07 marca 2014
Zespół Edukacji Elementarnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN o projekcie podręcznika
W związku ze skierowaną przez MEN do KNP PAN prośbą o wyrażenie opinii na temat projektu Ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz ustawy o systemie informacji oświatowej, który dotyczy wprowadzenia jednego bezpłatnego dla uczniów podręcznika do wczesnej edukacji, eksperci KNP PAN pod kierunkiem prof. APS dr hab. Józefy Bałachowicz stwierdzili:
Zapewnienie bezpłatnego podręcznika dla wszystkich uczniów jest ideą bardzo szczytną i pożądaną. Wynikające z niej działania MEN w pełni popieramy, chociaż realizacja tych działań w podanych terminach budzi wyraźne obawy.
Dostęp do bezpłatnego podręcznika w wydaniu MEN w praktyce oznacza drastyczne zredukowanie zróżnicowania oferty podręczników, z których mogłyby korzystać szkoły. Przesądza o tym zapis, iż sfinansowanie innego podręcznika niż dostarczony przez MEN zostaje przerzucone na organy prowadzące szkołę. Wobec takiej presji materialnej, szkoły będą w zdecydowanej większości wybierać podręcznik dostarczony przez MEN.
Narzucanie jedynej wersji podręcznika wzbudza niepokój z dwóch względów:
- po pierwsze - czas na przygotowanie dobrego podręcznika wydaje się bardzo ograniczony, co może istotnie wpływać na jego merytoryczną zawartość,
- po drugie - podręcznik stanowi zawsze wypadkową pewnej ideologii nauczania i jako taki stanowi przedmiot dyskusji i określonych wyborów,
- po trzecie - narzucanie w krótkim okresie (bez naukowego monitorowania) jedynej wersji podręcznika wszystkim szkołom w Polsce może ukształtować bliżej jeszcze nieznane negatywne skutki w praktyce kształcenia dzieci i na wiele lat może usztywnić i zunifikować oddziaływania edukacyjne w klasach niższych.
Pisałem już wielokrotnie o rozwiązaniu kompromitującym rząd - a MEN w szczególności, więc mogę tylko dodać, że posłowie III RP popierają to rozwiązanie, gdyż - jak sądzę - w okresie wyborczym bardziej liczy się populizm (pecunia non olet) od strategicznego i prospektywnego myślenia o polskiej szkole i edukacji naszych dzieci. Ci politycy, posłowie, urzędnicy MEN, których dzieci uczęszczają do szkół lub się do nich wybierają, jak mogę przypuszczać, nie będą korzystać z tego podręcznika, a kto wie, czy i z polskiej szkoły publicznej. Poziom hipokryzji niektórych polityków jest mocno zbliżony do poziomu korupcji na Ukrainie.
06 marca 2014
Pedagogiczny spektakl pozoru
Były sobie cztery osoby:
Każdy, Ktoś, Ktokolwiek i Nikt.
Trzeba było wykonać bardzo ważną pracę
i Każdy został o to poproszony.
Każdy był pewien,
że Ktoś to zrobi.
Ktokolwiek mógł to zrobić,
ale Nikt tego nie zrobił.
Ktoś zezłościł się z tego powodu,
ponieważ było to powinnością Każdego.
Każdy myślał,
że Ktokolwiek mógł to zrobić,
ale żadnemu z nich nie przyszło do głowy,
że Nikt tego nie zrobił.
Skończyło się na tym,
że Każdy obwiniał Kogoś za to,
że Nikt nie zrobił tego,
co mógł zrobić Ktokolwiek.
Przypomniał mi się ten tekst nieznanego autora, kiedy zapytano mnie o to, co dzieje się we władzach pewnego stowarzyszenia "oświatowego". Odpowiedziałem, że nie wiem, gdyż jego władze stosują powyższą argumentację, by zakryć fakt swojej bierności. Dzięki temu każdy może odnotować w swoim cv, że jest we władzach, stowarzyszony, ktokolwiek może się podszywać pod kogoś, a w istocie nikt nie załatwia tego, co było i jest kluczowe. Dzięki temu od kilkunastu lat teatr pozoru trwa nadal.
05 marca 2014
Strategie zaszczytu niektórych szkół wyższych
Polskę obiegła w mediach wiadomość, że Uniwersytet Techniczno-Humanistyczny w Radomiu postanowił rozdać indeksy za wygraną w konkursie Miss i Mister Studniówek. Rzeczniczka prasowa tej uczelni jak widać nie ma właściwego wykształcenia i nie rozumie, czym powinien różnić się uniwersytet od wyższej szkoły prywatnej (w skrócie "wsp"), której władzom jest obojętny wizerunek, skoro nie o edukację w nich chodzi, tylko relację sprzedawca-klient. Jeszcze trochę i ktoś wpadnie w dziale promocji uniwersytetu X na to, by wylać w sali posiedzeń Senatu błoto lub pomidory i niech się młodzież w tym wytarza. Przyciągnie to zapewne kolejną setkę kandydatów na "studia", tylko ciekawe, na jakim kierunku?
Niektóre uczelnie przestają dbać o akademicki image, a zdarza się, że te najbardziej prestiżowe nie zwracają uwagi na to, jak szkoły prywatne posługują się ich imieniem w pozyskiwaniu naiwnych klientów. Wystarczy napisać na głównej stronie takiej "wsp", że zajęcia dydaktyczne w niej prowadzi doświadczona kadra naukowa wywodząca się z różnych środowisk akademickich, w tym między innymi z... i tu kandydat na studia trafia na sążnisty wykaz z hiperłączami do domen państwowych uniwersytetów oraz akademii w naszym kraju, a nawet jednej poza granicami. Takiej bezczelności, przyznam szczerze, już dawno nie widziałem, ale jak się okazuje, wszystkie chwyty niektórych biznesmenów wydają się dozwolone.
Oto jedna z takich "wsp", która posiada nawet swoje oddziały zamiejscowe, w dziale "Minimum kadrowe - Pedagogika" w mieście X wymienia nazwiska profesorów, doktorów i magistrów tylko, że żadna z tych osób nie pochodzi z tego miasta, ba, nie ma też nic wspólnego z uniwersytetem, do którego link znajduje się nieco wcześniej na jej stronie. To, że przed nazwiskami samodzielnych pracowników pojawia się tytuł naukowy profesora mimo, że te osoby owego tytułu nie posiadają, jest też pochodną kłamliwego marketingu. Stwierdzenie zatem w dziale: "Misja wsp" o zapewnianiu wysokiej jakości kadr pedagogicznych świadczy być może o tym, że kreuje się tu ludzi zaradnych w manipulowaniu innymi, aniżeli ludzi uczciwych i kompetentnych.
Zapewnianie czytelników strony internetowej tej szkoły o tym, że dewizą wyznaczającą kierunek działalności całej akademickiej społeczności jest honor, godność i odpowiedzialność, wymagałoby jednak korekty. Z tymi wartościami powyższe postępowanie ma niewiele wspólnego. W jednym władze tej szkoły są wiarygodne, a mianowicie w stosowaniu wiedzy, którą wykłada się studiującym w zakresie manipulowania innymi. Właśnie w promocji własnej oferty edukacyjnej zastosowano tu jedną ze strategii manipulacji, która nosi nazwę "strategia zaszczytu", czyli dążenie do tego, aby odbiorca odczuwał dumę podporządkowując się adresowanym do niego sugestiom.
04 marca 2014
Artyści pamiętają o swoich wychowawcach i wydarzeniach w Polsce oraz na Ukrainie
Zbyt późno wróciłem z koncertu Dawida Podsiadło, żeby podzielić się swoimi wrażeniami tym bardziej, że czekaliśmy na transmisję z uroczystości wręczania Oskarów najlepszym aktorom świata, która miała miejsce dopiero po 2.00 naszego czasu. Ani jedno, ani drugie wydarzenie mnie nie rozczarowało, a wprost przeciwnie.
Dawid Podsiadło jest piosenkarzem dopiero u progu kariery, do której niewątpliwie wyniosło go zwycięstwo w programie X - Factor. Ma zaledwie 21 lat, ale dziesiątki tysięcy nie tylko dziewcząt z całej Polski jest zafascynowanych jego wokalem i znakomitym podkładem muzycznym. Był bezapelacyjnie najlepszym wykonawcą w powyższym programie, a kiedy w finale zaśpiewał „With or Without You” z repertuaru U2, a także singel „Better Than a Dream” z Katie Melua w duecie, to przekonał do swojego talentu nie tylko jurorów.
Prawie rok pracował nad swoją płytą "Comfort and Happiness", by rozpocząć trudną drogę niezależnego artysty, który tworzy pod prąd, by nie upaść na popkulturowej scenie, tylko śpiewać dobry rock. Natychmiast po wydaniu pierwszej płyty pozyskał miłośników, gdyż utwór "Trójkąty i kwadraty" , którym zadebiutował na antenie Programu III Polskiego Radia długo utrzymywał się na I miejscu listy przebojów, a także gościł na antenie innych stacji radiowych. Wydany album zachwycił ekspertów, toteż posypały się po nim nominacje do prestiżowych nagród i wyróżnień w świecie muzycznym w 2013 r., jak: Eska Music Awards; MTV Europe Music Awards; Róże Gali; Paszport "Polityki"; Wiktory; Fryderyki-2014. Otrzymał dotychczas dwa wyróżnienia, zwyciężając w kategorii: debiutant muzyki rockowej (Nagroda Muzyczna Programu Trzeciego "Mateusz") i Gwiazda Roku (Glam Awarads 2013).
Wśród uczestników koncertu 99% stanowiły nastolatki, w tym moje córki, które przemyślały strategię, jak znaleźć się w pierwszym rzędzie przy scenie, by być jak najbliżej swojego idola. Dzięki temu koncertowi wiem, że większość z dziewcząt na pewno przeczyta lekturę szkolną Aleksandra Kamińskiego "Kamienie na szaniec" (do tej pory nie było nią szczególnego zainteresowania). Podsiadło napisał tekst i skomponował znakomitą muzykę do utworu pt. "4.30", który poświęcił bohaterom "Szarych Szeregów". Świetna kompozycja, subtelny i mądry tekst sprawiają, że stał się nauczycielem historii tysięcy młodych Polaków.
Po łódzkim koncercie Dawid Podsiadło napisał na Facebooku: Hej, hej, hej! ROCKET za nami! Łódź za nami! Wspaniałe wydarzenia, mnóstwo Was, piękne chwile. Czas na krótki sen, bo jutro kolejne wielkie rzeczy. Dalej dużo myślę o sytuacji dookoła. Jakoś ciężko cieszyć się codziennością, gdy ma się świadomość tak niedalekiego konfliktu. Wszystko wydaje się błahe i jakieś takie.. proste. (...) Uważajcie na siebie.
Dorośli spierają się o to, co wolno było reżyserowi Robertowi Glińskiemu zrobić z filmem "Kamienie na szaniec", tymczasem młodych to zupełnie nie obchodzi, bo oni czytali tę książkę i słuchają Dawida Podsiadło, a być może też wielu z nich po piosence Dawida sięgnie po opowiadania "Kamyka".
Młodzi tak piszą do Dawida Podsiadło na fejsie:
zofia441 (1 miesiąc temu): "Kamienie na szaniec" to książka ,którą pamiętam kartka po kartce...czytałam jako młoda dziewczyna, płakałam cały czas...
Piosenka piękna... i wykonanie....."odwaga zabija mnie """genialna fraza..
...
Magda Choma (1 tydzień temu): Na szczęście twórczość artystyczna to nie matematyka. Nie trzeba się tu wpisywać we wzory, konwencje i dany klimat. Ilu ludzi tyle interpretacji. Ilu artystów tyle wersji. Dla mnie niesamowicie dojrzały tekst, jak na tak młodego Twórcę. Piękny, zarówno jako część całości(filmu) jak i osobno/
---
Ewa W. (2 tygodnie temu): "O sobie nie myśleli, nie zastanawiali się nad ofiarą, jaką czynią ze swojego życia ani nad cierpieniami, jakich mogą doświadczyć. Robili to, co nakazywał im obowiązek sumienia i wychowanie"- tak, owszem, ale takich ich znamy z książki, ze szkiców historycznych i szczątek opowieści poprzednich pokoleń, a tak na prawdę nie wiemy co oni przeżywali, co czuli i jak te emocje na nich oddziaływały. Nie zapomnijmy o tym, że ci chłopcy nie byli zaprogramowani na walkę za Ojczyznę, ale zdaje się, że świadomie wypełniali pewien plan. Patrząc z takiej zwykłej, człowieczej strony, z pewnością mogli odczuwać to, o czym śpiewa Podsiadło. Ja tak interpretuję ten tekst, że jest to wyznanie podmiotu lirycznego (Rudego) do Zośki. Analizując można wywnioskować, że te słowa padają w czasie pobytu w więzieniu i torturowaniu Rudego. Tyle w temacie :).
W kilka godzin później, na Oskarowej gali, znakomity, wszechstronny artysta - Jared Leto, który otrzymał za rolę chorego na AIDS transwestyty najwyższe wyróżnienie Oscara w kategorii "najlepszy aktor drugoplanowy", najpierw podziękował swojej Matce za jej wychowawczy trud, mądrość, czułość i za to, że "nauczyła go marzyć", by także odnieść się do sytuacji na Ukrainie. Oto co powiedział, a czego nie chciały zobaczyć i usłyszeć m.in. władze Kremla:
Do moich znajomych nominowanych. Jestem niezmiernie dumny, że mogę stać tu przy Was, dzielić z Wami tę uroczystość. Podziwiam Was wszystkich, dziękuję Wam i Akademii.
1971 rok, Bossier City, Louisiana. Nastoletnia dziewczyna dowiedziała się, że jest po raz drugi w ciąży. Musiała opuścić szkołę średnią. Była samotną matką. Mimo wszystko starała się o lepsze życie dla siebie, jak i swoich dzieci. Uczyła je kreatywności, aby ciężko pracowały i osiągnęły to, co wydaje się niemożliwe. Ta kobieta, to moja matka, i jest tu dzisiaj z nami. Mamo, kocham Cię i dziękuję Ci za to, że nauczyłaś mnie marzyć.
Do mojego brata, Shannona. Dziękuję Ci za tę niesamowitą przygodę razem z zespołem Thirty Seconds To Mars. Jesteś wspaniałym, prawdziwym artystą. Dziękuję Ci za bycie najlepszym starszym bratem na świecie oraz najlepszym przyjacielem. Kocham Cię.
Do wszystkich marzycieli z całego świata oglądających nas w tym momencie – szczególnie tych z takich miejsc jak Wenezuela czy Ukraina – myślimy o Was jako o walczących o swoje marzenia jak i wypełnienie nimi swoich serc. Niemożliwe staje się możliwe, wierzymy.
Do wspaniałego Focus Features, Jean Marc. Matthew. Jennifer. Do całego zespołu Dallas Buyers Club, Mick Sullivan. Jim Toth. Robin Baum. Jason Weinberg. Emma Ludbrook i Cali Adams. Dziękuję za wiarę. Te podziękowania są dla tych 36 milionów dzielnych dusz, które straciły swoje życia poprzez przegraną z AIDS. I dla każdego, kto kiedykolwiek doświadczył niesprawiedliwości z powodu tego, jakim jest lub kogo kocha. W dzisiejszy wieczór stoję przed całym światem, z wami i dla was.
Dzieci i młodzież spędzają tysiące godzin w szkołach, a skutek tego nie zawsze jest zgodny z naszymi oczekiwaniami. Tymczasem nauczyciele mają swoich sojuszników w osobach pozainstytucjonalnych "wychowawców", "liderów i nośników wartości", których przekaz bywa czasami znacznie silniejszy od dydaktycznej perswazji, odpytywania ze znajomości lektury, od uzyskanych punktów z testu itp. Oni także dopełniają ich wysiłek w przygotowywaniu młodych pokoleń do życia w ponowoczesnym świecie. Wkrótce w Rybniku odbędzie się koncert Marsów. Oni jak Depeche nie odwołują koncertu na Ukrainie.
03 marca 2014
Wlazł na gruszkę, rwał pietruszkę, cebula spadła
U naszych południowych sąsiadów, na wspomnianym powyżej Wydziale, o którym pisałem ostatnio z niepokojem, że nie toczą się w nim przewody habilitacyjne na słowacką docenturę naukowo-pedagogiczną, zostały otwarte postępowania następujących nauczycieli akademickich:
Z tzw. "dydaktyki przedmiotowej w zakresie nauczania i wychowania religijnego":
1. ks. dr Robert Nęcek z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie otworzył przewód z "dydaktyki przedmiotowej - teoria kształcenia i wychowania religijnego". Reprezentuje pokolenie teologiczne (ur. 1969 w Krakowie) jako katolicki prezbiter, rzecznik prasowy Archidiecezji Krakowskiej, doktor teologii.
Recenzentem z Polski będzie ks. dr hab. Adam Maj prof. KUL, zaś członkiem komisji - ks. prof. dr hab. Stefan Koperek z UPJPII w Krakowie.
2. ks. dr Mariusz Śniadkowski - reprezentuje Katedrę Metod i Technik Nauczania Politechniki Lubelskiej i - podobnie jak poprzedni kandydat - także będzie ubiegał się o docenturę naukowo-pedagogiczną z "dydaktyki przedmiotowej - teoria kształcenia i wychowania religijnego".
Recenzentem z Polski będzie ks. dr hab. Adam Maj prof. KUL. Skład komisji jest na stronie KU.
oraz z "pracy socjalnej":
3. Ewa Kucharska - dr nauk medycznych,lekarz chorób wewnętrznych, specjalista reumatolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie otworzyła przewód habilitacyjny na Wydziale Pedagogicznym na docenturę naukowo-pedagogiczną z pracy socjalnej. To właśnie o Niej ks. Robert Nęcek wydał ciekawą książkę pt. "Geniusz dr Ewy Kucharskiej. Kompetencja lekarska i komunikacyjna elementem budowania wizerunku społecznego Centrum Medycznego VADIMED".
Recenzentem z Polski będzie dr hab. Stanisław Lipiński z WSNSiZ w Łodzi, zaś członkiem komisji - prof. dr hab. Sławomir Mazur z Krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego w Krakowie (KU podało, że nasz kolega reprezentuje Uniwersytet w Nitrze).
O terminie obrony prac naukowo-pedagogicznych poinformujemy, jak już wpłyną pozytywne recenzje i zostanie podany ich termin. Może ktoś będzie zainteresowany udziałem w publicznej obronie, a nawet dyskusji.
Władze Uniwersytetu Mateja Beli w Bańskiej Bystrzycy poinformowały o wzroście kosztów przewodów naukowo-pedagogicznych na docenta w tej uczelni. Jak widać, zwiększony popyt uruchamia mechanizm rynkowy. Można zarabiać na obcokrajowcach, bowiem osoby przedkładające dorobek w języku słowackim lub czeskim i posługujące się jednym z tych języków zapłacą za przewód 1300,- €, natomiast Polacy i przedstawiciele innych nacji 2500,- €. Być może jest to reakcja na komentarze polskiej Strony, że u nas jest drożej i trudniej, więc można podwyższać dochody uczelni także w ten sposób.
02 marca 2014
Zmarła profesor pedagogiki Teresa Kukołowicz
Odchodzą Nauczyciele mojego pokolenia, Ci, dzięki którym w okresie totalitaryzmu można było odnaleźć poczucie sensu studiowania i angażowania się w naukę. Rozprawy naukowe profesor Teresy Kukołowicz chroniły polską pedagogikę przed językiem marksistowsko-leninowskiej ortodoksji, pozwalały wierzyć w to, że nie wszystko w tej nauce zostało podporządkowane monistycznej doktrynie, pod której szyldem, w "białych rękawiczkach" niszczono część polskich elit, humanistów, oddanych młodym pokoleniom pedagogów. W przypadku Pani Profesor nigdy nie można było doznać zawodu, rozczarowania, gdyż była wzorem naukowca o jednoznacznie chrześcijańskim profilu wartości, które były wpisane w Jej służbę drugiemu człowiekowi. W 1976 r. wydała książeczkę z jakże znamienną myślą Cypriana Kamila Norwida:
Nie niewola ni wolność są w stanie
Uszczęśliwić cię... nie! - tyś osobą:
Udziałem twym - więcej! ... - panowanie
Nad wszystkim na świecie - i nad
sobą.
Reprezentowała w teorii wychowania ten nurt personalizmu pedagogicznego, którego przesłaniem nie była indoktrynacja, ale wychowywanie do samowychowania. Jak pisała: "Wartość naszych zabiegów wychowawczych zależy od tego, czy zmobilizujemy w wychowanku umiejętność kierowania i decydowania o własnym działaniu. Wiara w moc wychowania jest więc tylko wtedy uzasadniona, kiedy celem naszych oddziaływań jest pobudzenie człowieka do samowychowania. (Pomagamy..., s. 7)
Teresa Kukołowicz urodziła się 2 stycznia 1925 w Łodzi. Szkołę powszechną i dwie klasy gimnazjum ukończyła w Katowicach, zaś ze względu na wybuch II wojny światowej, swoją edukację kontynuowała na tajnych kompletach Gimnazjum i Liceum I. Popielewskiego i J. Roszkowskiej w Warszawie. W 1943 r. zdała maturę i zapisała się na tajne komplety na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiowała do wybuchu Powstania Warszawskiego. Była komendantką harcerek - sanitariuszek z Powstania Warszawskiego, zaś wśród Jej podkomendnych znajdowała się m.in. św. pamięci prof. Anna Przecławska. Po okupacji, jesienią 1945 r. podjęła studia na Uniwersytecie Łódzkim w Katedrze Pedagogiki Społecznej, gdzie w dn. 29 października 1952 r. uzyskała dyplom magistra filozofii w zakresie pedagogiki społecznej. Bardzo bliska była jej filozofia, toteż z tej dyscypliny naukowej przygotowała swoją dysertację doktorską i obroniła ją w zakresie filozofii praktycznej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Od 1959 r. aż do odejścia na emeryturę w 2000 r. była zatrudniona na KUL w Katedrze Pedagogiki na Wydziale Humanistycznym KUL, gdzie przeszła przez wszystkie szczeble naukowego awansu, od stanowiska asystentki, starszej asystentki, poprzez adiunkta aż do tytułu naukowego profesora. Nie była to jednak łatwa droga, bowiem studia i prace naukowe w tej Uczelni nie były honorowane przez przedstawicieli tamtego reżimu. W dn. 15 czerwca 1972 r. odbyło się na KUL-u jej kolokwium habilitacyjne, którego podstawą była rozprawa pt. "Rodzina w procesie uspołecznienia dziecka". Po kolokwium uzyskała stopień doktora habilitowanego z filozofii chrześcijańskiej w zakresie socjologii wychowania. Na zatwierdzenie stopnia doktora habilitowanego przez Ministerstwo Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki Profesor T. Kukołowicz czekała ... 5 lat, bowiem uzyskała je dopiero w dn. 29 września 1977 r., zaś w trzy lata później została powołana na stanowisko docenta. W 1988 r. została mianowana na KUL profesorem nadzwyczajnym, zaś dopiero w nowym ustroju otrzymała nominację na tytuł naukowy profesora w dn. 28 marca 1992 r. z rąk ówczesnego Prezydenta III RP - Lecha Wałęsy.
W latach 1977-1981 prof. T. Kukołowicz kierowała Zakładem Pedagogiki. To między innymi dzięki Jej staraniom reaktywowano na KUL-u w 1981 r. Sekcję Pedagogiki, której była kierownikiem w latach 1981-2000. To właśnie Jej pracy organizacyjnej, naukowo-badawczej i dydaktycznej pedagogika na KUL-u zawdzięcza swój rozwój po 1981 r. W latach 1984-1999 była prodziekanem Wydziału Nauk Społecznych, udzielając się zarazem w różnych komisjach senackich. Przyczyniła się także do powołania Filii Wydziału Nauk Społecznych KUL w Stalowej Woli. Zmarła w Warszawie w dn. 28 lutego 2014 r.
Prof. dr hab. Teresa Kukołowicz prowadziła badania naukowe na pograniczu pedagogiki społecznej, pedagogiki ogólnej i teorii wychowania chrześcijańskiego w XX wieku. Podejmowała w swoich publikacjach także problemy samowychowania, metodologiczne, socjologii medycyny, a także interesowała Ją sytuacja Kościoła rzymskokatolickiego wobec problemów patologii społecznej w Polsce. Wydała m.in. następujące rozprawy:
(współaut.) Podstawy psychologii, pedagogiki i socjologii. Podręcznik dla szkół średnich medycznych, Warszawa 1977, 1987;
Rodzina w procesie uspołeczniania dziecka, Lublin 1978;
Pomagamy w samowychowaniu, Warszawa 1978;
Rodzina wychowuje. Wybrane zagadnienia, wyd. 3, popr. i uzupełnione, Stalowa Wola 2001.
(red.): Z badań nad rodziną, Lublin 1984;
(red.) Pomoc rodzinie niepełnej, Sandomierz 1988;
(red.)Pielęgniarka – Pacjent, Stalowa Wola 1992;
(red.)Nowe modele opieki i pielęgnowania, Stalowa Wola 1992;
(red.) Troska Kościoła o rodzinę w Polsce, Warszawa 1992,
(red.) Szkoła – nauczyciel – uczeń, Stalowa Wola 1992.
Ta ostatnia książeczka pojawiła się na początku polskiej transformacji ukazując nieobecne w minionym ustroju dyskursy o wychowaniu czy rozprawy z pedagogiki szkolnej.
Była bardzo dobrym Człowiekiem i znakomitym Pedagogiem. Jakże pięknie napisali o Pani Profesor Współpracownicy z Instytutu Pedagogiki KUL:
Profesor Teresa Kukołowicz pozostanie dla nas Wzorem:
- Prawdziwego Nauczyciela – bezkompromisowego w głoszeniu Prawdy i wiernego Jej świadka;
- Dzielnej Kobiety – umiejętnie i rozważnie dzielącej swój czas między obowiązki zawodowe i rodzinne;
- Życzliwego Przełożonego – o dużym autorytecie, ale równocześnie zatroskanego o nasze codzienne sprawy;
- Zaangażowanego Promotora naukowego i osobistego rozwoju każdego z nas;
- Niestrudzonego Społecznika – nieliczącego czasu, wysiłku i pieniędzy w służbie różnym środowiskom w najmniejszych nawet miejscowościach na terenie Polski.
Wdzięczni Bogu za dar życia śp. Pani Profesor Teresy Kukołowicz
Uczniowie i Pracownicy Instytutu Pedagogiki KUL.
Informacja o pogrzebie Pani Profesor pojawi się na stronie IP KUL.
(Źródło danych biograficznych oraz fotografia)
01 marca 2014
Polska filozofia pod włos
Ilekroć pojawiają się w Polsce wybory, do ataku o poselską pozycję przystępują niektórzy filozofowie. Zawsze lepiej jest mieć pensję unijną, niż siedmiokrotnie niższą na uniwersytecie. Być może ta ucieczka do wolności staje się powodem braku zainteresowania kandydatów studiami na tym kierunku, gdyż tracą wybitnych wykładowców, myślicieli. Trudno przecież, by po zaliczenia egzaminów jeździli do Brukseli.
Ci, którzy w swej większości pozostają w polskich uczelniach, muszą zatroszczyć się o właściwy poziom rozwoju tej dyscypliny. W sukurs przyszła im b. ministra nauki i szkolnictwa wyższego prof. Barbara Kudrycka, która słusznie przywróciła uczelniom prawo do samostanowienia o uruchamianiu własnego kierunku kształcenia. Szkolnictwo niepubliczne świetnie sobie z tym radzi od lat, tylko to na garnuszku państwowym jakoś nie może być bardziej elastyczne. Niektóre jednostki ogłaszają w geście rozpaczy i bezradności likwidację kierunku "filozofia". Czy warto tak się poddawać? To może i przedstawiciele innych, a równie mniej dochodowych kierunków studiów ogłoszą alarm i stwierdzą, że opuszczają akademicką "piaskownicę"? Jest przecież wyjście z sytuacji ponoć kryzysowej.
Prof. Maria Dudzikowa dostrzegła w czasie jednej ze swoich podróży po kraju ciekawy szyld: "Filozofia fryzur. Pełne usługi fryzjerskie". Poszukałem w Internecie i znalazłem. Są! Są! Nareszcie filozofia trafiła pod włos, czyli strzechy Polaków! Czyż to nie jest genialne! Nareszcie uniwersytety i akademie mogą spełnić się w realizacji Deklaracji Bolońskiej i zaoferować studia praktyczne, zawodowe, licencjacko niezwykle atrakcyjne. Dość już tego gadania o Platonie, Sokratesie czy Habermasie, skoro cynicy są dzisiaj w cenie. Po co uczyć studentów myślenia, krytycznej analizy tekstów, rozprawiania o ontologii, epistemologii, antropologii czy aksjologii, skoro zakłady fryzjerskie czekają na adeptów uniwersyteckiej filozofii!?
Zamiast ogłoszeń typu: "Podaruj włosom Joico, Kerastase, L'oreal, który spełnia oczekiwania najbardziej wymagających klientek na całym świecie. Łączy nowoczesną technologię, skuteczną pielęgnację i doznania dla zmysłów. Zamienia wizytę w salonie fryzjerskim w niepowtarzalne, odprężające doświadczenie" niech wreszcie uniwersytety i akademie ogłoszą: "Podaruj głowie Rorty'ego, Derridę czy Jaspersa i uczesz ją zgodnie z Kantem. Niech studia na filozofii fryzjerstwa spełniają oczekiwania najbardziej wymagających klientek na całym świecie. Tylko na naszym uniwersytecie połączymy nowoczesną technologię 'strzyżenia umysłów na odległość" (e-learning) ze skuteczną pielęgnacją fenomenologicznego doznawania świata.
Tylko absolwenci naszej filozofii będą potrafili zamieniać wizytę w salonie fryzjerskim w niepowtarzalne, odprężające doświadczenie paradygmatu intersubiektywności. Kto będzie miał kłopoty ze zdaniem egzaminów, to władze wydziału odpowiednio zmyją mu głowę, stosując najlepszy preparat "le senne". Powinniśmy uczyć studentów filozofii fryzur techniki GREAT SHOT, czyli stosowania wspaniałego zastrzyku nawilżenia i blasku na włosy zadumanej osoby! Jeśli jednak trafi im się w pracy zawodowej klient bezmyślny, to powinni opanować wobec niego HOLD ON, czyli erystyczną technikę suchego i super mocnego lakieru hermeneutyki, dzięki której nie dojdzie do klejenia się włosów myśli.
Każdy filozof powinien podnosić własne kwalifikacje, poznawać najnowsze nurty myśli swojej dyscypliny. W przypadku filozofii fryzjerstwa studenci powinni poznać zgodnie z odpowiednim wskaźnikiem Krajowych Ram Kwalifikacyjnych te idee filozofii pragmatyzmu, dzięki którym będą mogli uzupełniać swoim klientkom niedobór kwasu Metaphysical Club we włosach i skórze głowy zafascynowanej poglądami Richarda Rorty'ego. Takie podejście musi zawierać wyciągi z pragmatyzmu Jamesa. Dzięki studiom pragmatyzmu Peirce'a włosy uzyskują sprężystość, a myśl będzie bardziej giętka niż mowa. Z badań nad losami absolwentów tego kierunku studiów wynika, że ich klientki są zachwycone wysokim poziomem profesjonalizmu filozoficznych kadr fryzjerskich. Mają nawet wrażenie, że dzięki uświadomieniu sobie w wyniku przeczesywania tekstów filozofów ducha i neokantystów jest na ich głowach więcej włosów, które łatwiej się rozczesują i układają, oraz - co ważne - po nocnym wkuwaniu w czasie sesji mniej są zagniecione rano. Są dłużej świeże i nie obciążone.
Wreszcie w ramach praktyk zawodowych na uniwersyteckiej filozofii fryzur studenci powinni zgodnie z oczekiwaniami rynku i pracodawców, czyli w tym przypadku kierowników zakładów i salonów fryzjerskich nauczyć się stosowania terapii Hair Spa, która opiera się na równoległym stosowaniu foto-terapii oraz organicznej kąpieli w dziełach filozofów współczesnych do skóry głowy i kuracji HIST. Taka metoda jest bezinwazyjna, bezpieczna i bardzo skuteczna wobec problemów: wypadania włosów myśli, nadmiaru transcendencji, wrażliwej i suchej skóry oraz łupieżu gender. Foto-terapia opiera się na użyciu zimnego, czystego światła metaforycznego o dużej wartości energetycznej. Sekwencyjne stosowanie różnej długości fal pozwala na podniesienie potencjału energetycznego komórek w naskórku i skórze właściwej naszych przyszłych klientów. W konsekwencji powyższa terapia przyśpiesza proces regeneracji historii myśli filozoficznej oraz stymuluje intersubiektywne mieszki do wejścia w cykl rozwoju.
Sądzę, że dzięki niniejszej inspiracji będzie łatwiej naszym akademikom dobrać do macierzy wskaźników kształcenia odpowiednią wiedzę, umiejętności i postawy studiujących filozofię fryzur. Być może zainteresują się nią także przedstawiciele nauk o kulturze fizycznej, gdyż tu fryzjerstwo jest podstawą do ewaluacji zajęć drużynowych (wiadomo -= kompetencje społeczne).
Subskrybuj:
Posty (Atom)