W dn.29 kwietnia br. odbyła się ważna
konferencja Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego na temat
dylematów w sprawach awansów naukowych. Obrady otworzyli Organizatorzy w
osobach: prof. dr hab.
Tomasz Giaro - dziekan WPiA UW, prof.
dr hab.
Robert Grzeszczak, Przewodniczący Komitetu Nauk
Prawnych PAN, WPiA UW oraz prof. dr hab.
Jerzy Pisuliński -
dziekan WPiA UJ.
Konferencja online była znakomicie
przygotowana i przeprowadzona tak od strony organizacyjnej (z dyscypliną
czasową), ale - co najważniejsze - także merytorycznej, bowiem zarejestrowani w
niej uczestnicy otrzymali wcześniej streszczenia wszystkich wystąpień.
Dzięki czemu referujący mogli wyjść poza przygotowane tezy, a nawet odwoływać
się do kazusów.
W trakcie trzech paneli wprowadzenia do
zagadnień, które budzą wiele kontrowersji w środowisku akademickim nie tylko
nauk o prawie, ale także innych dyscyplin naukowych, wygłosili:
I panel:
prof. dr hab. Marek Szydło (Uniwersytet Wrocławski) - Pojęcie nauki i osiągnięć naukowych w
postępowaniach awansowych w nauce: Uwagi z perspektywy nauk prawnych
dr hab. prof. UW Patrycja
Grzebyk (Uniwersytet Warszawski) - Racjonalność ustawodawcy a
postępowania habilitacyjne. Wątpliwości co do zasad oceny „znacznego wkładu w
rozwój dyscypliny” i „istotnej aktywności naukowej”
II panel:
prof. dr hab. Grażyna Skąpska (Instytut Socjologii, Uniwersytet Jagielloński) - Patologie recenzowania i
ich źródła.
prof. dr hab. Zbigniew
Witkowski (WPiA UMK w Toruniu) - Doświadczenia prowadzenia przewodów
doktorskich i habilitacyjnych
III panel:
dr Diana Dajnowicz-Piesiecka,
dr Łukasz Kierznowski - Awanse naukowe młodych
naukowców – perspektywy i wyzwania.
Właściwie konferencja skierowana była do
naukowców reprezentujących nauki o prawie, co wynikało z treści większości
referatów, ale problemy są wspólne dla wszystkich nauk. Udostępnienie przebiegu obrad w Internecie sprawiło, że
mogli przysłuchiwać się wypowiedziom i dyskusji naukowej wszyscy zainteresowani
kwestiami awansów, w tym procedur i ich zasadności.
Zaczęło się od górnego C, czyli
określenia, czym jest nauka dla uczonych (jako promotorów, recenzentów,
członków rad naukowych, gremiów przyznających środki finansowe na badania
naukowe itp.) i kandydatów na uczonych w naukach o prawie.
Przypomniała mi się znakomita rozprawa
prof. Huberta Izdebskiego pt. Ile jest nauki w nauce? (Warszawa 2018), której
autor trzy lata temu tak charakteryzował naukowy stan w Polsce:
Ponad 100 tys. naukowców jest
zatrudnionych w Polsce, w ponad 1600 jednostkach akademickich, którzy, jak
pisze Hubert Izdebski, nie uprawiają twórczości naukowej, ale produkcję
naukową, skoro MNiSW zakwalifikowało ponad 2 tys. czasopism jako naukowe. Rocznie
wydaje się ponad 10 tys. książek naukowych.
Towarzyszy temu
narastanie przeciętnie niskiego poziomu twórczości naukowej (…) co nie może nie
odbić się na jakości (są podstawy, by mówić o „zaśmiecaniu świata nadprodukcją
naukową lub raczej pseudoprodukcją”), a ta ma także takie skutki
uboczne w postaci różnego rodzaju nieuczciwości naukowej. (H. Izdebski, 2018, s. 11).
Etos nauki akademickiej w humboldtowskim
wymiarze przekształca się w etos nauki korporacyjnej, usługowej,
przedsiębiorczej, skomercjalizowanej, odchodzącej od autotelicznych wartości
badań naukowych oraz ulegającej umasowieniu, egalitaryzmowi i globalizacji
szkolnictwa wyższego. Tymczasem – jak pisał Leszek Kołakowski – logika myśli
jest inna niż logika interesu (za: H. Izdebski, s. 138).
Skoro nasycenie nauką w nauce jest
pochodną poczucia (nie-)sprawiedliwości, to powinniśmy przywołać następującą
myśl Cycerona o prawach: (…) za dowód wyjątkowej głupoty należy
uznać przekonanie, że wszelkie postanowienia i uchwały rozmaitych
społeczności powinny być uznane za sprawiedliwe” i „gdyby prawa te były
stanowione jedynie z woli ogółu lub decyzją przywódców, można by uprawomocnić
rozbój, cudzołóstwo, fałszowanie testamentów, o ile większość by to
przegłosowała (tamże, s. 39).
Właściwie wystarczyłoby od tego zacząć i
na tym zakończyć tę konferencję. Jednak od czasów Cycerona wiele zmieniło się w
sferze pragmatyki i doktryn prawnych. Jednak prof. M. Szydło słusznie
uświadomił wszystkim, że każdy kandydat do stopnia naukowego czy do tytułu
profesora staje przed kategorią przypisanych do danego statusu pojęcia, które
jest niedefiniowalne, stwarzając tym samym pole do nieprecyzyjnej interpretacji.
Żadna operacjonalizacja (wskaźnikowanie,
obiektywizacja) takich pojęć, jak: nauka - działalność naukowa nie jest wystarczająca,
ponieważ definicja nauki (...) dla wielu (chyba słusznie)
nie będzie w pełni zadowalająca, zwłaszcza dlatego, że nie pozwoli ona w pełni
jednoznacznie przeprowadzić delimitacji pomiędzy, z jednej strony, nauką oraz z
drugiej strony, innymi przejawami twórczej intelektualnej działalności
ludzkiej, w tym w obszarze praktyki i zastosowań utylitarnych.
Autorzy ustawy z 2018 roku wprowadzili
nazwy dla poszczególnych poziomów osiągnięć naukowych za pomocą terminów, które
musiały mieć charakter kwalifikowany: dla doktorów - osiągnięcie musi być oryginalne,
dla doktorów habilitowanych – wyróżniające, zaś dla kandydatów do
tytułu profesora - osiągnięcia naukowe muszą być wybitne.
Definicje tych kategorii mają charakter
relatywny a przecież wymagają konieczności urzędowego oceniania dokonań
naukowych pod ich kątem. Byłoby zatem znakomicie, gdyby każda dyscyplina naukowa miała
obowiązek rekursywnego samookreślania własnej naukowości. Tymczasem w naukach
społecznych i humanistycznych dyscypliny naukowe mają po dzień dzisiejszy
problem z własną tożsamością naukową, o czym świadczą dziesiątki rozpraw na
temat kryzysu naukowego w psychologii, socjologii, literaturoznawstwie czy
pedagogice.
Nie bez powodu pierwsze posiedzenie tej
kadencji Komitetu Nauk Prawnych PAN otworzyła debata właśnie na temat tego, jak oceniać
osiągnięcia naukowe w tej dyscyplinie. Nie wystarczy bowiem stwierdzenie
przez zaprzeczenie, tzn. wykazanie, iż czyjeś publikacje są potoczne,
banalne, powierzchowne, publicystyczne. Trzeba to jeszcze udowodnić. Jak mówił
prof. M. Szydło:
Co więcej, wypracowanie
w miarę precyzyjnej i operacyjnej koncepcji nauki jest bezwzględnie konieczne,
chociażby ze względu na konieczność urzędowego (publicznego) oceniania pracy
osób, które aspirują do awansów naukowych lub aplikują o środki publiczne
na swoje badania. W tym kontekście każda dyscyplina naukowa powinna sama
stworzyć przydatny i adekwatny dla niej wzorzec naukowości, a więc ma obowiązek
„rekursywnego samookreślania swej naukowości i permanentnego uściślania swego
autoobrazu” (za F. Grucza).
W pedagogice mamy kilka, bardzo dobrych
podręczników do metodologii badań naukowych, ale w trakcie przewodów
doktorskich, postępowań habilitacyjnych okazuje się, że dochodzi do wielu
kontrowersji i sporów między członkami komisji i rad naukowych na tle tego, co
tak naprawdę jest brane pod uwagę, co powinno być rozstrzygającym kryterium w ocenie, by
można było poprzeć kandydata do awansu naukowego?
Wymienione przez prof. M. Szydło cechy naukowości wszystkich nauk nie zadowolą każdego nauczyciela akademickiego, bo już ta pierwsza z poniższych nieco "trąci myszką":
(a) każda nauka
(dyscyplina nauki) ma swoje obiekty poznania, których zbiór tworzy przedmiot
nauki;
(b) nauka jest
działalnością intelektualną o charakterze poznawczym (zdobywanie wiedzy) i
transferencyjnym (uzewnętrznianie i przekazywanie wiedzy), przy czym znamionuje
się ona kreatywnością (na tle innych rodzajów prac intelektualnych jest to
działalność o być może najwyższym stopniu kreatywności);
(c) nauka jest
działalnością prowadzoną zgodnie z ustaloną i zrygoryzowaną metodologią,
określającą standardy dokonywania odkryć i weryfikowania rezultatów badań;
d) nauka ma swoje cele,
realizowane przez osoby parające się nią, do których to celów należą zdobywanie
i transfer informacji (wiedzy) związanych z konkretnym jej przedmiotem, a także
cele utylitarne, związane z następczym praktycznym wykorzystywaniem tej wiedzy
poza nauką, w obrębie społeczeństwa, gospodarki, techniki (przy czym to właśnie
ukierunkowanie nauki na jej przyszłe praktyczne wykorzystanie rodzi wiele
sporów o dokładne rozgraniczenie działalności naukowej oraz działalności
praktycznej);
(e) wiedza będąca
wytworem nauki musi spełniać szereg dalszych cech: weryfikowalność
(falsyfikowalność), adekwatność (względem jej przedmiotu), istotność
(niebanalność), spójność.