15 września 2012
Studia pedagogiczne w wyższych szkołach prywatnych i uczelniach publicznych
w świetle danych i prognoz Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego studia w uczelniach publicznych są korzystniejsze od studiów w wyższych szkołach prywatnych z kilku powodów:
- największe uczelnie akademickie w kraju, jak uniwersytety czy akademie (pedagogiczne, teologiczne, humanistyczne itp.) posiadają ustabilizowaną i liczną kadrę akademicką, a zatem przedkładana przez nie oferta może być realizowana;
- powyższe uczelnie posiadają bardzo dobrą bazę materialną, a ich sytuacja finansowa jest stabilna, gdyż gwarantowana przez państwo;
- istnieje większa tzw. drożność wewnętrzna w toku studiów, tzn. możliwość interdyscyplinarnego studiowania na kierunku pedagogika z wykorzystaniem kadry innych wydziałów czy kierunków studiów o najwyższych kwalifikacjach;
- dzięki renomie polskiego uniwersytetu czy akademii w innych krajach i co najmniej kilkudziesięcioletniej współpracy międzynarodowej istnieje większa możliwość studiowania w ramach programów wymiany studenckiej np. ERASMUS w równie renomowanych uczelniach świata, tym samym zyskujemy wyższe kwalifikacje i doświadczenie zawodowe czy naukowe;
- od nauczycieli akademickich wymaga się kreatywności, zaangażowania w projekty naukowo-badawcze i prace na rzecz własnego awansu;
- uniwersytety i akademie dysponują nie tylko akredytacją kierunku pedagogiki, ale i instytucjonalną, które potwierdzają jakość kształcenia oraz - co świadczy o ich najlepszym przygotowaniu do edukacji kolejnych pokoleń - prowadzą badania naukowe i kształcą kadry naukowe własne oraz dla innych uczelni;
- nauczyciele akademiccy, jak i administracji uczelnianej mają gwarantowaną nie tylko jawną polityką płacową, ale i dzięki działalności związków zawodowych wysokie poczucie bezpieczeństwa pracy. Mają zatem wyższy poziom motywacji i zaangażowania w kształcenie studentów oraz prowadzenie badań naukowych;
- są zarządzane przez samorząd, w którym dominującą rolę odgrywają profesorowie, wybieralne rady wydziałów i senaty. Role wykonawcze pełnią wybieralne organy władzy jednoosobowej, a więc akceptowane przez naukowców, studentów i pracowników administracji uczelnianej autorytety, które są poddawane kontroli środowiska akademickiego.
- przejrzystość uczelni wynika z zapewnienia jej rozliczalności i jawności działania na tle całego systemu akademickiego.
Warto dostrzec, że trzy wyższe szkoły prywatne - Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu, Wyższa Szkoła Nauk Społecznych - Pedagogium w Warszawie oraz Akademia Ignatianum w Krakowie zaliczają się do jedynych w sferze szkół prywatnych uczelni akademickich, bowiem mają nie tylko najwyższy status jakości kształcenia na kierunku pedagogika, ale i uzyskały uprawnienia do nadawania stopni naukowych w dyscyplinie pedagogika. Najwyżej spośród nich lokuje się DSW we Wrocławiu, bowiem ma pełne uprawnienia naukowe, których nie posiada większość jednostek uniwersyteckich w kraju, które kształcą na kierunku pedagogika, zaś pozostałe dwie uczelnie uzyskały przed rokiem prawo do nadawania pierwszego stopnia naukowego - doktora w dyscyplinie pedagogika. Niewątpliwie, biorąc pod uwagę wiele lat rozwoju i kształcenia na studiach magisterskich w Wyższej Szkole Pedagogicznej ZNP w Warszawie i ta uczelnia niepubliczna zbliża się do czołówki w tej strefie szkolnictwa wyższego.
Pedagogika jest od wielu lat kierunkiem "masowym”, który charakteryzuje duża liczba studentów, toteż w wyższych szkołach prywatnych, w dużych aglomeracjach ma miejsce niewielka liczba studiujących, a zatem i nieliczna kadra nauczycielska, najczęściej pozyskiwana dla studiów I stopnia (licencjat) w charakterze dodatkowego zatrudnienia, a na studiach II stopnia z tzw. grupy naukowców drugiego obiegu, którzy nie mogą być pierwszoetatową kadrą w uniwersytetach czy w akademiach. Wyłączani ze świata nauki, przestają ją uprawiać, a tym samym też wiele w niej znaczyć.
Wyższe szkoły prywatne, niepubliczne funkcjonują na zasadzie administracyjnego minimum zatrudniania kadr nauczycielskich, a tym samym nie mogą gwarantować ani stabilności, ani ciągłości, ani jakości kształcenia. Pracują w tych szkołach, mających głównie kształcić zawodowo wyrotowani z uczelni publicznych adiunkci, doktorzy bez dorobku naukowego, aczkolwiek z dużym doświadczeniem dydaktycznym. To jednak nie idzie w parze z dostępem do najnowszej wiedzy, skoro sami się nie rozwijają naukowo, tylko zatrudniają w wielu miejscach pracy w celach zarobkowych. Założyciel nie jest zainteresowany jakimkolwiek awansem naukowymswoich podwładnych jako "robotników w białych kołnierzykach".
Wydatki założycieli wyższych szkół prywatnych na rozwój naukowy dyscypliny - kierunku studiów i jej kadr są bliskie zeru, a jeśli są wykazywane jako istotne, to głównie w zakresie pozyskiwanych środków unijnych na poprawę jakości kształcenia. Ta jednak nie jest związana z własnym rozwojem naukowych kadr tych szkół, tylko finansowaniem ich płac, zatrudnienia, zakupu pomocy dydaktycznych czy organizacji konferencji oświatowych. Z nauką ma to niewiele wspólnego, aczkolwiek wydaje się opinii publicznej, że jest inaczej.
Źródła przychodów z działalności dydaktycznej wyższych szkół prywatnych są podstawą do funkcjonowania części z nich jako biznesu, przedsiębiorstwa rynkowego, które ma przynosić właścicielowi określone zyski kosztem inwestycji akademickich w rozwój kadr nauczycielskich naukowych i w zasoby infrastrukturalne do badań naukowych. Zatrudnianych traktuje się jak "robotników", którzy jako najtańsza siła robocza mają czynić koszty kształcenia jak najniższymi, by tym samym wzrastały zyski właściciela szkoły.
Kadry wyższych szkół prywatnych wśród pełnozatrudnionych w nich nauczycieli cechuje - w odróżnieniu od szkół publicznych - przewaga osób w wieku emerytalnym lub do niego zbliżonym. Zatrudnia się ich często jedynie w celu uzyskania uprawnień do prowadzenia studiów na kierunku pedagogika, nie oczekując od nich (często jest to niemożliwe) pracy naukowo-badawczej. Profesorowie czy doktorzy habilitowani mają w tych "wsp" bywać dla potrzeb kontroli zewnętrznej.
Szeroko rozumiana autonomia nauczycieli akademickich jest w tzw. "wsp" ograniczana przez właścicieli tych szkół do świadczenia usług dydaktycznych, a nie rzeczywistego współdecydowania o rozwoju szkoły i jej kierunku studiów. Współpraca z władzami lokalnymi, samorządowymi jest prowadzona na zasadach częściowej, a ukrywanej korupcji w postaci zatrudniania w tych szkołach przedstawicieli tych władz lub członków ich rodzin. Rektora, dziekanów czy kierowników jednostek (pozornie naukowych) powołuje założyciel szkoły i on ich odwołuje, nie mając żadnych kwalifikacji do oceny ich pracy poza kierowaniu się przez nich poziomem lojalności i usłużności wobec niego.
Szkoły prywatne cechuje nieprzejrzystość funkcjonowania administracyjnego, ekonomicznego i prawno-akademickiego. Są one poza jakąkolwiek kontrolą społeczną, a zatem studiujący mogą być zaskakiwani nagłymi podwyżkami różnego rodzaju opłat, spadkiem jakości kształcenia czy rezygnacją z ofert dydaktycznych na skutek ich zbyt dużych kosztów. Unika się w tych szkołach kształcenia indywidualnego, by nie stracić z tego tytułu dochodów z czesnego.
Jakie zagrożenia wynikają dla podejmujących studia pedagogiczne w wyższych szkołach prywatnych (tzw. "wsp")? Jak wskazują na to raporty MNiSW i PKA, są to:
- niski poziom wykształcenia zawodowego;
- profesjonalnie przygotowana, ale pozorowana w praktyce realizacja programów kształcenia;
- niski prestiż szkoły, której dyplomem legitymuje się jej absolwent;
- niemożność studiowania na specjalności ze względu na brak środków do jej sponsorowania przez właściciela szkoły. Oferuje się tylko takie specjalności, które "opłacają się" właścicielowi szkoły, dzięki największemu popytowi na nie;
- przeinwestowanie właściciela szkoły i związana z tym niewypłacalność wobec kadr kształcących i/czy utrata płynności finansowej szkoły;
- nieprzejrzystość decyzji właściciela szkoły, wprowadzanie w błąd klientów (studiujących, jak i osób ich kształcących) o stanie potencjalnego zagrożenia upadłością szkoły. Nauczyciele akademiccy są tu pracownikami drugioej kategorii, co widać m.in. w powoływaniu na funkcje rektorów czy dziekanów osób spełniających przede wszystkim wymóg formalny, administracyjny, a nie naukowy, akademicki (tu rektorem czy dziekanem może być każdy ze stopniem naukowym doktora bez jakiegokolwiek związku z kierunkiem kształcenia czy zakresem merytorycznym badań naukowych lub zadań akademickich);
- niepewność zatrudnienia, stosowanie innych niż na stałe umów o pracę - umowy czasowe, zlecenia, ułatwiające zwalnianie nauczycieli akademickich (często z powodów pozamerytorycznych), co skutkuje częstymi rotacjami (gorszy i tańszy wypiera lepszego);
- manipulowanie przez kanclerzy płacami nauczycieli akademickich - płacenie "pod stołem", nieodprowadzanie składek do ZUS, opóźnianie wypłat lub ich redukowanie w zależności od niesprawdzalnych przez pracowników sytuacji czy okoliczności, brak systemu premiowania za rzeczywiste osiągnięcia i zaangażowanie (tu zyskują mierni, ale wierni);
- brak zainteresowania władz tzw. "wsp" w awans naukowy nauczycieli akademickich; brak jakiejkolwiek pomocy w ich rozwoju ze względu na ich własny, niski prestiż naukowy albo jego brak;
- od pracowników wymaga się zaangażowania jedynie w tych działaniach, które służą pozyskiwaniu środków finansowych, natomiast nie oczekuje się kreatywności, dociekliwości, a wszelkie odstęstwa od procedur są uważane za nielojalność i łamanie procedur szkoły jako firmy biznesowej;
- nacisk założycieli na zwiększenie liczby osób studiujących przy równoczesnym lekceważeniu przez nich dostępu studiujących do jak najlepszych warunków kształcenia, kadr akademickich czy programowych ofert;
- ograniczenie interdyscyplinarności studiów w tych "wsp", w których są dwa-trzy kierunki kształcenia, w dodatku z kadrą o niskich kwalifikacjach i brakiem dorobku naukowego;
- czterokrotnie częstsze w stosunku do szkół publicznych uzyskiwanie w wyniku analizy i oceny jakości kształcenia przez Polską Komisję Akredytacyjną ocen negatywnych, a w przypadku ocen warunkowych na poziomie ponad 20% spośród wszystkich "wsp";
- brak poddania się tzw. ocenie parametrycznej, określającej poziom jakości naukowo-badawczej tzw. "wsp", co wynika w 95% tych szkół z braku własnych osiągnięć naukowych ich kadr w okresie zatrudnienia w tych szkołach;
Jakie są szanse dla studiujących pedagogikę w mniejszych ośrodkach, w wyższych szkołach zawodowych - publicznych i prywatnych? W świetle raportów są to:
- mniejsze koszty kształcenia, jakie muszą ponieść studiujący;
- wyższa jakość kształcenia w małych uczelniach jednokierunkowych, pozwalająca lepiej i głębiej łączyć teorię z praktyką;
- wyrównywanie szans edukacyjnych u młodzieży, poszukującej konkretnego zawodu w wyniku bliskiej współpracy takiej szkoły z lokalnymi placówkami edukacyjnymi czy opiekuńczo-wychowawczymi;
- racjonalne gospodarowanie zasobami finansowymi i kadrowymi na poziomie adekwatnym do własnych możliwości.
Co łączy oba sektory szkolnictwa, w których część placówek prowadzi studia na kierunku pedagogika? Zapewne to, że w obu (chociaż w niewielu już wyższych szkołach prywatnych) są zatrudniani znakomici naukowcy, wysokiej klasy specjaliści, o bogatym dorobku naukowym, zaś w wielu uniwersytetach czy akademiach przetrzymuje się na stanowiskach naukowych osoby, które nie wnoszą już niczego nowego do rozwoju pedagogiki, a często i własnych jednostek akademickich wraz z ich kadrami. Zapewne w obu typach szkół wyższych zdarzają się w obsłudze studentów osoby z wielką kulturą osobistą, troską i rzetelnością, jak i takie, którym studenci przeszkadzają w pracy. Tylko niektóre wyższe szkoły prywatne mogą pochwalić się własną bazą dydaktyczną, znakomitym zapleczem do studiowania i prowadzenia różnego rodzaju form wspierania rozwoju młodych pracowników naukowych. W obu sektorach edukacji wyższej niektóre uczelnie obchodzą ustawowy zakaz pobierania od studentów pewnych opłat, np. za egzaminy poprawkowe. Pracodawcy mają też coraz wyższą świadomość tego, kogo potrzebują w placówkach oświatowych, pozaszkolnych, wolnoczasowych, specjalnych, w tym resocjalizacyjnych itd., itd.
Większość już dokonała wyboru uczelni, w której będzie studiować od nowego roku akademickiego 2012/2013. Część jeszcze się zastanawia. Pozostały jeszcze miejsca na studiach bezpłatnych, stacjonarnych w uczelniach publicznych oraz są niemalże nieograniczone możliwości studiowania z odpłatnością. Lokując nadzieje i własne środki warto zastanowić się, czy nie trafimy do upadającego biura turystycznego lub kolejnego parabanku dyplomów.
14 września 2012
Rozprawa pedagog walczy o Nagrodę Teofrasta
Do tegorocznej rywalizacji o tytuł najlepszej książki psychologicznej przystąpiło 17 wydawnictw, które zgłosiły łącznie 44 książki do Nagrody Teofrasta.
Niniejsza nagroda została ustanowiona i przyznana po raz pierwszy przez redakcję magazynu psychologicznego „Charaktery” w 2009 roku, wpisała się już na stałe w kalendarz prestiżowych imprez promujących polską psychologię. O jej randze świadczy chociażby fakt, że patronat honorowy nad Nagrodą sprawuje prof. Michał Kleiber, prezes Polskiej Akademii Nauk, a laureatami trzech poprzednich edycji zostały wybitne osobowości polskiej psychologii: Jan Strelau, Dariusz Doliński, Maria Jagodzińska, Paweł Boski, Bogdan Wojciszke, Ewa Woydyłło, Wiesław Łukaszewski, Piotr K. Oleś i Dorota Zawadzka.
Laureatów tegorocznej Nagrody Teofrasta (wybranych przez Jury konkursu) poznamy
w październiku w trakcie uroczystej gali w gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Tymczasem zachęca się Czytelników do udziału w plebiscycie, który wyłoni laureata Nagrody w kategorii: najpopularniejsza książka psychologiczna. Wystarczy między 1 a 20 września wziąć udział w internetowym głosowaniu na stronie www.nagrodateofrasta.eu. Na uczestników plebiscytu czekają cenne nagrody książkowe oraz dwuosobowe zaproszenie na trzydniowy pobyt w ośrodku Panorama Morska w Jarosławcu. Więcej informacji na temat zgłoszonych do Nagrody książek, a także idei Nagrody znaleźć można na w/w stronie.
Wśród nominowanych do tej Nagrody jest niezwykle ważna społecznie rozprawa pedagog z Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie - prof. zw. dr hab. Krystyny Marzec - Holki p.t. Przemoc seksualna wobec dziecka. Studium pedagogiczno-kryminologiczne (Oficyna Wydawnicza "IMPULS" Kraków 2011).
Gorąco zachęcam i zapraszam do udziału w głosowaniu internetowym po przeczytaniu tej rozprawy oraz do „kampanii” informacyjnej podzielenia się informacją o głosowaniu na książkę o wyjątkowym w dzisiejszych czasach znaczeniu naukowym i socjalizacyjnym. Może mniej dzieci zostanie skrzywdzonych a świadomość tej potwornej patologii wywoła właściwą reakcję wśród polityków i służb państwa na rzecz ochrony dzieci przed nią i skutecznego przeciwdziałania rozszerzaniu się tego zjawiska w naszym kraju.
13 września 2012
Zakazana edukacja
Autor wielu, znakomitych prac naukowych poświęconych pedagogice i edukacji między- i wielokulturowej z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy dr Przemysław Grzybowski poinformał mnie, że poprzez Facebook ma dostęp do materiałów z Brazylii, Peru i Meksyku, które pochodzą głównie ze stron organizacji pozarządowych. Tamtejsza oświata mimo ogromnych problemów materialnych rozwija się dynamicznie i - jego zdaniem - jest świetnym źródłem rozwiązań poszczególnych problemów oraz źródłem pomysłów na ożywienie skostniałych i opartych na komercji systemów takich jak nasz.
Jest to coraz bardziej popularny w Ameryce Południowej film mówiący o edukacji opartej o najczęściej nieobecne kategorie typu: miłość, szacunek, wolność nauczania itp. Co najważniejsze, film można kopiować i wykorzystywać nieodpłatnie do celów edukacyjnych. Na Youtubie są już dostępne napisy w kilku językach. Byłoby wspaniale, gdyby ktoś wstawił także polskie, oczywiście profesjonalnie przygotowane, bo materiał o takiej wartości poznawczej i ideowej musi być opatrzony odpowiednio wartościowymi komentarzami.
Zamieszczam zatem linki do filmu i strony projektu z nadzieją, że zainspirują czytelników bloga do refleksji lub do wykorzystania czegoś w praktyce oświatowej.
Koledze P. Grzybowskiemu bardzo dziękuję za dzielenie się z nami pedagogicznym kapitałem.
strona główna projektu
http://www.educacionprohibida.com/
wersja z napisami w kilku językach:
http://www.youtube.com/watch?v=-1Y9OqSJKCc
12 września 2012
Gdzie ci pedagodzy są?
Tezy i obliczenia dr hab. W.S. Krysztofiak - filozofa z Uniwersytetu w Szczecinie wywołują duże zainteresowanie wśród czytelników mojego blogu. Uprzedzam naszego oponenta, że mój blog nie jest komercyjny, a zatem liczba wejść ma bezinteresowny charakter ze strony czytelników i dla prowadzącego, dla każdego, kogo zainteresuje którykolwiek z wpisów czy komentarzy. Szokująca liczba wymienionych przez logika pedagogów-naukowców, którzy śmierdzą leniem, biorą płace z publicznej kasy i nie publikują niczego godnego nie tylko Jego uwagi, ale całego świata, w tym szczególnie afrykańskiego spowodowała, że zajrzałem do Bazy Nauki Polskiej, by odpowiedzieć sobie na pytanie, GDZIE SĄ CI PEDAGODZY- NAUKOWCY?
KIM ONI SĄ, że tak trącą leniem? Kto dał im stopnie naukowe? Gdzie pracują? Dlaczego niczego nie tworzą? Może jednak nasz Doktor Habilitowany Filozofii z USz ma rację? Może jednak ponad 3,8 tys. pedagogów - naukowców to jakieś pasożyty w kwiecie wieku, które żyją na koszt społeczeństwa, a tu taki kryzys gospodarczy kraju, a zarazem taki upadek oświaty... i wszystko to przez nich?!!! Ja bym skierował sprawę do prokuratury i do NIK-u. Niech podejmą śledztwo, niech sprawdzą, dlaczego nie pracują, tylko biorą kasę publiczną! A co!
Sam też sprawdzam. Leniem nie jestem. Oto kilka przykładów, bo gdybym poświęcił uwagę tylu tysiącom zarejestrowanych w bazie MNiSW pedagogów, to nikt by tego nie przeczytał, tylko usnął z nudów, albo zaczął się lenić, zgodnie z tezą szczecińskiego logika. Doprawdy, metodologia badań filozoficznych przewiduje taką procedurę.
Otwieram bazę w dziale "Ludzie nauki" i zaczynam wpisywać kolejne nazwiska profesorów, którzy ponoć żyją na koszt państwa polskiego, naszego wspólnego budżetu, a w rekordzie jest podana informacja, że są pedagogami. Oto tylko kilka przykładów (kursywą są cytaty z w/w bazy):
prof. dr hab. Victor Chechat
Dyscypliny KBN: pedagogika
Specjalności: brak danych
Szukam miejsca pracy naukowej w Polsce pana Chechat'a. Jest! AHE w Łodzi. No dobrze, ale kim On jest? Kto mu nadał stopień doktora, w której jednostce się habilitował, gdzie uzyskał tytuł profesora? W życiu nie słyszałem o takim profesorze pedagogiki w Polsce. Nie znam żadnej jego książki naukowej. To może ma rację nasz filozof? A może to jest obcokrajowiec? Jak sądzi nasz logik - czy zatrudnienie takiego profesora pedagogiki obciąża polską pedagogikę jako naukę? W czym? Może w tym, że pracuje on wprawdzie w Akademii, ale ta nie posiada uprawnień naukowych do nadawania stopni naukowych z pedagogiki? Po co zatem liczyć Go do owej liczby pasożytów, leni? Z jakiej racji przypisywać tej - być może wielce szacownej Osobie spoza naszego kraju - winę za pseudo dorobek naukowy polskiej pedagogiki?
Gdyby pan dr hab. W.S. Krysztofiak poczytał trochę mój blog, to by się dowiedział, że mamy w kraju "naukowców - Marsjan" tak w pedagogice, jak i w socjologii, psychologii a nawet filozofii, do których zaliczyć można przywożących ze Słowacji dyplomy docentów lub doktorów z nieuznawanej w Polsce dyscypliny naukowej, jaką na Słowacji czy w Czechach jest praca socjalna czy dydaktyka przedmiotowa (metodyka kształcenia). Wielu spośród nich samowolnie zdefiniowała swoje kwalifikacje naukowe jako odpowiadające "pedagogice" mimo, że z pedagogiką mają tyle wspólnego, co ja z filozofią jako dyscypliną naukową. W powyższej bazie znajdziemy jednak przy ich nazwiskach adnotację: dyscypliny KBN: pedagogika.
Kto na to pozwolił? Pani minister B. Kudrycka toleruje ten fakt bezprawia w naszym kraju i nie reaguje na ekspertyzy, raporty i protesty środowisk naukowych w naszym kraju. Nigdy nie było w klasyfikacji KBN takich dyscyplin naukowych, ale dzisiaj wszystko jest pedagogiką. Wystarczy, że komuś nie powiedzie się przewód habilitacyjny czy doktorski z psychologii lub socjologii, a i zdarza się, że z filozofii, a już zmienia tytuł rozprawy, wprowadza do niego w dowolnym kontekście pojęcie "pedagogika", "edukacja", "nauczyciel" lub "uczeń", a może ona być przedmiotem przewodu naukowego właśnie z pedagogiki. Niektórzy habilitowali się z pedagogiki i w ich rekordzie występuje adnotacja - "pedagog", ale wykłady i seminaria dyplomowe prowadzą z psychologii, socjologii a nawet filozofii. Do kogo ma zatem dr hab. W.S. Krysztofiak pretensje?
Szukajmy dalej, a znajdziemy, bez kłopotu:
prof. Frantisek Dlugos
Dyscypliny KBN: pedagogika
Specjalności: brak danych
W tym przypadku nawet nie wiadomo czy pracuje w Polsce? Raczej nie. Jego dane występują w Bazie Nauki Polskiej, gdyż prawdopodobnie był recenzentem któregoś z polskich zwolenników słowackiej habilitacji lub doktoratu. Ten pan jest profesorem Teologii i pracuje w Katolickim Uniwersytecie w Rużomberku. Kto i dlaczego w bazie MNiSW przypisał mu bycie "pedagogiem", na domiar polskim? Niech nasz krytyczny filozof zapyta o to panią minister B. Kudrycką. Też chciałbym wiedzieć.
No to sięgnijmy po kolejne nazwisko z początku alfabetu w ramach wyszukiwanych - jak poucza nas logik - rekordów "pedagogika":
prof. dr hab. S. W. Aleksejew
Dyscypliny KBN: pedagogika
Specjalności: brak danych
No proszę! Brak danych. Nie wiem, kim jest, skąd pochodzi, czy i gdzie pracuje, itd., itd.? Ale nas obciąża kolejny "cichociemny" (przepraszam Cichociemnych)? Kolejny leń? To przez tego Pana polska pedagogika jest gorsza od Afryki? Pogratulować!
Kolejny rekord - czytam w powyższej bazie i dokładnie cytuję treść:
prof. zw. dr hab. Jan Stanisław Bogusz (nie żyje)
Id osoby: 22430
Dyscypliny KBN: pedagogika
Specjalności: dydaktyka ogólna, pedagogika wojskowa
Kolejny rekord:
prof. dr hab. Jerzy Cytowski (nie żyje)
Id osoby: 62094
Dyscypliny KBN: pedagogika
Specjalności: historia wychowania
prof. dr hab. Edward Gajda (nie żyje)
Id osoby: 39903
Dyscypliny KBN: pedagogika
Specjalności: pedagogika rolnicza
Mój Ty Panie Boże! To i zmarli też nas obciążają? Świeć Panie nad ich duszą. To przez nich jesteśmy gorsi od Afryki?
Czytam dalej:
prof. dr hab. Anton Fabian
Id osoby: 83753
Dyscypliny KBN: pedagogika
Specjalności: (brak)
Podobnie, jak wcześniej. Nie jest to profesor polskiej pedagogiki, tylko profesor teologii na Wydziale Teologicznym Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberku na Słowacji. Dlaczego pojawił się w polskiej bazie? Prawdopodobnie z tego powodu, że był recenzentem osób z naszego kraju, które uzyskały habilitację na Słowacji, w tymże Uniwersytecie z .... pracy socjalnej. I on i oni są pedagogami??? Czyżby? Czy ktoś, kto jest profesorem teologii i promuje habilitantów z teologii fundamentalnej, jest pedagogiem? Oczywiście, że tak. Wszyscy jesteśmy nauczycielami akademickimi, tak więc pedagogami są wszyscy - pracujący w uniwersytetach, akademiach, politechnikach, w wyższych szkołach zawodowych - inżynierowie, medycy, artyści, biolodzy, fizycy, no i filozofowie. Panie Doktorze Habilitowany, Pan też - w świetle takiej logiki - obniża dorobek polskiej pedagogiki na tle Afryki.
Kolejne nazwiska? Proszę bardzo:
prof. dr V. Gambino
Id osoby: 81210
Dyscypliny KBN: pedagogika
Brak danych o tym profesorze. Zapewne nie mieszka i nie pracuje w Polsce. W bazie jednak widnieje. Powód? Był czyimś recenzentem.
prof. dr hab. Borys Fedoryszyn
Id osoby: 114187
Dyscypliny KBN: psychologia, pedagogika
Specjalności: psychologia rozwoju
W bazie nie ma informacji o tym, co to za pedagogika, której specjalnością jest psychologia rozwoju? To ta osoba jest psychologiem i pedagogiem? Skąd? Gdzie uzyskała takie kwalifikacje? Gdzie pracuje w Polsce i obciąża konto pedagogicznego lenistwa?
11 września 2012
Manipulacje filozofa
Pan dr hab. Wojciech Sławomir Krysztofiak - filozof z Uniwersytetu Szczecińskiego, specjalista w zakresie fenomenologii, logiki filozoficznej, metodologii, nauki o poznaniu i komunikacji opublikował w swoim newsweekowym blogu aż dwa artykuły o tym, jak to kompromitująco jawi mu się stan polskiej pedagogiki, w tym na tle Afryki. Rozumiem, że chodzi mu o światowyj poziom rozwoju pedagogiki w Afryce. Nie wiedziałem, że trzeba aż takich porównań, by wzrosło zainteresowanie jego blogiem, ale pewne z zawartych w nim treści budzą szczególny podziw. Przytoczę zatem oba jego wpisy, bo zapewne nasi pedagodzy nie mieli jeszcze możliwości zapoznania się z pierwszą w tym kraju od lat filozoficzną diagnozą stanu nauk pedagogicznych. Przeczytajmy uważnie, bo warto:
Katastrofalna kondycja polskiej pedagogiki
Polska, typowa szkoła wyższa jest lepsza w dziedzinie naukowego uprawiania pedagogiki jedynie od typowej szkoły wyższej w Gruzji, Rosji, Czarnogórze, na Białorusi, w Azerbejdżanie, Albanii, Mołdawii i na Ukrainie. W Izraelu na publikację tekstu pedagogicznego, który spełnia międzynarodowe standardy naukowości, trzeba przeciętnie czekać w losowo wybranej szkole jedynie 116 dni, podczas gdy w Polsce ponad 45 lat. Jeden polski „pedagog-naukowiec” pisze pracę spełniającą międzynarodowe standardy akademickie w ciągu prawie 395 lat.
SCImago Lab, hiszpańska instytucja analiz scjentometrycznych, najbardziej prestiżowy ośrodek badawczy tego typu w Europie, publikuje na swojej stronie internetowej rankingi osiągnięć naukowych wszystkich państw dla poszczególnych dyscyplin naukowych.[1] Prezentowane dane mają charakter ilościowy. Dotyczą ilości opublikowanych tekstów naukowych za lata 1996 – 2010 w najbardziej liczących się czasopismach naukowych na świecie dla każdej dyscypliny naukowej, a także – ilości cytowań artykułów naukowych.
W naszym kraju w mediach rozgorzała dyskusja na temat katastrofalnego stanu edukacji powszechnej. Politycy proponują „idiotyczne” sposoby administracyjnego uzdrowienia sytuacji (na przykład, likwidacja gimnazjów). Nikt jednak nie zauważa tego, że przyczyną tego stanu jest fatalny poziom przygotowania do zawodu polskich nauczycieli w klasach I – III. Potwierdzają to dane scjentometryczne, pokazujące jakość wytworu naukowego polskiej pedagogiki. Jeśli w szkołach wyższych uprawia się „pseudo-naukę pedagogiczną”, to nie można dziwić się temu, że absolwenci pedagogicznych kierunków studiów nie nadają się do pracy w szkołach podstawowych. Powiedzenie: jaki nauczyciel, taki jego uczeń, maluje w sposób najbardziej adekwatny kondycję rodzimego szkolnictwa na poziomie podstawowym.
Poniżej prezentuję europejski ranking wyników naukowych w zakresie pedagogiki z uwagi na liczbę opublikowanych tekstów naukowych przez przeciętną szkołę wyższą w danym kraju w oknie czasowym 15-tu lat (od 1996 do 2010), w 525 najbardziej prestiżowych czasopismach z zakresu dyscyplin pedagogicznych na świecie[2] Pierwsza cyfra informuje o tym, ile tekstów naukowych typowa szkoła wyższa opublikowała w danym kraju w przeciągu 15 lat, druga cyfra oznacza to, ile tekstów naukowych w zakresie pedagogiki „napisał dany kraj” w przeliczeniu na milion mieszkańców w okresie 15 lat, zaś trzecia oznacza globalną produkcję tekstów pedagogicznych (obliczana w sztukach) w piętnastoletnim oknie czasowym danego kraju. Ostatnia cyfra oznacza to, ile czasu potrzebuje przeciętna szkoła w danym kraju na napisanie jednego artykułu w zakresie pedagogiki, który byłby publikowalny w którymś z prestiżowych czasopism.
Oto ranking:
1. Izrael 47.23, ( 209.85, 1606), 116 dni
2. Wielka Brytania 45.05, (231.38, 14101), 121 dni
3. Szwecja 20.56, (113.65, 1028), 266 dni
4. Finlandia 18.18, (169.65, 891), 301 dni
5. Cypr 15.76, (337.53, 268), 347 dni
6. Holandia 14.63, (130.13, 2166), 1 rok i 9 dni
7. Malta 13.00, (128.7, 52), 1 rok i 56 dni
8. Irlandia 12.49 (147.26, 612), 1 rok i 73 dni
9. Turcja 11.50, (26.64, 1886), 1 rok i 111 dni
10. Norwegia 11.12, (158.05, 734), 1 rok i 127 dni
11. Grecja 11.12, (66.40, 712), 1 rok i 127 dni
12. Hiszpania 8.39, (48.92, 1981), 1 rok i 288 dni
13. Belgia 6.87, (60.07, 625), 2 lata i 67 dni
14. Islandia 6.75, (177.6, 54), 2 lata i 81 dni
15. Niemcy 5.32, (26.31, 2167), 2 lata i 299 dni
16. Chorwacja 4.76 (26.49, 119), 3 lata i 55 dni
17. Estonia 4.06, (108.56, 142), 3 lata i 253 dni
18. Słowenia 3.95, (76.73, 154), 3 lata i 291 dni
19. Portugalia 3.65, (37.65, 402), 4 lata i 40 dni
20. Szwajcaria 3.52, (49.72, 377), 4 lata i 95 dni
21. Luksemburg 3.50, (28.81, 14), 4 lata i 104 dni
22. Włochy 3.50, (12.76, 742), 4 lata i 104 dni
23. Dania 3.22, (52.87, 290), 4 lata i 240 dni
24. Serbia 2.95, (11.59, 118), 5 lat i 31 dni
25. Austria 2.64, (24.74, 203), 5 lat i 249 dni
26. Bułgaria 2.57, (20.51, 149), 5 lat i 305 dni
27. Słowacja 2.18, (13.20, 72), 6 lat i 321 dni
28. Litwa 1.94, (25.53, 91), 7 lat i 267 dni
29. Francja 1.54, (15.38, 956), 9 lat i 270 dni
30. Węgry 1.35, (10.37, 103), 11 lat i 40 dni
31. Macedonia 1.06, (9.22, 19), 14 lat i 55 dni
32. Bośnia i Hercegowina 1.00 (16.12, 74), 15 lat
33. Czechy 0.99, (8.02, 82), 15 lat i 55 dni
34. Łotwa 0.71, (18.26, 41), 21 lat i 46 dni
35. Rumunia 0.56, (2.79, 62), 26 lat i 287 dni
36. Armenia 0.50, (4.29, 14), 30 lat
37. Polska 0.33, (3.79, 146), 45 lat i 166 dni
38. Gruzja 0.32, (4.75, 22), 46 lat i 319 dni
39. Rosja 0.17, (1.18, 180), 88 lat i 86 dni
(...)
Bez wątpienia zaprezentowany ranking jest wstrząsający. Polska, typowa szkoła wyższa jest lepsza w dziedzinie naukowego uprawiania pedagogiki jedynie od typowej szkoły wyższej w Gruzji, Rosji, Czarnogórze, na Białorusi, w Azerbejdżanie, Albanii, Mołdawii i na Ukrainie. Porównując Polskę na przykład z liderem rankingu, czyli typową szkołą wyższą w Izraelu, musimy dojść do nadzwyczaj przykrego dla nas wniosku. W Izraelu na publikację tekstu pedagogicznego, który spełnia międzynarodowe standardy naukowości, trzeba przeciętnie czekać w losowo wybranej szkole jedynie 116 dni, podczas gdy w Polsce ponad 45 lat.
W Polsce jest obecnie zarejestrowanych ze stopniem doktora 3882 naukowców pracujących w dyscyplinach pedagogicznych. Osoby te w 15-letnim oknie czasowym opublikowały 146 artykułów naukowych, spełniających międzynarodowe standardy akademickie. Postaram się wyręczyć p. Minister Edukacji Narodowej i odrobić zadanie domowe: Ile lat potrzebuje przeciętny, polski „pedagog-naukowiec” na napisanie artykułu naukowego, spełniającego akademickie, międzynarodowe standardy naukowości (zadanie które powinien umieć rozwiązać każdy gimnazjalista)?
Oto rozwiązanie: Skoro w ciągu piętnastu lat 3882 osoby napisały 146 tekstów naukowych, to jedna osoba w tym okresie napisała 0.038 pracy naukowej (stosujemy algorytm proporcji). Skoro jedna osoba pisze 0.038 artykułu naukowego w ciągu 15 lat, to jeden polski „pedagog-naukowiec” pisze pracę spełniającą międzynarodowe standardy akademickie w ciągu prawie 395 lat (stosujemy kolejny raz algorytm proporcji). Dla porównania przeciętnemu polskiemu logikowi napisanie jednej przyzwoitej pracy zajmuje niespełna 12 lat. Ponieważ średnia życia wynosi poniżej 100 lat, wnioskujemy, że prawdopodobieństwo napisania poważnego artykułu naukowego przez typowego, polskiego „pedagoga-naukowca” jest bliskie 0%. To jest katastrofa. A dla naszych dzieci tragedia.
Będę Stańczykiem!!! Apeluję do p. Minister Edukacji Narodowej. Na Pani ciąży obowiązek ratowania polskiej oświaty – w tym wypadku likwidacji instytutów pedagogiki w większości szkół wyższych w Polsce. Na ministrze, który nie dokona rewolucyjnych zmian w instytutach, katedrach i pracowniach pedagogicznych w naszych szkołach wyższych, będzie ciążył zarzut zdrady stanu, gdyż polska edukacja jest mordowana. Dane są nazbyt jednoznaczne, żeby z nimi dyskutować. Utrzymywanie obecnego stanu rzeczy jest zbrodnią przeciwko obecnym i przyszłym pokoleniom obywateli naszego państwa.
********************************
W następnym felietonie Autor omawia kondycję polskiej pedagogiki na tle afrykańskich osiągnięć w tej dyscyplinie, w szczególności w odniesieniu do krajów biednych i targanych wojnami:
Pedagogika polska na tle Afryki
Ponieważ polska pedagogika jest w sytuacji katastrofalnej, warto dokonać porównania efektów pracy rodzimych szkół wyższych, w zakresie dyscyplin pedagogicznych, z wynikami uzyskiwanymi przez szkoły wyższe w poszczególnych państwach afrykańskich. Okazuje się, że Polska zajmuje na kontynencie afrykańskim 31 pozycję w rankingu produkcji tekstów w światowych, prestiżowych, pedagogicznych czasopismach przypadających na przeciętną szkołę wyższą danego państwa.
Pierwsza cyfra, w rankingu poniżej, oznacza liczbę wytworzonych artykułów naukowych z zakresu pedagogiki przez typową szkołę wyższą w danym państwie w 15-letnim oknie czasowym. Kolejna cyfra (pierwsza w nawiasie) wskazuje na globalną produkcję tekstów pedagogicznych danego państwa w przeciągu piętnastu lat (od 1996 do 2010 roku). Trzecia cyfra oznacza liczbę szkół wyższych w danym państwie. Oto ranking:
1.Botswana 21.00 (105, 5)
2. Lesotho 13.00 (13, 1)
3. Erytrea 7.00 (7, 1)
4. Afryka Południowa 4.00 (100, 25)
5. Malawi 3.86 (27, 7)
6. Suazi 4.50 (9, 2)
7. Namibia 3.50 (14, 4)
8. Kenia 2.91 (128, 44)
9. Nigeria 2.16 (281, 130)
10. Uganda 2.12 (53, 25)
11. Zimbabwe 2.09 (23, 11)
12. Gambia 2.00 (2, 1)
13. Niger 2.00 (2, 1)
14. Ghana 1.82 (62, 34)
15. Mauritius 1.67 (10, 6)
16. Zambia 1.55 (14, 9)
17. Rwanda 1.28 (9, 7)
18. Tanzania 1.21 (40, 33)
19. Mozambik 1.00 (9, 9)
20. Sierra Leone 1.00 ( 2, 2)
21. Wybrzeże Kości Słoniowej 1.00 (3, 3)
22. Republika Środkowej Afryki 1.00 (1, 1)
23. Egipt 0.84 (48, 57)
24. Etiopia 0.73 (24, 33)
25. Senegal 0.62 (5, 8 )
26. Togo 0.50 (1, 1)
27. Burkina Faso 0.50 (2, 4)
28. Kamerun 0.43 (6, 14)
29. Algeria 0.36, (26, 72)
30. Tunezja 0.34 (19, 55)
31. Polska 0.33 (146, 448)
(...)
Zaprezentowany ranking pokazuje to, że losowo wybrana polska szkoła wyższa jest gorsza pod względem wartości naukowej publikowanych tekstów naukowych od losowo wybranych szkół w 30 krajach Afryki. Oznacza to, że w typowej szkole wyższej, działającej w Botswanie (tu pedagogika jest rozwijana na jednym z najwyższych na świecie poziomów), Kenii, Ugandzie, Senegalu czy Kamerunie, pedagodzy osiągają lepsze rezultaty naukowe niż te, które są osiągane w losowo wybranej szkole wyższej naszego kraju.
31-sze miejsce zajmowane przez Polskę w afrykańskim rankingu osiągnięć naukowych szkół wyższych w dyscyplinach pedagogicznych jest ze względów oczywistych skandalem. Wynik ten zawdzięczamy rozdrobnieniu ilościowemu szkół wyższych w Polsce. Ale nawet redukcja połowy z tych szkół poprawiłaby naszą pozycję jedynie do 25-go miejsca w Afryce. Nadal bylibyśmy gorsi od Etiopii (kraju targanego suszami i głodem), Sierra Leone (jeden z najbiedniejszych krajów świata), Rwandy (potarganej nie tak dawno krwawą rzezią domową) czy pustynnej Namibii.
W przeliczeniu na milion mieszkańców nasza produkcja naukowa (czyli wydajność naukowa) na tle rezultatów afrykańskich państw nie wygląda jednak najgorzej. Dla piętnastoletniego okna czasowego taki ranking wydajności naukowej w obszarze badań pedagogicznych przedstawia się następująco:
1. Botswana 50.8
2. Mauritius 7.67
3. Lesotho 6.75
4. Suazi 6.75
5. Namibia 6.52
6. Polska 3.79
W porównaniu z Afryką, milion polaków produkuje więcej tekstów pedagogicznych spełniających standardy naukowości niż milion obywateli większości państw „czarnego lądu”. Jeśli jednak uświadomimy sobie, że w większości państw afrykańskich PKB per capita jest wielokrotnie niższy niż w Polsce, to ten nasz sukces w Afryce (siódme miejsce) staje się marny. W społeczeństwach tego kontynentu nie inwestuje się wymaganej ilości zasobów finansowych w rozwój nauki z racji biedy. Gdyby Afryka miała tyle pieniędzy, ile posiadają polscy przedstawiciele nauk pedagogicznych, pobiłaby nas pod względem wydajności naukowej z kretesem.
Można obliczyć wskaźnik lenistwa naukowego pedagogów dla każdego państwa. Wyższy poziom zamożności danego społeczeństwa powinien skutkować wyższą wydajnością naukową. Znaczy to, że mając więcej pieniędzy, powinniśmy lepiej naukowo pracować. Okazuje się jednak, że wzrost zamożności społeczeństwa nie musi prowadzić do wzrostu jego wydajności naukowej. Mówiąc metaforycznie, czasami jest tak, że mając więcej pieniędzy, efektywniej nie pracujemy.
Taką sytuację zwykle określamy jako lenistwo w pracy. Intuicyjnie mówiąc, wskaźnik lenistwa naukowego w danej dyscyplinie jest miarą bogactwa przypadającego na jednostkę wydajności naukowej w danej dyscyplinie. Im niższy ów wskaźnik dla danego społeczeństwa w odniesieniu do określonej nauki, tym lenistwo naukowe jej reprezentantów jest niższe. Jeśli nie jesteśmy leniwi, to nie potrzebujemy wielkich bogactw, aby pracować wydajnie. Poziom bogactwa danego społeczeństwa mierzy się wartością PKB per capita.
Zatem aby obliczyć wskaźnik lenistwa w danej dyscyplinie dla danego państwa, wystarczy podzielić wartość jego PKB per capita na wartość jego wydajności naukowej w tejże dyscyplinie. Tak otrzymana liczba dla dyscyplin pedagogicznych będzie wyrażała to, jaki jest wymagany PKB per capita dla danego państwa wystarczający na to, aby milion obywateli w ciągu roku wyprodukowało jeden tekst naukowy z zakresu pedagogiki, który mógłby zostać opublikowany w którymś z ponad 500 prestiżowych czasopism naukowych. Polscy pedagodzy są naukowo leniwi w stopniu porównywalnym z lenistwem naukowym pedagogów z Burundi, Togo i Tunezji. Uzyskana przez Polskę wartość parametru lenistwa naukowego w zakresie pedagogiki nie napawa optymizmem. Przy utrzymaniu obecnego poziomu życia w Polsce, osiągnięcie przyzwoitej wydajności naukowej w granicach 20 000 wymagałoby czterokrotnego (czyli o 400 %) poprawienia wydajności naukowej pedagogów. Z kolei wyniki dla państw afrykańskich są nadzwyczaj optymistyczne. Pomimo przejmującej biedy w tych krajach, afrykańscy pedagodzy pracują efektywnie w stosunku do swojej zamożności, pracują relatywnie na podobnym poziomie jak większość ich europejskich kolegów.
Lenistwo naukowe jest powodowane czteroma czynnikami: lękiem przed publikacją wyników z uwagi na oczekiwaną stratę, brakiem kompetencji, brakiem narzędzi pracy oraz brakiem motywacji (brakiem oczekiwania na zysk). W wypadku pedagogiki, czynnik narzędziowy nie może być brany pod uwagę w Polsce, gdyż uprawianie tej dyscypliny naukowej wymaga kredy, tablicy i książek (na to nas stać). Polska nie jest krajem totalitarnym, więc publikowanie wyników naukowych w zachodnich czasopismach pedagogicznych nie skutkuje „kłopotami w pracy”. Z drugiej strony ogrom „makulaturowego wytworu pedagogicznego” w Polsce jest zatrważający; więc nie można odmówić naszym pedagogom motywacji do pisania swoich dzieł naukowych. Pozostaje więc czynnik kompetencyjny – lenistwo polskich pedagogów jest powodowane przez niski poziom ich kompetencji. Wydaje się, że o tym poziomie decyduje głównej mierze brak choćby biernej znajomości języków obcych, uniemożliwiający pedagogom obcowanie ze światowym dorobkiem naukowym, a w konsekwencji prowadzenie badań spełniających międzynarodowe standardy.
Przy wysokich wartościach wskaźnika lenistwa naukowego, świadczących o brakach kompetencyjnych w danej dyscyplinie, finansowe strategie sanacji (wzmacniające motywację w wytwarzaniu nauki) nie pomagają. W naszym wypadku wymagana jest likwidacja dotychczasowej struktury administracyjnej polskiej pedagogiki. Następnie należy zorganizować strukturę umożliwiającą związanie badań kognitywistycznych (prowadzonych przez polskich logików i psychologów poznawczych) z pedagogicznymi.
Jak dla mnie, to bomba. Czekamy teraz na podobną analizę, tylko dotyczącą rozwoju polskiej filozofii na tle jej dokonań w Afryce. Mamy jeszcze kilka kontynentów do porównań i szereg innych nauk społecznych oraz humanistycznych, które należałoby uczynić przedmiotem komparatystyki publicystycznej. Ciekawe, co sądzą na ten temat pedagodzy?
Kilka uwag do braku logiki w rozumowaniu Autora:
1) W krajach anglojęzycznych nie ma pedagogiki jako dyscypliny naukowej. Posługiwanie się kategorią "education" nie ma nic wspólnego z kontynentalną pedagogiką;
2) Założenie, że każdy, kto czyni przedmiotem swoich badań edukację, jest pedagogiem, jest nielogiczne. To tak, jak każdy, kto bada dziecko musiałby być pediatrą czy pedologiem. Otóż edukacją zajmują się przedstawiciele większości nauk humanistycznych, społecznych, ale i matematyczno-przyrodniczych (dydaktyka kształcenia w tych naukach) czy technicznych. Edukacją zajmuje się także filozofia, więc gdyby trzymać się tej logiki konstruowania zbiorów, to i filozofia byłaby pedagogiką, a tego chyba by autor tych tekstów nie życzył sobie.
3) Wystarczy zajrzeć do bazy naukowej OPI, by przekonać się, że nie ma w Polsce 3882 naukowców pracujących w dyscyplinach pedagogicznych, tylko ok. 540, którzy przyznają się do uzyskania kwalifikacji naukowych w dyscyplinie naukowej - pedagogika. Nie wiem zatem, jak to nasz filozof policzył, że jest nas prawie 4 tys. bo jeśli tak, to musiałby zaliczyć do nich także samego siebie. Jest w końcu nauczycielem akademickim, czyli ma jakiś związek z edukacją.
4) Co to znaczy, dyscypliny pedagogiczne? Czy to jest dla filozofa tożsame z pedagogiką jako dyscypliną naukową, w ramach której prowadzone są awanse naukowe - nadawane stopnie naukowe i tytuły naukowe? To może jest filozofia i dyscypliny filozoficzne, które w tym afrykańskim rankingu także występują?
Przypomniało mi się zadanie logiczne z toku studiów na kierunku pedagogika:
Czy jeśli kura zniesie jajko w chlewie, to musi wylęgnąć się z niego świnia?
10 września 2012
Para- i antypolitycy a polscy paraolimpijczycy z perspektywy pedagoga
Wczoraj zakończyły się w Londynie XIV Igrzyska Paraolimpijskie, w czasie których imponujący wynik - 36 medali - osiągnęła polska ekipa sportowa. W czasie poprzednich igrzysk w Pekinie biało-czerwoni zdobyli 30 medali zajmując osiemnaste miejsce w świecie. W tegorocznej Paraolimpiadzie zajęliśmy dziewiąte miejsce!!! Dochodzące do kraju informacje o kolejnych medalach niepełnosprawnych Polaków w czasie tegorocznych igrzysk podnoszą na sercu nie tylko całą społeczność dotkniętą jakąś dysfunkcją, ich bliskich, znajomych, ale i wszystkich pedagogów specjalnych, których rolą jest wspomaganie na co dzień osób doświadczających wykluczenia społecznego czy psychofizycznego. W trakcie trwania tej Olimpiady Prezydent Bronisław Komorowski ratyfikował Konwencję ONZ o prawach osób niepełnosprawnych. Lepiej późno, niż wcale, chociaż moment tego aktu nie jest chyba przypadkowy.
Wspomniane igrzyska odbywają się co cztery lata, zazwyczaj kilka dni po igrzyskach olimpijskich, a organizuje je Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski (ang. International Paralympic Committee). Nie różnią się one zatem w swojej randze i jakości zmagań sportowych od tych olimpiad, które je poprzedzają, a są dla osób pełnosprawnych. Można nawet powiedzieć, że są znacznie większym wyzwaniem dla ich aktywnych sportowo uczestników, gdyż muszą oni pokonać coś więcej, niż tylko czas, przestrzeń lub poziom fizycznego wysiłku.
Być może nazwa Paraolimpiady wzbudza fałszywe przeświadczenie, że jest to jakaś niby-olimpiada, pseudo-olimpiada, coś gorszego, mniej wartościowego. Tymczasem pochodzi ona od greckiego przyimka παρά, para ("przy" lub "obok"), a więc odnosi się do konkursu organizowanego równolegle z Igrzyskami olimpijskimi. W Seulu odbyły sie pierwsze Letnie Igrzyska w 1988, gdzie po raz pierwszy użyto nazwę "Paraolimpiada.
Część z paraolimpijczyków wróci wkrótce do kraju. Jedni przyjadą z medalami, a INNI bez nich, a mimo to wszyscy są na swój sposób zwycięzcami. Udowodnili bowiem, że warto zmagać się z własną słabością, ograniczeniami, bólem, by podjąć walkę o sukces nad samym sobą i w szlachetnej rywalizacji z INNYMI. Już zakwalifikowanie się do paraolimpiady jest ich wielkim osiągnięciem, gdyż potwierdzili, że są w stanie stanąć w szranki z INNYMI, a przecież takimi samymi jak oni.
Podziwiajmy naszych medalistów, osoby, które mają w swojej biografii wielkie dramaty, cierpienie, często stygmatyzm, ale potrafiły pokonać je w sobie, by wpisać się nie tylko w dzieje polskiego olimpizmu. Jeszcze przed zamknięciem Igrzysk nie byłem w stanie wymienić wszystkich medalistów, gdyż prasa dość oszczędnie, niejako na marginesie i w rozproszony sposób pisała o ich sukcesach. Wreszcie jednak udało się dotrzeć do kompletu danych, by ich tu wymienić:
- niedowidząca Joanna Mendak , która triumfowała w pływackim wyścigu na 100 m motylkiem, a jest to dla niej już trzecie mistrzostwo olimpijskie z rzędu w tej konkurencji!
- Barbara Niewiedział, która zdobyła złoty medal w biegu na 1500 metrów!
- Ewa Durska lekkoatletka z lekkim upośledzeniem, która zdobyła w Londynie złoty medal w konkursie pchnięcia kulą z wynikiem 13,80 poprawiając rekord igrzysk!
- lekkoatletka Katarzyna Piekart , ktora poprawiła w rzucie oszczepem aż o 3,75 m rekord życiowy, a jej wynik 41,15 m stał się nowym rekordem świata!
- pingpongista Patryk Chojnowski , który został złotym medalistą pokonując w finale singla chińskiego konkurenta!
- Piotr Grudzień i Marcin Skrzynecki, którzy zdobyli złoty medal w tenisie stołowym w grze drużynowej!!
- Rafał Wilk, który zdobył aż dwa złote medale wygrywając wyścig ze startu wspólnego na rowerze z ręcznym napędem (handbike) na dystansie 16 i 64 km!
- Maciej Lepiato - lekkoatleta zdobył złoty medal w skoku wzwyż!
- Dariusz Pender, niepełnosprawny ruchowo szermierz, który zdobyl złoty medal w szpadzie na wózkach!
- Grzegorz Pluta, zdobywaca złotego medalu w szpadzie na wózkach!
- niepełnosprawna intelektualnie Karolina Kucharczyk zdobyła złoto w skoku w dal!
- złoty medal wywalczyła Natalia Partyka w grze pojedynczej tenisa stołowego pokonując Chinkę Qian Yang 3:2!
- dwukrotnie odbierała medale Alicja Fiodorow (z przeszczepionymi kończynami), która w biegu na 400 m zajęła trzecie miejsce, zaś w biegu na 200 metrów zdobyła srebrny medal!!
- niedowidzący Mateusz Michalski, który zdobył złoto w biegu na 200 m poprawiając rekord globu. Ten sam zawodnik uzyskał w biegu na 100 m. srebrny medal!
- srebro w kolarskim wyścigu tandemów ze startu wspólnego osób niedowidzących na trasie długości 104 km wywalczyli Krzysztof Kosikowski i Artur Korc!
- srebrny medal przypadł tenisistom stołowym - Patrykowi Chojnowskiemu i Sebastianowi Powroźniakowi w turnieju drużynowym!
- aż trzy srebrne medale w kolarstwie przypadły niepełnosprawnej ruchowo Annie Harkowskiej w jeździe indywidualnej na czas, w wyścigu ze startu wspólnego na szosie oraz w wyścigu na 3000 metrów na torze!!!
- w biegu na 1500 m srebro zdobyła Arleta Meloch !
- srebrny medal zdobył w Londynie dla Polski lekkoatleta Mariusz Sobczak w gronie zawodników z lekkim porażeniem, bijąc rekord życiowy wynikiem 5,14 w skoku w dal!
- w grupie zawodników z amputowanymi nogami Janusz Rokicki zdobył w Londynie srebrny medal w konkursie pchnięcia kulą!
- Karol Kozuń, zdobył srebrny medal w pchnięciu kulą!
- Oliwia Jabłońska, która uzyskała srebrny medal na 100 metrów stylem motylkowym!
- w biegu na 1500 metrów Daniel Pek, który zdobył srebrny medal i na tym samym dystansie Rafał Korc - brązowy medalista!!
- Marta Makowska, brązowa medalistka we florecie na wózkach!
- Tomasz Rębisz, który zdobył brązowy medal w pchnięciu kulą!
- w meczu drużynowym w tenisie stołowym brązowy krążek zdobyły Alicja Eigner, Małgorzata Jankowska , Karolina Pęk i Natalia Partyka!!!
- brązowy medal w skoku wzwyż z wynikiem 1,74 m wywalczył Łukasz Mamczarz, który jest po amputacji nogi!
- Tomasz Blatkiewicz, który zdobył brązowy medal w rzucie dyskiem!
- Milena Olszewska, brązowa medalistka w strzelaniu z łuku klasycznego w pozycji stojącej!
- Paulina Woźniak, która zdobyła brązowy medal w pływaniu na 100 metrów stylem klasycznym!
Brawo! Gratulacje!
To, że rządzący w Polsce (w tym premier i ministra sportu) oraz politycy po raz kolejny zlekceważyli w okresie poprzedzającym Olimpiadę w Londynie, jak i w trakcie jej trwania polskich zawodników, nikogo chyba już nie dziwi. Oburzam się na ich wypowiedzi, pełne hipokryzji pseudogesty. Skandaliczna była wypowiedź Janusza Korwina -Mikke.
Do osób ciężko doświadczonych losem, które uzyskują sukcesy wbrew przeciwnościom losu, zawsze przykleją się ci, którzy nie mieli i nie mają z tym wiele wspólnego. Nie poprawią tego wizerunku ani słowa przeprosin, ani specjalny wyjazd ministry sportu do Londynu, by wreszcie dostrzec naszych wspaniałych Polaków. Władze miasta Krakowa podjęły właśnie decyzję o likwidacji kształcenia integracyjnego i ponownego "spędzenia" dzieci niepełnosprawnych do "gett" oświatowych, czyli szkół specjalnych. Dorobek procesów inkluzyjnych zostaje powstrzymany i cofnięty, a zatem zaprzepaszczony. W niektórych samorządach dotacja celowa na uczniów niepełnosprawnych, którzy kształcą się w klasach integracyjnych, nie jest wykorzystywana w tym celu, ale do pokrywania innych kosztów związanych z utrzymaniem szkoły! To kto w tym kraju jest niepełnosprawny?
Może pedagodzy specjalni zaczną publikować raporty swoich badań i upomną się o podwójny system krzywdzenia i wykluczania osób niepełnosprawnych w Polsce? Mają możliwość upowszechniania wyników swoich badań, dociekań, teorii czy praktycznych modeli ich zastosowań, bowiem na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu powstaje nowe czasopismo: "Interdyscyplinarne Konteksty Pedagogiki Specjalnej".
„Interdyscyplinarne Konteksty Pedagogiki Specjalnej” to czasopismo naukowe poświęcone problemom współczesnej pedagogiki specjalnej, łączącej wiedzę z obszaru nauk humanistycznych, społecznych i medycznych. Jego zadaniem jest szeroko rozumiana wymiana myśli, poglądów dotyczących wykluczenia społecznego, marginalizacji, nierówności społecznych, kulturowych, wszystkich rodzajów niepełnosprawności oraz uwypuklenie konieczności indywidualnej, wieloprofilowej diagnozy rozwoju człowieka w ciągu życia, rozpoznania specjalnych potrzeb edukacyjnych, określania indywidualnie pojmowanych obszarów i płaszczyzn edukacji, rehabilitacji, wczesnego wspomagania i społecznego wsparcia.
Redakcja zaprasza do publikowania na łamach „Interdyscyplinarnych kontekstów Pedagogiki Specjalnej” artykułów, sprawozdań i recenzji. Konieczne dla autorów informacje znajdują się na stronie internetowej czasopisma
Otwierajmy świat niepełnosprawnych i niepełnosprawnym, byśmy wszyscy byli dzięki temu w pełni sprawni. Dzisiaj rozpoczyna się w Międzyzdrojach - organizowana przez pedagogów specjalnych Uniwersytetu Szczecińskiego - VII Międzynarodowa Konferencja z cyklu „Pedagogika specjalna - koncepcje i rzeczywistość”. Na stronie Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego niestety nie ma programu obrad. Szkoda. Ważne jednak, że dopisała frekwencja i zostaną wygłoszone referaty.
09 września 2012
Szokujący poziom analfabetyzmu w Europie i na świecie
Komisja Europejska alarmuje w swoim najnowszym raporcie poświęconym poziomowi wykształcenia, że w państwach UE ma miejsce porażający poziom analfabetyzmu, który sięga już 20% jego mieszkańców w 15 roku życia. Można zatem stwierdzić, że co piąty młody człowiek ma poważnie ograniczone szanse na godne funkcjonowanie w społeczeństwie. Staje się bowiem ofiarą dysfunkcji, która przekłada się na jego niezdolność do pracy i pełnienie ról społecznych. Gospodarki państw UE zaczynają doświadczać coraz głębszego kryzysu ekonomiczno-społecznego. Z półanalfabetami i pełnymi analfabetami nie da się go pokonać, jak i nie jest możliwa rywalizacja na międzynarodowych rynkach z gospodarczymi tygrysami Azji i USA. Według danych UNESCO, na całym świecie liczba osób nie potrafiących czytać i pisać wynosi 775 milionów osób. To i tak jest lepiej, niż szacowano ponad 10 lat temu, kiedy wskaźnik analfabetyzmu miał dotyczyć ponad 900 mln. mieszkanców naszego globu.
Niepokojące jest to, że zjawisko analfabetyzmu staje się na naszym kontynencie jednym z największych problemów społecznych. Dotyczy on podstawowej umiejętności czytania oraz czytania ze zrozumieniem, bez której trudno jest nie tylko o ukończenie edukacji szkolnej, ale i znalezienie miejsca pracy, wykonywanie jej czy zdrowe funkcjonowanie na co dzień w życiu społecznym i indywidualnym. Komisarzy w Brukseli zaskoczyły wyniki badań, w świetle których w takich krajach, jak Niemcy, Francja i Wielka Brytania jest aż 20% analfabetów, a więc osób nie potrafiących czytać, pisać lub liczyć. Półanalfabetów czy częściowych analfabetów jest w tych państwach wprawdzie poniżej 15%, ale łącznie stwarza to poważne zagrożenie dla funkcjonowania gospodarki, sfery publicznej i prawnej. To właśnie młodzi analfabeci czy półanalfabeci, kiedy przerywają swoją edukację, są wykluczani społecznie, niezdolni do powrotu na drogę własnej edukacji, by przyuczyć się do jakiegoś zawodu. W Polsce wskaźnik ten wynosi 15%.
Politycy UE postulują, by w 27 krajach UE do 2020 r. poziom analfabetyzmu wśród piętnastolatków został obniżony do 15%. Jak pisał o tym niedawno w Gazecie Wyborczej Adam Leszczyński: O mobilizację unijnych rządów w tej sprawie zaapelowała wczoraj specjalna grupa ds. sprawności czytania i pisania, powołana przez Komisję Europejską w 2011 r. Wchodzą do niej m.in. Androulla Vassiliou, komisarz UE ds. edukacji, kultury, wielojęzyczności i młodzieży, oraz holenderska księżna Laurentien. ''To sygnał alarmujący o kryzysie umiejętności czytania i pisania, którym dotknięte są wszystkie państwa w Europie''.
Niemieccy eksperci zwracają uwagę na to, że:
ponad 3% uczniów rozpoczynających szkołę nie trafia do szkolnictwa ogólnodostępnego, tylko jest kierowanych do szkół specjalnych, a w niektórych landach wskaźnik ten wynosi nawet 4,5%;
Młodzież, która nie kończy powszechnej i obowiązkowej szkoły, powiększa liczbę absolwentów bez matury. W Niemczech młodzież ta stanowi ok. 330 tys. osób, których szanse na znalezienie pracy są z tego powodu wysoce ograniczone;
Średnia wieku osób podejmujących po raz pierwszy swoją pracę zawodową wzrasta we wszystkich branżach;
Dzieci z trudnościami w uczeniu się czy/i pochodzące z ubogich rodzin lub tzw. rodzin problemowych znajdują się w grupie ryzyka. W Berlinie takich osób poniżej 18 r.ż. jest aż 44%, podczas gdy w Bawarii 20%.
Czas najwyższy rozmawiać o poziomie i uwarunkowaniach polskiego analfabetyzmu wśród młodzieży kończącej gimnazja i ponadgimnazjalne szkoły. Wkrótce zacznie się rok szkolny i do ponad 430 szkół wyższych trafi także część spośród nich.
Subskrybuj:
Posty (Atom)