Pisze do mnie dorosła
już osoba. Przypomniała mi swoim listem jakże aktualną tezę z
psychoanalitycznych badań Alice Miller na temat toksycznego dzieciństwa.
Jeszcze długo nasze społeczeństwo nie wyjdzie z aprobaty i aplikacji przemocy w
instytucjach edukacyjnych i opiekuńczo-wychowawczych.
Być może kary fizyczne i upokarzanie dzieci znika z większości szkół, to jednak zdarzają się tacy pseudonauczyciele kultury fizycznej, trenerzy sportowi, którzy uzurpują sobie prawo do tresowania dzieci i młodzieży. Niby nic takiego, ale kiedy na lekcji wuefu pojawia się komentarz takiego toksycznego sadysty "Ja wam pokażę, już robić pompki, 20-30-40 ...; biegać dookoła sali gimnastycznej - 10-20 -30 okrążeń ...itd.". Są też i tacy, którzy nie reagują na szyderstwa jednych uczniów w stosunku do tych najsłabszych, najmniej sprawnych.
Po latach wraca to we wspomnieniach wywołanych jakimś impulsem. Tak pisze o tym wspomniany czytelnik bloga:
Proszę wybaczyć, że się ośmielam, ale chciałbym nieśmiało zapytać o rzecz delikatną, a mianowicie przeszłość związaną z moją szkołą podstawową. Otóż, rzecz miała miejsce w latach 1993 - 1997, miałem wówczas wychowawcę, który rozpoczynał wówczas swoją pracę w szkole podstawowej na wsi, w księstwie łowickim... Ów nauczyciel znęcał się nade mną, raz nawet w sposób bestialski wyszarpał mnie za uszy przy całej klasie, w obecności nauczycielki od języka polskiego. Za co? Za nic. A może tylko dlatego, że miał poczucie bezkarności, może chciał się popisać przed swoją koleżanką z pracy?
Nie mogłem zgłosić tego problemu dyrektorowi szkoły, gdyż on, chociaż nie bił,
stosował przemoc mentalną. Wiedziałem, że nic nie mogę osiągnąć. Wstydziłem się
o tym powiedzieć w domu, a właściwie wstydziłem się zachowania nauczyciela do
dzisiaj. Nie byłem w tym odosobniony, bo bił nie tylko mnie, ale także innych
uczniów.
Koleżanka z klasy była nawet nazywana jego dziewczyną... . Społeczność lokalna wiedziała o kontrowersyjnym nauczycielu wychowania fizycznego, ale nikt nie reagował. Coraz częściej rozmawiam z koleżankami i kolegami z klasy o tamtych czasach, więc to znowu do mnie powraca.
Wspomniany nauczyciel nadal uczy dzieci w szkole podstawowej, chociaż już w
innej placówce. W Internecie łatwo sprawdziłem jego kolejną szkołę, w której
odnosi nawet sukcesy jako nauczyciel-trener. On wie, w jaki sposób i jakim
kosztem trenuje się dzieci.
Pytanie moje, brzmi co mogę z tym zrobić Panie Profesorze, czy teraz w poniewczasie ma to jakieś znaczenie czy jakąś moc sprawczą? Co mogę, Panie Profesorze zrobić?
Bardzo uprzejmie proszę Pana Profesora o odpowiedź. Nie mam dystansu do tej
sprawy, zupełnie nie wiem co zrobić.
Teraz, jako dorosłemu, po wielu latach od toksycznych i bezprawnych kar fizycznych i szykan będzie pewnie trudno wyegzekwować sprawiedliwość. Zostałoby to pewnie zdefiniowane jako wykroczenie, ale nie jako przestępstwo np. typu pedofilia, które nie ulega przedawnieniu. Natomiast w prawie cywilnym opisane powyżej sytuacje chyba już uległy przedawnieniu. Nie jestem jednak prawnikiem, nie wiem zatem, czy można w tej kwestii uzyskać jakieś zadośćuczynienie.
Czy jednak jest możliwe odsunięcie toksycznego nauczyciela od pracy w szkole? Tak, jeśli uzyskamy wypowiedzi odważnych uczniów z poparciem ich rodziców, gdy potwierdzą, że on nadal stosuje niegodne praktyki. Wówczas sprawę należałoby przekazać do Kuratorium Oświaty, a jeśli to nie udzieliłoby kompetentnej odpowiedzi, to trzeba by było zwrócić się do mediów o wsparcie. W przypadka aktualnie jednostkowych jest też możliwość wystąpienia z powództwem cywilnym czy nawet karnym, jeśli zachowania takiego nauczyciela naruszają cielesność ucznia.