KOMITET
EKSPERTÓW do spraw EDUKACJI NARODOWEJ we wspomnieniu Przewodniczącego -
profesora Czesława Kupisiewicza:
15 września 1986 roku zgodziłem się, mimo oporów i poprzednich postanowień, pokierować pracą kolejnego po Komitecie Jana Szczepańskiego zespołu ekspertów, to jest Komitetu Ekspertów do spraw Edukacji Narodowej. Tak się złożyło, że nie mogłem odmówić przyjęcia tej propozycji „ze względu na dobro polskiej edukacji”, jak dowodzili generał W. Jaruzelski i premier Z. Messner.
Zauważyłem, że klimat
polityczny nie sprzyja eksperckim poczynaniom edukacyjnym, w związku z czym
należy się liczyć z chłodnym, a być może nawet wrogim stosunkiem do jego prac
ze strony części opinii społecznej. „Liczymy się z tym, ale nie może to nam
przeszkodzić w powołaniu Komitetu do życia”, powiedział premier Messner. Sprawa
została więc przesądzona. Przygotowania do podjęcia pracy przez Komitet trwały
dość długo, bo do lutego 1987 roku.
W drugiej połowie 1986 roku przetoczyła się przez Polskę fala niezwykle ożywionej dyskusji na temat spełnianych przez szkołę funkcji oraz jej przyszłości. Jednym z powodów tej dyskusji były rozpowszechniane u nas wypowiedzi zachodnich krytyków szkoły, wśród których nie brakowało zwolenników „odszkolnienia” społeczeństwa, jego descholaryzacji. O wypowiedź na ten temat zwrócono się m.in. do mnie.
Udzieliłem jej w postaci
wywiadu, opublikowanego 26 października 1986 roku na łamach
młodzieżowego tygodnika „Na przełaj”. Stwierdziłem w nim między innymi, że
ataki towarzyszą szkole od początku jej istnienia. Oprze się im i tym razem. I
nadal będzie pełnić swoją edukacyjną powinność.
Nadszedł
rok 1987, w którym rozpoczął pracę Komitet Ekspertów do spraw Edukacji
Narodowej. Było to bardzo ważne w moim życiu wydarzenie. Informowałem już o
nim wyżej w tej części Kroniki
wspomnień, ale ze względu na jego znaczenie nadal będę do związanej z nim
problematyki wracał.
Oficjalne rozpoczęcie pracy przez Komitet miało miejsce 25 lutego 1987 roku w Urzędzie Rady Ministrów. Celem jego działalności miała być rzetelna ocena edukacyjnych realiów ostatnich dziesięcioleci oraz wskazanie i uzasadnienie alternatywnych dróg naprawy tych realiów, odpowiadających ogólnonarodowym potrzebom i warunkom zbliżającego się do końca XX stulecia. Przemawiał premier Z. Messner, przemawiałem ja.
Tuż po
uroczystości oficjalnego powołania Komitetu do życia odbyło się jego pierwsze
robocze zebranie. Przedstawiłem na nim
plan pracy Komitetu oraz projekt makiety końcowego raportu, co było dla
wielu osób wielkim zaskoczeniem. Zewsząd zbierałem po zebraniu gratulacje,
ponieważ sądzono, że inauguracyjne zebranie Komitetu będzie swoistą – jak to
nazwał jeden z jego członków − celebrą, a tymczasem „z miejsca zapędził pan
Komitet do roboty. To bardzo dobre posunięcie i rzadko u nas spotykane”,
powiedział profesor Suchodolski.
Operacja
prawej nerki sprawiła, że od 28 lutego do 12 marca zostałem
wyłączony z pracy Komitetu. Po rekonwalescencji zabrałem się ponownie do pracy.
Sporo czytałem na temat reform szkolnych na Zachodzie, skąd chciałem czerpać
wzory, nie tracąc jednak z pola widzenia narodowych tradycji oświatowych oraz
aktualnych realiów naszej edukacji. Postanowiłem zadbać, aby krytyka tych
realiów nie przesłoniła nam ich obiektywnej oceny oraz proponowanych kierunków naprawy licznych niedostatków naszej oświaty
i szkolnictwa wyższego.
W
połowie czerwca 1987 roku
zanotowałem w notatniku:
Jedni, w tym profesor Suchodolski, chcą
nadać mu formę obszernego traktatu pedagogicznego, a inni – do których i ja
należę – suchego i rzeczowego dokumentu, oceniającego aktualny stan oraz
nawiązujących do niego kierunków sanacji naszego systemu edukacyjnego, w tym
szkolnictwa jako jego głównego ogniwa. Ostatecznie Komitet opowiedział się za
drugą z tych form, do czego w znacznej mierze przyczynili się profesorowie M.
Tyszkowa, Cz. Banach, S. Kaczor i J. Niemiec.
3
lipca premier Messner przyjął kierownictwo Komitetu i powiedział, że
„wykonaliśmy kawał dobrej roboty”. Nie wszyscy dziennikarze i politycy są tego
zdania. Jedni uważają, że Komitet przyczyni się do faktycznej, a nie tylko
postulatywnej naprawy polskiej edukacji, a inni, że jego działalność stanowi
jedynie „zasłonę dymną dla rządu i jego rzekomo demokratycznych poczynań”.
Niczego to, ich zdaniem, nie zmieni, ponieważ system „ludowych demokracji i
rządów jest z definicji niereformowalny”.
„Szkoda
twojej pracy”, powiedział mi były minister Oświaty i Wychowania Kruszewski.
W
sierpniu i we wrześniu przygotowałem jeden z 30 zaplanowanych
raportów cząstkowych, nazywanych również tematycznymi, o „Kierunkach przemian
szkolnictwa w świecie – wnioski dla nas”. Raporty te, dotyczące różnych
dziedzin oświaty i szkolnictwa wyższego
mają, w myśl naszych założeń, uzupełniać raport główny, który z
konieczności będzie miał charakter ogólny.
W październiku
nowym ministrem Oświaty i Wychowania został profesor Henryk Bednarski z
Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy. Odbywam liczne spotkania konsultacyjne
z nauczycielami różnych typów szkół, udzielam wywiadów, piszę i koryguję
kolejne dokumenty opracowywane przez Komitet, jak chociażby stanowiska Komitetu w istotnych dla polskiej
edukacji kwestiach, np. o aktualnych warunkach pracy i płacy nauczycieli,
modelu wykształconego Polaka itp.
7
grudnia odszedłem z w Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej, dzięki czemu
będę miał więcej czasu dla Komitetu. Dokucza mi serce, mam artretyczne bóle,
nadciśnienie i kłopoty z zasypianiem. Jestem bardzo zmęczony. Nic zatem
dziwnego, że bilans dobiegającego końca 1987 roku nie był dla mnie korzystny:
tylko jedno wznowienie książki Szkolnictwo w procesie przebudowy, 9
rozpraw i artykułów, w tym dwa po francusku i angielsku, ale aż 23 wykłady dla
nauczycieli i pracowników administracji oświatowej na temat działalności
Komitetu.
15 stycznia 1988 roku premier Messner zaapelował na naradzie kuratorów o przyspieszenie prac Komitetu nad raportem oraz powiększenie liczby jego członków o – jak to nazwał – „sporą grupę nauczycieli-praktyków”. Odpowiedziałem, że Komitet robi co może, aby raport jak najszybciej przygotować, ale powiększenie jego składu jest niecelowe m.in. ze względu na liczne kontakty członków Komitetu z nauczycielami w różnych miejscowościach Polski. Poruszyłem również sprawę bardzo trudnych warunków pracy i płacy nauczycieli, w tym fakt, że spora ich liczba nie dysponuje należytymi kwalifikacjami zawodowymi.
Ten fragment mojej wypowiedzi został następnego dnia pominięty w doniesieniach prasowych. Uznałem, że trzeba się będzie uciec do wywiadu oraz publikacji, aby społeczeństwo poznało prawdziwy stan naszej oświaty, na co zresztą zwróciliśmy uwagę w diagnozie zamieszczonej w naszym raporcie końcowym oraz w „Stanowisku Komitetu w sprawie sytuacji materialnej zawodu nauczycieli”, opublikowanym pod koniec lutego 1988 roku.
Denerwował mnie obojętny stosunek władz wobec
naprawdę fatalnej sytuacji kadrowej i infrastrukturalnej naszego szkolnictwa
oraz niechęć do potraktowania edukacji jako narodowego priorytetu. Przyszło mi
na myśl, aby tak właśnie zatytułować końcowy raport Komitetu.
13
marca zanotowałem w notatniku:
„Jest mi coraz trudniej. W Komitecie większość prac redakcyjnych muszę wykonywać sam, łącznie z przygotowywaniem kolejnych wersji raportu. Obecnie pracuję nad modelem przyszłej szkoły średniej. W grę wchodzą dwa warianty: skandynawski, z 9-letnią powszechną ogólnokształcącą szkołą średnią oraz 3-letnim liceum sprofilowanym, oraz „mieszany”, w którym nad 6-letnią szkołą podstawową byłoby nadbudowane 3-letnie powszechne gimnazjum ogólnokształcące, a najwyższy szczebel systemu szkolnego stanowiłoby 3-letnie liceum, zróżnicowane stosownie do głównych rodzajów pracy, tzn. rolnictwa i hodowli, przemysłu oraz szeroko rozumianych usług.
W kwietniu informowałem o stanie prac Komitetu kolejno: Komisję Nauki i Oświaty Komitetu Centralnego partii, sejmową Komisję Edukacji Narodowej oraz Prezydium Rządu. W rozmowie z premierem Messnerem krytykowałem nikłe zainteresowanie rządu działalnością Komitetu oraz brakiem reakcji na publikowane przez nas „Stanowiska” w różnych sprawach polskiej oświaty. Zagroziłem podaniem się do dymisji. W wyniku tej rozmowy o „wytrwanie na stanowisku dla dobra polskiej edukacji” apelował do mnie generał Jaruzelski.
K.
Kruszewski ponownie powiedział mi, że politycy bezlitośnie „ustrzelą” Komitet
jak im to do czegoś będzie potrzebne, a część jego członków traktuje pracę w
nim w sposób formalny, w związku z czym muszę polegać tylko na sobie. „Na
dymisję nie masz co liczyć. Przecież nie
mieliby kim cię zastąpić, a raport jest im potrzebny ze względów politycznych”,
powiedział na zakończenie naszej rozmowy.
W
drugiej połowie czerwca 1988 roku przebywałem w Saarbrücken.
Miałem tam niewiele zajęć dydaktycznych, w związku z czym pisałem „moją” część raportu
oraz korygowałem napisane już jego
fragmenty. W tym czasie dominowały w moim życiu „ciemne chwile”. Moja siostra
Janina miała udar mózgu, w którego
następstwie zmarła 25 września; nasiliły
się moje dolegliwości oczu, co było spowodowane intensywną pracą nad raportem.
Niejasne były dla mnie intencje władz w sprawie wykorzystania przygotowywanego
przez Komitet z takim trudem raportu; w niektórych periodykach zaczęto drukować
krytyczne opinie o naszej działalności, przy czym jeden z krytyków wręcz pytał,
czy mogą naprawić edukację ludzie, którzy ją przez tyle lat ją psuli, z czego
wynikało, że tymi ludźmi byli członkowie Komitetu; w kraju mnożyły się strajki,
zaopatrzenie w artykuły spożywcze stawało się coraz trudniejsze; a ludzie
zaczęli się dzielić na silnie zantagonizowane obozy. Niełatwo było pisać w tych
okolicznościach raport, a przecież trzeba było wykonać tę pracę do końca.