Minister nauki i szkolnictwa wyższego ogłosiła w dn. 26 kwietnia 2014 r. na stronie resortu: "Nie ma kryzysu humanistyki" . Jak widać, mocno rozmijała się z prawdą, skoro od czasu powstania Komitetu Kryzysu Humanistyki Polskiej w 2013 r. do dnia dzisiejszego nie zostały uwzględnione postulaty naukowców. Ci przecież nie będą blokować dróg, palić przed resortem opon czy wysypywać importowane do kraju zboże lub węgiel. A jednak import fatalnych dla polskiej nauki, dla humanistyki rozwiązań ma miejsce pod pozorem o włączanie jej do rywalizacji w świecie.
Społeczeństwo polskie obojętnieje na protesty inteligencji, gdyż samo jest coraz bardziej rozwarstwione, podzielone politycznie i walczące o przeżycie w każdej niemalże jego dziedzinie. O ile nikt nie wyobraża sobie sytuacji, w której władze Uniwersytetu Jagiellońskiego ośmieliłyby się sprzedać jeden z budynków tej wspaniałej Uczelni, o tyle nie widzą nic zdrożnego w tym, że w pozostałych miastach Polski władze uniwersytetów są zmuszone do wyprzedaży części budynków, by przetrwać w niekorzystnym systemie braku finansowania przez państwo części także polskiego dziedzictwa narodowego. To zdumiewające, że studenci sami walczą o Collegium Historicum, które ponoć idzie pod młotek. Tymczasem - jak słusznie twierdzą: ze względu na historię jego wartości nie powinno się mierzyć jedynie w złotówkach. Apelujemy do wszystkich, którym los ulicy Św. Marcin nie jest obojętny, by w sposób zdecydowany sprzeciwili się wszelkim planom odbierania Collegium Historicum jego funkcji publicznej .
Stoimy oto przed poważnym ostrzeżeniem, jakiego udzielają młodzi naukowcy władzom wykonawczym i ustawodawczym w III RP. Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk był jednym z tych środowisk akademickich, które kilka miesięcy temu poparło inicjatywę Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej, kierując do dziekanów wszystkich jednostek naukowych apel o odniesienie się do jego diagnozy. W tym miejscu dziękuję wszystkim pedagogom, którzy odpowiedzieli na ten apel, a dziekanom i radom wydziałów pedagogicznych za jego poparcie.
Dzisiaj, z satysfakcją mogę odnotować, że we wtorek nastąpi nie tylko upublicznienie instytucjonalnego poparcia dla postulatów tergo Komitetu reformy systemu finansowania szkolnictwa wyższego, ale także będzie miała miejsce debata nowej generacji akademików w trakcie zainicjowanego kongresu. Skala poparcia dla tego programu - jak pisze Aleksander Temkin (filozof religii, doktorant Uniwersytetu Warszawskiego) - to nie tylko znak bezprecedensowej mobilizacji środowiska naukowego, ale także żółta kartka dla dotychczasowej polityki ministerstwa. Z równą satysfakcją zawiadamiamy, że udział w kongresie potwierdzili reprezentanci trzech największych polskich central związkowych.
Kongres Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej będzie obradował pod hasłem, które jest nośnikiem najważniejszych problemów polskiej humanistyki, a mianowicie:
Kryzys uczelni - kryzys nauki - kryzys pracy. Diagnozy, postulaty, rozwiązania.
Kongres odbędzie się w dn. 3 lutego w Fundacji Batorego (przy ul. Sapieżyńskiej 10, w godzinach 11.00-19 30), zaś wstęp jest wolny dla wszystkich zainteresowanych jego problematyką.
Jak piszą Organizatorzy:
Wydatki na badania naukowe i edukację wyższą traktuje się dziś jak zło konieczne – chcemy potraktować je jako inwestycję w rozwój społeczny. Za jedynego partnera uczelni ustawa uznaje środowiska biznesowe – my chcemy zwrócić uczelnie społeczeństwu. Dlatego wspólnie z Krajową Sekcją Nauki „Solidarności” i OPZZ organizujemy kongres, który ma przedstawić alternatywy dla antyrozwojowej polityki uśmieciowiania i odspołeczniania uczelni.
Zadaniem kongresu jest przedstawienie rozwiązań będących odpowiedzią na poważny kryzys polskiej nauki i degradację uczelni jako miejsc pracy i myślenia. Główną przyczyną kryzysu jest wadliwy system finansowania badań i jednostek naukowych oraz drastyczne niedofinansowanie nauki. Forsowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego konkursowy system finansowania prowadzi do stopniowego wygaszania wojewódzkich ośrodków akademickich. Brak stabilności finansowej wymusza uśmieciowienie stosunków pracy na uczelni.
Społeczne konsekwencje takiej polityki są katastrofalne. Jednak uśpione dotychczas środowiska naukowe zaczynają się budzić i jednoczyć. Czas zmienić sytuację, w której Polska znajduje się na szarym końcu w Unii Europejskiej pod względem poziomu finansowania nauki. Tym, co uczelnie mają generować, jest nauka na wysokim poziomie, a nie krótkowzroczne oszczędności. Bez inwestycji w badania naukowe trudno myśleć poważnie o gospodarczym i społecznym rozwoju Polski.
Uczelnie muszą stać się miejscem innowacji społecznych. Dlatego zaprosiliśmy do udziału w Kongresie przedstawicieli otoczenia społecznego uniwersytetu: naukowców z różnych pokoleń, ekspertów, aktywistów i publicystów z różnych środowisk intelektualnych, związkowców różnych central.
Część I
11 - 11 10. 1. Otwarcie kongresu i powitanie gości.
11 - 11 40. 2. Przedstawienie postulatów antykryzysowych Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej.
Wystąpienia: prof. Małgorzata Kowalska, prof. Zbigniew Osiński, dr Mateusz Werner, Aleksander Temkin
11 40 - 12 20. Stanowiska partnerów związkowych.
Wystąpienia: Prof. Janusz Rak - przewodniczący Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki ZNP, Dr Bogusław Dołęga - przewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NZZS "S"
12 20 - 12 35 Przerwa.
Część II
12 35 - 12 45. Wstęp do panelu nr 1. Aleksander Temkin, Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej.
12 45 - 14 00. Panel dyskusyjny nr 1. "Uniwersytet społeczny. O potrzebie re-definicji pojęcia współpracy uniwersytetu z otoczeniem społecznym". Prowadzenie: Rafał Woś (Dziennik Gazeta Prawna).
Uczestnicy: Prof. Wiesława Kozek, Danuta Kuroń, Dr Adam Mrozowicki, Prof. Jadwiga Staniszkis
14 00 - 14 15. Marcin Zaród, Obywatele nauki. "Uniwersytet. Dzisiaj problemy, jutro kryzys, pojutrze,,,"
14 15 - 14 45. Dyskusja
14 45 - 15 15. Przerwa.
Konferencja prasowa
Część III
15 15 - 15 25. Mateusz Piotrowski, Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej. "Prekarny czy solidarny? Dwa modele uniwersytetu, dwa modele rynku pracy".
15 25 - 15 40. Izabela Wagner, "Quo vadis universitas?"
15 40 - 17 25. "Związki zawodowe, szkolnictwo i właściwy model rozwoju Polski".
Swoje wystąpienia już potwierdzili: Andrzej Radzikowski - wiceprzewodniczący OPZZ, Grzegorz Gruchlik - wiceprezes ZNP, Sławomir Witkowicz – Przewodniczący Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ
17 25 - 17 40. Przerwa.
Część IV
17 40. - 19 00. Panel nr 2. "Uniwersytet śmieciowy. O destabilizacji stosunków zatrudnienia na polskich uczelniach". Prowadzenie: Adam Leszczyński (Gazeta Wyborcza).
Uczestnicy: Prof. Ryszard Bugaj, Dr Magdalena Woźniak-Rek, Dr Maciej Gdula, Dr Krzysztof Posłajko
Dyskusja
około 19 30 - zakończenie kongresu.
Mogę zapowiedzieć w tym miejscu, że Twórcy Kongresu i Komitetu Kryzysu Humanistyki Polskiej nie zamierzają spotkać się i porozmawiać o niezwykle trudnych kwestiach polityki resortu nauki i szkolnictwa wyższego wobec polskich uniwersytetów i akademii, ale także przygotowują Stanowisko, które zostanie skierowane do najwyższych władz państwowych w III RP oraz do liderów partii politycznych. Czas skończyć w naszym kraju z pozorowaniem troski o naukę i szkolnictwo wyższe.
Obecny system finansowania Uniwersytetu, wiążący istotną część dotacji dla jednostek naukowych z liczbą studentów, jest nie do utrzymania. Nie sprawdzał się na długo przed zapaścią demograficzną. Obniżanie wymagań wobec studentów, przyjmowanie kandydatów bez egzaminów, a nawet bez spełnienia odpowiednich wymagań maturalnych na najbardziej wymagające kierunki, poddanie uniwersytetu zmiennym modom “rynku pracy”, inwestowanie w PR kosztem badań naukowych – o wszystkim tym opinia publiczna była wielokrotnie informowana.
Informacje o Komitecie i Kongresie znajdą Państwo na stronie: http://komitethumanistyki.pl/ i www.facebook.com/komitetdlahumanistyki
Można także zapoznać się z treścią wywiadu, jakiego udzielili członkowie Komitetu "Gazecie Prawnej" pod znamiennym tytułem: "Wyższa szkoła oszukiwania czyli jak system grantowy prowadzi do patologii na uczelniach".
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania Komitet Kryzysu Humanistyki, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania Komitet Kryzysu Humanistyki, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
02 lutego 2015
30 kwietnia 2015
Kompleks zagrożonego autorytetu czy strach w bunkrze?
Spotkałem się w Uniwersytecie Rzeszowskim z kadrą akademicką, w tym z wieloma naukowcami, którzy pełnią różne funkcje kierownicze - od rektora poprzez dziekanów, po kierowników zakładów czy dyrektorów instytutów. Rozmawialiśmy o procesie awansów naukowych, o polityce kadrowej, ale także o zapowiadanej przez rządzących konieczności radykalnej zmiany prawa w powyższym zakresie.
Od szeregu lat odbywają się konferencje naukowe, seminaria, debaty a nawet okolicznościowe kongresy różnych gremiów akademickich, niektóre nawet z udziałem byłej czy obecnej ministry nauki i szkolnictwa wyższego. I co? I nic. W większości głoszonych poglądów, stanowisk, często bardzo rzetelnie, merytorycznie uzasadnionych uczestnicy tych debat w pełni zgadzają się ze sobą co do tego, że nauczyciele akademiccy uczelni publicznych i niepublicznych zostali w jakiejś mierze przez elity władzy zdradzeni, mimo deklarowania przez nie autentycznego zainteresowania problemami naszego środowiska i gotowości uwzględnienia przynajmniej części postulatów.
Kierowane do MNiSW uchwały, stanowiska, opinie, "skargi i zażalenia" znajdują wyraz troski i zrozumienia... na papierze albo w werbalnych deklaracjach, a karawana i tak jedzie dalej. Naukowcy zaczynają się zastanawiać, kto tu jest dla kogo? Oni dla władzy czy władza dla nich? Czy to prawda, że coraz silniej odczuwamy czy też doświadczamy reakcji władzy, którą prof. Janusz Reykowski (psycholog) określił jeszcze w okresie PRL mianem kompleksu zagrożonego autorytetu?
Im bardziej nasila się walka polityczna między stronnictwami partyjnymi, które zabiegają o głosy wyborców, tym każda poprzedzająca te wydarzenia krytyka czegokolwiek w naszym środowisku (dotyczy to jednak także innych obszarów i dziedzin życia obywateli np. sprawa dymisji ministra sprawiedliwości, w którym dziennikarze śledczy napisali, że jako prawnik uzyskał dokument bez spełnienia obowiązujących wszystkich obywateli wymagań), tym ów kompleks staje się nasilać w obozie władzy na różnych szczeblach jej sprawowania.
Jedni machają ręką i mówią, dajcie spokój, i tak niczego nie zmienicie, inni zaś usiłują jeszcze upomnieć się o fundamentalne racje. Jeden z profesorów przekazał ekspertyzę pani minister na temat błędów w finansowaniu szkolnictwa wyższego i nauki oraz negatywnych skutków dla polskiej nauki. Miał rzeczowe argumenty na temat przyczyn uniemożliwiających włączenie się polskich uczelni do światowej rywalizacji. Powiedział - napisał - przekazał - ... Minął rok. Reakcji ani widu, ani słychu.
Pisałem już chyba dwukrotnie o powstaniu i postulatach Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej oraz o tym, jak został on potraktowany przez urzędników naszego resortu. W Rzeszowie otrzymałem pismo-ekspertyzę jednego z doradców Prezydenta III RP, który dwa miesiące temu sformułował opinię rzekomo na temat owych postulatów, a w rzeczy samej o ich autorach.
Ekspert stwierdza, co następuje:
List w sprawie „obrony humanistyki” skierowany do Prezydenta RP i innych wysokich przedstawicieli państwa polskiego jest smutnym przykładem niewiedzy jego autorów o zmianach, jakie od 2010 r, zachodzą w organizacji szkolnictwa wyższego i systemie finansowania badań naukowych. List ten jest raczej manifestem związkowym (związki zawodowe są jednym z organizatorów tzw. protestu humanistów) niż merytorycznym opisem sytuacji humanistyki w Polsce. Nb. podczas konferencji (...) jej organizatorzy twierdzili, że nie chodzi im tylko o humanistykę, lecz o wszystkie kierunki uniwersyteckie. Tym bardziej w/w list jest przykładem ignorancji w zakresie spraw, których dotyczy.
1. List ignoruje fakt, że dzięki Ustawom, przyjętym w 2010 r., to nie Ministerstwo (które jest przedmiotem oskarżeń i insynuacji) decyduje dziś o finansowaniu badań naukowych, lecz robi to samo środowisko naukowe. To sami naukowcy – w powstałych po 2010 r. takich instytucjach jak Narodowe Centrum Nauki (NCN) i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) – decydują na co, i w jakiej wysokości finansowane są badania naukowe.
2. List ignoruje fakt, że Polska – po wstąpieniu do EU – znalazła się w obszarze wspólnego obszaru badawczego (ERA), w którym obowiązują wspólne instrumenty finansowania badań i kształtowania stricte jakościowej polityki naukowej. Do tych instrumentów należą: system grantowy, system finansowania badań w drodze konkursów, system uzależniający ocenę pracowników naukowych i instytucji na podstawie ich osiągnięć. Ten system – ze względu na wymóg konkurowania w zakresie osiągnięć naukowych – jest z oczywistych względów krytykowany przez związki zawodowe, kierujące się zasadą bezwzględnej ochrony miejsc pracy. Tak więc spór pomiędzy dążeniami reformatorskimi i modernizującymi polską naukę a postawami związkowymi (etatystycznymi) jest wpisany w logikę transformacji. Trzeba ten spór uznać za naturalny, ale nie wolno ulegać argumentom zmierzającym do konserwowania anachronicznego systemu stworzonego w PRL.
3. Autorzy listu, krytykując obowiązujące kryteria oceniania instytucji naukowych (parametryzacja) dają wyraz całkowitej niewiedzy o zmianach, które dokonały się w Polsce w tym zakresie. Nie wiedzą o powstaniu Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych (KEJN), w którym – pochodzący z wyboru przedstawiciele środowisk naukowych (a nie urzędnicy Ministerstwa Nauki) – sami przeprowadzają ocenę instytucji naukowych, w których pracują. KEJN wprowadził po raz pierwszy odrębne kryteria oceny dla wszystkich dziedzin nauki, w tym dla humanistyki. Niewiedza o tym fakcie kompromituje wywody przedstawione w/w liście.
4. W zakresie finansowania humanistyki zaszła od roku 2010 rewolucyjna zmiana. Tylko trzy instytucje finansujące badania naukowe przekazały w drodze konkursów na badania naukowe w zakresie humanistyki i nauk społecznych ok. 950 mln zł (z czego: ok. 550 mln zł przypada na konkursy NCN, ok. 360 mln zł na Narodowy Program Rozwoju Humanistyki (NPRH), a reszta na różne programy Ministerstwa Nauki), a do tego trzeba doliczyć także finansowanie z innych źródeł, jak np. FNP.
Konkluzja: każde środowisko ma prawo do zgłaszania postulatów i protestów dotyczących jego sytuacji finansowej. Te protesty – wbrew temu, co deklarują ich organizatorzy – nie są jednak reprezentatywne dla całego środowiska humanistycznego i nauk społecznych. Ponadto niemerytoryczny charakter oraz nieprawdziwe informacje zawarte w liście skierowanym do Pana Prezydenta nie zasługują na jakąkolwiek reakcję Głowy Państwa.
Rekomenduję Panu Prezydentowi uznanie tej sprawy za wewnętrzny problem, którego wyjaśnieniem powinno zająć się Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Prof. Maria Dudzikowa, która kieruje zespołem serii wydawniczej "Palące problemy edukacji i pedagogiki" wskazała na to, że są takie kwestie, zagadnienia, dylematy, które jak "gorący kartofel" parzą władze w ręce, więc odrzucają je komuś innemu. To nie Głowa Państwa odpowiada za kreowanie polityki naukowej i szkolnictwa wyższego, ale... każda z uchwalonych przez Sejm ustaw musi być zaakceptowana przez Głowę Państwa. Ba, skoro Komitet Kryzysu Humanistyki Polskiej nie uzyskał ze strony resortu w pełni rzeczowej odpowiedzi na postulaty, które są wynikiem swoistego rodzaju sprzeciwu naukowców nowej generacji wobec kontynuowanych zmian w szkolnictwie wyższym, to nie powinno nikogo dziwić to, że zwrócił się on do Prezydenta, którego rola ma przecież także charakter reprezentowania ponadpartyjnych interesów, mediacyjny, wywołujący wspólną debatę, by z jednej strony lepiej zidentyfikować zaistniałe powody czyjegoś niezadowolenia, a z drugiej strony spróbować mediować między stronami sporu w imię dobra wspólnego.
Czy rzeczywiście można tak jednoznacznie pomniejszyć "drugą stronę" przypisaniem je tego, czym nie tylko nie jest zainteresowana, ale i sama postrzega źródło różnego rodzaju dysfunkcji czy patologii w wyniku działań określonych grup interesów? Czy to, że postulaty poparł jakiś (nie ważne, który) związek zawodowy, wyklucza dociekanie istoty oczekiwań KKHP przekreślając uchwały, stanowiska, opinie ok. 70 jednostek akademickich w kraju?
Kiedy recenzujemy wnioski w postępowaniach awansowych, przygotowujmy opinie o kandydacie, jego dorobku naukowym, recenzję wydawniczą czy odnosimy się do czyjegoś wniosku o awans na wyższe lub inne stanowisko pracy, a konkluzja jest negatywna, to zamawiający ekspertyzę prosi drugiego rzeczoznawcę o ocenę sprawy. Można rzecz jasna dyskutować na temat argumentów zawartych w powyższej opinii, ale nie mogą one mieć charakteru degradującego, bazować na zarzutach ad personam, erystycznych chwytach czy manipulacji. Chyba, że sprawującym władzę jest już zupełnie obojętne to, co sądzą "podwładni" o rozwiązaniach, których oni stają się ofiarami, a nie beneficjentami. Czy rzeczywiście upomnienie się części środowiska o powstające niepowetowane straty w akademickiej tkance i kulturze zasługuje na takie potraktowanie?
Nie podaję autora tej ekspertyzy, by nie obciążano KKHP kolejnym z możliwych zarzutów o rzekomym prowadzeniu jakiejś gry czy kampanii politycznej przeciwko takiej czy innej postaci z grona władz III RP. Tegoroczne wybory właściwie blokują na kilkanaście miesięcy jakąkolwiek krytykę, gdyż każda jej forma i treść będzie traktowana jak zamach na władzę albo - jeszcze gorzej - na państwo. A jak to mówił tow. Władysław Gomułka: "Ręka podniesiona na władzę ludową zostanie odrąbana“. Czy słusznie?
Ukazały się materiały think tanku PO na temat nomen omen: Czy konflikt może być dobrem wspólnym?
Otwiera je tekst Marcina Skrzypka pt. Nie bójmy się siebie. Konflikt jako dobro wspólne. Już na wstępie autor dzieli się następującą konstatacją:
"CZY KONFLIKT MOŻE BYĆ DOBREM WSPÓLNYM? Chyba tylko dla masochistów. Dlatego każdy unika konfliktów. Problem polega na tym, że konflikt jest ślepą uliczką dialogu. Jedną ze strategii unikania konfliktów jest w ogóle unikanie kontaktu, dialogu, dyskusji i jakichkolwiek sporów. Ale bez tych działań nie istnieje demokracja ani innowacja. Jest tylko strach w bunkrze."
Nic dodać, nic ująć.
26 kwietnia 2014
Schizoidalna władza czy świat humanistyki, z którym traci kontakt?
Minister nauki i szkolnictwa wyższego ogłasza na stronie resortu: "Nie ma kryzysu humanistyki" . Oto ten tekst:
wtorek, 22 kwietnia 2014
Prof. Lena Kolarska-Bobińska na dzisiejszym spotkaniu z dziennikarzami zapewniła, że resort nauki szuka trwałych i systemowych rozwiązań, które podnoszą jakość polskiej humanistyki. Minister nauki ogłosiła nazwisko nowego podsekretarza stanu w MNiSW oraz skład Rady Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki.
– Przyjmując stanowisko ministra nauki, byłam świadoma napięć w środowisku humanistów oraz konieczności wypracowania mechanizmów wsparcia humanistyki. To jeden z priorytetów MNiSW – podkreślała minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Lena Kolarska-Bobińska.
Minister nauki na dzisiejszym briefingu przypomniała o rozwiązaniach resortu w ramach „Pakietu dla Humanistyki”. Był on szeroko konsultowany i zyskał akceptację wielu organizacji, w tym Rady Głównej Nauki i szkolnictwa Wyższego. Obecnie trwa jego realizacja. – Uwzględniliśmy głosy studentów i środowiska naukowego i zwiększamy liczbę uprawnionych do dodatkowego kierunku z 10 do 20 proc. To więcej niż dziś studiuje na drugim kierunku. To rozwiązanie już jest w Sejmie i poparła je podkomisja – zaznaczyła prof. Lena Kolarska-Bobińska.
Kolejną z propozycji ministerstwa nauki jest wprowadzenie nowej formuły programu kierunków zamawianych, które będą kładły nacisk również na rozwijanie poszukiwanych przez pracodawców miękkich umiejętności oraz zajęcia ogólnouniwersyteckie na każdym kierunku.
Prof. Lena Kolarska-Bobińska przedstawiła również nowego podsekretarza stanu MNiSW. Jest nim prof. Włodzisław Duch - kognitywista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Minister nauki ogłosiła też nowy skład Rady Narodowego Program Rozwoju Humanistyki, który będzie decydował o rozdziale 80 mln zł, jakie rząd przeznacza rocznie dla humanistyki. Członków Rady wskazuje środowisko naukowe. Ministerstwo mogło nominować trzech spośród 12. – Zdecydowaliśmy się powierzyć te miejsca osobom, które upominały się o polską humanistykę, także w ramach Komitetu Kryzysowego. Cieszę się, że prof. Karol Modzelewski, dr hab. Jan Sowa i prof. Ewa Domańska przyjęli tę propozycję i wzięli odpowiedzialność za sposób finansowania humanistyki – mówiła minister nauki."
Tymczasem kryzys jest, i to bardzo głęboki oraz w wielu zakresach i wymiarach. Można o nim przeczytać chociażby w listach, jakie kierują przewodniczący komitetów naukowych Polskiej Akademii Nauk. Do dnia dzisiejszego nie mamy na nie żadnej odpowiedzi, a jeśli jest, to lakoniczna, urzędowa, że ministerstwo dostrzega problem i zajmie się nim w najbliższym czasie, ot, takie ble, ble, ble... itp. Krytyczne Stanowisko dotyczące kondycji nauk humanistycznych i społecznych przyjęły komitety Wydziału I Polskiej Akademii Nauk, w którym stwierdza się m.in.:
Przedstawiciele wszystkich komitetów Wydziału I zgodzili się, że nauki humanistyczne i społeczne znalazły się dzisiaj w sytuacji bardzo szczególnej, korozyjnej dla ich funkcjonowania i statusu. Dotychczasowa polityka Ministerstwa, zmierza w istocie różnymi drogami i formalnymi decyzjami do urynkowienia wszelkich dyscyplin wiedzy i uczynienia sfery wiedzy terenem prymitywnie rozumianej konkurencji, dla której podstawowym kryterium jest wydajność w „produkcji” punktów za publikacje, użyteczność rynkowa i wąsko rozumiana idea audytu. Skutkuje to kryzysem tych wszystkich dyscyplin wiedzy, których funkcje poznawcze są ściśle splecione z ich rolą światopoglądową, krytyczną i edukacyjną.
Sprowadzanie ich oceny wyłącznie do parametrów ekonomiczno-rynkowych (przez pryzmat możliwości konkretnego zatrudnienia po ukończeniu studiów) i ich bezrefleksyjne zestawianie z dyscyplinami uważanymi obecnie za najbardziej pożądane rynkowo i innowacyjne w tym względzie, rodzi powszechne – podtrzymywane także przez wszystkie media tradycyjne i elektroniczne – przekonanie o zasadniczej nieużyteczności humanistyki w świecie współczesnym. Jednostronnie manifestowane poglądy o jakoby szczególnie złej sytuacji absolwentów tych studiów na rynku pracy są oparte na słabych podstawach empirycznych lub wręcz ich pozbawione. Jak pokazują informacje pochodzące z różnych środowisk akademickich i badania American Academy of Arts and Sciences, absolwenci studiów humanistyczno-społecznych lepiej niż wąsko kształceni specjaliści odnajdują swoje miejsce w rozmaitych sferach społecznego podziału pracy.
W rezultacie panującego klimatu nieufności i przekłamań prestiż niemal wszystkich nauk humanistycznych i społecznych obniżył się dramatycznie, gdyż nie są one w stanie sprostać odgórnie sformułowanym kryteriom owej wąsko rozumianej funkcjonalnej użyteczności. Skutkuje to przede wszystkim zauważalną utratą podmiotowości poszczególnych dyscyplin, polegającą na podporządkowywaniu się zasadom dotychczasowej parametryzacji, która w istocie potwierdza jedynie, że analogiczne kryteria dla nauk technicznych, przyrodniczych i ścisłych oraz humanistyki sprawiają, że ta ostatnia, mimo najrozmaitszych zabiegów „przystosowawczych” kryteriom tym nie jest w stanie sprostać.
Tym samym grozi nam całkowity upadek idei kształcenia ogólnego, w którego centrum znajdują się koncepcje życia i kultury oraz ideał stosunków międzyludzkich, a nie bezpośrednia, natychmiastowa użyteczność dla gospodarki. Nauki humanistyczne i społeczne, bardzo zróżnicowane w swojej specyfice, mają w sensie najogólniejszym wspólny cel, jakim jest troska o człowieczeństwo. Obowiązkiem Państwa, które chce wychować świadomych i mądrych obywateli, zdolnych do partycypacji w świecie demokracji, jest zatem troska o los tych dziedzin wiedzy, oznacza to bowiem troskę o wykształcone i zdolne do refleksji jednostki ludzkie. Jest dowodem na to, że państwo dba o własną kulturę i dziedzictwo narodowe.
Przewodniczący Zespołu ds. Kategoryzacji Czasopism Humanistycznych i Społecznych, który został powołany przy I Wydziale Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN, Prezes Polskiego Towarzystwa Historycznego - prof. dr hab. Krzysztof Mikulski zwrócił się z końcem lutego do pani minister z następującym "Listem":
Warszawa, 25.02.2014 r.
Szanowna Pani
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego
prof. dr hab. Lena Kolarska-Bobińska
Szanowna Pani Minister!
System oceny czasopism naukowych powinien zapewniać merytorycznie trafną, sprawiedliwą i wolną od błędów ocenę wartości publikacji naukowych. Poza samą oceną system jest w istocie układem bodźców kierowanych z jednej strony do badaczy, z drugiej zaś do wydawców (redakcji czasopism). Jego konstrukcja musi przyczyniać się do promowania, a w perspektywie, do podnoszenia wysokiego poziomu badań naukowych prowadzonych w Polsce. Analiza przeprowadzona przez działający od przeszło roku Zespół do spraw Kategoryzacji Czasopism Humanistycznych i Społecznych Polskiej Akademii Nauk prowadzi do konkluzji, że obecnie stosowany system oceny spełnia te postulaty w bardzo ograniczonym zakresie. Jesteśmy przekonani, że wprowadzenie postulowanych poniżej zmian może łatwo wyeliminować najpoważniejsze mankamenty obecnie stosowanego systemu ocen.
Po pierwsze, ocena czasopism naukowych powinna zostać przeprowadzona w dwóch etapach. Pierwszy, odpowiadałby wprowadzonemu przez MNiSW sformalizowanemu („parametrycznemu”) systemowi ocen. W etapie drugim, powołani eksperci dokonywaliby weryfikacji punktacji otrzymanej przez czasopisma w etapie pierwszym. Pozwoli to uniknąć oczywistych błędów i odsunie niebezpieczeństwo ośmieszającej krytyki, na którą narażony jest obecny system. Uważamy jednocześnie, że ingerencja ekspertów powinna być ograniczona i pozwalać na modyfikację wyjściowej punktacji o np. ±2 punkty. Każda taka ingerencja musiałaby być wsparta uzasadnieniem (można nałożyć wymóg, aby było ono przesyłane do redakcji czasopisma). Oczywiście, w przypadku ujawnienia fałszerstw w ankietach sporządzanych przez redakcje czasopism, ekspert mógłby wnosić o wyłączenie takiego czasopisma z punktacji. Należy dodać, że brak jakichkolwiek sankcji spowodował, iż takie ubolewania godne przypadki mają miejsce.
Po drugie, obecnie liczony Predicted Impact Factor (PIF) bierze pod uwagę cytowania wyłącznie odnoszące się do artykułów opublikowanych na przestrzeni dwóch lat. Ze względu na specyfikę nauk humanistycznych i społecznych wyrażającą się powolnym wchodzeniem artykułów do obiegu naukowego (wskazują na to wszystkie badania bibliometryczne) stawia to pod znakiem zapytania sensowność tak konstruowanego indeksu PIF. Jest to także w sprzeczności ze sposobem obliczania Polskiego Współczynnika Wpływu, który odnosi się do okresów pięcioletnich (definiuje to ten sam Komunikat Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 29 maja 2013 r. w sprawie kryteriów i trybu oceny czasopism naukowych). Należy dodać, że wszystkie czasopisma światowe posługują się IF liczonym dla okresów pięcioletnich i ten miernik powszechnie jest uznawany za miarodajny. Reasumując PIF powinien być liczony dla okresów pięcioletnich i tylko taki może być podstawą oceny czasopism.
Po trzecie, czasopisma z zakresu nauk humanistycznych, dla których językiem podstawowym jest język narodowy (filologia, ale także historia) ze względu na swoją specyfikę wymagają opracowania i wdrożenia głębiej zmodyfikowanych zasad oceny. Mogłyby one dopuszczać ekspercką modyfikację wyjściowej punktacji np. o ±5 punktów. Jest to uzasadnione znaczeniem tych publikacji dla kultury narodowej oraz faktem, że najlepsze publikacje z tych dyscyplin ukazują się w czasopismach wydawanych w języku polskim (a nie w językach kongresowych).
Po czwarte, punktacja wybitnych monografii naukowych opublikowanych w języku polskim powinna zostać podniesiona co najmniej do 50 punktów. Punktację taką mogłyby uzyskać nieliczne, znakomite monografie nagradzane w konkursach zaakceptowanych przez poszczególne komitety naukowe i ostatecznie Wydział I PAN. Takie same zasady punktacji powinny dotyczyć monografii opublikowanych przez polskich badaczy w uznanych wydawnictwach zagranicznych w językach obcych.
Zespoły ekspertów do przeprowadzenia oceny jakościowej publikacji mogłyby być powoływane przez odpowiednie komitety naukowe PAN. Taki system zapewni szerokie możliwości konsultacji środowiskowych i pozwoli uzyskać akceptację przedstawicieli poszczególnych dyscyplin naukowych dla przyjętych kryteriów oceny.
Jednocześnie chciałbym zadeklarować gotowość członków Zespołu do spraw Kategoryzacji Czasopism Humanistycznych i Społecznych Polskiej Akademii Nauk do służenia radą Pani Minister przy dalszych pracach nad nowelizacją i wdrożeniem systemu oceny parametrycznej publikacji naukowych."
Pragnę podkreślić, że Komitet Nauk Pedagogicznych PAN oraz redakcja Rocznika Pedagogicznego PAN nie otrzymały żadnej odpowiedzi na protest dotyczący obniżenia punktacji Rocznika przez zespół MNiSW. Takiej arogancji władzy nie było już dawno. Zastanawiające jest to, że w końcu w powoływanych zespołach eksperckich przy MNiSW są profesorowie uniwersyteccy. Czyżby ich nie obowiązywał Kodeks Etyki i Dobrych Obyczajów w Nauce?
Na tę schizoidalność reagują nie tylko dziennikarze, o czym możemy poczytać m.in. w:
Artur Grabek - Bunt polskich humanistów;
Urszula Mirowska-Łoskot - Burza w humanistyce. Uczelnie skarżą się do RPO;
Jarosław Makowski - Świat bez humanistyki (i sztuki)
Stanisław Gajda - HUMANISTYKA ZDEGRADOWANA I … ZDEGENEROWANA?
Aleksandra Pezda - Śmierć humanistyki na uczelniach. Po filozofach protestują historycy i filolodzy
Michał Gąsior - Humaniści mają dość bycia uniwersyteckim "chłopcem do bicia". Organizują się i chcą wyjść na ulice
itd., itd.
Na koniec warto odnotować, że powstał Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej. Postulaty programowe Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej:
1. Zmiana zasad finansowania uczelni uwzględniająca nie tylko liczbę studentów, ale również dorobek naukowy jednostki, znaczenie danego kierunku dla kultury, regionu, społeczeństwa jako całości itp.
2. Likwidacja opłat za drugi kierunek studiów
3. Korekta ostatnich reform nauki szkolnictwa wyższego pozwalająca we właściwy sposób ująć w nich specyfikę poszczególnych dziedzin i dyscyplin naukowych
4. Zwiększenie całościowych nakładów na naukę i badania oraz zwiększenie udziału, jaki mają w nich środki na badania statutowe
5. Wprowadzenie filozofii do programów nauczania i studiów od gimnazjum po uczelnie wyższe
6. Zachowanie na uniwersytetach równowagi między wszystkimi dziedzinami wiedzy
7. Otwarcie ścieżek kariery akademickiej dla zdolnych absolwentów poprzez rewizję sposobu realizacji procedur konkursowych przy zatrudnianiu na stanowiska naukowo-dydaktyczne
8. Demokratyzacja życia akademickiego i funkcjonowania instytucji dydaktyczno-naukowych.
A karawana PO i PSL jedzie dalej... Czy wiezie z sobą trumnę polskiej humanistyki?
wtorek, 22 kwietnia 2014
Prof. Lena Kolarska-Bobińska na dzisiejszym spotkaniu z dziennikarzami zapewniła, że resort nauki szuka trwałych i systemowych rozwiązań, które podnoszą jakość polskiej humanistyki. Minister nauki ogłosiła nazwisko nowego podsekretarza stanu w MNiSW oraz skład Rady Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki.
– Przyjmując stanowisko ministra nauki, byłam świadoma napięć w środowisku humanistów oraz konieczności wypracowania mechanizmów wsparcia humanistyki. To jeden z priorytetów MNiSW – podkreślała minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Lena Kolarska-Bobińska.
Minister nauki na dzisiejszym briefingu przypomniała o rozwiązaniach resortu w ramach „Pakietu dla Humanistyki”. Był on szeroko konsultowany i zyskał akceptację wielu organizacji, w tym Rady Głównej Nauki i szkolnictwa Wyższego. Obecnie trwa jego realizacja. – Uwzględniliśmy głosy studentów i środowiska naukowego i zwiększamy liczbę uprawnionych do dodatkowego kierunku z 10 do 20 proc. To więcej niż dziś studiuje na drugim kierunku. To rozwiązanie już jest w Sejmie i poparła je podkomisja – zaznaczyła prof. Lena Kolarska-Bobińska.
Kolejną z propozycji ministerstwa nauki jest wprowadzenie nowej formuły programu kierunków zamawianych, które będą kładły nacisk również na rozwijanie poszukiwanych przez pracodawców miękkich umiejętności oraz zajęcia ogólnouniwersyteckie na każdym kierunku.
Prof. Lena Kolarska-Bobińska przedstawiła również nowego podsekretarza stanu MNiSW. Jest nim prof. Włodzisław Duch - kognitywista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Minister nauki ogłosiła też nowy skład Rady Narodowego Program Rozwoju Humanistyki, który będzie decydował o rozdziale 80 mln zł, jakie rząd przeznacza rocznie dla humanistyki. Członków Rady wskazuje środowisko naukowe. Ministerstwo mogło nominować trzech spośród 12. – Zdecydowaliśmy się powierzyć te miejsca osobom, które upominały się o polską humanistykę, także w ramach Komitetu Kryzysowego. Cieszę się, że prof. Karol Modzelewski, dr hab. Jan Sowa i prof. Ewa Domańska przyjęli tę propozycję i wzięli odpowiedzialność za sposób finansowania humanistyki – mówiła minister nauki."
Tymczasem kryzys jest, i to bardzo głęboki oraz w wielu zakresach i wymiarach. Można o nim przeczytać chociażby w listach, jakie kierują przewodniczący komitetów naukowych Polskiej Akademii Nauk. Do dnia dzisiejszego nie mamy na nie żadnej odpowiedzi, a jeśli jest, to lakoniczna, urzędowa, że ministerstwo dostrzega problem i zajmie się nim w najbliższym czasie, ot, takie ble, ble, ble... itp. Krytyczne Stanowisko dotyczące kondycji nauk humanistycznych i społecznych przyjęły komitety Wydziału I Polskiej Akademii Nauk, w którym stwierdza się m.in.:
Przedstawiciele wszystkich komitetów Wydziału I zgodzili się, że nauki humanistyczne i społeczne znalazły się dzisiaj w sytuacji bardzo szczególnej, korozyjnej dla ich funkcjonowania i statusu. Dotychczasowa polityka Ministerstwa, zmierza w istocie różnymi drogami i formalnymi decyzjami do urynkowienia wszelkich dyscyplin wiedzy i uczynienia sfery wiedzy terenem prymitywnie rozumianej konkurencji, dla której podstawowym kryterium jest wydajność w „produkcji” punktów za publikacje, użyteczność rynkowa i wąsko rozumiana idea audytu. Skutkuje to kryzysem tych wszystkich dyscyplin wiedzy, których funkcje poznawcze są ściśle splecione z ich rolą światopoglądową, krytyczną i edukacyjną.
Sprowadzanie ich oceny wyłącznie do parametrów ekonomiczno-rynkowych (przez pryzmat możliwości konkretnego zatrudnienia po ukończeniu studiów) i ich bezrefleksyjne zestawianie z dyscyplinami uważanymi obecnie za najbardziej pożądane rynkowo i innowacyjne w tym względzie, rodzi powszechne – podtrzymywane także przez wszystkie media tradycyjne i elektroniczne – przekonanie o zasadniczej nieużyteczności humanistyki w świecie współczesnym. Jednostronnie manifestowane poglądy o jakoby szczególnie złej sytuacji absolwentów tych studiów na rynku pracy są oparte na słabych podstawach empirycznych lub wręcz ich pozbawione. Jak pokazują informacje pochodzące z różnych środowisk akademickich i badania American Academy of Arts and Sciences, absolwenci studiów humanistyczno-społecznych lepiej niż wąsko kształceni specjaliści odnajdują swoje miejsce w rozmaitych sferach społecznego podziału pracy.
W rezultacie panującego klimatu nieufności i przekłamań prestiż niemal wszystkich nauk humanistycznych i społecznych obniżył się dramatycznie, gdyż nie są one w stanie sprostać odgórnie sformułowanym kryteriom owej wąsko rozumianej funkcjonalnej użyteczności. Skutkuje to przede wszystkim zauważalną utratą podmiotowości poszczególnych dyscyplin, polegającą na podporządkowywaniu się zasadom dotychczasowej parametryzacji, która w istocie potwierdza jedynie, że analogiczne kryteria dla nauk technicznych, przyrodniczych i ścisłych oraz humanistyki sprawiają, że ta ostatnia, mimo najrozmaitszych zabiegów „przystosowawczych” kryteriom tym nie jest w stanie sprostać.
Tym samym grozi nam całkowity upadek idei kształcenia ogólnego, w którego centrum znajdują się koncepcje życia i kultury oraz ideał stosunków międzyludzkich, a nie bezpośrednia, natychmiastowa użyteczność dla gospodarki. Nauki humanistyczne i społeczne, bardzo zróżnicowane w swojej specyfice, mają w sensie najogólniejszym wspólny cel, jakim jest troska o człowieczeństwo. Obowiązkiem Państwa, które chce wychować świadomych i mądrych obywateli, zdolnych do partycypacji w świecie demokracji, jest zatem troska o los tych dziedzin wiedzy, oznacza to bowiem troskę o wykształcone i zdolne do refleksji jednostki ludzkie. Jest dowodem na to, że państwo dba o własną kulturę i dziedzictwo narodowe.
Przewodniczący Zespołu ds. Kategoryzacji Czasopism Humanistycznych i Społecznych, który został powołany przy I Wydziale Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN, Prezes Polskiego Towarzystwa Historycznego - prof. dr hab. Krzysztof Mikulski zwrócił się z końcem lutego do pani minister z następującym "Listem":
Warszawa, 25.02.2014 r.
Szanowna Pani
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego
prof. dr hab. Lena Kolarska-Bobińska
Szanowna Pani Minister!
System oceny czasopism naukowych powinien zapewniać merytorycznie trafną, sprawiedliwą i wolną od błędów ocenę wartości publikacji naukowych. Poza samą oceną system jest w istocie układem bodźców kierowanych z jednej strony do badaczy, z drugiej zaś do wydawców (redakcji czasopism). Jego konstrukcja musi przyczyniać się do promowania, a w perspektywie, do podnoszenia wysokiego poziomu badań naukowych prowadzonych w Polsce. Analiza przeprowadzona przez działający od przeszło roku Zespół do spraw Kategoryzacji Czasopism Humanistycznych i Społecznych Polskiej Akademii Nauk prowadzi do konkluzji, że obecnie stosowany system oceny spełnia te postulaty w bardzo ograniczonym zakresie. Jesteśmy przekonani, że wprowadzenie postulowanych poniżej zmian może łatwo wyeliminować najpoważniejsze mankamenty obecnie stosowanego systemu ocen.
Po pierwsze, ocena czasopism naukowych powinna zostać przeprowadzona w dwóch etapach. Pierwszy, odpowiadałby wprowadzonemu przez MNiSW sformalizowanemu („parametrycznemu”) systemowi ocen. W etapie drugim, powołani eksperci dokonywaliby weryfikacji punktacji otrzymanej przez czasopisma w etapie pierwszym. Pozwoli to uniknąć oczywistych błędów i odsunie niebezpieczeństwo ośmieszającej krytyki, na którą narażony jest obecny system. Uważamy jednocześnie, że ingerencja ekspertów powinna być ograniczona i pozwalać na modyfikację wyjściowej punktacji o np. ±2 punkty. Każda taka ingerencja musiałaby być wsparta uzasadnieniem (można nałożyć wymóg, aby było ono przesyłane do redakcji czasopisma). Oczywiście, w przypadku ujawnienia fałszerstw w ankietach sporządzanych przez redakcje czasopism, ekspert mógłby wnosić o wyłączenie takiego czasopisma z punktacji. Należy dodać, że brak jakichkolwiek sankcji spowodował, iż takie ubolewania godne przypadki mają miejsce.
Po drugie, obecnie liczony Predicted Impact Factor (PIF) bierze pod uwagę cytowania wyłącznie odnoszące się do artykułów opublikowanych na przestrzeni dwóch lat. Ze względu na specyfikę nauk humanistycznych i społecznych wyrażającą się powolnym wchodzeniem artykułów do obiegu naukowego (wskazują na to wszystkie badania bibliometryczne) stawia to pod znakiem zapytania sensowność tak konstruowanego indeksu PIF. Jest to także w sprzeczności ze sposobem obliczania Polskiego Współczynnika Wpływu, który odnosi się do okresów pięcioletnich (definiuje to ten sam Komunikat Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 29 maja 2013 r. w sprawie kryteriów i trybu oceny czasopism naukowych). Należy dodać, że wszystkie czasopisma światowe posługują się IF liczonym dla okresów pięcioletnich i ten miernik powszechnie jest uznawany za miarodajny. Reasumując PIF powinien być liczony dla okresów pięcioletnich i tylko taki może być podstawą oceny czasopism.
Po trzecie, czasopisma z zakresu nauk humanistycznych, dla których językiem podstawowym jest język narodowy (filologia, ale także historia) ze względu na swoją specyfikę wymagają opracowania i wdrożenia głębiej zmodyfikowanych zasad oceny. Mogłyby one dopuszczać ekspercką modyfikację wyjściowej punktacji np. o ±5 punktów. Jest to uzasadnione znaczeniem tych publikacji dla kultury narodowej oraz faktem, że najlepsze publikacje z tych dyscyplin ukazują się w czasopismach wydawanych w języku polskim (a nie w językach kongresowych).
Po czwarte, punktacja wybitnych monografii naukowych opublikowanych w języku polskim powinna zostać podniesiona co najmniej do 50 punktów. Punktację taką mogłyby uzyskać nieliczne, znakomite monografie nagradzane w konkursach zaakceptowanych przez poszczególne komitety naukowe i ostatecznie Wydział I PAN. Takie same zasady punktacji powinny dotyczyć monografii opublikowanych przez polskich badaczy w uznanych wydawnictwach zagranicznych w językach obcych.
Zespoły ekspertów do przeprowadzenia oceny jakościowej publikacji mogłyby być powoływane przez odpowiednie komitety naukowe PAN. Taki system zapewni szerokie możliwości konsultacji środowiskowych i pozwoli uzyskać akceptację przedstawicieli poszczególnych dyscyplin naukowych dla przyjętych kryteriów oceny.
Jednocześnie chciałbym zadeklarować gotowość członków Zespołu do spraw Kategoryzacji Czasopism Humanistycznych i Społecznych Polskiej Akademii Nauk do służenia radą Pani Minister przy dalszych pracach nad nowelizacją i wdrożeniem systemu oceny parametrycznej publikacji naukowych."
Pragnę podkreślić, że Komitet Nauk Pedagogicznych PAN oraz redakcja Rocznika Pedagogicznego PAN nie otrzymały żadnej odpowiedzi na protest dotyczący obniżenia punktacji Rocznika przez zespół MNiSW. Takiej arogancji władzy nie było już dawno. Zastanawiające jest to, że w końcu w powoływanych zespołach eksperckich przy MNiSW są profesorowie uniwersyteccy. Czyżby ich nie obowiązywał Kodeks Etyki i Dobrych Obyczajów w Nauce?
Na tę schizoidalność reagują nie tylko dziennikarze, o czym możemy poczytać m.in. w:
Artur Grabek - Bunt polskich humanistów;
Urszula Mirowska-Łoskot - Burza w humanistyce. Uczelnie skarżą się do RPO;
Jarosław Makowski - Świat bez humanistyki (i sztuki)
Stanisław Gajda - HUMANISTYKA ZDEGRADOWANA I … ZDEGENEROWANA?
Aleksandra Pezda - Śmierć humanistyki na uczelniach. Po filozofach protestują historycy i filolodzy
Michał Gąsior - Humaniści mają dość bycia uniwersyteckim "chłopcem do bicia". Organizują się i chcą wyjść na ulice
itd., itd.
Na koniec warto odnotować, że powstał Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej. Postulaty programowe Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej:
1. Zmiana zasad finansowania uczelni uwzględniająca nie tylko liczbę studentów, ale również dorobek naukowy jednostki, znaczenie danego kierunku dla kultury, regionu, społeczeństwa jako całości itp.
2. Likwidacja opłat za drugi kierunek studiów
3. Korekta ostatnich reform nauki szkolnictwa wyższego pozwalająca we właściwy sposób ująć w nich specyfikę poszczególnych dziedzin i dyscyplin naukowych
4. Zwiększenie całościowych nakładów na naukę i badania oraz zwiększenie udziału, jaki mają w nich środki na badania statutowe
5. Wprowadzenie filozofii do programów nauczania i studiów od gimnazjum po uczelnie wyższe
6. Zachowanie na uniwersytetach równowagi między wszystkimi dziedzinami wiedzy
7. Otwarcie ścieżek kariery akademickiej dla zdolnych absolwentów poprzez rewizję sposobu realizacji procedur konkursowych przy zatrudnianiu na stanowiska naukowo-dydaktyczne
8. Demokratyzacja życia akademickiego i funkcjonowania instytucji dydaktyczno-naukowych.
A karawana PO i PSL jedzie dalej... Czy wiezie z sobą trumnę polskiej humanistyki?
15 listopada 2016
Ustawiczny kryzys humanistyki polskiej?
Permanentny kryzys humanistyki polskiej przewiduje mgr Aleksander Temkin, lider niedawnego jeszcze oddolnego ruchu młodych uczonych na Uniwersytecie Warszawskim, który inicjował szereg ważnych akcji społecznego protestu przeciwko nieuczciwości akademickiej, lekceważeniu przez resort nauki i szkolnictwa wyższego potrzeb uniwersyteckich jednostek kształcących na kierunkach studiów w dziedzinie nauk humanistycznych czy nadających stopnie naukowe doktora i/lub doktora habilitowanego z humanistycznych dyscyplin.
O wielu akcjach pisałem w blogu, a nawet czynnie je wspierałem, co miało także swoje społeczne i akademickie "odpryski". Jak rzetelnie przypomina o tym Doktorant UW - w ciągu trzech lat (w kolejności przypadkowej) KKHP:
- zorganizował dwa kongresy programowe (przygotowuje trzeci);
- sformułował szereg dokumentów programowych;
- w pewnym zakresie zmienił publiczną narrację na temat humanistyki i studiów humanistycznych;
- w znaczący sposób przyczynił się do rezygnacji z pobierania opłat za studiowanie drugiego kierunku studiów;
- wiele podnoszonych przez KKHP postulatów, takich jak wprowadzenie wielu ścieżek kariery akademickiej czy uniezależnienie dotacji dla uczelni od liczby studentów, przeniknęło do mainstreamu;
- zorganizował pierwsze protesty środowiska naukowego po 1989 roku;
- nawiązał bliską współpracę z centralami trzech największych związków zawodowych;
- rozpoczął debatę – i powolny proces poprawy – sytuacji pracowników technicznych uczelni (powinniśmy pamiętać troskę o pracowników, którym władze uczelni płaciły via firmy zewnętrzne 6 zł za godzinę!);
- przyczynił się do debaty na temat sytuacji doktorantów, której dotychczasowym efektem jest przepis ustalający, że połowa doktorantów na danym kierunku musi otrzymywać stypendium naukowe;
- konsultował programy wyborcze w zakresie szkolnictwa wyższego i nauki partii: PiS, Nowoczesna i Partii Razem;
i in.
Akcje i wystąpienia KKHP (np. "czarne flagi na uniwersytetach") popierały rady naukowe wydziałów i instytutów większości polskich uniwersytetów bezprzymiotnikowych.
Od dłuższego czasu KKHP przygotowywał się do przekształcenia w stowarzyszenie, a więc organizację pozarządową, by bardziej zinstytucjonalizować swoje doświadczenia i kontynuować już w nowej formule aktywność społeczno-polityczną i akademicką.
Dzisiaj jego założyciele po dokonaniu rejestracji sądowej Stowarzyszenia zachęcają wszystkich zainteresowanych do formalnego przypieczętowania swojego związku z tym ruchem i intensyfikacji działań na rzecz dobra wspólnego oraz - jak podają - oświecenia publicznego w Polsce. Statut stowarzyszenia mogą Państwo przeczytać na utworzonej stronie.
Jak każde stowarzyszenie, tak i to będzie utrzymywać i rozwijać swoją aktywność m.in. dzięki pozyskiwaniu składek członkowskich, jakie obowiązują w każdym tego typu związku. Członków Stowarzyszenia będzie obowiązywać składka na poziomie 50 złotych za rok. Wpisowe wynosi 10 zł, ale zarazem zachęca się bardziej zamożnych członków Komitetu do hojniejszych przelewów.
O ile w wielu stowarzyszeniach społecznych obowiązuje przed przyjęciem okres inicjacji i spełnienia określonych warunków (np. społecznych, moralnych, statusowych, płciowych, wiekowych, światopoglądowych itp.), o tyle tu wystarczy wpłacić 10 zł. i wypełnić odpowiednią deklarację.
Jeśli ktoś nie chciałby formalizować przynależności czy sympatii dla już zorganizowanego ruchu społecznego, to może wspierać jego działania na zasadzie wpłacania darowizn (w tym przypadku muszą one być tytułem: Darowizna na cele statutowe). Nie ulega wątpliwości, że bez pieniędzy Stowarzyszenie nie będzie mogło się rozwijać i, co za tym idzie, zdobywać większy wpływ na kierunek polityki naukowej oraz akademickiej w Polsce.
Mam nadzieję, że Stowarzyszenie zwykłe pn. Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej nie straci swojego wolontariackiego, allocentrycznego, prospołecznego charakteru, gdyż w przeciwnym razie skończy jak wiele "kanapowych organizacji" w naszym kraju windując jedynie ich liderów w polityce czy na posady rządowe, w administracji publicznej, samorządowej czy akademickich strukturach i organach władzy.
Oby nie spotkało się za kilka lat z kampanią w mediach publicznych, które od pewnego czasu manipulując informacjami wprowadzają opinię publiczną w błąd wdrukowywaniem tezy, że są pasożytami, gdyż przyjmują dotacje lub granty z budżetu państwa lub samorządowego. Jeszcze jedno stowarzyszenie wśród dziesiątek tysięcy w naszym kraju, małych lub dużych, prawdziwych lub fikcyjnych, autentycznych bądź pozoranckich może także przekształcić się w przyszłości w jakąś formację polityczną, skoro tak mocno interesuje się mechanizmami i sposobami sprawowania władzy przez obecne elity polityczne.
Życzę zatem Stowarzyszeniu Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej skutecznego i efektywnego realizowania celów statutowych, a także wewnętrznej krytyki, by jej ostrze skierowane na zewnątrz nie utrwalało błogiego poczucia samozadowolenia w konfrontacji z odbiorem akademickim. Sam nie wstępuję w jego szeregi członkowskie, gdyż mam zbyt wiele pól własnej aktywności społecznej, także bez środowiskowego czy instytucjonalnego wsparcia.
Nie wydaje mi się słuszne umieszczenie w nazwie stowarzyszenia kategorii kryzysu humanistyki polskiej, gdyż w ten sposób będzie ów kryzys podtrzymywany lub wzmacniał w czasach jego braku mit obecności. Czy zatem stowarzyszenie ogłosi kiedyś, że ów kryzys już się skończył, czy może przewiduje się jego permanencję, a tym samym konieczność istnienia, a może i rozwijania się?
14 kwietnia 2015
Schizoidalny przekaz odpowiedzi Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Tylko ktoś, kto naprawdę interesuje się sytuacją młodych naukowców w humanistyce polskiej, nie będzie zadowolony z tego, co opublikował Daniel Flis w "Gazecie Wyborczej" na temat rzekomej odpowiedzi resortu na postulaty Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej. Niestety, społeczeństwo otrzymuje to, co przemieli przez propagandową maszynkę prasa codzienna, częściowo dotowana przez rządowe organy władzy, albo do czego udrożnią dostęp podmioty ubiegające się o zmianę.
Kiedy 9 kwietnia 2015 r. przeczytałem tekst powyższego redaktora zacząłem poszukiwać PRAWDY, a tę można odczytać tylko i wyłącznie w dokumencie, jaki został przygotowany w MNiSW, a nie w jego omówieniu, a następnie był przekazany członkom Komitetu. Zajrzałem na stronę resortu. Tam go nie znalazłem. Jak to jest możliwe, że dostęp do dokumentu ma dziennikarz, a nie każdy naukowiec? Dlaczego tego typu stanowiska nie są publikowane w aktualnościach czy informacjach dla naszego środowiska?
Jeśli zatem piszę o schizoidalności, to właśnie mam na uwadze rozszczepienie komunikacji w sprawach kluczowych dla danej grupy społeczno-zawodowej, choć być może mniej interesujących całą opinię publiczną. Ta jednak jest wybiórcza i powinna mieć - w zależności od własnych oczekiwań i zainteresowań - dostęp do podstawowej informacji. Rozumiem, że gazeta nie jest od tego, żeby publikować dokumenty, ale ministerstwo chyba jednak powinno nam je uprzystępniać? Skoro nie, to ja to uczynię w tym miejscu, gdyż pedagodzy szkolnictwa wyższego, szczególnie prowadzący badania w zakresie polityki akademickiej państwa, poszukują danych i ich oficjalnej wykładni. Trudno przecież uznać za takową subiektywne streszczenie dziennikarza. Inna rzecz, że terminologia i niektóre dane są bardzo specjalistyczne.
Wcześniej pisałem o fiasku rozmów Komitetu Kryzysu Humanistyki Polskiej z resortem nauki i szkolnictwa wyższego. Pozostaje nam jeszcze wgląd w treść stanowiska, które pokazuje inną zupełnie rzeczywistość. Młody filozof UW - Aleksander Temkin wypowiada się na temat przyszłych losów humanistyki, tylko czy rzeczywiście ma wsparcie środowiska?
ODPOWIEDŹ MNiSW na postulaty KOMITETU KRYZYSOWEGO HUMANISTYKI POLSKIEJ: (boldem zaznaczono - treść postulatu)
1. Zmiany zasad finansowania publicznych szkół wyższych, mające przeciwdziałać skutkom niżu demograficznego, w tym zmniejszenie wpływu liczby studentów na poziom finansowania
Nauka i szkolnictwo wyższe są kluczowe w polityce państwa polskiego. Inwestycja w ten obszar to inwestycja w przyszłość, w rozwój naszego społeczeństwa i kraju. Oznacza
to konieczność zwiększania finansowania nauki i szkolnictwa wyższego. Zgadzając się z Państwa postulatem zwiększania nakładów na szkolnictwo wyższe przypominamy, że w 2015 roku budżet szkolnictwa wyższego jest o 6% wyższy niż w 2014 roku. Jest to przede wszystkim konsekwencją realizacji w latach 2013-2015 trzyletniego programu zwiększania środków na wynagrodzenia pracowników szkół wyższych. Łącznie w ciągu trzech lat budżet szkolnictwa wyższego rośnie z tego tytułu o prawie 6 miliardów złotych. Podnosicie Państwo kwestię negatywnych skutków niżu demograficznego.
Jednak warto podkreślić, że łączna wielkość dotacji dla szkół wyższych nie jest uzależniona od liczby studentów. Zgodnie z obowiązującym prawem dotacja ta jest co roku waloryzowana o wskaźnik inflacji. Tak więc zmieniająca się łączna liczba studiujących nie ma wpływu na wysokość nakładów państwa na szkolnictwo wyższe. Natomiast liczba studiujących ma oczywiście znaczenie z punktu widzenia podziału dotacji między poszczególne uczelnie jako jeden z elementów algorytmu określającego wysokość dotacji dla poszczególnych instytucji. W algorytmie, który będzie obowiązywał dla podziału dotacji w roku 2015, zwiększyliśmy wagę współczynnika kadrowego. Zmieniliśmy także formułę określania relacji między liczbą studentów a liczebnością kadry akademickiej. Formuła ta pomija studentów studiów niestacjonarnych, co ma istotne znaczenie właśnie w warunkach niżu demograficznego, gdyż podkreślany przez Państwa spadek liczby studentów dotyczy przede wszystkim studiujących na studiach odpłatnych.
Z kolei do tzw. wskaźnika badawczego w algorytmie włączyliśmy granty z Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Po to, by wyrównać prawa i obowiązki doktorantów w algorytmie podziału dotacji począwszy od 2015 roku radykalnie zmniejszyliśmy wagę przypisywaną do doktorantów studiów stacjonarnych, którym uczelnia nie zapewnia stypendium doktoranckiego (poprzednio waga 5 dla osób ze stypendium i 3 dla osób bez stypendium, a od roku 2015 odpowiednio 5 i 1). W odniesieniu do podnoszonej przez Państwa kwestii powierzania doktorantom zajęć dydaktycznych przypominamy, że zgodnie z obowiązującym prawem zajęcia traktowane jako obowiązkowe nie mogą przekraczać 90 godzin rocznie, a ewentualne przekroczenie tego wymiaru musi wiązać się z dodatkowym wynagrodzeniem. Odnosząc się do Państwa postulatów związanych z liczebnością grup studenckich na poszczególnych zajęciach czy wysokości pensum uważamy, że sprawy te mieszczą się przede wszystkim w kompetencjach władz poszczególnych uczelni i podlegają ocenie Polskiej Komisji Akredytacyjnej. A obowiązujące w tym zakresie regulacje prawne pozwalają na przyjmowanie rozwiązań uwzględniających specyfikę poszczególnych instytucji.
2. Poważna zmiana zasad i wysokości budżetowego finansowania nauki – odwrócenie relacji między nakładami na stabilne i grantowe finansowanie nauki (80% stabilne, 20% grantowe)uzyskane poprzez kilkukrotny wzrost finansowania BST (w tym instytuty PAN). Już w tym roku wzrost nakładów o co najmniej 800 mln zł (tj. o 0,05 proc. PKB).
Wzrost nakładów publicznych na naukę jest celem obecnego rządu. W 2015 roku nakłady te zostały zwiększone o 10% w stosunku do roku poprzedniego. Nie ma jednak możliwości, tak jak Państwo postulujecie, zwiększenia tych nakładów w trakcie roku budżetowego. Pani Premier Ewa Kopacz w swoim expose zadeklarowała, że łączne publiczne i prywatne nakłady na naukę powinny wzrosnąć z dzisiejszego poziomu niecałego jednego procenta PKB do dwóch procent po 2020 roku. Proponujecie Państwo podział środków publicznych na naukę na zasadzie 80 proc. finansowanie stabilne i 20 proc. grantowe. Finansowanie stabilne jest szeroko rozumianą dotacją statutową. Z kolei granty przyznawane są na zasadzie konkursów.
Rola finansowania konkursowego jest powszechnie akceptowana jako niezbędny element systemu zachęcającego do zwiększania aktywności badawczej. Oczywiście szczegółowe proporcje podziału środków między wymienione wcześniej dwa strumienie kształtują się różnie w poszczególnych krajach. W Polsce aktualnie łączna wielkość środków dzielonych w ramach dotacji statutowej jest nadal większa niż wielkość środków (z pominięciem środków europejskich) dystrybuowanych drogą konkursową przez dwie podległe Ministrowi Nauki agencje, czyli NCN i NCBR. Pisząc o skali finansowania statutowego warto pamiętać, że w 2015 roku tzw. dotacja bazowa dla jednostek z obszaru nauk humanistycznych wzrosła o ponad 8%, podczas gdy dla wszystkich jednostek naukowych łącznie wzrosła o około 7%.
Analizując nakłady na naukę ze szczególnym uwzględnieniem humanistyki, trzeba także pamiętać o unikalnym w skali europejskiej rozwiązaniu, jakim jest Narodowy Program Rozwoju Humanistyki. Jest to jedyny realizowany na poziomie ministerstwa program dotyczący konkretnego obszaru nauki. Gdyby zsumować nakłady na badania podstawowe z obszaru nauk humanistycznych i społecznych (w ramach NPRH i z NCN), to ich łączna kwota byłaby niewiele niższa niż przeznaczana na badania podstawowe w naukach o życiu (w ramach NCN). A pamiętać trzeba jak różna jest kosztochłonność badań w obu tych obszarach.
3. Istotna zmiana zasad ewaluacji badań naukowych. Rzeczywiste zróżnicowanie kryteriów w zależności od dziedzin nauki System ocen jednostek naukowych jest kluczowy w ich finansowaniu.
Tym bardziej, jeśli chcemy, żeby jednostki naukowe realizowały tak ważne dla MNiSW cele jak: wzrost jakości badań, innowacyjność, czy umiędzynarodowienie. Oceny jednostek
naukowych dokonują przedstawiciele środowiska akademickiego wchodzący w skład Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych. Obecnie KEJN pracuje nad nowymi zasadami oceny parametrycznej. Chodzi o to, aby lepiej uwzględnić specyfikę różnych dziedzin naukowych, w tym humanistyki. W nowym projekcie KEJN uwzględnione zostały opinie środowiska akademickiego, a w szczególności powtarzające się postulaty środowisk nauk humanistycznych i społecznych oraz uczelni artystycznych.
Proponowane przez KEJN zmiany w ocenie parametrycznej uwzględniające specyfikę humanistyki to, np. wprowadzenie nowych zasad punktacji monografii, doprecyzowanie definicji monografii, wprowadzenie kategorii monografii wybitnych, rezygnacja z różnicowania punktacji za monografie w językach kongresowych i języku polskim. Warto zauważyć, że procent jednostek kategorii A+ i A nie odbiega w obszarze nauk społeczno-humanistycznych od innych obszarów. Pokazuje to, że były one oceniane zgodnie z kryteriami pozwalającymi na różnicowanie w tej grupie jednostek, a nie porównywane z jednostkami w innych obszarach. KEJN przedstawi wkrótce także nowe wskaźniki mierzące działania na rzecz komercjalizacji wyników prac B+R. Na prośbę MNiSW w ocenie będą też uwzględnione działania jednostek dotyczące innowacyjności społecznych. Po wypracowaniu nowego systemu ocen konsultowany będzie projekt rozporządzenia. Na każdym etapie prac opinia środowiska naukowego jest i będzie brana pod uwagę. Zapraszamy Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej do przesłania uwag.
4. Dostosowanie modelu kariery naukowej do wymogów Europejskiej Karty Naukowca. Rozwiązanie problemu destabilizacji stosunków pracy na uczelniach. Postulujemy zatrudnienie na czas nieokreślony na stanowiska adiunkta (plus oceny okresowe) oraz przywrócenie asystentury i zablokowanie bezpłatnej pracy doktorantów
Podobnie jak Państwo, dostrzegamy problem polityki kadrowej w polskich uczelniach. Zdarzają się przypadki naruszania norm etycznych, destabilizacji stosunków pracy, nieodpowiedniego traktowania młodych naukowców. W MNiSW rozpoczęliśmy prace nad pakietem działań promujących Europejską Kartę Naukowca i Kodeks postępowania przy rekrutacji pracowników naukowych. Jednocześnie przygotowujemy propozycje dla agencji podległych MNiSW uwzględnienia w ocenach wniosków grantowych stosowania tych dokumentów. W Karcie i w Kodeksie mowa jest m.in. o zapewnieniu naukowcom stabilności zatrudnienia i atrakcyjnych warunków finansowych oraz o tworzeniu możliwości pogodzenia życia zawodowego i rodzinnego.
Obecnie ponad 1200 instytucji z 35 krajów podpisało deklarację wdrażania zasad Karty i Kodeksu. W Polsce - kilkanaście. Bardzo ważne jest jednak, że deklarację taką podpisała Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Jest to tym ważniejsze, że odpowiedzialność za politykę kadrową uczelni spoczywa na jej władzach i to uczelnie w pełni autonomicznie ją prowadzą. Uczelniami kierują wybrani w demokratycznych wyborach przedstawiciele środowiska akademickiego. Obowiązujące przepisy prawa pozwalają samemu środowisku akademickiemu na podejmowanie działań wobec osób, które nadużywają powierzonych im funkcji albo wręcz działają wbrew interesom środowiska, które ich wybrało.
Rozwiązania prawne dotyczące zatrudniania, które postuluje Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej, są już wprowadzone. Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym przewiduje możliwość zatrudnienia na stanowisku asystenta. Ustawa wprowadza też obowiązek przeprowadzania oceny wykonywania obowiązków pracowniczych. Ocenie podlegają co dwa lata osoby z tytułem magistra, stopniem dr lub dr hab., a co cztery lata osoby mianowane z tytułem profesora. Natomiast podstawową kwestią jest wdrażanie tych rozwiązań przez same uczelnie. Postulujecie Państwo, by konkursy na uczelniach dotyczyły tylko nowych lub wakujących etatów. Proponujecie też, by uczelnie mogły przeprowadzać awanse wewnętrzne, a pracownicy za porozumieniem stron byli „przesuwani” ze stanowisk naukowo-dydaktycznych na dydaktyczne lub naukowe.
Postulat ten jest jednak sprzeczny z zapisami Europejskiej Karty Naukowca i Kodeksu postępowania przy rekrutacji pracowników naukowych, które Państwo popieracie. Postulat ten jest sprzeczny też z przyjętym założeniem, aby procedury naboru pracowników gwarantowały uczelniom przyjmowanie do pracy najlepszych kandydatów i tym samym stymulowały rozwój badań i podnoszenie jakości dydaktyki. Postulujecie Państwo również „poprawienie warunków pracy naukowej poprzez: zapewnienie finansowych mechanizmów do <
5. Rozszerzenie współpracy uczelni z otoczeniem społecznym na związki zawodowe oraz organizacje pozarządowe (NGO)
Uczelnie muszą stawiać na jakość i doskonałość, ale kluczowe jest też ich mocne osadzenie w otoczeniu społecznym. Uczelnie powinny brać aktywny udział w życiu regionu. Wzmocnienie współpracy uczelni z ich otoczeniem jest jednym z najważniejszych celów MNiSW. Uczelnie muszą otwierać się na organizacje pozarządowe, przedsiębiorców, wspólnoty i władze samorządowe. Taką możliwość dają im przepisy ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. Zalecają one udział organizacji z otoczenia społecznego w funkcjonowaniu uczelni, w tworzeniu strategii jej działania, czy w kształtowaniu programu studiów.
Ustawa zaleca tworzenie tzw. konwentów uczelni, w skład których mogą wchodzić m.in. przedstawiciele samorządu terytorialnego, przedsiębiorcy, partnerzy społeczni, w tym także organizacje pozarządowe. Zgodnie z Prawem o szkolnictwie wyższym związki zawodowe uczestniczą w posiedzeniach senatu uczelni publicznej i w posiedzeniach rad wydziałów. Zakładowe organizacje związkowe opiniują projekt statutu uczelni przed jego uchwaleniem, a także zasady podziału dodatkowych środków na zwiększenie wynagrodzeń. Przedstawiciele związków zawodowych mogą też uczestniczyć w rozprawach dyscyplinarnych, jeżeli obwiniony jest członkiem związku. Za cenny uważamy Państwa pomysł dotyczący stworzenia w uczelniach inkubatorów społecznych - niekomercyjnych jednostek, powoływanych przez uczelnie w celu współdziałania z instytucjami społecznymi, obywatelskimi, związkami zawodowymi oraz administracją publiczną każdego szczebla.
Chętnie zapoznamy się z Państwa konkretnymi propozycjami w tej kwestii, które stałyby się później bazą do dalszych prac. Chcielibyśmy jeszcze raz nadmienić, że innowacyjność społeczna będzie brana pod uwagę w ocenie parametrycznej.
(mem z Fb: 11115692_403748173119805_3513613919100715403_n.png)
22 kwietnia 2016
Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej jest już stowarzyszeniem
Po 2,5 roku działań Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej został zarejestrowany jako stowarzyszenie. Przez ostatnie lata młodzi naukowcy i wspomagający ich profesorowie sami finansowali swoją aktywność społeczną podejmując szereg akcji, inicjatyw społecznych, których celem było nie tylko zwiększenie nakładów MNiSW na badania w dziedzinie nauk humanistycznych, ale także na humanizm w traktowaniu pracowników naukowych i administracyjno-technicznych, usługowych w uczelniach publicznych.
Młodzi mieli mnóstwo energii, zapału i wrażliwości na nieprawidłowości, patologie w uniwersytecie, jak chociażby słynna ich akcja związana z próbą dopuszczenia do obrony pracy doktorskiej VIP-a w sytuacji konfliktu interesów z jego promotorem i rzekomej jakości naukowej dysertacji. Interweniowali także wówczas, kiedy okazało się, że Rektor UW wyłonił w przetargu do ochrony uczelnianych budynków firmę, która płaci urągające godności człowieka stawki za godzinę pracy.
Wreszcie, nie bez znaczenia była w 2015 r. Czarna Procesja Nauki w obronie humanistyki, której towarzyszyło wywieszenie czarnych flag na jednostkach w 14 uniwersytetach. Wcześniej miało miejsce przekazanie minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego postulatów Kongresu Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej. Waga oraz charakter problemów poruszanych w dokumencie a także fakt sygnowania go przez 70 jednostek naukowych sprawiły, że ówczesne władze bardziej interesowały się tym, jaka siła polityczna stoi za działaczami KKHP, aniżeli jakie są rzeczywiste, merytoryczne powody ich akcji. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN był jednym z pierwszych środowisk, które poparły zasadność działań na rzecz działań KKHP w obronie humanistyki.
W tym roku komitetowcy usiłowali zmobilizować młodzież akademicką i pracowników pomocniczych do zmiany zasad wyborów rektorów. Wystartowali jednak z tym pomysłem za późno, gdyż nie mieli świadomości, że wiele senatów podjęło rozstrzygnięcia prawne, proceduralne wraz z kalendarzem wyborczym jeszcze w ostatnim kwartale 2015 r. Zorganizowali w dn. 3 lutego 2016 r. Kongres pod hasłem "Kryzys uczelni - kryzys nauki - kryzys pracy. Diagnozy, postulaty, rozwiązania" przy współudziale Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność” oraz OPZZ. Głównym zadaniem kongresu było przedstawienie postulatów i rozwiązań będących odpowiedzią na sytuacje kryzysu nauki polskiej i degradacji uczelni jako miejsc pracy i myślenia.
Od początku KKHP zabiega o to, by zmienić poziom finansowania nauki, bowiem Polska znajduje się w tym zakresie na szarym końcu Unii Europejskiej. Jeszcze w marcu włączali się w dyskusje w obrębie zespołu przygotowującego projekt założeń do ustawy.
Szczególnie zapalną kwestią był tu problem ustroju uniwersyteckiego. W związku z tym, że wybory tegoroczne pokazały - jak twierdzą - klapę, bankructwo obecnego modelu wyborów rektorów, dyskutują nad kierunkiem zmian, to znaczy nad tym, czy należy popierać model konkursowy, rezygnując z wybierania rektora, czy eksperymentować raczej z różnymi modelami wyborów bezpośrednich (np. jednomandatowych). Uwagi działaczy KKHP idą w przeciwną stronę.
Powołanie do życia stowarzyszenia daje KKHP przede wszystkim wiele nowych możliwości, ale i obarcza nowymi obowiązkami. W związku z tym Stowarzyszenie KKHP organizuje w sobotę 21 maja w Warszawie Zjazd Generalny , w czasie którego jego członkowie rozmawiać będą o strukturze Komitetu (formalizacja nakłada na nas pewne obowiązki, między innymi ustalenia struktury decyzyjnej w Komitecie oraz powołanie pewnych stale istniejących organów) oraz o możliwościach zdobywania środków finansowych na realizowane przez KKHP projekty.
Życzę powodzenia!
25 maja 2015
Czy Ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego ma tylko dwa wyjścia?
Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej, o którego postulatach i problemach z ich recepcją oraz brakiem reakcji rządu pisałem wielokrotnie, zorganizował w Warszawie w miniony wtorek "wykład okupacyjny" , ale nie w gmachu resortu nauki, tylko przed nim. Skoro nie ma dialogu władzy z młodym pokoleniem, to ono samo podejmuje walkę na rzecz dostrzeżenia problemów, które PO i PSL rzekomo widzą i rozwiązują, tylko jakoś nie w tym kierunku i zakresie, jak oczekiwaliby tego młodzi naukowcy.
Wykładowcami byli profesorowie - Przemysław Czapliński z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Ewa Graczyk z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego, socjolog kultury Małgorzata Jacyno z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz filozof i psychoterapeuta Andrzej Leder z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Zdaniem prof. Przemysława Czaplińskiego z UAM w Poznaniu od 1999 r. w Polsce liczba studentów wzrosła prawie siedmiokrotnie (z 300 tysięcy do 2 milionów), liczba szkół wyższych – dziesięciokrotnie (z czterdziestu do ponad czterystu), a odsetek ludzi z wyższym wykształceniem – dwukrotnie (z niecałych siedmiu procent do trzynastu). Proces ten był związany z przejściem od elitarnego do egalitarnego modelu edukacji wyższej. Bez względu na ocenę jakości wykształcenia, jakie studenci otrzymywali w rozlicznych szkołach wyższych funkcjonujących poza największymi ośrodkami uniwersyteckimi, należy powiedzieć, że ludzie, którzy współtworzyli boom edukacyjny pierwszych dwóch dekad, są współtwórcami rozwoju gospodarczego.
Zarówno kształcenie uniwersyteckie, jak i rozwój gospodarczy należały do wspólnego modelu modernizacji naśladowczej. Pożyczaliśmy, mówiąc krótko, gotowe rozwiązania od innych państw. Jednakże od schyłku pierwszej dekady XXI wieku obie sfery weszły w kryzys. W odniesieniu do uniwersytetu: maleje liczba studentów, likwidacji ulegają jednostki uniwersyteckie różnych poziomów (od kierunków, poprzez instytuty, aż po wydziały i całe szkoły), zablokowaniu uległ proces zatrudniania młodych pracowników. W odniesieniu do gospodarki mówienie o kryzysie wydaje się przesadzone lub nietrafne, skoro PKB rośnie.
Jednakże istota kryzysu polega na tym, że Polska wchodzi w antynomiczny dryf rozwojowy, wynikający z braku pomysłu na dalszy ciąg. Przydatność modernizacji naśladowczej dobiega końca – wyczerpuje się sensowność kształcenia specjalistów, którzy sprawnie wykonują prace zlecone przez zagraniczne koncerny. Potrzebne jest wymyślenie modernizacji własnej. Być może jest to odpowiedni moment, by kryzys potraktować jako szansę. W ramach takiego odwrócenia zmniejszone grupy studenckie powinny zostać uznane za okazję do lepszego kształcenia, zredukowanie obowiązków dydaktycznych należy postrzegać jako okazję do swobodniejszego uprawiania nauki, a rozluźnienie administracyjnych nacisków powinno się uznać za warunek uniwersyteckiej wolności .
Nie karać uniwersytetów za cudze błędy – tak chyba mógłby brzmieć punkt pierwszy nowego programu. Punkt drugi: ktoś musi wymyślić polską wersję modernizacji. Do tego trzeba zwiększonej dawki trzech rzeczy: nakładów finansowych ze strony państwa, autonomii uniwersytetu względem rynku, demokracji wewnątrzuczelnianej.
Prof. Andrzej Leder z IFGiS PAN odniósł się do toczącego się w Polsce sporu o uniwersytet. Kryje on bowiem (...) w sobie spór o model społeczeństwa, w którym będziemy żyli. Uniwersytet, szczególnie uniwersytet publiczny, powinien być – i jak na razie jest – miejscem, w którym realizuje się model równościowy i emancypacyjny. Dotyczy to badań i refleksji naukowej, promieniuje jednak na całą społeczność, w której wspólnota akademicka się mieści. Jednak zastosowanie tego modelu tylko w kilku najsilniejszych ośrodkach akademickich, mieszczących się w wielkich aglomeracjach Warszawy, Krakowa, Poznania, może jeszcze Wrocławia czy Katowic, idąca za tym zgoda na powolną degradację ośrodków mieszczących się w miastach słabszych demograficznie czy ekonomicznie prowadzi do tego, że ogromna część polskiego społeczeństwa w ogóle nie będzie miała okazji by spotkać się z tego rodzaju wpływem, jaki ma dobrze funkcjonująca wspólnota uniwersytetu.
Wydaje się, że polityka, która naukę traktuje wyłącznie jako element potencjalnie wzmacniający wzrost PKB – jesteście po to, by wymyślać grafeny – pomijając całkowicie społeczną i kulturową funkcję akademii, godzi się – z całym szacunkiem dla grafenów – na myślową degradację ogromnej części wspólnoty. To zaś znaczy, że świadomie czy nie, zakłada hierarchiczny model tej wspólnoty, model, który ja nazywam „folwarcznym”. Wąska, sympatyczna i nowoczesna elita ma rządzić pozbawioną narzędzi krytycznych większością. Nie rozumiejąc chyba, że konsekwencją tego jest ostatecznie zawsze ślepy, bezrozumny protest.
Problem w tym, że mentalność folwarczna nie dotyczy tylko tych, którzy rządzą, ona jest odzwierciedlana przez rządzonych. Przede wszystkim przez obojętność, z jaką sprawy myślenia, edukacji, akademii, traktuje duża część społeczeństwa i upowszechniające jej opinie media. Ale również przez zepchnięte do defensywy środowiska akademickie, które przyjmują to, że jedyna dyskusja o przyszłości szkolnictwa wyższego prowadzona jest na poziomie rozważań, czy uniwersytet kształci adekwatnie do potrzeb międzynarodowych koncernów, działających w Polsce, nie zadając pytania, jak trzeba zmienić cały model społeczny, wraz z rynkiem pracy, by ludzie wykształceni mieli w nim swoje miejsce.
Prof. Małgorzata Jacyno z Uniwersytetu Warszawskiego odniosła się do kwestii nierówności. W programie reform nauki i szkolnictwa wyższego nie mówi się o równości, choć reforma szkolnictwa zawsze dotyczy równości szans i jest krytycznym momentem, zarówno jeśli chodzi o praktykowanie demokracji, jak i szeroko pojętą modernizację. Trudno odmówić racji tym, którzy zwracają uwagę na jałowy język menedżeryzmu, jakim przemawia Ministerstwo. Uważna lektura dokumentów pokazuje jednak, że niektóre slogany mają swoje rozwinięcie w różnych dokumentach. Można w nich przeczytać m.in., że program nauczania powinien być dostosowany do „możliwości najsłabszego studenta”.
Program budowania społeczeństwa opartego na wiedzy – jak wynika z uściślenia Ministerstwa, chodzi o wiedzę najsłabszego studenta – nie sprzyja wbrew pozorom równości szans. Dowodzi natomiast słabości władzy, która usiłując bezpośrednio i dosłownie powiązać kształcenie z rynkiem pracy, pokazuje, że nie chce sama zagwarantować wartości wydawanych przez siebie dyplomów. Powiązanie kształcenia z rynkiem sprawia, że z większą siłą ujawniają się mechanizmy reprodukcji społecznej. Dymisja państwa powoduje, że rosną i tak większe szanse tych, którzy posiadają kapitał kulturowy dający lepszą orientację w polu edukacji (coraz bardziej chaotycznym, bo poszerzanym o „modne”, a niekoniecznie prestiżowe i obiecujące kierunki studiów) oraz tych, których zasoby finansowe pozwalają na uwiarygodnienie dyplomów doświadczeniem wyjazdów stypendialnych i stażów.
Prof. UG Ewa Graczyk zastanawiała się nad tym, czy obecna władza działa zgodnie z dość perfidną przesłanką: „Po nas choćby potop”?
Kiedy czytam wymianę listów pomiędzy Komitetem Kryzysowym Polskiej Humanistyki a Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, kiedy czytam list społecznego doradcy, profesora Macieja Żylicza do prezydenta Bronisława Komorowskiego, myślę o planach naszych władz z prawdziwym przerażeniem: Fundować nauce, uniwersytetowi – zwłaszcza humanistyce – po przeszło dwudziestu latach coś, co można nazwać planem Balcerowicza bis! Cała energia intelektualna i społeczna polityków i naukowców powinna przecież kierować się ku wytwarzaniu zdywersyfikowanych i wyrazistych korekt dotychczasowych założeń naszego życia społeczno-ekonomicznego.
Koncept nauk, zwłaszcza humanistycznych i społecznych, sformatowanych według ortodoksyjnie wolnorynkowych zasad; ciągle redukowane uniwersytety; uczelnie i instytuty naukowe trzymane w stanie permanentnego, pogłębiającego się niedoinwestowania; kult konkursów, grantów, niepewności zatrudnienia, arbitralnej często eliminacji tych, którzy zostają uznani za słabszych i niepotrzebnych; wszystko to wytwarza groźne zawirowanie (rodzaj prądu zwanego cofką) w kontakcie z przestrzenią społeczną, która napotkała ograniczenia, liczne bariery wzrostu i rozwoju, która zaczyna dostrzegać ogromne koszty logiki wąsko ekonomicznej.
Po Balcerowiczowsku uformowana (zredukowana) instytucja uniwersytetu nie będzie w stanie stać się narzędziem analizy i poznania społecznej i kulturowej sytuacji rozbitego, rozpołowionego społeczeństwa, które wyraźnie nie dysponuje językami na wyrażenie swoich problemów. Głęboki podział, jaki już od lat rysował się pomiędzy dwoma obozami, a obecnie eksplodował (między innymi w wyborach prezydenckich), nie nazwałabym, jak czynią to doradcy Bronisława Komorowskiego, podziałem na Polskę racjonalną i radykalną, lecz rozszczepieniem na Polskę banalną i Polskę oszalałą – z gniewu, frustracji, rozpaczy.
Polska banalna wygląda jak pogodna rodzinka z familijnego serialu, Polska szalona jest połączeniem horroru i farsy. Obie drażnią kiczowatością swojej estetyki, obie izolują się od siebie ze wstrętem, obie nieświadomie WSPÓŁPRACUJĄ w utrzymaniu groźnego status quo. Obie zaczynają działać w poznawczej i etycznej próżni: Polska banalna ciągle spłyca obszar swojej malutkiej racjonalności a oszalała podkopuje tę pierwszą niczego – poza zniszczeniem – nie osiągając.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ma dwa wyjścia. Jedno od ul. Hożej, a drugie od ul. Wspólnej. Blokada wejścia i wyjścia od strony Hożej miała więc tylko symboliczny charakter. Minister mogła swobodnie opuścić budynek resortu od ul. Wspólnej, by przywitać protestujących naukowców wraz ze swoim współpracownikiem koszami z jabłkami i wodą mineralną.
Ministerstwo - także w naprawie szkolnictwa wyższego i nauki - ma co najmniej dwa wyjścia: albo podejmie dialog z Komitetem Kryzysowym Humanistyki Polskiej, który jest oddolną, spontaniczną i bez zaplecza materialnego inicjatywą akademicką, albo będzie korzystać z wsparcia Obywateli Nauki, albo innych, a pośrednio lub wprost "kontrolowanych" przez siebie gremiów, by z ich udziałem tłumić kontestację i ogłosić kolejny pakiet reform. Realizowany przez rząd PO i PSL pakiet reform prowadzi do głębokiego kryzysu.
Nie kto inny, jak obecny doradca Prezydenta B. Komorowskiego prof. Maciej Żylicz pisał w 2009 r. m.in.:
(...) autonomia uczelni wyższych w Polsce jest tylko pozorna. Uczelnie nie mogą samodzielnie kształtować programów nauczania (przeładowane minima programowe), ich budżety w sposób pośredni lub bezpośredni są zależne od MNiSW (Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego). Nie mogą niezależnie zbywać majątku (niezbędna jest do tego m. in. zgoda Ministra Skarbu), pensje pracowników naukowych są niskie (regulowane przez siatki płac) i niezwiązane z jakością wykonywanej pracy. Konkursy na stanowiska nauczycieli akademickich, jak i ocena ich pracy, są w wielu przypadkach fikcją. Studenci dostają się na ściśle sprofilowane kierunki studiów, których tzw. minima programowe są tak skonstruowane, że praktycznie nie dają studentowi możliwości wyboru indywidualnej ścieżki rozwoju. Jest to mało efektywny system, w którym jedna ze stron (państwo) wnika głęboko w kwestie administracyjne, jednocześnie rezygnując z określenia jasnych oczekiwanych rezultatów działalności szkolnictwa wyższego, a druga strona (uczelnie) walczy o zwiększenie swojej autonomii, bez jasno przedstawionej deklaracji społecznych korzyści, które mogą zostać dzięki temu osiągnięte. (...)
Zarządzanie uczelnią w naszym kraju przypomina zarządzanie „spółdzielnią pracy socjalistycznej”. Rektor wybierany jest przez całą społeczność uczelni, w której każda grupa pracowników ma swoich przedstawicieli, reprezentujących zupełnie różne, często sprzeczne interesy. Wybory stają się więc często plebiscytem popularności i niestety zdarza się (choć są chlubne wyjątki), że wygrywają je osoby, które nie wahają się głosić najbardziej populistycznych haseł wyborczych, a przede wszystkim zapewniają zachowanie bezpiecznego dla wszystkich interesariuszy status quo. Uniwersytety działają jak federacje wydziałów. Rektor, nawet gdyby chciał, nie ma wielkiego wpływu na to, czego poszczególne wydziały uczą, czy np. na decyzje o zwolnieniu pracowników nieefektywnych naukowo i/lub dydaktycznie. Odpowiedzialność w tych sprawach jest rozmyta pomiędzy rady wydziału i senat.
Ta diagnoza dzisiaj jest wciąż aktualna. Nadal utrwalana jest przez rządzących fałszywa przesłanka, że "(...) samo podniesienie nakładów finansowych na szkolnictwo wyższe – oczywiście niezbędne – nie spowoduje jej uzdrowienia." Słyszałem to w okresie PRL i z niepokojem odnotowuję jako wiodące założenie władzy po 25 latach wolności. Dzięki temu można ciągle narzekać, że jest źle, bo naukowcom nie chce się prowadzić badań na światowym poziomie w warunkach ... - czego nie raczy się dodać - urągających światowym standardom. Chcemy mieć naukowe sukcesy bez inwestowania w naukowe szkoły i ich kadry, bo z góry zakłada się, że one źle wykorzystają wysokie (a nie lekko podwyższone) nakłady.
---
(źródło fotografii i relacji z wypowiedzi profesorów w dn. 19 maja br. - KKHP)
12 maja 2014
Pedagogika Bogdana Suchodolskiego w odczytaniu współczesnych pedagogów
Nie sposób nie przypomnieć kolejnej generacji naukowców dorobku jednego z trzech „tenorów” pedagogiki i polskiej humanistyki, który urodził się - podobnie jak Bogdan Naroczyński i Czesław Kupisiewicz - w Sosnowcu, a mianowicie Bogdana Suchodolskiego. Z inicjatywy prof. Czesława Kupisiewicza - Komitet Nauk Pedagogicznych PAN podjął się wspólnie ze społecznością akademicką Wyższej Szkoły "Humanitas" w Sosnowcu zorganizowania jubileuszowej konferencji i wydania z tej okazji zbioru najnowszych studiów myśli wybitnego, światowej sławy pedagoga, który był współtwórcą i pierwszym przewodniczącym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN (1953-1973).
Nie zapominamy o dorobku Mistrzów wielu pokoleń, o ich wkładzie w rozwój nauki, gdyż bez ich wcześniejszych rozpraw, nawet tych pisanych i wydawanych w dobie cenzury i bolszewickiego reżimu, nie bylibyśmy przygotowani do konfrontacji z pluralizmem teorii wychowania i kształcenia, który dla współczesnych jest już czymś oczywistym, naturalnym, chociaż wcale niełatwym do zdiagnozowania ich zróżnicowania, zmapowania a tym samym i właściwej ich recepcji.
W moim przekonaniu B. Suchodolski był tragiczną postacią wśród wielkich pedagogów swojej doby, skoro w ciągu bogatego w twórczość pedagogiczną życia zaprzeczał swoim ideowym wyborom. Kreował w jednym okresie teorie i systemy wartości, od których się w następnym odżegnywał. Wprawdzie rozwój nauki może prowadzić do unieważnienia teorii czy modeli minionych epok, to jednak w prowadzeniu badań nad ich ewolucją i upowszechnianiem trzeba kierować się prawdą.
Nie mnie osądzać ludzkie postawy czasu pogardy dla prawdziwej humanistyki i jej twórców, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że są wśród nas tacy, którzy służyli ówczesnemu reżimowi, a ośmielają się wykluczać część dorobku tego humanisty z nauki, z sobie tylko wiadomych powodów. Czy tego ktoś chce, czy nie, to jednak warto sięgać do także ocenzurowanych rozpraw naukowców minionego na szczęście ustroju, chociaż być może nigdy nie dowiemy się, które treści i dlaczego były z nich usuwane przez odpowiednie służby.
Warto też pamiętać o cyklu interdyscyplinarnych sesji naukowych Komitetu Badań i Prognoz „Polska 2000” PAN w Jabłonnie, którym kierował Bogdan Suchodolski, bo tam spotykali się humaniści, ale i badacze nauk technicznych, społecznych czy matematyczno-przyrodniczych. Ich wystąpienia poprzedzane referatami Bogdana Suchodolskiego przygotowywały także w jakiejś mierze późniejszy przełom społeczno-kulturowy i polityczny, bowiem rozważano kluczowe dla pedagogiki teoretycznej i praktycznej kwestie systemu wartości, powody aksjologicznej zapaści w edukacji, ale dyskutowano o mechanizmach sprawowania władzy, także oświatowej czy akademickiej jako źródeł różnego rodzaju patologii społecznych czy dysfunkcji publicznych instytucji oświatowych.
Jeszcze nie wszyscy są przekonani, że ten stan pęknięcia, radykalnego odcięcia się polskiej humanistyki od monistycznej, zdegenerowanej ideologicznie pedagogiki socjalistycznej stanie się trwałym osiągnięciem nadchodzących czasów transformacji społeczno-politycznej. Polska pedagogika stała się wraz z przełomem ustrojowym początku lat 90. XX w. nauką zorientowaną na wartości pluralizmu i demokracji, na społeczeństwo otwarte, na różnice, wielość i obcość, na poszanowanie indywidualnej wolności i uspołecznienie.
Był to czas schyłku życia i pracy twórczej Bogdana Suchodolskiego, z którego rozpraw naukowych uczyło się co najmniej kilka pokoleń. Interesuje mnie tu to, co jest w dorobku naukowym tego humanisty ponadczasowe, co stanowi uniwersalny wkład w metodologię badań porównawczych. Mam bowiem świadomość trudów i dramatycznych zapewne wyborów osobistych w okresie PRL nie tylko tego naukowca, reprezentującego przecież dyscyplinę najsilniej poddawaną przez ówczesne władze represji, cenzurze i zobowiązującą wielu do działań być może także sprzecznych z ich światopoglądem, własnym sumieniem czy kulturą osobistą.
Wydana przez uczelnię "Humanitas" w Sosnowcu rozprawa pod wspólną redakcją z prof. Czesławem Kupisiewiczem jest kolejnym wkładem części akademickiej społeczności w to, co prof. Teresa Hejnicka-Bezwińska określiła we wstępie do własnego artykułu, a mianowicie:
(...) jest stosowną okazją, aby nie tylko oddać należną cześć, złożyć hołd osobie i dziełu, ale uruchomić namysł nad lepszym opisaniem, wyjaśnieniem i zinterpretowaniem tego, co również dzisiaj wydaje się ważne i warte debaty. (...)pytanie o miejsce Suchodolskiego w sporach o pedagogikę, które toczone były w XX wieku, pozwoli odkryć i ujawnić problemy, antynomie, dylematy i kontrowersje, z którymi musiał zmierzyć się nie tylko Profesor Bogdan Suchodolski, ale wielu polskich intelektualistów, którzy chcieli pozostać wierni ideom i ideałom humanizmu, zaangażowanym w przywrócenie i zachowanie ciągłości kulturowej między Polską a Europą, w tym również w przetrwanie pedagogiki jako dyscypliny naukowej, wpisanej w polską tradycję akademicką budowania nauk humanistycznych.
Chciałabym, odczytując pedagogiczne credo jednego uczonego, spróbować odnaleźć w biografii i dziełach tego wielkiego humanisty te uwarunkowania, które sprawiły, że pomimo bardzo niekorzystnych uwarunkowań politycznych, społecznych i ekonomicznych w obszarze kultury pojawiali się ludzie, którym udawało się przezwyciężać owe ograniczenia i zagrożenia."
Pani Profesor proponuje odczytanie pedagogicznego credo Bogdana Suchodolskiego w następujących fazach instytucjonalizacji i dyscyplinaryzacji pedagogiki polskiej:
1) W fazie awansu polskiej pedagogiki,
2) W fazie jej ekspansji,
3) W fazie kryzysu dominującego wcześniej modelu uprawiania pedagogiki polskiej.
Znakomitym przykładem tych procesów jest wypowiedź prof. Janusza Gajdy, dla którego twórczość Bogdana Suchodolskiego jest w szczególny sposób bliska, bowiem odegrała inspirującą rolę w jego (...) działalności dydaktyczno-wychowawczej i publikacyjnej, a zwłaszcza w humanistyczno-antropologicznym nurcie pedagogiki kultury, podręcznikach akademickich antropologii kulturowej i opracowaniach dot. problematyki aksjologicznej i wychowania przez sztukę .
Wybitny znawca pedagogiki kultury tak pisze o roli pedagogiki ideałów i pedagogiki życia w filozofii B. Suchodolskiego, które tylko pozornie są przeciwstawnymi sobie koncepcjami wychowania. Jak pisał Bogdan Suchodolski już w 1936 roku: Główną zasadą wychowania realistycznego jest kształtowanie człowieka w związku z realnymi zadaniami, które jako obywatel i zawodowiec będzie musiał podjąć i wykonywać w życiu. Wychowanie realistyczne nie wyzbywa się elementu twórczego i przyszłościowego, nie schodzi do poziomu oportunistycznego przystosowania się do wszelkiej rzeczywistości
A po przeszło półwieczu rozwijając tę myśl głosił: Istnieje rzeczywistość faktów, sukcesów, ujmowana w kategorie pragmatyczne i utylitarne, … w kategorie osiągnięć zamierzonych i planowanych. I jest rzeczywistość druga, rzeczywistość wartości, a nie faktów, rzeczywistość obowiązków, rzeczywistość powołania, rzeczywistość tego wszystkiego, co powinno być, a nie tylko tego, co jest; rzeczywistość wartości podejmowanych i bronionych przez ludzi.
Prof. UŁ Mirosława Zalewska-Pawlak wyróżniła w swojej analizie poglądów Bogdana Suchodolskiego na rolę sztuki w wychowaniu trzy konteksty teoretyczne: społeczny, antropologiczny i aksjologiczny. Determinowały one interpretację nadawanych sztuce znaczeń i są zgodne z kierunkiem ewolucji myśli pedagogicznej profesora Suchodolskiego, uwzględniającej przemiany cywilizacyjne w XX wieku.
Każdy z tych wymiarów stanowił pogłębienie naszej wiedzy o istocie kultury i wychowania estetycznego młodych pokoleń. Wyróżniła zatem w spuściźnie naukowej B. Suchodolskiego jego troskę o 1) „kulturę w ludziach” – sztukę we współbytowaniu społecznym, 2) "kulturę w ludziach” – sztukę w kształceniu osobowym i 3) ekspresję oraz wspólnotę jako wartości w procesach samourzeczywistniania jednostki, a zarazem rozwoju jej zdolności do uczestniczenia w coraz wyższych, złożonych formach wspólnoty stwarzanej przez sztukę.
Prof. APS Jan Łaszczyk odczytuje dzieła B. Suchodolskiego dla potrzeb kształcenia młodych pokoleń w ponowoczesnym świecie. Akcentuje w tej recepcji spojrzenie profesora na edukację, która (...) nie może zaniechać takich powinności jak kształtowanie u uczniów umiejętności odbierania świata, swojego ustosunkowania do zdarzeń społecznych i drugiego człowieka, formowanie harmonijnie rozwiniętej indywidualności i orientacji rozwojowej (...) współczesne kształcenie adaptacyjne przygotowuje ludzi jedynie do korzystania z osiągnięć cywilizacyjnych.
Zachodzi natomiast potrzeba, aby edukacja przyszła przygotowywała także do twórczego uczestnictwa w procesie rozwoju cywilizacji. Twórczość człowieka jest bowiem zasadniczym czynnikiem postępu, a postęp ten coraz silniej zależy od zwiększającej się liczby ludzi lepiej wykształconych intelektualnie i moralnie. .
Nie brakuje w tej debacie wątków typowych dla badań biograficznych i komparatystycznych. Oto prof. APS Andrzej Ciążela tak mówi o tym procesie poznawczym: Fakt, że jest postacią znaną nie oznacza jednak, że jest postacią zajmującą jakieś oczywiste i powszechnie akceptowane miejsce. Spojrzenie na opinie o jego twórczości wskazuje, że interpretacje jego dorobku raczej nie narzucają oczywistej wizji poglądów i postaci, najczęściej (chociaż nie zawsze słusznie) towarzyszącej wybitnym postaciom należącym do dziejów polskiej pedagogiki.
Jak sądzę, problemy związane z interpretacją jego postaci wiążą się przede wszystkim z ogromem dorobku i złożonością jego biografii. (...) Jego stosunek do polityki wiązał się więc przede wszystkim z przekonaniem, że spraw najważniejszych nie należy wystawiać na hazard politycznych rozgrywek. Troska ta prowadzi do, wywołującej najwięcej kontrowersji w jego ocenach, swoistej dlań asertywności w chwilach konfliktów politycznych i momentów narastania konfrontacji społecznych oraz podejmowania konstruktywnych działań w najmniej do tego - wydawało by się - odpowiednich momentach.
Prof. UŚl Andrzej Murzyn zwraca uwagę na słabo obecny we współczesnych odczytaniach dzieł B. Suchodolskiego zagadnienie pracy i jej miejsca w kontekście szeroko pojmowanej kultury. Skoro szybki postęp nauki – jak pisze dalej Suchodolski – czyni materiał nauczania zawsze nieaktualnym, chodzi o rozwijanie u ludzi takiej sprawności umysłu, która umożliwiałaby im dostrzeganie problemów i dysponowanie metodami ich studiowania.(...)
Dla Bogdana Suchodolskiego technika pełni nie tylko funkcję służebną, jest także techniką, która rzuca ludziom różne wyzwania ( na przykład loty kosmiczne), które człowiek przyjmuje, ponieważ leży to w jego naturze, ale także – a raczej przede wszystkim – w jego naturze leży nieustanne przekraczanie stanu bycia homo faber, które stanowi - wprawdzie konieczne – ale jednak tylko uzupełnienie jego duchowości.
Prof. UZ Mirosław Kowalski wskazuje na omawiane przez B. Suchodolskiego problemy modernistycznego świata, dla rozwiązania których nie sformułował on gotowych odpowiedzi. Są to takie chociażby kwestie, jak: Dlaczego mielibyśmy wybierać między dobrem jednostki a cywilizacji? Co zostanie uznane za problem wychowawczy, który z problemów okaże się ważniejszy? Dlaczego tradycja nie umie odpowiedzieć na problemy przyszłości? Skoro dla B. Suchodolskiego postęp jest naturalnym procesem, który zmienia rzeczywistość, to pojawia się pytanie, czy postęp jest możliwy dla wszystkich dziedzin życia np. czy sztuką także rządzi postęp? Czy okresy rozwojowe sztuki, kultury są ewolucją czy postępem? Jak pisze zielonogórski pedagog o Suchodolskim: Z jednej strony, nie chce on przekreślić w całości tradycji akademickich, jednak, z drugiej strony, postuluje taką reformę uniwersytetu, w której najważniejsze są oczekiwania przemysłu. Jest to sprawa sporna, czy pogodzenie antycznego ideału akademickiego z wymaganiami nowożytnej industrializacji w ogólne jest możliwe? Nie jest jasne, czy kompromis, zaproponowany przez B. Suchodolskiego, nie narusza tradycyjnej autonomii wartości wiedzy?
Dziękuję JM Rektorowi Wyższej Szkoły "Humanitas" oraz współpracownikom naukowym, wydawniczym i administracyjnym za współorganizację Jubileuszowej Sesji mimo niesprzyjających okoliczności z różnych stron i powodów. Wydanie tomu "O pedagogice Bogdana Suchodolskiego" przez Wydawnictwo Naukowe "Humanitas" potwierdza, że troska o rozwój nauk pedagogicznych w dobie odczuwanego przecież w środowiskach niepublicznych i publicznych szkół wyższych kryzysu ekonomicznego, znajduje "mimo wszystko" wielu sojuszników. Po raz kolejny zwyciężyła teza, którą sparafrazuję za Bogdanem Suchodolskim: Właśnie dlatego, że CZŁOWIEK JEST TAK WIELKI, nie są dlań przeszkodą LUDZIE MALI.
Nie zapominamy o dorobku Mistrzów wielu pokoleń, o ich wkładzie w rozwój nauki, gdyż bez ich wcześniejszych rozpraw, nawet tych pisanych i wydawanych w dobie cenzury i bolszewickiego reżimu, nie bylibyśmy przygotowani do konfrontacji z pluralizmem teorii wychowania i kształcenia, który dla współczesnych jest już czymś oczywistym, naturalnym, chociaż wcale niełatwym do zdiagnozowania ich zróżnicowania, zmapowania a tym samym i właściwej ich recepcji.
W moim przekonaniu B. Suchodolski był tragiczną postacią wśród wielkich pedagogów swojej doby, skoro w ciągu bogatego w twórczość pedagogiczną życia zaprzeczał swoim ideowym wyborom. Kreował w jednym okresie teorie i systemy wartości, od których się w następnym odżegnywał. Wprawdzie rozwój nauki może prowadzić do unieważnienia teorii czy modeli minionych epok, to jednak w prowadzeniu badań nad ich ewolucją i upowszechnianiem trzeba kierować się prawdą.
Nie mnie osądzać ludzkie postawy czasu pogardy dla prawdziwej humanistyki i jej twórców, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że są wśród nas tacy, którzy służyli ówczesnemu reżimowi, a ośmielają się wykluczać część dorobku tego humanisty z nauki, z sobie tylko wiadomych powodów. Czy tego ktoś chce, czy nie, to jednak warto sięgać do także ocenzurowanych rozpraw naukowców minionego na szczęście ustroju, chociaż być może nigdy nie dowiemy się, które treści i dlaczego były z nich usuwane przez odpowiednie służby.
Warto też pamiętać o cyklu interdyscyplinarnych sesji naukowych Komitetu Badań i Prognoz „Polska 2000” PAN w Jabłonnie, którym kierował Bogdan Suchodolski, bo tam spotykali się humaniści, ale i badacze nauk technicznych, społecznych czy matematyczno-przyrodniczych. Ich wystąpienia poprzedzane referatami Bogdana Suchodolskiego przygotowywały także w jakiejś mierze późniejszy przełom społeczno-kulturowy i polityczny, bowiem rozważano kluczowe dla pedagogiki teoretycznej i praktycznej kwestie systemu wartości, powody aksjologicznej zapaści w edukacji, ale dyskutowano o mechanizmach sprawowania władzy, także oświatowej czy akademickiej jako źródeł różnego rodzaju patologii społecznych czy dysfunkcji publicznych instytucji oświatowych.
Jeszcze nie wszyscy są przekonani, że ten stan pęknięcia, radykalnego odcięcia się polskiej humanistyki od monistycznej, zdegenerowanej ideologicznie pedagogiki socjalistycznej stanie się trwałym osiągnięciem nadchodzących czasów transformacji społeczno-politycznej. Polska pedagogika stała się wraz z przełomem ustrojowym początku lat 90. XX w. nauką zorientowaną na wartości pluralizmu i demokracji, na społeczeństwo otwarte, na różnice, wielość i obcość, na poszanowanie indywidualnej wolności i uspołecznienie.
Był to czas schyłku życia i pracy twórczej Bogdana Suchodolskiego, z którego rozpraw naukowych uczyło się co najmniej kilka pokoleń. Interesuje mnie tu to, co jest w dorobku naukowym tego humanisty ponadczasowe, co stanowi uniwersalny wkład w metodologię badań porównawczych. Mam bowiem świadomość trudów i dramatycznych zapewne wyborów osobistych w okresie PRL nie tylko tego naukowca, reprezentującego przecież dyscyplinę najsilniej poddawaną przez ówczesne władze represji, cenzurze i zobowiązującą wielu do działań być może także sprzecznych z ich światopoglądem, własnym sumieniem czy kulturą osobistą.
Wydana przez uczelnię "Humanitas" w Sosnowcu rozprawa pod wspólną redakcją z prof. Czesławem Kupisiewiczem jest kolejnym wkładem części akademickiej społeczności w to, co prof. Teresa Hejnicka-Bezwińska określiła we wstępie do własnego artykułu, a mianowicie:
(...) jest stosowną okazją, aby nie tylko oddać należną cześć, złożyć hołd osobie i dziełu, ale uruchomić namysł nad lepszym opisaniem, wyjaśnieniem i zinterpretowaniem tego, co również dzisiaj wydaje się ważne i warte debaty. (...)pytanie o miejsce Suchodolskiego w sporach o pedagogikę, które toczone były w XX wieku, pozwoli odkryć i ujawnić problemy, antynomie, dylematy i kontrowersje, z którymi musiał zmierzyć się nie tylko Profesor Bogdan Suchodolski, ale wielu polskich intelektualistów, którzy chcieli pozostać wierni ideom i ideałom humanizmu, zaangażowanym w przywrócenie i zachowanie ciągłości kulturowej między Polską a Europą, w tym również w przetrwanie pedagogiki jako dyscypliny naukowej, wpisanej w polską tradycję akademicką budowania nauk humanistycznych.
Chciałabym, odczytując pedagogiczne credo jednego uczonego, spróbować odnaleźć w biografii i dziełach tego wielkiego humanisty te uwarunkowania, które sprawiły, że pomimo bardzo niekorzystnych uwarunkowań politycznych, społecznych i ekonomicznych w obszarze kultury pojawiali się ludzie, którym udawało się przezwyciężać owe ograniczenia i zagrożenia."
Pani Profesor proponuje odczytanie pedagogicznego credo Bogdana Suchodolskiego w następujących fazach instytucjonalizacji i dyscyplinaryzacji pedagogiki polskiej:
1) W fazie awansu polskiej pedagogiki,
2) W fazie jej ekspansji,
3) W fazie kryzysu dominującego wcześniej modelu uprawiania pedagogiki polskiej.
Znakomitym przykładem tych procesów jest wypowiedź prof. Janusza Gajdy, dla którego twórczość Bogdana Suchodolskiego jest w szczególny sposób bliska, bowiem odegrała inspirującą rolę w jego (...) działalności dydaktyczno-wychowawczej i publikacyjnej, a zwłaszcza w humanistyczno-antropologicznym nurcie pedagogiki kultury, podręcznikach akademickich antropologii kulturowej i opracowaniach dot. problematyki aksjologicznej i wychowania przez sztukę .
Wybitny znawca pedagogiki kultury tak pisze o roli pedagogiki ideałów i pedagogiki życia w filozofii B. Suchodolskiego, które tylko pozornie są przeciwstawnymi sobie koncepcjami wychowania. Jak pisał Bogdan Suchodolski już w 1936 roku: Główną zasadą wychowania realistycznego jest kształtowanie człowieka w związku z realnymi zadaniami, które jako obywatel i zawodowiec będzie musiał podjąć i wykonywać w życiu. Wychowanie realistyczne nie wyzbywa się elementu twórczego i przyszłościowego, nie schodzi do poziomu oportunistycznego przystosowania się do wszelkiej rzeczywistości
A po przeszło półwieczu rozwijając tę myśl głosił: Istnieje rzeczywistość faktów, sukcesów, ujmowana w kategorie pragmatyczne i utylitarne, … w kategorie osiągnięć zamierzonych i planowanych. I jest rzeczywistość druga, rzeczywistość wartości, a nie faktów, rzeczywistość obowiązków, rzeczywistość powołania, rzeczywistość tego wszystkiego, co powinno być, a nie tylko tego, co jest; rzeczywistość wartości podejmowanych i bronionych przez ludzi.
Prof. UŁ Mirosława Zalewska-Pawlak wyróżniła w swojej analizie poglądów Bogdana Suchodolskiego na rolę sztuki w wychowaniu trzy konteksty teoretyczne: społeczny, antropologiczny i aksjologiczny. Determinowały one interpretację nadawanych sztuce znaczeń i są zgodne z kierunkiem ewolucji myśli pedagogicznej profesora Suchodolskiego, uwzględniającej przemiany cywilizacyjne w XX wieku.
Każdy z tych wymiarów stanowił pogłębienie naszej wiedzy o istocie kultury i wychowania estetycznego młodych pokoleń. Wyróżniła zatem w spuściźnie naukowej B. Suchodolskiego jego troskę o 1) „kulturę w ludziach” – sztukę we współbytowaniu społecznym, 2) "kulturę w ludziach” – sztukę w kształceniu osobowym i 3) ekspresję oraz wspólnotę jako wartości w procesach samourzeczywistniania jednostki, a zarazem rozwoju jej zdolności do uczestniczenia w coraz wyższych, złożonych formach wspólnoty stwarzanej przez sztukę.
Prof. APS Jan Łaszczyk odczytuje dzieła B. Suchodolskiego dla potrzeb kształcenia młodych pokoleń w ponowoczesnym świecie. Akcentuje w tej recepcji spojrzenie profesora na edukację, która (...) nie może zaniechać takich powinności jak kształtowanie u uczniów umiejętności odbierania świata, swojego ustosunkowania do zdarzeń społecznych i drugiego człowieka, formowanie harmonijnie rozwiniętej indywidualności i orientacji rozwojowej (...) współczesne kształcenie adaptacyjne przygotowuje ludzi jedynie do korzystania z osiągnięć cywilizacyjnych.
Zachodzi natomiast potrzeba, aby edukacja przyszła przygotowywała także do twórczego uczestnictwa w procesie rozwoju cywilizacji. Twórczość człowieka jest bowiem zasadniczym czynnikiem postępu, a postęp ten coraz silniej zależy od zwiększającej się liczby ludzi lepiej wykształconych intelektualnie i moralnie. .
Nie brakuje w tej debacie wątków typowych dla badań biograficznych i komparatystycznych. Oto prof. APS Andrzej Ciążela tak mówi o tym procesie poznawczym: Fakt, że jest postacią znaną nie oznacza jednak, że jest postacią zajmującą jakieś oczywiste i powszechnie akceptowane miejsce. Spojrzenie na opinie o jego twórczości wskazuje, że interpretacje jego dorobku raczej nie narzucają oczywistej wizji poglądów i postaci, najczęściej (chociaż nie zawsze słusznie) towarzyszącej wybitnym postaciom należącym do dziejów polskiej pedagogiki.
Jak sądzę, problemy związane z interpretacją jego postaci wiążą się przede wszystkim z ogromem dorobku i złożonością jego biografii. (...) Jego stosunek do polityki wiązał się więc przede wszystkim z przekonaniem, że spraw najważniejszych nie należy wystawiać na hazard politycznych rozgrywek. Troska ta prowadzi do, wywołującej najwięcej kontrowersji w jego ocenach, swoistej dlań asertywności w chwilach konfliktów politycznych i momentów narastania konfrontacji społecznych oraz podejmowania konstruktywnych działań w najmniej do tego - wydawało by się - odpowiednich momentach.
Prof. UŚl Andrzej Murzyn zwraca uwagę na słabo obecny we współczesnych odczytaniach dzieł B. Suchodolskiego zagadnienie pracy i jej miejsca w kontekście szeroko pojmowanej kultury. Skoro szybki postęp nauki – jak pisze dalej Suchodolski – czyni materiał nauczania zawsze nieaktualnym, chodzi o rozwijanie u ludzi takiej sprawności umysłu, która umożliwiałaby im dostrzeganie problemów i dysponowanie metodami ich studiowania.(...)
Dla Bogdana Suchodolskiego technika pełni nie tylko funkcję służebną, jest także techniką, która rzuca ludziom różne wyzwania ( na przykład loty kosmiczne), które człowiek przyjmuje, ponieważ leży to w jego naturze, ale także – a raczej przede wszystkim – w jego naturze leży nieustanne przekraczanie stanu bycia homo faber, które stanowi - wprawdzie konieczne – ale jednak tylko uzupełnienie jego duchowości.
Prof. UZ Mirosław Kowalski wskazuje na omawiane przez B. Suchodolskiego problemy modernistycznego świata, dla rozwiązania których nie sformułował on gotowych odpowiedzi. Są to takie chociażby kwestie, jak: Dlaczego mielibyśmy wybierać między dobrem jednostki a cywilizacji? Co zostanie uznane za problem wychowawczy, który z problemów okaże się ważniejszy? Dlaczego tradycja nie umie odpowiedzieć na problemy przyszłości? Skoro dla B. Suchodolskiego postęp jest naturalnym procesem, który zmienia rzeczywistość, to pojawia się pytanie, czy postęp jest możliwy dla wszystkich dziedzin życia np. czy sztuką także rządzi postęp? Czy okresy rozwojowe sztuki, kultury są ewolucją czy postępem? Jak pisze zielonogórski pedagog o Suchodolskim: Z jednej strony, nie chce on przekreślić w całości tradycji akademickich, jednak, z drugiej strony, postuluje taką reformę uniwersytetu, w której najważniejsze są oczekiwania przemysłu. Jest to sprawa sporna, czy pogodzenie antycznego ideału akademickiego z wymaganiami nowożytnej industrializacji w ogólne jest możliwe? Nie jest jasne, czy kompromis, zaproponowany przez B. Suchodolskiego, nie narusza tradycyjnej autonomii wartości wiedzy?
Dziękuję JM Rektorowi Wyższej Szkoły "Humanitas" oraz współpracownikom naukowym, wydawniczym i administracyjnym za współorganizację Jubileuszowej Sesji mimo niesprzyjających okoliczności z różnych stron i powodów. Wydanie tomu "O pedagogice Bogdana Suchodolskiego" przez Wydawnictwo Naukowe "Humanitas" potwierdza, że troska o rozwój nauk pedagogicznych w dobie odczuwanego przecież w środowiskach niepublicznych i publicznych szkół wyższych kryzysu ekonomicznego, znajduje "mimo wszystko" wielu sojuszników. Po raz kolejny zwyciężyła teza, którą sparafrazuję za Bogdanem Suchodolskim: Właśnie dlatego, że CZŁOWIEK JEST TAK WIELKI, nie są dlań przeszkodą LUDZIE MALI.
Subskrybuj:
Posty (Atom)