09 lutego 2022

Dwa spojrzenia na udział w kolokwium habilitacyjnym

 

Niemalże od dwóch lat środowisko akademickie apeluje do Ministerstwa Edukacji i Nauki o nowelizację ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce w kwestiach dotyczących m.in.  dyskusyjnego ogniwa w procedurze awansowej dotyczącej postępowania o nadanie stopnia naukowego doktora habilitowanego. 

Także Rada Doskonałości Naukowe kierowała do MEiN w tej kwestii konkretne propozycje rozwiązania, ale władze resortu co kilka miesięcy komunikują, że odniosą się do tego w najbliższym czasie. Wszyscy czekają, a zmiana nie następuje. 

Rzecz dotyczy dylematu etycznego i psychospołecznego, który generują w powyższej ustawie dwie normy prawa (Poradnik RDN):

Pierwsza: 

art. 221 ust. 9 p.s.w.n. – komisja habilitacyjna może przeprowadzić kolokwium habilitacyjne w zakresie osiągnięć naukowych albo artystycznych osoby ubiegającej się o stopień doktora habilitowanego. Kolokwium przeprowadza się w przypadku osiągnięć w zakresie nauk humanistycznych, społecznych i teologicznych. Przepisy ustawy nie określają trybu przeprowadzenia kolokwium habilitacyjnego. W konsekwencji tego powinien być on uregulowany w uchwale podmiotu habilitującego podjętej na podstawie upoważnienia zawartego w art. 221 ust. 14 p.s.w.n.  

Druga: 

Zgodnie z art. 221 ust. 10 i 11 p.s.w.n. uchwałę zawierającą opinię w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego podejmuje komisja habilitacyjna w głosowaniu jawnym. Na wniosek osoby ubiegającej się o stopień komisja podejmuje uchwałę w głosowaniu tajnym. Opinia nie może być pozytywna, jeżeli co najmniej 2 recenzje są negatywne. 

Z obu regulacji wynika, że kolokwium habilitacyjne musi się odbyć. Natomiast problem pojawia się w sytuacji, gdy habilitant/-ka otrzymał /-a co najmnie dwie negatywne recenzje jego/jej osiągnięć naukowych nie ma możliwości wpłynięcia na zmianę oceny, gdyby nawet w trakcie kolokwium wyjaśnił, uzupełnił, przekonał o racjach, których być może nie uwzględnili negatywni recenzenci lub nawet sami popełnili jakiś błąd. Kolokwium nie ma mocy sprawczej, a więc i naprawczej. 

Komisja habilitacyjna jest zobowiązana do przedłożenia organowi uczelni uprawnionemu do podejmowania decyzji w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego (radzie/komisji dyscypliny naukowej) opinii negatywnej, a więc  odmawiającej poparcia wniosku o nadanie tego stopnia. Organ ten także nie ma możliwości zajęcia innego stanowiska. 

Wprowadzenie zatem do procedury awansowej kolokwium habilitacyjnego, które nie ma żadnej wagi ocennej, bowiem nie podlega ewaluacji i z mocy prawa nie może rzutować na podjęcie przez członków organu decyzji o nadaniu lub odmowie nadania stopnia naukowego, to zapraszanie z góry "przegranego" habilitanta na kolokwium tworzy dyskomfortową dla wszystkich sytuację. 

Niektórzy przewodniczący Komisji habilitacyjnej sugerują habilitantowi, że jeśli nie chce, to "nie musi uczestniczyć w swoim kolokwium".  Jednak są osoby, które uważają, że wprawdzie decyzja organu nie może ulec zmianie, skoro wpłynęły co najmniej dwie negatywne recenzje, ale habilitanci mają szansę, by móc zabrać głos i wyjaśnić czlonkom akademickiego organu znaczenie swoich badań, publikacji z uwzględnieniem nawet uwag krytycznych.    

Niezależnie od powyższego dylematu należy podkreślić, że w każdym postępowaniu kluczowa jest rola recenzenta. W "Poradniku RDN" zwraca się na to uwagę: 

Stosownie do art. 221 ust. 8 p.s.w.n. recenzenci, w terminie 8 tygodni od dnia doręczenia im wniosku, oceniają, czy osiągnięcia naukowe osoby ubiegającej się o stopień doktora habilitowanego odpowiadają wymaganiom określonym w art. 219 ust. 1 pkt 2, i przygotowują recenzje. Z przepisu tego może wynikać, że podstawową i jedyną rolą recenzenta jest dokonanie oceny, czy osiągnięcia naukowe albo artystyczne osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego odpowiadają wymaganiom określonym w art. 219 ust. 1 pkt 2 tej ustawy. 

Należy jednak przyjąć, że od recenzentów można oczekiwać dokonania oceny spełnienia wszystkich przesłanek warunkujących nadanie tego stopnia, w tym przede wszystkim, czy wskazane w dokumentacji wniosku informacje o aktywności naukowej albo artystycznej, o której mowa w art. 219 ust. 1 pkt 3 p.s.w.n., są istotne w ramach danej dyscypliny. Zasadne jest przy tym przyjęcie stanowiska, że recenzje są dziełem o charakterze twórczym. (...) 

Rada Doskonałości Naukowej przypomina, że prawidłowe sporządzenie recenzji w postępowaniu w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego przez osobę, która posiada legitymację do pełnienia funkcji recenzenta w danym postępowaniu, jest jednym z podstawowych warunków zachowania i przestrzegania norm proceduralnych, pozwalających uznać dane postępowanie za przeprowadzone zgodnie z obowiązującymi przepisami, zawartą umową i obyczajami akademickimi. 

Recenzje powinny być rzetelne, skrupulatne, dokładne i obiektywne, a oceny uzasadnione. Recenzja powinna zawierać jasno określoną i jednoznaczną konkluzję (pozytywną lub negatywną) wraz z odpowiednim uzasadnieniem. Nieuzasadnione recenzje pozytywne są równie naganne jak nieuzasadnione recenzje negatywne. Autor recenzji zawsze powinien kierować się zasadami etyki pracownika naukowego, mając przede wszystkim na względzie rzetelność i uczciwość naukową.  


   


   


08 lutego 2022

Czy MEiN stosuje w sprawie nauczycieli doktrynę Salzmanna?

 


Pastor ewangelicki i pedagog Christian Gotthilf Salzmann (1744-1811) reprezentujący humanistyczny nurt wychowania w pedagogice tego kraju był określany jako niemiecki Rousseau. W jego polskojęycznej wersji biogramu w Wikipedii nie uwzględniono książeczki, która ukazała się w przekładzie na język polski Zofii Sennewald w 1904 roku, w serii  M. Arcta w Warszawie "Książki dla wszystkich". Cenzura dopuściła ją do druku już w 1803 r. 

Z biogramu w niemieckiej wersji Wikipedii wynika, że niemieckojęzyczna  edycja tego tytułu ukazała się dwa lata później, bo w 1806 r.  pod tytułem Ameisenbüchlein oder Anweisung zu einer vernünftigen Erziehung der Erzieher. Polska tłumaczka korzystała z wcześniej udostępnionej jej broszury. 

Salzmann był oświatowym filantropem, którego zalicza się do grona pedagogów nowego wychowania, jednego z 410 na całym świecie pedagogów reform. W marcu 1784 roku przyjechał do Schnepfenthal, by powołać w niej niepubliczną szkołę z internatem  "Philantropin Schnepfenthal", która do dziś znana  jest z kształcenia dwujęzycznego jako "Salzmannschule Schnepfenthal". Wówczas zachęcał rodziców z całego kraju, by kierowali swoje dzieci do tej właśnie szkoły. 

Ciekawostką jest, że od 2015 roku wprowadzono w obecnym gimnazjum od 5 klasy edukację w języku angielskim, zaś od 6 klasy obowiązek wyboru drugiego, ale pozaeuropejskiego języka obcego: chińskiego, japońskiego lub arabskiego. Przywołuję tę informację, bo w Polsce minister edukacji i nauki ograniczył środki na nauczanie w języku niemieckim dla dzieci mniejszości  niemieckiej w naszym kraju, zaś nie ma zachęt do kształcenia w tym języku polskich uczniów. 

Nad wejściem do powstałej dzięki Salzmannowi szkoły z internatem widniał napis: D.D. H., który wyznaczał trzy kluczowe aktywności życiowe: Denken - myśleć, Dulden - ścierpieć/być tolerancyjnym i Handeln - działać). Pisząc książkę o konieczności wychowania wychowawców pastor podkreślał, że na nic zdadzą się publikacje o wychowaniu, skoro nauczyciele i opiekunowie sami nie są właściwie wychowani. 

Jak pisał: (...) serca ludzi dorosłych podobne są do gleby, na której już rosną różne chwasty o grubych korzeniach. Trzeba je z wielkim trudem wyplenić, jeśli ma wzejść nasienie, które posiejmy. Serca ludzi dorosłych - to marmur, który musimy ostrożnie obciosywać, a często po długiej i ciężkiej pracy natrafiamy na żyłę, uniemożliwiającą nam dalszą robotę (s. 9).   

Tak zaczynał się w tym kraju rozwój subdyscypliny nauk o wychowaniu, którą dzisiaj określa się mianem pedeutologii. Wychowanie traktowano bowiem jak dzieło sztuki, do którego wytworzenia trzeba przygotować najpierw wychowawców jako artystów/kreatorów dziecięcych dusz. Pedagog musi być optymistą, który nie narzeka na trud własnej pracy, gdyż ten zawsze mu się opłaci, jeśli inwestuje weń własne serce i zaangażowanie. 

Jeśli potrafisz być prawdziwym kierownikiem młodzieży, to się dostroisz do ich tonu i ogólna wesołość zbawienny wpływ na ciebie wywrzeć musi.  Doświadczenie nas uczy, że ludzie, przestający ciągle z dziećmi i młodymi, dożywają późnego wieku i mało się starzeją, gdy przeciwnie ci, którzy się obracają tylko w ciężkiej atmosferze dorosłych, więdną szybko (s.10-11).      

      Na prawie sto lat przed pojawieniem się rozpraw z pedagogiki nowego wychowania pojawiały się zasady pedagogiki pozytywnej, które rozmrażały autorytarne, formalistyczne i oparte na surowej dyscyplinie kształcenie dzieci i młodzieży. Jak pisał Salzmann: 

(...) wesołość i pogoda młodocianego wieku, wywierają silny wpływ, o ile naturalnie sami ich nie popsujemy przez nasz zły humor (...) Jeśli nauczanie ma być sumienne, to powinniśmy odrzucić na bok wszelkie niehumory i nastroić się na ton wesoły. W ten sposób nauczyciel odmładza się ciągle i chroni się przed starością wraz z jej dolegliwościami [s.11-12].        

Pedeutologia Salzmanna ufundowana była na idei sokratejskiego samowychowania wychowawców, którzy chcąc być wzorami osobowymi dla swoich uczniów, muszą także pracować nad sobą. Przysłowie docendo discimus (ucząc innych, uczymy się sami) jest prawdziwem i w moralnem znaczeniu. A więc, starając się o moralny rozwój dzieci, stajemy się sami lepszymi [s. 13]. 

W publikacji odzwierciedla się jakże charakterystyczny a wciąż trudny do pokonania także w XXI wieku w naszym społeczeństwie mit nauczycielki-siłaczki, wychowawcy-proletariusza, którym nie wolno upominać się o godną, wysoką zapłatę za ich pracę, gdyż musi im wystarczyć dobre samopoczucie i nadzieja na długie życie, co tak uzasadniał C.G. Salzmann: 

(...) jeśli jako wychowawca będziesz zdrów i wesół, a jako człowiek dojdziesz do wysokiego szczebla rozwoju moralnego, czy nie jesteś dostatecznie wynagrodzony? Chociażbyś nawet cierpiał niedostatek, nie powinieneś się skarżyć. (...) Wolisz może być chorym i zasiadać przy suto zastawionym stole, aniżeli z apetytem spożywać skromne potrawy? Może chcesz mieć w koło siebie zgiełk i wrzawę, a w duszy zgryzotę, zamiast widzieć na około spokój, a w sercu czuć pogodę? Pragniesz może przewodzić hordzie dusz przedajnych, zamiast panować nad sobą samym? [s. 13] 

    Autor książki skierował swoje myśli do tych, którzy odczuwali doniosłość roli wychowawcy godząc się na sytuację bycia niedocenianymi przez podmioty prowadzące szkołę. Trudno jest zatem nie zgodzić się z jego tezą, która w Polsce jest niezwykle aktualna, a mianowicie, iż nie minęły czasy, (...) gdy zawód wychowawcy był w pogardzie [s.14]. 

Właśnie resort edukacji poinformował media, że nie zamierza nowelizować Karty Nauczyciela i podwyższać nauczycielom wynagrodzenie, skoro związkowcy oponują przed pozorowaniem przez władze rzekomego wzrostu płac. Nie dość, że "Nowy Ład" okazał się dziewiętnastowieczną doktryną Salzmanna, to  jeszcze władze resortu kreują się na ofiary.      




07 lutego 2022

Kuratorka-Youtuberka

 


(źródło: YouTube) 

Pomysł na obecność w sieci YouTube Małopolskiej Kurator Oświaty prześmiewczo zadziwił głównie media krytyczne wobec partii władzy, ale zarazem nie zachwycił mediów szczególnie przychylnych konserwatywnej władzy.  Jak informuje Małopolskie Kuratorium Oświaty: 

W tym miejscu pragniemy się spotkać z Wami – uczniami, rodzicami, nauczycielami i wszystkimi innymi, którzy ciekawi są naszej pracy. Mamy nadzieję, że ta forma komunikacji będzie najdogodniejsza dla nas wszystkich.

Rozpoczynamy cykl krótkich filmików, pt. „Zadaj pytanie Małopolskiej Kurator Oświaty”, w których będziemy poruszać tematy, które przybliżą Wam pracę Kuratora i Kuratorium. Dlatego zachęcamy do komentowania, zadawania pytań w komentarzach lub wysyłania ich na adres: zapytaj@kuratorium.krakow.pl Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Komentarze zawierające treści wulgarne, obraźliwe – będą usuwane.

Muszę przyznać, że albo pani Kurator nie ma wiedzy na temat pokolenia uczniów uczęszczających do szkół na jej terenie, bo już nawet nie dociekam jej orientacji w skali krajowej, albo jest naiwna, dobroduszna lub kieruje się zamiarem, który jest zupełnie nieadekwatny do tej formy komunikacji. 

Tego typu klipy nie są spotkaniami, ale klapą. Dziwi mnie, że kuratorka oświaty nie zdaje sobie sprawy z niskiej, bo jedynie propagandowej efektywności jednokierunkowej narracji.

Jej poglądy są już powszechnie znane od kilku lat, więc nikogo ani nie zaskoczy, ani nie uwiedzie nimi zbyt wielu osób. Być może chce w ten sposób przetestować, jakie ma szanse w najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego lub do Sejmu jako urzędniczka chyba mocno zmęczona pracą w MKO?

Zaglądając na YT wynik popierających tę inicjatywę odsłon (zaledwie 16) okazał się marny, toteż może się okazać, że specjaliści od propagandy będą podsyłać swojej zwierzchniczce lub partyjnej koleżance pytania, które rzekomo skierowały do niej dzieci. Może nawet zaczną klikać, że im się podoba. I to ma być spotkaniem?

Wiadomo, wszystkie dzieci są nasze. Wówczas będzie mogła wykazać się serialem, do którego oglądania zostaną zobowiązani działacze PiS i innych partii kanapowych.

Poziom wiarygodności przekazu jest ZEROWY. Lepiej wcześniej wycofać się z tego pomysłu niż brnąć w komunikację, która zdeprecjonuje nawet najbardziej szlachetne intencje. 

Przekaz w stylu "... co ja uważam za ważne" nie powinien obciążać instytucji, którą się kieruje, gdyż ma jednoznacznie subiektywny charakter.



Kuratorka oświaty musi rozstrzygnąć, czy wypowiada się we własnym imieniu czy może  jako urzędnik państwowy w terenie? Już stworzyła tym wiele komplikacji MKO i partii władzy. Poziom komentarzy jest tego jakimś wskaźnikiem.  

Z młodzieżą szkolną i jej rodzicami trzeba rozmawiać bezpośrednio, szczerze, otwarcie. Nie przypuszczam jednak, by mieli na to szczególną ochotę, skoro wszystkie rozmowy są w MKO nagrywane. Czy to jest kultura organizacyjna XXI wieku?  

Powyższe rozwiązanie nie ma nic wspólnego z pedagogiką dialogu, ani z jakąkolwiek szczerą intencją porozumiewania się z tymi, którzy podlegają nadzorowi pedagogicznemu. Ten bowiem od lat jest zdefiniowany penitencjarnie, czego nie usunęła nawet partia władzy mająca w nazwie "obywatelskość". 

Poziom upadku polskiej administracji oświatowej w kuratoriach i samorządach jest zdumiewający i przygnębiający. Katarzyna Hall chciała zlikwidować kuratoria, ale rzekomo "obywatelska" partia nie chciała do tego dopuścić broniąc socjalistycznej struktury. Jak bowiem nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo...  .     

 

Ps. 

Barbara Nowak do uczniów o dzieleniu według orientacji seksualnej 


06 lutego 2022

Wyniki badań osiągnięć uczniów szkół średnich równie słabe jak formułowane na ich podstawie wnioski

 



OSIĄGNIĘCIA UCZNIÓW SZKÓŁ ŚREDNICH PO ZMIANACH W OŚWIACIE I NAUCZANIU W PANDEMII - to tytuł raportu z przeprowadzonego przez Fundację Evidence Institute badania TICKS (Test for International Comparisons of Knowledge and Skills) ) w 2021 roku w Warszawie. 

Badania sfinansował samorząd warszawski, by przeprowadzili je specjaliści od badań PISA na reprezentatywnej próbie uczniów szkół ponadpodstawowych. Postanowiono zdiagnozować poziom aktualnych ich osiągnięć w kluczowych dla tego międzynarodowego programu diagnoz poziomu umiejętności w zakresie czytania, matematyki i nauk przyrodniczych. 

Prowadzący badania mają dostęp do testów PISA, które objęte są powszechną tajemnicą (można ujawnić zaledwie 40 proc. z danej edycji), toteż nie tylko mogli - jak twierdzą - ale skorzystali z możliwości wzbogacenia ich wyboru o zadania, które wynikają z polskich podstaw programowych kształcenia ogólnego. Tych bowiem PISA nie uwzględnia. 

Celem Programu PISA jest sprawdzenie umiejętności praktycznego zastosowania wiedzy nabytej w szkole i poza szkołą i tym samym określenie, na ile młodzież jest przygotowana do podjęcia wyzwań przyszłości. Nie służy on zatem ocenie poziomu nauczania w poszczególnych szkołach, czy też w poszczególnych województwach, lecz ocenie skuteczności szeroko rozumianego systemu edukacji w każdym z krajów uczestniczących w badaniu OECD/PISA. 

Polska uczestniczy w badaniach PISA od 2000 r., ale żaden z rządów nie wykazał, co na ich podstawie i dlaczego zostało zmienione w polskim szkolnictwie. Dobrze zatem się stało, że odpowiedzialni przez wiele edycji za badania PISA w Polsce postanowili włączyć nie tyko zagadnienia wynikające z podstaw programowych kształcenia ogólnego w Polsce, ale także (...) pytania zbierające informacje na temat sposobów i technik nauki, motywacji i relacji nauczyciel-uczeń, a także planów edukacyjnych i zawodowych uczniów. 

W badaniu łącznie uczestniczyły 83 szkoły średnie i 208 oddziałów. Z każdej losowo dobranej szkoły średniej do badania losowo wybierano oddziały z każdego z trzech roczników uczniów: 

 • II klas szkół średnich w 2021 roku, po ośmioletniej szkole podstawowej, 

• III klas szkół średnich w 2021 roku, po ośmioletniej szkole podstawowej, 

• III klas szkół średnich w 2021 roku, po gimnazjum. 

Łącznie zebrano dane dla 4581 uczniów co stanowiło ponad 80 proc. oryginalnie zakładanej próby badawczej [s. 1]. 

Nie można zgodzić się z tezą autorów raportu, że (...) końcowa próba jest wystarczająco liczna, aby ocenić umiejętności uczniów i porównać z wynikami warszawskich 15-latków z badań PISA z lat 2003-2018, skoro obecny pomiar po pierwsze jest badaniem przekrojowym, a nie longitudinalnymi, a po drugie zawiera zadania, które nie miały miejsca w testach z powyższego okresu czasu. Porównywanie wyłuskiwanych z całości testu zadań z w/w okresów i porównywanie ich z wynikami w 2021 r. jest wprawdzie technicznie możliwe, ale niezgodne z metodologią badań w naukach społecznych.  

Wyniki TICKS są nieporównywalne także z tego powodu, że przystępujący do badań PISA - bez dociekania, jak byli rzeczywiście włączani do nich w minionych edycjach, co podważał już przed laty prof. Zbigniew Kwieciński -  w porównaniu z diagnozowanymi piętnastolatkami "dotkniętymi" zdalną edukacją jest kolejnym nieprozumieniem. Raport, jak każdy papier, wszystko przyjmie, toteż nie dziwi mnie kolejna argumentacja jego autorów: 

(...) przyjęto założenie, że wyniki 15-latków w PISA są bezpośrednio porównywalne z wynikami uczniów klas II szkół średnich badanych w TICKS. Dla uczniów klas III po ośmioletniej szkole podstawowej założono, że różni ich od 15-latków z badania PISA okres jednego dodatkowego roku nauki. Dla uczniów klas III po gimnazjach założono, że skorzystali z dodatkowych dwóch lat nauki w porównaniu z uczniami ostatnich klas gimnazjów z badania PISA [s.2].

Natomiast niezależnie od powyższej manipulacji, ważne i ciekawe są wyniki badań: 



 

Badacze dokonali porównania wyników osiągnięć testów wśród uczniów stołecznych szkół średnich między oczekiwanym a realnym ich poziomem. Rzeczywiście można zastanowić się nad tym, czy fotografia tego poziomu jest właściwa z punktu widzenia przyjętej przez badaczy hipotezy, zgodnie z którą spodziewano się wzrostu wiedzy i umiejętności uczniów klas III po ósmej klasie szkoły podstawowej o co najmniej 10 proc., zaś u uczniów klas III po gimnazjum o 20 proc., w stosunku do średnich wyników piętnastolatków z Warszawy w ramach badań PISA w latach 2003-2018. Na domiar wszystkiego do badania TICKS wylosowano uczniów starszych niż uczestniczący w badaniach PISA.

 

Autorzy nie ukrywają tych przesłanek, toteż radzę nie tworzyć na tej podstawie opinii o edukacyjnej katastrofie. Ta bowiem jest pochodną wielu czynników, aniżeli tylko możności zweryfikowania poziomu wiedzy w danym dniu i całościowym zestawie zadań. Jak sami starają się nonsensownie usprawiedliwić ten stan rzeczy: 

 

Dodatkowym wyzwaniem w porównaniu wyników TICKS i PISA jest to, że badania te odbyły się w różnych momentach roku szkolnego. Uczniowie „tracą” wiedzę w okresie wakacji i trudno też oczekiwać, że krótki okres wznowienia nauki „na żywo” w szkole pod koniec roku szkolnego 2020/2021 oraz kilka tygodni początku nauki w roku szkolnym 2021/2022 mogły przynieść znaczące efekty edukacyjne. Dodatkowo uczniowie 15-letni byli testowani w PISA w okresie intensywnych przygotowań do egzaminu gimnazjalnego, co z pewnością stanowiło dodatkową motywację do nauki, której nie mieli uczniowie pierwszych klas szkół średnich [s.2].

 

Zastanawia mnie, po co prowadzić takie badania, skoro wiadomo, że nie są one porównywalne i nie będą wiarygodne.  Chyba tylko po to, by mieć dotację od samorządu na własną działalność i przećwiczyć techniczną sprawność zespołu? Doprawdy, twierdzenie, że zbadano w ten sposób wpływ nauczania powyższych przedmiotów w stołecznych szkołach średnich w latach 2015-2021 jest zdumiewające, bowiem poziom redukcji zmiennych tylko do wyników z testu nie świadczy o wpływie. Chyba, że o wpływie Księżyca na ciążę mszyc. 

 

Socjolodzy i ekonomiści powinni jednak liczyć się z metodologią badań w naukach społecznych, a szczególnie w naukach pedagogicznych, by móc pisać o wpływie nauczania na cokolwiek, ale już nie na podstawie takich badań.            


05 lutego 2022

Jak mądrze poruszać się po cyfrowym świecie?

 


W imieniu Organizatorów przekierowuję zaproszenie, skoro konferencja jest bezpłatna dla nauczycieli, rodziców oraz dzieci i młodzieży.  

Jak mądrze poruszać się po cyfrowym świecie? 

Jak skutecznie uczyć w sieci i o sieci w czasach, w których program nauczania jest napięty do granic możliwości, a rodzicom brakuje czasu i umiejętności rozmowy z dzieckiem? Jak budować relacje i odnaleźć się w coraz bardziej cyfrowym świecie? O tym opowiedzą 10 lutego trenerzy i goście Fundacji Szkoła z Klasą na II Konferencji Asów Internetu.

10 lutego o godz. 10:00 na stronie Fundacji Szkoła z Klasą, Facebooku i YouTube odbędzie się II Konferencja Asów Internetu. Udział w wydarzeniu online może wziąć każdy uczeń, nauczyciel, edukator czy rodzic.

Trenerzy, specjaliści i nauczyciele na Konferencji

W spotkaniu wezmą udział m.in.: prof. UAM dr hab. Małgorzata Rosalska, specjalistka ds. doradztwa zawodowego i kształcenia, Justyna Suchecka, dziennikarka i pisarka nominowana do nagrody Grand Press, Marta Florkiewicz-Borkowska, Nauczycielka Roku 2017 i laureatka nagrody im. I. Sendlerowej, Agnieszka Jankowiak-Maik, znana jako Babka od histy, również laureatka nagrody im. I. Sendlerowej czy Marcin Perfuński z SuperTata.tv.

Turniej Asów Internetu, czyli ostatnią część konferencji, poprowadzi Robert Janowski.

Sfera online coraz bardziej miesza się z rzeczywistością, z czym uczniowie i uczennice często sami muszą sobie radzić.  Dlatego chcemy wspierać szkołę i pomóc nauczycielom uczyć o wartościach cyfrowego obywatela.  Pokażemy, jak połączyć naukę i relacje online z życiem na żywo i jak uczyć tego dzieci. W trakcie Konferencji młodzież z nauczycielami będą mogli dowiedzieć się więcej o tych wyzwaniach i jak sobie z nimi radzić

— tłumaczy Małgorzata Pisarkiewicz, dyrektorka programowa Fundacji Szkoła z Klasą.

Lekcja dla każdego

Wydarzenie będzie podzielone na trzy panele. W pierwszym, trenerki i trenerzy Fundacji poprowadzą zajęcia dla uczniów klas 0-3 i 4-8. Opowiedzą o wartościach, jakimi należy kierować się w sieci, pokażą czym jest cyfrowe obywatelstwo, doradzą, jak radzić sobie z rozpraszaczami czy rozpoznawać zagrożenia czyhające w internecie.

W drugim panelu wypowiedzą się eksperci w zakresie kształcenia i szkolnictwa. Profesor Małgorzata Rosalska opowie o rozwoju kompetencji cyfrowych i ich wpływie na karierę zawodową.

Jak prowadzić zajęcia zdalne i rozmawiać z uczniami w trakcie pandemii, opowie Dariusz Martynowicz, laureat tytułu Nauczyciela Roku 2021. Panel zakończy dr psychologii Magdalena Śniegulska z Uniwersytetu Warszawskiego i SWPS, która poruszy kwestię relacji w tym trudnym czasie.

Ostatni, trzeci panel będzie miał charakter zarówno edukacyjny, jak i rozrywkowy. W jego trakcie znany prezenter i piosenkarz Robert Janowski poprowadzi Turniej Asów Internetu.

Na Konferencje i warsztaty można zapisać się pod tym adresem: https://ppv24.pl/asyinternetu/

Strona wydarzenia w serwisie Facebook: https://fb.me/e/2Wq7HJ05Y

Edukacja bez granic

— Konferencja jest największym wydarzeniem programu Asy Internetu. Dzieciom i młodzieży coraz trudniej jest nadążyć za wymaganiami. Dlatego staramy się pomagać szkołom i nauczycielom w edukacji cyfrowej. Tworzymy podręczniki i scenariusze lekcji o cyfrowym bezpieczeństwie oraz uświadamiamy rodziców — mówi Agata Łuczyńska, prezes Fundacji Szkoła z Klasą.

Od 2018 roku w programie Asy Internetu wzięło udział ponad 2 tysiące nauczycieli i 200 tysięcy uczniów w Polsce. Inicjatywa jest częścią międzynarodowego projektu „Be Internet Awesome” Google.org.

Z racji wyjątkowej popularności i sukcesu programu w Polsce, Google.org w 2021 roku powierzył Fundacji Szkoła z Klasą koordynację programu w całej Europie Środkowej i Wschodniej.

O Fundacji i programie „Asy Internetu”

Fundacja Szkoła z Klasą jest organizacją pozarządową zajmująca się edukacją. Powstała w 2015 roku, bazując na doświadczeniach programu Szkoła z Klasą — jednej z największych i najbardziej rozpoznawalnych ogólnopolskich akcji społecznych.

 

Od początku działalności z Fundacją współpracowało już 9500 szkół, 150 000 nauczycieli i ponad milion uczniów. Jej trenerzy posługują się nowoczesnymi metodami, takimi jak design thinking czy agile. Jednym z najbardziej znanych programów Fundacji są „Asy Internetu”. 

„Asy Internetu” są programem edukacyjnym skierowanym do szkół podstawowych. Jego celem jest wzmacnianie w dzieciach i nastolatkach wartości, które pomogą im uniknąć zagrożeń w sieci oraz wsparcie nauczycieli i nauczycielek w tym zakresie. W środowisku międzynarodowym program jest znany pod nazwą „Be Internet Awesome”.

Program jest realizowany wspólnie przez Fundację Szkoła z Klasą i Google.

04 lutego 2022

Czy rzeczywiście nastąpiła zmiana ustroju państwa w sferze oświatowej?

 


Wraz z odzyskaniem władzy przez postkomunistyczne partie polityczne w 1993 roku (SLD i PSL) rozpoczął się proces ewolucyjnego, ale konsekwentnie prowadzonego przez kolejne partie odstępowania władz oświatowych od modelu Polski samorządnej i samorządnego szkolnictwa publicznego na rzecz najpierw mniej, a później coraz bardziej jawnie „urabiania” uczniów przez aparat państwowych urzędników oświatowych (nadzór pedagogiczny) według z góry założonego wzorca ideologicznego oraz ograniczanie i eliminowanie ideologicznie niepożądanych, przemilczanych czy represjonowanych modeli kształcenia i wychowania w środowiskach szkolnych i pozaoświatowych. 

Po latach transformacji powraca pytanie, czy nastąpiło przejście od procesów i interpretacji uprawomocniających ład autorytarnej dominacji nad społeczeństwem minionego państwa ponadprawnego (PRL) do państwa ładu demokratycznego, samorządnego? Po tylu latach rzekomych przemian społeczno-kulturowych politolodzy i socjolodzy potwierdzają coraz silniejsze wypaczanie wartości samorządnego systemu szkolnego w Polsce, na co mają wpływ m.in. takie czynniki, jak:

- deprecjonowanie autorytetów przez kolejne formacje rządzących partii, zwiększanie się dystansu między autorytetami i władzą, degradacja i zmanipulowanie wzorów osobowych obecnych oraz aktywnych w życiu publicznym i wychowaniu, zapanowanie standardowej szarości, populizmu, ignorancji i blokada zapotrzebowania na etos, wysoki kulturowo poziom i styl życia;

- depresja aksjologiczna społeczeństwa np. proces rozdawania nagród, orderów, odznaczeń, tytułów honorowych, pochwał i dyplomów, przywilejów i premii poplecznikom i członkom partii władzy; 

- ogarnięcie przez władzę totalizującą i monocentryczną sfery wartości przez rozciągnięcie swojej dominacji nad symbolami, ideami, nad sferą znaczeń, nad światem wartości i imponderabiliów, poprzez monopolizowanie sądów o wartościach; formowanie nowego porządku wartości na miejscu minionego za pomocą indoktrynacji oraz narzucania i zawłaszczania autorytetu, podrywania wiarygodnych kryteriów wartości i sprawdzonych wzorów wartościowania, intencjonalnego wprowadzania w obieg społeczny zmistyfikowanych kategorii światopoglądowych, estetycznych i etycznych, relatywizacji, wulgaryzowania wartości; zamiast aksjologii o wyborze wartości rozstrzyga kryterium ważności, konieczności, korzyści lub czyjejś okazjonalnej doraźnej i arbitralnej decyzji, w której rola sprawcza przypadku jest nieunikniona;

- deformacja i rozmywanie sensu wartości poprzez socjotechniczne manipulacje semantyką np. prawa człowieka zastępowane są innymi prawami (dla zapewnienie bezkarności elitom politycznym), patriotyzm tak, ale pod warunkiem, że nacjonalistyczny i religijny; wolność słowa, ale nie dla przeciwników poglądów partii władzy; miłość, ale uwzględniająca rolę seksualności człowieka dla rozwodzących się członków partii władzy; opinia publiczna to wyniki sondaży itp.;

- wprowadzanie w obieg fałszywej alternatywy do rozważań o wartościach, zagłuszanie wartości jako przedmiotu uwagi społecznej przy pomocy komunikatów zastępczych o wypróbowanej atrakcyjności, czyli wzniecanie szumu informacyjnego;

- praktyka odwracania sensu wartości (wartości a rebours) np. zamiast umacniać sprawiedliwość i praworządność, represjonuje się przeciwników, zamiast opiekować się – uzależnia się obywateli od finansowej pomocy państwa; praworządność bez prawości;

- zamiana wartości kreuje się ich atrapy lub fetysze, zastępuje wartości Ersatzami np. wyciszanie i dewaluacja jednych bohaterów, wykoślawianie i redukowanie innych, a lansowanie na ich miejsce postaci preferowanych przez establishment polityczny; podstawianie pseudo-bohaterów, produkowanie zastępczych idoli, gwiazdorów, championów i bożyszczy; osławionych „bohaterów roku”, sezonu i dnia;

- zawłaszczanie wartości i ich rozmyślna dewaluacja – np. wychowawcze walory rodziny zostają  zawłaszczone przez stworzenie jednolitego i nadzorowanego przez partię władzy systemu edukacyjnego od przedszkoli, aż po szkoły średnie celem wyparcia lub osłabienia wychowania rodzinnego odwołującego się do wolności światopoglądowej i religijnej;

- eliminacja wartości i wymiaru aksjologicznego przez wytrwałe podstawianie potrzeb, aspiracji awansowych, ambicji i oczekiwań materialnych w miejsce wartości;

- arbitralna zmiana poziomów wartości; wg Maxa Schelera obowiązuje porządek wartości od hedonistycznych, poprzez użytkowe, witalne, duchowe i święte, toteż nie wolno go dowolnie zmieniać lub likwidować któryś z nich, gdyż powoduje to aberrację w całym systemie np. próby likwidacji i eliminacji wymiaru sakralnego; absolutyzacja wartości witalnych np. wartości życia i zdrowia. 

(źróło: A. Tyszka, Wartości zdegradowane, wartości ocalone [w:] Spór o wartości w kulturze i wychowaniu, red. Franciszek Adamski, UJ, Kraków 1991).

 

03 lutego 2022

RODZICE - CZYJE SĄ WASZE DZIECI?

 



Ze zdumieniem i niedowierzaniem odbieram przez ostatnie trzy dekady lat rezygnację rodziców z ich naturalnego prawa do stanowienia o wychowaniu własnych dzieci. Nie dotyczy to przestrzeni prywatnej, środowiska rodzinnego, bo to zawsze było, jest i będzie ostoją wartości, które są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Żaden rząd nie pozbawi tego prawa rodziców. 

Jak to jest zatem możliwe, że od ponad trzydziestu lat rodzice kierujący do szkół publicznych swoje największe Skarby, jakimi są ich Dzieci, oddają je bez zainteresowania się ich losami pod kierownictwo szkół, w których pracują znakomici, wspaniali i oddani wspomaganiu rozwoju ich pociech nauczyciele, ale także nominaci partyjni, frustraci, wypaleni zawodowo, ludzie z dyplomami, ale bez serc, bez ducha, bez jakiejkolwiek gotowości poszanowania dzieci, spuszczając na to zasłonę milczenia. 

Czy uczęszczający do szkoły mają prawo czegoś nie umieć, nie rozumieć, nie radzić sobie z zadaniami edukacyjnymi! Po co nasze dzieci uczęszczają do szkoły?! Czy po to, żeby nieudacznicy, zakompleksieni a wsparci przez sprawujących władzę administracyjno-polityczną nad szkołami niszczyli ich potencjał rozwojowy? Czy po to płacimy jako rodzice podatki, żeby z naszych pieniędzy utrzymywać politycznych i pedagogicznych ignorantów w resorcie edukacji, kuratoriach i delegaturach tychże? Jak długo obywatele III RP będą godzić się na to, by polskie szkolnictwo NIE BYŁO DOBREM PONADPARTYJNYM, DOBREM WSPÓLNYM? 

Dlaczego godzimy się na utrzymywanie osób w administracji oświatowej, które nie sprzyjają rozwojowi i poszanowaniu godności naszych dzieci, nie wspomagają nauczycieli i nie płacą za ich pracę na godnym poziomie?! Może kiedyś dojdzie do świadomości obywateli, że zgodnie z Konstytucją III RP szkole publicznej nie wolno naruszać prawa dziecka do poszanowania jego godności i udzielenia mu wszelkiej pomocy w rozwoju indywidualnym oraz jego uspołecznieniu. Nauczyciel jest zobowiązany do podania im przysłowiowej ręki, by uczęszczający do szkoły mogli w niej zdobywać wiedzę, rozwijać swoje kompetencje, umiejętności, wzmacniać własny system wartości. 

Szkoła nie jest własnością żadnej partii politycznej, gdyż uczęszczają do niej nasze dzieci, na których rozwój przekazujemy do budżetu państwa środki finansowe w postaci podatków. Najwyższy czas, by to zrozumiano, że nie minister, nie dyrektorzy departamentów MEiN i nie kuratorzy oświaty mają prawo decydować o tym, jak ma przebiegać proces wychowania naszych dzieci. Cele kierunkowe w tym zakresie muszą być przedmiotem uzgodnień społeczności szkolnych, bo to w mikrośrodowiskach szkolnych przebiega proces socjalizacji, wychowania i kształcenia.  

W żadnym państwie nie kwestionuje się konieczności ustalenia standardów kształcenia, tego zakresu wiedzy, która jest konieczna do uzyskania odpowiedniego poziomu wykształcenia. To jest oczywiste. Natomiast curriculum nie może być środkiem indoktrynacji ze strony władzy oświatowej lekceważącej pluralizm światopoglądowy obywateli. Nie wyklucza to uwzględnienia potrzeb reprodukcji kulturowej społeczeństwa, państwa, jego tradycji i historii, ale zarazem nie może być jednostronnie narzucane wszystkim uczniom z pominięciem różnic społeczno-kulturowych ich rodzin.       

To my RODZICE delegujemy nie tylko środki finansowe na utrzymanie szkół, ale także nasze naturalne prawo do ich wychowywania w duchu wartości, których żadna władza państwowa nie ma prawa deprecjonować i lekceważyć. To minister, kurator, dyrektor szkoły i jej nauczyciel ma być sługą narodu, a w tym przypadku rodziców kierujących swoje dzieci do szkoły publicznej. Nie ma zatem prawa ograniczać ich suwerenności tylko dlatego, że zamierza wzorem państw i społeczeństw zamkniętych decydować o losach młodych pokoleń. 

W III RP powinna powstać Komisja Edukacji Narodowej, by edukacja była dobrem ogólnonarodowym. Polityka oświatowa musi być odebrana rządom w takim zakresie, w jakim chcą ją wykorzystywać do realizacji interesów politycznych a nie edukacyjnych. Rozwój naszych dzieci i młodzieży nie może być przedmiotem indoktrynacji żadnej formacji politycznej. 

Nasze dzieci nie są własnością Parlamentu, Premiera, partii władzy, ani prezydenta RP. To są nasze dzieci i jeśli delegujemy jako obywatele tego państwa swoje oczekiwania i nadzieje na instytucje finansowane z naszych podatków, by je odpowiednio edukowały, to mamy prawo żądać szacunku i poszanowania. 

NASZE DZIECI SĄ NASZYMI DZIEĆMI. Jak komuś nie podoba się służba edukacyjna, nie potrafi, nie umie, nie ma zamiaru doskonalić się profesjonalnie, to niech odejdzie z tego zawodu. Niech nie dręczą naszych dzieci ci, którzy uciekając do nadzoru pedagogicznego, związków zawodowych, władz administracji państwowej i samorządowej  chcą uniknąć wysiłku i odpowiedzialności za trud i piękno kształcenia oraz wychowywania młodych pokoleń. Łatwo jest wydawać zarządzenia, konstruować prawa. Czas wrócić do odpowiedzialnej pracy przed dziećmi i przed społeczeństwem. 

Nauczyciele! Rodzice! Uczniowie! nie oddawajcie szkolnej przestrzeni politykom, partiokratom czy związkokratom! Powołajcie do życia w swoich szkołach RADĘ SZKOŁY  i współdecydujcie z odpowiedzialnymi, twórczymi i zaangażowanymi nauczycielami i uczniami oraz rodzicami o tym, jak ma wyglądać proces wychowania, jakie mają obowiązywać w placówce normy, na co się godzicie, a czemu się przeciwstawiacie, które rozwiązania dydaktyczne służą wspomaganiu rozwoju uczniów a nie upełnomocnianiu partyjnego nadzoru! Niech szkoły staną się samorządnymi, autonomicznymi wspólnotami edukacyjnymi, a nie przedłużonym ramieniem partii władzy.                       

Prawo Oświatowe od ponad trzydziestu lat gwarantuje rodzicom, nauczycielom i uczniom prawo do powoływania organów społecznych. Rządzący od 1993 roku czynili i nadal czynią wszystko, by obywatele-rodzice nie wiedzieli, że mają możliwości współstanowienia o tym, jakie procesy zachodzą w szkołach publicznych. To nie rady rodziców, nie rady pedagogiczne i samorząd szkolny mają jakiekolwiek prerogatywy do wyegzekwowania od władz zwierzchnich uwzględnienia koniecznych potrzeb i oczekiwań uczniów, rodziców i nauczycieli. 

TYLKO RADA SZKOŁY ma pełne uprawnienia do rozpatrywania spraw, które są kluczowe dla bezpieczeństwa dzieci w szkole, dla właściwego przebiegu procesu kształcenia i obowiązujących w niej norm społeczno-moralnych. Szkoła publiczna nie jest szkołą ministra edukacji. Nie jest też własnością Kościoła, związku zawodowego czy jakiejkolwiek organizacji społecznej. 



SZKOŁA PUBLICZNA jest NASZĄ SZKOŁĄ, SZKOŁĄ OBYWATELI powierzających swoje środki finansowe na jej utrzymanie i na realizowanie przez nią założonych funkcji. W porozumieniu i za zgodą Rady Szkoły wszystkie podmioty mogą partycypować w tym, by uczniowie otrzymywali wykształcenie na jak najlepszym poziomie, z pełnym poszanowanie ich praw, ale i praw rodziców oraz nauczycieli! 

Jeśli ktokolwiek uważa, że szkoła publiczna to szkoła partii władzy, to oznacza, że oddaje los rozwoju własnego dziecka w ręce tych, którzy będą za jej pośrednictwem realizować cele ideologiczne tej partii

Byli już tacy ministrowie, którzy albo grozili obywatelom marszałkowską laską, straszyli zastąpienie niepokornych nauczycieli wojskiem, albo stwierdzali, że dla nich są ważniejsze cele do realizacji w polityce oświatowej, niż kształcenie i wychowywanie naszych dzieci! Niektórzy byli bezczelni komunikując społeczeństwu, że jak komuś się nie podoba ich polityka, to niech wyśle własne dziecko do szkoły prywatnej! 

Tych ministrów już nie ma. Są jednak liczne ofiary ich polityki, a wśród nich nie tylko uczniowie, ale także zniszczeni psychicznie nauczyciele, którzy z wielką nadzieją wchodzili do tego zawodu szybko tracąc poczucie osobistego autorytetu, prestiż społeczny, poczucie sensu własnego zaangażowania. Nie ma w tej profesji nic gorszego od utraty zaufania uczniów i rodziców. Bez niego osiągną niewiele, tylko, czy warto? 

Pozwólcie politykom tracić twarz, bo czynią to na własny rachunek. Nie pozwólcie jednak, by w szkole publicznej czyniono z waszych dzieci ofiary ich ideologicznych gier czy kulturowych wojenek. Szkoła publiczna musi być środowiskiem uczenia się każdego dziecka, czy to się któremuś ministrowi podoba, czy nie, czy akceptuje światopogląd i system wartości rodziców i ich dzieci, czy też nie. 

Ministrowie nie mają tu zbyt wiele do powiedzenia dopóty, dopóki w Konstytucji III RP polska szkoła ma być szkoła publiczną, a więc poddaną oddolnej, społecznej, obywatelskiej, rodzicielsko-uczniowsko-nauczycielskiej kontroli i projektowaniu koniecznych w niej zmian.  Ufam, że zrozumie to Prezydent III RP, a jeśli nie, to rodzice sami odbiorą władzy państwowej to, co należy do nich, czyli do społeczeństwa obywatelskiego. 

       Ratujmy szkołę publiczną!