24 września 2009

"Niedżwiedź" i "Playboy" na pedagogicznej konferencji

Organizatorzy wspomnianej przeze mnie w poprzednim wpisie konferencji WSE UAM w Gnieźnie o kulturze popularnej zasłużyli na wyrazy uznania nie tylko z tytułu znakomitego programu, który wykreowali swoimi referatami przedstawiciele nauk społecznych, humanistycznych oraz nauk o sztuce, ale także zaplanowanych spotkań z osobami o kult(ur)owym znaczeniu dla co najmniej dwóch pokoleń.

Wieczorne sesje plenarne zostały bowiem oddane w dniu wczorajszym do dyspozycji medialnym celebrytom. Pierwsza debata odbyła się z udziałem kultowego dla osób formowanych w latach 80.XX w. przez jeden z programów radiowej „Trójki”, jakim była Lista Przebojów Marka Niedźwieckiego (popularnie określanego mianem „Niedźwiedź”). Do drugiej zaś sesji został zaproszony redaktor naczelny miesięcznika „Playboy” Marcin Meller. Tym samym można było porównać odpowiedzi na pytania dwóch profesjonalistów, ale z jakże odmiennych typów kultur.

Ten pierwszy był przykładem kultury wysokiej. Przybliżył nam genezę swoich marzeń o pracy w radiu i dzięki niej spełnianiu się w redagowaniu autorskiej audycji. Ten niezwykle utalentowany, o wyjątkowej barwie głosu dziennikarz-pasjonat opowiadał piękną polszczyzną o swojej pracy w radiowej ”Trójce”, przywoływał anegdoty z różnych okresów konstruowania list przebojów i o związanych z nimi losami niektórych ich słuchaczy. Wielbiciele listy przebojów, do jakich i ja się zaliczam, dowiedzieli się, jak radził sobie w latach PRL z cenzurą i okazjonalnymi próbami bezskutecznego (choć na szczęście sporadycznego) wywierania na niego presji, by któregoś z wykonawców zdjął z listy przebojów albo go na nią wprowadził oraz poznali sposób konstruowania własnego warsztatu pracy, pozyskiwania i gromadzenia nagrań, tworzenia programów przybliżających jakiś zespół czy jeszcze nieznanego w kraju wykonawcę.Nikogo rzecz jasna nie usunął z tej listy, ale czy współczesna młodzież może to zrozumieć żyjąc w warunkach wolności słowa i twórczości?

Drugi z wieczornych gości konferencji - Marcin Meller - potwierdził swój aktywny udział w kulturze popularnej, show biznesie. Dało się to usłyszeć i odczuć w trakcie jego odpowiedzi na pytania, jakie zadawał mu prof. Z. Melosik. O dziennikarstwie i dziennikarzach w Polsce miał jak najgorsze zdanie. Mówił o nich, że stanowią „teatr idiotów”, nie są bowiem przygotowani do swojej profesji, gonią za sensacją, ale nie mają pojęcia, o czym tak naprawdę piszą. Poziom ignorancji wśród dziennikarzy jest porażający. Są jednak – jak stwierdził - „bastiony bardzo dobrej roboty” czy ostatnie wyspy dla polskiej inteligencji, jak Gazeta Wyborcza, Polityka czy przejęty przez Newsweeka dodatek „Europa” gazety „Dziennik”. Przywoływał programy telewizyjne, które - choć są trywialne – to jednak produkowane są na skutek zapotrzebowania widzów. Z jednej strony mamy zatem chaos i fragmentaryczność programów informacyjnych, z drugiej zaś wydawanie pisma „Playboy” –jak określił to prof. Z. Melosik – na pograniczu miękkiej pornografii. Nic dziwnego, że wśród uczestniczek tej konferencji pojawiło się pytanie do M. Mellera o to, ile można zarobić na sesji zdjęciowej do Playboya i w jaki sposób redakcja pozyskuje kolejne panie gotowe do odsłaniania swoich wdzięków.

23 września 2009

Kultura popularna i społeczne konstruowanie tożsamości

Już drugi dzień trwają na terenie Collegium Europeanum Gnesnense w Gnieźnie obrady ogólnopolskiej konferencji Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu. Otwierał je w dniu wczorajszym referat prof. dr. hab. Zbyszko Melosika (dziekana Wydziału), który zdefiniował istotę kultury popularnej w świetle nauk społecznych, ukazał różne perspektywy teoretyczne odczytywania tego fenomenu, potwierdzając po raz kolejny, że nie ma takiej przestrzeni popkulturowej, która nie byłaby objęta naukowymi badaniami. Iluzją jest też oczekiwanie od współczesnej młodzieży bezwzględnego posłuszeństwa. Analizując wybrane przemiany kultury współczesnej, które mają znaczący wpływ na kształtowanie tożsamości młodzieży i jej styl życia, skoncentrował się tylko na niektórych kontekstach interesującego go problemu. „Logika rozwoju kultury współczesnej wyznaczona jest w krajach Zachodu przez zjawisko nieograniczonej konsumpcji. Staje się ona super „układem odniesienia”: kryterium postępu i sukcesu jednostek oraz całych społeczeństw (konsumpcja przejęła więc rolę, którą przez długi czas pełniła produkcja). Świat konsumpcji stał się dla młodego pokolenia światem obowiązującym, normalnym i naturalnym (mówi się nawet w tym kontekście o „kolonizacji dzieciństwa” – poprzez tworzenie „sztucznych”, zorientowanych na konsumpcję potrzeb).”

W związku z tym, że podstawową kategorią ideologii konsumpcji jest przyjemność – referował Z. Melosik – to powstała nowa moralność, która sankcjonuje i usprawiedliwia radość, przekonywanie ludzi do bardziej radosnego życia. Otaczające każdego człowieka produkty, których wytwórcy zachęcają czy kuszą do ich pozyskania, wzbogacają jego egzystencję i czynią go szczęśliwym. Prymat zatem i przymus szczęśliwości sprzyjają intensyfikacji rozwoju kultury typu instant, której symbolem jest słynna triada „fast food, fast sex, fast car”, a więc kultura natychmiastowej formy skondensowanej przyjemności.

Dyrektor Kolegium Europejskiego im. Jana Pawła II w Gnieźnie, gospodarz powyższych obrad – prof. dr hab. Leszek Mrozewicz wykazał w swoim referacie, że kultura popularna była już w starożytności, obok kultury elitarnej, jako wpisana w różnego rodzaju zwyczaje i obrzędy religijne, a więc sama była przesycona religijnością. Najbardziej jednak dla niej charakterystyczne były – wywodzące się z kultu religijnego – krwiożercze walki gladiatorów.

Treścią mojego referatu, który został zatytułowany „Naukowiec w blogosferze”, była analiza istniejących w sferze wirtualnej blogów nauczycieli, wychowawców i pedagogów akademickich. Zwróciłem uwagę słuchaczy konferencji na to, że internet może stawać się doskonałym medium do realizowania przez niektórych jego użytkowników fantazji o zabijaniu, morderczych impulsów i zamiarów. Szczególnie jeśli się z kimś rywalizuje, kto nie jest tego świadom, więc można (niejako zza węgła) go zaatakować ośmieszyć, poniżyć, zdetronizować. Zaatakowanie wprost byłoby zbyt ryzykowne, mogłoby narazić atakującego na opór, krytykę, karę, zaś w Internecie może być bardziej skuteczne i bolesne, bo upublicznione. Fantazje o zabijaniu realizowane są dzięki analizowaniu kosztów, korzyści i potencjalnych skutków każdego z ataków. Internet ujawnia, jak wiele osób jest zwolennikami odbierania komuś godności, sukcesów, pomniejszania czyichś walorów. Wyeliminowanie utrąconego w internecie z hierarchii opartej na statusie społecznym otwiera drogę awansu jego wrogowi. Przecież chodzi tu o przejęcie zasobów rywala lub jego terytorium , a uniknąć koniecznego wysiłku w drodze ku własnym sukcesom.

Szczególną uwagę położyłem na zjawisko oznaczane dość wymownie jako ch@mowo, a które sam określam mianem ch@mosfery, które jest niczym innym, jak przejawem agresji, wulgarnych wypowiedzi w stosunku do osób prezentujących swoje poglądy czy dzielących się swoimi wątpliwościami. Jednym z licznych przykładów internetowego chamstwa w Interneciesą anonimowe (a jakże!) wpisy i komentarze.

Oto na jednym z forów oświatowych pada pytanie nauczycielki:

Proszę o wyjaśnienie – skoro nauczyciele otrzymują wynagrodzenie z góry, to dlaczego dzisiaj 3 sierpnia (godz. 19.35 ) nie mam jeszcze pieniędzy na swoim koncie. Mam stałe zlecenia na początku miesiąca, ciekawe czy pani księgowa się tym przejmuje. Tak jest zawsze, gdy 1-szy dzień miesiąca przypada w dni wolne od pracy. Kiedyś pieniądze wpłynęły dopiero piątego. Sprawdzałam – żadne przelewy nie są w drodze.

I uzyskuje na to pytanie następującą serię odpowiedzi:

/~księgowa
poniedziałek, 3 sierpień, 2009, 20:18
Odp: wynagrodzenie nauczycieli z góry- budżet

Droga Pani nauczycielko: bądź małpo normalna. To że Karta was rozpieszcza to nie znaczy żebyście moralnie mieli prawo do żądania wynagrodzenia za pracę której jeszcze nie wykonaliście. Trochę ogłady trzeba mieć.

~księgowa
wtorek, 4 sierpień, 2009, 20:46
Odp: wynagrodzenie nauczycieli z góry- budżet

nauczycielko ty mendo chodząca. Zobacz na swoją kulturę jaką reprezentujesz.
swoim roszczeniowym podejściem. Słownictwo może masz bardziej wyszukane, ale sama treść wypowiedzi budzi obrzydzenie. Nie forma jest ważna, ale treść. Taka zasada w rachunkowości obowiązuje: wyższość treści nad formą. Doprawdy jestem księgową w szkole i żadna z małp-nauczycielek nie potrafi wbić sobie do głowy, że nie mamy w tym żadnego interesu, żeby działać na niekorzyść nauczycieli. Nie można na każdego patrzeć jak na wroga.


Przedstawiłem typologię motywacji, jaką mogą kierować się anonimowi opresorzy, którzy dokonują agresywnych wpisów w blogach oświatowych i akademickich, obrażając lub szykanując blogerów i autorów stron internetowych.

Kolejnym referującym był prof.dr hab. Aleksander Nalaskowski z UMK w Toruniu, który już we wstępie swojej wypowiedzi podkreślił, że nie ma potrzeby definiowania kultury popularnej, a nawet jakiegoś szczególnego interesowania się nią przez naukę, gdyż ona jest po prostu „żadna”. To, że istnieje obok kultury salonu, kultury elitarnej sprawia, że jest tolerowana, ale nie powinna być wynoszona z tego powodu do piedestału przez kogokolwiek. Kulturę popularną cechuje – konsumpcjonizm, masowość, uproszczenie przestrzeni znaczeniowej w naszym świecie, kreowanie czegoś ładnego, ale nie mającego nic wspólnego z pięknem. W tej kulturze wszystko może i powinno być zabawą, grą pozorów, brakiem autentycznego przeżywania wartości. Kultura popularna – zdaniem profesora - weszła tylnymi drzwiami do szkół, do polskiej oświaty, gwarantując młodzieży prawo do noszenia zróżnicowanych strojów, długich włosów i oporu (nieposłuszeństwa). Pop jest nawet wpisany w strukturę i metodykę przygotowań uczniów do egzaminów państwowych, które nie mają być dowodem na nabycie wiedzy i rozwój umiejętności, ale mają być kolejnymi igrzyskami, rywalizacją, zabawą w postaci telewizyjnych zgadywanek czy teleturniejów. Młodzież niewiele już dzisiaj musi wymagać od siebie. Swój referat A. Nalaskowski zakończył pytaniem: Gdzie i kiedy nauczymy młodzież przeżywania kultury? Oczywiście, miał tu na myśli – kulturę wysoką, kulturę salonu, a nie ulicy.

Niewątpliwie, odpowiedzi na to pytanie udzielił późnym wieczorem Rektor Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu – prof. dr hab. Marcin Berdyszak, który podzielił się z uczestnikami konferencji swoimi doświadczeniami nauczyciela akademickiego, a co najważniejsze wytworami własnej pracy artystycznej. Mogliśmy obejrzeć przeszło dwadzieścia jego instalacji artystycznych, rzeźb, które są nie tylko znakomitymi dziełami sztuki, ale - co ważne dla pedagogów - nośnikami idei, wartości uruchamiającymi namysł nad sensem życia, polityką, wonnościami, stereotypami i inteligencją człowieka. Każda z jego instalacji prezentowanych w otwartych przestrzeniach w kraju i zagranicą, zmusza nas do stawiania pytań, typu: Czy udając się na plażę, musimy otaczać się tylu rzeczami? Skąd bierze się stereotyp biznesmena? Czy rzeczywiście mamy dostęp do wszystkiego, co jest przedmiotem naszego zaciekawienia? Gdzie są granice perwersji? Co jest realne, a co wirtualne w naszym świecie? Czy rzeczywiście może być w naszym zasięgu i dostępne to, co jest przedmiotem naszych pragnień? Po co gromadzimy tyle rzeczy, bibelotów? Czy mamy kompleks króla Midasa? Jak pojmować twórczość? Czy kultura nie pracuje na wojnę? Czyż nie szyjemy dzieci wojny? Czym jest plagiat? Jak współpracować ze sobą w sytuacji rozbieżnych interesów? Itp.


Przyjdzie nam czekać na publikację z tej konferencji, gdyż nie sposób jest uczestniczyć w obradach wszystkich, a pracujących równolegle sekcji. A tematy są tu niezwykle interesujące:

Powergirl, społeczne konstrukcje emancypacji kobiet; Znak zodiaku Baran, fan Tokio Hotel, wróg hip-hopolo – tożsamość nastolatka w podkulturze; Uwodzić czy dać się uwieść – dylematy pedagoga wieku średniego; Stereotypy mają się dobrze: co myśli uczeń, że myśli dziewczyna, a co chłopak? Z wypowiedzi gimnazjalistów; Sposoby posługiwania się tożsamością seksualną w kulturze popularnej; (Pop)kulturowe konstrukcje militarnej kobiecości; Obrazy ojcostwa w reklamie współczesnej; Syndrom konsumpcyjny – rzecz o kanibalizmie; Tatuaż jako narzędzie ekspresji tożsamości w relacjach osób wytatuowanych; Dlaczego (nie) lubimy Rubika?; Metamorfozy tożsamości jako skutek percepcji kultury makeover; Internet jako narzędzie aberracji zjawisk podkultury; EMO – Subkultura czy moda? Medialny portret współczesnej młodzieży itd.

21 września 2009

Wirtualne "ocenianie" belfrów

Ktoś musi penetrować zagraniczne strony internetowe i analizować ich przydatność do ewentualnego zaadoptowania w polskiej sferze wirtualnej, skoro pojawił się nowy portal, który adresowany jest do uczniów wszystkich typów szkół w Polsce - www.spokobelfer.pl

Już od kilku lat istnieje w Niemczech taki portal, który nazywa się: www.spickmich.de, ale gdyby zastosować ten tytuł w naszych warunkach, to mało kto byłby nim zainteresowany. W przekładzie na język polski oznaczałby bowiem: „naszpikuj mnie”, „użądl mnie” , a to nie kojarzyłoby się ze szkołą. Tymczasem tak ten niemiecki, jak i polski mają na celu oddanie władzy „sądowniczej” w ręce uczniów, by mogli wreszcie odreagować i oceniać swoich nauczycieli. W Niemczech uczniowie najczęściej wykorzystują ten portal do tego, by jak komar – nadlecieć i ukąsić wybranego nauczyciela.

Polska wersja zawiera w regulaminie dla użytkowników tej strony następujące uzasadnienie:
Podstawowym celem Funkcjonalności "Spokobelfer" jest umożliwienie uczniom swobodnego wyrażania opinii na temat nauczycieli, którzy ich uczą lub uczyli, pod kątem zdolności i umiejętności nauczycieli istotnych z punktu widzenia wykonywanej przez nich pracy. (…)Użytkownicy tworzą bezstronny ranking najlepszych ich zdaniem nauczycieli w szkołach, miastach i kraju

Na głównej stronie portalu znajduje się rysunek uczniów trzymających w uniesionej w górę ręce tabliczkę z oceną: 5, 3, 1, 4+, a zawarty w chmurce tekst brzmi: Teraz ty masz władzę”, „Oceniaj i komentuj”.

I rzeczywiście, uczniowie – oczywiście autorzy ewaluacji – wpisują pełne imiona i nazwiska swoich nauczycieli, nazwę szkoły i przedmiot, którego uczą. Ciekawe, że administrator tego portalu zezwala na publikowanie danych osobowych nauczycieli wraz z miejscem ich pracy, natomiast uczniom (jeśli to są uczniowie?) zezwala na anonimowe wpisywanie komentarzy i ocen. Cóż za kultura komunikacji!
Nic dziwnego, że pojawiły się już wpisy w stylu (nie podaję nazwisk nauczycieli):

Z. A. Technikum Uzupełniające Nr 3, Dąbrowa Górnicza
jedna z najgorszych nauczycielek w mojej karierze edukacyjnej :/

D.J. , X Liceum Ogólnokształcące, Kraków
jedna z najbardziej niesprawiedliwych nauczycielek jakie spotkałam, niebotyczne ego, zawyżone mniemanie o sobie, zero kultury, przeradzające się czasami w pospolite chamstwo


Pozytywną stroną tego portalu jest to, że nauczyciele (o ile wiedzą, że on istnieje) mogą nie zgodzić się na to, by byli publicznie-wirtualnie oceniani. Jak stwierdza administrator: Jeśli nie chce Pan/Pani być oceniany/a, wystarczy wypełnić formularz i przesłać go do nas pocztą, faxem lub mailem; wyłączymy możliwość oceniania Pana/Pani i usuniemy dotychczasowe oceny. Przy Pańskim nazwisku pojawi się krótka informacja, że nie chce być Pan/Pani oceniany/a

W istocie, nie o zmianę szkoły, nauczyciela czy samego siebie tu chodzi, tylko o kolejną okazję do naciągania uczniów na dobra rynkowe. I tak kształtujemy pod płaszczykiem wolności oceniania nauczycieli kolejnych zakupoholików.

20 września 2009

Jubileusz pedagoga dialogu egzystencjalno-personalnego


zbiegł się z pojawieniem się na naszym rynku wydawniczym trzech nowych tomów serii „Jak wychowywać?”. Jej autorem jest dostojny, bo liczący sobie 90 lat i wciąż niezwykle aktywny twórczo oraz pedagogicznie ks. prof. dr hab. Janusz Tarnowski.

To właśnie na Jego Urodziny oddał do dyspozycji kino „Muranów” Roman Gutek, znany w kraju działacz kulturalny, współtwórca Warszawskiego Festiwalu Filmowego, współzałożyciel firmy „Gutek Film”, a przyjaciel ks. Profesora. Przyjechał na dzisiejszą uroczystość prosto z Gdyni, gdzie odbywa się Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Już po raz trzeci R. Gutek udostępnił kino „Muranów” na spotkanie z ks. prof. J. Tarnowskim dla wszystkich tych, którzy poczuwają się do związku z Księdzem, z jego chrześcijańską pedagogiką personalno-egzystencjalną. Otwierając dzisiejsze spotkanie R. Gutek wspominał swoje pierwsze spotkanie z ks. Profesorem, a miało ono miejsce 30 lat temu, w zupełnie innej rzeczywistości społeczno-politycznej. To dzięki „Grupie niedzielnej” (później przekształconej w „Grupę Synodalną”) jaką prowadził ks. Tarnowski w swojej kaplicy na Żelaznej – jak mówił R. Gutek – a w której on uczestniczył wraz z narzeczoną (a teraz wciąż tą samą żoną), nie pogubili się w tamtej, jak i w nowej rzeczywistości, i to dzięki Księdzu, dzięki jego dialogowej pedagogice, wspólnie odbywanym rekolekcjom i rozmowom.

Ksiądz Janusz Tarnowski podziękował Gospodarzowi za to, że dzięki niemu, jako wielkiemu miłośnikowi kina, może po raz kolejny dojść do dzisiejszego, jak i – ma nadzieję – dojdzie do kolejnego spotkania. Pisze bowiem już szósty tom z serii „Jak wychowywać?” Gutek wprowadził nas do swojego domu, jakim jest przez całe jego życie KINO, i za to należą mu się najserdeczniejsze podziękowania.

Uroczystość była doskonale wyreżyserowana przez samego Jubilata. Jak zwykle, kiedy spotyka się ze swoimi czytelnikami czy uczestnikami konferencji (a sam gościłem Księdza Profesora pięciokrotnie w Łodzi w czasie organizowanego cyklu międzynarodowych konferencji „Edukacja alternatywa – dylematy teorii i praktyki”), ma rozpisany scenariusz swojego w nich udziału co do minuty. Nic nie jest tu przypadkowe, choć jak to bywa w dialogicznych sytuacjach, należy liczyć się z niespodziankami, ze spontaniczną reakcją na jego słowa, myśli czy emocje. Ks. Janusz potrafi bowiem wyzwalać w każdym coś, co jest niepowtarzalne, głębokie, niejako do rdzenia ludzkiej egzystencji, co porusza naszą osobowość.

Sala kina „Muranów” była pełna, stąd Jubilat stanął przed dylematem – kogo powinien powitać. I wyszedł z tej opresji w sposób dla siebie charakterystyczny, a mianowicie przywitał przedstawiciela Kościoła Katolickiego, a ten reprezentowany był przez członka Episkopatu Polskiego Biskupa Bronisława Dembowskiego Dębowskiego i przez osobę świecką, a wielce zaangażowaną w upowszechnianie w szkołach pedagogiki dialogu, jaką jest dyrektor Liceów Artystycznych we Wrocławiu i w Częstochowie – Mariusza Burzyńskiego.

Swoje wprowadzenie do nowej serii książek ks. Janusz Tarnowski zaczął od sprostowania, a mianowicie od wyjaśnienia tytułu serii, który może wydać się mylący. Mógłby bowiem sugerować, że jest adresowany do nauczycieli, wychowawców i rodziców. Tymczasem tak nie jest. Są to książki przeznaczone dla wszystkich tych, którym bliska jest teza Jana Pawła II, że wychowanie to uczłowieczanie człowieka, byśmy przychodząc na świat stawali się bardziej ludzcy. Każdy z tomików ks. prof. J. Tarnowskiego jest zbiorem nieprzypadkowo zarejestrowanych dialogów, sytuacji, zdarzeń, w których interpretację wplatane są wzory pedagogicznego myślenia i słowa Ewangelii. Każda z rozmów ma być impulsem do refleksji.

I tak było też w trakcie tego spotkania. Ks. J. Tarnowski oddał głos swoim wychowankom – dzisiaj już dorosłym, w większości rodzicom, postaciom świata mediów (jak Dyrektor I Programu Polskiego Radia), przedstawicielom wymiaru sprawiedliwość (sędziemu Sądu Rejonowego w Warszawie), naukowcom, duszpasterzom czy ministrantom od lat posługującym w prowadzonych przez Niego mszach. Każdy z nich krótko wprowadzał nas w treść kolejnych tomów książek J. Tarnowskiego, zachęcając nie tyko do ich zakupienia, ale przede wszystkim do przeczytania, byśmy mogli dalej kontynuować jego dzieło w obszarach własnej odpowiedzialności społecznej i zawodowej.

Na scenie pojawiały się też dzieci, które były gorąco witane przez Jubilata i z wielkim szacunkiem z Jego strony zachęcane do wyrażenia swoich myśli, wspomnień czy wrażeń. Byli tu obecni „mali” bohaterowie wspólnie napisanych z nimi książek. Można było ich dzisiaj spotkać i w rozmowie z nimi przekonać się, jak wielką, charyzmatyczną postacią był i jest nadal dla nich Ksiądz Profesor.

Każdy dialog wymaga pytań, formułowania problemów, by można było dzięki nim wgłębiać się w sprawy ludzkie i transcendentne! Tak oto przywołane zostały bardzo prowokacyjne pytania, na które odpowiedź znajdziemy we wspomnianych już książkach, jak chociażby:

1) Jak możliwa jest pięćdziesięcioletnia przyjaźń księdza-pedagoga z komunistycznym wychowawcą, jakim był Antoni Makarenko?

2) Czy to prawda, że Jan Paweł II uważał się za posłusznego dzieciom, a tym samym czy można z tego wnioskować, że to właśnie one kierowały Kościołem Katolickim na świecie?

3) Dlaczego pewien czytelnik tygodnika katolickiego napisał, że nigdy nie powierzyłby wychowywania swoich dzieci Księdzu J. Tarnowskiemu?

4) Czy rzeczywiście pedagogika dialogu jest zagrożeniem dla autorytetu nauczyciela i niepożądanym wzmocnieniem wychowania bezstresowego w naszym kraju?

5) Dlaczego szatan cieszy się z I Komunii Świętej naszych dzieci?

6) Czy możliwy jest dialog i przyjaźń nauczyciela z przestępcą?

7) Jak wytłumaczyć tak konsekwentną i systematyczną, a skądinąd niepowtarzalną skłonność Autora do pisania książek w seriach tematycznych, jak np. dwóch pentalogii: „Jak wychowywać?” i „Dzieci i ryby głosu nie mają?” czy 3 tomów homilii dialogowych „Kto pyta – nie błądzi”?

Trzeba sięgnąć do tych książek, by przekonać się, że dialog z dzieckiem czy dorosłym rządzi się tymi samymi regułami – autentyzmem, zaangażowaniem i spotkaniem. Jeśli ma on wpisywać się w proces wychowania, to musi czerpać natchnienie „z góry”.

Powiodło się głównemu organizatorowi jubileuszowego spotkania - Hubertowi Boczarowi zaskoczenie Księdza Profesora czymś, czego nie mógł się spodziewać, a mianowicie wręczenie Mu specjalnego wydania na tę okoliczność - „Księgi Pamiątkowej z okazji jubileuszu dla ks. Janusza Tarnowskiego” (Warszawa 2009). Nie jest to zbiór referatów, ale niezwykle pięknie wpisanych dedykacji, płynących z serc i umysłów wszystkich tych, którzy mieli możność bycia współwychowanymi przez ks. J. Tarnowskiego, dialogowali z Nim i dzięki Niemu. Każdy z nas, spośród obdarzonych przez Kapłana wielkim darem miłości, szacunku i postawą dialogiczną mógł choć przez chwilę Go uściskać, przekazać Mu swoje życzenia i radować się nadzieją na kolejne spotkania i książki uwieczniające tę - jakże rzadko spotykaną w świecie dominującej technologii - myśli, życie i dokonania CZŁOWIEKA – KAPŁANA – PEDAGOGA – WYCHOWACY – MISTRZA I NAUCZYCIELA.


Były bukiety kwiatów, podziękowania, wspomnienia i … dedykacje do „Księgi jubileuszowej”. Jak napisał w niej jeden z Jego wychowanków: Dziękując Bogu, cieszę się, że na drodze mojej edukacji mogłem spotkać tak nieprzeciętnego Kapłana, Pedagoga, Uczonego i Wychowawcę. Niech Pan Bóg Księdza Profesora Błogosławi, obdarza zdrowiem i wszelkimi łaskami.(prof. dr hab. med. Janek Peterek, s. 223)

„Jak wychowywać?”




W niedzielę - 20 września odbędzie się uroczysta promocja
trzech książek Księdza Profesora Janusza Tarnowskiego, jakie wyszły pod wspólnym tytułem: „Jak wychowywać?”. Promocja odbędzie się w kinie Muranów przy ul. Gen. Andersa 1 w Warszawie o godz. 12.00.

Zaproszone sa na nią także Dzieci, dla których przewiduje się różne atrakcje!

Uroczystość ta będzie jednocześnie okazją do wręczenia Czcigodnemu Jubilatowi, obchodzącemu 90 rocznicę Urodzin, Pamiątkowej Księgi, powstałej ze wspomnień Jego Uczniów, Wychowanków i Przyjaciół - o Kapłanie, Pedagogu i Wychowawcy.
Ten szczególny moment owiany jest tajemnicą, by tym większą sprawił radość Jubilatowi w chwili wręczania Księgi.

Jak piszą w zaproszeniu Organizatorzy tego wspaniałego Jubileuszu:

"Dziękując za możliwość uczestniczenia w tej ważnej dla nas wszystkich chwili, łączymy się w modlitwie za Jubilata, dziękując Bogu za Jego długoletnią służbę Bogu i bliźniemu".

19 września 2009

Kto jest czemu winny, kiedy minister likwiduje kierunek studiów?

Opublikowany na łamach jednej z gazet wywiad z założycielem uczelni niepaństwowej jest kolejnym dowodem na to, jak podmiot prowadzący akademicki biznes może nie poczuwać się do winy w sytuacji, gdy w istocie to przede wszystkim od niego, od właściciela zależą gwarancje zgodności prowadzonych działań z obowiązującym w tym kraju prawem. Wyjaśnienia, w stylu, że łamał standardy, nie przestrzegał prawa, ale czynił to dla dobra ludu, bo oświecał go i umożliwiał mu realizację własnych aspiracji, jest szokujące. Otwiera to bowiem pole do usprawiedliwiania kolejnych nadużyć. Równie dobrze, można by powiedzieć, że kradnę coś komuś, by wyżywić głodnych, a przecież troska o ludzkie życie jest ważniejsza, niż przestrzeganie prawa. Tym samym wszyscy ci, którzy przestrzegają prawa i uczciwie prowadzą instytucje edukacyjne, nie są innowacyjni, nie myślą prospołecznie, nie zabiegają o losy niewykształconych, głodnych czy opuszczonych przez los. Dobrze, że ten właściciel chociaż broni kadr akademickich swojej uczelni, bo oni w istocie nie mają żadnego wpływu na to, jakich norm przestrzega ich pracodawca, czy zatrudnia odpowiednią liczbę profesorów i doktorów, czy gwarantuje studentom dostęp do literatury, do sprzętu, laboratoriów, czy składa wiarygodne oświadczenia pod dokumentami itp.? Nauczyciele akademiccy pracowali zapewne z pełnym zaangażowaniem, niektórzy nawet większym, niż w ich podstawowym miejscu pracy, jeśli ta uczelnia była ich drugim zatrudnieniem. Oni powinni spać spokojnie, a jednak mogą mieć poczucie żalu, że mimo ich uczciwej pracy i zaangażowaniu, muszą się tłumaczyć z czegoś, na co nie mieli żadnego wpływu.

To nie nauczyciele i nie ich rektor powinni się tłumaczyć przed studentami z braków kadrowych czy niespełniania wymogów prawnych, tylko właściciel uczelni. To od niego zależy, czy w dziekanacie jest sprawna i wystarczająca obsługa, czy do biblioteki są kupowane książki, czy w salach jest ciasno, ciepło i wygodnie, czy w gmachach jest bezpiecznie, a system informacji o uczelni jest wiarygodny. To nie nauczyciele akademiccy odpowiadają za to, że minister nauki i szkolnictwa wyższego odbiera uczelni uprawnienia. W jednym tylko przypadku mogą być temu winni, a mianowicie, gdy nie prowadzą zajęć dydaktycznych, gdy lekceważą studentów, nie przestrzegają rygorów związanych z przygotowywaniem i pisaniem prac dyplomowych, nie opracowują zaktualizowanych programów kształcenia i sami nie podnoszą swoich kwalifikacji. To wszystko jednak, co ma miejsce w przestrzeni uczelni w sensie administracyjno-technicznym, w obsłudze studentów, zależy tylko i wyłącznie od właściciela uczelni niepublicznej. Warto o tym pamiętać, kiedy pojawiają się pierwsze oznaki rozczarowania w stosunku do wizerunku, jaki sobie wytworzyliśmy o danej uczelni. Warto bardziej krytycznie i odważnie podchodzić do spraw, które – choć mogą wydawać się ułatwieniem przez przymknięcie oka na nieprawidłowości – zagrażają nie tylko nam, ale także tym wszystkim, którzy chcieliby być dumni ze swojej Alma Mater.

18 września 2009

Dla cnoty nie ma żadnego większego teatru nad sumienie

mówił Marcus Tullius Cicero (106–43 p.n.e.), filozof i polityk rzymski. I miał rację. Przypomniało mi się to w związku z referatem, jaki przygotowuję na najbliższą konferencję Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu. Będę tam mówił o pedagogicznych i oświatowych blogach, o wolności słowa, myśli i powrotach cenzorów w maskach demokracji oraz humanizmu, o anonimach i patologiach w szkolnictwie wyższym, o trudnej sztuce czytania ze zrozumieniem i o nożycach, które się otwierają, kiedy uderza się w stół.