20 kwietnia 2020

Papjagogia adwersacyjna


Publikuję socjo-pedagogiczny esej em. profesora UMK w Toruniu, DSW we Wrocławiu - Kazimierza Zbigniewa Kwiecińskiego - członka rzeczywistego Polskiej Akademii Nauk. Jest to reakcja na metaforyczną wypowiedź prezesa PiS, który w wywiadzie dla "Gazety Polskiej” powiedział:

"„Uprawiana przez ostatnie dziesięciolecia pedagogika społeczna nakierowana była na eliminację postaw patriotycznych, a co za tym idzie, lojalności wobec własnej ojczyzny. I zapewne w jakiejś mierze te działania okazały się skuteczne. Dziś to się wpisuje przede wszystkim w to przeciwstawienie: Polska – Unia Europejska. A przecież ono jest zupełnie sztuczne”.

Powyższa wypowiedź stała się impulsem dla Profesora do podzielenia się własnym spojrzeniem na sytuację w kraju oraz konstruowany przez władzę proces wychowania i kształcenia młodych pokoleń.


Papjagogia adwersacyjna jest prastarą subdyscypliną pedagogii publicznej stojącą w radykalnej opozycji do tzw. pedagogiki społecznej, która wyłoniła się w okresie nowoczesności pod wpływem liberalizmu i socjalizmu, a w konsekwencji też do wyrosłych w owej pedagogi-ce społecznej różnych jej odgałęzień, jak na przykład: socjologia wychowania, ekologia pedagogiczna, badania środowisk wychowawczych, pedagogika opiekuńcza, resocjalizacyjna, penitencjarna, andragogika, pedagogika zdrowia…

Jej nazwa składa się z trzech członów:

1) „papja” to po grecku kaczka;

2) „gogia” – to druga część słowa pedagogia;

3) „adwersacyjna” – to znaczy praca wychowawcza ukierunkowana na walkę i zniszczenie przeciwników, czyli wszystkich, którzy nie są nasi.

Ta dziedzina myśli, ale przede wszystkim czynów, wywodzi się z jednej z religii pierwotnych, religii animistycznej, która za symboliczny obiekt kultu obrała sobie kaczkę, podobnie jak Egipcjanie obrali sobie kota, a Hindusi krowę, a jeszcze inni smoka, węża, wilczycę, koguta, czy indyka. Polskim zabytkowym śladem tej religii jest warszawska legenda o złotej kaczce, wedle której niezmiernie bogata i piękna królewna została zamieniona w złotą kaczkę wędrującą po zakamarkach podziemnej rzeki, a ten kto ją miałby odnaleźć i odczarować miał zyskać niezwykłe bogactwa, na co liczył biedny szewczyk Lutek.

Tuż po Wielkanocy 14 kwietnia 2020 roku charyzmatyczny naczelnik państwa wyraził zdecydowaną opinię: Uprawiana przez ostatnie dziesięciolecia pedagogika społeczna nakierowana była na eliminację postaw patriotycznych, a co za tym idzie, lojalności wobec własnej ojczyzny. I zapewne w jakiejś mierze te działania okazały się skuteczne. Dziś to się wpisuje przede wszystkim w to przeciwstawienia: Polska – Unia Europejska. A przecież ono jest zupełnie sztuczne.

Wypowiedź ta wyraża sedno papjagogii adwersacyjnej. Do jej fundamentalnych założeń należą bowiem:

1) terytorializm, pilne strzeżenia naszych granic przed wszelkimi obcymi; otwarta wrogość wobec sąsiadów Polski i organizacji międzynarodowych;

2) zdecydowane zwalczanie na naszym terytorium wszystkich, którzy nie są nasi, okazy-wanie pogardy i poniżanie wszelkich odmieńców;

3) patriarchalizm, a tu:

(a) silna hierarchizacja społeczna na czele z Wodzem (Papja) i jego najwierniejszymi strażnikami Pretorianami Centralnymi (PC) oraz konsekrowanym najwyższym kapłanem Prawdziwkiem, z pilnie strzegącymi ich ochroniarzami, sygnalistami i jedynym wielkim Ministerstwem Kontroli; po powyżej wskazanej klasie panów w strukturze społecznej są jeszcze wyrobnicy (pracownicy i głupi lud), pod-ludzie (tuski) i pół-ludzie (pół-tuski) oraz

(b) uprzedmiotowienie kobiet, sprowadzonych do obsługi mężczyzn i opieki nad do-mem;

4) kult siły i permanentnej walki, powszechna rywalizacja i niszczenie słabych, chorowitych i niedołężnych; polowania jako główna rozrywka panów i jedna z najważniejszych lekcji dla dzieci do 12 lat;

5) kult przeszłości wdrażany medialnie przez ściśle określony wybór mitów narodowych, a w tym kult wielkich wodzów;

6) lekceważenie trójpodziału władz i lekceważenie prawa;

7) zacieranie granic pomiędzy państwem i Kościołem.

Wódz i Pretorianie Centralni (PC) uwielbiają upamiętniające ich zmarłych krewnych i przodków pomniki, tablice, ulice, place, wielkie sale i wieżowce. Sam Wódz cieszy się, gdy mówi się o nim jako o „Wielkim Uzdrowicielu Narodu”, toleruje też lizusów, choć zarazem nimi gardzi. Życie osobiste Wodza jest pilnie skrywane, choć powiadają ludzie, że podobno, jakoby panicznie bał się buntu ludu, dlatego też nakazał wszystkim wypłacać taką samą rentę „bunt plus”.

Wychowanie i kształcenie wedle papjagogii adwersacyjnej.

Papjagogia adwersacyjna oparta jest na tradycji oralnej, a zatem na kształtowaniu wiedzy, umiejętności, wartości estetycznych i etycznych drogą ustną, a nie poprzez dzieła pisane, choć z czasem doczekała się nielicznych ksiąg założycielskich, do których należą „Protokoły mędrców Syjonu” i szeroko znane dzieło słynnego wodza teutońskiego „Moja walka”. W okresie nowoczesności, zwłaszcza w 19. i w 20. wieku, to subdyscyplina pedagogii publicznej doczekała się stałych, nie tylko stosowanych, ale i opisanych praktyk edukacyjnych.

Należą do nich:

1) wychowanie do przeszłości według specjalnie przygotowanych podręczników historii i języka polskiego;
2) kult narodu – zdrowy nacjonalizm;

3) kanon lektur wyłącznie zawierający mity wielkości narodu;

4) upowszechnianie ludowego katolicyzmu i fundamentalizmu religijnego;

5) utrzymanie większej części ludu na niskim poziomie rozumienia tekstów pisemnych i mówionych, czemu służą zarówno niskie opłacanie i złe wykształcenie nauczycieli, jak i obowiązkowe państwowe egzaminy zewnętrzne, jako podstawa sprawiedliwej selekcji i wyłaniania nowych elit ludowych; permanentny chaos „reform szkolnych”;

6) ćwiczenia siły fizycznej z ostrą rywalizacją m. in. w takich sportach jak boks, zapasy, piłka nożna i rzut oszczepem do celu;

7) nauka śpiewu pieśni religijnych, ludowych i stadionowych, nauka popularnych tańców weselnych;

8) pogarda dla zarozumiałych elit, nietolerancja dla różnic i słabości;

9) zakaz edukacji seksualnej (chłopców po 18. roku życia uczy się męskości na zamkniętych pokazach filmów pornograficznych);

10) do powszechnych rytuałów wychowawczych należą parady, marsze i masowe zloty młodzieży z różnymi symbolami narodowymi, z chętnie widzianymi strojami ludowymi z tradycji małej ojczyzny i mundurami obrony terytorialnej.


19 kwietnia 2020

Edukacja w systemie awaryjnym




Zwolennikom merytorycznej analizy sytuacji edukacji szkolnej w okresie pandemii, podobnie jak i ziejącym "nienawiścią" do profesora Aleksandra Nalaskowskiego (jego do niedawna jeszcze koleżankom i kolegom profesorom, także z KNP PAN) polecam wywiad, jakiego udzielił jednej ze stacji telewizyjnych. Mimo wszystko warto posłuchać nie tyle po to, by odreagowywać własne kompleksy, uprzedzenia, różnice światopoglądowe itp., z którymi wiele osób nie może sobie poradzić, ale by zacząć może wreszcie myśleć o tym, CO BĘDZIE Z POLSKĄ EDUKACJĄ PO PANDEMII?

Rzecz jasna, nikt z polityków nie jest w stanie samodzielnie i uczciwie powiedzieć, kiedy ów okres nastąpi, bo jeden mówi, że klasyczna edukacja szkolna nie zostanie już przywrócona do wakacji, a inni powiadają, że się zobaczy tuż przed wyborami prezydenckimi, ale chyba jesienią będzie powrót zachorowań... A zatem przerwa może potrwać do ok. dwóch lat, aż wszyscy zostaną zaszczepieni (oczywiście, ci, którzy dożyją) itd. Nie mówcie o szkole, ale o wyborach, bo to jest w tej chwili najważniejsze wydarzenie w naszym kraju.

Wywiad z profesorem A. Nalaskowskim nie dotyczy prognoz walki z COVID-19, ale dotyka niesłychanie ważnych kwestii, a mianowicie:

1. Czy edukacja domowa może zastąpić, wyprzeć edukację szkolną?

2. Jaka jest skuteczność, wartość, sensowność rodzinnej (auto-)edukacji w okresie zamknięcia szkół?

Rozmowa z Profesorem kończy się pytaniem o los edukacji akademickiej, skoro odszedł (a może jednak zdezerterował przed odpowiedzialnością za zniszczenie universitas) minister Jarosław Gowin?

Posłuchajcie, bo mimo wszystko - warto. Warto zastanowić się nie nad tym, kiedy uczniowie wrócą do szkoły, tylko po co mają do niej wracać? Kluczowe jest sięgnięcie do teorii kształcenia - pedagogicznych/dydaktycznych, psychologicznych i socjologicznych, by przestać wmawiać społeczeństwu, że nauka nie zna odpowiedzi na tak banalne pytania!

Odpowiedzi nie znają jedynie populistyczni, demagogiczni, tchórzliwi i cyniczni politycy w obozie władzy i opozycji. Ani pani Anna Zalewska, ani Dariusz Piontkowski nie pokazali w TVP mistrzowskiej lekcji w ramach swoich kwalifikacji. Tak, tak, po obu stronach mamy "chore jelita polityczne", bezwzględne w swojej trosce o władzę, której nie oddadzą zgodnie z danym przed laty przyrzeczeniem. Nóżkami już przebierają w opozycji ci, którzy niszczyli polską edukację czerpiąc z niej osobiste korzyści, a teraz czekają na swój powrót do MEN.

Od wielu lat nie mówi się już w Polsce o polityce jako racjonalnej trosce o dobro wspólne, tylko jako o uzasadnionej walce o władzę - o jej zdobycie, utrzymanie lub odzyskanie. Poziom degeneracji polskich polityków, ich ucieczki od jakiejkolwiek racjonalności został powstrzymany jedynie w sferze biologicznej, fizjologicznej, toteż zaczęli wreszcie rozumieć, że nie znają się na medycynie, na leczeniu, na opiece pielęgniarskiej.

Nawet do sieci wrzuca się wyrwane z kontekstu myśli wybitnych uczonych w poniższym stylu, by z jednej strony wyśmiewać kolejnych młodych-dorosłych wiceministrów, a z drugiej utrzymywać w społeczeństwie przekonanie, że właśnie im większy ignorant, tym lepiej. No to czekajcie aż kolejnemu prawo - lub lewoskrętnemu spadnie jabłko na głowę. Zapewne będzie to polskie jabłko, chociaż kto wie, czy nie chińskie?


18 kwietnia 2020

Dydaktyka paliatywna to nie tanatopedagogika

Kiedy dowiedziałem się o teoretycznej koncepcji współczesnej dydaktyki określanej mianem DYDAKTYKI PALIATYWNEJ sądziłem, że mamy tu do czynienia z wiedzą z zakresu tanatopedagogiki. Tymczasem autor neologizmu - AXEL KROMMER wykorzystał metaforę paliatywnej opieki do wyjaśnienia zachodzącej na świecie rewolucji, z jaką mamy do czynienia właśnie w dydaktyce w wyniku zmian technologicznych i technicznych. Jego punkt widzenia jest odpowiedzią na pytanie, w jaki sposób media zmieniają wiedzę i uczenie się.

Dygitalizacja - zdaniem A. Krommera - radykalnie zmieni uczenie się w dotychczasowym systemie szkolnym. Częściowo doświadczamy tego boleśnie właśnie teraz, w okresie przymusowej kwarantanny i zamknięcia szkół. Nagle, wszyscy nauczyciele, ich uczniowie i rodzice uświadomili sobie, że NOWE MEDIA W HOMESCHOOLINGU (EDUKACJA DOMOWA) są jedynym ratunkiem, a zarazem darem ponowoczesnego świata, dzięki któremu nie musi być przerwany tradycyjny proces uczenia się.

W okresie pandemii zaczęto zdawać sobie sprawę z tego, że tradycyjna szkoła z systemem klasowo-lekcyjnym, prowadząca edukację w paradygmacie dydaktyki opartej na wynalazku Gutenberga, druku, książek, materiałów pisanych, które zawierają hidden curriculum (ukryty program indoktrynacji), wchodzi właśnie w stan agonii, jest dotknięty śmiertelną chorobą. Tak kończy się SZKOŁA ANALOGOWEGO PARADYGMATU.

Nadchodzi szkoła EDUKACJA TURINGA (od nazwiska jednego z twórców informatyki), ale zanim to nastąpi, zanim upadnie dotychczasowy system szkolnej edukacji, społeczeństwa muszą przejść przez fazę kryzysu, w której właśnie się znaleźliśmy. Już wiemy - jak twierdzi A. Krommer - klasyczna szkoła weszła w stan terminalnej choroby. Musi umrzeć, zejść z tego świata w takim właśnie wydaniu, które jeszcze usiłuje się ratować na wszelkie możliwe sposoby. Do tego potrzebna jest dydaktyka paliatywna (łac. pallium „płaszcz”).





Otulamy jeszcze płaszczem dobroci, spolegliwości, nieutulonego żalu szkołę jako chorego pacjenta znajdującego się w terminalnym (paliatywnym) stadium nieuleczalnej choroby. Celem dydaktyki paliatywnej nie jest wyleczenie chorej szkoły, patologicznej, nieskutecznej edukacji, ani też zatrzymanie procesu chorobowego, ale przede wszystkim rolą DYDAKTYKI PALIATYWNEJ jest poprawienie jakości życia nauczycieli i uczniów w tym stadium choroby, by przejść do nowego życia.

Uzyskuje się to przez: złagodzenie objawów choroby, a więc tłumaczenie, że szkoła musi boleć dla dobra każdego dziecka; przez likwidację bólu, kiedy udaje się m.in.: usunąć ze szkół toksycznych nauczycieli, zabronić korzystania z notebooków, smartfonów czy telefonów komórkowych, wyeliminować prace domowe, zastąpić stopnie szkolne ocenami opisowymi, zlikwidować testy, rywalizację między uczniami itp. Nadal jednak szkoła będzie w tej postaci umierać.

Szkołę toczy złośliwy nowotwór nieprzystawania do ponowoczesnego świata, do wirusa, który sukcesywnie niszczy jej komórki, osłabiając organizm i wykazując tym samym jego niezdolność do samoobrony. System immunologiczny szkoły zarządzanej centralistycznie, politycznie (partyjnie), odgórnie, w trybie systemu klasowo-lekcyjnego już jest tak chory, że nie da się go uratować. Jedyne co można uczynić, to otoczyć paliatywną opieką dydaktyczną odchodzącą edukację, otulić ją płaszczem wyrozumiałości, żalu, ale i życzliwymi dla niektórych nauczycieli czy podręcznikowych treści wspomnieniami.

DYDAKTYKA PALIATYWNA ma pomóc nauczycielom, uczniom i rodzicom w rozstaniu się z tradycyjną edukacją na rzecz uczenia się konektywistycznego, konstruktywistycznego, uczenia się z pomocą nauczycieli jako lekarzy ludzkich dusz, bo tutorami, przewodnikami, facylitatorami pokonywania przez uczniów kolejnych etapów zdobywania wiedzy i umiejętności. Dydaktyka paliatywna przedłuża jeszcze żywot szkoły wyposażając uczniów w media, które zastępują tabletem wydrukowane podręczniki, a tablicę szkolną z kredą i ścierką - tablicą interaktywną.

Jak pisze A. Krommer:

Życie szkoły podtrzymuje jeszcze monopol na wydawanie świadectw. Kto chce studiować, musi uzyskać świadectwo maturalne. Tak długo, jak długo jeszcze będą uznawane te certyfikaty, uda się utrzymać szkołę przy życiu. Kiedy jednak zaniknie wiara w szkołę, zniknie też ona jako instytucja. Szkoła jest - podobnie jak pieniądz - częścią społecznej rzeczywistości uzależnioną od zbiorowego interesu (por. Searle 2010): Szkoły są tak długo szkołami, jak długo wierzymy w to, że one są szkołami. W międzyczasie wiele firm stosuje własny system weryfikacji kadr, nie ufając już świadectwom szkolnym, co tylko potwierdza zbliżający się koniec powyższego paradygmatu szkoły.

Paliatywna dydaktyka oznacza otulenie starych zasad pedagogicznych teoretycznymi koncepcjami uczenia się z zastosowaniem digitalnych technik. Fatalny dla uczniów system nauczania frontalnego jest wypierany przez możliwość serfowania w sieci i korzystania z programów medialnych YouTube oraz rozwiązywaniu zadań-testów na zasadzie bodziec-reakcja, kiedy można błyskawicznie otrzymać informację zwrotną o poprawności rozwiązania zadania czy popełnionym błędzie. W sensie historycznym nie jest to żadna nowość, bowiem już Skinner wyjaśniał w 1954 r. funkcje maszyn dydaktycznych (Teaching Machine).


(źródło: Paradigmen und palliative Didaktik. Oder: Wie Medien Wissen und Lernen prägen, 2019)





17 kwietnia 2020

Dobre myśli - ponadczasowe idee na trudne czasy - pod rozwagę politycznym hipokrytom


Dzisiejszy wpis dedykuję nie tylko tym, którzy mienią się chrześcijanami, konserwatystami, ale także i ich oponentom ziejącym jadem nienawiści. Katolicy postępują tak wbrew nauce społecznej Kościoła katolickiego, także na łamach prasy narodowo-katolickiej czy w innych mediach. Uprawiają społeczną krucjatę wrogości i nienawiści.

W tym roku akademickim Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie obchodzi Jubileusz dwudziestolecia, ale jego początki sięgają 1954 r., kiedy to powstała Akademia Teologii Katolickiej (ATK). To tę akademię przekształcono ustawą sejmową w uniwersytet państwowy. "Aktualnie uczelnia kształci około 10 000 studentów i doktorantów na 43 kierunkach studiów, posiada 13 uprawnień do nadawania stopnia doktora oraz 10 uprawnień do nadawania stopnia doktora habilitowanego". Jedno z uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora habilitowanego w dziedzinie nauk społecznych posiada ta Uczelnia dla dyscypliny naukowej - pedagogika.

Uczelnia ma piękną historię i akademickie tradycje sięgające swoimi korzeniami do Uniwersytetu Warszawskiego, na którym powołano w 1816 r. Wydział Teologiczny. Pragnę jednak dzisiaj przywołać wybrane myśli patrona UKSW - Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego (3.08.1901-28.05.1981). Autorka znakomicie napisanej biografii Prymasa - Ewa K. Czaczkowska syntetycznie ujęła w swoim wprowadzeniu życie wybitnego Polaka:

"Urodził się, gdy Polska była jeszcze pod zaborami. Przeżył dwie wojny i powstanie warszawskie, widział śmierć, cierpiał głód i tułaczkę. W dzieciństwie przeżył śmierć matki. Przez długie lata zmagał się z chorobą" (s.30).

Książka o kardynale Stefanie Wyszyńskim pozostawi głęboki ślad w każdym czytelniku, który przeżył przynajmniej większość z czasu jego życia i działalności religijnej, patriotycznej, charytatywnej. Szczególnie teraz, kiedy doświadczamy kontrrewolucyjnej zmiany politycznej i aksjonormatywnej w życiu społeczno-politycznym, poglądy Prymasa Tysiąclecia są kluczowe ze względu na ich głębokie zakorzenienie nie tylko w losach i doświadczeniach z okresu okupacji i dramatycznego pozbawienia go przez reżim minionego ustroju prawa do przewodzenia Kościołowi katolickiemu w naszej ojczyźnie.

Dla współczesnej pedagogiki życie, dokonania, myśli i nauczanie Prymasa wpisują się w wyjątkową, a wciąż badaną przez współczesnych humanistów tradycję rozwoju nauki społecznej Kościoła katolickiego oraz w jej zakresie także pedagogiki chrześcijańskiej, która miała swoich mistrzów w okresie II Rzeczypospolitej. Mój wybór obejmuje kilkanaście cytatów ze względu na ich ponadczasowy charakter:

* "Wolność narodu wspiera się na wolności osoby ludzkiej. Wolność osoby jest więc początkiem wolności narodu i państwa" (s. 290);

* "Czy państwo musi wszystko wiedzieć, co czyni obywatel? Przecież takie państwo staje się więzieniem, nie jest już demokracją" (s. 339);

* "Zapewne nie wszystkie [przemiany społeczne] dadzą się pogodzić z katolicką nauką społeczną. Inne są zbyt bolesne dla człowieka pracującego, który dość często ma wrażenie, że jest niewolnikiem nowoczesnych faraonów i wszechwładzy państwa (...) Idzie tylko o uchronienie się od niebezpieczeństwa etatyzacji i biurokratyzmu, który z obywatela czyni niewolnika i zwierzę spożywcze" (s. 155);

* "Jeżeli uprawnienia obywateli, zagwarantowane w Konstytucji PRL, zależne są od jednego człowieka, to mamy do czynienia z ustrojem totalitarnym, a obywatele są niewolnikami jednego człowieka" (s. 339);

* Kościół żyje przez dwadzieścia wieków na ziemi dzięki temu właśnie, że umiał skupiać wokół siebie ludzi i budować przyszłość, choćby na ostatnim kamieniu dobra, jaki pozostał jeszcze w duszy, (…) że umiał stanąć przy człowieku, choćby ten stał pod szubienicą (s. 140);

* (...) niszczenie religii prowadzi do erozji moralności w życiu społecznym i ekonomicznym, a zatem obraca się przeciw całemu społeczeństwu; próby niweczenia Kościoła są równocześnie zamachem na ludzką uczciwość, prawość, sumienność i wzajemne zaufanie, do którego chrześcijaństwo nieustannie wychowuje swoich wyznawców" (s. 338);


* "Być świadkiem sloganowego kłamstwa, ciasnoty i tupetu półinteligenckiego - nie jest łatwo" (s. 340);

* "Jeżeli otwierają drogę, jeżeli dają trybunę, i to nie byle jaką, bo sejm, jeżeli nie stawiają warunków, jeżeli obiecują, że nie będą cenzurować przemówień poselskich - to nie wolno odmówić. Musicie wejść i demonstrować, że reprezentujecie inną kulturę, że jesteście z innego świata. Nie miejcie tylko zbyt wielkich złudzeń. Ale musicie mieć odwagę, by zaryzykować. Oraz odwagę, by odejść, gdy taka będzie potrzeba" (s. 347);

* Nie ma większego nieszczęścia dla Narodu, jak społeczeństwo zastraszone, milczące, niezdolne do wyznania prawdy!

* "Cóż bardziej dzikiego, jak wypędzać religię ze szkół, przedszkoli, dlatego, że władcy nie uczyli się religii lub stracili wiarę? (s. 75);

* "Rozluźnienie dyscypliny, demoralizacja, która w czasie wojny dotknęła całe społeczeństwo, jak widać, nie ominęła także duchowieństwa (...). Myśmy się stali "Kościołem siedzącym", zarośliśmy jak kamień w lesie, zatyło serce nasze, boimy się zmian, choć ciągle biadamy na miejsce zasiedzenia jak Hiob na nawozie. (...) Trzeba nam wrócić do obyczajów apostolskich! więcej ruchu, więcej wędrówki od wsi do wsi, od chaty do chaty! Niech plebanie nie będą twierdzami niedostępnymi, obrośniętymi krzewami, pośród których trudno znaleźć furtkę!"(s. 80);

* "Partia nie ścierpi najdrobniejszej samodzielności myślowej [...] nie można "dwóm panom służyć"" (s. 364);

* "Sprawować władzę to znaczy z pokorą służyć człowiekowi" (s. 365);

* (...) pytany o skonfiskowane kościelne majątki, mówił: "bardzo dobrze, że nam je zabrali. Majątki nie są nam potrzebne. Dzięki temu możemy się skupić na pracy duszpasterskiej" (s. 117);

* „życie społeczne tym większą ma wartość, im lepiej szanuje” istniejące w nim odrębności, im lepiej umie harmonizować i zespalać różne wspólnoty, które tworzą się, by zrealizować szczegółowe cele i potrzeby człowieka: gospodarcze, społeczne, kulturalne, religijne i moralne. Wzywał też do zachowania jedności, bo większą mądrością jest „jednoczyć niż rozbijać” (s. 72-73);

* "A więc nie jątrzyć, nie dzielić ludzi, nie przeciwstawiać ich sobie, nie wywoływać przygnębienia. Ale raczej godzić i uspokajać, jednoczyć i łączyć, zespalać w obliczu Boga, podnosić na duchu i dźwigać. (s. 140);

* Z powodu odmienności przekonań "nikt nie może być zniesławiony jako wróg. Doszukiwanie się wrogów w ludziach dlatego tylko, że dobra narodu pragną wedle swoich odmiennych przekonań, nie służy moralności społecznej i pozbawia naród wielu szlachetnych sił i inicjatyw" (s. 368);

* "lepiej umrzeć z głodu w kruchcie kościoła, niż dzielić władzę z bezbożnymi" (s. 141);

* "większości katolickich inteligentów brakuje kręgosłupa moralnego. Gotowi są iść na układy z komunistyczną władzą, dając się nawet użyć przeciw Kościołowi (...) wielu ludzi załatwia biurokratyczne obstalunki ideowe komunizmu (...) tworzy się warstwa ludzi tchórzliwych, którzy pospolite tchórzostwo, zamykające im usta przed wyznaniem prawdy, nazywają roztropnością. Jest to szkodliwe (s. 383);


* "Byłbym złym pasterzem i moglibyście słusznie nie słuchać głosu mego, gdybym od was żądał miłości i przebaczenia wszystkim nieprzyjaciołom, a sam nie stosowała się do tego przykazania. Stosuję się do niego w pełni i nikogo na świecie nie uważam za swojego wroga, bo w sercu moim nie znajduję żadnego uczucia wrogości do nikogo" (s. 387); "Ciągle was pouczam, że ten zwycięża – choćby był powalony i zdeptany – kto miłuje, a nie ten, który w nienawiści depce. […] Kto nienawidzi, już przegrał! (s. 395).

* "Musimy bardzo uważać, by nie pójść na konformizm. Kompromis musi być do ut des - daję, abyś dawał, ale nie dalej" (s. 621).

* "Partię trzeba leczyć" (...) ale większość nie pójdzie na dietę leczniczą, nie rozstanie się z malwersacjami, ze złodziejstwem, z wygodnymi willami i świadczeniami "lewymi czy prawymi" (...) Postęp nie jest dziełem partii, tylko narodu; musi zerwać z korupcją i z życiem na koszt kasy Państwa; musi się rozprawić ze złodziejami dobra publicznego; musi wypowiedzieć wojnę korupcji, defraudacjom i urządzaniu się "towarzyszy" na koszt Państwa; musi poprawić swój stosunek do społeczeństwa, do narodu i do praw obywatelskich ludzi; musi pozyskać zaufanie społeczeństwa. (s. 639).

Patrzcie, jak nic się nie zmieniło w tym zakresie w naszym kraju.

16 kwietnia 2020

Studenci wspierają nauczycieli, licealiści - dzieci służb medycznych, a PiS samorządowca w resorcie nauki i szkolnictwa wyższego

(źródło: Facebook)

Przeczytałam Pana wpis „Okazuje się, że można, że da się, że warto ...” i piszę, by podzielić się informacją o tym, że nie tylko nauczyciele angażują się w działania na rzecz pomocy innym nauczycielom w aktualnej sytuacji. Robią to również i studenci – przyszli/początkujący nauczyciele języka angielskiego.

W ramach działalności Koła Naukowego SNEC (Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie), którego jestem opiekunem naukowym, prowadzimy akcję #studencidlanauczycieli. Akcja trwa już trzeci tydzień, pomoc nauczycielom rozpoczęliśmy z chwilą zamknięcia szkół i uczelni w Polsce.

Na facebookowej stronie koła SNEC studenci filologii angielskiej studiów magisterskich specjalność "Cyfrowy Nauczyciel" publikują teksty prezentujące ogólnodostępne narzędzia cyfrowe, które nauczyciele języków obcych (choć nie tylko) mogą wykorzystać w nauczaniu zdalnym.

Jest to nasz gest solidarności z nauczycielami w tym szczególnym czasie.

Strona z postami naszych studentów: www.facebook.com/kolonaukowesnec

Tutaj jest więcej informacji o Kole: http://kolosnec.weebly.com/

Z poważaniem,

Joanna Pitura


***
Z prasy natomiast dowiedziałem się o niezwykle cennej inicjatywie ucznia Liceum Ogólnokształcącego im Staszica w Warszawie - Janka Zająca, który uruchomił akcję pomagania w nauce dzieciom zajętych epidemią pracowników służby zdrowia. Znakomity pomysł mógłby znaleźć naśladowców w innych miastach.

Byłoby dobrze, gdyby zdolna młodzież uruchomiła pomoc dzieciom pracowników służb socjalnych, policji, straży pożarnej, a nawet pracownikom sklepów spożywczych czy komunikacji miejskiej. W istocie bowiem o losach naszego życia i jego jakości decydują nie tylko pracownicy służb medycznych. Na bezrybiu i rak rybą...

Gratuluję świetnego pomysłu. Rodzi się nadzieja, że po ogólnonarodowej kwarantannie znikną odpłatne korepetycje na tak szeroką skalę, bo to, że w ogóle, to nie wierzę.

***
(foto: Ministerstwo Rozwoju)

Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość poparło rekomendację b. ministra nauki i szkolnictwa wyższego, by nowym szefem tego resortu został poseł na Sejm - mgr inż. Wojciech Murdzek. Zapewne lepiej zna się na szkolnictwie wyższym, projektowaniu, finansowaniu i prowadzeniu badań naukowych czy kształceniu studentów oraz kadr naukowych od swoich poprzedników.

Każdy następny minister musi być lepszy od poprzednika, bo - jak powiadał Leonardo da Vinci - kiepski to uczeń, który nie przewyższa swojego mistrza, a nominowany na sekretarza stanu był wiceministrem w Ministerstwie Rozwoju. Nauka to rozwój. Mnie się podoba. Jest przesympatyczny, uśmiechnięty, tryska optymizmem.

W polityce od trzech dekad obowiązuje zasada, że im mniej wiesz, tym lepiej. Zakrywajcie od dzisiaj usta, bo milczenie jest złotem.

15 kwietnia 2020

Świat w dziecięcych słowach w świetle badań prof. Haliny Zgółkowej

(rys. Hania Śliwerska)

Profesor Halina Zgółkowa z Instytutu Filologii Polskiej UAM w Poznaniu opublikowała wyniki swoich badań nad słownictwem dzieci w wieku od 2,6 do 7 roku życia, a więc maluchy, które przyszły na świat w latach 2007-2012. Ostatnie takie badania prowadzone były przez tę uczoną trzydzieści lat temu. Gdyby te badania przeprowadziła pod koniec tego roku, zapewne słownik dzieci uległby znacznemu poszerzeniu.

Nie znajdziemy w tym wydaniu takich słów jak wirus, koronawirus, epidemia, zagrożenie, kwarantanna, wybory a nawet prezydent. Jest natomiast wśród 2779 haseł - rzeczownik "prezes". Do najczęściej wymienianych przez 2586 dzieci rzeczowników są:

* mama - 882 wskazań

* babcia 535

* tata - 482

* pani - 400

* dziadek 210

* dom - 208

* ciocia - 188

* dzień - 177

* przedszkole 169

* raz; przykład - 165

* dziecko - 144

* pies - 125

* zabawka - 117

* pan - 116

Pojawiły się jednak terminy, które dzisiaj są szczególnie adekwatne do postnowoczesnej komunikacji, jak: laptop, komputer, komputerek, net Internet, network, notebook, iPad, iPhone, Samsung (telefon), esemes, xbox, a nawet YouTube i Facebook.


Są też w zasobach słownych przedszkolaków przekleństwa, stygmaty, przejawy czarnej pedagogii, jak: dupa, gówno, kurdupel, burak (wyzwisko), burdel, debil, głupol, gówniarz, koszmar, łapówka, morderca, pierdoła, pierdzenie, smarkacz, sranie, świństwo, włamywacz, złodziej, a wśród czasowników (tych było - 1772) np. wypierdolić.

Najczęściej występującymi czasownikami są:

* być - 3973

* mieć - 1920

* lubić - 598

* chcieć - 595

* wiedzieć - 568

* móc - 469

* bawić się - 414

* mówić - 406

* musieć - 356

* chodzić - 342

* robić - 335

* iść 298

* powiedzieć - 253

* trzeba - 213

* można - 210

* prosić - 207

* jeść - 209

* widzieć - 201

* zrobić - 175

* jechać - 170

* grać - 152

* zobaczyć - 149.

* dostać - 126

* dziękować - 118

* patrzeć - 116

* spać - 112

* dawać - 100

Uczona zarejestrowała jeszcze 579 przymiotników, 219 przysłówków, 45- zaimków, 49 - liczebników, po 32 - przyimki oraz spójniki , 33 partykuły, 364 - imiona i przezwiska osób, 87- imion zwierząt 123 nazwy miejscowe i ich mieszkańców, 88 imion i nazw postaci literackich, filmowych, zabawek i gier, 15 nazw przedszkoli i grup przedszkolnych, 23 nazwy sklepów, sieci i galerii handlowych, 44 tytuły tekstów literackich, filmów i gier, 470 neologizmów oraz 192 wykrzykniki i wyrazy dźwiękonaśladowcze.

Niezwykle interesująca jest druga część książki, w której zostały przedstawione autentyczne, spontaniczne wypowiedzi dzieci dotyczące najbardziej typowych zakresów ich codziennego życia. Autorka podzieliła je na kilka obszarów:
- Ja o sobie; Ja i mój dom; Ja wśród rówieśników; Ja w kręgu tradycji; Ja w świecie współczesnym; Ja i inni oraz Ja i mój świat.

Powyższe dane uzyskano na podstawie nagrań możliwie spontanicznych i autentycznych wypowiedzi dzieci, by móc stworzyć słownik frekwencyjny słownictwa dzieci w wieku przedszkolnym. Książka adresowana jest do tych specjalistów, "(...) których interesuje rozwój dziecięcej psychiki, rozwój intelektualny, kształtowanie repertuaru leksykalnego dzieci w wieku przedszkolnym i tych przychodzących do szkoły (...)" (s. 12.

Publikacja powinna zainteresować nauczycielki wychowania przedszkolnego, gdyż mogą skonfrontować obraz uchwyconego w badaniu dziecięcego słownictwa z tym, które posiadają ich podopieczni. Jest to także ciekawa ilustracja dziecięcego świata doznań, w którym odzwierciedlają się postawy ludzi dorosłych tak wobec maluchów, ich wychowawcze metody, sposoby reagowania na komunikaty dziecka itp.

Frekwencyjność pewnych haseł pozwala odczytać zachodzące zmiany w kulturze pedagogicznej rodziców i instytucjonalnych wychowawców.

14 kwietnia 2020

Kontakty


Koronawirus, jak i inne czynniki chorobotwórcze eliminują z naszego życia osoby bliskie, ale i związane z nami przez stosunki zawodowe czy społeczne. Przymus zostania w domu sprawił, że nie mogłem wysłać tradycyjnych listów do osób, które nie korzystają z e-korespondencji. Nawet nie mogę się dowiedzieć, jak się czują, czy mają wsparcie bliskich lub służb socjalnych.

Mam świadomość trudnej sytuacji wielu profesorów pedagogiki, wspaniałych uczonych, osób w wieku ryzyka, które z różnych przyczyn już od kilku czy kilkunastu miesięcy są pozbawieni kontaktu z własnym środowiskiem, niektórzy są hospitalizowani lub są poważnie chorzy.

Święta są też takim okresem, w którym notatnik z adresami także ulega redukcji danych. Okazuje się, że ci, którzy jeszcze rok temu wysyłali życzenia, w tym roku już tego nie uczynili, chociaż mogli - elektronicznie. Trudno. Przetasowania społecznych relacji są czymś naturalnym. "Umarł król, niech żyje król". Jednych tracimy - zyskując innych.

Zapewne wiele osób rozpoznaje po pewnym czasie, jak przez lata niektórzy pozorowali więzi czy życzliwość nawiązywanych relacji. Przyjaciół poznaje się w okresie kwarantanny tak samo, jak tych, którzy okazali się cynicznymi manipulatorami. Warto uwolnić ich od tzw. formalnych - z ich punktu widzenia - konieczności podtrzymywania relacji, które przez jakiś okres czasu osłaniali semantycznym lukrem rzekomej troski, przyjaźni, solidarności czy lojalności.

Święta Zmartwychwstania Pańskiego są odsłoną prawdy, która zatroszczyła się o siebie. Hipokryci jako osoby niezdolne do bycia autentycznymi, prawdziwymi, pozbawieni sumienia zawsze byli karłami moralnymi, połowicznymi uczonymi, nauczycielami, politykami, prezesami, nomenklaturą czy działaczami społecznymi. Im się wydaje, że nikt tego nie widzi, nie ma wiedzy na temat ich prawdziwych zachowań.

"Nie ma prawdy bez odwagi wyznawania jej przed ludźmi. Jeżeli społeczeństwo jest stale okradane z prawdy, rodzi się żałosne pokolenie ludzi niedorozwiniętych."(kard. Stefan Wyszyński, Warszawa 1990, s.1025)