04 października 2014
Demaskujmy kłamliwą propagandę oświatową
Mój przyjaciel spotkał emerytowanego profesora matematyki PAN. Wybitny specjalista, który wykształcił znakomitych matematyków. Autor podręczników szkolnych i akademickich, które nie powstawały w wyniku politycznego zapotrzebowania na kicz. Jego emerytura jest tak "wysoka", że poprosił go, by mu kupił najtańszy chleb, bo na więcej mu nie starczy. Nauczyciele i emerytowani profesorowie mają godność. Nie wyjdą na ulicę jak górnicy i nie będą palić opon. Nie zjadą do piwnicy szkolnej, by strajkować. Na ich honorze i mitycznej misji bazuje każda władza (z wyłączeniem pierwszego, postsocjalistycznego ministra edukacji Henryka Samsonowicza, bowiem za jego kadencji płace były bardzo wysokie, powyżej średniej krajowej).
Zbliżają się wybory samorządowe, a za rok parlamentarne. Powinniśmy pamiętać o tym, że pensje nauczycieli są ustanawiane przez MEN i w bieżącym roku szkolnym minimalne stawki wynagrodzenia zasadniczego wynoszą (brutto):
• dla nauczyciela stażysty: 2.265 zł;
• dla nauczyciela kontraktowego: 2.331 zł;
• dla nauczyciela mianowanego: 2.647 zł;
• dla nauczyciela dyplomowanego: 3.109 zł.
Dla porównania przyjrzyjmy się danym GUS z marca 2014 r. Średnia krajowa brutto pół roku temu wyniosła 4017,75 zł, co oznacza, że żadna z nauczycielskich grup zawodowych nie osiągnęła tego stanu. Polscy nauczyciele zarabiają od 50% do 25% mniej niż wynosi średnia krajowa.
Nie wspominam tu o nędznych płacach młodych pracowników nauki, adiunktów, ale i doktorów habilitowanych, których płace podstawowe nie mają szans na osiągnięcie tej średniej. Wszyscy oni, także profesorowie muszą dorabiać na drugim etacie lub podejmować się działalności gospodarczej (usługowej). Tymczasem władze mają usta pełne frazesów na temat budowania społeczeństwa wiedzy, społeczeństwa informacyjnego.
Pani minister Joanna Kluzik-Rostkowska nie chwali się na konferencjach prasowych, że zamroziła pulę pieniędzy na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych dla nauczycieli. Nie informuje też polskiego społeczeństwa, że polscy nauczyciele mają najniższe płace spośród pedagogów państw UE, nie wspominajmy już o krajach OECD.
Prekariat jest dobrym określeniem dla sytuacji zawodowej i kulturowej polskich nauczycieli, od których wymaga się wiele, ale daje im najmniej. To tak, jak chcielibyśmy, żeby bezdomni kształcili innych - jak zdobyć własne mieszkanie, jak założyć rodzinę i być szczęśliwym Polakiem.
Chcemy społeczeństwa wiedzy, informacyjnego, ponowoczesnego technologicznie, ale żałujemy na płace dla nauczycieli dokładnie tak samo, jak miało to miejsce w okresie PRL. Nie będę porównywał płac w resorcie edukacji, ORE, CKE, OKE, KOWEZiU, CIE, kuratoriach oświaty, wydziałach edukacji (władz samorządowych) itp., bo po co się denerwować. Wstyd i hańba, że w 25 lat po odzyskaniu wolności nauczyciele powszechnej i publicznej oświaty, nauczyciele akademiccy zarabiają poniżej standardów przyzwoitości i koniecznej inwestycji we własny rozwój. Muszą dziadować, dorabiać, zabiegać o godziny lub środki z grantów unijnych.
Najnowszy raport OECD, która to organizacja posługuje się wskaźnikiem PPP określającym relację między wynagrodzeniem a kosztami życia potwierdza, że polscy nauczyciele są w grupie najsłabiej zarabiających na świecie. Najniższe pensje otrzymują nauczyciele z Polski, Słowacji i Węgier. Polak -Słowak dwa bratanki...
03 października 2014
Kto może ubiegać się o tytuł naukowy profesora?
Z dniem 1 października 2014 r. weszła w życie nowelizacja ustawy o stopniach i tytule naukowym. Konsultacje, spory i dyskusje wokół jej treści trwały od ostatniej nowelizacji w 2011 r., toteż mamy teraz do czynienia z nowelizacją nowelizacji, a już mówi się o potrzebie nowelizacji znowelizowanej nowelizacji tej ustawy. Piękne, ale prawdziwe.
Środowisko akademickie mimo wszystko z zadowoleniem przyjęło rządową inicjatywę legislacyjną, dotyczącą tekstu ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki, gdyż zawarte w jej poprzedniej wersji kryteria ubiegania się o tytuł naukowy były wysoce zaporowe. Także Centralna Komisja poparła propozycje liberalizacji, a w istocie urealnienia, wymogów stawianych kandydatom do tytułu naukowego profesora (art.26 ust. 1 ustawy o stopniach naukowych w nowym brzmieniu).
W wyniku przyjętej przez Sejm i podpisanej przez Prezydenta RP nowelizacji w/w ustawy wymagania do tytułu profesora są następujące. Kandydat do tytułu naukowego:
1) posiada osiągnięcia naukowe znacznie przekraczające wymagania stawiane w postępowaniu habilitacyjnym;
2) posiada doświadczenie w kierowaniu zespołami badawczymi realizującymi projekty finansowane w drodze konkursów krajowych lub zagranicznych lub odbył staże naukowe w instytucjach naukowych, w tym zagranicznych, lub prowadził prace naukowe w instytucjach naukowych, w tym zagranicznych;
3) posiada osiągnięcia w opiece naukowej – uczestniczył co najmniej:
a) raz w charakterze promotora w przewodzie doktorskim zakończonym nadaniem stopnia oraz
b) raz w charakterze promotora pomocniczego w przewodzie doktorskim zakończonym nadaniem stopnia lub uczestniczy w charakterze promotora w otwartym przewodzie doktorskim, oraz
c) dwa razy w charakterze recenzenta w przewodzie doktorskim lub w przewodzie habilitacyjnym lub w postępowaniu habilitacyjnym.
Nowelizacja wprowadza istotne uściślenie dotyczące rad naukowych jednostek, które prowadzą postępowanie o nadanie tytułu naukowego. Otóż mogą w tym uczestniczyć tylko i wyłącznie członkowie danej jednostki (rady instytutu, rady wydziału), którzy są samodzielnymi pracownikami naukowymi. Zdarzało się w niektórych uczelniach, że ponoć głosowali nad takim wnioskiem także pozostali członkowie tych rad (studenci, pracownicy administracji i pracownicy pomocniczy), co w istocie było kuriozalne.
Podstawą ubiegania się o tytuł naukowy profesora muszą być osiągnięcia naukowe znacznie przekraczające wymagania stawiane w postępowaniu habilitacyjnym. Punktem odniesienia do dokonania oceny są te, jakie przyczyniły się do uzyskania stopnia doktora habilitowanego. O tym zatem będą rozstrzygać powołani w postępowaniu na tytuł naukowy recenzenci, którzy muszą kierować się kryteriami jakościowymi i ilościowymi owych dokonań. W tym postępowaniu Centralna Komisja powołuje pięciu recenzentów o renomie międzynarodowej spośród osób zaproponowanych przez radę jednostki organizacyjnej lub spośród innych osób. Tym samym ustawodawca ograniczył (co także podtrzymał w obecnej nowelizacji) rolę rady jednostki organizacyjnej w tym zakresie.
Podtrzymano zaostrzone wymagania, jakie są stawiane recenzentom, bowiem żaden z nich nie może być zatrudniony w tej samej szkole wyższej lub jednostce organizacyjnej niż ta, której pracownikiem jest osoba ubiegająca się o nadanie tytułu naukowego, ani też nie może być członkiem rady jednostki organizacyjnej przeprowadzającej postępowanie. O podjęciu uchwały decydują członkowie rady jednostki organizacyjnej, ale nie uczestniczą w jej posiedzeniu i głosowaniu recenzenci, co do których ustawa nie formułuje nawet wymogu ich zaproszenia na właściwe posiedzenie.
Kandydaci powinni zatem przed złożeniem wniosku dokonać najpierw zestawienia swoich osiągnięć do habilitacji, a następnie wykazać te, które są świadectwem ich znaczącej pracy naukowo-badawczej po uzyskaniu samodzielności naukowej. Pozostałe bowiem warunki dotyczące uczestniczenia w rozwoju kadr naukowych są precyzyjne i jednoznaczne, a przy tym zliberalizowane w stosunku do ustanowionych w 2011 r.
W przypadku pedagogiki mogę potwierdzić, że na warunkach znacznie trudniejszych zostało wszczęte jedno postępowanie. Tak więc można było spełnić poprzednie, znacznie wyższe kryteria. Wypada zatem życzyć doktorom habilitowanym w dyscyplinie pedagogika, by kontynuowali swoje pasje naukowe i wzbogacali nie tylko własne dokonania, ale przede wszystkim znacząco przyczyniali się do rozwoju nauk pedagogicznych. Mamy już potwierdzenie z Kancelarii Prezydenta RP, że wkrótce uzyskają nominacje profesorskie kolejni pedagodzy.
Jest jeszcze jeden ważny zapis w ustawie, który dotyczy możliwości pozbawienia tytułu naukowego profesora osoby, która naruszyła prawa autorskie (plagiat). Ta kwestia obejmuje - jak sądzę, ale będę to wyjaśniał także w Ministerstwie - nie tylko tych profesorów, którzy uzyskali tytuł naukowy w kraju, ale także poza granicami. Są bowiem w Polsce profesorowie, którzy uzyskali np. w Rosji czy na Słowacji tytuł naukowy profesora, ale naruszyli prawa autorskie w swoich dysertacjach czy publikacjach naukowych. Tytuły naukowe takich osób nie powinny być w uznawane na terytorium Rzeczpospolitej. Oszuści niech czerpią korzyści tam, gdzie je uzyskali. Nie powinno jednak być tak, że będą kształcić młode pokolenia i nie daj Panie Boże promować kolejnych naukowców stawiając za wzór własną nieuczciwość.
02 października 2014
Kontynuowanie destrukcji w edukacji
Nie oceniam całego exposé pani Premier Ewy Kopacz, ale w części dotyczącej edukacji nie mam wyboru, muszę się do niego odnieść, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, nadal w Ministerstwie Edukacji Narodowej, którego propagandziści przygotowali stosowany fragment exposé, traktuje się obywateli III RP jak półanalfabetów, "ciemny lud", któremu można wcisnąć każdy kit, byle tylko czynić to zgodnie z zasadą Napoleona - często, częściej, jak najczęściej. Kłamstwo powtarzane staje się wówczas powszechną prawdą, chociaż nią nie jest. Po drugie, miałem nadzieję na rzeczywiście nowy zwrot w polityce oświatowej tego rządu, skoro pani premier obiecała, że taki nastąpi odcinając się od polityki swojego poprzednika. Niestety, głęboko się zawiodłem, o czym poniżej.
Cytuję za stroną MEN, żeby nie uszczknąć owej "prawdy":
- Trzeba było Pani determinacji i talentu, by dać polskim uczniom dobre i darmowe podręczniki – zwróciła się do minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej Premier Ewa Kopacz. - Status materialny nigdy nie może być barierą dla edukacyjnej szansy. Wszyscy jesteśmy równi. Nasze dzieci są równe i mają takie samo prawo do dobrej przyszłości, dobrej edukacji, dobrej pracy – dodała szefowa rządu.
Ewa Kopacz przypomniała, że w przyszłym roku będzie bezpłatny podręcznik do drugich i czwartych klas szkół podstawowych i pierwszych klas gimnazjów. Wszystkie klasy szkół podstawowych i gimnazjalnych zaopatrzone zostaną w bezpłatne podręczniki i ćwiczenia do 2017 r.
Doskonale wiemy o tym, że pani minister Joanna Kluzik-Rostkowska:
- niczego nie dała polskim uczniom, gdyż wydatkowała na ten bubel pieniądze podatników, którzy nie zgadzali się z takim rozwiązaniem. Dodatkowo: MEN tak się spieszyło z bezpłatnym podręcznikiem, że za dostarczenie pierwszej części zapłaciło o 40 proc. więcej niż za kontrakt na dowóz trzeciej i każdej kolejnej.
- nie dała uczniom "dobrych i darmowych podręczników" , gdyż takowy otrzymały szkoły podstawowe dla uczniów jedynie klas pierwszych, więc operowanie liczbą mnogą jest manipulacją.
Towarzyszący - w wyniku "wielkiego talentu i determinacji" ministry - rzekomy sukces nie znajduje jednak potwierdzenia w faktach. Jeszcze kilka dni temu sama ministra mówiła o tym, że jest to najlepszy elementarz na świecie, bo żaden nie był tak krytykowany i tak recenzowany, jak właśnie ten. Podobno lud kierował uwagi dotyczące licznych błędów ortograficznych, więc "dobrze" to świadczy o niskich kwalifikacjach autorek tego "podręcznika".
Pani Premier nie została poinformowana o tym, że ów bubel, na który wydatkowano miliony złotych podatników, w wielu szkołach leży w szafach, na półkach, bo inteligentni i dobrze wykształceni nauczyciele nie ulegli kiczowi. Nauczyciele organizują potajemne zbiórki na komercyjne książki, gdyż rządowy elementarz jest beznadziejny. Oni chcą uczyć na podstawie jak najlepszych środków dydaktycznych, a nie wciskanego im kiczu. Ba, zdumiewający jest ukłon minister edukacji w stronę ideologii socjalistycznej, bo tylko ta może uzasadniać wypowiedziany w exposé pogląd: Status materialny nigdy nie może być barierą dla edukacyjnej szansy. Wszyscy jesteśmy równi. Nasze dzieci są równe i mają takie samo prawo do dobrej przyszłości, dobrej edukacji, dobrej pracy. Rozumiem, że w ten sposób Platforma Obywatelska chce odebrać część głosów wyborczych lewicowemu elektoratowi. Janusz Palikot już zaczął się przymilać.
Premier rządu wygłosiła tezę, która być może nadaje się do wygłoszenia na Białorusi, na Kubie, w Korei Północnej czy innych państwach totalitarnych, ale nie w Polsce w dwadzieścia pięć lat po odzyskaniu wolności, także od tego typu ideologii. Przeczytajmy raz jeszcze trzy zdania pani Premier:
Status materialny nigdy nie może być barierą dla edukacyjnej szansy. Wszyscy jesteśmy równi. Nasze dzieci są równe i mają takie samo prawo do dobrej przyszłości, dobrej edukacji, dobrej pracy. Szkoda, że nie zapytała pani premier, do jakiej to szkoły posyła swoje dzieci pani J. Kluzik-Rostkowska? Czy do tej publicznej, z kiczowatym elementarzem? Nie. Sama posłała swoje dzieci do szkoły prywatnej, podobnie jak b.ministra edukacji K. Hall kieruje szkołami prywatnymi ze swoją koleżanką M. Lorek. Hipokryzja na tym stanowisku szybko dewaluuje przesłanie ideologiczne. Nie jest źródłem wiarygodności ministry edukacji.
(fot. art. P. Skura, Wyprawka dla biurokratów, Glos Nauczycielski 2014 nr 40, s. 1)
Wreszcie kolejny w exposé pani Premier, populistyczny akcent, zapewne podpowiedziany przez PR-owców z MEN:
- Szkoła jest tym miejscem, w którym nasze dzieci spędzają - poza domem - najwięcej czasu. Szkoła uczy, ale i kształtuje nawyki. Także te żywieniowe Zdrowie i bezpieczeństwo naszych dzieci to inwestycja w przyszłość narodu. Ogromnym problemem, który sygnalizują lekarze i dietetycy jest problem otyłości wśród najmłodszych. W związku z tym zagrożeniem przyspieszymy wprowadzenie regulacji bezwzględnie likwidujących tzw. śmieciowe jedzenie w szkołach podstawowych, gimnazjach i liceach już od 1 września 2015 roku.
Po pierwsze, ani słowa nie mamy tu na temat wychowania, w tym także obywatelskiego, patriotycznego, narodowego, gdyż tym ministerstwo nie jest zainteresowane. To nie jest popularne, a poza tym wymagałoby opowiedzenia się po stronie określonych wartości, co wywołałoby zapewne kolejny konflikt. A po co MEN konflikt wartości, skoro chce przetrwać ten rok na kolejnej, populistycznej ideologii.
Otóż w wyniku działań MEN, a nie "niewidzialnej ręki rynku" w większości polskich szkół publicznych zlikwidowano kuchnie, stołówki, by dać zarobić firmom cateringowym. To w wyniku braku właściwej dotacji na infrastrukturę szkolną dyrektorzy szukali rozwiązań sprzyjających pozyskiwaniu dodatkowych źródeł, a tymi są m.in. automaty z różnego rodzaju słodyczami, napojami itp.
Centralistyczna polityka oświatowa MEN, taka sama, jaka miała miejsce w okresie socjalizmu sprawia, że zniszczono lokalne, wspólnotowe, autonomiczne ruchy szkolnej spółdzielczości, pedagogicznej innowacyjności, szkolnej opieki medycznej, szkolnego do- i odżywiania dzieci czy młodzieży. Śmieszne jest zatem uwydatnienie w expose pani Premier kwestii otyłości dzieci. Może warto rozejrzeć się wokół i dostrzec otyłych posłów, urzędników MEN, i pewnie setek tysięcy otyłych rodziców, którzy owe nawyki kształtują najpierw w domu. Twierdzenie, że szkołą je zmieni, jest kompromitujące tego, który tak twierdzi.
Wreszcie mamy w exposé pani Premier kolejną kategorię populistycznego wydatkowania pieniędzy ze środków EFS: rząd będzie wspierać tworzenie przyzakładowych żłobków i przedszkoli. Przeznaczy na ten cel ponad 2 mld złotych. Dlaczego rząd nie wspiera odpowiednimi dotacjami tworzenie żłobków i przedszkoli publicznych w ogóle? Czyżby znowu chodziło o to, by przeszły one w ręce prywatnych założycieli, którzy wydatkują środki EFS, ale i tak będą pobierać dość wysokie opłaty od rodziców? Czyżby zaprzyjaźnionym z władzą osobom zabrakło środków na rozwijanie prywatnego biznesu?
No i wreszcie mamy powrót w exposé do dehumanizujących praktyk rzekomej troski o wzmocnienie bezpieczeństwa dzieci w szkołach publicznych: ...chciałabym, aby samorządy - we współpracy z rodzicami - mogły decydować o zakresie monitoringu w szkołach. Dofinansujemy ten projekt do wysokości 50 % kosztu zakupu instalacji monitoringu. Pozostałe 50 % zapewnią samorządy. Chciałabym, aby taki program, działał od początku 2016 roku.
Już wiemy, mamy wyraźny sygnał, jaki oświatowy biznes będzie się teraz opłacał - monitoring. Słusznie. Ministrowie tego rządu byli nagrywani, więc wiedzą, jakie są tego zalety. Czy rejestrowanie obejmie też gabinet pani minister? Sądzę, że tak, jak w niektórych żłobkach czy przedszkolach, jest możliwość podglądania i podsłuchiwania przez rodziców zajęć z dziećmi, powinniśmy doczekać się pełnej transparentności działań władzy. Niech w gabinecie ministry edukacji będzie zainstalowana kamera, byśmy mogli w domu podglądać i podsłuchiwać proces podejmowania przez nią decyzji. Jestem ZA. Liczę na akceptację tego pomysłu, chyba że pani minister kieruje się chrześcijańskimi wartościami i nie chce czynić drugiemu to, co jej jest niemiłe?
No i ostatnia kwestia w exposé pani Premier na temat edukacji: Szkoły zawodowe dostosowane do rynku pracy są gwarantem, że polskiej gospodarce nie zabraknie fachowców. Jeszcze w tym roku rozpocznie się wdrażanie programu odbudowy szkolnictwa zawodowego. Mówiąc wprost, bez ogródek, chodzi o to samo, na czym zależało władzom PRL - kształcić robotników, ludzi o wykształceniu redukującym ich poziom myślenia, krytycyzmu, elastyczności i kreatywności działania. Rynek pracy potrzebuje tanią siłę roboczą, toteż trzeba to ukryć pod frazesami powyższego rodzaju. Skoro jeszcze w tym roku rozpocznie się odbudowywanie szkolnictwa zawodowego, to tym samym przyznano, że w ciągu minionych siedmiu lat zniszczyły je rządy PO i PSL. Dziękujemy za szczerość.
01 października 2014
O demokracji na rozdrożu
Wczorajsza inauguracja roku akademickiego 2014/2015 w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie miała - jak każdego roku - znakomitą oprawę, wspaniałych gości (rektorzy wszystkich warszawskich i współpracujących z APS uczelni akademickich spoza stolicy), wiele adresów od polityków i sprawujących władzę (w tym jeden osobiście przekazał wiceprzewodniczący Centralnej Komisji w imieniu Prezydenta RP prof. dr hab. Tomasz Jan Borecki), przepięknie śpiewający Gaudeamus i Gaude Mater Polonia chór akademicki oraz licznie przybyłych nauczycieli akademickich, sojuszników, partnerów z NGO, młodzież studencką, w tym immatrykulowanych pierwszaków.
Niewątpliwie wysoce trafne było zaproszenie przez JM Rektora i prof. APS Jana Łaszczyka jako wykładowcy inaugurującego spotkania z nauką - prof. Radosława Markowskiego (dla wielu znanego socjologa, który bardzo często komentuje w mediach wydarzenia polityczne). Były to niewątpliwie dwa strzały w dziesiątkę: po pierwsze, zbliżają się wybory samorządowe, a te nieodłącznie wiążą się z demokracją (w tym szczególnie proceduralną, ale i deliberatywną), a po drugie Gość jest znakomitym mówcą, wykładowcą, który potrafi skupić uwagę słuchaczy (bez względu na istniejące między nimi różnice) logiką, stylistyką i klarownością narracji. On sam zresztą mógłby godzinami mówić o demokracji, toteż nawet przekroczywszy limit przypisanego mu czasu, spotkał się z pełną akceptacją po zakończeniu wykładu.
(fot. Życzenia i adresy przekazują prof. T. J. Borecki i M.S. Kwiatkowski)
Nie mogę i nie jestem nawet w stanie oddać całości wykładu Profesora R. Markowskiego, by nie naruszyć praw autorskich i by nie przypisywano mi jego treści, ale odnotuję - moim zdaniem - najistotniejsze wątki, aspekty czy paradoksy, jakimi podzielił się z wszystkimi uczestnikami uroczystej inauguracji roku akademickiego. Jestem przekonany, że na kanwie struktury tego wykładu powstanie kolejna książka Profesora, bo już na wstępie zasugerował potrzebę jej napisania, kiedy przygotowywał się do wczorajszego wystąpienia.
Tytuł tego wykładu mógłby brzmieć - jak samo to zapowiedział R. Markowski - "Demokracja problematyczna, bez alternatywy" powołując się przy tym na słynną wypowiedź W. Churchilla, że "mimo wielu wad i słabości demokracji, nikt nie wymyślił lepszego ustroju". Jakie paradoksy tego ustroju umykają naszej uwadze?
1) Ostatnie kilkadziesiąt lat, prawie po dzień dzisiejszy, mamy do czynienia z absolutnym tryumfem demokracji jako ustrojem, zwłaszcza po trzeciej fali demokracji, która wiązała się z upadkiem komunizmu. Problem tkwi w tym, że coraz więcej jest odmian, form, rodzajów demokracji, zwłaszcza w konfrontacji z procesami globalizacyjnymi, przesłankami ekonomicznymi kapitalizmu, ale i zapisami w konstytucji państw mieniących się demokratycznymi;
2) Odnotowujemy permanentny kryzys demokracji w wyniku: poczucia alienacji obywateli; wzrostu niekompetencji polityków; pojawienia się krytycznego obywatela, który coraz mniej się różni od wyrafinowanych elit politycznych; wzrostu cynizmu politycznego; zmniejszania się poczucia sprawstwa, wpływu na sprawy publiczne, zmniejszaniu się poziomu zaufania obywateli do polityków i polityki, itp.;
3) Demokracja miała się dobrze, kiedy istniał komunizm, bo wówczas czytelny był dla obywateli podział na polityczne zło i dobro, wróg, ten gorszy, który pozbawiał ich wielu praw. Po upadku minionego ustroju straciliśmy fundamentalny punkt odniesienia. Dopiero po pierwszych latach jej praktykowania zaczynamy krytycznie przyglądać się demokracji.
4) Nie jest prawdą, że każdy obywatel interesuje się polityką, jest w nią zaangażowany albo skłonny do uczestniczenia w zmianach społecznych. To jest naiwne i przesadzone przekonanie, że każdy z nas chce uczestniczyć w kontrolowaniu, opiniowaniu czy naprawianiu polityki. Przeciętny obywatel powinien być "racjonalnym ignorantem", gdyż nie jest w stanie kompetentnie analizować wszystkie dziedziny życia społeczno-gospodarczego i politycznego w kraju. Jeśli już, to zainteresowanie to jest możliwe w skali lokalnej. Tu możliwe jest "merytokratyczne minimum".
5) Najgorszą sytuacją jest nadmiar obywatelskiej mobilizacji i niezdolności do ujęcia jej w ramy organizacyjne, gdyż prowadzi to do chaosu. Każdy porządek polityczny jest lepszy niż chaos polityczny. Lepiej jest stworzyć porządek przyjazny człowiekowi, zamiast stwarzać neoliberalny chaos.
6) Czego obywatel oczekuje od demokracji? Demokracja proceduralna to koncentracja jedynie na metodach jej stanowienia i rozwijania, a więc zachęcanie obywateli przez polityków do uczestniczenia w wyborach. To jednak już ludziom nie wystarcza. Współczesny obywatel chce wiedzieć, jaki model demokracji jest wdrażany i afirmowany przez rządzących, jakie są reguły redystrybucji dóbr i wartości, skoro żyjemy w czasach astronomicznych już nierówności społecznych. Ten proces skutkuje wzrostem samobójstw, przestępczości, niższą dzietnością, itp.
7) Demokracje trwają za zgodą przegranych w demokracji, bowiem - jak wynika z badań prof. R. Markowskiego - w powojennej Europie (od 1945 r. do 2005 r.) ok. 20-30% rządów, to są rządy większościowe, ale stworzone ze zwycięskiej mniejszości. Przegranych bowiem po wyborach jest zawsze więcej, niż wygranych. A to ci ostatni wmawiają, że mają mandat większości społeczeństwa. Tak na marginesie, na tę samą prawidłowość zwraca uwagę w Raporcie PAN Polska 2050 prof. W. Kieżun. Wygrani muszą zdawać sobie z tego sprawę, by zwrócić się do tej części społeczeństwa, która na nich nie głosowała. Tego jednak rządzący nie czynią.
8) Demokracja ewoluuje od merytokratyzmu ku populizmowi. To jest nowy problem demokracji i jej zagrożenie, bowiem do niego odwołują się mniejszości radykalnych odłamów w społeczeństwie, które gotowe są nawet zniszczyć otaczający je świat. Za jakiś czas to mniejszości mogą dojść do władzy.
9) Globalna sieć komunikacji czyni demokrację problematyczną, bowiem obywatele mogą się samoorganizować do różnych działań i celów, a to wymyka się już spod kontroli władzy. Rynek, korporacje mogą w okresie medialnego nagłaśniania i internetowej sieczki czynić pewne sprawy ważnymi, a inne mniej istotnymi, by manipulować społeczeństwem. Pojawia się dominacja rynku nad demokracją, z którą nie bardzo dajemy sobie radę.
Teraz możemy odnieść się do tez prof. R. Markowskiego konfrontując je z polską demokracją in statu nascendi.
30 września 2014
Nowy rok akademicki
Nowy rok akademicki 2014/2015 zaczynamy z lekko znowelizowanym prawem o szkolnictwie wyższym, w tym także dotyczącym stopni i tytułów naukowych. Prawo w naszym kraju jest zmieniane pod oczekiwania lobbystów, a nie strategię rządu, który konsekwentnie realizowałby założenia służące jakości kształcenia i badan naukowych. Tak wiele jest podmiotów zainteresowanych tym, by zmiana prawa stwarzała okazję do powiększania chaosu, pozoranctwa, przetrwania przez "nędzników", pasożytów, oszustów, że tylko znający kulisy debat w rządzie, Sejmie i Senacie mogą śmiać się teraz z wciskanej społeczeństwu propagandy o rzekomej jakości, akademickości i znaczącej poprawie sytuacji młodych i wybitnych naukowców.
Tę PAPkę przekazują agencje, a multiplikują ją kolejne podmioty informacji i komunikacji społecznej. Jak czytam, że: Szkoły wyższe coraz lepiej wynagradzają najbardziej wartościowych naukowców lub że wykładowcy uczelni rozpoczną nowy rok akademicki z wyższymi pensjami, to zastanawiam się, czy aby nadal nie obowiązuje w tej polityce zasada: "skoro o tym piszą, to znaczy - prawda". Tak pisano o naukowcach i nauce w PRL. Niewiele się zmieniło od tego czasu mimo 25-lecia wolności. Nie ma cenzury, ale jest powszechna ignorancja "dziennikarzyn", którzy wyrabiają wierszówkę bez względu na jej treść.
Rząd PO i PSL wprowadził ograniczenie wieloetatowości nauczycieli akademickich, w wyniku którego od 1 października 2011 r. wykładowca uczelni publicznej może podjąć zatrudnienie w ramach stosunku pracy tylko u jednego dodatkowego pracodawcy prowadzącego działalność dydaktyczną lub naukowo-badawczą. Prawnicy wspomnianego przeze mnie lobby zadbali o to, by jednak ostateczna decyzja w tym zakresie należała do władz uczelni publicznych. To oznacza, że brak zgody rektora uniwersytetu czy akademii na trzeci czy czwarty etat nauczyciela akademickiego nie prowadzi do automatycznego rozwiązania z nim umowy.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wyjaśniało, że praca na kolejnym etacie bez pozwolenia rektora jest wskazana w przepisach jedynie jako opcjonalna przesłanka rozwiązania umowy za wypowiedzeniem z nauczycielem, a nie obowiązkowa. Prawda, że to bardzo ładne określenie? Polityka kadrowa uczelni, a także sprawy związane z zatrudnieniem nauczycieli akademickich są jednym z autonomicznych obszarów jej działania, dlatego to ona powinna rozstrzygać w tych kwestiach. Obligatoryjne rozwiązanie umowy z wykładowcą może mieć miejsce jedynie wówczas, gdy otrzyma on dwie kolejne oceny negatywne z tytułu złego wykonywania swoich obowiązków.
W ten sposób, a piszę tylko na podstawie znanych mi jednostek akademickich, w jednym uniwersytecie zachowuje się na pełnym etacie profesorów w wieku emerytalnym z ich pełnymi uprawnieniami do czynnego uczestniczenia w posiedzeniach rad naukowych (są zaliczani do tzw. minimum kadrowego), a w innych profesorów w tym samym wieku, w pełni twórczych, aktywnych i publikujących przenosi się w stan spoczynku, nie zaprasza na posiedzenia rad (jeśli, to bez prawa do głosowania). Równocześnie nie ma etatów dla asystentów, a więc dla młodych i zdolnych naukowców, a nawet jeśli się pojawią w szczątkowym wymiarze, to ich pensje są tak niskie, że musieliby być na utrzymaniu swoich rodziców lub sponsorów.
Co gorsza, wystarczy, że odejdzie na emeryturę, ze względów społecznych, ekonomicznych lub w wyniku praw naturalnych kierujący katedrą profesor, a jego "naukową szkołę" rozbija się, likwiduje lub przekazuje innemu, niekompetentnemu samodzielnemu pracownikowi naukowemu. Wielu jednostkami kierują osoby, których ani kwalifikacje naukowe, ani ich naukowo-badawczy dorobek, ani uznanie (chociażby w kraju) tego nie uzasadniają. W świetle "polityki kadrowej" w stylu BMW lub nepotycznym niszczy się potencjał młodych kadr wyhamowując czy ograniczając ich rozwój.
MNiSW oraz PKA są bezradne wobec skandalicznej sytuacji kształcenia w wielu wyższych szkołach prywatnych i państwowych bez uprawnień, bez wymaganej kadry czy zgodnego z przepisami programu studiów. W efekcie ich dyplomy są niewiele warte, ale krytykuje się publicznie niską wartość wykształcenia Polaków bez przyjrzenia się temu jak dotychczasowa polityka władzy sama i w różnych formach "generowała" tę patologię. Część z niej odsłoniła nowelizacja akademickich ustaw:
- wprowadzenie odpłatności za drugi kierunek studiów (cóż za troska o najzdolniejszych),
- obniżenie wymogów formalnych, kwalifikacyjnych dla tzw. minimum kadrowego (zamiast profesora - dwóch doktorów, zamiast doktora - dwóch magistrów, jeszcze gorzej jest w przypadku uprawnień dla jednostek w zakresie nadawania stopni naukowych),
- nieszczelność i częściowa fikcyjność danych w systemie POLON,
- pozbawienie naukowców możliwości odpisu podatkowego z tytułu praw autorskich,
- biurokratyczne procedury związane z procesem tzw. zarządzania jakością kształcenia ("Działanie uniwersytetu coraz bardziej przypomina "zespół szkół" zatopiony w piramidalnym kuratoryjno-ministerialnym systemie nadzoru. Rektorzy i dziekani zamienili się w urzędników nieustająco przygotowujących kolejne dokumenty dla przełożonych"),
- pozbawione oceny jakościowej, a zatem zawierające także "buble" wykazy czasopism punktowanych,
- zjawisko „pompowania” sobie punktów przez naukowców dzięki dopisywaniu się do rozpraw swoich podwładnych, co rzekomo wymusza system punktacji za artykuły w pracach zbiorowych, czasopismach i za monografię naukową,
- podtrzymywanie, a tym samym wzmocnienie "turystyki habilitacyjnej" Polaków na Słowację w wyniku braku skutecznej ze strony resortu szkolnictwa wyższego reakcji na krytykę środowisk naukowych,
- nadal bardzo niski budżet Narodowego Centrum Nauki i poszczególnych paneli na finansowanie rzeczywiście bardzo dobrych projektów badawczych,
- przepuszczanie przez PKA z oceną pozytywną czy warunkową jednostek, uczelni, które dawno powinny mieć zakaz kształcenia,
- nominowanie do organów centralnych osób, które nie spełniają kryteriów naukowych, a zdarza się, że i kwalifikacyjnych,
- "przymykanie oczu" przez organy kontrolne na jednostki, które przyjmują na studia osoby bez matury lub/i prowadzą kształcenie w wyjątkowo "skróconym" cyklu, realizują program kształcenia niezgodny z prawem,
- niekorzystny dla sektora szkolnictwa wyższego system dystrybucji pieniędzy z Europejskiego Funduszu Społecznego, itd.
Cóż nam pozostaje? Robić swoje, a w dniu uroczystej inauguracji zaśpiewamy lub wysłuchamy śpiewu akademickiego chóru:
Gaudeamus igitur
iuvenes dum sumus:|
post iucundam iuventutem,
post molestam senectutem,
nos habebit humus!
Ubi sunt qui ante nos
in mundo fuere?
vadite ad superos
transite ad inferos
ubi iam fuere
Vita nostra brevis est,
brevi finietur, :|
venit mors velociter,
rapit nos atrociter
nemini parcetur!
Vivat academia,
vivant professores!
vivat membrum quodlibet,
vivant membra quaelibet,
semper sint in flore!
Vivant omnes virgines
faciles, formosae,
vivant et mulieres,
tenerae, amabiles,
bonae, laboriosae
Vivat et res publica,
et qui illam regit!
vivat nostra civitas,
maecenatum caritas,
quae nos hic protegit!
Pereat tristitia
pereant osores
pereat diabolus
quivis antiburschius
atque irrisores
(źródła: http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/820510,polskie-szkoly-wyzsze-ksztalca-bez-uprawnien-i-wymaganej-kadry.html; http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/824489,drugi-etat-dla-wykladowcy-nie-zawsze-jest-mozliwy.html; http://biznes.onet.pl/praca/duze-podwyzki-na-uczelniach,18493,5658843,5451429,468,1,news-detal;
http://www.rp.pl/artykul/10,1138280-Unijne-srodki-nie-dla-uczelni.html; http://wyborcza.pl/magazyn/1,140187,16475043,Powstan__uniwersytecie_.html)
29 września 2014
Wykłady inauguracyjne w szkolnictwie wyższym - signum temporis problemów nie tylko Polski
W jednych uczelniach chciałoby się uczestniczyć w uroczystym otwarciu roku akademickiego, gdyż jest to znakomita okazja do wysłuchania także interesującego wykładu inauguracyjnego. W upadających wyższych szkołach prywatnych (tzw. wsp) nie tylko zmienia się rektorów, dziekanów jak rękawiczki, łamie prawo, ale i naiwni kandydaci, którzy postanowili w nich studiować, nie wysłuchają żadnego wykładu inauguracyjnego. Kto bowiem miałby go wygłosić, skoro kadra jest na "niestrawnym" poziomie, a nikt przyzwoity nie przyjmie nawet zaproszenia do udziału w rzekomej uroczystości w piwnicznej izbie.
Spójrzmy zatem na te jednostki i uczelnie, których m.in. pierwszy rocznik studentów pedagogiki oraz kadra akademicka (bo na tym jedynie skupiam się w tym wpisie) będzie miał okazję do wysłuchania interesującego wykładu i spotkania fascynujących osobowości świata nauki. Wymienię tylko kilka środowisk akademickich, gdyż niektóre uczelnie jeszcze nie informują o inauguracji:
1) Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie - inauguruje rok akademicki w dn. 30 września 2014 r. wykładem prof. Radosława Markowskiego pt. " DEMOKRACJA NA ROZDROŻU";
2) Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie (Wydział Pedagogiczny) ma swoją inaugurację 9 października 2014 r., w trakcie której wykład pt. "PAŃSTWO DEMOKRATYCZNE A WOLNOŚĆ SUMIENIA" wygłosi Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz;
3) Inauguracja 651. roku akademickiego w Uniwersytecie Jagiellońskim będzie miała miejsce 1 października 2014 r. Wykład inauguracyjny – wygłosi prof. Elżbieta Richter-Wąs pt. "WIELKI PRZEŁOM W FIZYCE: odkrycie i badania cząstki Higgsa";
4) Wykład inauguracyjny dr hab. Jana Rutkowskiego pt. „WYCHOWANIE DO WOLNOŚCI” zainaugurował już rok akademicki na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego w dn. 25 września br., bowiem zgodnie z tradycją łączył się z promocją absolwentów 2014;
5) Prorektor ds. studenckich Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu zaprasza na uroczystość inauguracyjną w dn. 30 września 2014, w trakcie której będzie miał miejsce wykład prof. Tomasza Miki pt. "TAJEMNICE ŚREDNIOWIECZNYCH POLSKICH TEKSTÓW. W stronę poszukiwań interdyscyplinarnych."
6) Uroczyste otwarcie roku akademickiego w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu odbędzie się w dn. 1 października br. w odnowionej Auli UMK, zaś wykład inauguracyjny "CZY UNIWERSYTET POWINIEN BYĆ INNOWACYJNY?" wygłosi dr hab. Maciej Wojtkowski, prof. UMK.
7) Uniwersytet Wrocławski inauguruje w dn. 1 października wspólną inaugurację środowiskową 10 wrocławskich uczelni w Auli Leopoldyńskiej. Wykład inauguracyjny wygłosi prof. Urszula Kalina-Prasznic pt. "PARADYGMAT SPOŁECZNEGO UBEZPIECZENIA EMERYTALNEGO".
8)XLVII uroczysta inauguracja roku akademickiego Uniwersytetu ŚLĄSKIEGO w Katowicach odbędzie się w środę 1 października 2014 r. w auli im. Kazimierza Popiołka na Wydziale Nauk Społecznych, gdzie jest pedagogika. W uznaniu wybitnych osiągnięć naukowych i dydaktycznych w dziedzinie nauk matematyczno-przyrodniczych i technicznych odbierze nagrodę prof. Jacek Jania, który wygłosi wykład inauguracyjny pt. „Czy Arktyka może rządzić światem?”.
9)Uroczysta inauguracja roku akademickiego 2014/2015 na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy odbędzie się 2 października w sali koncertowej Copernicanum, zaś wykład inauguracyjny pt. "Dwa cuda polskie (1920/1989)" wygłosi prof. Wiesław Władyka.
10) Rektor i Senat Uniwersytetu Szczecińskiego zapraszają na Inaugurację Roku Akademickiego 2014/2015 uroczystość w dn. 30 września 2014 r. Wykład inauguracyjny wygłosi prof. Andrzej Witkowski na temat "Mikroglony jako niewyczerpalne źródło surowców i energii".
11) Wykład inauguracyjny prof. Marka Ruszkowskiego pt. „Fundamentalizm językowy” będzie częścią inauguracji roku akademickiego w Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach w dn. 2 października;
12) Na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku odbędzie się w dn. 7 października br. wydziałowa inauguracja roku akademickiego , w trakcie której wykład wygłosi prof. Maria Czerepaniak-Walczak na temat: "UCZENIE SIĘ I KSZTAŁTOWANIE CHARAKTERU W III ERZE GLOBALIZACJI".
13) Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie uroczyście otwiera rok akademicki 6 października br., zaś wykład inauguracyjny wygłosi Jego Eminencja Ksiądz Kardynał Kazimierz Nycz, Wielki Kanclerz UKSW na temat - "Wartości ogólnoludzkie i chrześcijańskie w życiu publicznym".
14) Uroczystość otwarcia roku akademickiego w Uniwersytecie Zielonogórskim uświetni wykład inauguracyjny prof. Bogusława Banaszaka pt. Rola wspólnych wartości w procesie integracji europejskiej.
Są uniwersytety, akademie, na których domenach nie znajdziemy żadnej informacji o inauguracji roku akademickiego. Może nie chcą się pochwalić tym wydarzeniem? Może nie zostały jeszcze dopięte szczegóły organizacyjne inauguracji? Tak na marginesie, czy nie macie wrażenia, że tematy wykładów inauguracyjnych po części odzwierciedlają głęboko humanistyczny niepokój o losy świata, naszego kraju czy nas samych?
27 września 2014
Pozorne działania Ministerstwa Edukacji Narodowej
O działaniach pozornych świetnie pisze prof. Maria Dudzikowa, toteż zainteresowanych odsyłam do jej rozprawy w książce:
Zwracam uwagę na to, że Ministerstwo Edukacji Narodowej staje się instytucją zbyteczną, skoro działania jego kierownictwa sprowadzają się albo do odbywania spotkań z różnymi grupami interesów, albo do wycieczek po kraju, by - niczego nie wnosząc (poza swoją obecnością) - móc podkreślić ich znaczenie polityczne. Klasyczny przykład z ostatnich dni:
W MEN odbyło się spotkanie ministry J. Kluzik-Rostkowskiej i wiceministry edukacji J. Berdzik z przedstawicielami uczelni technicznych, stowarzyszeń matematycznych, realizatorzy projektów wspierających uczniów zdolnych, Ośrodka Rozwoju Edukacji, Centralnej Komisji Egzaminacyjnej oraz Instytutu Badań Edukacyjnych po to, by porozmawiać o tym: Co zrobić, aby nauczanie matematyki było skuteczniejsze oraz aby nasi uczniowie odnosili w tym zakresie sukcesy – o tym dyskutowali uczestnicy dzisiejszego spotkania, które odbyło się w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Z naukowcami, przedstawicielami systemu egzaminacyjnego oraz organizacji pozarządowych rozmawiały Joanna Berdzik oraz Ewa Dudek - wiceministrowie edukacji narodowej.- To spotkanie to początek cyklu dyskusji, którego celem jest wypracowanie lepszego modelu nauczania matematyki w polskich szkołach – powiedziała Joanna Berdzik.
Wniosków z tego spotkania nie odnotowano. Wypito herbatkę, kawkę, wodę mineralną, zjedzono zapewne tzw. susz konferencyjny, czyli słone paluszki i... zapowiedziano, że takich spotkań będzie więcej. Po co? Po nic. Dla podtrzymywaniu pozoru, że w MEN się pracuje. Maniera nieustannego posługiwania się przez urzędników określeniem "nauczanie" zamiast kształcenie (w MEN ciągle operuje się terminologią z czasów komunizmu) tylko potwierdza, że w tym gmachu i podległych mu ośrodkach nic się nie zmieni, także na skutek owych spotkań. Co obchodzą one nauczycieli matematyki? Jaki jest transfer owego ble, ble, ble ... - jak powiadają niemieccy pedagodzy - do szkół? Sądzę, że matematycy czekają na to z niecierpliwością.
Biuro "propagandy" MEN odnotowuje za to odkrywcze myśli uczestników tej rzekomej debaty: "Długofalowe działania dotyczyć miałyby nauczania matematyki już na etapie wczesnoszkolnym. – Już tam pojawia się problem - przyznali uczestnicy dyskusji." Nie dostrzegłem na liście zaproszonych i uczestniczących prof. Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, która jest jednym z niewielu w kraju specjalistów od diagnozy i rozwijania uzdolnień matematycznych u dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym.
Można zajrzeć na stronę internetową MEN, by przekonać się, że w dziale "aktualności" jest niewiele danych i wydarzeń. Oj, coś rozleniwiło się towarzystwo. Kiepska propaganda odsłania tylko "klasę próżniaczą".
Ministra edukacji zaszczyciła też swoją obecnością środowisko w/w wiceministry (OSKKO - Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty), które zorganizowało doroczny Kongres Zarządzania Oświatą. Tym razem odbył się on w Łodzi. Z relacji propagandzistów MEN mamy potwierdzenie doniosłego udziału obu pań w tym Kongresie.
- Cieszę się, że mogę być znowu z Wami. Jesteście moją nadzieją – powiedziała dzisiaj minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska w trakcie IX Kongresu Zarządzania Oświatą. W obradach, które w dniach 24-26 września odbywają się w Łodzi, biorą udział osoby zaangażowane w zarządzanie oświatą na poziomie państwowym i lokalnym – m.in. dyrektorzy szkół, pracownicy organów prowadzących i organów nadzoru pedagogicznego. W dzisiejszym spotkaniu wzięła też udział Joanna Berdzik - wiceminister edukacji.
Kto nie był na tym Kongresie, niczego w tym momencie nie stracił. Chociaż, kto wie? Fascynująca była zapowiedź ministry edukacji, że resort zamierza pomóc dyrektorom szkół i nauczycielom w radzeniu sobie z przemocą w szkole. Przygotowujemy pakiet dobrych praktyk, chcemy uruchomić infolinię - dodała minister. Istotnie, infolinia poprawi pracę nauczycieli w szkołach. Zamiast niej, będą dzwonić do MEN, a łobuzy będą zgrzytać zębami.
Tymczasem na Forum OSKKO mamy opinię:
Organizacja kongresu - porażka, uczestniczymy w nich od 10 lat, z roku na rok, gorzej, pytamy dlaczego? Oj, koleżanko nauczycielko!!! Już MEN sprawdzi, z której pani jest szkoły?
Zwracam uwagę na to, że Ministerstwo Edukacji Narodowej staje się instytucją zbyteczną, skoro działania jego kierownictwa sprowadzają się albo do odbywania spotkań z różnymi grupami interesów, albo do wycieczek po kraju, by - niczego nie wnosząc (poza swoją obecnością) - móc podkreślić ich znaczenie polityczne. Klasyczny przykład z ostatnich dni:
W MEN odbyło się spotkanie ministry J. Kluzik-Rostkowskiej i wiceministry edukacji J. Berdzik z przedstawicielami uczelni technicznych, stowarzyszeń matematycznych, realizatorzy projektów wspierających uczniów zdolnych, Ośrodka Rozwoju Edukacji, Centralnej Komisji Egzaminacyjnej oraz Instytutu Badań Edukacyjnych po to, by porozmawiać o tym: Co zrobić, aby nauczanie matematyki było skuteczniejsze oraz aby nasi uczniowie odnosili w tym zakresie sukcesy – o tym dyskutowali uczestnicy dzisiejszego spotkania, które odbyło się w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Z naukowcami, przedstawicielami systemu egzaminacyjnego oraz organizacji pozarządowych rozmawiały Joanna Berdzik oraz Ewa Dudek - wiceministrowie edukacji narodowej.- To spotkanie to początek cyklu dyskusji, którego celem jest wypracowanie lepszego modelu nauczania matematyki w polskich szkołach – powiedziała Joanna Berdzik.
Wniosków z tego spotkania nie odnotowano. Wypito herbatkę, kawkę, wodę mineralną, zjedzono zapewne tzw. susz konferencyjny, czyli słone paluszki i... zapowiedziano, że takich spotkań będzie więcej. Po co? Po nic. Dla podtrzymywaniu pozoru, że w MEN się pracuje. Maniera nieustannego posługiwania się przez urzędników określeniem "nauczanie" zamiast kształcenie (w MEN ciągle operuje się terminologią z czasów komunizmu) tylko potwierdza, że w tym gmachu i podległych mu ośrodkach nic się nie zmieni, także na skutek owych spotkań. Co obchodzą one nauczycieli matematyki? Jaki jest transfer owego ble, ble, ble ... - jak powiadają niemieccy pedagodzy - do szkół? Sądzę, że matematycy czekają na to z niecierpliwością.
Biuro "propagandy" MEN odnotowuje za to odkrywcze myśli uczestników tej rzekomej debaty: "Długofalowe działania dotyczyć miałyby nauczania matematyki już na etapie wczesnoszkolnym. – Już tam pojawia się problem - przyznali uczestnicy dyskusji." Nie dostrzegłem na liście zaproszonych i uczestniczących prof. Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, która jest jednym z niewielu w kraju specjalistów od diagnozy i rozwijania uzdolnień matematycznych u dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym.
Można zajrzeć na stronę internetową MEN, by przekonać się, że w dziale "aktualności" jest niewiele danych i wydarzeń. Oj, coś rozleniwiło się towarzystwo. Kiepska propaganda odsłania tylko "klasę próżniaczą".
Ministra edukacji zaszczyciła też swoją obecnością środowisko w/w wiceministry (OSKKO - Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty), które zorganizowało doroczny Kongres Zarządzania Oświatą. Tym razem odbył się on w Łodzi. Z relacji propagandzistów MEN mamy potwierdzenie doniosłego udziału obu pań w tym Kongresie.
- Cieszę się, że mogę być znowu z Wami. Jesteście moją nadzieją – powiedziała dzisiaj minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska w trakcie IX Kongresu Zarządzania Oświatą. W obradach, które w dniach 24-26 września odbywają się w Łodzi, biorą udział osoby zaangażowane w zarządzanie oświatą na poziomie państwowym i lokalnym – m.in. dyrektorzy szkół, pracownicy organów prowadzących i organów nadzoru pedagogicznego. W dzisiejszym spotkaniu wzięła też udział Joanna Berdzik - wiceminister edukacji.
Kto nie był na tym Kongresie, niczego w tym momencie nie stracił. Chociaż, kto wie? Fascynująca była zapowiedź ministry edukacji, że resort zamierza pomóc dyrektorom szkół i nauczycielom w radzeniu sobie z przemocą w szkole. Przygotowujemy pakiet dobrych praktyk, chcemy uruchomić infolinię - dodała minister. Istotnie, infolinia poprawi pracę nauczycieli w szkołach. Zamiast niej, będą dzwonić do MEN, a łobuzy będą zgrzytać zębami.
Tymczasem na Forum OSKKO mamy opinię:
Organizacja kongresu - porażka, uczestniczymy w nich od 10 lat, z roku na rok, gorzej, pytamy dlaczego? Oj, koleżanko nauczycielko!!! Już MEN sprawdzi, z której pani jest szkoły?
Subskrybuj:
Posty (Atom)