W dn. 1 listopada 2020 r. zmarła najdroższa w moim akademickim życiu - emerytowana Profesor Universitatis Lodziensis OLGA CZERNIAWSKA.
To jest tak bolesna wiadomość dla Rodziny, Najbliższych, Przyjaciół i Współpracowników, że z trudem mogę siąść do komputera, by przelać głębokie poczucie osobistego żalu z powodu tego rozstania.
Nagle zostaje przerwana nić potencjalnej komunikacji, na którą
przecież nie zawsze był właściwy czas. Już nie będę mógł pochwalić się
sukcesami podopiecznych Pani Profesor, o których przez wiele lat swojej
wyjątkowej służby nauce troszczyła się jak rodzona matka. Zawsze pytała o to,
co słychać w naszym życiu, o nasze dzieci, o to, jak sobie radzą na co dzień w
szkole, w pracy czy w chorobie, a pod koniec telefonicznej rozmowy chciała choć trochę pobyć jeszcze w
przestrzeni, której poświęciła swoje naukowe życie. Dopytywała o losy każdego
pracownika prowadzonej przez Nią (obecnie ponownie przeze mnie) - Katedry Teorii Wychowania UŁ.
Pragnieniem każdego, kto kocha i jest kochany, kto ceni i jest
doceniany, kto pamięta i jest pamiętany, kto obdarza innych Dobrem i jest nim obdarzany,
kto jest nauczycielem i uczącym się, jest to, by najbliższa mu osoba
była wciąż obecna, niejako w pobliżu, w sile wieku i zdrowia, w myślach, sercu
i pamięci minionych wydarzeń, wspólnych doświadczeń, przeżyć, spotkań, rozmów,
gestów, a nade wszystko - tak rzadko doświadczanych w akademickim świecie
- dowodów wyjątkowego WSPÓŁISTNIENIA.
Tak, jak zawsze byliśmy dumni z kolejnych sukcesów naukowych
naszej Profesor, tak i Ona przyjmowała z wielką radością każdą informację
o naszych osiągnięciach. Wzrastanie na Uniwersytecie u boku MISTRZYNI, PROFESOR
o wyjątkowym charakterze, niezwykle spójnym i bezwzględnie afirmowanym systemie
chrześcijańskich wartości moralnych jest rzadkością, czymś wyjątkowym w
środowisku akademickich gier, zawiści, a nawet braku szacunku i
lojalności.
Kiedy odchodzą WIELCY HUMANIŚCI, PROFESOROWIE EPOKI
ALLO- i CHRYSTOCENTRYCZNYCH WARTOŚCI, UNIWERSYTECKIEGO ETOSU, to zaczynamy zdawać
sobie sprawę z kończącej się epoki humboldtowskiego modelu MISTRZ-UCZEŃ.
Wprawdzie staram się kultywować kulturę akademicką, jakiej doświadczałem dzięki
Profesor Czerniawskiej, ale coraz bardziej odczuwam jej nieprzystawalność do
pokolenia, które przyszło na świat w ojczyźnie wolnej od ortodoksji
marksistowskiej i ustrojowej przemocy.
Nasza Profesor miała pod swoimi opiekuńczymi skrzydłami w Katedrze Teorii Wychowania (obejmującej także Jej Zakład Oświaty Dorosłych) kilkanaście osób - Barbarę Juraś-Krawczyk, Elżbietę Kowalską-Dubas, Małgorzatę Dzięgielewską, Elżbietę Woźnicką, Joannę Stelmaszczyk, Kazimierza Zawadzkiego, Małgorzatę Rosin, Małgorzatę Mikszę, Magdalenę Błędowską, Joannę Michalak, Alinę Wróbel, Ewę Łatacz i Arkadiusza Trzuskowskiego.
Sądzę,
że prof. O. Czerniawska była zadowolona ze swoich współpracowników, chociaż
zawsze była bardzo powściągliwa w ocenach, gdyż jako andragog wymagała od nas ustawicznej
pracy nad sobą, permanentnego uczenia się, pokonywania kolejnych progów, barier
w dążeniu do wartościowych celów. Niejako za Janem Pawłem II sygnalizowała, że jeśłi nikt od nas niczego nie wymaga, to wymagajmy chociaż sami od siebie.
Wszystkich doprowadziła w roli promotorki albo recenzentki do
stopnia naukowego doktora nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki. Po
przejściu na emeryturę cieszyła się, że troje z nas zostało tytularnymi
profesorami (Joanna Madalińska-Michalak - przewodnicząca Polskiego Towarzystwa
Pedagogicznego i Elżbieta Dubas - wieloletnia prodziekan Wydziału Nauk o
Wychowaniu ds. naukowych), zaś Alina Wróbel (w kilka lat po habilitacji na WSE
UAM w Poznaniu) podjęła się już jako profesor UŁ roli Dziekan tego Wydziału od bieżącego roku akademickiego.
To było fenomenalne doświadczenie zdobywania wiedzy i umiejętności naukowo-badawczych pod bacznym, wymagającym, matczyno-surowym okiem Pani Profesor, z jej osobistym i rodzinnym wsparciem, bo przecież odbywaliśmy wiele międzynarodowych i katedralnych spotkań z gośćmi zagranicznymi w Jej mieszkaniu w bloku. Wspólnie podróżowaliśmy do partnerskiego Uniwersytetu Justusa Liebiga w Giessen, na Uniwersytet w Hanowerze, do Sommerschule w Sonnenbergu w Niemczech, na Uniwersytet Karola w Pradze czy na Uniwersytet Preszowski na Słowacji.
Pani Profesor, znakomicie znająca język francuski i włoski
przybliżała nam świat nauki z tych krajów, zapraszając do Katedry czy na
organizowane konferencje międzynarodowe światowej sławy pedagogów, w tym
głównie andragogów oraz ekspertów od badan biograficznych. Dzięki Jej staraniom i naszemu wsparciu kluczowe rozprawy
uczonych ukazywały się w przekładzie na język polski. Gdyby nie osobiste
kontakty, przyjaźń naszej Profesor z nimi, nie mielibyśmy dostępu do znaczących
tekstów naukowych takich uczonych jak: m.in. Martine Lani-Bayle, Hartmut
M. Griese, Ettore Gelpi, Duccio Demetrio, Pierre Dominice, Horst Siebert, Erich Dauzenroth czy Horst Stukenberg.
To dzięki prof. O. Czerniawskiej tworzyliśmy wspólnotę uczących
się, stawiających sobie wysokie wymagania, ale i realistycznie doświadczających
progów własnych możliwości. Profesor stworzyła "Łódzką szkołę
andragogiczną i gerontologiczną" kontynuując przez kilkanaście kolejnych
już lat na emeryturze swojej badania i wydawnicze projekty z częścią
współpracowników UŁ w Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi
(dzisiejsza AHE).
Jeszcze w okresie PRL otaczała ochronnym parasolem i wzmacniała swoim autorytetem nasze
badania w zakresie nurtów pedagogiki humanistycznej, personalistycznej,
egzystencjalnej oraz emancypacyjnej alternatywnego kształcenia dzieci,
młodzieży i dorosłych. Jako jedna z nielicznych wzmacniała na przełomie
transformacji ustrojowej i poszerzała krąg badaczy w paradygmacie badań
jakościowych, głównie biograficznych. Czyniła to zawsze w trosce o nas
samych, ale i z myślą o innych.
Nasza książka spotkała się z dobrym odbiorem. Profesor Teresa
Borowska napisała do mnie po otrzymaniu egzemplarza:
Ucieszyła mnie książka pod Pana współredakcją, a to z dwóch
powodów. Po pierwsze dlatego, że czuję się wyróżniona. Po wtóre zaś, cieszy
fakt, że w tym naszym dość często patologicznym środowisku (pedagodzy!!)) są i
symptomy optymistyczne, czego dowodem właśnie ta książka (pamięć o ludziach,
którzy bardzo sobie na nią zapracowali). Buduje mnie to.
Dotknięcie wyjątkowych walorów OSOBY Profesor Olgi Czerniawskiej
pozostało w tych, którzy mieli to szczęście, godność, zaszczyt czy nawet
okoliczność na autentyczne SPOTKANIE, bo pozostawiające głęboki ślad w
pamięci, sercu i własnej mądrości. We wstępie do przekładu książki włoskiego pedagoga
D. Demetrio napisała swoistego rodzaju przesłanie dla kolejnych
pokoleń:
Co pamiętać, a co zapomnieć, które przeżycia, wspomnienia przywoływać, a które oddalić, jak kształtować naszą pamięć, odbudowywać ją, porządkować. O obowiązku doskonalenia pamięci, jej zachowania, ale także uzdrawiania pisał papież Jan Paweł II, w Jego nauczaniu pamięć odgrywała ważną rolę. Ta biograficzna, radosna i pełna emocji i ta ponura, w której są rany" (w: D. Demetrio, Pedagogika pamięci, Łódź2009, s. 10)
Istotnie, Profesor O. Czerniawska budowała archipelagi, liczne
wyspy pamięci o naszym codziennym świecie życia, o fenomenach kształcenia i
wychowania, o roli religii i miłości, o wszystkim tym, co kształtuje
biograficzne wspomnienia jako przejaw uczenia się i oduczania. Jest to
bowiem proces, który dzięki autoedukacji, autorefleksji i samowychowaniu
sprzyja także zapominaniu, wybaczaniu oraz postrzeganiu niektórych wydarzeń na
nowo. Jestem niezmiernie wdzięczny Profesor za wprowadzanie w trudną
sztukę podróżowania w głąb świata nauki, ale także samego siebie.
Łączę się w wielkim bólu z RODZINĄ CZERNIAWSKICH zapewniając o
promieniowaniu Dobrem, Prawdą i Pięknem, którymi obdarzała nas nasza Profesor.
Odeszła do Pana! Niech spoczywa w pokoju!