03 marca 2014

Wlazł na gruszkę, rwał pietruszkę, cebula spadła


Poproszony przez czytelników o kontynuowanie prezentacji dokonań rodzimych nauczycieli akademickich w kraju, ale ubiegających się o ich uznanie i docenienie poza granicami (jest to możliwe jedynie na Słowacji), podaję informację o otwartych przewodach habilitacyjnych na tzw. docenturę naukowo-pedagogiczną - tym razem w Katolickim Uniwersytecie w Rużomberoku.

U naszych południowych sąsiadów, na wspomnianym powyżej Wydziale, o którym pisałem ostatnio z niepokojem, że nie toczą się w nim przewody habilitacyjne na słowacką docenturę naukowo-pedagogiczną, zostały otwarte postępowania następujących nauczycieli akademickich:

Z tzw. "dydaktyki przedmiotowej w zakresie nauczania i wychowania religijnego":

1. ks. dr Robert Nęcek z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie otworzył przewód z "dydaktyki przedmiotowej - teoria kształcenia i wychowania religijnego". Reprezentuje pokolenie teologiczne (ur. 1969 w Krakowie) jako katolicki prezbiter, rzecznik prasowy Archidiecezji Krakowskiej, doktor teologii.

Recenzentem z Polski będzie ks. dr hab. Adam Maj prof. KUL, zaś członkiem komisji - ks. prof. dr hab. Stefan Koperek z UPJPII w Krakowie.


2. ks. dr Mariusz Śniadkowski - reprezentuje Katedrę Metod i Technik Nauczania Politechniki Lubelskiej i - podobnie jak poprzedni kandydat - także będzie ubiegał się o docenturę naukowo-pedagogiczną z "dydaktyki przedmiotowej - teoria kształcenia i wychowania religijnego".

Recenzentem z Polski będzie ks. dr hab. Adam Maj prof. KUL. Skład komisji jest na stronie KU.


oraz z "pracy socjalnej":

3. Ewa Kucharska - dr nauk medycznych,lekarz chorób wewnętrznych, specjalista reumatolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie otworzyła przewód habilitacyjny na Wydziale Pedagogicznym na docenturę naukowo-pedagogiczną z pracy socjalnej. To właśnie o Niej ks. Robert Nęcek wydał ciekawą książkę pt. "Geniusz  dr Ewy Kucharskiej. Kompetencja lekarska i komunikacyjna elementem budowania wizerunku społecznego Centrum Medycznego VADIMED".

Recenzentem z Polski będzie dr hab. Stanisław Lipiński z WSNSiZ w Łodzi, zaś członkiem komisji - prof. dr hab. Sławomir Mazur z Krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego w Krakowie (KU podało, że nasz kolega reprezentuje Uniwersytet w Nitrze).

O terminie obrony prac naukowo-pedagogicznych poinformujemy, jak już wpłyną pozytywne recenzje i zostanie podany ich termin. Może ktoś będzie zainteresowany udziałem w publicznej obronie, a nawet dyskusji.

Władze Uniwersytetu Mateja Beli w Bańskiej Bystrzycy poinformowały o wzroście kosztów przewodów naukowo-pedagogicznych na docenta w tej uczelni. Jak widać, zwiększony popyt uruchamia mechanizm rynkowy. Można zarabiać na obcokrajowcach, bowiem osoby przedkładające dorobek w języku słowackim lub czeskim i posługujące się jednym z tych języków zapłacą za przewód 1300,- €, natomiast Polacy i przedstawiciele innych nacji 2500,- €. Być może jest to reakcja na komentarze polskiej Strony, że u nas jest drożej i trudniej, więc można podwyższać dochody uczelni także w ten sposób.

02 marca 2014

Zmarła profesor pedagogiki Teresa Kukołowicz






Odchodzą Nauczyciele mojego pokolenia, Ci, dzięki którym w okresie totalitaryzmu można było odnaleźć poczucie sensu studiowania i angażowania się w naukę. Rozprawy naukowe profesor Teresy Kukołowicz chroniły polską pedagogikę przed językiem marksistowsko-leninowskiej ortodoksji, pozwalały wierzyć w to, że nie wszystko w tej nauce zostało podporządkowane monistycznej doktrynie, pod której szyldem, w "białych rękawiczkach" niszczono część polskich elit, humanistów, oddanych młodym pokoleniom pedagogów. W przypadku Pani Profesor nigdy nie można było doznać zawodu, rozczarowania, gdyż była wzorem naukowca o jednoznacznie chrześcijańskim profilu wartości, które były wpisane w Jej służbę drugiemu człowiekowi. W 1976 r. wydała książeczkę z jakże znamienną myślą Cypriana Kamila Norwida:


Nie niewola ni wolność są w stanie
Uszczęśliwić cię... nie! - tyś osobą:

Udziałem twym - więcej! ... - panowanie
Nad wszystkim na świecie - i nad
sobą.



Reprezentowała w teorii wychowania ten nurt personalizmu pedagogicznego, którego przesłaniem nie była indoktrynacja, ale wychowywanie do samowychowania. Jak pisała: "Wartość naszych zabiegów wychowawczych zależy od tego, czy zmobilizujemy w wychowanku umiejętność kierowania i decydowania o własnym działaniu. Wiara w moc wychowania jest więc tylko wtedy uzasadniona, kiedy celem naszych oddziaływań jest pobudzenie człowieka do samowychowania. (Pomagamy..., s. 7)

Teresa Kukołowicz urodziła się 2 stycznia 1925 w Łodzi. Szkołę powszechną i dwie klasy gimnazjum ukończyła w Katowicach, zaś ze względu na wybuch II wojny światowej, swoją edukację kontynuowała na tajnych kompletach Gimnazjum i Liceum I. Popielewskiego i J. Roszkowskiej w Warszawie. W 1943 r. zdała maturę i zapisała się na tajne komplety na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiowała do wybuchu Powstania Warszawskiego. Była komendantką harcerek - sanitariuszek z Powstania Warszawskiego, zaś wśród Jej podkomendnych znajdowała się m.in. św. pamięci prof. Anna Przecławska. Po okupacji, jesienią 1945 r. podjęła studia na Uniwersytecie Łódzkim w Katedrze Pedagogiki Społecznej, gdzie w dn. 29 października 1952 r. uzyskała dyplom magistra filozofii w zakresie pedagogiki społecznej. Bardzo bliska była jej filozofia, toteż z tej dyscypliny naukowej przygotowała swoją dysertację doktorską i obroniła ją w zakresie filozofii praktycznej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Od 1959 r. aż do odejścia na emeryturę w 2000 r. była zatrudniona na KUL w Katedrze Pedagogiki na Wydziale Humanistycznym KUL, gdzie przeszła przez wszystkie szczeble naukowego awansu, od stanowiska asystentki, starszej asystentki, poprzez adiunkta aż do tytułu naukowego profesora. Nie była to jednak łatwa droga, bowiem studia i prace naukowe w tej Uczelni nie były honorowane przez przedstawicieli tamtego reżimu. W dn. 15 czerwca 1972 r. odbyło się na KUL-u jej kolokwium habilitacyjne, którego podstawą była rozprawa pt. "Rodzina w procesie uspołecznienia dziecka". Po kolokwium uzyskała stopień doktora habilitowanego z filozofii chrześcijańskiej w zakresie socjologii wychowania. Na zatwierdzenie stopnia doktora habilitowanego przez Ministerstwo Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki Profesor T. Kukołowicz czekała ... 5 lat, bowiem uzyskała je dopiero w dn. 29 września 1977 r., zaś w trzy lata później została powołana na stanowisko docenta. W 1988 r. została mianowana na KUL profesorem nadzwyczajnym, zaś dopiero w nowym ustroju otrzymała nominację na tytuł naukowy profesora w dn. 28 marca 1992 r. z rąk ówczesnego Prezydenta III RP - Lecha Wałęsy.

W latach 1977-1981 prof. T. Kukołowicz kierowała Zakładem Pedagogiki. To między innymi dzięki Jej staraniom reaktywowano na KUL-u w 1981 r. Sekcję Pedagogiki, której była kierownikiem w latach 1981-2000. To właśnie Jej pracy organizacyjnej, naukowo-badawczej i dydaktycznej pedagogika na KUL-u zawdzięcza swój rozwój po 1981 r. W latach 1984-1999 była prodziekanem Wydziału Nauk Społecznych, udzielając się zarazem w różnych komisjach senackich. Przyczyniła się także do powołania Filii Wydziału Nauk Społecznych KUL w Stalowej Woli. Zmarła w Warszawie w dn. 28 lutego 2014 r.

Prof. dr hab. Teresa Kukołowicz prowadziła badania naukowe na pograniczu pedagogiki społecznej, pedagogiki ogólnej i teorii wychowania chrześcijańskiego w XX wieku. Podejmowała w swoich publikacjach także problemy samowychowania, metodologiczne, socjologii medycyny, a także interesowała Ją sytuacja Kościoła rzymskokatolickiego wobec problemów patologii społecznej w Polsce. Wydała m.in. następujące rozprawy:

(współaut.) Podstawy psychologii, pedagogiki i socjologii. Podręcznik dla szkół średnich medycznych, Warszawa 1977, 1987;

Rodzina w procesie uspołeczniania dziecka, Lublin 1978;

Pomagamy w samowychowaniu, Warszawa 1978;

Rodzina wychowuje. Wybrane zagadnienia, wyd. 3, popr. i uzupełnione, Stalowa Wola 2001.

(red.): Z badań nad rodziną, Lublin 1984;

(red.) Pomoc rodzinie niepełnej, Sandomierz 1988;

(red.)Pielęgniarka – Pacjent, Stalowa Wola 1992;

(red.)Nowe modele opieki i pielęgnowania, Stalowa Wola 1992;

(red.) Troska Kościoła o rodzinę w Polsce, Warszawa 1992,

(red.) Szkoła – nauczyciel – uczeń, Stalowa Wola 1992.

Ta ostatnia książeczka pojawiła się na początku polskiej transformacji ukazując nieobecne w minionym ustroju dyskursy o wychowaniu czy rozprawy z pedagogiki szkolnej.

Była bardzo dobrym Człowiekiem i znakomitym Pedagogiem. Jakże pięknie napisali o Pani Profesor Współpracownicy z Instytutu Pedagogiki KUL:

Profesor Teresa Kukołowicz pozostanie dla nas Wzorem:

- Prawdziwego Nauczyciela – bezkompromisowego w głoszeniu Prawdy i wiernego Jej świadka;

- Dzielnej Kobiety – umiejętnie i rozważnie dzielącej swój czas między obowiązki zawodowe i rodzinne;

- Życzliwego Przełożonego – o dużym autorytecie, ale równocześnie zatroskanego o nasze codzienne sprawy;

- Zaangażowanego Promotora naukowego i osobistego rozwoju każdego z nas;

- Niestrudzonego Społecznika – nieliczącego czasu, wysiłku i pieniędzy w służbie różnym środowiskom w najmniejszych nawet miejscowościach na terenie Polski.


Wdzięczni Bogu za dar życia śp. Pani Profesor Teresy Kukołowicz

Uczniowie i Pracownicy Instytutu Pedagogiki KUL
.

Informacja o pogrzebie Pani Profesor pojawi się na stronie IP KUL.

(Źródło danych biograficznych oraz fotografia)

01 marca 2014

Polska filozofia pod włos



Ilekroć pojawiają się w Polsce wybory, do ataku o poselską pozycję przystępują niektórzy filozofowie. Zawsze lepiej jest mieć pensję unijną, niż siedmiokrotnie niższą na uniwersytecie. Być może ta ucieczka do wolności staje się powodem braku zainteresowania kandydatów studiami na tym kierunku, gdyż tracą wybitnych wykładowców, myślicieli. Trudno przecież, by po zaliczenia egzaminów jeździli do Brukseli.

Ci, którzy w swej większości pozostają w polskich uczelniach, muszą zatroszczyć się o właściwy poziom rozwoju tej dyscypliny. W sukurs przyszła im b. ministra nauki i szkolnictwa wyższego prof. Barbara Kudrycka, która słusznie przywróciła uczelniom prawo do samostanowienia o uruchamianiu własnego kierunku kształcenia. Szkolnictwo niepubliczne świetnie sobie z tym radzi od lat, tylko to na garnuszku państwowym jakoś nie może być bardziej elastyczne. Niektóre jednostki ogłaszają w geście rozpaczy i bezradności likwidację kierunku "filozofia". Czy warto tak się poddawać? To może i przedstawiciele innych, a równie mniej dochodowych kierunków studiów ogłoszą alarm i stwierdzą, że opuszczają akademicką "piaskownicę"? Jest przecież wyjście z sytuacji ponoć kryzysowej.

Prof. Maria Dudzikowa dostrzegła w czasie jednej ze swoich podróży po kraju ciekawy szyld: "Filozofia fryzur. Pełne usługi fryzjerskie". Poszukałem w Internecie i znalazłem. Są! Są! Nareszcie filozofia trafiła pod włos, czyli strzechy Polaków! Czyż to nie jest genialne! Nareszcie uniwersytety i akademie mogą spełnić się w realizacji Deklaracji Bolońskiej i zaoferować studia praktyczne, zawodowe, licencjacko niezwykle atrakcyjne. Dość już tego gadania o Platonie, Sokratesie czy Habermasie, skoro cynicy są dzisiaj w cenie. Po co uczyć studentów myślenia, krytycznej analizy tekstów, rozprawiania o ontologii, epistemologii, antropologii czy aksjologii, skoro zakłady fryzjerskie czekają na adeptów uniwersyteckiej filozofii!?

Zamiast ogłoszeń typu: "Podaruj włosom Joico, Kerastase, L'oreal, który spełnia oczekiwania najbardziej wymagających klientek na całym świecie. Łączy nowoczesną technologię, skuteczną pielęgnację i doznania dla zmysłów. Zamienia wizytę w salonie fryzjerskim w niepowtarzalne, odprężające doświadczenie" niech wreszcie uniwersytety i akademie ogłoszą: "Podaruj głowie Rorty'ego, Derridę czy Jaspersa i uczesz ją zgodnie z Kantem. Niech studia na filozofii fryzjerstwa spełniają oczekiwania najbardziej wymagających klientek na całym świecie. Tylko na naszym uniwersytecie połączymy nowoczesną technologię 'strzyżenia umysłów na odległość" (e-learning) ze skuteczną pielęgnacją fenomenologicznego doznawania świata.



Tylko absolwenci naszej filozofii będą potrafili zamieniać wizytę w salonie fryzjerskim w niepowtarzalne, odprężające doświadczenie paradygmatu intersubiektywności. Kto będzie miał kłopoty ze zdaniem egzaminów, to władze wydziału odpowiednio zmyją mu głowę, stosując najlepszy preparat "le senne". Powinniśmy uczyć studentów filozofii fryzur techniki GREAT SHOT, czyli stosowania wspaniałego zastrzyku nawilżenia i blasku na włosy zadumanej osoby! Jeśli jednak trafi im się w pracy zawodowej klient bezmyślny, to powinni opanować wobec niego HOLD ON, czyli erystyczną technikę suchego i super mocnego lakieru hermeneutyki, dzięki której nie dojdzie do klejenia się włosów myśli.

Każdy filozof powinien podnosić własne kwalifikacje, poznawać najnowsze nurty myśli swojej dyscypliny. W przypadku filozofii fryzjerstwa studenci powinni poznać zgodnie z odpowiednim wskaźnikiem Krajowych Ram Kwalifikacyjnych te idee filozofii pragmatyzmu, dzięki którym będą mogli uzupełniać swoim klientkom niedobór kwasu Metaphysical Club we włosach i skórze głowy zafascynowanej poglądami Richarda Rorty'ego. Takie podejście musi zawierać wyciągi z pragmatyzmu Jamesa. Dzięki studiom pragmatyzmu Peirce'a włosy uzyskują sprężystość, a myśl będzie bardziej giętka niż mowa. Z badań nad losami absolwentów tego kierunku studiów wynika, że ich klientki są zachwycone wysokim poziomem profesjonalizmu filozoficznych kadr fryzjerskich. Mają nawet wrażenie, że dzięki uświadomieniu sobie w wyniku przeczesywania tekstów filozofów ducha i neokantystów jest na ich głowach więcej włosów, które łatwiej się rozczesują i układają, oraz - co ważne - po nocnym wkuwaniu w czasie sesji mniej są zagniecione rano. Są dłużej świeże i nie obciążone.

Wreszcie w ramach praktyk zawodowych na uniwersyteckiej filozofii fryzur studenci powinni zgodnie z oczekiwaniami rynku i pracodawców, czyli w tym przypadku kierowników zakładów i salonów fryzjerskich nauczyć się stosowania terapii Hair Spa, która opiera się na równoległym stosowaniu foto-terapii oraz organicznej kąpieli w dziełach filozofów współczesnych do skóry głowy i kuracji HIST. Taka metoda jest bezinwazyjna, bezpieczna i bardzo skuteczna wobec problemów: wypadania włosów myśli, nadmiaru transcendencji, wrażliwej i suchej skóry oraz łupieżu gender. Foto-terapia opiera się na użyciu zimnego, czystego światła metaforycznego o dużej wartości energetycznej. Sekwencyjne stosowanie różnej długości fal pozwala na podniesienie potencjału energetycznego komórek w naskórku i skórze właściwej naszych przyszłych klientów. W konsekwencji powyższa terapia przyśpiesza proces regeneracji historii myśli filozoficznej oraz stymuluje intersubiektywne mieszki do wejścia w cykl rozwoju.

Sądzę, że dzięki niniejszej inspiracji będzie łatwiej naszym akademikom dobrać do macierzy wskaźników kształcenia odpowiednią wiedzę, umiejętności i postawy studiujących filozofię fryzur. Być może zainteresują się nią także przedstawiciele nauk o kulturze fizycznej, gdyż tu fryzjerstwo jest podstawą do ewaluacji zajęć drużynowych (wiadomo -= kompetencje społeczne).




28 lutego 2014

Krajowe habilitacje z pedagogiki













W tym tygodniu pomyślnie zakończyły się postępowania habilitacyjne rodzimych pedagogów: jedno miało miejsce we wtorek 25 lutego 2014 r. na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego, a jego bohaterem był dr Jan Rutkowski. Natomiast następnego dnia - 26 lutego odbyło się na Wydziale Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie kolokwium habilitacyjne dr Marzeny Dycht z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

W pierwszym kolokwium brałem udział jako recenzent dorobku habilitanta, który jedną ze swoich monografii naukowych poświęcił poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: Czy w ponowoczesnym społeczeństwie ma miejsce zmierzch kształcenia? Ramą kategorialną do własnych dociekań uczynił myśl filozoficzną Leo Straussa i Erica Voegelina”. Autor tej pracy jest adiunktem w Zakładzie Filozoficznych Podstaw Pedagogiki na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie zajmuje się filozofią wychowania, ze szczególnym uwzględnieniem związków pedagogiki z filozofią polityki i etyką. Już we wstępie dr J. Rutkowski do swojej dysertacji wyjaśnia powody potrzeby powrócenia do fundamentalnego w pedagogice pytania o możliwości, warunki i zagrożenia kształcenia w perspektywie dominujących współcześnie, lecz mających swe korzenie u podstaw nowożytności, sposobów rozumienia i uzasadniania demokracji liberalnej ufundowanej na idei umowy społecznej (s.9). Nie będę tu omawiał wszystkich wątków mojej recenzji, ale zwrócę uwagę na niektóre kwestie.

Sposób odczytywania przez tego pedagoga rozpraw filozoficznych Leo Straussa i Erica Voegelina sprawia, że otrzymujemy dzieło niebanalne, chociaż miejscami kontrowersyjne. Sformułowane przez niego pytania: Czy współczesny przedstawiciel kultury zachodniej potrzebuje kształcenia w znaczeniu, jakie przypisuje się greckiemu pojęciu paidei czy niemieckiemu słowu Bildung? Czy uznaje jeszcze potrzebę, a może nawet konieczność, kształtowania i formowania człowieczeństwa? - nie zostały zadane dla uzyskania oczywistej odpowiedzi, lecz w celu skłonienia czytelników do przemyśleń na ważny kulturowo problem, dla podkreślenia jego ponadczasowego znaczenia. Znakomicie, że J. Rutkowski upomina się o konieczność powrotu społeczeństw postnowoczesnych, z dominacją w nich ideologii neoliberalnej, do debaty teleologicznej. Ta jednak nie mieści się w granicach naukowego uzasadniania racji w kategoriach prawdy lub fałszu. Co innego, gdyby dokonał wtórnej analizy raportów socjopedagogicznych badań empirycznych, bo wówczas dysponowałby wiedzą o faktach, o edukacyjnej rzeczywistości, którą tak się przejmuje. Tymczasem w habilitacji Autor posługuje się analizą sądów normatywnych, które w żadnej mierze nie mogą być analizowane w kategoriach sądów logicznych, a więc wyrażających prawdę lub fałsz. Sądy postulatywne mogą być jedynie odczytywane w kategoriach ich słuszności lub niesłuszności, trafności lub nietrafności, izomorfizmu, zbieżności lub rozmijania się z określoną wizją, utopią, modelem czy postulowanym stanem rzeczy.

Można nie zgadzać się z niektórymi tezami Habilitanta, oceniać zasadność, trafność czy nawet rzetelność formułowanych przez niego ocen w sytuacji, gdy dokonuje miejscami interpretacji myśli niejako „z drugiej ręki”, ale nie można jednego mu odmówić, a mianowicie tego, że potrafi opisywać i wyjaśniać pewne stanowiska filozoficzne w sposób rzeczywiście interesujący i zachęcający do polemik. Odsłania swoje podejście do ideowych sporów nie wprost, kryjąc je za przywoływanymi poglądami innych (zob. m.in. rozdz. Polityka i kształcenie). Po raz kolejny, chociaż w zupełnie inne konfiguracji filozoficznych treści, powracamy dzięki książce J. Rutkowskiego do odnowy pojęć etycznych i politycznych jako istotnych dla pedagogiki, kiedy analizuje on takie kwestie jak m.in.: Czym jest wolność? Czym jest dla edukacji demokracja? Co oznacza „dobre życie”, a co „dobre wychowanie”? Jaką rolę odgrywa polityka w kształceniu młodych pokoleń? Czy polityka jest jeszcze potrzebna? Czy można odpolitycznić sferę publiczną, a zatem i edukację, która do niej przynależy? Jak wartościować proces kształcenia? itp.

Pisząc swoją rozprawę habilitacyjną J. Rutkowski nie znał lub być może nie chciał wnikać m.in. w treść pracy E. Potulickiej i J. Rutkowiak, pt. Neoliberalne uwikłania edukacji (Kraków 2010), gdyż znalazłby w niej pogłębioną krytykę neoliberalizmu, chociaż pisaną z neolewicowej ideologicznie perspektywy i w oparciu o źródła postfrankfurtskiej szkoły pedagogiki krytycznej. Podobnie zresztą czynią to naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego - Tomasz Szkudlarek, Małgorzata Lewartowska-Zychowicz czy Lucyna Kopciewicz. Autor zresztą pomija wielu pedagogów współczesnych, którzy w treści swoich rozpraw są zbieżni z przywoływanymi tu tezami E. Voegelina czy L. Straussa na temat tego, że np. pedagogika jeśli chce być nauką, to musi wyzbyć się z przedmiotu swoich badań wartości, norm (por. K. Konarzewski, A. Folkierska). Kiedy zatem sugeruje, że współczesna kultura popularna kieruje do nas jedynie nihilistyczny przekaz, wikła się w demagogiczną narrację. Nie sięga bowiem do poważnych już badań naukowych nad istotą i wpływem kultury popularnej na dzisiejszą młodzież i dorosłych. Posługuje się natomiast zbitkami asocjacji z totalitaryzmami i ich zbrodniczymi trybami oraz skutkami dla ludzkości (por. rozdz. Postęp – banalność zła o demoniczność wyborów). Przydałoby się w tym procesie zwrócenie uwagi nie tylko na faszyzm, ale i socjalizm (komunizm), który równie dotkliwie niszczył polskie społeczeństwo, kulturę i jego elity.


Następnego dnia miałem okazję wysłuchania opinii o dorobku naukowym Marzeny Dycht , która wydała rozprawę habilitacyjną poświęconą Henrykowi Ruszczycowi - wychowawcy w Laskach. Odniosła się w swoich badaniach m.in. do poglądów i dokonań wychowawczych Janusza Korczaka oraz bliskich jego wizji pracy pedagogicznej. Nie wypowiadam się merytorycznie na temat tego dorobku, gdyż nie jestem tu specjalistą, ale zainteresowani pedagogiką specjalną, a tyflopedagogiką w szczególności, mogą znaleźć w tej rozprawie interesujące wątki pracy pedagogicznej z osobami niewidzącymi. Jako członek Rady Wydziału z przyjemnością wysłuchałem odpowiedzi na stawiane jej pytania dotyczące nie tylko problemów metodologicznych badań historyczno-problemowych, biograficznych, ale i związanych z problematyką m.in. inkluzji społecznej wobec kreowanych utopii społecznych czy specyfiki wychowania młodzieży w internacie.


Autorka w/w monografii podjęła się bardzo trudnego, a jakże interesującego poznawczo zadania przybliżenia społeczeństwu postaci z tzw. "drugiej linii pedagogicznego frontu", jaką reprezentują w każdym pokoleniu osoby znaczące w oświacie, liderzy-wychowawcy, kreatywni nauczyciele, dyrektorzy placówek oświatowo-wychowawczych itp. Do takich niewątpliwie należał Henryk Ruszczyc (1901-1973), uczestnik kampanii 1920 i 1939, a od 1930 wychowawca w Laskach, gdzie od 1933 kierował internatem. Od 1936 kierował warsztatami szkolnymi, zaś w 1945 zorganizował Ośrodek dla Ociemniałych Żołnierzy w Surhowie, potem w Głuchowie i w Jarogniewicach. Był też radcą w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej. Jest to postać wielce zasłużona dla pedagogiki specjalnej. Ruszczyc był bowiem także inicjatorem powstania czterech spółdzielni niewidomych. To on kreował nowe zawody dla ociemniałych oraz nowe formy ich szkolenia oraz zatrudnienia absolwentów. Od 1947 r. pełnił funkcję Wiceprezesa Zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Był też jednym ze współtwórców Dzieła Lasek.

Obojgu doktorom habilitowanym życzę dalszych sukcesów naukowych.







27 lutego 2014

Polska nauka, w tym pedagogika resocjalizacyjna - straciła swojego Mistrza - profesora Bronisława Urbana






Wczorajszy dzień przyniósł środowisku pedagogiki resocjalizacyjnej, społecznej oraz specjalnej bardzo smutną wiadomość o śmierci wybitnego specjalisty w zakresie resocjalizacji, wspaniałego Profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego - BRONISŁAWA URBANA. Od kilku lat wiedzieliśmy o Jego zmaganiach z chorobą, ale mimo związanych z nią problemów, nieustannie był z nami i dla nas, ze swoimi studentami i doktorantami, współpracownikami i autorami publikacji, których oficyny zabiegały o recenzję wydawniczą.

Na Profesora zawsze mogliśmy liczyć, często dociążając go naszymi prośbami, naukowymi czy akademickimi problemami. Należał do jednych z najbardziej cenionych recenzentów, ekspertów w Sekcji Nauk Humanistycznych i Społecznych Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych. Właśnie dlatego miał dziesiątki, jeśli nie setki przez siebie (w sensie dosłownym i pośrednim) wykształconych pedagogów resocjalizacyjnych. Był człowiekiem oddanym nauce i państwu, toteż w ostatnich latach pełnił niezwykle zaszczytną rolę rzeczoznawcy w zespole powołanym przez Senat RP ds. reformy systemu resocjalizacji nieletnich.

W obecnej kadencji Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN zwróciliśmy się do Profesora z prośbą, by mimo osłabienia, zgodził się jeszcze wspierać nasze środowisko swoją mądrością, doświadczeniem i znakomitym piórem przewodnicząc Zespołowi Pedagogiki resocjalizacyjnej przy naszym Komitecie. Z jak wielką pasją służył młodym pokoleniom naukowym, swoim doktorantom z UJ najlepiej świadczy fakt, że jeszcze na dwa dni przed śmiercią poprosił o zgodę, by w szpitalu mógł poprowadzić z nimi konsultacje. Z jednej strony był człowiekiem wielkiej służby, oddania innym, a z drugiej niezłomnym bohaterem zmagań z własną chorobą i ufnością, że ma jeszcze przed sobą tyle spraw do załatwienia... Tym razem jednak organizm odmówił już posłuszeństwa mimo, iż wielokrotnie powracał ze szpitala do domu, do Najbliższych, do swojej akademickiej wspólnoty.


Profesor B. Urban zawsze stosował najwyższe standardy pracy badawczej i etycznej, toteż Jego oceny nie budziły niczyjej wątpliwości, kiedy były wysoce pochwalne, ani też żalu czy rozczarowania, kiedy musiały i były bardzo krytyczne. Był uczniem i kontynuatorem krakowskiej szkoły pedagogicznej profesora UJ Jana Konopnickiego. Wymagał od siebie, a przy tym był niezwykle empatyczny i akademicko braterski dla innych. Opublikował rozprawy naukowe, podręczniki akademickie, monografie i prace pod swoją redakcją, które stały się dla tysięcy studiujących resocjalizację klasyką, podstawą do rozwoju profesjonalnego i osobistego, do doskonalenia i samokształcenia. Zmodyfikował do diagnozy niedostosowania społecznego szeroko stosowane w krajach Europy Zachodniej, Kanadzie i USA narzędzia zachowania przystosowawczego.

Pedagogikę resocjalizacyjną postrzegał jako dyscyplinę o interdyscyplinarnym charakterze w obszarze nauk społecznych podkreślając zarazem, że zrozumienie jej teoretyczno-metodologicznej specyfiki wymaga określenia jej usytuowania w całokształcie nauk pedagogicznych oraz powiązań z szerszym układem współczesnych dyscyplin naukowych. (w: Pogranicza pedagogiki i nauk pomocniczych, red. S. Palka, Kraków 2004, s.165) Jego zdaniem - ta nowa i stosunkowo młoda dyscyplina nauk sięga swoimi korzeniami i uzasadnieniami do humanizmu nowożytnej filozofii, bez której nie byłby możliwy postęp w podejmowaniu działań resocjalizacyjnych, terapeutycznych i profilaktycznych wobec osób potępionych i odrzuconych społecznie. To właśnie pod wpływem tej filozofii następowała zmiana w systemach resocjalizacyjnych oraz sposobach wykonywania kary pozbawienia wolności.


Profesor B. Urban uczył nas historii dziejów myśli resocjalizacyjnej, tego, jak ona ewoluowała, a wraz z nią - jak zmieniał się świat naukowej diagnozy, interpretacji i osądzania zachowań patologicznych osób, które nie osiągnęły dojrzałego stopnia socjalizacji i inkulturacji. Zwracał też uwagę na to, jak w ostatnich stuleciach załamywały się - mimo ogromnych nakładów finansowych oraz w wyniku nieskuteczności - różne podejścia i systemy resocjalizacji. Był też świadom tego, że ponowoczesne społeczeństwo sieci stanowi tylko możliwość, układ instrumentalny, który może być różnie wykorzystywany do zrozumienia powiązań o globalnym zasięgu, ułatwiających przepływ nowych wartości i wzorców. Musimy zatem zastanawiać się nad tym, w jaki sposób powiązać kulturowe cele i sukcesy z własną odpowiedzialnością, która powinna stanowić główny regulator zachowania się człowieka w momencie załamywania się kontroli zewnętrznej, hierarchicznej struktury wzajemnych relacji, nieprzejrzystości i nasilającej się niepewności w codziennym świecie życia.

Pod kierownictwem prof. zw. dr hab. Bronisława Urbana zaczął ukazywać się rocznik „Resocjalizacja Polska”, który w ostatniej ocenie parametrycznej czasopism naukowych uzyskał na liście MNiSW swoje miejsce. Napisał i wydał znakomite podręczniki, które wzbogacają wiedzę pedagogiczną w zakresie m.in. uwarunkowań społecznych rozwoju zachowań dewiacyjnych młodzieży nie tylko naukowców czy służb resocjalizacyjnych w naszym kraju. Czytali je bowiem także wychowawcy i rodzice młodzieży zagrożonej różnego rodzaju patologiami postaw i zachowań. Ostatnio wydał takie książki, jak:


Zaburzenia w zachowaniu i przestępczość młodzieży. Wydawnictwo UJ, Kraków 2000.

Dewiacje wśród młodzieży. Uwarunkowania i profilaktyka. Wydawnictwo UJ, Kraków 2001.

Zachowanie dewiacyjne młodzieży w interakcjach rówieśniczych, Wydawnictwo UJ, Kraków 2006.


Resocjalizacja. Teoria i praktyka pedagogiczna. Podręcznik akademicki T. 1 i 2. PWN, Warszawa 2007.

Agresja młodzieży i odrzucenie rówieśnicze, PWN, Warszawa 2012.


Toczą się właśnie w różnych uniwersytetach w naszym kraju postępowania na tytuł naukowy profesora - kolejnych Uczniów profesora Bronisława Urbana. Odszedł ich Mistrz, ale zgodnie z tezą Leonarda da Vinci - "Kiepski to uczeń, który nie przewyższa swojego mistrza" - muszą podjąć się kontynuacji tak wysokiego poziomu pedagogiki resocjalizacyjnej, by służyła ona naszemu społeczeństwu i kolejnym pokoleniom badaczy środowisk młodzieżowych dotkniętych przemocą. W pamięci i sercach tych, którzy mieli możliwość osobistego poznania Profesora B. Urbana - pozostanie na zawsze, w sposób szczególnie osobisty, zaś w dziejach polskiej nauki, a w szczególności pedagogiki i resocjalizacji, zapisał się już na wieki. Pożegnanie Profesora Bronisława Urbana ma się odbyć w dn.6 marca 2014 r. Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się w kaplicy Cmentarza Rakowickiego w Krakowie o godz. 11.40.

Wspomnienie o Profesorze w: Na Temat


26 lutego 2014

Akademicki w(y)kład oczami dziecka



















Wczoraj miałem wykład dla pracowników naukowych mojej Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie na temat naukowego trybu postępowań habilitacyjnych i na tytuł naukowy profesora. W diagnozie sytuacji, z jaką mamy już do czynienia od 1 października 2011 r., skupiłem się tylko i wyłącznie na sytuacji awansów naukowych z pedagogiki, gdyż taką reprezentuję dyscyplinę naukową. Byłem pod wrażeniem ogromnego zainteresowania młodych kadr, jak i kierownictwa Uczelni, instytutów czy katedr, gdyż w udostępnionej na to spotkanie auli było kilkadziesiąt osób, które poświęciły swój prywatny czas na to spotkanie. To znaczy, że jest ogromna potrzeba rozmawiania o prawnych i proceduralnych aspektach spraw, które jednym wydają się oczywiste, innym niepokojące czy pozbawiające nadziei, ale kiedy mamy możliwość wyjaśnienia wątpliwości, niejasności czy nawet krążących mitów, rodzi się nadzieja, tak na kontynuowanie własnych działań naukowo-badawczych, jak i godzenie z nimi osobistego życia i licznych obowiązków dydaktycznych czy społecznych.

Rozwój naukowy może być przedmiotem nieustannej troski, myślenia i rozwiązywania problemów, które dotychczas nie były jeszcze przedmiotem dociekań, refleksji czy eksperymentów. Ktoś może iść drogą akademickiego perfekcjonizmu, a ktoś inny akademickiego perfekcjoryzmu. To pierwsze podejście jest skoncentrowane na traktowaniu nauki jak pracy (wy-)twórczej, toteż ktoś sam mówi o niej w kategoriach produkcyjnych, że "robi doktorat", "robi habilitację". Wiele swoich działań taka osoba podporządkowuje produkcji/pracy naukowej, kurczowo trzymając się krążących tu i ówdzie wzorów, kryteriów, punktów odniesień. Niektórzy poszukują - jak to ma miejsce na wolnym rynku czy rynku "niewidzialnej ręki" - dostawców "towaru", "komiwojażerów" wiedzy, marketingowców czy nawet sponsorów. Są też tacy, co chcą obejść prawo, by jak najszybciej się "wzbogacić". Skala dla tej postawy jest szeroka: od narzekania, że nic się nie da zrobić, chociaż samemu chce się wiele, po rzetelnie realizowane małymi czy większymi krokami zadania badawcze, jakie postawiono sobie na drodze do powyższego celu. Zwolennicy takiej orientacji naukowej, którą możemy też określić mianem perfectio prima, dążą do osiągnięć, które są wyłącznym motywem ich postępowania i celem samym w sobie.

Natomiast w tym drugim podejściu, perfekcjorystycznym (perfectio secunda) zasadniczym dla aktywności naukowca motywem jego/jej działań jest wyjście poza myślenie o samym sobie, o końcowym wyniku. Jest to raczej osiąganie doskonałości niejako per accidens. W tym przypadku koncentrujemy się na zadaniach, problemach, procesach, zjawiskach poznawczych czy praktycznych, które są ważniejsze od nas samych, ale dzięki zaangażowaniu się w ich rozwikłanie, pojawiają się osiągnięcia - niejako przy okazji, po drodze wyniki naszej aktywności naukowej, dydaktycznej i popularyzatorskiej jako dające się odnieść do istniejących w regulacjach akademickich standardów. To jest tak, jak z samowychowaniem, o którego takim właśnie rodzaju pisze Maria Dudzikowa: "Niektórzy zaś w ogóle mówią o „nieświadomym samowychowaniu”, a więc o spontanicznym kształtowaniu się osobowości jako ubocznym efekcie działań skierowanych przez jednostkę „bez myśli o własnym rozwoju” na świat zewnętrzny" (Praca młodzieży nad sobą. Z teorii i praktyki, 1993, s. 7) W tej strategii naukowego życia, jak ująłby to zapewne Bogdan Suchodolski, ma miejsce orientacja "być" przed orientacją "mieć" jako typową dla tej pierwszej strategii angażowania się w naukę.

Zapewne wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, tak więc i jedni i drudzy konfrontują często wyniki swoich badań oraz postaw z poczuciem jakiegoś zysku lub straty. Zawsze coś odbywa się jakimś lub czyimś kosztem. Z tym większą więc atencją dostrzegłem wśród uczestników mojego wykładu matkę z dzieckiem, ślicznie ubraną dziewczynką, pogodną, z pięknymi warkoczykami, której wiek szacowałem na 9 lat (ale może była młodsza, a może starsza), trzymającą pod pachą blok listowy. Jej mama zapewniła, że dziecko nie będzie przeszkadzać, bo zajmie się rysowaniem. Znakomicie! Jakże to ciekawe, że mamie udało się namówić córkę do towarzyszenia jej w sytuacji zawodowej. Dzisiaj spotykamy się w salach wykładowych naszych uczelni ze studentkami, które przychodzą na zajęcia nawet z niemowlętami. Można to pogodzić. Jakież było moje miłe zaskoczenie, kiedy po wykładzie podeszła do mnie wspomniana dziewczynka, by podarować mi wykonany przez siebie rysunek. Raz jeszcze jej dziękuję. Prawda, że świetnie uchwyciła aktorów tego wydarzenia?

25 lutego 2014

Przymiarka do oświatowego POPiSu



Od stycznia resort edukacji skutecznie odwraca uwagę społeczeństwa od zapaści oświatowej, z jaką mamy do czynienia od połowy lat 90. XX w., kiedy to nastąpił powrót do światopoglądowo konstruowanej edukacji w minionym ustroju. Teraz zapowiada się nieco inne rozwiązania. W sferze szkolnictwa różnic w tzw. "nadbudowie" może być zatem mniej, niż podobieństw. Daje się to odczytać w przedstawionym programie Prawa i Sprawiedliwości, która to partia zapowiada rozwiązania znane nam już z debat publicznych, jakie przetoczyły się w naszym kraju w latach 2005-2008. To tylko potwierdza moją wcześniejszą diagnozę, że każdy minister świadom rychłego opuszczenia gmachu na Szucha pozostawia w nim swoje przyczółki, które będą wiernie czekać na jego powrót, a w każdym razie na odgrzanie niemalże gotowych przecież ustaw i rozporządzeń, których przed laty nie udało się wdrożyć w życie. Wówczas opór społeczny był zbyt silny, a władza zbyt słaba. Urzędnicy jednak czuwają. Przechowują akta, by w odpowiednim momencie móc je ponownie wyłożyć na stół, jak tylko pojawi się dogodna ku temu okazja.

Kiedy czytałem program PiS miałem doznanie déjà vu. Może jednak się mylę. Rozsądźcie sami. W rozdziale poświęconym diagnozie obecnego stanu edukacji wyraźnie stwierdza się, że:

"(...) polityka w sferze oświaty, kultury, a nawet nauki i mediów publicznych może być zaliczona do szeroko rozumianej sfery społecznej. Ma jednak aspekt odmienny od innych sfer tej polityki, wpływa bowiem bezpośrednio na świadomość społeczną. Niechęć rządzącej dziś grupy do państwa łączy się ze zdystansowanym stosunkiem do narodu. Jest to przypadłość wielkiej części elit III RP; w wielu środowiskach wpływowych w sferze mediów, kultury i nauki samo posługiwanie się słowem naród jest źle widziane. Wydaje się, że ta postawa jest przynajmniej w niemałym stopniu bliska członkom kierownictwa PO, a przynajmniej ich bardzo wpływowej części. Nie bez znaczenia jest też gotowość do daleko idącego brania pod uwagę woli ośrodków zewnętrznych, które z obawą spoglądają na czynniki umacniające polską tradycję i poczucie narodowe, a w szczególności na te jego aspekty, które związane są z katolicyzmem.

Z tych powodów dwie kolejne minister oświaty zredukowały nauczanie historii i literatury polskiej. Trzeba było protestów głodowych byłych działaczy opozycji, aby doprowadzić do korekty tych zamierzeń. Ograniczeniom, o których mowa towarzyszy pełna zgoda na zamieszanie, jeśli chodzi o treści i sens nauczania. Brak jakiejkolwiek spójnej polityki „podręcznikowej” uniemożliwia kształtowanie wspólnej świadomości uczniów, jednocześnie prowadzi do przekazywania treści o skandalicznym charakterze, np. relatywizuje się zbrodnie komunistyczne oraz skalę zbrodni niemieckich w II wojnie światowej. Te zabiegi składają się na proces wprzęgania oświaty w dekonstruowanie naszej tożsamości, na którą wpływa także wiele innych czynników. Sytuacji tej sprzyja także demontaż państwowego nadzoru nad szkołami i osłabianie roli kuratorów.

Dekonstrukcją w innym sensie jest koncentrowanie edukacji na kształtowaniu umiejętności rozwiązywania testów, co w praktyce uniemożliwia w umysłach dzieci i młodzieży utrwalanie obrazu polskiej historii, literatury i współczesnego życia społecznego. Także inne aspekty działalności oświatowej budzą najdalej idące zastrzeżenia. Nie rozwiązany został problem gimnazjów i szkół zawodowych, gdzie mamy do czynienia z posunięciami jawnie dyskryminującymi dzieci oraz młodzież ze wsi. Ogranicza się nakłady na programy stypendialne i dokształcanie nauczycieli. Poszukiwanie zasobów w polityce oświatowej oznacza likwidację licznych szkół. Skala ta dalece przekracza wymiar racjonalny, wynikający ze znacznego zmniejszenia się ilości uczniów. W wielu przypadkach likwidacja szkoły oznacza też zniesienie jedynej instytucji kulturalnej na danym terenie. Chociaż proces likwidacyjny można obserwować w różnych miejscach, to koncentruje się on przede wszystkim na wsi i w małych ośrodkach miejskich."




Prof. Piotr Gliński jako szef rady programowej PiS zachęca do dyskusji, do kierowania uwag, więc może ktoś chciałby się włączyć do niej, skoro nie działa nasze państwo właściwie.Stwierdza bowiem:

To nie jest program, który ja napisałem. Jest to program partii, który odpowiada na obecne wyzwania Polski. Rada Programowa ma pracować nad rozwijaniem, doprecyzowywaniem tego programu, a nawet twórczo spierać się z partią na ten temat. Ma charakter konsultacyjno-doradczy.

Co proponuje PiS w oświacie? Powrót do przeszłości, jak np.:

1. Bezpłatne przedszkola - W wielu miastach brakuje w przedszkolach publicznych miejsc dla dzieci, stąd nawet mniej zamożni rodzice muszą korzystać z o wiele droższych przedszkoli prywatnych. Sieć przedszkoli nie zaspakaja potrzeb w dostępie do miejsc w przedszkolach, ciągle utrzymują się dysproporcje między miastem i wsią, barierą jest brak miejsc w publicznej opiece przedszkolnej. Edukacja przedszkolna stanie się powszechnie dostępna i bezpłatna.

Chciałbym zobaczyć te przedszkola fizycznie! Gdzie one są? Gdzie one będą? Pojawią się w budynkach mieszkalnych wójtów, w siedzibach powiatów, władz miast i miasteczek, w zlikwidowanych szkołach wiejskich? Gdzie jest infrastruktura dla tych bezpłatnych przedszkoli, bo moje dziecko nie miało szans na takowe w mieście, gdyż zabrakło dla niego miejsca. Wolne były w odległości dwudziestu kilometrów od domu.

2. Szkoła dla dziecka: Trzeba zerwać ze szkodliwą, utopijną teorią uporczywie stosowaną w polskich szkołach, oddzielenia nauczania od wychowania i opieki nad dzieckiem. Uczeń musi mieć możliwość uzyskania pomocy w odrabianiu lekcji w swojej szkole, nie zaś przez pobieranie drogich korepetycji, które stają się obecnie plagą. Również wszelkiego rodzaju dodatkowe zajęcia powinny być bezpłatne i dostępne w obrębie szkoły, w jej świetlicy, sali gimnastycznej.

Czekamy na taką szkołę od 1989 r. Jakoś politykom to nie wychodzi... Może wreszcie to się zmieni. IBE już opublikowało raport na temat tego, jak polska szkoła publiczna niszczy dzieci z trudnościami w procesie uczenia się, a nawet o tym, że korepetycje też są do niczego. To może ktoś w MEN weźmie korepetycje z dydaktyki i teorii wychowania? Może wreszcie zaczną patrzeć na kształcenie i wychowanie integralnie? Co zrobi PiS z milionami wyrzucanymi na PISA? Przerzuci je do szkół z uczniami o specjalnych potrzebach rozwojowych? Skieruje do nich najlepszych nauczycieli?

3. Odbiurokratyzujemy wydawanie decyzji o dożywianiu dzieci. Docelowo doprowadzimy do zagwarantowania każdemu uczącemu się w Polsce dziecku możliwości spożywania pełnowartościowego posiłku we wszystkich szkołach. Na czym ma polegać ta debiurokratyzacja? Czy na tym, że powrócą do szkół domowe kuchnie i obiady zamiast cateringu, zimnych dań, odgrzewanych, niestrawnych, ale za to tanich?

4. Uruchomimy programy społeczne związane z prowadzeniem świetlic socjoterapeutycznych, organizacją czasu wolnego, wypoczynku wakacyjnego. Świetnie. Rozumiem, że powrócą izby harcerskie do szkół, sale na bezpłatne magazynowanie namiotów i sprzętu turystycznego dla harcerzy i organizacji dziecięcych, a Związek Strzelec dostanie nowe karabinki i tarcze strzelnicze. Czy może będą to półkolonie, a nie survival w wielkim mieście?


5. Stan zdrowia dzieci i młodzieży musi być systematycznie kontrolowany i nie może być oceniany na podstawie badania subiektywnego samopoczucia. Systematyczną opieką lekarza i pielęgniarki obejmiemy ogół dzieci i młodzieży kształcącej się w szkołach wszystkich typów i poziomów. Zwiększymy zakres działań i kontraktów dotyczących opieki medycznej, edukacji zdrowotnej, promocji zdrowia i rodziny, monitorowania stanu zdrowia dzieci i młodzieży oraz wdrożenia programów profilaktyki finansowanych ze składek na ubezpieczanie zdrowotne, budżetu państwa i środków unijnych. Powrócą do szkół - ale nowocześnie wyposażone gabinety medyczne, w tym stomatologiczne?


6. Obowiązek szkolny będzie się rozpoczynał w roku, w którym dziecko kończy 7 lat. To jest zgodne z psychologicznymi podstawami rozwoju dziecka w tym wieku. Znakomicie. Rozumiem, że znowu trzeba będzie zmienić podstawę programową wychowania przedszkolnego. Wrócimy do poprzedniej czy PiS ma nową?

6. Koncepcja gimnazjów nie była przemyślana. Nie przewidziano ani poważnych problemów wychowawczych, ani kłopotów w programach nauczania: nie wiadomo było, jaka jest rola gimnazjów w procesie kształcenia i jakie mają być proporcje między zakresem nauczania w gimnazjum i w liceum. Licea trzyletnie straciły swoją funkcję ogólnokształcącą i doprowadziły do fragmentaryzacji nauczania. Ponadto w praktyce okres nominalnie trzyletni trwał dwa i pół roku, gdyż ostatni semestr stanowiły preparacje do matury. Koniecznością jest zatem wydłużenie liceum do lat czterech, a tym samym wygaszanie gimnazjów.

Proponuje się zatem wariant ustroju szkolnego z PRL i ostatniej dekady XX w.:

– 8-klasową szkołę podstawową, z podziałem na klasy I-III i IV-VIII
– 3-letnią szkołę zawodową,
– 4-letnie liceum ogólnokształcące,
– 5-letnie technikum,
– 2-letnie liceum i 3-letnie technikum uzupełniające,
– szkoły policealne,
– 3-letnie szkoły specjalne przysposabiające do pracy uczniów z określonymi stopniami upośledzenia lub niepełnosprawności.

A świat będzie naszym dzieciom uciekał... szybko i skutecznie pogłębiając ich niedostosowanie do ponowoczesnego świata w takim wariancie myślenia o roli szkoły. Proponuję jeszcze przywrócić Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a w klasach wydzielenie oślej ławki. Koniecznie też warto wrócić do rózgi i oślich uszu na niesfornych... uczniów. Warto też już pomyśleć o przetargu na lustra weneckie do wszystkich szkół i klas.

7. Program nauczania będzie miał charakter integrujący. Zrezygnujemy z systemu testowego także w trakcie matury. Czy to znaczy, że nie będzie zewnętrznych egzaminów w szkołach, a matura będzie taka, jak za dawnych lat? To już nie będziemy molestować uczniów testami? Jak dla mnie, bomba!


8. Ważną instytucją pozwalającą sprawnie sterować polską oświatą stanie się Narodowy Instytut Wychowania, Programów Szkolnych i Podręczników, powstały po likwidacji trzech podpadających ministerstwu instytucji: Ośrodka Rozwoju Edukacji, Instytutu Badań Edukacyjnych i Centrum Informatycznego Edukacji. Celem Narodowego Instytutu będą prace badawcze, koncepcyjne, metodyczne, doradcze i popularyzatorsko-wydawnicze. Instytut zostanie obarczony, między innymi, zadaniem uporządkowania rynku podręczników szkolnych. To teraz rozumiem, dlaczego PO tak spieszy się z jednym podręcznikiem, też w standardzie rodem z PRL. Niezły czeka nas POPiS. Właściwie jedni drugim już przygotowują teren do zaorania. Zapomniano o jeszcze dwóch instytucjach centralnych, które powinny być częścią Narodowego Instytutu Wychowania, Programów Szkolnych i Podręczników, a mianowicie o Ministerstwie Edukacji Narodowej (po co jeszcze je utrzymywać?) i Krajowym Ośrodku Wspierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej. Jednak edukacja dotyczy całego życia, więc nie może być wyłączony spod sterowania przez polską oświatę człowiek dorosły.