
wspomnianej przed chwilą reformy wewnątrz szkolnej.
Dłuższy okres stagnacji w
szkolnictwie jest nie do przyjęcia. Miejmy nadzieję, że stan gospodarki ulegnie
poprawie. I co wtedy powinno dziać się w szkolnictwie?
Gdyby
tak się stało, można by było realizować „scenariusz ożywienia”, w którego
przypadku budżetowe i pozabudżetowe nakłady na edukację odpowiadałyby około 7 %
dochodu narodowego podzielonego. Możliwe stałoby się wówczas gruntowne
zreformowanie wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego, zmodernizowanie
pracy w wyższych klasach szkoły podstawowej, przeprowadzenie reformy
strukturalnej i programowo-metodycznej szkolnictwa średniego (znaczącą rolę
odgrywałby tu rozwój liceów
ogólnokształcących), a także wyrwanie szkolnictwa wyższego z utrudniającego
jego rozwój gorsetu uniformizacji. Ogólnie mogę jeszcze powiedzieć, że główne
zadanie „scenariusza ożywienia” sprowadza się do zaspokojenia edukacyjnych
aspiracji i potrzeb naszego społeczeństwa przede wszystkim pod względem
ilościowym, tzn. do znacznego wzrostu wskaźników powszechności kształcenia.
Ale te
aspiracje i potrzeby zaspokojone zostaną w pełni zaspokojone
dopiero w warunkach, jakie przewiduje „scenariusz rozwoju”. W jego przypadku
mielibyśmy do czynienia ze szkołą przyszłości, odpowiadającą wyzwaniom tak już
bliskiego XXI wieku.
Propozycje Komitetu są więc
dostosowane do warunków ekonomicznych, są realistyczne, wskazują na rzeczy
konieczne i możliwe do zrobienia w określonej sytuacji materialnej kraju. Te
realia jednak, przynajmniej w sferze społeczno-politycznej, bardzo się zmieniły
od czasu, kiedy raport oddawano późną wiosną do druku, nie mówiąc o chwili,
kiedy przystępowano do jego opracowania. Czy raport nie wymaga dziś żadnych
korekt?
Nie ma
takiej potrzeby. Diagnoza jest bowiem niezależna od zmian, jakie u nas miały i
dalej mają miejsce. Opisuje to, z czym mamy do czynienia. Prognozę natomiast
oparliśmy na założeniach, których również nie musi się poddawać rewizji.
Odnoszą się one bowiem do akceptowanych
w skali światowej kierunków modernizacji szkolnictwa, takich jak powszechność,
ustawiczność i drożność kształcenia, podmiotowość szkoły i nauczyciela,
tolerancja światopoglądowa, równość szans edukacyjnych, otwarcie na tzw.
globalne problemy współczesności, np. ekologiczne, a także na problemy
dotyczące naszego „tu i teraz”, jak chociażby etos pracy. Traktowaliśmy zatem
edukację jako kategorię wykraczającą poza granice ciasnego partykularyzmu,
służącą dobru całego narodu.
Czy nie jest to powrót do koncepcji
„jednolitego frontu wychowania” z lat 60. i 70?
W żadnym
wypadku. Tamta koncepcja nie mogła być skuteczna ani wtedy, ani tym bardziej –
teraz, ponieważ hołdowała nakazowo-rozdzielczemu stylowi zarządzania „globalnym
społeczeństwem”, ale także dlatego, że lekceważyła procesy i udział czynników
nieformalnych w szeroko pojętym wychowaniu. Hasła jednolitego frontu
wychowawczego nie cieszyły się oprócz tego zaufaniem wielu ludzi, gdyż nie
przełamywały bariery oddzielającej edukację oficjalną od nieoficjalnej.
Uczestniczył Pan przed laty w
pracach nad raportem Komitetu profesora Jana Szczepańskiego. Czy obecny raport
nie podzieli losu tamtego, odrzuconego?
Obecny
Komitet Ekspertów został powołany przez premiera, który powierzył mu określoną
misję. Została ona wykonana, więc Komitet będzie rozwiązany. A co się stanie z
raportem, w jakim stopniu będzie
wykorzystany w dalszej polityce edukacyjnej, w tworzeniu nowej ustawy o
systemie oświaty i wychowania, w rozwoju i modernizacji szkolnictwa – to zależy
od rządu oraz sytuacji materialnej i
kadrowej szkolnictwa. Obecną charakteryzują wspomniane na początku naszej rozmowy tytuły
obu wersji raportów. Wierzę, że nie tylko rząd, lecz także całe społeczeństwo
zdobędzie się na wysiłek umożliwiający naprawę
edukacji. A tej naprawy potrzebuje ona bardzo!
A Pan? Co
Pan zamierza teraz robić po zakończeniu pracy w Komitecie?
Powracam do moich badań i kształcenia studentów, czym
zresztą zajmowałem się także podczas pracy w Komitecie, ale stosownie do moich
możliwości będę we wspomnianej naprawie uczestniczył”.