Obowiązująca już od 1 października 2019 r. nowa ustawa
Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce osobom ubiegającym się o stopień naukowy
doktora habilitowanego zgotowała pluralizm kolokwialny. Moim zdaniem byłoby
zdecydowanie lepiej, gdyby w Polsce zlikwidowano ten stopień naukowy, bo sposób
manipulowania procedurami osiąga już swoje apogeum schizoidalności.
Zapewne wiele osób jeszcze pamięta, że wprowadzona przez rząd PO i PSL w 2011
r. (z dwuletnią karencją) zmiana w habilitowaniu osób ze stopniem naukowym doktora
przesunęła rozstrzyganie o jakości osiągnięć naukowych habilitantów z rad
wydziałów lub instytutów (w zależności od posiadanych uprawnień w tym zakresie)
na powoływane przez Centralną Komisję Do Spraw Stopni i Tytułów komisje
habilitacyjne.
Ścieżka procedowania była następująca:
1) habilitant składa wniosek do CK ;
2) CK kieruje wniosek do wskazanej przez habilitanta jednostki
akademickiej,
3) jednostka po powołaniu własnego zespołu opiniującego zasadność i możliwość
procedowania u niej danego wniosku kierowała sprawę na posiedzenie rady
wydziału/instytutu, a ta rekomendowała 3 członków przyszłej komisji
habilitacyjnej (jednego recenzenta - mógł być z własnego środowiska; sekretarza
komisji i jednego członka komisji);
4) rada jednostki podejmowała uchwałę o przyjęciu wniosku habilitanta do
procedowania i powołaniu trzech członków komisji zgodnie z ustawowo przypisaną
im rolą; jednak rada mogła odmówić przyjęcie wniosku (z różnych powodów i bez
uzasadniania);
5) niezależnie od treści własnej uchwały rada
jednostki kierowała wniosek habilitanta do CKdsSiT, by ten organ
a) w przypadku odmowy procedowania przez radę wniosku
skierował go do innej jednostki akademickiej,
b)w przypadku zaakceptowania wniosku i rekomendowania
trzech członków komisji podjął uchwałę o powołaniu jej pełnego,
siedmioosobowego składu, który był dopełniony przez członków Sekcji I Nauk
Humanistycznych i Społecznych CK o kolejnych czterech członków komisji
habilitacyjnej (dwóch recenzentów, przewodniczącego komisji i jednego członka
komisji);
c) zdarzało się, że CKdsSiT kwestionowała jedną czy
nawet dwie osoby z wskazanych przez radę jednostki ze względu na niespełnianie
przez nie ustawowych wymogów, w tym jawny lub ukryty konflikt interesów między
habilitantem a owym(-i) członkami komisji. Wówczas procedura do punktu 3.
6) Trzej recenzenci z powołanej komisji habilitacyjnej mieli 6 tygodni czasu od
otrzymania umowy na to, by zapoznać się z osiągnięciami naukowymi habilitanta i
przygotować swoją recenzję.
Ustawodawca nadał jednak temu warunkowi charakter
instrukcyjny, a to oznaczało, że nie musieli przestrzegać owego czasu z bardzo
różnych, często losowych czy merytorycznych powodów. Termin instrukcyjny
oznacza w potocznym skrócie "dobrze by było... , ale wcale nie
musisz".
Pamiętam z innej dyscypliny niż pedagogika
wniosek, który procedowany był przez dwa lata! Odwołania zatem habilitantów
tylko z tego powodu,. że ich wniosek był procedowany dłużej niż w ciągu 6
tygodni nie znalazły pozytywnego poparcia ani w CK, ani w WSA czy NSA. Takie
jest prawo administracyjne. Gdyby to był termin zawity, to recenzenci musieliby
przygotować swoje opinie w ściśle określonym czasie.
7) Zdarzało się, że członkowie komisji habilitacyjnej mieli różne wątpliwości
co do formalnych stron prowadzonych przez habilitanta badań (np. nie były
poprawnie czy w ogóle określone w publikacjach założenia metodologiczne,
zamieszczone narzędzia badawcze, zasady doboru próby itd., itp.), toteż
wnioskowali o zaproszenie habilitanta na posiedzenie komisji habilitacyjnej,
przekazując mu na piśmie z wyprzedzeniem 14 dniowym pytania, do których
miał się ustosunkować.
Wieść o tym rozeszła się po kraju, mimo iż ten element procedury był zapisany w
ustawie, a może właśnie dlatego, toteż ci, którym odmówiono nadania stopnia
doktora habilitowanego a nie byli zaproszeni na posiedzenie komisji
habilitacyjnej w większości przypadków traktowali to jako błąd formalny. Nie
wiedzieli czy może nie akceptowali faktu, że komisja habilitacyjna mogła, ale
nie musiała zapraszać na swoje posiedzenia takiej osoby.
Nie rozwijam tego, gdyż są to kwestie
merytoryczne, indywidualne, które muszą być rozpatrywane adekwatnie do
zawartości publikacji będących przedmiotem oceny. W tym miejscu dopiero
zaczyna się problem, który został przeniesiony przez ustawodawcę w 2018 r. do
nowej ustawy, która - jak wspomniałem we wstępie - już obowiązuje.
Otóż przyjęto, że zaproszenie habilitanta na
posiedzenie komisji jest:
1) obowiązkowe dla habilitanta i jego komisji;
2) nie ma ustawowo określonego charakteru, zakresu, formy
przeprowadzenia kolokwium (o tym mogą rozstrzygać senaty
uczelni);
3) obrady komisji habilitacyjnej z udziałem habilitanta toczą się tylko i
wyłącznie w gronie członków komisji habilitacyjnej. Tym samym nie powrócono do
rozwiązania, które miało miejsce przed 2011 r., że organ uprawniony do
nadawania stopnia naukowego doktora habilitowanego (rada wydziału/instytutu - a
dziś są to albo senaty uczelni albo RADY (danej) DYSCYPLINY NAUKOWEJ (w
UŁ jest to Komisja do Spraw Stopni Naukowych).
Taka procedura wynika z art. 221 ust. 9: Komisja habilitacyjna może przeprowadzić
kolokwium habilitacyjne ... .
Nie ma zatem
upoważnienia ustawowego do rozszerzenia komisji habilitacyjnej o kogokolwiek
spoza jej siedmioosobowego składu.
Habilitanci powinni zatem dobrze zapoznać się z
warunkami określonymi w uczelni, w której chcieliby, aby zostało przeprowadzone
postępowanie habilitacyjne, gdyż każdy organ do tego uprawniony może kierować
się nieco odmiennymi zasadami, formami i wymaganiami stawianymi kandydatom do
tego awansu. Tak - metaforycznie określając - rozkwitnie nam pluralizm
kolokwialny.
Być może nawet pojawi się nowy rodzaj turystyki
habilitacyjnej, tym razem wewnątrzkrajowej, ze względu na bardziej prestiżowe
lub innego rodzaju warunki uczestniczenia w kolokwium.