18 listopada 2020

Cnotliwe państwo z ośmioma grzechami głównymi

 



Czasem dobrze jest posłuchać wywiadu z ekspertem, a takim niewątpliwie w sprawach gospodarczych jest profesor ekonomii Jerzy Hausner, który wskazał w jednej ze stacji telewizyjnych na wydany właśnie raport pod redakcją Grzegorza Gorzelaka p.t.  Państwo i My. Osiem grzechów głównych Rzeczypospolitej. Jako jeden z autorów tego raportu zwrócił uwagę na to, o czym będę mówił na Międzynarodowej Konferencji Naukowej w Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej (Conference PLACE IN SPACE - - SUBJECT OF REFLECTION AND AREA OF EDUCATIONAL ACTIVITIES w dn. 19.11.2020), a mianowicie o archaicznym systemie edukacyjnym w Polsce.  

Ekonomista przywołał trafną tezę o niszczeniu przez kolejne rządy zasady solidarności międzypokoleniowej, w wyniku czego źle przygotowane do życia w społeczeństwie obecne młode pokolenie, które podejmie pracę w gospodarce opartej na mechatronicznych narzędziach, cyfryzacji, sztucznej inteligencji itp., znajdzie się w pułapce cyfrowego analfabetyzmu. Nie  będzie miał już kto pracować na najstarsze pokolenie, by nie tylko utrzymać je przy życiu w godnych warunkach, ale zapewnić mu także profesjonalną opiekę i wsparcie, także kulturowe.

Polecam zatem przeczytanie tego Raportu, mimo zawartej w tytule cyfry, bowiem autorami poszczególnych rozdziałów są znawcy podejmowanej problematyki. Niestety, nie zaproszono do współpracy żadnego pedagoga, co świadczy o tym, że nadal część środowiska ekonomiczno-politologicznego nie ma wiedzy na temat stanu badań w naszej dyscyplinie naukowej. 

To spowodowało, że edukacja w tym Raporcie jest jedynie doklejona tak, jak czynią to  rządzący w naszym kraju od prawie trzydziestu lat.  W końcu wszyscy chodzili do szkoły, a zatem mogą wypowiadać się z pozycji neoliberalnych ekonomistów o tym, jak edukacja powinna była wyglądać, jak ma służyć gospodarce, wzrostowi PKB i zabezpieczeniu kasy w ZUS, a nie temu, albo przede wszystkim temu, by optymalizować integralny rozwój dzieci i młodzieży jako przyszłych (przecież także rodziców) obywateli nowej generacji Polaków.  

To nie jest jednak tak, że jesteśmy całkowicie nieobecni w globalnych diagnozach. Brałem udział w trzech zespołach eksperckich w PAN jako przewodniczący Zespołu Integracyjno-Eksperckiego Pedagogiki i Kształcenia PAN przy Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych; jako członek Komitetu Rozwoju Edukacji Narodowej pod kierunkiem profesora Zbigniewa Kwiecińskiego w tym Wydziale, a ostatnio jako członek Zespołu Ekspertów "Poland in the European Union: Achievements, Problems & Prospects", którym kierował prof. Jerzy Wilkin, także przy jakże wówczas aktywnym środowisku naukowym tej korporacji.  


Minęło jednak trochę miesięcy, a w kraju wiele się zmieniło. Co się dzieje z młodszą generacją? Czy straciła już słuch pedagogiczny i zatraciła swoją misję publiczną, że nie reaguje na zachodzące zmiany, które mają częściowo pozytywne walory, ale też znacząco destrukcyjny  charakter?  

Czy pedagogika ma obudzić się za kilka lat jak już będzie za późno na cokolwiek, z przysłowiową "ręką w nocniku"? Czy może młodzi dostrzegą wreszcie, że nasza dyscyplina powoli jest wypierana przez socjologię i psychologię? Czy nie jesteśmy zobowiązani wobec młodych pokoleń, by wraz z nimi podnosić kwestie kluczowe dla dobra całej edukacji, a nie tylko własnego poletka badawczego czy praktycznego?     

Wiem, że prof. Stefan M. Kwiatkowski planuje wydanie w przyszłym roku publikacji dotyczącej połączenia diagnozy wybranego obszaru rzeczywistości edukacyjnej wymagającego zmiany - szybkiej interwencji. Ma ona zawierać też propozycje działań praktycznych, a zarazem realnych, przekształceń. Z realnością może być trudno, ale trochę utopii i dystopii nam się przyda. Ważne, by diagnoza była realistyczna, wiarygodna naukowo. 

W przypadku autorów Raportu "Państwo i My" jego autorzy nie są uwikłani w partyjną politykę i nie zabiegają o polityczny wybór, a swym opracowaniem nie wspierają żadnego konkretnego ugrupowania ani koncepcji programowej. Podobną konstelację powinien tworzyć zespół autorów pedagogicznej diagnozy. 

Podaję za redaktorami w/w Raportu osiem głównych grzechów:

1. Brak wyobraźni strategicznej i suwerennej myśli rozwojowe 

Dominuje reaktywny sposób rządzenia, czego wyrazem stała się doktryna „ciepłej wody w kranie". Działania doraźne często pogarszają sytuację, zamiast ją poprawiać.

2. Niezdolność posługiwania się różnymi trybami rządzenia

Władza jest zasobem i narzędziem polityki, ale polityka nie sprowadza się do władzy; 

3.. Rozmyty ład konstytucyjny

Konstytucyjny porządek jest wypierany przez chaotyczny etatyzm 

4. Formalistyczny legalizm

Prawo rozumiane jako automat proceduralny wyklucza odpowiedzialność i blokuje rozliczalność. Magiczne myślenie – przepis zmienia świat. 

5. Destrukcja sfery publicznej

Słabe są obywatelskie i demokratyczne mechanizmy korekty złego rządzenia. Nadrzędność interesu jednostkowego i korporacyjnego nad wspólnotowym.

6. Unikanie rządzenia i ucieczka od odpowiedzialności

Mamy niską jakość rządzenia i ułomne mechanizmy egzekwowania odpowiedzialności rządzących. Manipulowanie opinią publiczną stało się najważniejszym instrumentem sprawowania władzy politycznej. Cyniczny rozum polityczny – obiecajmy ludziom wszystko, czego chcą. Polityka została zrównana z rynkiem politycznomedialnym.

7. Obywatelska pasywność i roszczeniowość

Wielu obywatelom nasze państwo jawi się głównie jako źródło opresji.  

8. Systemowa niezdolność do kojarzenia bezpieczeństwa i rozwoju. 

Bezpieczeństwo i rozwój podążają u nas dwiema odrębnymi ścieżkami.

 


 

 

    

 

17 listopada 2020

Samodzielni naukowo?

 







Z pozycji makroakademickiej, jaką stwarza aktywność w Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, istnieje możliwość dostrzegania procesów awansowych w naszym kraju w skali ogólnej. W tym organie państwowym objawiają się sprawy, zjawiska, wydarzenia, o których nie ma pojęcia osoba doświadczająca ich jedynie we własnym środowisku, w swojej uczelni. Życzę każdemu zatroskanemu o naukę, by miał możliwość metaspojrzenia na własne środowisko akademickie z jego zaletami i wadami. 

Taką instytucją jest także Narodowe Centrum Nauki czy Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, jak też resort, w którym rozpatrywane są różnego rodzaju wnioski w trybie konkursowym na nagrody i wyróżnienia. Z jedną tylko różnicą w stosunku do CK czy RDN można w tych instytucjach doszukiwać się częściowej jedynie troski o jakość, skoro nie ma w nich procedury odwoławczej od merytorycznie niezgodnych z nauką decyzji.         

Kontakty międzyludzkie, udział w różnego rodzaju gremiach, organach uczelnianych, stowarzyszeniowych, korporacyjnych itp. sprawiają, że przekazujemy sobie różne informacje, dzielimy się własnym czy cudzym doświadczeniem. Są one jednak nasycone własną biografią, a u niektórych także osobistym interesem czy uprzedzeniami. 

Niektórzy bowiem mówią o czyjejś habilitacji czy o wniosku profesorskim skrywając swój osobisty stosunek do osoby, która staje się przedmiotem/podmiotem wymiany danych lub refleksji i opinii. Nie ma zatem możliwości zweryfikowania prawdziwości tego typu komunikatów. Są one bowiem po części oparte na niepełnej wiedzy o rzeczywistych źródłach zdarzeń, bazują na sądach tylko parcjalnie prawdziwych, a ponadto bywa, że są obciążone emocjami, nastawieniami czy konfliktem interesów. 

Tak więc komunikatami na temat postępowań habilitacyjnych czy profesorskich rządzi po części plotka, domniemanie, insynuacje i nie ma to znaczenia, kogo one dotyczą lub kto jest ich nośnikiem, twórcą wprawiającym je obieg społeczny. Ważne, że ktoś ma w tym jakiś interes - techniczny, poznawczy a może emancypacyjny.  

Pojawia się wraz z nią afirmacja postaw roszczeniowych niektórych profesorów pedagogiki, która przejawia się w komunikatach typu: DLACZEGO NIKT MNIE NIE POWOŁUJE NA RECENZENTKĘ? albo JAK TO MOŻLIWE, ŻE INNI UCZESTNICZĄ W KOMISJACH HABILITACYJNYCH, A JA NIE? itp. 

Pisałem już o syndromie tchórzostwa wśród części samodzielnych pracowników naukowych, ale dzisiaj mamy do czynienia z zadżumieniem nierzetelnością i nieodpowiedzialnością części kadr akademickich.  Bywa, że cieszą się i świętują z tytułu "przepchnięcia" pseudonaukowca w awansie na stopień doktora czy doktora habilitowanego.  

Istnienie takich osób w uniwersytetach czy wyższych szkołach zawodowych nie jest już problemem, bo środowisko jest w stanie je utrzymać, a nawet podzielić się  z nimi władzą, nie bezinteresownie. Problemem jest jedynie to, że  ich obecność demoralizuje innych, niszczy poczucie sensu pracy naukowej, zwiększa zarazem poziom egoizmu, cwaniactwa i skrytego reprodukowania nieuczciwości.     

Do końca kwietnia 2019 r. każdy zainteresowany złożeniem wniosku o wszczęcie postępowania na stopień naukowy doktora habilitowanego czy na tytuł naukowy profesora mógł to uczynić, o ile spełniał określone wymagania. Dzisiaj już wiemy, że część z nich była na bardzo niskim poziomie, zaprzeczała nawet posiadanemu stopniowi doktora nauk przez wnioskodawców, a zdarzało się, że przedkładane do oceny publikacje cechowała akademicka nieuczciwość (plagiaryzm, niesamodzielność).  

Nagle okazuje się, że ci, którzy tak wszem i wobec ubolewają nad ich nieobecnością w procesie recenzowania czy opiniowania wniosków, kiedy zostali powołani przez Centralną Komisję Do Spraw Stopni i Tytułów -  zapomnieli o swoim statusie, o powinności naukowej, o własnych kompetencjach (czyżby już ich nie posiadali?) i...  odsyłają powołanie do komisji habilitacyjnej, tłumacząc się jak małe dzieci, które przyłapano na niewiedzy, nieobecności czy oszustwie, w obawie przed konsekwencjami. 

PEDAGOGIKA AKADEMICKA doświadczyła w ciągu ostatnich latach rzeczywistej odsłony nieuczciwości, nierzetelności, pozoranctwa, braku etyki wśród części kadr ze stopniem naukowym doktora, doktora habilitowanego czy tytułem naukowym profesora. Będziemy o tym mówić i pisać bez względu na to, jak ktoś oszukuje samego siebie i innych.            

Kryzys uniwersytetu jest pochodną także autodestrukcji społecznej (kliki), demoralizacji części samodzielnych pracowników naukowych skrywających się w uniwersytetach, także tych wiodących, w PAN, a nie w wyższych szkółkach prywatnych, bo tam patologie dotyczą zupełnie innych spraw. Jeśli następuje powolne a systematyczne niszczenie polskiej pedagogiki akademickiej, naukowej, to nic tego nie usprawiedliwia.  Młode pokolenia będą to środowisko z tego rozliczać za jakiś czas.

PATOLOGIA nie  dotyczy tylko marginesu środowiska akademickiej pedagogiki. Taki sam poziom moralnej dewastacji jest w naukach socjologicznych, naukach o polityce, w psychologii, naukach teologicznych, naukach prawnych itp., itd. Mnie jednak martwi moja dyscyplina naukowa, upadek wielu autorytetów, które okazały się pozornymi.         


   

16 listopada 2020

PESEL na Ogólnopolski Dzień Seniora


Nie wiedziałem, że w ciągu roku kalendarzowego jest - poza Dniem Wszystkich Świętych - tyle dni pamięci, troski, szczególnej wrażliwości na obecność osób starszych w naszym codziennym życiu, bo oto:

 

14 grudnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Osób Starszych (ang. International Day of Older Persons); 

 

20 października możemy radować się obecnością promotorów naszego życia w związku z Europejskim Dniem Osób Starszych lub Europejskim Dniem Seniora (International Day of Older Persons); 

 

14 listopada - odbywały się w naszym kraju  występy artystyczne, wykłady prowadzone przez specjalistów i darmowe badania z okazji Ogólnopolskiego Dnia Seniora; 

 

Jest jeszcze 21 stycznia - Dzien Babci a 22 stycznia - Dzień Dziadka. 

 

W związku z powyższym dzielę się wierszem p.t. PESEL - 
profesora dr. hab. Bogdana Szczepankowskiego , 
rzecz jasna - za zgodą Autora, znakomitego surdopedagoga, em. profesora Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, wspaniałego nauczyciela akademickiego:

 

Choć życie cię zaczyna

nużyć 

i coraz starszym się znajdujesz, 

wciąż wierzysz że ci krew się burzy,

a to już wapno się lasuje... 

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Mknie dni tygodnia karuzela,

najlepiej przyjąć, że niedziela, 

bo przecież dla takiego dziada

tydzień się z siedmiu niedziel składa...

 

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Kolejny problem mobilności,

bez laski już nie pójdziesz w gości. 

I masz wspomnienia - dość niewinne,

że kiedyś laski były inne... 

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Zakładasz buty - widok marny - 

Jeden brązowy, drugi czarny...

Lecz jak tu lepiej się postarać,

Gdy w szafie taka sama para? 

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Spotykasz kogoś na przystanku:

- Co słychać, kopę lat, Bogdanku".

Widać, że radość w nim jest szczera,

tylko skąd ja go znam - cholera! 

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Chodzi się teraz coraz gorzej,

słabsze są nogi, słabsza głowa,

pionu utrzymać już nie możesz

i głównie się już w domu chowasz.

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Leczą te wady i choroby

różni lekarze razem wzięci,

a stos pigułek każdej doby

jeszcze pozwala mieć choć chęci... 

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Do tego jeszcze ta ZARAZA

Głownie perfidna dla staruszków

- co by tu jeszcze im zakazać,

niech lepiej tylko leżą w łóżku.

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

A ten przedziwny kabarecik 

w tak zwanych sferach politycznych

może staruszka tak podniecić,

że go wprowadza w stan krytyczny...

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Lubisz krzyżówki - i co z tego

Gdy zapominasz znane słowa,

chcesz wziąć je z głowy   więc z niczego, 

bo coraz słabsza już ta głowa...

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Masz czasem taki imperatyw,

że biegiem jesteś już w łazience

I znów ci rozum figle płata

- czy to na siusiu - czy myć ręce? 

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Gdy człowiek już się robi stary 

potrzebne mu są okulary.

I problem występuje stały

- gdzie  te cholery się podziały!

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Mam sposób na te okulary,

po prostu mam ich cztery pary.

Trzy w trzech pokojach, czwarta służy

gdzieś na wykładach czy w podróży.

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

Bo trzeba sobie jakoś radzić,

z PESEL-em nie ma co się wadzić.

Polubić trzeba swe usterki,

zapomnieć te ambitne gierki 

z czasów, gdy jeszcze było można,

żyć już inaczej i z ostrożna.

A kiedy wreszcie zaczniesz kumać,

że to nie urażona duma,

lecz PESEL robi cię na szaro,

zaakceptujesz swoją starość.

 

Wiesz, jaka tego jest przyczyna?

PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 

 

9 października 2020.


Wiesz, jaka tego jest przyczyna?
PESEL - od TRÓJKI się zaczyna... 



Życzę Drogiemu Profesorowi 100 lat w zdrowiu i pełni sił na miarę swojego PESEL-u.

Kochamy bliskich nam seniorów. Z jeszcze większym bólem żegnamy ich, kiedy choroby współistniejące łączą się z koronawirusową pandemią. 

Mam wrażenie, że z każdym dniem zrywam kartkę kalendarza czyjego życia, które nagle zgasło, chociaż mogło jeszcze być z nami. Aż strach otwierać komunikator, by nie przeczytać, że właśnie zmarli pracownicy służby zdrowia, kultury, oświaty czy nauki. Odchodzą lekarze, pielęgniarki, artyści, nauczyciele i naukowcy, a więc ci, którzy swoim życiem tworzyli dzieło naszego życia ale i współczesnej kultury, oświaty czy nauki. 

Może ten wiersz doda wielu z nich radości, uśmiechu i dystansu do świata. 


    

15 listopada 2020

Przemoc w szkole jako trauma w pamięci dorosłych

 

Pisze do mnie dorosła już osoba. Przypomniała mi swoim listem jakże aktualną tezę z psychoanalitycznych badań Alice Miller na temat toksycznego dzieciństwa. Jeszcze długo nasze społeczeństwo nie wyjdzie z aprobaty i aplikacji przemocy w instytucjach edukacyjnych i opiekuńczo-wychowawczych. 

 Być może kary fizyczne i upokarzanie dzieci znika z większości szkół, to jednak zdarzają się tacy pseudonauczyciele kultury fizycznej, trenerzy sportowi, którzy uzurpują sobie prawo do tresowania dzieci i młodzieży. Niby nic takiego, ale kiedy na lekcji wuefu pojawia  się komentarz takiego toksycznego sadysty "Ja wam pokażę, już robić pompki, 20-30-40 ...; biegać dookoła sali gimnastycznej - 10-20 -30 okrążeń ...itd.".  Są też i tacy, którzy nie reagują na szyderstwa jednych uczniów w stosunku do tych najsłabszych, najmniej sprawnych.     


Po latach wraca to we wspomnieniach wywołanych jakimś impulsem. Tak pisze o tym wspomniany czytelnik bloga: 

 Proszę wybaczyć, że się ośmielam, ale chciałbym nieśmiało zapytać o rzecz delikatną, a mianowicie przeszłość związaną z moją szkołą podstawową. Otóż, rzecz miała miejsce w latach 1993 - 1997, miałem wówczas wychowawcę, który rozpoczynał wówczas swoją pracę w szkole podstawowej na wsi, w księstwie łowickim...  Ów nauczyciel znęcał się nade mną, raz nawet w sposób bestialski wyszarpał mnie za uszy przy całej klasie, w obecności nauczycielki od języka polskiego. Za co? Za nic. A może tylko dlatego, że miał poczucie bezkarności,  może chciał się popisać przed swoją koleżanką z pracy? 

 
Nie mogłem zgłosić tego problemu dyrektorowi szkoły, gdyż on, chociaż nie bił, stosował przemoc mentalną. Wiedziałem, że nic nie mogę osiągnąć. Wstydziłem się o tym powiedzieć w domu, a właściwie wstydziłem się zachowania nauczyciela do dzisiaj. Nie byłem w tym odosobniony, bo bił nie tylko mnie, ale także innych uczniów. 

 Koleżanka z klasy była nawet nazywana jego dziewczyną...  . Społeczność lokalna wiedziała o kontrowersyjnym nauczycielu wychowania  fizycznego, ale nikt nie reagował.  Coraz częściej rozmawiam z koleżankami i kolegami z klasy o tamtych czasach, więc to znowu do mnie powraca. 

 Wspomniany nauczyciel nadal uczy dzieci w szkole podstawowej, chociaż już w innej placówce. W Internecie łatwo sprawdziłem jego kolejną szkołę, w której odnosi nawet sukcesy jako nauczyciel-trener. On wie, w jaki sposób i jakim kosztem trenuje się dzieci. 

 Pytanie moje, brzmi co mogę z tym zrobić Panie Profesorze, czy teraz w poniewczasie ma to jakieś znaczenie czy jakąś moc sprawczą? Co mogę, Panie Profesorze zrobić?

 Bardzo uprzejmie proszę Pana Profesora o odpowiedź. Nie mam dystansu do tej sprawy, zupełnie nie wiem co zrobić.

 Teraz, jako dorosłemu, po wielu latach od toksycznych i bezprawnych kar fizycznych i  szykan będzie pewnie trudno wyegzekwować sprawiedliwość. Zostałoby to pewnie zdefiniowane jako wykroczenie, ale nie jako przestępstwo np. typu pedofilia, które nie ulega przedawnieniu. Natomiast w prawie cywilnym opisane powyżej sytuacje chyba już uległy przedawnieniu. Nie jestem jednak prawnikiem, nie wiem zatem, czy można w tej kwestii uzyskać jakieś zadośćuczynienie. 

 Czy jednak jest możliwe odsunięcie toksycznego nauczyciela od pracy w szkole? Tak, jeśli uzyskamy wypowiedzi  odważnych uczniów z poparciem ich rodziców, gdy potwierdzą, że on nadal stosuje niegodne praktyki. Wówczas sprawę należałoby przekazać do Kuratorium Oświaty, a jeśli to nie udzieliłoby kompetentnej odpowiedzi, to trzeba by było zwrócić się do mediów o wsparcie.  W przypadka aktualnie jednostkowych jest też możliwość wystąpienia z powództwem cywilnym czy nawet karnym, jeśli zachowania takiego nauczyciela naruszają cielesność ucznia.  

 


 

14 listopada 2020

Czesi nie narzekają na brak strategii polityki oświatowej

 



Pandemia koronawirusa zmusza wszystkie podmioty odpowiedzialne za edukację do koniecznych zmian w procesie kształcenia i wychowania młodych pokoleń. Nie da się dłużej słuchać i czytać o tym, że polskie szkoły są nieprzygotowane do zdalnej edukacji, a już tym bardziej o nieprzygotowaniu do niej nauczycieli. 


 Możemy utyskiwać na brak dostępu do sprzętu, do Internetu, na brak środków finansowych pozwalających na korzystanie z sieci, lepszego oprogramowania czy na niedogodne warunki mieszkaniowe, by móc z własnego miejsca zamieszkania i codziennego życia prowadzić zajęcia z uczniami. 


 Nie ulega wątpliwości, że czynnikiem osłabiającym, a nawet blokującym  ten proces jest liczebność rodziny, a w niej dzieci objętych obowiązkową edukacją. Każde z dzieci   musi mieć własne miejsce i sprzęt do uczestniczenia w zajęciach online tak, by nie przeszkadzać nie tylko rodzeństwu, ale i pracującym w domu rodzicom. To są obiektywne czynniki, na które tylko częściowy wpływ mają władze oświatowe.  


 Skoro na każde dziecko rodzice otrzymują 500+ PLN, to jednak jest to małe, ale systematyczne wsparcie  w kwestii pokrycia kosztów na dostęp do sieci. Natomiast nie ulega wątpliwości, że większości rodzin nadal nie stać na zakup takiego komputera czy laptopa, a w rodzinach wielodzietnych - komputerów lub laptopów, żeby każdy uczący się oraz rodzic wykonujący zdalnie obowiązki zawodowe mógł w tym samym czasie je realizować bez wchodzenia z sobą w konflikt. 


 Problem pogłębia brak w mieszkaniach rodzin wystarczającej liczby pomieszczeń, by każdy mógł w tym samym czasie łączyć się ze zdalnym nadawcą zadań. Domowej przestrzeni większość rodzin nie powiększy. Konieczne jest zatem odejście organizatorów procesu kształcenia od sztywnego planu zajęć, gdyż te nie mogą być realizowane w tym samym czasie, jak było to możliwe w szkole. 


 Czy dyrektorzy szkół przygotowali nauczycieli, a ci - swoich uczniów do elastycznego czasu pracy? Czy w ramach klas, oddziałów szkolnych wychowawcy zdiagnozowali możliwości środowiskowo-przestrzenne życia uczniów, warunki do ich rozwoju i uczenia się,  jak i wyposażenie w sprzęt oraz ich dostęp do sieci? Czy określono, z którymi uczniami trzeba będzie pracować  z zastosowaniem innych  narzędzi komunikacji, aniżeli przez Internet, żeby żaden z uczniów nie wypadł z systemu, nie został pominięty? 


 Nie ma już sensu zastanawiać się nad tym, dlaczego realizowana jest konsumpcyjna polityka kierownictw MEN i obecnej władzy oświatowej, która w niczym nie poprawia sytuacji? Ta zaś zmienia się dynamicznie i bezwzględnie wymaga radykalnych posunięć rządu na rzecz konkretnego wsparcia nauczycieli i uczniów. 


Poważnym, chociaż zrozumiałym błędem w tej polityce, jest koncentrowanie się głównie na ochronie zdrowia i zabezpieczeniu działań w gospodarce, przedsiębiorczości, bezpieczeństwie oraz usługach. Nie wolno pozbawiać młodych pokoleń dostępu do edukacji, gdyż wszelkie opóźnienia, zaniedbania rzutować będą w niedalekiej przyszłości właśnie na powyższe dziedziny naszego życia społecznego, zawodowego i osobistego. 


 Konieczna jest zatem klarowna strategia kształcenia w dobie permanentnego ryzyka, ale i inwestowanie w kapitał ludzki odpowiedzialny za jakość wykształcenia młodych pokoleń. Możemy uczyć się od bogatszych w doświadczenia, zobaczyć, jak radzą sobie z tym problemem także nasi postsocjalistyczni sąsiedzi np. Czesi. 


Po pierwsze, władze powinny opracować z naukowcami strategię polityki oświatowej 2030+,  która byłaby akceptowalna przez wszystkie strony polityczne, jak ma to miejsce u naszych południowych sąsiadów.  W Polsce nie ma żadnej strategii. Ta zaś powinna mieć wielowariantowy charakter (krótko-średnio i długoterminowy oraz zawierać wariant pesymistyczny, realistyczny i optymistyczny/prospektywny).  Wciąż rządzący utrzymują, że szkoła ma być taką, jaką była przed pandemią. 


 Po drugie, należy zredukować zbyteczne obciążenia programowe i organizacyjne w kształceniu powszechnym, żeby zdalna edukacja była możliwa i efektywna w każdej rodzinie, dla każdego dziecka. Konieczne jest zatem ustalenie, które treści programowe, w tym które fragmenty z podręczników szkolnych można wyłączyć, by zachować mimo to wysoki poziom wykształcenia. 


 Nauczyciele funkcjonują w samozakłamaniu, że ich uczniowie mogą wszystkiego się nauczyć. Doskonale wiedzą, że wszyscy uczniowie nie nauczą się wszystkiego. Czas z tym zerwać. Można zredukować podstawy programowe o połowę, a przynajmniej o jedną trzecią, a nie zabawiać się kosmetycznymi, drobnymi cięciami.

Minister pozornie połączonych dwóch resortów zapowiedział, że do końca grudnia 2020 r. zostaną przeprowadzone redukcje w wymaganiach egzaminacyjnych dla uczniów klas maturalnych i dla ósmoklasistów. Można zapytać, co czynili urzędnicy w MEN od czerwca br.? Czy zatem do tego czasu kształcenie będzie zawierało zbyteczne treści?


 W bieżącym roku szkolnym Czesi usuwają z egzaminów końcowych matematykę, poprzestając tylko na egzaminie z języka ojczystego i języka angielskiego. Zawieszają też państwowy egzamin, przywracając incydentalnie w tym roku przeprowadzenie powyższych egzaminów w ramach szkół.  Nie będą wystawiane oceny, tylko w systemie zerojedynkowym określenie: "zdał", "nie zdał".  Instytucja centralna (odpowiednik polskiej CKE) opracowuje jedynie  testy do przedmiotów maturalnych.  


 Po trzecie, dyrektorzy szkół muszą być uwolnieni od przesadnej biurokratyzacji, która jest pochodną centralistycznego zarządzania. Władze nieustannie nękają dyrektorów kolejnymi wykazami, sprawozdaniami, wyliczeniami czy sondami.  Przez to jednak w żadnej mierze nie poprawia się także zdalna praca pedagogiczna szkół, tylko urzędnicy w centrum zyskują uzasadnienie dla swojej zbytecznej w istocie pracy.   


 Po czwarte, muszą być podwyższone płace nauczycielom (w Czechach będzie to wzrost o 9 proc.), by mogli oni inwestować we własne kompetencje, sprzęt i poziom zaangażowania w zróżnicowanych formach komunikacji z uczniami oraz w egzekwowanie od nich wykonalności zadań. Musi być zrekompensowany koszt zużycia domowej energii i sprzętu do realizacji zadań szkolnych.  


  W Czechach każdy nauczyciel szkoły podstawowej otrzyma jednorazowo 20 tys. Korun na zakup tabletu do prowadzenia zdalnej edukacji, zaś wszystkie szkoły muszą mieć do dyspozycji jedną salę konferencyjną do prowadzenia zajęć zdalnych z uczniami, którzy będą w swoich domach na kwarantannie.  


 Po piąte, skoro w okresie wiosennym zdiagnozowano w tym kraju u 10 tys. uczniów brak własnego sprzętu komputerowego do komunikacji w sieci, ministerstwo przeznaczyło środki na ich zakupienie, by można było im go wypożyczyć na czas zdalnej nauki. Także w uzgodnieniu z dyrektorami szkół jedna czwarta placówek wymaga uzupełnienia lub wymiany sprzętu komputerowego, z którego mogliby na miejscu korzystać nauczyciele.  


 Po szóste, trzeba uelastycznić plan zajęć. Edukacja online nie musi zaczynać się o 8.00, ale o godzinę później. Niektóre zadania uczniowie mogą wykonywać w czasie bardziej dla nich dogodnym, np. pod wieczór czy zaliczać je w ciągu kilku dni. Trzeba pamiętać, że czas pracy przed ekranem znacznie bardziej męczy dzieci, niż gdyby miały bezpośredni kontakt z nauczycielem. 


W przedszkolach i we wczesnej edukacji alfabetyzacja dzieci musi odbywać się w świecie realnym. Tym samym należy zwiększyć zatrudnienie w tych placówkach, by nauczyciele mogli pracować w mniej licznych grupach. Zwiększa to obustronnie bezpieczeństwo oraz efektywność pracy dydaktyczno-wychowawczej.       


Są takie aplikacje (np. w Google Classroom, Google Meet, Google Suite itp.) dzięki którym uczniowie nie muszą swoich zadań kopiować, fotografować, ale jednym kliknięciem zatwierdzają je w sieci, co nauczyciel może sprawdzić i ocenić. Nie należy zobowiązywać uczniów do oglądania godzinnych projekcji edukacyjnych, gdyż poziom koncentracji uwagi sięga maks. 10 minut. 

Szkoła online może być ciekawą przygodą dla uczniów zachęcając ich do większej systematyczności, samodzielności oraz lepszego planowania własnego czasu w ciągu dnia. Kluczowe jest przekazywanie im informacji zwrotnej o osiągnięciach oraz włączanie do procesu kształcenia zadań, które mają komponent do autoweryfikacji i autoewaluacji. 

Pandemia sprzyja odejściu od systemu klasowo-lekcyjnego i redukowaniu roli władz centralnych w zarządzaniu oświatą. Obie figury są zbyteczne, kosztochłonne, nie przyczyniając się do lepszej jakości kształcenia. Środki pomocowe wspierające naprawdę potrzebujących powinny być dystrybuowane regionalnie, lokalnie, a nie ustalane przez kogokolwiek w centrum władzy. 

Prezentowane - kilka tygodni temu - w moich tłumaczeniach na język polski doświadczenia najlepszych piętnastu szkół w Niemczech uświadamia zupełnie nowe perspektywy dla właściwych reform wewnątrzszkolnych.      

W systemie zdalnym można odchodzić od podziałów uczniów na zgodne z ich wiekiem życia klasy-roczniki, by adresować treści i zadania kształcenia  w sposób zróżnicowany i zgodny z poziomem wiedzy i umiejętności dzieci czy młodzieży. 

Szkoła może stać się miejscem do rozwiązywania problemów osobistych uczniów, ich społecznych czy aspołecznych konfliktów, do radzenia sobie z własnymi emocjami, poczuciem sensu działania czy sprawstwa na co dzień.  

 


                        


       

13 listopada 2020

Zmarł pedagog, były wiceminister oświaty, działacz ZNP - profesor Czesław Banach

 


W dn. 11 listopada zmarł profesor pedagogiki Czesław Banach

Kiedy przed dwudziestu laty przygotowywaliśmy z profesorem Bogusławem Milerskim Leksykon PWN - Pedagogika, mogliśmy w ramach bazy leksykograficznej wprowadzić  krótkie biogramy aktualnych członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Istotnie, profesor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie był wówczas z wyboru środowiska członkiem tej korporacji. 

Banach Czesław – ur. 13.03.1931 r. w Wojsławicach, emerytowany profesor Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. KEN w Krakowie, gdzie w 1971 r. uzyskał stopień doktora. Habilitował się na Uniwersytecie Warszawskim w 1980 r., zaś w 1988 r. otrzymał nominację na profesora zwyczajnego.  

W latach 1972-1978 C. Banach był zastępcą kierownika Wydziału Nauki KC PZPR, a po tej kadencji - w latach 1978-1980 pełnił funkcję wiceprezesa Zarządu Głównego ZNP. W latach 1980-1985 był wiceministrem w Ministerstwie Oświaty i Wychowania. 

Od 1987 r. był członkiem Prezydium Komitetu Ekspertów ds. Edukacji Narodowej, którym kierował prof. Czesław Kupisiewicz. W latach 1984-90 redaktorem naczelnym “Nowej Szkoły”, zaś w 2000 r.  był członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN oraz członkiem Komitetu Prognoz Polska XXI wieku przy Prezydium PAN. 

Zainteresowania naukowe Profesora dotyczyły badań nad młodzieżą, pedeutologii i pedagogiki porównawczej, ze szczególnym uwzględnieniem polityki oświatowej. 

Opublikował m.in. 

Główne kierunki polityki oświatowej 1982-85 (Zielona Góra 1983), 

Kształtowanie się plany życiowego i losu absolwentów liceów ogólnokształcących, 1974

Modyfikacja i rekonstrukcja planów życiowych, 1979

Oświata polska w latach 80. XX wieku, 1984

Uwarunkowania działalności innowacyjnej nauczycieli (Warszawa 1986), 

Problemy rozwoju szkolnictwa i oświaty dorosłych, 1987

Kultura pedagogiczna nauczyciela, 1987

Pedagodzy o oświacie i wychowaniu (Warszawa 1989), 

Polska szkoła i system edukacji. Przemiany i perspektywy (Toruń 1997).     
   

     W pierwszych dwóch dekadach transformacji ustrojowej należał do bardzo aktywnego grona naukowców opiniującego - głównie dla Związku Nauczycielstwa Polskiego - projekty ustaw, rozporządzeń  oraz brał czynny udział w debatach na temat polityki oświatowej. Także w KNP PAN zabierał głos na temat aktualnych procesów reform szkolnych. 

Zmarły Profesor był  także cenionym publicystą, dyskutantem w trakcie odbywających się w kraju konferencji oświatowych. Uczestniczył w Zjazdach Pedagogicznych Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego wspierając jego działania w ramach współpracy z ZNP. 

Prof. Czesław Banach należał do grona uczonych troszczących się o jak najlepsze przygotowanie do zawodu nauczycielskiego, o kulturę pedagogiczną przyszłych edukatorów oraz o doskonalenie zawodowe przedstawicieli tej profesji. Znany był także jako autor aforyzmów o człowieku, nauczycielu i polityce.   Wybrałem jeden na pożegnanie: 

  • Wierność i bojaźń często zastępują myślenie.


12 listopada 2020

Zawieszenie edycji kwartalnika myśli społeczno-pedagogicznej "Teraźniejszość - Człowiek - Edukacja"

 


Dotarł do mnie najnowszy, a jak się okazuje - dosłownie ostatni numer znakomitego kwartalnika naukowego "Teraźniejszość - Człowiek - Edukacja" , który wydawany jest przez Dolnośląską Szkołę Wyższą we Wrocławiu od 1998 r. Redaktorem naczelnym jest od pierwszego do numeru 88 wybitny andragog, metodolog badań społecznych prof. dr hab. Mieczysław Malewski

W dn. 19 grudnia 2019 r. po licznych interwencjach redakcji w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, apelach, wnioskach opartych na bogatym dorobku zespołu wydawniczego redakcja podjęła decyzję o zawieszeniu wydawania pisma. Powodem decyzji był fakt, iż periodyk wydawany przez uczelnię nie znalazł się na ministerialnej liście punktowanych czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych. Starania podejmowane celem zmiany ministerialnej decyzji, które obrazuje publikowana dalej dokumentacja, okazały się bezowocne. Podobnie jak bezowocne są zabiegi o udostępnienie ocen, jakie w procesie waloryzacji wystawiła czasopismu Komisja Ewaluacji Nauki (Malewski, Od  Redakcji, s. 7).

Wszystkiego mógłbym się spodziewać, ale nie tego, że kwartalnik o bardzo wysokim statusie naukowym, rzetelnym recenzowaniu nadsyłanych do niego rozpraw i sprawozdań, może zostać potraktowany w tak niesprawiedliwy sposób. Piszę o tym w zamieszczonym tekście p.t. Bulwersująca nieobecność. Symbolika grafiki na okładce dobitnie wyraża stan emocjonalny nie tylko zespołu redakcyjnego, ale jak sądzę także licznego grona tych, którzy uważali za zaszczyt opublikowanie swojej rozprawy na łamach TCE. 

Zapoznajcie się Państwo z treścią tego numeru, w którym dokonano także bibliograficznego zestawienia  wszystkich artykułów, jakie dotychczas ukazały się na jego łamach. Przypomnijmy sobie, ile razy i jak często korzystaliśmy z niektórych tekstów, przywołując je w swoich rozprawach na stopnie naukowe doktora, doktora habilitowanego czy na tytuł naukowy profesora, jak często i w jakim zakresie przywoływaliśmy niektóre myśli, idee, wyniki badań w swoich wnioskach badawczych o grant, w monografiach naukowych czy w publikacjach adresowanych do szerokiego kręgu odbiorców? 

Teraz, kiedy dowiadujemy się o kolejnej nowelizacji wykazu czasopism, w którym nie znajdujemy powyższego kwartalnika, możemy zastanowić się po raz kolejny nad tym, kto i co w Polsce rozstrzyga o rozwoju naukowym badaczy wszystkich uczelni wyższych, instytutów PAN-owskich? Jak to się dzieje, że Komisja Ewaluacji Nauki rozstrzyga poza jakąkolwiek kontrolą o tym, które czasopisma wzmocnić, a które najzwyczajniej w świecie zniszczyć? 

Jaką rolę odgrywa w tym procesie nie tylko rodzaj i zakres akademickich animozji, prywatnych i partyjnych interesów, ale także możliwość ukrywania przed środowiskiem zastosowanych wobec wszystkich redakcji tych samych zasad? A może one nie były tymi samymi? Kto z ministerstwa stosuje dyrektywne nakazy, które nie  liczą się z wykazem przedkładanym przez KEN? Może to nie w KEN ma miejsce prywata, subiektywizm, interesowność, ale w naszym resorcie pozwala się na niekontrolowane dopiski? 

Nie znam odpowiedzi na te pytania. Zapewne kiedyś uzyskamy je na podstawie rzetelnej kontroli i analizy dokumentacji. Inna rzecz, że pewne rozstrzygnięcia są w ogóle poza jakąkolwiek kontrolą i rejestracją. Czyż nie pamiętamy, jak brat ministra Szumowskiego uzyskiwał w NCN granty? Dziwne milczenie zapadło w tej sprawie, i nie tylko tej.