20 lipca 2020

Wirus dotknął punktowanego czasopisma "Pedagogika Społeczna"







PEDAGOGIUM Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie jest od 2011 r. wydawcą czasopisma 'PEDAGOGIKA SPOŁECZNA" . 


Na stronie (po-)wyższej szkoły prywatnej czytam (pisownia zgodna z oryginałem): 

"Współczesny świat zagubił się w codzienności i dążeniu do otaczania się dobrami współczesnymi. Tradycja, poszanowanie wartości zeszły na plan dalszy.
Tymczasem etos akademicki ma swoje zakorzenienie w minionych wiekach i w poszanowaniu dla dorobku mistrzów i uczniów.
Wydaje się, że nieco niefrasobliwie traktujemy doświadczenia tych, którzy wyszli z pierwszego obiegu zawodowego. Ich mądrość, dojrzałość nie znajduje należytego szacunku.
Chętnie błyszczymy w świetle naszych Mistrzów, kiedy jest nam to potrzebne, lansujemy się powołując się na znajomość z nimi, ale już za chwilę żyjemy swoim życiem i za nic mamy to czego dokonali i kim byli.
W kulturę akademicką czas więc wpisać i utrwalać dokonania naszych poprzedników, którzy usunęli się w cień, by zrobić miejsce swoim następcom. Konieczne jest kultywować ich dorobek i uświadamiać kolejnym pokoleniom, że nie jesteśmy z nikąd , wyrośliśmy w tradycji. Nie można pozwolić, aby ot tak wyrzucano dokonania wielu znamienitych osób na śmietnik historii. A z mądrości i doświadczeń warto czerpać tyle ile się da."
Wcześniej otrzymałem list od byłego redaktora naczelnego jednego z najlepszych polskich czasopism pedagogicznych - prof. Wiesława Theissa, w którym informuje mnie (członka rady naukowej) o tym, że przedłożył rektor Pedagogium WSNS dymisję z pełnienia swojej funkcji członka Rady naukowej. Byłem do tego czasu przekonany, że jest on redaktorem naczelnym tego periodyku. 

W obliczu stwarzanych redakcji trudności profesor nie widzi dalszej możliwości współpracy w władzami WSNS, gdyż nie może zgodzić się na naruszanie standardów obowiązujących w nauce polskiej i międzynarodowej dla tego typu periodyków.  Nie znam szczegółów zaistniałego konfliktu. 
Być może w tle jest jakiś inny, personalny, ekonomiczny, a nie tylko naukowo zasadny problem, skoro redaktorem naczelnym tego periodyku został dr Krzysztof Dziurzyński, kanclerz tej szkoły. Jego zastępcami w redakcji PS byli ostatnio profesorowie - Ewa Jarosz i Barbara Smolińska-Theiss.
Tym samym (chyba) cała nasza Rada Naukowa oświadczyła, że także nie będzie współpracować z władzami szkoły, wycofując swoją obecność w Radzie naukowej. Ja w każdym razie solidarnie tak uczyniłem. Są (byli) w niej:  
Józefa Brągiel (Opole), Michał Bron Jr (Szwecja), Ewelina Cazottes (Francja), Wioleta Danilewicz (Białystok), Batia Gilad (Izrael),  Kathrin Maier (Niemcy), Ewa Marynowicz-Hetka (Łódź), Krystyna Marzec-Holka (Warszawa), Bożena Matyjas (Kielce), Zbyszko Melosik (Poznań), Maria Mendel (Gdańsk), Jerzy Modrzewski (Poznań), Agnieszka Naumiuk (Warszawa), Jan Niewęgłowski (Warszawa), Jerzy Nikitorowicz (Białystok), Ewa Ogrodzka-Mazur (Cieszyn/Katowice), Urlich Paetzold (Niemcy), Joanna Ostrouch-Kamińska (Olsztyn), Jacek Piekarski (Łódź), Tadeusz Pilch (Warszawa) (przewodniczący), Andrzej Radziewicz-Winnicki (Łódź), Katarzyna Segiet (Poznań), Bohdan Skrzypczak (Warszawa), Mirosław Sobecki (Białystok), Janusz Surzykiewicz (Niemcy), Ewa Syrek (Katowice), Alina Szczurek-Boruta (Cieszyn/Katowice), Mirosław J. Szymański (Warszawa), Bogusław Śliwerski (Łódź), Mikołaj Winiarski (Warszawa).
Akademickie środowisko pedagogiki społecznej w naszym kraju dążyło przez wiele lat do tego, by wypracować wysoki poziom własnego czasopisma naukowego. Stawiano dzięki temu kolejnym pokoleniom odpowiednio wysokie wymagania.
PEDAGOGIUM utraciło zatem jeden z najbardziej kompetentnych zespołów redakcyjnych w ramach tej dyscypliny nauk pedagogicznych. To prawda, że o problemach związanych z przedmiotem badań pedagogów społecznych  można pisać i publikować także w innych periodykach, jak i można dalej je wydawać z nowym zespołem. 
Jednak ten zespół łączył w sobie to, co zacytowałem ze strony uczelni, a mianowicie akademickie mistrzostwo, pamięć o tradycji, dokonaniach polskiej pedagogiki społecznej od powstania tej subdyscypliny pedagogicznej, kierując się troską o teraźniejszość i prognozowanie przyszłości.  Jaka ona będzie dla "Pedagogiki Społecznej"? Czas okaże. 
Szkoda, bo periodyk ten znajduje się w wykazie punktowanych czasopism naukowych. Jak czytamy na stronie redakcyjnej, która zniknęła już z platformy Pedagogium: 

Zgodnie z Komunikatem Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 31 lipca 2019 r. w sprawie wykazu czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych wraz z przypisaną liczbą punktów przyznawanych za publikacje w tych czasopismach kwartalnik Pedagogika Społeczna posiada 20 punktów. Kwartalnik jest prowadzony zgodnie z zasadami otwartego dostępu (licencja CC BY), co oznacza, że użytkownicy/użytkowniczki mogą czytać, pobierać, kopiować, rozpowszechniać, drukować, wyszukiwać lub podawać źródło pełnych tekstów artykułów opublikowanych na stronie Pedagogiki Społecznej bez uprzedniej zgody wydawcy lub autora/autorki. Redakcja nie pobiera opłat za zgłaszanie, prowadzenie, pobieranie ani udostępnianie artykułów."
W okresie przewodniczenia Komitetowi Nauk Pedagogicznych PAN przyznaliśmy kwartalnikowi patronat, co było zarazem podstawą do umieszczenia na nim logo KNP PAN jako dowód uznania za przestrzeganie najwyższych standardów naukowych. 
W tej sytuacji nowe władze KNP PAN powinny ów patronat wycofać, chyba że władze Pedagogium odzyskają status wiarygodnego partnera. W moim przekonaniu jest to niemożliwe. Profesor W. Theiss zapowiedział przeniesienie inicjatywy wydawniczej, nawet gdyby musiała kosztować to środowisko utratą ministerialnej punktacji, do innego środowiska akademickiego. 
To już kolejna wyższa szkoła prywatna, która traci swoją wiarygodność głównie dlatego, że najpierw skupiła wokół siebie Mistrzów, by nadużywając ich autorytetu, przestać z różnych powodów inwestować w naukę, a wydawanie czasopisma stanowi jej jeden z kluczowych komponentów. 

Podobnie było z Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Łodzi, której właścicielka i nastawione na prywatny zysk nowe władze rektorskie najpierw zaniechały inwestowania w badania naukowe, potem wydawnictwo, aż do upadku - nota bene lichego naukowo periodyku "Kultura i Wychowanie" . Tak oto wskrzeszony periodyk wypadł z akademickiego obiegu.  

Niestety, ale reforma szkolnictwa wyższego i nauki w wydaniu B. Kudryckiej (2011-) i jej kontynuatora J. Gowina (2015-) doprowadziła do totalnej zapaści ubiegających się o akademicki status części wyższych szkół prywatnych.  Bez dotacji z budżetu państwa nie były one w stanie konkurować nie tylko o "lepszych" studentów, ale także o możliwości realizowania misji naukowo-badawczej.  

Utrzymało się kilka takich uczelni prywatnych na powierzchni głównie w wyniku ściągnięcia do siebie autorytetów naukowych i zdolnych, młodych pokoleń badaczy, których wnioski o granty na badania były zarazem warunkiem władz tych uczelni o zapewnienie młodym zatrudnienia. Ewaluacja dyscyplin naukowych w 2022 r. dokończy dzieła niszczenia. 



     





19 lipca 2020

Kolejne pseudonaukowe badanie, czyli akademicka lipa

Lipa lipy japońska wonna moltkego sadzonki matki pszczele odkłady Skierniewice - image 1

Syndrom ignorantów ze stopniami naukowymi, którzy publikują w sieci kolejne ankiety, a wkrótce zapewne będą chwalić się rzekomo naukowym raportem z badań, rozszerza się wprost proporcjonalnie do liczby doktoryzowanych i habilitowanych w kraju socjologów, politologów, psychologów i pedagogów.  Takiego NIEUCTWA  nie było w okresie PRL, kiedy obowiązywała cenzura. Być może dlatego, że ograniczona była liczba miejsc w szkolnictwie wyższym.

Porażające są kolejne przykłady błędów, którymi - niestety - nie zajmuje się pani dr Joanna Gruba tropiąca rzekomo patologię w nauce. Może prof. Jacek Błeszyński potwierdzi, że potrzeba włączyć pedagogów specjalnych do jakiejś terapii?

  Mamy tu do czynienia z autyzmem naukowym, a on jest wybitnym ekspertem od autyzmu. Zakres niekompetencji wymaga zdecydowanej reakcji Komitetów Naukowych PAN, dyrektorów instytutów, a może i rektorów.

Jeśli nie zaczniemy ujawniać PSEDUONAUKOWCÓW, to wkrótce trzeba będzie zmienić ustawę, by pozbawiać uprawnień do nadawania stopni te  jednostki,  które "wypromowały" takie osoby. Niestety, stopni naukowych im nie odbierzemy. Może zatem czas zacząć karać uczelnie za nadprodukcję głupoty?

Pisze do mnie jeden z czytelników:

Szanowny Panie Profesorze,
otrzymałem taką oto ankietę do rzekomych badań naukowych... proszę o informację jedynie, czy autorzy tychże badań, które mają pomóc w projektowaniu działań profilaktycznych dotyczących pandemii covid pisząc o tym, że ankieta jest anonimowa, każą podawać swój adres email, identyfikując tym samym respondenta? Czy tak powinno być?

Poza tym, mam wrażenie, że te pytania są stricte tendencyjne - w sensie: mają albo potwierdzić,albo zaprzeczyć pewnie założeniom badaczy, że " jak trwoga to do Boga". Przesyłam Panu Profesorowi link do ankiety, może zechce Pan zerknąć i okiem profesjonalnego badacza sprawdzić jej poziom?     

Czytam tę ankietkę. Przytaczam jej treści. Zróbcie sobie drodzy czytelnicy test, które z sądów wymagających ustosunkowania się do nich, zostały niepopranie skonstruowane? Polecam moje wcześniejsze wpisy na ten temat.

Oto wybrane  strony ankietki "na temat Koronawirusa", którą opracował  NAUKAWY ZESPÓŁ BADAWCZY,  co oznacza, że pseudonaukowców jest więcej niż nam się wydaje. Jeśli jeszcze ów zespół  otrzymał grant na to badanie, to potrzebna będzie komisja śledcza.
















18 lipca 2020

Tylko jedna pedagog wśród nowych rektorów na kadencję 2020-2024. Pedagodzy są jednak prorektorami


Kończy się kampania wyborcza w państwowych wyższych szkołach zawodowych, akademiach, politechnikach i uniwersytetach. W nowej kadencji będzie w gronie rektorów tylko jedna pedagog - dr hab. Barbara Marcinkowska prof. APS.

Pamiętam dobre czasy, kiedy w okresie 30-lecia RP funkcję rektora pełnili:

* w Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim prof. dr hab. Józef Górniewicz



* w Uniwersytecie w Białymstoku - prof. dr hab. Jerzy Nikitorowicz


* w Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego - ks. prof. dr hab. Stanisław Dziekoński


* w Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach - dr hab. Tamara Zacharuk prof.     UPH



* w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie - ks. dr hab. Bogusław Milerski  prof. ChAT


* w Akademii  Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie:
   prof. dr hab. Karol Poznański


   
dr hab. dhc Jan Łaszczyk prof. APS


 
prof. dr hab. dhc Stefan M. Kwiatkowski




* w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy, a następnie w Akademii Bydgoskiej-
   prof. dr hab. Andrzej Michał de Tchorzewski


Zapewne nie wymieniłem tu wszystkich, bo zaglądając na strony wielu uczelni przekonałem się, że nie ma w nich żadnych danych na temat tego, kto wcześniej pełnił funkcję rektora. 


Natomiast prorektorami na nową kadencję 2020-2024 zostali następujący pedagodzy:

* w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu - prof. dr hab. dhc Zbyszko Melosik



* w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu - prof. dr hab.  Beata Przyborowska 



* w Uniwersytecie w Białymstoku - dr hab. Jolanta Muszyńska, prof. UB 


* w Uniwersytecie Śląskim - prof. dr hab. Ewa Jarosz



* w Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie -
dr hab. Anna Fidelus prof. UKSW



Gratuluję dzielności i wyboru w tak trudnym czasie dla uczelni i społeczeństwa ze względu m.in. na pandemię COVID-19, bardzo niski poziom finansowania działalności szkół wyższych przez państwo, jak  i w wyniku konieczności wdrażania nowych regulacji prawnych.

17 lipca 2020

Absolwent pedagogiki nie ma kwalifikacji pedagogicznych, czyli polski paragraf 22


Przyznam szczerze, że nie mam już sił, by reagować na kolejne listy nauczycieli,  którzy kierują do mnie pytanie, czy mają kwalifikacje pedagogiczne, by mogli pracować w szkole.

Co ciekawe, wielu z nich od wielu lat pracuje już szkołach na stanowisku nauczyciela w świetlicy czy  jako pedagodzy szkolni, logopedzi, nauczyciele wspierający itp., bo dyrekcja potrzebowała osób do pracy za nędzną płacę. Kto chce pracować w szkole za ok. 2 tys. złotych miesięcznie?

Ukończyli studia na kierunku pedagogika, ale o innej specjalności niż ściśle nauczycielska. W szkolnej świetlicy potrzebny jest jednak opiekun-wychowawca, animator, kreator aktywności wolnoczasowej, korepetytor, nauczyciel wspomagający każe dziecko, które potrzebuje chociażby przytulić się, opowiedzieć o swoich problemach, troskach, zmartwieniach, niepowodzeniach czy radościach ...

Nie. Nie można uznać prawa do pracy z dziećmi w szkole absolwentów pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej, pedagogiki resocjalizacyjnej, pedagogiki edukacji artystycznej, pedagogiki kultury, pedagogiki X, Y, Z ... .

Co z tego, że w toku studiów mieli psychologię, bo mieć musieli; teorię wychowania, bo mieć musieli; pedagogikę ogólną, bo mieć musieli; pedagogikę społeczną, bo ... itd., itd., skoro w świetle polskiego odpowiednika paragrafu 22, czyli rozporządzenia ministra edukacji w sprawie szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli nie mają przygotowania pedagogicznego. 

Studiowali PEDAGOGIKĘ przez trzy, a niektórzy nawet przez pięć lat, ale nie mają przygotowania pedagogicznego! 


Czym są owe kwalifikacje? 
ROZPORZĄDZENIE MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ z dnia 1 sierpnia 2017 r. w sprawie szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli
§ 2. [Definicje]
Ilekroć w rozporządzeniu jest mowa o:
1) nauczycielu – należy przez to rozumieć nauczycieli, wychowawców i innych pracowników pedagogicznych, wymienionych w art. 1 ust. 1 pkt 1, 2 i 4 oraz ust. 2 pkt 1a i 2 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r. – Karta Nauczyciela;
2) przygotowaniu pedagogicznym – należy przez to rozumieć nabycie wiedzy i umiejętności z zakresu psychologii, pedagogiki i dydaktyki szczegółowej, nauczanych w wymiarze nie mniejszym niż 270 godzin w powiązaniu z kierunkiem (specjalnością) kształcenia oraz pozytywnie ocenioną praktyką pedagogiczną – w wymiarze nie mniejszym niż 150 godzin; w przypadku nauczycieli praktycznej nauki zawodu niezbędny wymiar zajęć z zakresu przygotowania pedagogicznego wynosi nie mniej niż 150 godzin; o posiadaniu przygotowania pedagogicznego świadczy dyplom ukończenia studiów lub inny dokument wydany przez uczelnię, dyplom ukończenia zakładu kształcenia nauczycieli lub świadectwo ukończenia kursu kwalifikacyjnego;
Już Raport Najwyższej Izby Kontroli z 2017 r. wykazywał, że  (...) mamy w kraju do czynienia z (...) kształceniem nadmiernej, nieproporcjonalnej  do potrzeb liczby pedagogów, bez możliwości ich zatrudnienia w szkołach i placówkach oświatowych.
Tymczasem: 
ROZPORZĄDZENIE  MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO z dnia 25 lipca 2019 r. w sprawie standardu kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodu nauczyciela - jest gorsetem, który nie służy ani uczniom, ani pedagogom, którzy mogliby pracować z nimi. 


Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało, że 1 września 2018 r. wejdzie w życie przepis, zgodnie z którym, w przedszkolach, innych formach wychowania przedszkolnego, szkołach i placówkach prowadzonych przez osoby fizyczne lub osoby prawne niebędące jednostkami samorządu terytorialnego nauczycieli zatrudnia się na podstawie umowy o pracę, zgodnie z ustawą – Kodeks pracy (art. 10a Karty Nauczyciela, dodany ustawą o finansowaniu zadań oświatowych).
Od 1 września 2018 r. z przepisów będzie zatem wprost wynikał obowiązek zatrudniania nauczycieli w ww. jednostkach na podstawie umowy o pracę. Przepis ten będzie miał zastosowanie w przypadku zatrudniania wszystkich nauczycieli, niezależnie od zajmowanego stanowiska czy wymiaru zatrudnienia, a więc także do zatrudniania nauczycieli pedagogów, psychologów, logopedów, terapeutów pedagogicznych, czy też nauczycieli zatrudnionych w niepełnym wymiarze zajęć.
Uregulowanie sposobu zatrudniania nauczycieli w ww. przedszkolach, szkołach i placówkach dokonane zostało w celu zapewnienia odpowiedniej jakości procesu nauczania w tych jednostkach, bezpieczeństwa uczniów i wychowanków, a także w trosce o zapewnienie nauczycielom tych jednostek możliwości korzystania z uprawnień pracowniczych. Do prowadzenia zajęć nierzadko nawiązywane są z nauczycielami umowy cywilnoprawne, których istota z jednej strony nie jest dostosowana do charakteru pracy nauczyciela, z drugiej zaś ogranicza możliwość korzystania przez nauczycieli z uprawnień pracowniczych. O zapewnienie możliwości korzystania z takich uprawnień nauczyciele niesamorządowych przedszkoli i szkół wielokrotnie postulowali do Ministra Edukacji Narodowej. Charakter pracy nauczyciela przesądza bowiem, że zatrudnienie nauczycieli nosi cechy stosunku pracy i powinno być dokonywane na podstawie umowy o pracę.
Powyższa zmiana została dokonana w celu zapewnienia właściwej realizacji obowiązujących przepisów ustawy – Prawo oświatowe, które określają wymagania, jakie musi spełniać niepubliczne przedszkole oraz szkoła niepubliczna o uprawnieniach szkoły publicznej. Zarówno niepubliczne przedszkole jak i szkoła niepubliczna o uprawnieniach szkoły publicznej obowiązane są do zatrudniania nauczycieli posiadających wymagane kwalifikacje. Odstąpienie od tego wymogu dopuszczalne jest jedynie w uzasadnionych przypadkach, za zgodą kuratora oświaty a w przypadku zatrudnienia do zajęć z zakresu kształcenia zawodowego – za zgodą organu prowadzącego.
W świetle obowiązujących już przepisów, właściwa organizacja pracy przedszkola czy szkoły wiąże się co do zasady z koniecznością zatrudniania przez ww. przedszkola i szkoły nauczycieli posiadających wymagane kwalifikacje, a nie zakupem usług edukacyjnych od zewnętrznych podmiotów. Rozwiązanie takie nie gwarantuje bowiem dyrektorowi szkoły możliwości odpowiedniego nadzorowania osób świadczących takie usługi, jak również nie zapewnia bezpieczeństwa dzieciom pozostającym pod opieką osób realizujących daną usługę. Przewidziane dla nauczycieli w Karcie Nauczyciela wymogi dotyczące niekaralności nie znajdują zastosowania w przypadku zawarcia z nauczycielem umowy cywilnoprawnej czy też zakupu usługi edukacyjnej od zewnętrznej firmy.
Jednocześnie należy podkreślić, że przepis art. 10a Karty Nauczyciela ma zastosowanie wyłącznie do zatrudniania nauczycieli. Nie dotyczy on natomiast innych stanowisk pracy. Przepis ten nie znajdzie zatem zastosowania:
• do zatrudniania osób niebędących nauczycielami, posiadających przygotowanie uznane przez dyrektora przedszkola lub szkoły za odpowiednie do prowadzenia danych zajęć (art. 15 ust. 1, 2 i 6 ustawy – Prawo oświatowe),
• w przypadkach, w których obowiązujące przepisy nie wymagają zatrudnienia nauczyciela posiadającego wymagane kwalifikacje, dotyczy to np. stanowiska fizjoterapeuty czy też pomocy nauczyciela w przedszkolu, na których to stanowiskach nie są wymagane kwalifikacje pedagogiczne.
(...) Departament Informacji i Promocji  Ministerstwo Edukacji Narodowej

Nauczyciele piszą: 
Na studiach miałam metodykę pracy w szkole i inne przedmioty dotyczące pracy opiekunczo-wychowawczej w szkole. 



Proszę rzucić fachowym okiem czy posiadam przygotowanie pedagogiczne.

Odpowiadam: NIESTETY. NIE POSIADA PANI. 

*** 
Załamałam się teraz. Miałam dwukrotnie praktyki w szkole,  widnieje wpis w indeksie, z datami, ale bez ilości godzin. Na pewno było to te 150 godzin.  Skończyłam też studia podyplomowe z edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej ale bez praktyk oraz studia z języka angielskiego w edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej -tu 150godzin praktyk w przedszkolu i szkole podstawowej. Czy te studia coś mi dają w kwestii przygotowania pedagogicznego? 
*** 
Trudno uwierzyć w to co się wyprawia. Ja w każdym razie zwrócę się do uczelni o wydanie stosownego zaświadczenia. Nadmienię,  że w trakcie studiów umożliwiono mi ukończenie dodatkowej specjalności nauczycielskiej: wiedzy o społeczeństwie więc byłam pewna,  że posiadam przygotowanie pedagogiczne.  A jednak życie potrafi zaskoczyć. 

*** 
Jak ktoś pisze: Pracuję w szkole 12 lat i kocham swoją pracę! to MOŻE powinno wystarczyć? Czy jednak jest potrzebny do tego dokument o ukończeniu kursu z zakresu kwalifikacji pedagogicznych? A jednak...    Pytanie jest retoryczne. 


16 lipca 2020

Prof.dr hab. Elżbieta Żądzińska - pierwszą kobietą na funkcji rektora Uniwersytetu Łódzkiego

Prof. Elżbieta Żądzińska nowym Rektorem UŁ

Pisałem w blogu o kampanii wyborczej na rektora Uniwersytetu Łódzkiego. Wczoraj 200 elektorów dokonało wyjątkowo trafnego wyboru. Z dwóch kandydatów opowiedziano się za panią prof. dr hab. Elżbietą Żądzińską, która w minionych czterech latach pełniła funkcję prorektora UŁ do spraw nauki.

W dziejach młodego, ale dynamicznie rozwijającego się Uniwersytetu Łódzkiego będzie pierwszą kobietą-uczoną zarządzającą tą wspólnotą akademicką. 

Rektor-elekt zapowiedziała powołanie na prorektorów:
  • prof. Łukasza Boguckiego (Wydział Filologiczny, Prorektor ds. współpracy z zagranicą),
  • dra hab. Roberta Kozielskiego (Wydział Zarządzania, Prorektor ds. rozwoju UŁ),
  • dr hab. Agnieszkę Kurczewską (Wydział Ekonomiczno-Socjologiczny, Prorektor ds. współpracy z otoczeniem),
  • dr hab. Anetę Pawłowską (Wydział Filozoficzno-Historyczny, Prorektor ds. nauki),
  • dra hab. Roberta Zakrzewskiego (Wydział Chemii, Prorektor ds. studentów i jakości kształcenia).

Jak podaje Biuro Prasowe UŁ: 

Program wyborczy prof. E. Żądzińskiej znaleźć można TUTAJ.





- Moja wizja rozwoju Uniwersytetu Łódzkiego to mądre wykorzystanie naszego wielkiego potencjału – zróżnicowania. To jedność w różnorodności. Uniwersytet szanujący różne sposoby myślenia, metody badań, formy kształcenia, Uniwersytet apolityczny, szanujący każdego członka wspólnoty akademickiej, dostrzegający w tej różnorodności potencjał współdziałania – mówi Rektor Elekt.

- Celem musi być Uniwersytet silny nauką i kształceniem, zdecydowanie bardziej widoczny na europejskiej mapie dobrych uczelni klasycznych, bo tylko w takim zostaną najlepsi absolwenci, późniejsi doktoranci, tylko taki przyciągnie najlepszych studentów, a potem da tym studentom ważny na rynku pracy dyplom dobrej uczelni, tylko taki pozwoli na odnawianie swojego potencjału naukowego i dydaktycznego, tylko taki pozwoli na zachowanie modelu prawdziwej Universitas – dodaje prof. E. Żądzińska.


"Kolegium Elektorów to 200 osób reprezentujących społeczność akademicką UŁ – Pracowników naukowych i dydaktycznych, pracowników niebędących nauczycielami oraz studentów i doktorantów. Po raz pierwszy w historii Uniwersytetu Łódzkiego elektorzy głosowali w formie online. Żeby takie głosowanie było możliwe, trzeba było uprzednio zmienić Statut UŁ. Dzięki temu, pomimo pandemii, udało się przeprowadzić wszystkie etapy wyborów nowych władz".

15 lipca 2020

Po co w PAN Akademia Młodych Naukowców?



Przy Polskiej Akademii Nauk istnieje Akademia Młodych Uczonych, w której skład mogą wchodzić tylko młodzi naukowcy. Ktoś jednak musi ich do tej Akademii rekomendować.  "Członkowie Akademii Młodych Uczonych wybierani są przez Zgromadzenie Ogólne PAN. W chwili wyboru nie mogą mieć więcej niż 38 lat i muszą posiadać co najmniej stopień naukowy doktora.

Sądziłem, że Akademia zajmuje się promocją badań naukowych i wspieraniem młodych badaczy, tymczasem w ostatnich miesiącach opublikowała ona Stanowiska, które nie mają nic wspólnego ze statutową działalnością PAN: 


Stanowisko Akademii Młodych Uczonych w sprawie mowy wykluczenia i pogardy wymierzonej w osoby LGBT+;


Stanowisko AMU ws. przesłuchań studentów Uniwersytetu Śląskiego. 


Jedynym sensownym zadaniem członków tej Akademii była  opinia ws. projektu zmian w zasadach ewaluacji jakości działalności naukowej. Za bardzo nie wysilili się młodzi uczeni, bo zaproponowali m.in.: 

1) oparcie punktacji edycji krytycznych o kryteria ilościowe i jakościowe, nie zaś źródło finansowania,

2) rozszerzenie definicji monografii w naukach humanistycznych i społecznych,

3)  uściślenie kryteriów oceny znaczenia wpływu działalności naukowej.

Zakres wysiłku twórczego młodych uczonych jest na takim poziomie ogólności, że usprawiedliwia jedynie sensowność wpisania sobie do cv członkostwa w AMU. 

Tego typu działalność określamy mianem POZORNEJ.  Już widzę, jak w MNiSW przejęto się tą propozycją, jak zespoły urzędników pracują nad jej uwzględnieniem w kolejnym rozporządzeniu. 

Widać unoszący się znad gmachu resortu siwy dym. 

Jest jeszcze wydane w styczniu tego roku stanowisko AMU dotyczące opinii tego gremium w sprawie projektu MNiSW powołania komisji ds. wolności słowa.  Młodzi wyrazili w tej opinii  sprzeciw wobec projektu ustawy MNiSW o zmianie ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, by nie znalazł się w niej zapis o prawie do wolności wyrażania poglądów, gdyż jest ono zagwarantowane wszystkim obywatelom w Konstytucji. Jak widać, kilka miesięcy później sami temu zaprzeczyli. 

Zaglądając na stronę AMU przeczytamy wypowiedź pani dr hab. Anny Ajduk, Przewodniczącej Akademii Młodych Uczonych, dotyczącą misji i celów działania tego gremium: 

Członkostwo w Akademii Młodych Uczonych to niewątpliwie duże wyróżnienie, ale przede wszystkim niesamowita szansa. Szansa, by spotkać pełnych energii i zaangażowanych w sprawy nauki młodych badaczy; szansa by wzmocnić swoją rozpoznawalność w środowisku naukowym i podjąć dyskusję nad najważniejszymi zagadnieniami zajmującymi to środowisko; szansa, by poznać, niejako od środka, jak funkcjonuje jedna z głównych instytucji naukowych w Polsce, czyli PAN.

Działalność AMU skupia się na trzech głównych obszarach: 
* polityce naukowej, 
* promocji doskonałości naukowej oraz 
* popularyzacji nauki i ścieżki kariery naukowej
 - każdy członek AMU może więc znaleźć taką aktywność, którą uważa za ważną i interesującą. Bierzemy czynny udział w konsultacjach dotyczących projektów ustaw związanych z nauką i szkolnictwem wyższym. 
Organizujemy szereg wydarzeń mających na celu podnoszenie kompetencji młodych naukowców, np. w zakresie umiejętności pisania wniosków grantowych, prezentacji wyników, komercjalizacji czy własności intelektualnej. 
Naszą flagową inicjatywą jest konferencja Polish Scientific Networks, która – zgodnie z nazwą – pomaga w nawiązaniu kontaktów zawodowych pomiędzy badaczami pracującymi w Polsce i za granicą, w środowisku akademickim i biznesowym, reprezentującymi badania podstawowe i stosowane. 
Uczestniczymy też w akcjach popularyzatorskich, np. w festiwalach czy piknikach naukowych. AMU nie ogranicza się do działalności w kraju, aktywnie współpracujemy z analogicznymi organizacjami z zagranicy. Dzięki temu, nasz głos może być też słyszalny na arenie międzynarodowej.

Nie odnajduję w przywołanych wcześniej Stanowiskach i opiniach przekonujących dokonań w sferze realizacji tak szczytnych zamierzeń. Zapewne są głęboko ukryte... . 


   

14 lipca 2020

Sprawdzian braku wiedzy nauczyciela akademickiego



Kontynuuję analizę narzędzi badawczych dr Beaty Cieśleńskiej z perspektywy metodologii badań w naukach społecznych. Jak się okazuje, chcąc rozwiązać aż dwa główne problemy badawcze w swojej pracy p.t. "Odpowiedzialność zawodowa nauczyciela. Studium teoretyczno-empiryczne" (Pułtusk 2019) postanowiła uchwycić nie tylko samoocenę odpowiedzialności zawodowej nauczycieli, ale i ich wiedzę moralną, chociaż w przywołanym poprzednio kwestionariuszu znalazły się sądy o charakterze moralnym.

Nie szkodzi. Co za różnica.  w końcu nie o naukę tu chodzi, tylko o publicystyczny sondaż opinii. Autorka pisze zatem tak (podkreślenia):

Kolejnym narzędziem badawczym był sprawdzian wiedzy nauczyciela. Został on opracowany przez autorkę niniejszej pracy w celu zbadania poziomu wiedzy nauczycieli na temat odpowiedzialności prawnej i moralnej. Wśród 21 pytań dotyczących odpowiedzialności prawnej nauczycieli, 5 dotyczyło odpowiedzialności karnej nauczyciela, 5 odpowiedzialności cywilnej, 5 odpowiedzialności prawniczej, 5 odpowiedzialności dyscyplinarnej, jedno pytanie, było pytaniem wprowadzającym i dotyczyło wiedzy na temat ogólnej odpowiedzialności prawnej nauczyciela  [s.109].

Ciekaw jestem, co powiedzieliby na te rzekomo rozłączne kategorie naukowcy-prawnicy. Zostawiam to na boku. Przejdę do tej części sprawdzianu, która (...) dotyczyła badania wiedzy na temat odpowiedzialności moralnej nauczycieli. Jest  to ten rodzaj odpowiedzialności w pracy nauczyciela, który wyznacza dyrektywy postępowania nauczyciela w toku pracy pedagogicznej z uczniami, ich rodzicami i prawnymi opiekunami [tamże].

 Pedagog nie wie, że inną rolą jest bycie rodzicem, a inną - w sytuacji jego braku - prawnym opiekunem dziecka. Sprawdzian zawierał 25 zamkniętych pytań. W ramach zagadnień dotyczących odpowiedzialności moralnej, znalazły się treści dotyczące odpowiedzialności podmiotowej, społecznej oraz historycznej nauczyciela. [tamże]. Genialne! Prawda?

Sprawdzian ma jednak tytuł: SPRAWDZIAN WIEDZY MORALNEJ NAUCZYCIELA [s. 208-211], a w treści zawartych w nim pytań są kuriozalne błędy:

2. Nie czuję się odpowiedzialna/y wobec samej/ego siebie 
* Tak
* Nie
* Nie mam  zdania

5. Nie czuję się odpowiedzialna/y wobec rodziców
* Tak
* Nie 
* Nie mam zdania [s. 208].

Nie wiemy, czy to nielogicznie skonstruowane pytanie wraz z odpowiedziami dotyczy własnych rodziców, jakichś rodziców, rodziców uczniów, z którymi  pracuje respondent?  Co za różnica? Przecież to nie jest badanie naukowe.

To proszę bardzo . Oto - jak twierdzi autorka -  pytania, których konstrukcja dotyczy świata braku logiki, a więc i pseudonauki:

9. W pracy nie czuję się odpowiedzialny za brak czy, w sytuacjach, które się tego domagają 
* Tak
Nie
* Nie mam  zdania

12. Nie mogę złamać zasady tajemnicy i prawdomówności nawet w wyjątkowych sytuacjach
* Tak
Nie
* Nie mam  zdania [s. 209]

15. Przyszłość wychowanków nie zależy ode mnie
* Tak
Nie
* Nie mam  zdania

20. Nie różnicuję swojego stosunku do uczniów, nawet w wyjątkowych sytuacjach 
* Tak
Nie
* Nie mam  zdania

21. Nigdy nie przekazałabym/łbym informacji przełożonym o negatywnym zachowaniu koleżanki lub kolegi z pracy; nie jestem donosicielką/em 
* Tak
Nie
* Nie mam  zdania [s. 2010]

25. W pracy jestem wierna/y obowiązkom i sumiennie wykonuję wszystko, do czego jestem zobowiązany jako nauczyciel 
* Tak
* Nie
* Nie mam  zdania

Tak toczy polską pedagogikę wirus nieodpowiedzialnych recenzji wydawniczych i pseudonaukowych rozpraw.