Mój wpis sprzed 7 lat pt. Akademicki savoir vivre jest najczęściej czytanym w blogu tekstem. Nie ma miesiąca w roku, żeby ktoś nie trafił na jego treść i nie zareagował na nią. To oznacza, że mamy do czynienia z narastającym upadkiem kultury osobistej wśród inteligencji oraz aspirujących do tej warstwy społecznej, skoro jest zapotrzebowanie na rozmawianie o zachowaniach, które są niegodne osób z akademickiego środowiska.
Dzisiejszy wpis poświęcę zachowaniom, które wywołują jeszcze poczucie kulturowego dysonansu wśród kadr akademickich, kiedy postrzegają w trakcie prowadzonych przez siebie zajęć spożywanie posiłków i/lub napojów przez niektórych studentów. Ich koleżanki czy koledzy nie reagują. Niektórym wykładowcom to nie przeszkadza, skoro też nie podejmują interwencji wobec niewychowanych osób. Może sami nie mają kultury w sobie, toteż nie dostrzegają jej braku u innych?
Nie jest bez znaczenia nie tylko to, że jacyś studenci jedzą i/lub piją w czasie zajęć, ale także to, co spożywają, bowiem rozprzestrzeniający się po auli zapach np. cebuli, czosnku, szczypioru czy kebabu nie jest możliwy do "stłumienia". Niewychowani zamawiają nawet pizzę, z którą wchodzą do sali dydaktycznej, by pogodzić własny głód fizyczny z rzekomo głodem poznawczym. Na szczęście minęły już te czasy, a w każdym razie na moim Wydziale, że po egzaminach magisterskich nie są organizowane w salach dydaktycznych obiadowo-deserowe przyjęcia. Jednak zdarza się w różnych jednostkach, że kończący studia koniecznie chcą wyrazić swoją wdzięczność akademikom organizując im poczęstunek.
Tak pierwsza, jak i druga sytuacja są kulturowo naganne, toteż w ogóle nie powinny mieć miejsca w szkolnictwie wyższym. W jednej z aul mojej uczelni jest nawet naklejona kartka z apelem, by studenci nie wnosili do niej żadnych potraw i napojów. W tym jednak przypadku jest to zapewne podyktowane trudnościami zarządcy budynku w zabezpieczeniu sprzątania auli po każdym wykładzie. Nie jest bowiem w stanie zapewnić tego, co ma miejsce w salach kinowych, by po każdym sensie/wykładzie pracownik służb technicznych przygotował pomieszczenie dla kolejnych studentów/widzów.
Odnoszę wrażenie, że młodzież zachęcona przez właścicieli kin do tego, by można było w czasie seansu filmowego pić, jeść, a tym samym i bekać oraz "puszczać wiatry", nie widzi nic niewłaściwego w tym, kiedy wkracza do uniwersyteckiej auli czy sali wykładowej. Skoro tam można, a przecież kino nieodłącznie wiąże się z kulturą, to dlaczego nie tu, w uczelni?!
To, że ktoś zniszczy sobie spódnicę, sukienkę czy spodnie siadając na przyklejoną do krzesła wyplutą gumę do życia, albo poklei sobie ręce po resztkach rozlanej coli może nie mieć znaczenia dla sprawcy tego brudu i niechlujstwa. Kulturalny człowiek, a takim powinien być student i nauczyciel akademicki nie spożywa w czasie zajęć dydaktycznych ani posiłków, ani nie korzysta z napojów.
Są jednak wyjątki od reguły. Uprawnione jest bowiem korzystanie przez wykładowców czy studentów z wody w sytuacji choroby gardła czy zagrożenia zdrowia. Zdarzają się wśród studiujących osoby z epilepsją, z zaburzeniami zdrowia w wyniku onkologicznej terapii. Wystarczy z ich strony uprzedzenie wykładowcy o konieczności picia wody. Podobnie wykładowca powinien poinformować słuchaczy o konieczności korzystania z wody w trakcie narracji. Nie wystarczą kompetencje w zakresie emisji głosu.
Tak, jak nie należy jeść w obecności drugiej osoby, z którą prowadzi się rozmowę, dialog czy spór, tak też oznaką braku kultury jest jedzenie czy picie w trakcie zajęć dydaktycznych. W szkole wyższej obowiązuje nas estetyka nie tylko ubioru, ale przede wszystkim etykieta w trakcie zajęć. Są różne rodzaje wykładów, także takie, w trakcie których prowadzący może aktywizować słuchaczy. Skierowanie do kogoś pytania czy prośby o komentarz nie może skutkować zadławieniem się czy pluciem na innych.
Nie rozmawia się z pełnymi ustami - mówiła moja babcia. Najpierw zjedz, połknij, a potem mów. Student żujący gumę jawi się jak zwierzę czterokopytne, skoro tak postępuje.
W przypadku zajęć akademickich należy słuchać (biernie lub aktywnie), a jeśli odczuwa się głód lub pragnienie, to należy opuścić salę przepraszając osobę prowadzącą wykład i udać się w miejsce do tego przeznaczone. W tym właśnie celu zaplanowane są przerwy między wykładami, ćwiczeniami czy warsztatami, by można było załatwiać własne potrzeby fizjologiczne.
Jeśli jednak ktoś chce to czynić w nieodpowiednim do tego miejscu i czasie, to jest najzwyczajniej w świecie - jak powiada się w debacie publicznej: prostakiem, chamem , czyli niewychowaną osobą. Wykładowcy powinni reagować na pozbawione kultury zachowania niektórych studentów wypraszając ich z sali, by mogli realizować swój "pieski świat Mondo Cane" w odpowiednim do tego miejscu. Brak reakcji w najdrobniejszych oznakach nieznajomości kultury wysokiej jest przyzwoleniem na niską kulturę (coolturę). Tymczasem uczelnie są szkołami wyższymi niezależnie od tego, czy kształcą w dziedzinie nauk humanistycznych, ścisłych, przyrodniczych czy o sztuce.
Upadek kultury dotyczy nie tylko spożywania posiłków przez niektórych studentów, ale także pozostawiania w toaletach brudu. Czesi mają swoje porzekadło: "Po czystości toalety można poznać kulturę narodu". Z naszą jest coraz gorzej.