28 listopada 2017

Jarosław Gowin o Tischnerowskiej logice władzy znieprawionej


Minister nauki i szkolnictwa wyższego dr Jarosław Gowin jest autorem kilku rozpraw z nauk o polityce, w której to dyscyplinie naukowej uzyskał w 2001 r. stopień naukowy doktora nauk humanistycznych. Zaglądając do bazy OPI NAUKA POLSKA przeczytamy, że w ramach politologii jest w tej nauce specjalność - "socjologia religii". Nie wiedziałem, że socjologia jest częścią nauk o polityce.

W Radzie Patronackiej Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera, której rektorem był nasz minister, znajduje się grono wybitnych przedstawicieli świata nauki, kultury i polityki. Jest to - jak informuje uczelnia: Grono osób niezwykle dla nas ważnych, osób, które obdarzyły nas zaufaniem i życzliwie wspierają WSE od początku jego istnienia. Członkowie Rady Patronackiej często goszczą w naszych murach, spotykając się ze studentami i wygłaszając wykłady.

Ciekawe, jak radzą sobie władze tej uczelni oraz sam minister z wypowiedziami publicznymi przeciwko polityce obecnego rządu - członków powyższej Rady w osobach m.in. dr. hab. Aleksandra Halla, bp. Tadeusza Pieronka, Aleksandra Smolara czy prof. Andrzeja Zolla. Równoważy nieco ten układ obecność w Radzie dr. Jacka Saryusza-Wolskiego.

Jest też w tej Radzie wspaniały poeta, eseista i prozaik Adam Zagajewski, który w wywiadzie udzielonym ostatnio "Tygodnikowi Powszechnemu" powiedział coś niesłychanie ważnego:

"Jeśli wyłącznie będziemy skupiać się na złu, to pozbawimy się czegoś bardzo cennego. Nie można też odwrócić się od zła i przyglądać się wyłącznie pięknu. Musimy żyć w obliczu tych dwóch rzeczy."(2017 nr 47, s.73)

Pójdę zatem tropem politycznej myśli Jarosława Gowina przytaczając na okoliczność toczących się w kraju sporów, dyskusji, protestów i zachwytów kilka cytatów z jego książki "Religia i ludzkie biedy. Ks. Tischnera spory o Kościół" (Kraków 2003):

* Świat totalitarny to świat władzy absolutnej. Granicą władzy może być tylko wewnętrzne dobro człowieka, ale w oczach rewolucjonisty - jednego z wcieleń manichejczyka - istota ludzka jest na wskroś przeniknięta grzechem. Człowiek nie jest zdolny kierować swoimi czynami, nie dorasta do wolności, musi być sterowany z zewnątrz. Jedyna wolność, na jaką zasługuje, polega na uświadomieniu sobie konieczności, czyli - w praktyce - podporządkowaniu się władzy. Ale władza totalitarna ma swoją logikę. Znieprawia rządzonych i rządzących. (s. 95)

* "ks. Tischner przestrzegał przed niebezpieczeństwem zalęgnięcia się w duszach ludzi wierzących pokusy manichejskiej podejrzliwości czy ducha odwetu. (s. 107-108);

* Totalitaryzm był tragicznym w skutkach eksperymentem mającym na celu stworzenie "nowego człowieka". Miał to być "człowiek zewnętrzny", którego tożsamość tkwi poza nim samym, określona jest przez więzy krwi i rasy lub przez pochodzenie klasowe. [...] >>Rzecz w tym - odpowiadał ks Tischner - że >>człowiek zewnętrzny<< może wydawać się znakomitym materiałem na człowieka religijnego i członka kościelnej struktury. Wystarczy w miejsce wspólnoty wstawić Boga, a w miejsce takiej czy innej partii Kościół, by otrzymać istotę doskonale oddaną, posłuszną i dyspozycyjną<<. (s. 108-109);

* Dialogiczny rdzeń wiary chrześcijańskiej ma swoje praktyczne konsekwencje dla ludzi wierzących. Wezwani oni są do wzajemnego dialogu, takiego dialogu, w którym >>różnice nie niszczą, lecz służą budowaniu pojednania<<. (...) Nie może to być dialog pozornym taktyka skuteczniejszej perswazji. Przeciwnie, wymaga ona uznania, że nie tylko odmienny, ale wręcz przeciwny punkt widzenia także jest jakimś otwarciem na prawdę. (s. 204)

Każdy, kto przeczyta książkę J. Gowina zrozumie, że idzie on tropem Tischnerowskiej wiary i wizji w autentyczne chrześcijaństwo z doświadczaniem dramatów własnej egzystencji na scenie świata władzy, która nie jest w stanie stworzyć wspólnej płaszczyzny do prawdziwego dialogu, a nie ustawicznego dzielenia Polaków na lepszych i gorszych, z tej czy tamtej strony.

Czekamy zatem na bezinteresowną dobroć i dar wolności, z której okradają nasze społeczeństwo kolejne ekipy rzekomo pierwszej fali postsolidarnościowej formacji. Czas przyszły staje się tajemnicą, zamiast nadzieją na realizację wartości zaprzeczających pozostałościom syndromu homo sovieticus. Krytyka PRL-owskiej rzeczywistości staje się per analogiam podstawą do rekonstrukcji polskiej sceny politycznej czasów transformacji, która przed laty utknęła w wyniku zdrady, pazerności, pychy i arogancji kolejnych ekip władzy. Może jeszcze kiedyś sięgnie po dzieła tego wybitnego filozofa, katolika wraz z ich recepcją chociażby w wydaniu J. Gowina.

27 listopada 2017

Wypłatę nauczycielom pensji z dołu "obronił" Józef Piłsudski


Sejm II Rzeczypospolitej nadał nauczycielom i dyrektorom państwowych szkół średnich ogólnokształcących, seminariów nauczycielskich i preparand, oraz wizytatorom szkolnym odrębną ustawą uprawnienie do wypłacania im pensji "z góry", czyli w pierwszym dniu każdego miesiąca.

Minister Anna Zalewska podjęła po 97 latach próbę zmiany w projekcie ustawy o finansowaniu zadań oświatowych, która sprowadzałaby się do wypłacania nauczycielom pensji z dołu, a więc w ostatnim dniu miesiąca. Miała rację, bo nauczyciele tak świetnie zarabiają, że nawet nie odczują odroczenia wypłaty o kilka tygodni. Są przecież takie sfery gospodarki, w których pracownikom przedsiębiorcy nie wypłacają pensji przez kilka miesięcy, a nawet lat np. w górnictwie, budownictwie, transporcie itp.

Zamysł minister A. Zalewskiej został jednak w toku prac legislacyjnych w Sejmie wykreślony z projektu ustawy na skutek związkowych protestów z "ulubionego" przez nią ZNP. Zdaniem działaczy lewicowego Związku szefowa resortu edukacji nie wiedziała, że płatność z góry nauczyciele zawdzięczają marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, który doprowadził do wprowadzenia jej ustawą z 13 lipca 1920 r. Ten akt prawa został rok później znowelizowany ustawą z dn. 18 marca 1921 r., w której wprowadzono jeszcze ustęp o tym, że jedynie "wysokość wynagrodzenia za godziny nadliczbowe wypłacana będzie z dołu za czas rzeczywistego zatrudnienia w godzinach nadliczbowych, a przy zatrudnieniu całorocznym za 10 miesięcy (...)."

Działacze ZNP uświadomili nauczycielom A.D. 2017, że wejście w życie wypłat z dołu będzie skutkować wypłatą ich grudniowej pensji w 2019 r. dopiero po świętach Bożego Narodzenia. Kto chce być bez kasy przed świętami? Przypominam tę polityczną potyczkę za artykułem z "Głosu Nauczycielskiego" (2017 nr 46, s. 8), bo zapewne część środowiska szkolnego nie czyta tego - zdaniem liderów formacji rządzącej - niepoprawnego ideologicznie tygodnika.

Może nawet ktoś ostrzegł panią minister, że w ustawie z 1920 r. określono, co składa się na uposażenie nauczycielskie, a mianowicie: "a) z płacy zasadniczej, b)z dodatku drożyźnianego i c) z dodatku za wyższe studia." Ba, jeśli nauczyciel otrzymał mieszkanie w naturze, to potrącano z jego uposażenia wartość tego mieszkania.

Przejeżdżałem przez małe miasteczko, gdzie na rynku - zapewne uczniowie szkoły publicznej - rozwiesili na sznurkach portrety Marszałka. Teraz już wiem, komu nauczyciele zawdzięczają wypłatę pensji "z góry" a nie "z dołu". Nad nimi czuwa Józef Piłsudski i nauczanie historii.

26 listopada 2017

Warto przypomnieć, czemu miało służyć wychowanie w minionym ustroju



Nie bardzo rozumiem, dlaczego niektóre biblioteki pozbywają się literatury naukowej, która obowiązywała w czasach jedynie słusznej i prawdziwej ideologii? Książek nie należy wyrzucać na śmietnik, bo historia może upomnieć się o ich treść, skoro wiele z nich można reaktywować dla potrzeb współczesnej polityki oświatowej.

Proponuję zatem, żeby kadry Ministerstwa Edukacji Narodowej skorzystały z tekstów, które idealnie pasują do obecnej polityki. Może nieco zaadaptujemy je do obecnej doby, to będą odpowiednie do wdrażania reformy szkolnej. A zatem parafrazując teksty "wybitnych myślicieli" minionych czasów, w których sprawujący władzę w postsocjalistycznych krajach zdobywali zręby wykształcenia i wychowania, odnotowuję kluczowe prawidłowości:

1. Wychowanie jest to określone, celowe i systematyczne oddziaływanie na psychikę wychowanka celem zaszczepienia mu właściwości, których sobie życzy wychowawca. (...) takie sformułowanie obejmuje wszystko, co wkładamy w pojęcie "wychowanie" - wpojenie określonego światopoglądu, ukształtowanie morale i zasad współżycia społecznego, wyrabianie cech charakteru i woli, przyzwyczajeń, upodobań, a także rozwój cech fizycznych itd., itd. (...)

2. W pracy wychowawczej trzeba uwzględniać przede wszystkim zadania, jakie stoją przed państwem, przed wszystkimi ludźmi , (...) , na jakichkolwiek by odcinkach nie działali. Praca wychowawcza oderwana od konkretnych działań praktycznych traci właściwy sens i nie osiąga celu. (...) W naszych warunkach wychowanie powinno być podporządkowane zadaniom partii i państwa".

3. Nie ma nauczania i wychowania, które stałoby poza marginesem życia i polityki. To polityka dyktuje cele, zadania oraz treści nauczania i wychowania. W politycznej działalności partii rządzącej istnieją elementy pedagogiki, jako że partia uczy i wychowuje masy pracujące w duchu swojej ideologii. Partia organizuje i nadaje kierunek w dziedzinie wychowania wszystkim państwowym i społecznym instytucjom, traktując tę pracę jako jeden z głównych warunków zwycięstwa swej polityki.

4. Wychowanie współczesne to wyższy stopień wychowania społecznego, którego nie znała i nie mogła znać żadna z poprzednich epok. Przez wychowanie władza rozumie ukierunkowanie i systematyczne oddziaływanie na psychikę człowieka, zmierzające do zaszczepienia mu określonych walorów, jak przekonania, przyzwyczajenia, normy postępowania itp.

5. Wychowanie obywatela w duchu moralności chrześcijańskiej jest skierowane na kształtowanie takich bezcennych walorów jak uczciwość, prawdomówność, prawość, czujność i zdyscyplinowanie, sprawiedliwość oraz walka z przeżytkami w świadomości i psychice człowieka, z poglądami, wyobrażeniami i przyzwyczajeniami społeczeństwa, któremu przewodziła poprzednia władza.

25 listopada 2017

Państwo mniej/więcej PLUS



W czasie posiedzenia sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży wiceminister Łukasz Szumowski odniósł się do raportu Najwyższej Izby Kontroli - "Rozwój kadr naukowych". Już na samym wstępie ubolewa, że w latach 2012-2016 systematycznie malała liczba pracowników naukowych ze stopniem doktora oraz bez stopnia naukowego. Powód tego stanu rzeczy jest oczywisty, tylko nic z wiedzy na ten temat nie wynika. "Jak wyjaśnił wiceminister Szumowski, spadająca liczba osób zatrudnionych na uczelniach ze stopniem doktora wynika z tego "że finanse w sektorze szkolnictwa wyższego niestety są takie, jakie są".

Podobnie jest ze szkolnictwem wyższym - państwowym. Od dwóch lat minister Gowin utrzymuje kadry w stanie permanentnej niepewności zapewniając w toku konsultacji, że to w trosce o naukę i studentów muszą poradzić sobie z własnymi emocjami. Mniejszość naukowców pracuje na większość, by dzięki większości mogła wyłonić się mniejszość. Bez zmiany ustaw, ale aktami wykonawczymi minister pozbawił środków finansowych wiele jednostek akademickich skazując je na wegetację, a nawet konieczną wyprzedaż części infrastruktury. Uniwersytety nie zatrudniają młodych, zdolnych, gdyż minister J. Gowin zmuszając uczelnie do zmniejszenia liczby przyjęć na studia stacjonarne doprowadził do tego, że adresują one swoje oferty do mniejszości.

Szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa zadbała o asystentów, bowiem w ramach znakomitej kondycji budżetu państwa podpisała decyzję o podwyżkach zasadniczego wynagrodzenie z 3100,-zł do 6560,-zł. dla 16 asystentów w KPRM.

To jest jasny sygnał dla młodego pokolenia. Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie milionera. Już teraz zaPISz się do partii, zostań POlitykiem, a będziesz miał 15 cookies. W szkołach wyższych, w których pracuje polska inteligencja na stanowiskach nauczycielskich, naukowo-badawczych i administracyjnych, nie ma szans na takie płace. Asystent na uniwersytecie może liczyć na 2100,-zł, czyli trzykrotnie mniej od "-siewicza". Wykształcone kadry administracji uczelnianej mają po kilkunastu latach pracy co najwyżej 3100, -zł., a więc dwukrotnie mniej od asystentów premierostwa i ministrów.

Permanentnie utrzymywany jest przez rządzących od 1992 r. stan ekonomicznej degradacji polskiej inteligencji przez rządzących tak w dziedzinie nauki, szkolnictwa wyższego, kultury, jak i oświaty. Prokuratorzy chyba wywalczą sobie podwyżki akcjami strajkowymi, bo w końcu mają w PIS swojego przedstawiciela - posła Stanisława Piotrowicza. Lekarze-rezydenci nie mieli na to szans. Posłowie proponują im, by szukali godnych płac poza granicami kraju. Są w końcu mniejszością.

W PAŃSTWIE MNIEJ/WIĘCEJ PLUS rząd zrealizował wiele ważnych projektów socjalnych. Nie zaprzeczy temu żadna większość, ani mniejszość. Mnie też się podobają.

Tysiące nauczycieli wygaszanych gimnazjów straciło miejsca pracy. Resort twierdzi, że etatów w szkolnictwie przybyło, tyle tylko że w ... przedszkolach. Szkoły nie są dla nauczycieli tylko dla dzieci, więc zawsze można redukcje etatów wytłumaczyć tym, że jest to profesja wysokiego ryzyka. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Poleciała więc mniejszość.

Pracownik filii gminnej biblioteki rozsyła błagalne listy o podarowanie książek beletrystycznych, najlepiej romansideł, autobiografii i komiksów, ale zdarza się, że zajrzy niestacjonarna studentka, by zapytać o książkę z historii filozofii. Filia nie ma pieniędzy na nic, poza płacami w wysokości ok. 2100,- zł dla pracownika sfery KULTURY. Działacze organizacji pozarządowych wcielają się w role publicznych żebraków dla potrzebujących - chorych, niepełnosprawnych, uzależnionych czy wybitnie utalentowanych. Większość darczyńców pomaga różnym mniejszościom.

W państwie PLUS mniejszość ma większość, by większość miała mniejszość.

24 listopada 2017

Głodni czy niewychowani? Akademicki brud, smród i kulturowe ubóstwo

Mój wpis sprzed 7 lat pt. Akademicki savoir vivre jest najczęściej czytanym w blogu tekstem. Nie ma miesiąca w roku, żeby ktoś nie trafił na jego treść i nie zareagował na nią. To oznacza, że mamy do czynienia z narastającym upadkiem kultury osobistej wśród inteligencji oraz aspirujących do tej warstwy społecznej, skoro jest zapotrzebowanie na rozmawianie o zachowaniach, które są niegodne osób z akademickiego środowiska.

Dzisiejszy wpis poświęcę zachowaniom, które wywołują jeszcze poczucie kulturowego dysonansu wśród kadr akademickich, kiedy postrzegają w trakcie prowadzonych przez siebie zajęć spożywanie posiłków i/lub napojów przez niektórych studentów. Ich koleżanki czy koledzy nie reagują. Niektórym wykładowcom to nie przeszkadza, skoro też nie podejmują interwencji wobec niewychowanych osób. Może sami nie mają kultury w sobie, toteż nie dostrzegają jej braku u innych?

Nie jest bez znaczenia nie tylko to, że jacyś studenci jedzą i/lub piją w czasie zajęć, ale także to, co spożywają, bowiem rozprzestrzeniający się po auli zapach np. cebuli, czosnku, szczypioru czy kebabu nie jest możliwy do "stłumienia". Niewychowani zamawiają nawet pizzę, z którą wchodzą do sali dydaktycznej, by pogodzić własny głód fizyczny z rzekomo głodem poznawczym. Na szczęście minęły już te czasy, a w każdym razie na moim Wydziale, że po egzaminach magisterskich nie są organizowane w salach dydaktycznych obiadowo-deserowe przyjęcia. Jednak zdarza się w różnych jednostkach, że kończący studia koniecznie chcą wyrazić swoją wdzięczność akademikom organizując im poczęstunek.

Tak pierwsza, jak i druga sytuacja są kulturowo naganne, toteż w ogóle nie powinny mieć miejsca w szkolnictwie wyższym. W jednej z aul mojej uczelni jest nawet naklejona kartka z apelem, by studenci nie wnosili do niej żadnych potraw i napojów. W tym jednak przypadku jest to zapewne podyktowane trudnościami zarządcy budynku w zabezpieczeniu sprzątania auli po każdym wykładzie. Nie jest bowiem w stanie zapewnić tego, co ma miejsce w salach kinowych, by po każdym sensie/wykładzie pracownik służb technicznych przygotował pomieszczenie dla kolejnych studentów/widzów.

Odnoszę wrażenie, że młodzież zachęcona przez właścicieli kin do tego, by można było w czasie seansu filmowego pić, jeść, a tym samym i bekać oraz "puszczać wiatry", nie widzi nic niewłaściwego w tym, kiedy wkracza do uniwersyteckiej auli czy sali wykładowej. Skoro tam można, a przecież kino nieodłącznie wiąże się z kulturą, to dlaczego nie tu, w uczelni?!

To, że ktoś zniszczy sobie spódnicę, sukienkę czy spodnie siadając na przyklejoną do krzesła wyplutą gumę do życia, albo poklei sobie ręce po resztkach rozlanej coli może nie mieć znaczenia dla sprawcy tego brudu i niechlujstwa. Kulturalny człowiek, a takim powinien być student i nauczyciel akademicki nie spożywa w czasie zajęć dydaktycznych ani posiłków, ani nie korzysta z napojów.

Są jednak wyjątki od reguły. Uprawnione jest bowiem korzystanie przez wykładowców czy studentów z wody w sytuacji choroby gardła czy zagrożenia zdrowia. Zdarzają się wśród studiujących osoby z epilepsją, z zaburzeniami zdrowia w wyniku onkologicznej terapii. Wystarczy z ich strony uprzedzenie wykładowcy o konieczności picia wody. Podobnie wykładowca powinien poinformować słuchaczy o konieczności korzystania z wody w trakcie narracji. Nie wystarczą kompetencje w zakresie emisji głosu.

Tak, jak nie należy jeść w obecności drugiej osoby, z którą prowadzi się rozmowę, dialog czy spór, tak też oznaką braku kultury jest jedzenie czy picie w trakcie zajęć dydaktycznych. W szkole wyższej obowiązuje nas estetyka nie tylko ubioru, ale przede wszystkim etykieta w trakcie zajęć. Są różne rodzaje wykładów, także takie, w trakcie których prowadzący może aktywizować słuchaczy. Skierowanie do kogoś pytania czy prośby o komentarz nie może skutkować zadławieniem się czy pluciem na innych.

Nie rozmawia się z pełnymi ustami - mówiła moja babcia. Najpierw zjedz, połknij, a potem mów. Student żujący gumę jawi się jak zwierzę czterokopytne, skoro tak postępuje.

W przypadku zajęć akademickich należy słuchać (biernie lub aktywnie), a jeśli odczuwa się głód lub pragnienie, to należy opuścić salę przepraszając osobę prowadzącą wykład i udać się w miejsce do tego przeznaczone. W tym właśnie celu zaplanowane są przerwy między wykładami, ćwiczeniami czy warsztatami, by można było załatwiać własne potrzeby fizjologiczne.

Jeśli jednak ktoś chce to czynić w nieodpowiednim do tego miejscu i czasie, to jest najzwyczajniej w świecie - jak powiada się w debacie publicznej: prostakiem, chamem , czyli niewychowaną osobą. Wykładowcy powinni reagować na pozbawione kultury zachowania niektórych studentów wypraszając ich z sali, by mogli realizować swój "pieski świat Mondo Cane" w odpowiednim do tego miejscu. Brak reakcji w najdrobniejszych oznakach nieznajomości kultury wysokiej jest przyzwoleniem na niską kulturę (coolturę). Tymczasem uczelnie są szkołami wyższymi niezależnie od tego, czy kształcą w dziedzinie nauk humanistycznych, ścisłych, przyrodniczych czy o sztuce.

Upadek kultury dotyczy nie tylko spożywania posiłków przez niektórych studentów, ale także pozostawiania w toaletach brudu. Czesi mają swoje porzekadło: "Po czystości toalety można poznać kulturę narodu". Z naszą jest coraz gorzej.

23 listopada 2017

Poskręcana pedagogika

(Schemat 1. Sytuacja duchowa epoki wg filozofa Bogusława Wolniewicza)


W dniu 11 listopada 2017 r. prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ogłosił, że najwyższy czas skończyć w Polsce z lewactwem. Wyraził też nadzieję, że w ciągu tej kadencji oraz kolejnych partia rządząca wypleni tę ideologię z przestrzeni publicznej, by nie panowała już więcej w Rzeczypospolitej pedagogika wstydu. Pytają mnie studenci, o co chodzi z tym lewactwem i jaki to ma związek z pedagogiką?

No cóż, najlepiej byłoby odesłać do publikacji J. Kaczyńskiego, ale w tych chyba nie znajdziemy takiego wyjaśnienia. Publiczne wystąpienia prezesa też są przeinaczane przez dziennikarzy, więc nie można być pewnym, czy rzeczywiście powiedział to, co jest dalej w obiegu publicznym. Czytam w jednej z relacji z naszego Święta Niepodległości:

"Dziś mamy taki czas dobrej zmiany. Czas wielkiej szansy i czas odbudowy wartości, które były przez wiele lat, także po 1989 roku traktowane jako zbędne, a niekiedy wręcz pomiatane. (...) - Odrzucamy tę politykę, odrzucamy politykę pedagogiki wstydu, odrzucamy podporządkowanie, idziemy w kierunku Polski, która będzie mogła powiedzieć, że jest krajem dumnym, niepodległym, silnym. I nie zejdziemy z tej drogi."

O ile dla formacji "Solidarności" głównym architektem systemu wartości i norm, którymi miała kierować się opozycja w PRL a następnie wdrażać je po "Okrągłym Stole" - był ks. prof. dr hab. Józef Tischner, o tyle dla obecnej partii władzy nośnikiem prawoskrętnej ideologii okazał się wybitny filozof, logik, były I sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku - prof. dr hab. Bogusław Wolniewicz.

W PZPR ów profesor był od 1956 do 1981 r. Świetnie poznał zatem lewacką ideologię jako jej funkcjonariusz, zaś po odzyskaniu przez Polskę względnej suwerenności w 1989 r., ale dopiero pod koniec lat 90. XX w. związał się ze środowiskami skupionymi wokół Radia Maryja. Tu zatem należy szukać śladów wytłumaczenia dla inwersyjnej opozycji poglądów tego autora.

Polecam wszystkim zainteresowanym książkę, którą wydał pod swoją redakcją, też związany z powyższym środowiskiem - filozof Politechniki Warszawskiej Ulrich Schrade. Jest to bardzo interesująca monografia pt. Dydaktyka Szkoły Wyższej. Wybrane Problemy" (Warszawa: Politechnika Warszawska 2010). To właśnie w tej niewielkiej objętości książeczce znajduje się artykuł B. Wolniewicza pt. Z pedagogiki ogólnej.

Jak widać, na pedagogice wszyscy się znają, a przede wszystkim filozofowie, którzy przeczytawszy kilka zaledwie książek, w dość zaskakującym doborze, są przekonani o posiadaniu kompetencji w zakresie rozstrzygania o tym, czym jest pedagogika ogólna. Filozof nie przeczytał żadnej rozprawy z tej subdyscypliny nauk pedagogicznych, ale nie przeszkadzało mu to w tym, by wyrobić sobie własny pogląd na powyższy temat.

Własne rozważania łączy z ideą szkoły wyższej, bo - podobnie jak większość ortodoksów - doszukuje się w tym właśnie środowisku źródeł owładniętego epoką duchowego zamętu (zob. schemat - dz. cyt., s.20). Pedagogika jest dla niego stosowaną filozofią człowieka, niczym więcej, toteż stwierdza bez znajomości literatury:

"Nie ma obecnie jednej pedagogiki: jednolitego systemu wychowania młodzieży, od domu rodzinnego po szkołę wyższą, opartego na powszechnej zgodzie co jego celów, oraz co do środków, jakie można i należy stosować. Pedagogika dzisiejsza to obraz dezorientacji i zamętu, bo walczą w niej ze sobą dwie całkiem niezgodne tendencje: dwie sprzeczne z sobą filozofie człowieka, tzn. dwa różne poglądy na naturę ludzką. Walka ta sprawia, że mamy dziś nie jedną pedagogikę, lecz dwie sprzeczne. Nazywa się je różnie: my będziemy je nazywać umownie, a zarazem sugestywnie pedagogiką lewoskrętną prawoskrętną. Pierwsza dominuje, my reprezentujemy drugą" (s. 19).

Teraz już wszyscy zrozumieją, że walka musi mieć swoją repulsję. Skoro nareszcie zostały odsunięte od władzy formacje bazujące na pedagogice lewoskrętnej, to nadszedł czas, by zaczęła dominować ta prawoskrętna, która wdroży jednolity system wychowawczy. Jakie to proste. Prawda? Jak pisze B. Wolniewicz: Nie ma innej pedagogiki, która mogłaby skręcić w jeszcze inną stronę. "Jest oczywiście mnóstwo pism, które się podają za taką obiektywną pedagogikę, rzekomo "naukową". Są to wszystko mistyfikacje. Z reguły będą to okazy pedagogiki dominującej, więc jawnie lub skrycie lewoskrętne. Udają obiektywizm, by zwiększyć swą siłę propagandową.(tamże)

W świetle logiki dominująca dzisiaj pedagogika formacji rządzącej - chyba jednak prawoskrętna - jest z powyższego powodu paradoksalnie - lewoskrętna. Zostawmy tę kwestię na boku. Spójrzmy na wyjaśnienie przez powyższego filozofa istoty lewoskrętności, czyli lewactwa.

Pedagogika prawoskrętna jest pedagogiką nawiązującą do greckiej pajdeji oraz formacji chrześcijańskiego normotypu cywilizacyjnego sprzed Soboru Watykańskiego II (1962-1965). Niestety, ubolewa filozof, że Sobór Watykański II uruchomił rozkład dzieła Bożego w kierunku rozmiękczania go przez lewackie nurty np. teologie wyzwolenia czy pontyfikat ... Jana Pawła II.

Lewactwo zaś jest doktryną zakorzenioną w Oświeceniu i wielkich utopii społecznych od J.J. Rousseau począwszy, a na J. Korczaku, J. Deweyu czy H.v.Schoenebecku skończywszy. Jak pisze: "Ogólnie lewactwem będziemy nazywać wszelkie zapędy do "humanistycznego" poprawiania świata, nieliczące się z realiami natury ludzkiej. Poprzez poprawianie "humanistyczne" rozumiemy przy tym takie, które w imię ochrony ludzkiej "godności" zmierza do maksymalnego zrównywania wszystkich, oraz do jak najbardziej dobrotliwego ich traktowania - z chuliganem, bandytą i terrorystą włącznie. (Wyjątek stanowić mają jedynie "rasiści" i "ksenofoby"; ci powszechnym zrównaniem i dobrotliwością objęci nie są). (s. 23)

Dalej cytować już nie muszę. Każdy sam znajdzie sobie adekwatne do skrętności źródła. Czytając takie publikacje skręca się skrętnica. A jednak, ktoś się na nie powołuje.

22 listopada 2017

XXX Forum Pedagogiczne we Wrocławiu

Wczoraj zakończyły się dwudniowe obrady XXX Forum Pedagogicznego Uniwersytetu Wrocławskiego pod wspólnym tematem: “Współczesne przestrzenie dyskursu nad edukacją”. Trzydzieści lat temu zainicjował je prof. UWr dr hab. Jerzy Semków z mgr Anitą Załuchą. Tegoroczne, jubileuszowe obrady prowadził prof. UWr z Instytutu Pedagogiki - dr hab. Wiktor Żłobicki .

Jak zapowiadali Organizatorzy w komunikacie konferencyjnym:

"Trzydziestoletni dorobek Forum Pedagogów stanowi świadectwo zaangażowania w najistotniejsze obszary teorii i praktyki edukacji, co mogą potwierdzić tematy kolejnych naszych spotkań, zainicjowanych w roku 1988 - gorącym czasie transformacji ustrojowej. Zagadnienia poruszane podczas wcześniejszych konferencji ukierunkowane były na eksplorowanie wybranych, wyraźnie wyodrębnionych kwestii. Natomiast tegoroczne Forum za cel stawia sobie ukazanie jak najszerszego spektrum dyskursów edukacyjnych – w tym także dyskursów w pewnym sensie zdeterminowanych przez przestrzeń sensu largo, to jest historię, tradycję, okoliczności, dyskursy etc. Jest również próbą podsumowania trzech dekad złożonych przemian teorii i praktyki edukacji w Polsce.

Między przestrzenią formalną i nieformalną edukacji w tych trzech dekadach wystąpiły napięcia, konflikty, współpraca, wzajemne inspirowanie i zapożyczanie, zawłaszczenia, absorbcje, przyciągania, jedno- lub obustronne niezrozumienia, pomieszania, separacje, przemilczenia, bariery lub preferencje. Formowany w ten sposób społeczno-polityczny klimat ma ogromne znaczenie dla funkcjonowania jednostek i grup oraz tworzenia miejsc i dyskursów edukacji. W demokratyczno-liberalnym społeczeństwie z samego założenia współwystępują mozaikowe zróżnicowanie i antynomie i tym samym stanowią zaczątek swoistej dynamiki.


Refleksja, badanie i opis są niezbędne dla uchwycenia jej charakteru. Zadania te w sposób szczególny dotyczą pedagogów, komentatorów i krytyków teorii i praktyki pedagogicznej, którzy ponoszą szczególną odpowiedzialność społeczną i dysponują wnikliwszym niż inni wglądem we współczesne przestrzenie dyskursu nad edukacją. Samo pojęcie przestrzeni rozumiane na różne sposoby odsyła, w swym znaczeniu dosłownym, do miejsca, w którym toczyć się będą obrady konferencyjne (przede wszystkim do wielokulturowego Wrocławia), a w znaczeniu symbolicznym do wspólnoty scalającej uczonych."


Z wielką radością pragnę poinformować, że powołana przez Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk Kapituła Medalu „Za Zasługi dla Rozwoju Polskiej Pedagogiki” nadała to wyróżnienie w czasie XXX Forum Pedagogicznego pani prof. dr hab. Alicji Kargulowej. Była to dla wszystkich uczestników wzruszająca chwila, kiedy po wręczeniu Medalu pani Profesor została otoczona gronem swoich współpracowników, uczniów, doktorów i doktorów habilitowanych prowadzących badania naukowe w zakresie PORADOZNAWSTWA i z andragogiki.



Dzisiaj, po kilkudziesięciu latach służby pani prof. A. Kargulowej (w) nauce mamy piękne i jakże potwierdzające jej wartość dokonania, którymi mogą poszczycić się nieliczni. Nie ma w kraju lepszego specjalisty o tak znaczących kwalifikacjach naukowych w zakresie andragogiki, pedagogiki społecznej i szkoły naukowej w zakresie poradoznawstwa, a więc interdyscyplinarnej dyscypliny naukowej, która łączy badania nad poradnictwem różnych typów, dziedzin życia i ludzkiej aktywności z różnych dziedzin nauk - humanistycznych, społecznych, medycznych, ekonomicznych i prawnych.

Nie można nie dostrzec, że na najwyższą ocenę zasługują prace organizacyjne na rzecz wspólnoty uniwersyteckiej (kierowanie jednostkami akademickimi w Uniwersytecie Wrocławskim, WSP w Zielonej Górze) czy w DSW we Wrocławiu. Środowisko pedagogiki w kraju, jak i w skali międzynarodowej jest dumne z twórczej obecności i naukowego wsparcia w promowaniu najwyższych standardów naukowych w naukach społecznych, kiedy prowadzone są badania andragogiczne, poradoznawcze, oświatowe w zakresie kwalifikacji i dokonań Pani Profesor.


Osiągnięcia naukowe prof. A. Kargulowej są imponujące wyznaczając bardzo wysoki poziom dla kolejnych pokoleń naukowych. Na wielostronną aktywność naukowo-badawczą składają się rozprawy monograficzne, artykuły w renomowanych czasopismach krajowych i zagranicznych oraz stworzenie „wrocławskiej szkoły poradoznawstwa” jako od lat już upełnomocnionej subdyscypliny naukowej o interdyscyplinarnym charakterze.

Wyróżniona Medalem pedagog opublikowała ponad 220 artykułów w recenzowanych, zbiorowych rozprawach monograficznych, kilkadziesiąt artykułów w czasopismach naukowych (tu zwracam uwagę na publikacje w periodykach także z nauk o prawie, nauk medycznych, psychologicznych, a nie tylko pedagogicznych) uruchamiając w ostatnich latach własny periodyk o międzynarodowym charakterze. Prof. A. Kargulowa jest autorką sześciu autorskich monografii, z których każda kolejna stawała się nową jakością i wyzwaniem dla kolejnych badaczy problematyki poradoznawczej.


Wydany przez oficynę naukową – PWN w Warszawie - podręcznik akademicki pt. "O teorii i praktyce poradnictwa. Odmiany poradoznawczego dyskursu" ma już siedem wydań, co świadczy o wyjątkowym poziomie tego dzieła. Sztuką jest łączenie własnej pracy naukowo-badawczej z kreowaniem źródeł wiedzy dla kolejnych pokoleń, które określą konieczny punkt wyjścia czy kryterium odniesienia dla własnych projektów.

Rzadkością we współczesnych naukach społecznych jest prowadzenie badań i dokumentowanie ich wyników twórczością o podejściu transgresyjnym, inter-i intradyscyplinarnym w naukach społecznych. Za Medalem kryje się postać wielkiej, a jakże skromnej Uczonej, akademickiego Mistrza, osoby o wielkiej kulturze akademickiej i trudnych do powtórzenia twórczych dokonaniach, które służą rozwojowi cywilizacji humanum. Polska nauka może być dumna z takich Pedagogów.

W plenarnej części konferencyjnej, którą moderowała prof. dr hab. Agnieszka Gromkowska-Melosik, były interesujące referaty:




- profesor Zbyszko Melosik z WSE UAM w Poznaniu pokazał nam związek między holenderskiej i brazylijskiej piłce nożnej jako fenomenie nie tylko sportowym, ale przede wszystkim kulturowym, który staje się źródłem zmian społecznych, architektonicznych czy gospodarczych w świecie, choć przede wszystkim w kraju i miastach najlepszych piłkarzy świata. Mogliśmy dostrzec, jak piłka nożna zmienia przestrzeń życia mieszkańców, ale zarazem - w jakim stopniu odzwierciedla różnice między bogatymi i biednymi częściami świata, jak to się dzieje, że w jednych państwach gra w piłkę nożną jest jak poezja, w innym jak opresja, groza. Można było w błyskotliwym i pełnym kulturowych odwołań referacie metaforycznie odczytać stosowane taktyki w rywalizacji międzyludzkiej, doświadczanie niepowodzeń i porażek, oddawanie pola przeciwnikowi czy jego zawłaszczanie, jeśli dysponuje się wyjątkowymi talentami itp.




- prof. Mirosława Nowak-Dziemianowicz z Uniwersytetu Opolskiego w nowej odsłonie przybliżyła słuchaczom relacje między rodzajami tożsamości człowieka a funkcjami edukacji (techniczną, emancypacyjną i krytyczną). Odbierający wykład także studenci mogli zastanowić się przy tej okazji nad tym, na jakim poziomie rozwoju jest ich własna tożsamość, czy zastanawiają się nad tym, po co żyją, do czego dążą, skąd przychodzą i dokąd zmierzają. Nie bez znaczenia była inspiracja profesor z Opola, by zastanowić się nad tym, co i/lub kto kreuje naszą tożsamość.


- dr hab. prof. UWr Edyta Zierkiewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego wprowadziła nas w niezwykle trudną, być może dla wielu też bolesną problematykę badań, którą ujęła jako konstruowanie doświadczenia śmierci jako lekcji życia w autopatografiach. Jej analiza tanatopedagogiczna odsłoniła bogactwo warsztatu badawczego uczonej, przekraczanie przez nią granic nauk pedagogicznych, by móc lepiej poznać, zrozumieć i badać powyższe zjawisko. Wykład wrocławskiej uczonej otworzyła myśl, że oto żyjemy umierając (kto pamięta film K. Zanussiego - "Życie to śmiertelna choroba"?). Tak jak niektórzy celebrują wartość życia, tak coraz częściej spotykamy się z fenomenem pedagogiki umierania, cierpienia oraz wystawiania jej przez niektóre osoby w mediach na sprzedaż, na popkulturowe w sieci śmietnisko inforozrywki.

- dr hab. Magda Karkowska z Uniwersytetu Łódzkiego podzieliła się z uczestnikami Forum swoją perspektywą badawczą w zakresie narracyjnych strategii tworzenia tożsamości w ramach biograficznych opowieści. Coraz większe zainteresowanie badaniami jakościowymi sprawia, że uczestnicy dociekali w toku dyskusji, jakie należałoby zastosować kryteria do analizy wywiadów biograficznych.


Wspomniany przeze mnie prof. Jerzy Semków przekazał Instytutowi Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego prowadzoną przez siebie KRONIKĘ cyklicznego FORUM PEDAGOGICZNEGO, której dygitalizacja może stać się jednym ze źródeł do badań historycznych nad ewolucją myśli pedagogicznej i bogactwem badań naukowych w naszej dyscyplinie po 1987 r.