02 maja 2020
Projekt korzystnych zmian w ewaluacji dyscyplin naukowych
Minister nauki i szkolnictwa wyższego konsultuje Projekt z dnia 29 kwietnia 2020 r. nowelizacji rozporządzenia w sprawie ewaluacji jakości działalności naukowej. Jak to u nas bywa, reguły gry zmienia się w trakcie okresu mającego obowiązywać w okresie za lata 2017-2021. Dobiega połowy rok 2020 , w czasie którego dowiadujemy się, że to, co miało być niżej oceniane, zostanie jednak docenione wyższą punktacją. Dzięki temu nikt nie będzie protestował, chyba że ortodoksi optujący za dotychczasowymi regułami ewaluacyjnej gry.
Jak informuje resort: "Potrzeba wprowadzenia zmian wynika z uwag i wątpliwości interpretacyjnych zgłaszanych przez środowisko naukowe w związku z prowadzonymi pracami przygotowawczymi do pierwszej ewaluacji. Ponadto projektowane rozporządzenie dostosowuje przepisy rozporządzenia do zmiany terminu rozpoczęcia pierwszej ewaluacji dokonanej ustawą z dnia 16 kwietnia 2020 r. o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARSCoV-2".
Warto zatem odnotować:
Ewaluacja została przesunięta z 2021 na 2022 rok.
Proponuje się, aby w pierwszej ewaluacji uwzględniać ostatnie wykazy czasopism i wydawnictw opublikowane przez ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego i nauki w okresie objętym ewaluacją (a więc wykazy z 2019, 2020 i 2021 r.). Powyższa modyfikacja przepisów będzie korzystna dla ewaluowanych podmiotów, gdyż zmiany wykazów dotyczą przede wszystkim ich uzupełnienia lub podwyższenia punktacji.
Zmianie ulegnie sposób ustalania punktacji monografii naukowych będących edycjami naukowymi tekstów źródłowych określony w § 15 rozporządzenia. Punktacja za powyższe monografie zostanie zwiększona z 25% do 50%, a w przypadku edycji tekstów źródłowych będących efektem projektów finansowanych przez Narodowe Centrum Nauki lub przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej lub w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki – do 100% punktów przyznawanych za monografię naukową.
Ma być także zwiększona liczba punktów przyznawanych za artykuły recenzyjne do wysokości 50% punktów przyznawanych za artykuły naukowe. Nareszcie zaczyna się doceniać artykuły recenzyjne. Dzięki temu może wreszcie drgnie krytyka naukowa publikowanych w kraju i poza granicami także pseudonaukowych rozpraw.
"W związku z przesunięciem terminu rozpoczęcia pierwszej ewaluacji i wydłużeniem okresu objętego tą ewaluacją niezbędna jest zmiana § 36 rozporządzenia, tak aby w pierwszej ewaluacji suma udziałów jednostkowych za uwzględniane w ocenie ewaluowanego podmiotu w danej dyscyplinie naukowej artykuły naukowe opublikowane w latach 2019–2021 oraz monografie naukowe, rozdziały w monografiach naukowych i redakcje naukowe monografii naukowych – mogła wynosić maksymalnie 220% liczby N. Wartość ta została proporcjonalnie zwiększona, tak aby była adekwatna do udziału tych osiągnięć przy pierwotnym założeniu czteroletniego okresu objętego ewaluacją."
Przewidziano również uwzględnienie w ewaluacji osób, które nie zostaną zaliczone do liczby N. Oznacza to, że zaliczy się do celów ewaluacji osiągnięcia wszystkich osób zatrudnionych na podstawie stosunku pracy, w tym osób zatrudnionych na podstawie mianowania, a więc także zatrudnionych na II etacie.
W projekcie proponuje się wprowadzenie dodatkowej regulacji dotyczącej dopuszczalnej liczby monografii naukowych uwzględnianych w ewaluacji."W przypadku gdy 2-krotność średniej wartości iloczynu, o której mowa w ust. 1 pkt 1, jest mniejsza niż 1, przyjmuje się, że suma udziałów jednostkowych za monografie naukowe, których całkowita wartość punktowa wynosi nie więcej niż 100 pkt, za redakcje naukowe takich monografii i za rozdziały w takich monografiach wynosi 1.”
Proponuje się rozszerzenie katalogu osiągnięć dotyczących badań naukowych i prac rozwojowych o projekty finansowane przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej.
Należy zwrócić uwagę na to, w jakiej kolejności będą zamieszczane w systemie POL-on opisy wpływu w liczbie wynikającej z § 23 ust. 3 i 4 rozporządzenia, które mają być uwzględniane przy ocenie. Po ustaleniu wartości liczby N, w ewaluacji zostaną uwzględnione opisy w liczbie wynikającej z wartości liczby N oraz dodatkowe opisy wpływu, zgodnie z ich hierarchią ustaloną przez ewaluowany podmiot.
Za błędy w POL-on będą podmioty karane: "zmniejszenie liczby uwzględnianych osiągnięć artystycznych będzie następowało w przypadku pracownika zaliczonego do liczby N, który nie upoważni ewaluowanego podmiotu do wykazania do celów ewaluacji w dyscyplinie artystycznej żadnego z osiągnięć artystycznych określonych w załączniku nr 1 do rozporządzenia. W załączniku tym wskazano osiągnięcia artystyczne istotne dla rozwoju działalności naukowej w zakresie twórczości artystycznej, świadczące o jakości prowadzonej działalności.
Jest to warunek symetryczny do obowiązującego w ewaluacji w zakresie dyscyplin naukowych. W przypadku dyscyplin naukowych zmniejszenie liczby osiągnięć naukowych następuje, jeżeli pracownik prowadzący działalność naukową nie upoważni ewaluowanego podmiotu do wykazania w ewaluacji artykułu naukowego opublikowanego w wykazie czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych, monografii naukowej wydanej przez wydawnictwo umieszczone w wykazie wydawnictw, monografii naukowej pozytywnie zaopiniowanej przez Komisję lub redakcji naukowej lub rozdziału w tych monografiach.
Zmianie ulegnie także sposób oceny opisów wpływu. Dotychczas przy ocenie opisów wpływu uwzględniano jedno kryterium, tj. zasięg i znaczenie wpływu. Przeprowadzony pilotaż wykazał, że ocena zasięgu i znaczenia wpływu może diametralnie się różnić, a sama skala nie jest adekwatna do mierzenia znaczenia wpływu. Dany wpływ działalności naukowej może mieć np. tylko lokalny zasięg, ale jego znaczenie może być kluczowe. W związku z powyższym proponuje się wprowadzenie odrębnych ocen zasięgu wpływu i jego znaczenia.
Teraz trzeba udowodnić przez odpowiednie udokumentowanie w bazie POL-on ów wpływ. W ramach oceny zasięgu wpływu, w zależności od tego, czy zasięg ten zostanie oceniony jako lokalny, regionalny, krajowy albo międzynarodowy, ekspert będzie mógł przyznać od 20 do 100 pkt. Natomiast w ramach oceny znaczenia wpływu będzie określana wartość mnożnika, który w zależności od tego, czy znaczenie wpływu będzie przez eksperta ocenione jako ograniczone, istotne, kluczowe albo przełomowe, będzie mógł mieć wartość od 0,2 do 1,0. (...) Oceniając znaczenie wpływu eksperci powinni mieć na uwadze m.in. czy dane osiągnięcie wywołuje trwały czy okresowy wpływ na rozwój gospodarki, czy wpływ ten jest mierzalny, czy osiągnięcie to wnosi taką wartość do funkcjonowania społeczeństwa, która stanowi postęp w rozwoju cywilizacyjnym albo w jednej z jego sfer.
Ponadto proponuje się zmianę w kryterium dotyczącym podmiotów kandydujących do kategorii A+ w zakresie związanym z oceną cytowań artykułów naukowych przez rezygnację z uwzględniania w tej ocenie kryterium doniosłości cytowań.
W związku z tym, że każde osiągnięcie jest uwzględniane tylko raz, zostanie usunięty przepis dotyczący sposobu uwzględniania wieloautorskich opracowań naukowych w liczbie osiągnięć poszczególnych osób zaliczonych do liczby N.
Rektorzy, dziekani i przewodniczący rady dyscyplin naukowych powinni przyjrzeć się jeszcze projektowi tego rozporządzenia, o ile przewiduje się jeszcze jakieś potrzeby i możliwości korekt. Jest tam wiele szczegółowych wskaźników, które należy wziąć pod uwagę. Tu przywołałem tylko niektóre.
01 maja 2020
Prawo ucznia do wydania książki o prawach ucznia
Mikołaj Wolanin (ur.2002), to młodzieniec, który przyszedł na świat w XXI wieku. Będąc uczniem klasy II o profilu prawniczym w II Liceum Ogólnokształcącym im. Generałowej Zamoyskiej i Heleny Modrzejewskiej w Poznaniu wydał swoją książkę p.t. PRAWA UCZNIA (Oficyna Wydawnicza "Impuls" 2020). Publikację recenzowała prof. dr hab. Ewa Jarosz - rekomendowana, a niedoszła Rzecznik Praw Dziecka, autorka rozpraw i badań na ten temat.
Warto Autorowi życzliwie pozazdrościć, pogratulować, ale i podziwiać jego talent, także pisarski. Ma świetnych nauczycieli, skoro dokonał tak wyjątkowego jak na grono rówieśników czynu. Musiał bowiem zapoznać się z aktami prawa międzynarodowego oraz krajowego, zrozumieć zawarte w nim normy, by odnosząc je do funkcjonowania ucznia w szkole wydobyć z nich to, co jest najistotniejsze, a może i częściowo także niedostrzegane czy nieznane.
Słusznie zaczyna od konstatacji: "Uczniowie mają swoje prawa i obowiązki, które gwarantuje im prawo oświatowe. Co jednak ważne, nie ma jednego ustawowego czy określonego w rozporządzeniu ministra ds.edukacji katalogu tychże praw." (s.9) Wolanin wykonał zatem pracę za ministra, kuratorów oświaty, nauczycieli i rodziców, by upowszechnić wśród uczniów zakres przysługujących im praw, które są rozproszone w różnych aktach praw człowieka, w tym także praw dziecka.
"Publikacja jest adresowana przede wszystkim do uczniów. Jej lektura ma im uświadamiać przysługujące im prawa. Treści dla siebie znajdą w niej również nauczyciele" (tamże). Moim zdaniem będzie ona przydatna także, a może przede wszystkim rodzicom, bowiem to oni najczęściej są pierwszymi odbiorcami poczucia krzywdy ich własnego dziecka, której doświadczyło ono w szkole ze strony nauczyciela, rówieśnika czy innego dorosłego.
Nie jest to jednak naukowa publikacja, bowiem autor nie zna literatury z nauk społecznych, w tym nauk prawnych, pedagogicznych, psychologicznych dotyczących praw człowieka i praw dziecka. Nie takiemu zresztą celowi służyła praca nad tym przewodnikiem po prawach ucznia. Jak wygląda katalog praw ucznia? Oto on:
2.2. Prawo do nauki
2.2.1. Obowiązek czy prawo do nauki?
2.2.2. Darmowa edukacja
2.2.3. Religia lub etyka
2.2.4. Wychowanie do życia w rodzinie
2.2.5. Język, historia, kultura i geografia mniejszości oraz język regionalny
2.2.6. Nakazanie uczniowi opuszczenia sali
2.2.7. Nieobecności, usprawiedliwienia, klasyfikacja i zastrzeżenia dotyczące ocen
2.2.8. Zawieszenie w prawach ucznia, przeniesienie i skreślenie z listy uczniów
2.3. Prawo do wzięcia udziału w konkursie
2.4. Prawo do uzyskania pomocy materialnej
2.4.1. Pomoc o charakterze socjalnym
2.4.2. Pomoc o charakterze motywacyjnym
2.4.3. Inna pomoc
2.5. Prawo do informacji i sprawiedliwej oceny
2.6. Prawo do rozwijania zainteresowań
2.7. Prawo do bezpieczeństwa, wiedzy o bezpieczeństwie i uzyskania pomocy
2.7.1. Prawo do bezpieczeństwa
2.7.2. Prawo do wiedzy o bezpieczeństwie
2.7.3. Prawo do uzyskania pomocy medycznej i psychologicznej
2.8. Prawo do skonsumowania ciepłego posiłku
2.9. Prawo do swobody wypowiedzi, myśli, sumienia i wyznania
2.9.1. Swoboda wypowiedzi
2.9.2. Swoboda myśli, sumienia i wyznania
2.10. Prawo do prywatności
2.11. Prawo do czasu wolnego (właściwej organizacji życia szkolnego)
2.12. Prawo do godności
2.13. Prawo do angażowania się w życie szkoły
2.14. Prawo do złożenia skargi
Każde z powyższych praw zostało omówione i osadzone w prawodawstwie, dzięki czemu nie jest ono jedynie zidentyfikowane i umiejscowione, ale także opisane są możliwości korzystania z niego oraz możliwe bariery. Nie bez powodu autor przywołuje w niektórych przypadkach orzeczenia i uchwały wojewódzkich sądów administracyjnych czy Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Publikację zamyka rozdział, w którym M. Wolanin przywołuje kilka badań sondażowych dotyczących recepcji praw ucznia, w tym także relacjonuje wyniki własnego sondażu, ale nie będę wypowiadał się na temat ich wartości poznawczej, gdyż ma ona charakter publicystyczny. Do prowadzenia badań na powyższy temat trzeba mieć jednak odpowiednie przygotowanie metodologiczne, a licealista takiego mieć nie musi.
Ciekaw jestem, czy młodzież szkolna będzie sięgać po tę publikację mając świadomość uczęszczania do instytucji, w której od dziesięcioleci nie przestrzega się niektórych z tych praw, łamie je bezczelnie, władczo i bezkarnie. Po pandemii szkołą ulegnie lekkiej transformacji, bo uczniowie i ich rodzice przejęli na siebie wiele obowiązków i trosk związanych z uczeniem się, organizacją miejsca i czasu na ten proces wraz z towarzyszącym temu poczuciem (bez-)sensu poznawania, rozumienia i aplikowania wiedzy w codzienności.
Książka nie jest napisana "językiem młodzieżowym", ale dojrzałego już aplikanta prawa oświatowego. Mikołaj Wolanin był już Marszałkiem Sejmu Dzieci i Młodzieży przewodnicząc jego XXIII Sesji. Ma zatem doświadczenie w zarządzaniu wydarzeniem politycznym i oświatowym zarazem. Dobrze jednak, że taka praca została wydana, bo potwierdza przewidywaną już kilkadziesiąt lat temu konieczną zmianę w relacjach międzygeneracyjnych.
30 kwietnia 2020
Uprzedzenie do psychologa badającego uprzedzenia?
Z danych na portalu społecznościowym dowiaduję się, że minister Dera wysłał do europejskich uczonych list, w którym potwierdza odmowę Prezydenta RP nominacji profesorskiej psychologowi, doktorowi habilitowanemu Michałowi Bilewiczowi. Postępowanie na tytuł naukowy zostało pozytywnie ocenione przez Sekcję I Nauk Humanistycznych i Społecznych Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów. Doskonale to pamiętam, bo sam brałem udział w tym posiedzeniu. Nie przypominam sobie jakichkolwiek uwag krytycznych, które mogłyby wskazywać na naruszenie procedury czy niespełnienie przez kandydata do tytułu ustawowych wymagań. Wniosek poparło także Prezydium CK.
Wniosek został przekazany do Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, a jego współpracownicy z Kancelarii musieli go przekonać o konieczności odmówienia złożenia pod wnioskiem podpisu. Nie wiemy, ile jest takich wniosków, które nie uzyskały poparcia prezydenta. Kancelaria jedynie wymienia liczbę pozytywnie zaopiniowanych wniosków. Każdy też może zobaczyć, ile było nominacji i kto je uzyskał. Nie wiemy natomiast, ilu wnioskom prezydent odmówił akceptacji.
O sprawie odmowy pisały media. Środowisko polskich psychologów skierowało apel do zagranicznych organizacji, by potwierdziły międzynarodowy status osiągnięć naukowych kandydata i stanęły w obronie jego prawa do powyższego awansu. Teraz dowiaduję się, że min. Dera odmówił powołania międzynarodowej komisji ewaluacyjnej, zaproponowanej przez międzynarodowe towarzystwa naukowe w tej sprawie. Stwierdza, że organ prowadzący postępowanie o nadanie tytułu naukowego był nieobiektywny, bo składał się z pracowników Instytutu Psychologii PAN czy Uniwersytetu SWPS, natomiast nie było wśród recenzentów psychologów społecznych z KUL i UKSW.
Wystarczy zajrzeć na strony internetowe obu tych jednostek akademickich, by zobaczyć, że tamtejsze zakłady psychologii społecznej nie mają profesorów tytularnych w ramach tej dyscypliny nauk psychologicznych. Z drugiej strony, tytuł naukowy jest z dziedziny nauk społecznych, a nie z subdyscypliny naukowej. Mógł więc być w składzie komisji oceniającej osiągnięcia naukowe kandydata każdy profesor nauk społecznych - socjolog czy pedagog, o ile spełniałby ustawowe wymogi kompetencji i renomy naukowej w zakresie problematyki badawczej kandydata. Takich jednak nie ma.
Każda władza jak czegoś nie chce, to znajdzie ku temu powód. Tylko czy w nauce o to chodzi? Czy pozamerytoryczne kryteria mają rzutować na dyskryminowanie uczonych? Jakoś nie obserwuję tego zjawiska w naukach technicznych, medycznych czy ścisłych, bo i nikt nie kieruje się w ocenie czyjegoś dorobku różnicami o charakterze pozanaukowym, światopoglądowym, ideologicznym, religijnym. Tylko w naukach humanistycznych i społecznych odgrywa to istotną rolę. Sądziłem, że po zmianie ustroju politycznego tego typu czynniki już nigdy nie powrócą do łask. A jednak...
Jeżeli ktoś nie miał okazji wysłuchać wykładu kandydata do tytułu naukowego profesor, to polecam jeden z nich - "o mowie pogardy", który został opublikowany w serii 8 Wykładów na Nowe Tysiąclecie. Wykład i dyskusja w całości znajduje się na uniwersyteckim kanale Youtube:
POLSKIEGO TOWARZYSTWA SOCJOLOGICZNEGO W SPRAWIE INGERENCJI PREZYDENTA W POSTĘPOWANIA PROFESORSKIE
"Polskie Towarzystwo Socjologiczne wyraża sprzeciw wobec przypadków rażącego przekroczenia kompetencji przez Kancelarię Prezydenta RP w nieuprawniony sposób podważającej decyzje Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów. Tytuł profesora zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem nadaje Prezydent RP, ale postępowanie o nadanie tytułu prowadzone jest przez uczonych, gdyż tylko oni posiadają kompetencje by stwierdzić, czy osoba ubiegająca się o tytuł profesora spełnia kryteria jego nadania. Kancelaria Prezydenta RP ma prawo wyrażać swoje wątpliwości dotyczące postępowania jedynie w „przypadku powzięcia wiadomości o możliwości naruszenia praw autorskich przez osobę, której dotyczy wniosek” (Art. 230.3 Ustawy Prawo o Nauce i Szkolnictwie Wyższym). Wstrzymywanie nadawania tytułu profesora przez Kancelarię Prezydenta RP w innych przypadkach jest godne ubolewania i oznacza skrajny brak zaufania wobec polskich instytucji naukowych. Wzywamy Prezydenta Rzeczypospolitej, aby szanował wyniki skrupulatnie prowadzonych procedur oceny dorobku kandydatów na profesorów. Wszelkie próby opóźniania nadawania tytułu profesora oraz podważania wiarygodności procedur recenzyjnych w postępowaniach o nadanie tytułu profesora są szkodliwe dla nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce."
29 kwietnia 2020
Można prowadzić obrony prac doktorskich online
Rozmawiałem z prawnikami i profesorami, którzy już mają doświadczenie w zakresie prowadzenia obron prac doktorskich przy użyciu środków komunikacji elektronicznej.
Po pierwsze, zezwala na to prawo. Informuje o tym Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów:
"1. Posiedzenia właściwego organu nadającego stopień naukowy albo stopień w zakresie sztuki (w uczelni - senat lub inny organ określony w jej statucie, w instytucie PAN, w instytucie badawczym oraz w instytucie międzynarodowym - rada naukowa) mogą być przeprowadzane z wykorzystaniem technologii informatycznych zapewniających kontrolę ich przebiegu i rejestrację oraz umożliwiających zapewnienie tajności głosowań (art. 178 ust. 1a ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. z 2020 r. poz. 85 i 374) dodany na mocy art. 63 pkt 5 ustawy z dnia 16 kwietnia 2020 r. o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 (poz. 695)).
Powyższe rozwiązanie stosuje się również odpowiednio do przewodów doktorskich, postępowań habilitacyjnych i postępowań o nadanie tytułu profesora, wszczętych przed dniem 1 maja 2019 r. (art. 101 ustawy z dnia 16 kwietnia 2020 r. o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 (poz. 695)).
2. Obrona rozprawy doktorskiej w postępowaniu w sprawie nadania stopnia doktora prowadzonym na podstawie ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. -Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. z 2020 r. poz. 85 i 374) może być przeprowadzona poza siedzibą podmiotu doktoryzującego z wykorzystaniem technologii informatycznych zapewniających kontrolę jej przebiegu i rejestrację (191 ust. 1a ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. z 2020 r. poz. 85 i 374) dodany na mocy art. 63 pkt 6ustawy z dnia 16 kwietnia 2020 r. o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 (poz. 695)).
Publiczna obrona rozprawy doktorskiej w przewodzie doktorskim prowadzonym na podstawie ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki (Dz. U. z 2017 r., poz. 1789) może być przeprowadzona przy użyciu urządzeń technicznych umożliwiających jej przeprowadzenie na odległość z jednoczesnym bezpośrednim przekazem obrazu i dźwięku. (§ 8 ust. 2 rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 19 stycznia 2018 r. w sprawie szczegółowego trybu i warunków przeprowadzania czynności w przewodzie doktorskim, w postępowaniu habilitacyjnym oraz w postępowaniu o nadanie tytułu profesora (Dz. U. z 2018 r., poz. 261)).
Publiczny charakter obrony oznacza, iż jej uczestnikiem może być potencjalnie każda osoba zainteresowana problematyką ww. pracy. Równocześnie należy wyraźnie podkreślić, iż osoby uczestniczące są uprawnione do zadawania kandydatowi do stopnia doktora pytań związanych z przedmiotem bronionej rozprawy. W związku z powyższym zastosowane narzędzia informatyczne powinny umożliwiać nie tylko bierny udział w przebiegu obrony (transmisja obrazu i dźwięku w czasie rzeczywistym), ale także stwarzać możliwość bezpośredniej komunikacji (video, audio lub tekstowej)."
A teraz praktyka.
W Uniwersytecie Jagiellońskim na jednym z wydziałów wyglądało to tak:
1. Podmiot uprawniony do przeprowadzenia obrony pracy doktorskiej informuje na web-stronie o obronie publicznej rozprawy doktorskiej osoby X na temat Y przygotowanej pod kierunkiem profesora Z, która odbędzie się w dniu ..... o godz. .... z wykorzystaniem aplikacji np. ZOOM. Tu podany jest adres dostępu. Każdy zainteresowany będzie mógł oglądać, słuchać i zadać w części obrony pracy własne pytanie, podając via czat swoje dane do protokołu oraz treść pytania.
Doktorant odpowiada zatem na zadawane mu pytania publicznie. Nie jest ograniczony dostęp do obrony.
2. Do części zamkniętej w toku danego przewodu jest założony w aplikacji Teams/Office 365 dostęp tylko dla uprawnionych do głosowania. Jest tam opcja pozwalająca na tajne głosowanie. Karty do głosowania musi przygotować administrator.
3. Po dyskusji i głosowaniu komisji doktorskiej następuje powrót do aplikacji publicznej, za pomocą której doktorant i publiczność są poinformowani o wyniku głosowania w sprawie o przyjęciu rozprawy doktorskiej i nadaniu stopnia naukowego doktora.
Proste? Proste. Tylko trzeba chcieć, a nie piętrzyć problemy, mówić, że się nie da. Wszystko się da, jak się chce. Spróbujmy jednak znaleźć się w XXI wieku. Zostawmy historykom wiek XX. Działajmy. Doktoranci czekają.
28 kwietnia 2020
Tak powinno wyglądać kształcenie online, ale nie wygląda
Wrzucono ten plik z zajęć na dystans z matematyki do sieci. Ktoś napisał: "SZOK! :) A jednak e-learning działa. Relacja nauczycielki". Tak, to prawda. Tego typu postawa znakomitej nauczycielki matematyki szokuje, bowiem chciałbym, żeby właśnie w taki sposób prowadziły zajęcia z każdego przedmiotu osoby mieniące się nauczycielami".
Mam nadzieję, że za jakiś czas przestanie nas to dziwić i szokować, a nauczyciele szkolni będą sowicie wynagradzani za taki profesjonalizm oraz kulturę osobistą. Istotnie, Pani Karolina pokazuje - co trafnie ktoś skomentował na Fecebooku: "(...) że e-learning nie musi polegać na wysyłaniu setek maili i kręceniu ekranu komórką. Przeprowadzenie wirtualnych zajęć w efektywny sposób może być całkiem proste! Obejrzyjcie zapis lekcji o graniastosłupach! Dziękujemy Pani Karolinie i jej uczniom za materiał!"
Minister D. Piontkowski wraz z podległymi sobie kuratorami oświaty nie ma pojęcia o tym, że w środowiskach wiejskich, małomiasteczkowych, ale i wielkomiejskich mamy do czynienia z pseudoedukacją na dystans. Nie piszę o tym, by obwiniać za ten nędzny stan rzecz polskich nauczycieli, gdyż większość z nich potrafi znakomicie poprowadzić zajęcia w realu. Ci jednak, którzy byli toksycznymi nauczycielami, minimalistami, pozorantami, odbębniającymi zajęcia w szkole przed epidemią bez poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności za jakość, sens i wartość własnej obecności w klasie, w okresie kwarantanny narodowej mają wreszcie święty spokój. Nikt im niczego nie udowodni, że byli kiepscy, a teraz są jeszcze bardziej beznadziejni.
Żadne sondaże, krążące już w sieci ankietki nie oddadzą prawdy o szkole cyfrowej, która przez część młodzieży określana dość brutalnie jest mianem szkoły syfowej. Teraz dopiero ta młodzież odczuła, że niektórym nauczycielom w ogóle na niej nie zależy. Jak chcą, to niech się sami uczą, sami douczają, sami sobie coś tłumaczą, a nauczyciel uruchomi test online, na czas, którego nie zdążą wypełnić i otrzymają z niego dwóje. Nie umiesz, to trudno. Trzeba było się nauczyć.
Ilu jest takich, którzy dotychczas wchodzili do klasy, zadawali uczniom, a potem ich odpytywali? Teraz mają labę, bo nawet nie muszą być w przestrzeni szkolnej, patrzeć na uczniów, którzy dotychczas przeszkadzali im w pracy. Niech teraz rodzice zamartwiają się, że ich urwisy lub pociechy czegoś nie wiedzą, nie rozumieją, nie potrafią.
Tymczasem Ministerstwo Edukacji Narodowej upowszechnia - jak w epoce Edwarda Gierka - optymistyczne informacje o samych sukcesach. Może i dobrze, bo przynajmniej premia będzie dla urzędników, a i prezes nie będzie zmartwiony. Pudrowanie lipy zawsze wyjdzie na wierzch, bo wystarczy tylko lekko poruszyć systemem, by strzepnąć z niego mistyfikację. Jak pisze Janina Krakowowa:
"Obowiązuje narracja, że szkoły pracują normalnie (choć zdalnie) i świetnie sobie radzą z realizacją podstawy programowej. Mit o niezakłóconej realizacji podstawy podstawowej ma zasadnicze znaczenie. Ma go podbudować rozbudowany do granic absurdu system sprawozdawczości. Kuratoria zasypują skrzynki dyrektorów ankietami do wypełnienia „na cito” o postępach w nauczaniu na odległość. Do tego każdy nauczyciel sprawozdaje dyrektorowi, że rozesłał materiały i wpisał tematy do e-dziennika. Dyrektor sprawozdaje kuratorowi. Kurator bezzwłocznie śle dobre wieści do ministerstwa. Każdy w tym łańcuszku dodaje coś od siebie".
Po pięciu latach kierowania resortem urzędnicy zorientowali się, że w wielu szkołach nie ma sprzętu komputerowego, a wielu go posiadających brakuje właściwego oprogramowania, które kosztuje. Ba, nawet jak jest jakiś sprzęt, to nie ma w ogóle lub dobrego połączenia z internetem. W dzienniku dla półanalfabetów wystarczy informacja, że MEN przekazało 180 milionów złotych na zakup sprzętu komputerowego. Komu? Gdzie? Kiedy? Na jakiej podstawie? Czyja firma tym razem zarobiła bez przetargu? Kto z tego skorzystał?
Zapaść w edukacji, z jaką mamy w tej chwili do czynienia, będzie usprawiedliwiała krajowy i międzynarodowy pomiar beznadziejnych osiągnięć szkolnych, albo - jak to w Polsce bywa - odpowiednio dobierze się próbę, by minister i prezes byli zadowoleni.
27 kwietnia 2020
SZKOLNA REWOLUCJA, czyli EDUKACJI W WOLNOŚCI CIĄG DALSZY
Tak niedawno zachwycałem się książką profesora Ryszarda Łukaszewicza, a tuż po świętach Zmartwychwstania Pańskiego otrzymałem książkę EWY RADANOWICZ p.t. "W SZKOLE WCALE NIE CHODZI O SZKOŁĘ", której powstanie zapowiadałem, ale jej treść i edycja przerosła moje oczekiwania. Nareszcie mamy pięknie wydaną książkę o wyjątkowej szkole, w której ta instytucja nie jest ważna, istotna, a nawet jako taka konieczna, bowiem w centrum zainteresowań nauczycieli i pracowników oraz ich oddziaływań, animowanych relacji społecznych jest KAŻDY CZŁOWIEK, KAŻDA OSOBA - bez względu na jej wiek, płeć, rolę społeczną, (wy-)kształcenie, rasę, wyznanie, światopogląd itp.
W mediach sprzedaje się popkulturowe programy o kuchennych rewolucjach, o tym, jak dyscyplinować dzieci, o poszukujących żony rolnikach, o ekstremalnych zawodach i sportach, tylko jakoś nikt nie pomyślał o tym, by zacząć produkować program SZKOLNE REWOLUCJE! Mogłaby go poprowadzić EWA RADANOWICZ. Jest bowiem dyrektorką wyjątkowej SZKOŁY BEZ "SZKOŁY", autorką znakomitej książki o personalistycznej edukacji w pełnym tego określenia znaczeniu. Stała się w środowisku oświatowym kolejną spośród wielu wspaniałych nauczycieli w dziejach transformacji ustrojowej, która swoją kreatywną, refleksyjną, transformatywną działalnością pokazała, co to znaczyć być PEDAGOGIEM.
Jest wśród kilkuset tysięcy nauczycieli wielu tak wspaniałych, o bogatym doświadczeniu, wyjątkowym sukcesie jego współsprawców, odważnych, a przy tym pełnych pasji i miłości pedagogów, którzy zmieniają szkołę w szkole w różnych zakresach zakotwiczonej od stulecia patologii, dysfunkcji, biedy mentalnej i kulturowej, braków, zaniechań, pozoranctwa, brakoróbstwa, itp. Są nauczyciele, którzy NIE CZEKAJĄ, AŻ WŁADZA IM COŚ DA, ZAŁATWI, ZABEZPIECZY, OFIARUJE, tylko podejmują trudną, pełną poświęcenia walkę z barierami i przeszkodami, by stworzyć uczniom środowisko prospektywnego podejścia do życia i ich rozwoju.
EWA Radanowicz jest dyrektorką publicznej Szkoły Podstawowej w Radowie Małym. Nie w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie czy Poznaniu, ale w Radowie Małym, które stało się swoistego rodzaju centrum KONSTRUKTYWISTYCZNEJ EDUKACJI, środowiskiem bez czyjegokolwiek oraz jakiekolwiek patronatu, instytucjonalnego wsparcia. ZMIANA zawsze zaczyna się w CZŁOWIEKU, a w tym przypadku w NAUCZYCIELACH, ale i UCZNIACH i ich RODZICACH, w mentalności organu prowadzącego i nadzorującego szkołę, jeśli jest w stanie zmierzyć się z oddolną innowacją odwracającą utarte rozwiązania strukturalne - organizacyjne, materialne, ale i programowe, metodyczne i kulturowe.
Każdy nauczyciel, który TYLKO NIE CHCE GODZIĆ SIĘ NA ZASTANY, UTRWALONY I OBOWIĄZUJĄCY W SZKOLNICTWIE PUBLICZNYM STAN RZECZY, może sięgnąć po wyjątkową "BROŃ", jaką stanowią jego kompetencje, a więc profesjonalizm, wyobraźnia, silne poczucie sprawstwa, wola działania, by - ujmując to metaforycznie - zmurszałą, zgniłą, szarą przestrzeń publicznej i zinstytucjonalizowanej edukacji WYSADZIĆ WRESZCIE W POWIETRZE, ZAMIENIĆ JĄ W PYŁ odchodzący w niepamięć. Ktoś musi zacząć pierwszy, by nadać szkole zupełnie nowe życie, usuwając z niej właśnie szkołę, a tworząc środowisko uczenia się siebie, innych oraz świata, które będzie satysfakcjonujące dla każdego.
Dzieje światowej pedagogiki, w tym przecież wiodącej w nim polskiej pedagogiki (przed-)szkolnej - a piszę o tym na podstawie badań naukowych - zarejestrowały tysiące WYSP EDUKACYJNEGO OPORU przeciwko PSEUDOEDUKACJI, PSEUDOSZKOŁOM, które powstawały mocą ludzkich (rodzicielskich), najczęściej nauczycielskich serc i pasji, by promieniować przez lata na innych I zachęcać ich do podobnego, ale nie tożsamego zaangażowania.
SZKOLNA REWOLUCJA zaczyna się OD OSOBY i w OSOBIE, a nie w ministerstwie, kuratorium, ośrodku doskonalenia nauczycieli. Rodzi ją albo osobista potrzeba zmiany, a zatem niezgody na to, co jest, co ponoć być musi, chociaż to nieprawda, albo LOS, PRZYPADEK, OKAZJA, SPOTKANIE Z KIMŚ, kto zachwycił swoją niepowtarzalną duszą i działaniem. Zdarza się, że ktoś tworzy innowacyjną edukację dla... własnego dziecka. Korzystają na tym także inne dzieci.
Z treści książki wynika, że być może zbiegły się w życiu Autorki oba czynniki. Niewątpliwie jednym z nich było spotkanie z profesorem RYSZARDEM ŁUKASZEWICZEM w jego Wrocławskiej Szkole Przyszłości.
Nie dziwię się, że ujęła ją koncepcja PROJEKTOWANYCH OKAZJI EDUKACYJNYCH. Podziwiam E. Radanowicz, że potrafiła w degenerowanej przez gorset centralizmu szkole publicznej stworzyć dla tej koncepcji autentyczną przestrzeń koniecznej wolności, bez której nie ma żadnej twórczości, a tym samym i autentycznej zmiany. Nareszcie, po kilkudziesięciu latach nauczycielka szkoły podstawowej dowiodła, że to, co jest możliwe w szkole niepublicznej, a przez większość postrzegane jako niemożliwe w szkole publicznej, mogło się spełnić dzięki pozyskaniu do współpracy innych nauczycieli, uczniów i ich rodziców.
Autorka tej książki i szkoły z mocą zmieniania szkoły, a tym samym i codziennego świata życia wszystkich jej podmiotów, jest już OSOBĄ-INSTYTUCJĄ, NAUCZYCIELKĄ-NAUCZYCIELI, O-SOBĄ łączącą we własnym działaniu i sumieniu - jej zdaniem pięć najważniejszych wartości: GODNOŚĆ, ZAUFANIE, ODPOWIEDZIALNOSĆ, WOLNOŚĆ i SZCZĘŚCIE. To one stały się naczelnymi wyznacznikami budowania wspólnoty . Jak pisze:
"Po latach dyrektorowania w Radowie Małym uważam, że najważniejszym moim osiągnięciem było określenie oraz uwspólnienie wartości i wzorów zachowań, tak żeby były one rozumiane i akceptowane przez nas wszystkich. Piękno takiego podejścia tkwi w jego niezawodności i prostocie" (s. 23).
To, co wydarzyło i wydarza się w Radowie Małym jest wielkie, ale i niepowtarzalne, gdyż o jakości edukacyjnego sprawstwa rozstrzygają INDYWIDUA, każdy z osobna, o ile łączy ich wspólnota wartości. Te zaś w wielu szkołach publicznych czy oddziałach klasowych można tworzyć w oparciu o priorytety inaczej rekonstruowanych wartości, które stają się okazją, pretekstem, prowokacją, impulsem do codziennego uczenia się i zaangażowania we własny oraz cudzy rozwój osobowy. Jak słusznie pisze E. Radanowicz:
"Stworzenie założeń i opracowywanie takiego nieortodoksyjnego planu jest możliwe pod warunkiem przełamania schematów myślowych i "oderwania" się od utartych sposobów funkcjonowania szkoły. Jego realizacja jest w dużej mierze kwestią przyzwyczajenia, choć wdrażanie wymaga uważności i dogłębnego zrozumienia zadań, jakie przed sobą postawiliśmy. W tej formule organizacji pracy potrzebna jest elastyczność i chęć współpracy w celu dopracowania i uszczegółowienia wszystkich oczekiwań i możliwości" (s. 44).
Powinien być też zachwycony tą szkołą profesor ALEKSANDER NALASKOWSKI z UMK w Toruniu, bowiem nie tylko jeden z rozdziałów książki dotyczy przestrzeni szkoły w roli głównej. Każdy, kto zobaczy zdjęcia z tej szkoły przekona się, że niewiele ma ona wspólnego z peerelowskim i podtrzymywanym przez ponad dwadzieścia kilka tysięcy szkół architektonicznym w naszym kraju panoptikonem, obrzydliwą, odstraszającą strukturą wnętrz.
Jestem pełen szacunku i uznania dla wyjątkowej estetyki, PIĘKNA SZKOŁY, która w niczym jej nie przypomina. Cała wspólnota pokazała i uczyniła przede wszystkim sobie, że miejsce codziennych spotkań, zdarzeń, zadań i relacji społecznych może być najzwyczajniej w świecie niezwyczajne, piękne, łącząc tradycję, historię, przeszłość w zagospodarowanych w przestrzeni starych - a odnowionych - meblach, sprzyjać nie tylko realizacji edukacyjnych powinności, ale wpływać na jak najlepsze samopoczucie.
Oddaję głos Autorce: "Chcieliśmy stworzyć miejsce prawdziwie przyjazne dziecku i edukacji (także dorosłych). Miejsce, które dzięki swojej estetyce, kulturze materialnej może się stać punktem odniesienia dla aspiracji życiowych uczniów z defaworyzowanego środowiska. Dlatego szczególnie zależało nam, żeby przestrzeń szkoły była uporządkowana, stonowana kolorystycznie, starannie wykończona, wyposażona w ładne przedmioty, żeby oferowała przyjazne estetycznie i wygodne miejsca do spędzania w niej czasu. Gdy na czoło naszych priorytetów trafi dobrostan, przestrzeń szkolna nie wymagała już wielu zabiegów, aby dobrze służyć jego realizacji" (s. 47).
Warto sięgnąć po tę książkę, by odnaleźć na jej kartach siebie, swoje własne marzenia, a może i nawet inne dokonania, osiągnięcia, by także nadać im nowy wymiar życia w postaci własnej relacji z niego. Zachęcam nauczycieli z taką pasją do szkolnej rewolucji, by pisali nie tylko własnym życiem edukacyjną rewolucję, ale i upowszechniali jej przejawy czy znaczące efekty. Warto wiedzieć o sobie więcej, niż na portalach, w wywiadach, artykułach czy szkoleniach.
Publikacja E. Radanowicz ma niezwykle spójną strukturę narracji, jest odsłoną nie tylko trudnych chwil i doświadczeń, ale przede wszystkim procesu dochodzenia do EDUKACYJNEGO KRÓLESTWA. Wcale nie trzeba go zazdrościć, chociaż zazdrość i zawiść są jedną z najczęstszych przyczyn rozsadzania wartości tego typu innowacji, wysp oporu edukacyjnego. Warto bowiem wspólnie z członkami tej wspólnoty cieszyć się, że jest i może być świadectwem tego, jak można w szkole być O-SOBĄ, z O-SOBĄ i dla OSÓB odkrywając tajemnice codziennego świata życia oraz cieszyć się życiem będąc nauczycielem, uczniem i rodzicem.
26 kwietnia 2020
OD REALIZMU DO ABSTRAKCJI
(fot. Janusz Kirenko)
Artyści tworzą mimo pandemii, a pracownicy naukowi - niezależnie od prowadzenia zajęć dydaktycznych na dystans - realizują także swoje pasje. W marcu miała być otwarta wystawa prac malarskich prof. Janusza Kirenki, pedagoga z Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, ale obostrzenia związane z zagrożeniem zdrowia i życia w wyniku epidemii sprawiły, że Galeria Pod 111 Schodami w Młodzieżowym Domu Kultury nr 2 w Lublinie uruchomiła wystawę prac Profesora w wersji elektronicznego dostępu do niej. Tym samym możemy podziwiać prace Profesora, które są udostępnione w odrębnych prezentacjach:
- MOJE IKONY
i
- NATURA
Jak napisała w folderze zaproszenia na wystawę pani dr Urszula Tomasiak: Profesor sam podkreśla, że to właśnie sztuka tworzy płaszczyznę pozytywnych relacji ze społeczeństwem, porozumienia z drugim człowiekiem, przezwyciężania własnej bierności, poczucia osamotnienia. W moim odczuciu ikony Profesora Janusza Kirenki to jeszcze jeden dowód na to, że twórczość, w tym plastyczna, jako dziedzina świadomości ludzkiej w każdym przypadku stwarza możliwość samorealizacji, może pełnić funkcję osobotwórczą. Przede wszystkim nadaje głęboki sens naszemu istnieniu, jest przejawem zarówno potrzeby, jak i realizacji pełniejszego życia, w tym w wymiarze duchowości jednostki ludzkiej.
Pani prof. Uniwersytetu Rzeszowskiego Marta Uberman, która zajmuje się w swoich badaniach i w kształceniu studentów problematyką edukacji artystycznej oraz wychowania przez sztukę, podkreśliła w swojej opinii na temat zaprezentowanej twórczości,iż: "W prezentowanym cyklu obrazów niefiguratywnych nie dostrzega się potrzeby dialektycznej polemiki czy też odrzucania problematyki malarskiej wielkich mistrzów, lecz ponadczasowy dialog z dawnymi i nowoczesnymi klasykami koloru. Janusz Kirenko maluje obraz, a nie rzeczy. Zachowanie klasycznej współzależności między obrazem, malarzem, a naturą gwarantuje obiektywizm dzieła malarskiego. Pozwala też uzyskać artystyczną zależność między motywem malarskim - modelem strukturalnym dzieła malarskiego - i samym dziełem malarskim - obrazem, w praktyce płaszczyzną pokrytą barwami w odpowiednim porządku".
Oglądając w tej sytuacji tylko zdjęcia prac J. Kirenki w e-Galerii można skonstatować, jak jego dzieła zostały pięknie wyeksponowane. Może to i dobrze, że trzeba pokonać 111 schodów, żeby dotrzeć do ostatniej prezentacji, bo po pokonaniu każdego z nich można doświadczyć swoistego rodzaju uskrzydlenia, czyli - jak określa to Ken Robinson - odnaleźć się "głęboko w sercu Żywiołu". Szczególnie jedna z części poświęconych naturze wyzwala takie skojarzenia.
Już 4 maja ma nastąpić kolejny etap otwierania przestrzeni publicznej, toteż można mieć nadzieję, że akurat muzea, galerie sztuki, domy wystaw artystycznych powinny być wreszcie nam dostępne. Sprzyjają one nie tylko obcowaniu człowieka ze sztuką, z wartościami kultury, ale i nie zagrażają naszemu zdrowiu czy bezpieczeństwu, jeśli racjonalnie nadzorowany byłby do nich dostęp.
Wyjście do takiego miejsca stwarza niepowtarzalną okazję do zdystansowania się do świata, który niesie z sobą eksternalizowane przez artystów w ich pracach piękno, a wszystko to dzięki ich talentom i wrażliwości. Odczuwa się w tych pracach piękno transcendencji, żywiołów, ale i ciepło skupienia na wartościach, które nadają sens oddechowi codziennego życia.