14 maja 2021

Prestiżowe stypendium dla pedagog z DSW we Wrocławiu - dr Barbary Muszyńskiej





Zapewne komunikat władz Federacji Naukowej WSB-DSW mógłby być niedostrzeżony przez środowisko akademickiej pedagogiki, toteż z radością go upowszechniam, gdyż dr Barbara Muszyńska należy do grona uczonych z bardzo dużym dorobkiem naukowym i oświatowym w glottodydaktyce.

Rada Polsko-Amerykańskiej Komisji Fulbrighta nominowała Panią dr Barbarę Muszyńską do stypendium w kategorii Fulbright Senior Award 2021-22 na realizację 5-miesięcznego naukowego projektu badawczego w Texas Woman's University w USA.  

Temat projektu badawczego brzmi: How do mainstream curricula address the nature of minority cultural diversity?

Cel proponowanych badań jest dwojaki. Pierwszym z nich jest stworzenie kompleksowych, naukowo uzasadnionych ram koncepcyjnych, które pozwoliłyby osobom zajmującym się planowaniem programów kształcenia w pełni wyjaśnić myślenie pedagogiczne leżące u podstaw planowania różnych modeli programów szkolnych odnoszących się do natury różnorodności kulturowej mniejszości narodowych oraz uczniów migrantów.

Ramy te dostarczą narzędzi do krytycznej dyskusji na temat tego, jak główny nurt programów kształcenia jest realizowany w Polsce i w USA. Drugim celem jest umiędzynarodowienie badań nad programami kształcenia. Program szkolny i edukacja powinny obejmować włączanie inności i sprzecznych głosów, stwarzając w ten sposób możliwości krytycznej refleksji. Można to z powodzeniem osiągnąć w międzynarodowym środowisku pracy. Jak twierdzi Gough (2003), internacjonalizacja programów nauczania jest najlepiej rozumiana jako proces tworzenia transnarodowych "przestrzeni", w których naukowcy z różnych miejsc współpracują nad przeformułowaniem i decentralizacją swoich tradycji wiedzy oraz negocjują zaufanie do wkładu innych w ich wspólną pracę.

Dlatego skupienie się na różnych modelach programów szkolnych może nam pomóc w ponownym odkryciu głębszych idei, które kiedyś były fundamentalne dla edukacji, co z kolei poprowadzi nas do stania się bardziej rozważnymi twórcami programów kształcenia.

Adiunkt Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, która od 2018 roku weszła w skład pierwszej w naszym kraju Federacji Naukowej, bo powołanej na mocy Ustawy 2.0 – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce z dnia 20 lipca 2018 roku, w lutym ubiegłego roku odbierała w Toruniu Nagrodę Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w dziedzinie nauk społecznych. 

Pani dr Barbara Muszyńska uzyskała stopień naukowy doktor nauk humanistycznych w dziedzinie edukacji dwujęzycznej na Universidad de Córdoba. Jej badania naukowe mają interdyscyplinarny charakter, bowiem dotyczą zarówno różnych dydaktyk przedmiotowych jak i glottodydaktyki (dydaktyki języków obcych) w kontekście edukacji dwu i wielojęzycznej. 

Jej prace naukowe są kluczowe dla współczesnej dydaktyki, bowiem coraz więcej szkół niepublicznych, szkół europejskich, ale także oddziałów w publicznych liceach ogólnokształcących prowadzi kształcenie dwujęzyczne. W 2019 r. B. Muszyńska opublikowała w Wydawnictwie Naukowym PWN książkę pt. Zintegrowane kształcenie przedmiotowo-językowe. Content and Language Integrated Learning (CLIL).  


Ona sama jest jest również autorką dwóch programów nauczania języka angielskiego pt. SOFT-CLIL Język Angielski I etapedukacyjny oraz II.1 etap edukacyjny, które są dostępne na stronie Ośrodka Rozwoju Edukacji (ORE, 2019).  Znakomicie zatem łączy osiągnięcia współczesnej glottodydaktyki z praktyką oświatową wspomagając nauczycieli m.in. materiałami szkoleniowymi w zakresie nauczania języka angielskiego pt. Inquiry-based language learning (IBLL) in English Classroom.

Wrocławska pedagog z DSW napisała program kształcenia w zakresie języka angielskiego do klasy wstępnej szkoły dwujęzycznej pt. Active and Authentic LearningJest on efektem zrealizowanego projektu dla Ośrodka Rozwoju Edukacji Opracowanie programów nauczania dla wybranych języków obcych w klasie wstępnej w oddziale dwujęzycznym/ w szkole dwujęzycznej (ORE, 2019).    

W DSW we Wrocławiu kieruje Pracownią Kształcenia Językowego oraz Centrum Egzaminacyjnego PearsonaPrzytaczam zatem informację o Jej bardzo wysokich kwalifikacjach nie tylko naukowo-badawczych, ale także lingwistycznych. Dr Barbara Muszyńska jest pedagogiem terapeutą, nauczycielem języka angielskiego ale posiada m.in. kwalifikacje Uniwersytetu Cambridge: CPE (Certificate of Proficiency in English), DELTA (Diploma in English Language Teaching to Adults), CELTYL (Younger Learner Extension to CELTA), TESOL (Teaching English to Speakers of Other Languages) uprawniające do nauczania języka angielskiego jako obcego. Jest również trenerem i metodykiem nauczania języka angielskiego / edukacji dwujęzycznej współpracującym z wieloma instytucjami kształcącymi nauczycieli w Polsce (m.in. ORE) jak i za granicą. 

Jest też akredytowanym egzaminatorem Cambridge do egzaminów ustnych oraz Pearsona do egzaminów PTE General. Jest współautorką kursu językowego dla dzieci Footprints, wydawnictwa Pearson. Z pasją tworzyła również materiały edukacyjne (ELT) dla Wydawnictwa Macmillan. 

Wyjazd do Stanów Zjednoczonych AP na pół roku wcale nie musi osłabiać jej aktywności w kraju, gdyż współczesna technologia komunikacyjna pozwala na realizację wielu zadań w formie zdalnej. Jestem przekonany, że skorzystają na tym studenci i nauczyciele, którzy będą korzystać z Jej wyjątkowych kompetencji.    

Gratuluję Pani dr B. Muszyńskiej kolejnego wyróżnienia, gdyż jest przykładem w pedagogice tego, o co upomina się od lat prof. Marek Kwiek - Power of individual scientists. 


 (źródło foto) 

13 maja 2021

Najlepiej radzące sobie z pandemią szkoły w Niemczech

 


Listę siedmiu szkół, które najlepiej radziły sobie w okresie pandemii,  otwiera 
Szkoła Podstawowa i Ponadpodstawowa 
Alter Teichweg w Hamburgu.  

W minionym roku właśnie ta szkoła zachwyciła wypracowaniem nowatorskich pomocy dydaktycznych do uczenia się na odległość, rozładowywaniem napięć wśród uczniów i nauczycieli oraz dostarczaniem w okresie lockdownu pomocy dydaktycznych i "dowożeniem zajęć" oraz np. żywności uczniom najbardziej tego potrzebującym.

Przekładam fragment artykułu na temat tego projektu, żeby pokazać, jak można integralnie rozwiązywać problemy socjalne, efektywnego uczenia się i dostępu do zajęć szkolnych.     

Kapituła konkursu bardzo wysoko oceniła prowadzenie przez wolontariuszy zajęć dla uczniów zamkniętych w domach, ale mających otwarte okna oraz stworzenie w szkole studia internetowego do utrzymywania łączności z uczniami i ich rodzicami, by budować poczucie wyjątkowej wspólnoty (Youtube-Show „DulsbergLate Night“). 

Dyrektor szkoły wraz z nauczycielami prezentowali w ramach Show zarówno ciekawe materiały edukacyjne, jak i starali się rozładowywać napięcia, lęki, niepokoje swoich podopiecznych. Przykładowo tak uczniowie, jak i nauczyciele pokazywali, jak sami rozładowują stres w swoich domach, czym się interesują, jak spędzają wolny czas, prezentowali sposoby radzenia sobie z nudą itp.    

Zwycięska szkoła jest dla 1.6 tys. uczniów wszystkich roczników i poziomów obowiązkowego kształcenia "małą ojczyzną", wspólnotą społeczną, którą cechuje to, że jeśli uczeń do niej nie przychodzi, to szkoła musi iść do niego, nawiązać z nim kontakt, poznać przyczyny absencji i pomóc w ich wyeliminowaniu lub wsparciu w pojawiających się problemach. 

Realizacja nowatorskiej edukacji sprowadzała się do czterech komponentów: 

1: Obowiązują wszystkie wykłady! „Be Part“ 

Zatrudniono ok. 100 wolontariuszy-nauczycieli pomocniczych (sił społecznych) w szkole, osoby z umiejętnościami np. gry na dowolnym instrumencie, których celem było wymyślanie nowych zadań w zakresie uczynienia bardziej atrakcyjnymi formy zdalnego uczenia się języka, wspomagania w radzeniu sobie w rozwiązywaniu prac domowych. Mogli wykorzystywać materiały ze szkolnej biblioteki. Powołano do życia także „wytwórnię filmów edukacyjnych i satyrycznych" mających na celu wspomaganie uczenia się na odległość oraz rozładowywanie napięć. 

2: Kontakt osobisty 

Ten moduł projektu skierowany był do najmłodszych uczniów klas I-IV, by wychowawca i nauczyciele klas utrzymywali z nimi stały kontakt. Zatrudnionymi do takich zadań siłami społecznymi były osoby starsze, które tak jak babcia czy dziadek miały za zadanie nawiązywanie telefonicznego kontaktu z dziećmi. Utworzony zespół kryzysowy odwiedzał dzieci znajdujące się w najtrudniejszej sytuacji, by przed ich domem, przy "otwartym oknie” zabawiać je, przekazywać wiedzę, zachęcać do ćwiczeń. 

 

3: Własna placówka pocztowa 

40 wolontariuszy urządziło w holu budynku szkolnego stanowisko pocztowe. W ciągu pierwszych sześciu tygodni lockdownu rozwozili codziennie do domów uczniów w różnych częściach miasta ok. 200 do 400 pakietów materiałów dydaktycznych. W razie potrzeb, dwa tygodnie później, dostarczali szkolny obiad (stołówka szkolna „to go“), by żaden  uczeń nie był pozbawiony wcześniejszej możliwości korzystania ze szkolnego posiłku. 

 

4: „Dulsberg Late Night“

„Dulsberg Late Night-Show" to było coś dla dziecięcych serc w okresie kryzysu. Każdego wieczora szkoła pojawiała się w YouTube. Uczniowie z rodzicami mogli oglądać od godz. 20.00 specjalnie zarejestrowane Show w YouTube, a każdy zainteresowany mógł się do tego włączyć i zaproponować coś od siebie. To była okazja do zorganizowania koncertu życzeń, zaśpiewania, wspólnego doznawania wzruszeń i radości. 

Dzięki temu uniknięto w szkole, a przynajmniej zminimalizowano poczucie dystansu, nieobecności, osamotnienia. Show było moderowane przez kierownictwo szkoły, ale jej gośćmi mogli być nie tylko samorządowcy, artyści, gwiazdy, ale i uczniowie czytający swoje wiersze czy relacjonujących wydarzenia z domowej codzienności. Były także programy tpu: Dance-Challenger czy Physik-Battles.

Współtworzenie „Be Part“ dotyczyło budowania więzi między wspólnotą lokalną a rodzinami w danej części miasta. Co ciekawe, po powrocie uczniów do stacjonarnej szkoły projekt był kontynuowany. W ciągu roku szkolnego zaczęły powstawać i nagrywać swoje Show  prawie wszystkie klasy. 

 

Dzisiejszy wpis otwiera klip filmowy z przykładami szkolnego Show.


12 maja 2021

Najlepsze szkoły w Niemczech a polski konserwatyzm światopoglądowo-dydaktyczny

 


(fot. Ogłoszenie wyników Konkursu "Najlepsza Szkoła" 


      

W Niemczech od wielu lat Prezydent tego kraju patronuje inicjatywie organizacji pozarządowych, w tym tak znaczącym dla rozwoju nauki i oświaty Fundacjom - Robert Bosch Stiftung GmbH oraz Heidehof Stiftung, które wiosną każdego roku przyznają laur najlepszym szkołom w Niemczech. 

W tym roku szczególny akcent położono na problemy edukacji zdalnej i hybrydowej, by wzmocnić nowatorski ruch nauczycieli rozwiązujących na co dzień najtrudniejsze problemy dotyczące procesu kształcenia i uczenia się oraz kwestie wspomagania rozwoju psychofizycznego uczniów w dobie pandemii Covid-19.

W dn. 10 maja 2021 r. Prezydent Republiki Niemiec Frank-Walter Steinmeier skierował per video do uczestników Konkursu na szkołę najlepiej radzącą sobie w okresie pandemii wyrazy szczególnego uznania dla uczniów i ich nauczycieli oraz poinformował o przyznanej przez kapitułę statuetce i nagrodzie finansowej w wysokości 10 tys. Euro, która jest ufundowana przez w/w fundacje. Kolejnych jedenaście najlepszych szkół otrzyma wyróżnienie wraz z premią 5 tys. Euro.  

Nie jest tak istotna wysokość nagrody finansowej, jak uzyskany tytuł a wraz z nim prestiż placówki. Szkoły w Niemczech, a raczej w niemieckich Landach, są bardzo dobrze finansowane, zaś zatrudnieni w nich nauczyciele należą do wysoko opłacanej klasy średniej. Miesięczna pensja mieści się bowiem w przedziale 4 tys. - 8 tys. Euro.    

Szkolnictwo w Niemczech jest zdecentralizowane. W każdym kraju związkowym (Landzie) działa regionalne ministerstwo kultury czy ministerstwo kultury i edukacji zarządzające oświatą publiczną i wspierające finansowo, organizacyjnie wszystkie placówki edukacyjne, by mogły one jak najlepiej, tzn. nowocześnie i w trosce o uczniów realizować założone funkcje. 

W 2021 r. wpłynęło na Konkurs "SZKOŁA ROKU" aż 366 wniosków. Kapituła musiała dokonać wyboru i nominować do finalnego rozstrzygnięcia tylko 18 szkół. Zwycięskimi mogło być już tylko siedem szkół, których koncepcje kształcenia i ich wdrażanie w życie w 2020 r. były najbardziej przekonujące ekspertów. 

Zwyciężyły szkoły z Hamburga, Mülheim an der Ruhr, Lengede, Marburg, Nordhorn, Münster i Duisburgu. Już od czerwca zaczyna się okres rejestrowania wniosków do Nagrody w 2022 roku za najlepsze rozwiązania pedagogiczne w edukacji dzieci i młodzieży w 2021 r. O nominację zwycięskie szkoły mogą ubiegać się co dwa lata. Dzięki temu możliwe jest wpuszczenie na podium także innych placówek.   

Informując w tym roku szkoły o uzyskaniu najwyższego wyróżnienia w powyższym konkursie Prezydent Niemiec podkreślił w przemówieniu, że pandemia odsłoniła pewne słabości czy niedoskonałości systemów szkolnych, ale zarazem wyzwoliła nieprawdopodobną energię twórczych zmian, dzięki którym udaje się rozwiązywać kryzysowe zdarzenia dla dobra każdego ucznia.   

Także Joachim Rogall, szef marketingu Fundacji Roberta Boscha podkreślił w swojej wypowiedzi: „Dzięki odwadze, konieczności działania i kreatywności uczestniczące w tym konkursie szkoły stały się laboratoriami idei dla szkół przyszłości.

W Polsce zaś mamy szkoły-laboratoria przeszłości. Nikogo już z władz nie interesuje inwestowanie w edukację szkolną, w nowatorstwo pedagogiczne, bo tak uczniowie, jak i ich nauczyciele muszą być skazani na przystosowanie dydaktyki i organizacji procesu kształcenia do ideologicznych założeń partii władzy. 

Nawet część konserwatywnych profesorów przestała już czytać i afirmować najnowsze rozstrzygnięcia naukowe w zakresie dydaktyki, bo albo wolą być cynicznymi konformistami, albo już im się nie chce. W końcu - konserwa.  

W ubiegłym roku prezentowałem najlepsze szkoły A.D. 2019. W tym roku scharakteryzuję tegorocznych laureatów, a zatem c.d.n.  

 

10 maja 2021

Wymagająca mania

 


Są takie uczelnie, szkoły wyższe ("gotowania na gazie"?), których pracownicy chyba wstydzą się tego, że nie są pracownikami naukowymi, z odpowiednim wykształceniem i koniecznymi kompetencjami do prowadzenia wykładów.

W uczelnianych gablotach, na web-stronach czy udzielając wywiadów mediom niektórzy wprowadzają odbiorców w błąd przypisując sobie wyższy status społeczny. 

Pisze o tym jeden z byłych studentów szkoły wyższej: 

W czasie studiów magisterskich, chodziłem na przedmioty z drugiej specjalizacji. Okazało się, że źle wpisałem w indeksie i zdaje się karcie egzaminacyjnej stopień naukowy wykładowcy. Otóż, w gablocie przed dziekanatem widniało, że ta osoba jest doktorem. Tak też przez dwa semestry wszyscy zwracali się do niej per "pani doktor", a ona nie protestowała, nie korygowała naszego zwrotu. 

 

Z prowadzonego przez nią przedmiotu było zaliczenie na ocenę. Dzisiaj, kiedy praktycznie wszystko można sprawdzić w Internecie, okazało się, że ta pani jest magistrem. Na stronie wydziału widnieje wykaz pracowników, gdzie przy jej nazwisku jest stopień zawodowy magistra. 

 

Absolwent pyta, czy to ma jakieś znaczenie, że sam wpisał w swoim indeksie przy nazwisku wykładowczyni stopień naukowy doktora zamiast jej właściwego stopnia zawodowego - magistra?  Jeśli tak, to czy może i powinien to próbować sprostować?

Moim zdaniem, dla lepszego samopoczucia może sam dokonać w indeksie korekty, bowiem dane o prowadzących zajęcia rejestrowali sami studenci. Takich informacji nie wpisywał pracownik dziekanatu. Mógł jednak zwrócić uwagę studentowi, że przypisuje wykładowcy niezgodny z prawdą stopień naukowy. 

Podobnie mógł zareagować na ten błąd dziekan ds. studenckich, który musiał podpisać zaliczenie semestru. Nie ulega wątpliwości, że wpisujaca ocenę wykładowczyni sama powinna dokonać korekty i poinformować studenta o swoim wykształceniu. Nie jest to przecież wstydliwe.  

Nie ma już na szczęście drukowanych indeksów. Przebieg studiów jest rejestrowany w USOS, a prowadzący drukują karty zaliczeń/egzaminacyjne, które wypełnia administracja szkoły wyższej.  Tak więc tego typu błędy lub autorskie "retusze" danych nie istnieją już od kilku lat.  

 Autor tego listu może zatem wygumkować przy tej pani stopień, którego nie posiadła, gdyż w tej rubryce on jest sprawcą danych, bez jakichkolwiek skutków prawnych. Indeks nie jest dyplomem, dowodem, legitymacją.  Jest pamiątką po latach studiów w czasach przedponowoczesnych. 

Jak doświadczamy tego zjawiska od wielu, wielu lat - bywają osoby pełniące funkcje publiczne (np. nauczyciel akademicki, poseł, polityk, dziennikarz, dyrektor, minister, itp.), które dla podwyższenia własnej samooceny i samopoczucia wprowadzają innych w błąd, oszukują, kłamią lub zezwalają innym (przymykając oczy) na przypisywanie im wyższego statusu zawodowego lub akademickiego niż jest on w rzeczywistości. 

 

Wystarczy tu przywołać odsłonę manipulacji w okresie wyborczym wyrażającej się w przypisaniu sobie stopnia zawodowego magistra przez kandydata na prezydenta RP (zresztą nim został).  Ostatnio media informują o korespondencie TVP w Berlinie, który też nie ukończył studiów ze stopniem magistra czy o ministrze, którego pracy magisterskiej strzegą chyba służby specjalne, by nie okazało się, że jest plagiatem. 

 

Mamy zatem krążących wśród nas pseudomagistrów, pseudodoktorów, pseudoprofesorów, pseudoprezesów, pseudodyrektorów itp., itd. Słyniemy na świecie z tytułomanii. A mania jest wymagająca...  .   
 

 


09 maja 2021

Niech zostawią w spokoju szkoły niepubliczne






Absolutnie nie popieram poglądów, opinii tych krytyków dyrekcji jednej z niepublicznych szkół w Białymstoku, która postanowiła wydalić ze swojego grona jedną z uczennic. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, czy w grę wchodzi kwestia zaangażowania tej uczennicy w akcje protestacyjne w kraju czy w sieci.

Nakręcanie spirali hejtu wobec władz placówki jest dla mnie zdumiewające, bowiem szkoła niepubliczna, niezależnie od tego, kto jest podmiotem prowadzącym (związek wyznaniowym, organizacja pozarządowa, rodzice, osoba prywatna, podmiot gospodarczy itp.), nie jest instytucją przymusowego korzystania z jej usług. 

Za uczęszczanie do takiej szkoły płacą rodzice dziecka. Jak nie podobają się im warunki kształcenia - kadrowe, organizacyjne, programowe, wychowawcze, ideowe itp., to nie tylko mogą, ale i powinni zabrać dziecko z własnej, nieprzymuszonej woli. Po co płacić za usługę, z której jest się niezadowolonym?

Sam zabrałem dziecko ze szkoły niepublicznej, której dyrektorka jako podmiot prowadzący oszukała rodziców i ich dzieci w zakresie oferowanego programu kształcenia. Nie tylko nie zamierzała go realizować, ale i skandalicznie często wymieniała nauczycieli w ciągu jednego roku szkolnego. 

Są granice tolerancji na czarny biznes, na nieuczciwość pseudopedagogicznych cwanych ludzi, którzy otwierają i prowadzą niepubliczne placówki dla własnego zysku, aniżeli ze względu na dobro rozwoju uczniów. Są też granice podmiotu prowadzącego szkołę niepubliczną na łamanie norm wewnętrznych, które są kluczowe w kształtowaniu szeroko pojętej kultury tej placówki.   

Rozkręcanie zatem medialnej nagonki na szkołę niepubliczną, angażowanie w to Rzecznika Praw Obywatelskich czy inne osoby publiczne, jest w istocie naruszeniem prawa do  wolnorynkowej działalności podmiotów gospodarczych czy usługowych. Jak się komuś nie podoba statut szkoły niepublicznej, obowiązujące w niej normy społeczno-moralne, prawne, kadra nauczycelska itp., to do widzenia, czas się rozstać.  





Kurator oświaty małopolskiej potwierdza starą prawidłowość. W okresie PRL sekretarze PZPR też kierowali swoje córki do najlepszego Liceum Ogólnokształcącego prowadzonego przez s. Niepokolanki w Szymanowie k/Warszawy. Ciekawe, czy do niepublicznej Szkoły Podstawowej ZNP w Łodzi posyłają swoje pociechy radni prawicy czy członkowie PiS?  


Nie potrzebuję do hydraulicznej naprawy awarii w domu kogoś, kto zna się jedynie na tapetowaniu ścian. Dajcie sobie spokój z podkręcaniem spirali ideologicznej wojny w naszym społeczeństwie, bo jak tak dalej pójdzie, to rządzący chętnie powrócą do rozwiązań, jakie miały miejsce w czasach PRL. Częściowo już to uczynili i czynią. Mamy już socjalistyczną szkołę podstawową.  

Czy rzeczywiście edukacyjna sfera niepubliczna ma być upaństwowiona?       


08 maja 2021

Udostępnianie recenzji w postępowaniach habilitacyjnych

 




 

Życie odsłania nie tylko paradoksy koniecznego stosowania prawa, ale i generowane przez nie patologie. Po raz kolejny doświadczam sytuacji, w wyniku której regulacja ustawowa nie jest źródłem naprawy, wyższej jakości, ale staje się czynnikiem patogennym. 

Rzecz dotyczy procedury administracyjno-prawnej w postępowaniach habilitacyjnych. W świetle Konstytucji 2.0, która została uchwalona w 2018 roku przez Sejm m.in. w Ustawie Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce, mamy zapis (art. 222 ust. 1), który zobowiązuje podmiot habilitujący (uczelnię, instytut naukowy) do bezzwłocznego udostępniania w Biuletynie Informacji Publicznej na swojej stronie podmiotowej recenzji.

To, że trzeba opublikować wniosek habilitanta, informację o składzie komisji habilitacyjnej, uchwały zawierające opinię w sprawie nadania stopnia wraz z uzasadnieniem oraz decyzję o nadaniu stopnia albo odmowie jego nadania, nie budzi wątpliwości. Jest to bardzo dobra kontynuacja poprzedniej procedury prawnej, by postępowania w sprawie awansów naukowych były transparentne

Jednak w przypadku powołania przez powyższy podmiot czterech recenzentów musimy liczyć się z tym, że każda z nich będzie nadsyłana w różnych terminach, aczkolwiek z zachowaniem ośmiotygodniowego terminu (ten jednak może być przekraczany, bo jest to prawo instrukcyjne a nie zawite). Problem z publikowaniem recenzji pojawia się właśnie z powyższego powodu. 

Na podstawie poprzedniego prawa - ustawy o stopniach i tytule naukowym z 2003 r. (...) kierownicy jednostek akademickich udostępniali trzy recenzje osiągnięć naukowych habilitanta tak członkom komisji habilitacyjnej, jak i habilitantowi dopiero wówczas, kiedy mieli ich komplet. Pisałem o tym dylemacie jakiś czas temu.  

Ustawa z 2018 roku zobowiązuje podmioty prowadzące postępowanie habilitacyjne do tego, by nie publikować z osobna napływających do rady naukowej recenzji, ale dopiero po ich skompletowaniu. Taką wykładnię otrzymały władze Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, za co bardzo dziękuję, bo możemy być pewni, iż dzięki temu zapewnia się obiektywizm procedury recenzyjnej. 

Jak wyjaśnia Zespół ds. Komunikacji Departamentu Informacji i Promocji Ministerstwa Edukacji i  Nauki: (...) w świetle użytego przez ustawodawcę w art. 222 ust.1 ustawy z dnia 20 lipc 2018 r. (...) sformułowanie "recenzje" (l.mn.) ich upublicznienie w Biuletynie Informacji Publicznej oraz w Systemie POL-on powinno nastąpić zbiorczo., tj. po otrzymaniu przez podmiot habilitujący wszystkich recenzji. Należy zauważyć, że powyższa wykładnia przepisu zapewni obiektywizm procedury recenzyjnej poprzez brak możliwości zapoznania się z recenzjami sporządzonymi wcześniej. 

Utrzymanie zatem w mocy tej wykładni jest bardzo słuszne, gdyż w przeciwnym razie zamieszczanie treści recenzji w różnych odstępach czasu mogłoby narazić habilitanta na kierowanie się przez niektórych rzeczoznawców treścią i konkluzją opublikowanej już w BiP pierwszej recenzji - niezależnie od tego, jaką kończyłaby się konkluzją

Znając środowiska akademickie nie jestem przekonany, że opublikowanie jako pierwszej recenzji z negatywną konkluzją, nie mogłoby rzutować na treść kolejnych recenzji. Chciałbym, żeby tak nie było, bo w świetle ponad dwudziestoletnich doświadczeń recenzenckich wiem, jak różne kryteria są brane pod uwagę w ewaluacji czyichś osiągnięć naukowych. 

Nie obowiązuje już rozporządzenie o kryteriach oceniania dokonań habilitantów. Nie zostały one uwzględnione w Konstytucji 2.0, o czym dyskutowali także niedawno profesorowie prawa

Za terminowość wprowadzenia kompletu recenzji do Systemu POL-on odpowiada osoba kierująca danym podmiotem. Strona prowadząca postępowanie odpowiada karnie za niedotrzymanie powyższego warunku, bowiem musi liczyć się z tym, że jego niespełnienie może kosztować ją karą nałożoną przez ministerstwo do 50 tys. zł. 

 


07 maja 2021

Debata o sytuacji maturzystów, powrocie uczniów do szkół i ustawicznej deprecjacji nauczycielskiej profesji

 

Wczoraj wieczorem odbyła się Debata Radia Łódź, którą poprowadził redaktor Tomasz Lasota, jak zawsze dbający o rzetelny dobór uczestników. 

Gośćmi Debaty byli prezesi dwóch związków nauczycielskich/oświatowych: prezes łódzkiego oddziału ZNP - Marek Ćwiek oraz przewodniczący Sekcji Oświaty łódzkiej Solidarności -  Roman Laskowskiłódzki kurator oświaty - Waldemar Flajszer, dyrektorka Zespołu Szkół Ponadpodstawowych -  Magdalena Marciniak oraz odnotowujący swój udział profesor pedagogiki z Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ. 

Przedmiotem debaty były aktualne i częściowo kontrowersyjne kwestie, jak:



(Twitter - prof. Marek Konopczyński, Uniwersytet w Białymstoku) 

* sytuacja tegorocznych maturzystów w porównaniu z doświadczeniami i wynikami egzaminu dojrzałości w ubiegłym roku. Wszyscy mogli wypowiedzieć się na temat tego, jak przebiegają egzaminy w tym roku oraz jakich możemy spodziewać się wyników nie tylko matury, ale i dalszych losów młodych dorosłych. 

* Czy uczniowie dobrze przygotowali się w trakcie nauki zdalnej? 

* Co sądzimy o powrocie uczniów do nauki stacjonarnej jeszcze w tym semestrze?  Jaki jest stan nastrojów nie tylko wśród uczniów, ale i nauczycieli?  

* Jak powinien wyglądać ten come back school



(Rys. Ryszard Druch, USA) 


* Dlaczego w tym roku rząd nie przewiduje poprawy wynagrodzeń nauczycieli, co już sygnalizują oba związki zawodowe?   


Fałszującym rzeczywistość oświatową publikuję (za Fb ) majową wypłatę nauczycielki: 

 Porównajcie to z pensjami w innych zawodach osób z wyższym wykształceniem i nie mówcie o trosce rządu o nauczycieli czy o negocjacjach związków zawodowych z władzą. Od 30 lat to "zatroskanie" o poziom godnych płac nauczycieli jest widoczne (2207, 42 netto). Tyle, to zarabia dziennie absolwent szkoły zawodowej czy po maturze, ale bez wyksztalcenia wyższego przy budowie lotniska, a dawniej - elektrowni atomowej.  


Tego samego dnia pedagog - prof. UAM Jacek Pyżalski udzielił wywiadu Radiu Łódź na temat powrotu uczniów do szkół oraz ich petycji do ministra edukacji, by ów powrót nastąpił dopiero we wrześniu br. (petycję podpisało już 581 319 osób).