26 maja 2013

Biznesowe podchody pedagogiczne



W świetle ustawy art.37a to rektor wyższej szkoły ponosi odpowiedzialność za kształcenie niezgodne z prawem. Nie spotkałem się jeszcze z tym, żeby w którejkolwiek uczelni prywatnej, gdzie Polska Komisja Akredytacyjna stwierdziła kształcenie niezgodne z prawem, poniósł odpowiedzialność. Senaty tych szkół nie mają de facto nic do powiedzenia, gdyż to założyciel (właściciel) decyduje o tym, kto zostaje rektorem i na jakich zasadach ma realizować swoją funkcję. Nadzór państwowy nad szkolnictwem wyższym nie ma tu nic do powiedzenia. Może jedynie wyrazić swoją opinię w formie oceny programowej dla prowadzonego w tzw. „wsp” kierunku studiów, ale nie ma możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności rektora takiej szkoły, jeśli ten „kryje” w niej nieprawidłowości, ewidentne naruszanie prawa przez założyciela lub - co często ma miejsce - we współpracy z nim mataczenie danymi, manipulowanie kadrami itp.

Niestety, coraz częściej mamy do czynienia z fałszowaniem danych, jakie są kierowane do organów centralnych (PKA, CK) przez założycieli prywatnych szkół wyższych (zdarza się, że i władz niektórych uczelni publicznych). Wynika to zapewne z poczucia pełnej bezkarności. W szkole prywatnej, która jest prowadzona na szemranych zasadach właśnie o to chodzi, by zamulić wiedzę o mających w niej miejsce patologiach, uczynić ją niedostępną nie tylko dla opinii publicznej, ale i własnych pracowników. Na czele szkoły stawia się jako rektora – słupa gościa, który ma za cenę milczenia, a milczenie jest złotem, podpisywać i uwierzytelniać nieprawdziwe dane. Taki rektor nie będzie protestował przeciwko fałszowaniu danych o procesach, gdyż jest to w jego interesie.

Oto właściciel takiej „wsp” wywiera presję na rektora-słupa, by poprzez swoje kontakty prywatne lub/i za pomocą pokus finansowych ściągnął ludzi, którzy „pozwolą” (często nieświadomie) na uruchomienie procesu kreowania fikcji. Nadmuchuje się propagandowy balon sukcesów, pompując weń powietrze pozoru, otoczek w postaci zapraszanych gości na konferencje, publikowania nic nie wnoszących do nauki tekścików we „własnym” wydawnictwie, organizowania imprez, które nie mają nic wspólnego z procesem badawczym i dydaktycznym na poziomie akademickim, by wytworzyć przeświadczenie o czekającej wszystkich świetlanej przyszłości.

W rzeczywistości zaś na zapleczu, w gabinetach kanclerza i założyciela ustala się strategię wypompowywania środków na własny użytek, kosztem rozbudzanych wśród naiwnych klientów – studentów i nauczycieli akademickich – aspiracji i marzeń. Tak konstruuje się plany kształcenia i programy studiów, żeby zatrudniać do ich prowadzenia w pierwszej kolejności „swoich”, znajomych królika, a w następnej tych, których wkład pracy miałby być przykrywką dla tych pierwszych. Tak oto na kierunku pedagogika wprowadza się wydumane specjalności, w ramach których każe się studiującym uczestniczyć w zajęciach kolesiów-lekarzy, kolesiów-ekonomistów, kolesiów-socjologów, itp., bo przecież dzisiaj wszystko jest pedagogiką, wszystko jakoś łączy się z edukacją. Naiwni studenci sądzą, że mają do czynienia z odpowiedzialnym kształceniem, które powinno rozwijać i wzbogacać konieczne w ich przyszłej pracy kompetencje zawodowe. Nie wiedzą, że jest to „pic na wodę”.

Kiedy w szkole pojawiają się eksperci Polskiej Komisji Akredytacyjnej, to nie da się już tego ukryć przed studentami i kadrą akademicką. To oni bowiem będą hospitowani, oceniani i będą mieli też możliwość wypowiedzenia się na temat rzeczywistych warunków kształcenia i pracy. Ci, którzy chcą pracować i zarabiać, dorabiać, będą milczeć lub kadzić. To jest cena ich przetrwania. Studenci zaś, jeśli rzeczywiście nie są zainteresowani studiowaniem, tylko wynikającymi z tego statusu przywilejami, jakoś dopasują się do sytuacji kontroli zewnętrznej, bo przecież zostaną ostrzeżeni, że każdy glos krytyki będzie dla nich gwoździem do trumny. Nie skończą tu studiów lub skończą ale z opinią negatywną o szkole, do której sami się przyczyniają słowami krytyki.

Festiwal fikcji i pozoru musi trwać, jeśli w danej szkole nie chce się kształcić naprawdę, tylko czerpać z tego jednostronne korzyści. Głupota i determinacja w prowadzeniu tego fałszywego biznesu niektórych założycieli sięga już tak głęboko, że płacą firmom zewnętrznym za przygotowanie dokumentacji dla organu kontroli. Niestety, to kosztuje znacznie więcej niż 20 czy 30 tysięcy PLN, bowiem eksperci PKA z łatwością to rozpoznają. Żadna bowiem firma nie jest w stanie wpisać do kreowanej dokumentacji, jaką jest np. program kształcenia rozwiązań, które mają miejsce w szkole i są zgodne z normami KRK. Tu bowiem wszystko musi zgadzać się nie tylko na papierze, ale z zatrudnionymi do realizacji programu nauczycielami (ich kwalifikacjami, wykształceniem), hospitowanymi zajęciami, wywiadami, danymi z obserwacji itp. Kłamstwo zatem prędzej czy później zostanie wychwycone. Nic tu nie pomoże zamieszczanie na stronie internetowej szkoły fragmentu z opinii PKA, skoro nie publikuje się całego raportu. Tu dopiero widać, jak manipuluje się kadrą, studentami i ewentualnymi klientami.

Kandydaci na studia, osoby już studiujące, ale i pracownicy powinni jednak co jakiś czas zainteresować się tym, jaka jest prawda o wyższej szkole prywatnej. Na stronie PKA, wprawdzie z opóźnieniem, ale jednak są publikowane raporty pokontrolne. Tam można przeczytać, jaką naprawdę ocenę otrzymała szkoła prowadząca dany kierunek studiów. Można też skierować zapytanie do PKA o taką ocenę. To ważne, bo być może wkrótce okaże się, że uczestniczy się w masie upadłościowej, a to nie przysporzy ani dobrego imienia absolwentom, ani też pracownikom takiej szkoły. Być może wkrótce, ci ostatni, będą musieli szukać pracy w innym miejscu. Muszę przyznać, że z tak narastającym procesem fałszerstw, kreowania papierowej i internetowej rzeczywistości w szkolnictwie wyższym dawno nie miałem do czynienia. To tylko dowód na to, jak szybko rynek usług pozornych musi się sam oczyścić w wyniku wyborów, jakich będą dokonywać ich klienci, a być może i usługodawcy.

25 maja 2013

Święto pedagogiki



Końcówka maja jest w większości uczelni publicznych czasem świętowania, jubileuszy, podsumowań, juwenaliów, bo przecież w czerwcu zaczyna się sesja egzaminacyjna i każdy powraca do profanum codzienności. Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej obchodzi w tym roku swoje 90-lecie, toteż nic dziwnego, że odbywające się w dniu wczorajszym uroczyste posiedzenie Senatu zawierało w swoim programie, oprócz promocji habilitacyjnych i doktorskich, wręczania odznaczeń państwowych, resortowych i medali najbardziej zasłużonym w Akademii pracownikom naukowym i administracyjnym wydarzenie, które wpisuje się najsilniej w pamięć wszystkich jego uczestników oraz w historię Uczelni. Wielkim świętem pedagogiki jest bowiem nadanie najwyższej godności akademickiej i tytułu doktora honoris causa czcigodnej postaci, wybitnemu profesorowi, wciąż aktywnemu twórczo nestorowi polskiej pedagogiki, w tym szczególnie historii i teorii kształcenia oraz pedagogiki porównawczej - Profesorowi Czesławowi Kupisiewiczowi, członkowi rzeczywistemu PAN.

Rok temu pisałem o nadaniu powyższej godności profesorowi nauk politycznych, ambasadorowi Izraela w Polsce w latach 2001-2003 - Szewachowi Weissowi. W tym roku ową godność otrzymał pedagog, który jest szczególnie zasłużony dla światowej komparatystyki pedagogicznej. JM Rektor i profesor APS Jan Łaszczyk otwierając uroczyste posiedzenie Senatu przywitał promotorkę w procesie nadania tytułu doktora honoris causa - prof. dr hab. Edytę Gruszczyk-Kolczyńską (APS) oraz powołanych przez Senat recenzentów, profesorów: Tadeusza Lewowickiego (WSP ZNP i UŚl), Bogusława Śliwerskiego (APS) i Karola Poznańskiego (APS).



Jak stwierdził JM Rektor APS: "Wzorem lat poprzednich spotykamy się na obchodach otwierających dziesiątą dekadę rozwoju Uczelni. Choć sposób upamiętniania doniosłego wydarzenia, jakim były narodziny PIPS-u (naszego poprzednika) - jest stosunkowo nowy, to przecież wpisał się już na trwałe w tradycję szkoły wyznaczając rytm życia społeczności całej Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. Tego dnia i w czasie tej uroczystej, ale i w radosnej atmosferze, wyrażamy dumę z przynależności do tej właśnie społeczności akademickiej, wspólnoty ciągle połączonej szczególnymi związkami charakterystycznymi raczej dla zespołów kameralnych, choć obejmującej bez mała 500 pracowników oraz niemal 7 tys. studentów. W tym gronie kontynuujemy i rozwijamy dorobek będący owocem talentów i oddania oraz ogromnego nakładu pracy naszych poprzedników.

Być może wielkie postaci Państwowego Instytutu Pedagogiki Specjalnej - Marii Grzegorzewskiej, Janusza Korczaka, Janiny Doroszewskiej pozostawiły nam spuściznę także w fenomenie szczególnej atmosfery, dzięki której jesteśmy postrzegani jako atrakcyjne środowisko pracy. Bywający u nas goście doceniają relacje, jakie kształtują stosunki międzyludzkie i z uznaniem wypowiadają się o wyróżniającym nas poziomie utożsamiania się z własną Uczelnią. Jest to nasza Akademia, którą tworzymy wszyscy, i nikt z nas, niezależnie od charakteru swojej obecności i pozycji, nie stoi poza tą wspólnotą. Każdy ma możliwość włączenia się w jej rozwój, a siła jego wpływu zależy tylko od chęci, determinacji, stopnia utożsamiania się z uczelnią, nie zaś od zajmowanego stanowiska czy piastowanej godności.

(fot. prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska promotor vite constitus)

Wspólnota ta stanowi dla jednych miejsce realizacji swojego mistrzostwa, dla innych - środowisko rozwoju własnej indywidualności, jeszcze innym stwarza szanse do rozwijania własnego rzemiosła niezbędnego dla dobrego wykonywania zawodu. Chcemy te wartości zachować i chronić, bo stanowią one ważne elementy budowanego gmachu Akademii, ciągle nie posiadającej swojego odpowiednika poza granicami kraju. Na naszą pozycję, także tę aktualną rzutuje fakt, iż APS nie została zaprojektowana jako uczelnia akademicka. Tej akademickości musieliśmy się dopracowywać pokonując niekiedy poważne ograniczenia i przeszkody. Dziś sytuacja jest inna. Jesteśmy nie tylko najstarszą w kraju, ale i jedną z najsilniejszych i najlepszych uczelni pedagogicznych w Polsce z ambicjami na bycie wiodącym ośrodkiem w rozwoju nauk pedagogicznych oraz kształcenia kadr dla potrzeb edukacji.

Mimo, że nie zawsze jesteśmy rozpoznawani, także wśród prominentów urzędów centralnych, to przecież Akademia jest bardzo dobrze odnotowywana wśród uczelni wyższych. Uczelnia pomyślnie się rozwija, jest w zadowalającej kondycji finansowej, nie odczuwa boleśnie efektów niżu demograficznego. Pomyślnie przebiega wdrażanie programu jakości kształcenia oraz modernizacji planów i programów studiów. Znaczna część pracowników naukowych wykorzystała szansę uzyskania w Narodowym Centrum Nauki grantów na badania własne oraz z funduszy europejskich. Rekordowa jest od kilu lat liczba wniosków naszych pracowników o otwarcie przewodów habilitacyjnych. Nie musimy wstydzić się rankingowej pozycji czy oferty prowadzonych tu kierunków studiów.

(fot. od lewej: prof. Stefan M. Kwiatkowski - prorektor APS i prof. APS Maciej Tanaś - hoc tempore Decanus Spectabilis)

Po raz kolejny w historii Akademii Pedagogiki Specjalnej dokonujemy promocji doktora honoris causa. Jest ona najpełniejszym wyrazem akademickiego charakteru naszej Uczelni. Honorowy doktorat nadaje APS od niedawna. W tym akcie zawiera się intencja całego naszego dziedzictwa. Społeczność naukowa APS przyznając tytuł doktora honoris causa określa się jednocześnie sama. To poprzez wybór kandydata wyznacza wartości, które cenimy najwyżej. I choć nie zawsze je artykułujemy, to przez nadanie tytułu honorujemy te dokonania, które przynoszą zbiór wartości wyznaczających misję i powinności pracowników APS.



W osobie Profesora Czesława Kupisiewicza Akademia Pedagogiki Specjalnej pragnie uhonorować człowieka o najwyższych osiągnięciach naukowych i zasługach dla kształcenia wielu pokoleń nauczycieli, Uczonego, który na trwałe wszedł do areopagu pedagogiki poprzez wielość niekwestionowanych ze względu na swą powagę dokonań. Jednocześnie honorujemy człowieka pogodnego, ceniącego humor, kochającego życie i ludzi życie to dopełniających. Jestem przekonany, że uroczystość w której uczestniczymy, zapisze się w historii Akademii jako wydarzenie wyjątkowe."



Tak też się stało. Po wygłoszonej przez prof. Edytę Gruszczyk-Kolczyńską laudacji mogliśmy wysłuchać wykładu Profesora Czesława Kupisiewicza, dr h.c. APS pt. "O szkole", a więc o instytucji, z którą był związany przez całe niemal swoje życie. (fot. od lewej: prof. Czesław Kupisiewicz - Doctor honoris causa oraz JM Rector Magnificus Jan Łaszczyk).


Profesor Czesław Kupisiewicz pełnił funkcję prorektora Uniwersytetu Warszawskiego, należał do grona młodych docentów, jednych z najmłodszych w Polsce profesorów, ale i doświadczał z różnych zapewne powodów zawistnych komentarzy w swoim środowisku. Niektórzy uważali, że robi karierę, choć – jak sam słusznie przyznaje - kto wielbi naukę, to kultywuje ją dla niej samej, bezinteresownie. Dowodów przemawiających za takim właśnie stanowiskiem znajdziemy w całej twórczości naukowej Profesora znacznie więcej. Wypromował On wielu znakomitych pedagogów, samodzielnych pracowników nauki, których dzisiaj może postrzegać i oceniać pod kątem tego, czy tak jak On są wymagający wobec swoich uczniów, czy oczekują większej pracy od tych, w których jest większa nadzieja.

Ze strony jednych uczniów spotykały Profesora radości i satysfakcja z rozwijającej się a odrębnej naukowo kontynuacji jego naukowego warsztatu, a ze strony innych doznawał rozczarowania, a nawet przykrości. Od samego początku swojego życia i działalności Profesor Czesław Kupisiewicz odznaczał się nieprzeciętnością, a z biegiem lat własnej profesjonalizacji jego działalność odsłaniała kolejne wymiary osobistego geniuszu. Dzisiaj mało kto wie, że jest Autorem dwóch patentów na: „Przyrząd do demonstrowania jednokładności figur” oraz „Przyrząd do demonstrowania twierdzenia Talesa”.

Pedagogika polska ma wielkie szczęście do tak wybitnej postaci, której talent i niezwykła pracowitość owocują wyjątkowymi dziełami. Kto dzisiaj wydaje po trzech, siedmiu latach pracy na uczelni rozprawę naukową, która nie traci na swojej aktualności po ćwierć- czy półwieczu obecności na wydawniczym i akademickim rynku? Tymczasem tak jest w przypadku niemalże każdej książki naukowej wydanej przez Profesora. Z tego, co wiem, to Profesor szykuje - wiernym jego naukowemu piśmiennictwu czytelnikom - kolejne publikacje i już sam nie mogę doczekać się ich edycji tak, jak miało to miejsce, kiedy sam zaczynałem akademicką przygodę z pedagogiką. Przypomnę w tym miejscu, w kolejności ukazywania się, tak fundamentalne dla pedagogiki dzieła Profesora, jak:

„O efektywności nauczania problemowego” (1960),

„Niepowodzenia dydaktyczne. Przyczyny i niektóre środki zaradcze” (1964),

„O zapobieganiu drugoroczności” (1966),

„Nauczanie programowane” (1966),

„Podstawy dydaktyki ogólnej” (1973),

„Nauczanie programowane w szkolnictwie wyższym”(1974),

„Metody programowania dydaktycznego” (1974),

„Przemiany edukacyjne w świecie” (1978),

„Szkolnictwo w procesie przebudowy” (1982)




„Paradygmaty i wizje reform oświatowych” (1985),

„Kierunki przebudowy szkolnictwa w krajach uprzemysłowionych” (1988),

„Zarys przebudowy systemu szkolnego w Polsce” (1988),

„Koncepcje reform szkolnych w latach osiemdziesiątych” (1991),

„Koncepcje reform szkolnych w latach 80.” (1992),




„Propozycje i kierunki reform szkolnych w USA, Anglii i Polsce na przełomie lat 80. i 90.”(1994),

„Koncepcje reform szkolnych w wybranych krajach świata na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych” (1995)

„O reformach szkolnych. Wybór rozpraw i artykułów z lat 1977-1999” (1999),

„Rzecz o kształceniu. Wybór rozpraw i artykułów” (1999),

„Wybrane problemy teorii i praktyki pedagogicznej na progu XXI wieku” (2003),


„Projekty reform edukacyjnych w świecie” (2006),

„Szkoła w XX wieku” (2006),

„Szkice z dziejów dydaktyki” (2010),

„Z dziejów teorii i praktyki wychowania” (2012),

„Dydaktyka. Podręcznik akademicki” (2012).


Nie wymieniam tu wszystkich rozpraw monograficznych, które Profesor Cz. Kupisiewicz pisał z innymi autorami, redagował czy setek jego artykułów. Są one rozproszone w różnych czasopismach, pracach zbiorowych itp., i tylko częściowo zostały zgromadzone przez Niego w odrębnym wyborze rozpraw i artykułów. Dochodzą do tego jeszcze setki udzielonych wywiadów dla mediów społeczno-oświatowych czy felietonów i esejów adresowanych do nauczycieli, rodziców czy środowiska naukowego. Najbardziej znanym w Polsce i poza granicami kraju podręcznikiem Kupisiewicza, na którym wykształciło się wiele pokoleń nie tylko polskich nauczycieli, są przetłumaczone na język węgierski, niemiecki i rosyjski „Podstawy dydaktyki ogólnej”. Książka pt. „Paradygmaty i wizje reform oświatowych” została wydana w 1989 r. w języku koreańskim, zaś „O efektywności nauczania problemowego” przetłumaczono na język czeski i wydano w Pradze w 1964 r.




Sam jestem zaledwie pośrednio wykształcony na rozprawach Profesora Czesława Kupisiewicza, bo, niestety, nie miałem tego szczęścia w toku własnych studiów czy pracy na stanowisku nauczyciela akademickiego, by móc osobiście uczestniczyć w Jego wykładach. Doskonale jednak pamiętam bardzo trudny okres Polski Ludowej, kiedy trudno było mieć dostęp do literatury naukowej tego Autora. Książki Cz. Kupisiewicza rozchodziły się bowiem błyskawicznie, a na niektóre tytuły trzeba było „polować”, by móc je zakupić w księgarni. Dzisiaj, w kraju opartym na gospodarce rynkowej, jest to niezrozumiała dla studentów i nauczycieli sytuacja, bo każdy nowo ukazujący się tytuł można zakupić lub wypożyczyć w bibliotece.

Pokolenie III RP może jedynie z opracowań autobiograficznych czasu PRL dowiedzieć się, co znaczyły naukowe rozprawy Cz. Kupisiewicza, które były dzięki zawartości i przywoływanych w nich źródłom nieocenzurowanej humanistyki uchyleniem żelaznej bramy i odsłonięciem niedostępnego nam świata - innych niż socjalistyczne - systemów szkolnych. Wiele tytułów Profesora ukazało się w elitarnych dla rozwoju nauki seriach wydawniczych renomowanych wydawnictw, jak chociażby PWN-owskie serie „αβγ” i „Krótkie wykłady”, seria „Omega” Wiedzy Powszechnej” czy Oficyny Wydawniczej „Impuls” seria „podręcznik akademicki”.

Trudno nie przyznać z dumą, że Czesław Kupisiewicz jest jednym z najwybitniejszych intelektualistów, najwybitniejszym myślicielem pedagogiki polskiej XX i drugiej już dekady XXI wieku. Jest niedościgłym wzorem dla kolejnych pokoleń badaczy w zakresie m.in. tego, jak nie poprzestawać na zdobytych stopniach i tytułach, pełnionych rolach i podejmowanych twórczo zobowiązaniach w środowisku akademickim, tylko nieustannie pomnażać własne dzieła o kolejne tematy, zakresy nowych pól problemowych, dzielić się swoją pasją poznania i zachęcania do zmian w szeroko pojmowanej teorii i praktyce oświatowej. W swoich studiach z komparatystyki pedagogicznej pisał o tym, jak się kształtuje szkolnictwo na świecie i jakie mają w nim miejsce tendencje rozwojowe, o których powinni wiedzieć nie tylko pedagodzy i politycy oświatowi, ale i opinia publiczna.

Profesor Czesław Kupisiewicz kontynuuje polską szkołę badań komparatystycznych m.in. za Bogdanem Nawroczyńskim, który uważał, że jeśli coś się zmieniło w świecie, to nie wystarcza „chwytać wiatr w żagle” z niego nadchodzący. Trzeba rozpoznawać powstające w wielu państwach ogniska myśli twórczej, by pomyślnie przeprowadzać reformy w kraju zgodnie z jego warunkami i potrzebami społecznymi. Nie można zamykać się w kręgu własnych trosk i kłopotów, czy odgradzać się „od wielkich kuźni myśli ludzkiej”.

(fot. Bogdan Nawroczyński)

Twórcza obecność i wyjątkowa aktywność akademicka Profesora Czesława Kupisiewicza w naukach o wychowaniu skutkuje rozwojem nie tylko już trzeciej generacji pedagogów, nauczycieli, wychowawców profesjonalnych i nieprofesjonalnych, ale warto zdać sobie sprawę z tego, jak daleko sięgała ona formacji tysięcy ludzkich postaw, gdy przemnożymy liczbę szeroko rozumianych uczniów Profesora przez wielość tych, z którymi oni mieli do czynienia. W czasach parametryzacji wszystkiego i każdego z nas z osobna, ważny jest nie tylko wskaźnik zasięgu oddziaływania tzw. niewidzialnej ręki neoliberalnego rynku („naukowej produkcji”), ale i ukrytej, milczącej pedagogii, jaką jest nierozpoznawalna przez żadne badania liczba wychowanków, uczniów czy posiłkując się językiem współczesnym - „konsumentów” dzieł naukowych i literackich Profesora.

Jest też Profesor Czesław Kupisiewicz dla wielu z nas osobistym przykładem duchowego patrioty, dla którego ojczyzna we właściwym znaczeniu to nie tylko nisza geograficzna: ziemia, okolica, flora i fauna, klimat itd., ale także - a może przede wszystkim – ludzie, którzy wpisują się w tę przestrzeń, w tę geografię, a więc rodzice, rodzeństwo, rodzina, ród, krewni, także Jego nauczyciele, wychowawcy, rówieśnicy i wspólnoty uniwersyteckie. Z wspomnień Profesora dowiadujemy się, którzy ludzie „zrodzili” Go osobowościowo, duchowo, wychowali, ukształtowali, także przez swoje zalety, wartości, idee, obyczaje, kulturę, język, sposoby życia, wierzenia i naukowe dokonania, a którzy ranili jego zamiary czy usiłowali niszczyć, zmarginalizować wkład w autentyczną troskę o naprawę oświatowej Rzeczypospolitej.

Chcąc zachować swoją tożsamość, musiał więc odstawać od otaczających go oportunistów, a jego kompetencje drażniły wszystkich, którzy dla swego oportunizmu szukali uzasadnienia w pozaosobistych czynnikach. Profesor Czesław Kupisiewicz sam reprezentował i dzieli się z współczesnymi naukowcami całościową, czyli trójpasmową postawą patriotyczną, która obejmuje poglądy na ojczyznę, poczucie miłości i obowiązku wobec niej oraz służbę Pro Publico Bono. Nic dziwnego, że po uroczystym posiedzeniu Senatu kilka godzin trwało spotkanie z Profesorem, pełne osobistych rozmów, życzeń, gratulacji i wspomnień. Co najważniejsze, doskonale wiem, że tą nominacją nie została zamknięta praca twórcza Profesora, bowiem przygotowuje kolejne swoje rozprawy, którymi zaskoczy jeszcze wielu czytelników i adeptów pedagogiki.

24 maja 2013

Pedagogika w obszarze i dziedzinie nauk humanistycznych?



Komitet Nauk Pedagogicznych PAN otrzymał wreszcie po kilku miesiącach odpowiedź z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w sprawie dokonania zmian, poprzez dopisanie pedagogiki do obszaru i dziedziny nauk humanistycznych, w wykazie obszarów wiedzy, dziedzin nauki i sztuki oraz dyscyplin naukowych i artystycznych ustalonym w rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 8 sierpnia 2011 r. (Dz.U. Nr 179, poz. 1065).

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego uprzejmie wyjaśnia, że oczekuje na opinię Centralnej Komisji na temat zaproponowanych zmian w kwestii wydzielenia nowych dyscyplin - przedstawionych w piśmie z dnia 6 września 2012 r. W świetle informacji ówczesnego Przewodniczącego CK wynikało, że wyrażenie stanowiska Centralnej Komisji w tej sprawie nastąpi niezwłocznie po zasięgnięciu opinii ekspertów i przedyskutowaniu tych kwestii we właściwych merytorycznych sekcjach.

Jednocześnie zastępca dyrektora Departamentu Strategii MNiSW Ewa Sieczek poinformowała, że w piśmie z dnia 8 marca br. do nowo wybranego Przewodniczącego - Pana prof. Antoniego Tajdusia Pani minister przedstawiając kolejne postulaty - tym razem dotyczące włączenia dyscypliny "biologia medyczna" także do dziedzin innych, niż "nauki medyczne", pozwoliła sobie przypomnieć, że w dalszym ciągu oczekuje na wyżej wymienioną opinię na temat zasadności wprowadzenia zmian proponowanych przez środowisko naukowe pedagogów. Warto przypomnieć w tym miejscu, że nie chodzi tu o żadne precedensy, gdyż te zostały już dwa lata temu uczynione przez panią minister.

Jak wynika z powyższego, podjęcie działań odnośnie zmian w/w rozporządzenia możliwe będzie po zapoznaniu się z opinią Centralnej Komisji odnośnie zasadności proponowanych zmian, także przedstawionych przeze mnie jako przewodniczącego KNP PAN. W tej sytuacji już w czasie najbliższego posiedzenia Prezydium CK przedłożę ponownie opinię środowiska akademickiego w kraju, które reprezentuje pedagogikę jako dyscyplinę naukową, by została ona dopisana przez panią minister do obszaru i dziedziny nauk humanistycznych. Tym samy te jednostki, które dokonały przemianowania swoich uprawnień w obszarze i dziedzinie nauk społecznych będą mogły przy nich pozostać lub powrócić do obszaru i dziedziny nauk humanistycznych.



W pedagogice prowadzone są badania podstawowe, które świadczą o jej przynależności do dziedziny nauk humanistycznych, a mianowicie:
* historia pedagogiki (historia wychowania, dzieje myśli pedagogicznej, historia oświaty)
* pedagogika ogólna (pedagogika syntetyczna i systematyczna)
* pedagogika filozoficzna (filozofia wychowania, filozofia edukacji
* antropologia pedagogiczna
* metodologia badań pedagogicznych
* pedeutologia
* teorie wychowania
* teoria kształcenia (dydaktyka ogólna)
* pedagogika porównawcza (polityka oświatowa)
* współczesna myśl pedagogiczna (prądy, kierunki i doktryny)
* pedagogika religii.

Natomiast prowadzone przez pedagogów badania empiryczne, optymalizacyjne, stosowane lokują tę dyscyplinę w dziedzinie nauk społecznych, co w szczególności dotyczy takich subdyscyplin, jak:


* pedagogika społeczna
* pedagogika czasu wolnego,
* pedagogika opiekuńcza,
* pedagogika animacji kulturalnej,
* pedagogika pracy,
* pedagogika dorosłych,
* pedagogika osób starszych (geragogika),
* pedagogika rodziny,
* pedagogika prenatalna,
* pedagogika specjalna (pedagogika wczesnej interwencji, pedagogika resocjalizacyjna, pedagogika integracyjna, pedagogika zdrowia, surdopedagogika, oligofrenopedagogika, tyflopedagogika, pedagogika terapeutyczna);
* pedagogika szkolna (przedszkolna, wczesnoszkolna, szkoły wyższej), itp.



23 maja 2013

Paradoksy społeczno-edukacyjnej codzienności

Paradoksy pojawiają się tam, gdzie chcą, a więc dlaczego miałyby nie zaistnieć także w sferze społeczno-oświatowej, akademickiej czy w przestrzeni codziennego życia Polaków? Zdaniem filozofów mogą one być traktowane jako motywujące wyzwanie do dociekania prawdy, jak i jako coś niebezpiecznego i paraliżującego, szkodzącego strukturom społecznym czy osobom. Oto kilka z nich:

1) Wynagrodzenie hydraulika za godzinę pracy jest czterokrotnie wyższe od pracy nauczyciela;



2) Obcokrajowcy uczą się historii Polski w miejscach ważnych wydarzeń. Nasi uczniowie - kują z podręczników formułki, by zdać testy.



3) Apel młodzieży do dorosłych:



4) Place zabaw straszą pustkami, a rodzice straszą dzieci, że jak nie odrobią lekcji, to będą musiały iść na podwórko zamiast bawić się tabletem.



5) Tak parkuje samochód przed hotelem z ograniczoną liczbą miejsc polski cham:



6) EKO-PARKING jako wskaźnik efektywności edukacji ekologicznej



7) Miłość zamknięta na kłódkę...


8) Nowe logo akcji "Szkoła z klasą" dla sześciolatków, czyli marketing górą ...



9) Jak tu powiedzieć: "Papuga zielona, co ja, to i ona"?

22 maja 2013

Mechanizm n-1



Ledwo wróciłem do kraju, a tu potworna burza, grzmoty i błyskawice medialne i instytucjonalne, jakie pojawiły się w związku z wyrażeniem przez Zespół ds. Polityki Oświatowej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN opinii na temat projektu nowelizacji Ustawy o systemie oświaty. Skład tego Zespołu i jego opinie są publikowane na stronie KNP PAN. Przewodniczy mu znakomity ekspert od polityki oświatowej, prof. zw. dr hab. Kazimierz Przyszczypkowski z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu. Członkami Zespołu są: prof. zw. dr hab. Czesław Banach (em. prof. Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie), prof. dr hab. Maria Dudzikowa (em. prof. zw. z WSE UAM w Poznaniu), prof. zw. dr hab. Teresa Hejnicka-Bezwińska z UKW w Bydgoszczy, prof. dr hab. Dorota Klus-Stańska z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego i prof. zw. dr hab. Bogusław Śliwerski z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej oraz Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie.

W zależności od rodzaju projektowanych zmian w polskiej oświacie Zespół wypowiada się na ich temat w zależności od tego, czego one dotyczą. Prof. Maria Dudzikowa od lat pisze znakomite książki na temat polityki oświatowej w kraju, paradoksów i pozorów reform, jakie serwuje polskiemu społeczeństwu MEN. Prof. Teresa Hejnicka-Bezwińska jest autorką wyjątkowych analiz krajowych i światowych raportów oświatowych oraz ewolucji polityki oświatowej w Polsce od końca II wojny światowej po czasy nam współczesne, niezależnie od tego, że jeszcze zajmuje się badaniami w obszarze pedagogiki ogólnej. Prof. Dorota Klus - Stańska z UG jest wybitnym dydaktykiem wczesnoszkolnym, mającym w swoim doświadczeniu nauczycielskim m.in. powołanie do życia w l. 90. XX w. nowatorskiej szkoły, w której program, metody i formy kształcenia odpowiadają najnowszym tendencjom w światowej dydaktyce. To ona też przygotowała opinię na temat ostatniego projektu nowelizacji UoSO.

Komitet Nauk Pedagogicznych PAN działa społecznie. Jego członkowie nie są pracownikami PAN, ale wybranymi przez środowisko naukowe w tajnych wyborach jego przedstawicielami. Na posiedzenia KNP PAN, które dotyczą kluczowych kwestii dla polityki oświatowej czy naukowej w naszym kraju zapraszani są ministrowie, ale nie mają czasu na uczestniczenie w tego typu debatach. Polityka rządzi się innymi prawami, niż oświata i nauka, o czym znakomicie przed laty pisał filozof edukacji prof. Sergiusz Hessen. Rządzący mają prawo nie akceptować opinii, uchwał czy stanowisk eksperckich, które formułowane są nie na zamówienie władzy, nie na umowę o dzieło ze środków unijnych, ale w trosce o dobro publiczne oraz o jawność wyników własnych badań. Tu nie ma żadnego koniunkturalizmu, manipulacji ani ukrytej gry interesów "sił nieczystych".

Żaden z członków KNP PAN nie ubiega się z tego tytułu, jak ma to miejsce w przypadku niektórych celebrytów medialnych, o znalezienie się na liście wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Żaden z członków tego Zespołu nie jest przedstawicielem ugrupowań politycznych, by móc przypisywać mu działania partyjnie opozycyjne czy ukierunkowane na poprawność polityczną. Na szczęście, w odróżnieniu od polityków, potrafimy odróżnić propagandę od wiedzy o procesach, które są kluczowe dla jakości kształcenia i wychowywania młodych pokoleń.

Wczoraj uczestniczyłem w dwóch, kluczowych dla pracy akademickiej, debatach: na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy brałem udział w zorganizowanej po raz pierwszy przez Instytut Pedagogiki Sesji Naukowej Magistrantów. Napiszę jeszcze o niej odrębnie, bo jest to znakomita inicjatywa włączania młodzieży akademickiej do debaty naukowej na podstawie przeprowadzonych przez studentów ostatniego roku studiów II stopnia badań w ramach ich prac magisterskich. Od 8.30 do 16.00 nieustannie bombardowano mnie telefonami, esemesami, pocztą elektroniczną w sprawie wyrażonej przez członków KNP PAN opinii na temat projektowanej nowelizacji Ustawy o systemie oświaty. Dziennikarze telewizji publicznej niemalże "molestowali" mnie w tej korespondencji o wypowiedź. I tak nie opublikowali jej na antenie. Tylko straciłem czas, zamiast wcześniej dojechać do Torunia, gdzie już o godz. 17.00 miałem spotkanie na Wydziale Pedagogicznym UMK w sprawie nowelizacji ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym.

Zabawne, bo wracając do domu, a miałem jeszcze do pokonania ponad 250 km usłyszałem w Polskim Radiu komentarza dziennikarzy, że jesienią ma być odwołana minister edukacji narodowej Krystyna Szumilas (już prowadzi się wywiady z jej następczyniami), natomiast trzech pozostałych ministrów, w tym MNiSW - ma dobrowolnie podać się do dymisji, by móc startować w wyborach do Europejskiego Parlamentu z list PO. Mój społeczny, bezinteresowny wysiłek, by rozmawiać z nauczycielami akademickimi i doktorantami znaczącego w kraju Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK na temat - także absurdów, jakie mają miejsce w ustanowionym prawie, w tym szczególnie wydanych aktach wykonawczych (można o tym przeczytać w najnowszym Komentarzu do w/w Ustawy profesorów H. Izdebskiego i J. Zielińskiego) i o potrzebie zrównoważonego oraz odpowiedzialnego stosowania prawa w postępowaniach na stopnie i tytuł naukowy, by minimalizować nieuzasadnione straty, być może był czasem straconym. Może nawet i lepiej. Resortem będzie prawdopodobnie kierować już inny polityk, a więc jest nadzieja, że chociaż coś zostanie tu naprawione, zmienione, a my - jak słusznie stwierdził jeden z profesorów - nie zdążymy się jeszcze "ześwinić". Takie czasy.

Nie rozumiem szumu, który powstaje w wyniku konsekwentnych działań akademickiego gremium, z którego opiniami w niektórych kwestiach nikt nie chciał się nawet zapoznać, a są one przecież sukcesywnie przekazywane właściwym adresatom, jak i publikowane dla szerszego odbiorcy. Na stronie KNP PAN są zamieszczane wszystkie komunikaty, wskazujące na treść i zakres działań tego gremium. Rozumiem, że sprawa sześciolatków jest "gorącym kartoflem na patelni debaty publicznej i politycznej", ale przecież opinie naukowców nie są dla władzy istotne, więc nie ma o co kruszyć kopii. Jak stwierdził b. opozycjonista a obecnie przedsiębiorca Władysław Frasyniuk w wywiadzie dla Moniki Olejnik w TVN24 - cytując nieżyjącego już prof. B. Geremka - "nie słuchajcie profesorów, bo oni nie mają nic sensownego do powiedzenia. Tak nam się tylko wydaje, gdyż dysponują większym zasobem słów". Ciekawe, czy ten komentarz dotyczył także autora tej wypowiedzi, skoro sam był profesorem? Czy Frasyniuk nie naruszył jego dobrego imienia? Nagle właściciel przedsiębiorstwa transportowego staje się ekspertem od pedagogiki wczesnoszkolnej? To mamy kolejnego celebrytę od edukacji. To już nie tylko jeden z filozofów kreuje się na znawcę tej problematyki. Teraz nadszedł czas na klasę przedsiębiorców. Tą arogancją wobec ludzi nauki ów interlokutor jedynie potwierdził, że na edukacji zna się każdy, więc nie tylko ma prawo o niej mówić, co mu ślina przyniesie na język, ale i degradować opinie tych, którzy mają w tej dyscyplinie odpowiednie kompetencje. No cóż, psycholog prof. Józef Kozielecki określa kryjący się za tego typu wypowiedziami "mechanizm n-1", to znaczy: "n"= wszyscy są głupi, tylko (-1) nie ten, który tak o nich sądzi.

21 maja 2013

Niecodzienna codzienność Złotej Pragi


Zamieszczam kilka fotografii z moich spotkań z niecodzienną codziennością w stolicy Czech - Pradze:


1) Nosił Pepik Koreankę ...



2) "Rybki" w akwarium, czyli czarne stopy



3) "Szara" uliczka w Pradze ...




4) Malowanie ogniem i pędzlem




5) Poznawanie Pragi z mapą lub w balonie, czyli wielokulturowść




6) Poezja śpiewana i grana





7) Na lotnisku pusty plac zabaw, bo dzieci są już "tabletowe"





8) Czy(m) on tak się zmęczył?



9) Spotkał ją Twardowski



20 maja 2013

Pedagogika (p)o holocauście




Właśnie ukazała się rozprawa dr Aleksandry Boroń z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu pt. Pedagogika (p)o holocauście. Pamięć. Tożsamość. Edukacja, (Poznań 2013, s. 264), w której autorka podejmuje problem o szczególnej wadze, i to nie tylko ze względu na wciąż poddawane szerokim debatom publicznym problemy pamięci o holocauście, ale także na relacje międzykulturowe w polskim społeczeństwie. Od ponad dwudziestu czterech lat wolności społeczno-politycznej i gospodarczej naszego kraju musimy zmierzać się także ze zjawiskami upominania się różnych grup wyznaniowych, narodowościowych, społecznych czy kulturowych o poszanowanie nie tylko ich dziedzictwa, ale także ich praw do własnej odrębności.

Rozprawa poznańskiej pedagog znakomicie wpisuje się w cykl humanistycznych debat: od Theodore'a Adorno – „Wychowanie po Oświęcimiu” po współczesne, nawiązujące do tragicznych skutków wojen międzykulturowych i terroryzmu – „Wychowanie po 11 września”. Słusznie wyostrza się w tej monografii pytanie: Co dalej z pedagogiką (p)o holocauście? Czy jest jeszcze szansa na to, by przywrócić w dyskursie naukowym konieczność kontynuowania debat o istocie wychowania autorytarnego, przemocy w świecie i możliwej jeszcze nań reakcji podmiotów i, instytucji i środowisk odpowiedzialnych za socjalizację dzieci, młodzieży i dorosłych?



Autorka znakomicie przybliża nam znaczenia tak kluczowych pojęć, jak holocaust, zagłada, Szoa, Jizkor. Jej analizy dotyczą wstrząsających wydarzeń, które nie mogą ulec zapomnieniu, upominając się o pamięć społeczną, historyczną oraz refleksję nad odradzającymi się w różnych częściach świata idei czy praktyk wpisujących się w dehumanizację i wciąż przecież mające miejsce akty ludobójstwa. Niezwykle istotne są nie tylko wyjaśnienia kluczowych dla tego dyskursu pojęć, ale i tych uwarunkowań, które w dyskursie naukowym pozwalają nam na zrozumienie, czym był Holocaust i czym staje się we współczesnym świecie. Poznajemy przy tej okazji kulturę żydowską związaną z pamięcią o zmarłych.

Wysoką wartość poznawczą wnoszą przywoływane przez A. Boroń poglądy czy sądy teoretyczne nieobecnych i niedostępnych wciąż w kraju tekstów humanistów zajmujących się problematyką zagłady Żydów. Wątki naukowe mieszają się tu z kulturowymi, społeczno-politycznymi, historycznymi, czyniąc z tekstu postmodernistyczną próbę przybliżenia kwestii trudnych i bolesnych w sposób wieloaspektowy. Autorka pozwala nam zrozumieć jakże różne podejścia samych Żydów do Holocaustu, do uwarunkowań ich własnej tożsamości, ale i odsłania egzotyzację tradycji, obyczajów, przekazy literackie i filmowe na ten temat.

Rozprawa ma interesująca strukturę i stylistykę narracji, bowiem Autorka korzysta zarówno z pedagogiki krytycznej, socjologicznych teorii funkcjonalno-strukturalnych, jak i analiz socjokulturowych, nauk o sztuce, teologii i historii, dzięki czemu czyta się tę rozprawę z dużym zainteresowaniem. Aleksandra Boroń stawia ważne pytanie także o to, jak edukować następne pokolenia, jak przechowywać w społecznej pamięci tak tragiczne wydarzenia, by dziedzictwo traumy przeszłości mogło być zarazem źródłem zmiany społecznej w XXI w. Jak stwierdza we "Wstępie": Poprzez analizę przeszłości i konsekwencji zdarzeń jakie miały miejsce w historii można wypracować lub przynajmniej starać się wypracować metody, które zapobiegną masowej społecznej destrukcji, czym niewątpliwie jest zabijanie ludzi. (s.10)

Wyeksponowanie w podtytule trzech kategorii pojęciowych ma tu znaczącą rolę, bowiem wyraźnie utwierdza nas w potrzebie koncentrowania uwagi nie tylko na pamięci, tożsamości, ale i roli edukacji. Niezwykle trafnie dokonuje tu rozróżnienia na pamięć i postpamięć w sytuacji, gdy w ponowoczesnych społeczeństwach nostalgia miesza się z komercją, tragizm ludzkiego życia z codziennymi doświadczeniami o kolejnych wojnach, formach przemocy czy terrorystycznych atakach zamazywanych propagandową „papką” z życia polityków, VIP-ów i młodzieżowych idoli.




Mamy w poprawionej wersji pracy nareszcie bardzo dobrze uzasadnioną metodologię własnych badań. Autorka nie tylko właściwie – chociaż słusznie wybiórczo – przedstawia nam różne podejścia do dyskursów naukowych, ale sama dokonuje takiego wyboru jego rozumienia, który staje się podstawą do jej własnych badań. Książka jest bogata źródłowo, erudycyjna, a przy tym niezwykle wartościowa poznawczo i inspirująca praktykę edukacyjną. Otrzymujemy głęboko pedagogiczne studium o Holokauście, które jest kluczowe dla wychowywania kolejnych pokoleń do cywilizacji miłości i pokoju, a nie śmierci, to piękne upomnienie się o budowanie świata humanistycznego określanego przez Bogdana Suchodolskiego mianem – imperium hominis.

Jest to monografia niezwykle potrzebna w polskim społeczeństwie pedagogom, nauczycielom, by mogli dowiedzieć się, zrozumieć, współprzeżywać znakomicie zrekonstruowane tu kategorie społeczne i krytycznie zastanowić się nad tym, jak włączyć się w bieg zdarzeń powstrzymując w nich, redukując lub sublimując pedagogicznie wciąż obecną przemoc w codzienności życia. Szczególnie teraz, kiedy historiografowie, badacze trendów globalnych, politycznych ostrzegają przed odnawiającą się na kontynencie europejskim falą z jednej strony walki z religijnością, chrześcijaństwem, a z drugiej strony ruchami neonazistowskimi, anarchistyczno-lewicowymi i resentymentem za silnym przywództwem, neo-autorytaryzmem.