21 lipca 2012

Czasopismo studenckich kół naukowych i doktorantów


Otrzymałem informację o tym, że rozpoczęto nabór tekstów do nowego, interdyscyplinarnego czasopisma prezentującego osiągnięcia naukowe studentów i doktorantów. Jak podaje prezes Fundacji „Fundusz Pomocy Studentom" - Robert Pawłowski:

Publikacje mogą być wynikiem prac kół naukowych, innych formalnych lub nieformalnych grup realizujących cele naukowe w środowisku akademickim, a także osób indywidualnych.
Pierwszy numer „StRuNy – Biuletynu Młodych Naukowców” ukaże się 8 października 2012 roku. Nieprzekraczalny termin przyjmowania kompletnych publikacji, spełniających wszystkie wymogi formalne, to 20 sierpnia 2012 roku.

Autorem może być student lub doktorant urodzony po 1 stycznia 1983 roku, mający polskie obywatelstwo lub studiujący na polskiej uczelni.
Zgłoszenie powinno zawierać:
• artykuł naukowy,
• streszczenia artykułu (w języku polskim i angielskim),
• recenzję artykułu,
• podstawowe informacje dla wydawcy o projekcie naukowym i autorze artykułu.


Szczegółowe informacje są dostępne na stronie czasopisma.

Pierwszy numer czasopisma jest wydawany w ramach zadań zleconych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Redakcja prosi o poinformowanie na stronach internetowych uczelni o możliwości zgłaszania tekstów do tego czasopisma.
kontakt@pomocstudentom.pl

20 lipca 2012

Niekonstytucyjny brak dostępu do edukacji



Nie ma dnia, by nie pojawiał się jakiś kolejny atak na nauczycieli. Po co wyjeżdżali na wakacje? Nawet nie wiedzą, że w tym czasie, kiedy oni nie odpoczywają, tylko w ramach swoich urlopów spędzają czas w roli wychowawców na koloniach, obozach, biwakach, inni "ryją" pod nimi, jak krety, byle dodać łyżkę dziegciu do ich samozadowolenia. Być może nikt nie zwraca nawet uwagi na to, że już od dłuższego czasu kto(?)ś tworzy klimat medialnej nagonki na nauczycieli, by osłabić pozycję związkowców w ich negocjacjach z samorządowcami, którym MEN, ponoć z lubością - jak donosi prasa - przypatruje się i stwarza warunki do prowadzenia rozmów.

Ktoś podrzucił mediom kolejny, jakże naganny passus, że oto gminy kultywują nauczycielski przywilej, rzecz jasna - zdaniem prawników - niekonstytucyjny, gdyż dotyczący preferowania w przyjęciach do przedszkoli publicznych dzieci nauczycieli. Nie daj Panie Boże, żeby do przedszkola przyjęto dziecko nauczycielki, która w nim pracuje. Toż to jest nepotyzm najgorszego wymiaru, a nawet większy od tego, jaki mamy w zatrudnianiu w spółkach skarbu państwa lub w urzędach centralnych członków rodzin PSL i PO.

Ciekawe, co w tym kraju jest konstytucyjne, a co nie jest, skoro od ponad 5 lat rządów koalicji PO+PSL wszyscy wiedzą, a prezes Waldemar Pawlak to nawet potwierdzał publicznie, że nepotyzm jest czymś właściwym? W przypadku nauczycielskich dzieci sprawę kilka lat wcześniej załatwiła lewicowa minister Krystyna Łybacka, która w 2004 r. usunęła z ustawy Karta Nauczyciela zapis preferujący przy rekrutacji dzieci nauczycieli. Dała się wówczas przekonać rzecznikowi praw obywatelskich prof. Andrzejowi Zollowi, który stwierdził, że ten zapis jest sprzeczny z konstytucyjną gwarancją równości wobec prawa oraz równym dostępem do edukacji.

Tyle tylko, że każdy rodzaj zastosowanej preferencji, a te mają miejsce w odniesieniu do dzieci także nienauczycielskich, jest niekonstytucyjny, gdyż nie gwarantuje równości wobec prawa oraz równego dostępu do edukacji tym, którzy nie mieszczą się w preferencyjnych kryteriach. Wprowadzanie do zasad przyjęć do przedszkoli, że pierwszeństwo będą miały dzieci np. matek samotnie je wychowujących, albo z rodzin o niskich dochodach jest tak samo niekonstytucyjny, jak ten, by preferować rodzeństwo małego kandydata czy dzieci pracowników administracji przedszkola.

Górnicy mają deputat węglowy, mundurowy, policjanci, wojskowi i strażacy także, a był nawet taki okres, że te grupy zawodowe posiadały własną sieć placówek opiekuńczo-wychowawczych, ośrodki wypoczynku, pomocy lekarskiej itd., itd. Czy specjalne kliniki dla pracowników rządu i ich rodzin są konstytucyjne, czy nie są?

Jak nauczyciel ma pełnić swoją misję publiczną lub niepubliczną, opiekując się i kształcąc cudze dzieci, kiedy swoje musi zamknąć w mieszkaniu, bo nie ma dla niego miejsca w przedszkolu, gdyż za dużo zarabia? Jak ma wykonywać swój zawód kolejarz, tokarz, mechanik, lekarz, adwokat, piekarz itd.,itd., skoro nie ma zapewnionej przez panstwo konstytucyjnej gwarancji dostępu jego dziecka do edukacji? To znowu winni są nauczyciele? To ich dzieci zabierają miejsca dzieciom rodziców innych zawodów lub bezrobotnych? Może przyjrzymy się realizacji konstytucyjnych wartości przez państwo w wydaniu PO-PSL-owskim i zapytamy władze, dlaczego tworzy sytuacje strukturalnego niedoboru nie tylko rodzinom nauczycielskim?






19 lipca 2012

Jak rząd odpowiada posłom w sprawach edukacji, nauki czy młodzieży


Zaobserwowałem interesujące zjawisko w naszym Sejmie. Odnoszę wrażenie, że można nawet mówić o pewnych prawidłowościach, a może i obowiązujących regułach, która nigdzie nie są zapisane, ale - jak to w życiu - stają się ważniejsze od wszelkich ustaleń natury administracyjno-prawnej. Interesuje mnie rzecz jasna w tym przypadku praca Sejmu, który to organ powinien nie tylko ustanawiać prawo, ale i sprawować nadzór nad sprawowaniem władzy przez rząd, by prawo było należycie respektowane. Kiedy zajrzymy do dokumentacji Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, to dostrzeżemy, następujące prawidłowości w dziedzinie interpelacji poselskich.

Interpelacja poselska polega na wystosowaniu przez posła zainteresowanego jakimś problemem pisemnego pytania, kwestionującego działania, politykę rządu, w tym przypadku - MEN. Pytanie takie kierowane jest drogą służbową, poprzez Marszałka Sejmu do Prezesa Rady Ministrów lub konkretnego ministra. Powinno ono być uzasadnione, a więc poparte chociażby krótkim przedstawieniem stanu faktycznego nagannej sytuacji, do której się odnosi. Adresat interpelacji ma na udzielenie odpowiedzi ściśle określony termin 21 dni, chociaż w uzasadnionych przypadkach może on być wydłużony. W pracach Sejmu przewiduje się także możliwość przeprowadzenia nad interpelacją debaty parlamentarnej.

Przyjrzałem się temu, o co pytają posłowie i jaką dysponują wiedzą, którą czynią podstawą do sformułowania interpelacji. Warto takiemu zagadnieniu i procesowi poświęcić odrębną pracę badawczą, to może przed kolejnymi wyborami Polacy zastanowią się, czy rzeczywiście oddawać głos na takiego czy innego kandydata na posła, bo a nóż wejdzie do rządu lub będzie kierował pracami np. Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Tacy posłowie opanowali sztukę milczenia i obca im jest jakakolwiek refleksja krytyczna, gdyż musiałaby mieć charakter samokrytyki. Nie po to pełnią funkcje kierownicze, by krytykować samych siebie. Oni są doskonali, a jeśli nawet mają świadomość tego, że nie są, to przecież sztuka dyplomacji parlamentarzysty z parti władzy lub pełniącego z jej nadania kierowniczą rolę polega na tym, by nie dać sobie tego udowodnić. Zwracam zatem uwagę tylko na niektóre prawidłowości w tym procesie:

Prawidłowość pierwsza:

Interpelacje składają jedynie posłowie opozycji, natomiast nie mają żadnych pytań, wątpliwości, uwag czy skarg posłowie partii koalicyjnej władzy oraz tej partii opozycyjnej, której powierzono przewodniczenie w/w Komisją. Nie mają zatem żadnych uwag i zapytań posłowie PO, PSL i Ruchu Palikota, bo przewodniczącym Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży jest technik z tej właśnie "opozycyjnej" partii. Można zatem wyciągnąć wniosek, że za politykę władzy w zakresie oświaty, nauki i w sprawach młodzieży odpowiedzialność ponoszą nie dwie, ale trzy partie. Dobrze by zatem było uświadomić młodzieży, nauczycielom i naukowcom, że Ruch Palikota jest w ich sprawach "ukrytym" koalicjantem PO i PSL.

Prawidłowość druga:

Posłowie muszą czekać tak długo na odpowiedź ministra czy jego zastępcy, aż otrzymana informacja, wyjaśnienie, odpowiedź nie będzie im już do niczego potrzebna, poza może odnotowaniem w ich politycznym cv, że złożyli np. 30, 50 czy 120 interpelacji. W tzw. międzyczasie wydarzy się wiele zła, patologii itp., których nic nie powstrzyma. Być może niektórzy posłowie tylko po to składają zapytania czy interpelacje, co widać np. po tych samych pytaniach lub problemach, jakie są kierowane do władzy przez posłów z tej samej partii, ale z różnych regionów kraju.

Prawidłowość trzecia:

Pisemna odpowiedź przedstawiciela władzy na interpelację posła najczęściej jest "obejściem" problemu, a już nigdy nie jest przyznaniem się władzy do tego, że ośmielający się sformułować pytanie, miał jakąś cząstkę racji. ONI nigdy nie mają racji. Tu obowiązuje prawo. Punkt 1 - władza ma zawsze rację, punkt 2 - jeśli władza nie ma racji, patrz punkt 1.

Prawidłowość czwarta:

Jeśli obywatel zatroskany o sprawy dobra publicznego będzie chciał via interpelacja poselska uzyskać wyjaśnienie patologicznego stanu rzeczy w naszym kraju, to może z tym zwrócić się o pomoc do posła ze swojego okręgu wyborczego, by ten - niejako w jego imieniu - skierował stosowną interpelację do określonego ministra. Jeśli głosował na którąkolwiek z partii władzy lub z partii, której poseł przewodniczy Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, to może być pewien, że tą drogą nie uzyska żadnej pomocy. Zdarza się, że problemem jest skorzystanie z pomocy posła partii opozycyjnej, gdyż w tym przypadku może akurat okazać się, że jej przedstawiciel w Parlamencie wcale nie podziela obywatelskiej diagnozy lub skierowanie takiej interpelacji może zaszkodzić jego własnym interesom (np. zawodowym). Koło się zatem zamyka.


Egzemplifikacja:

Interpelacja nr 3527
do ministra edukacji narodowej w sprawie kosztów poprawy wizerunku MEN

Szanowna Pani Minister! Zwracam się do Pani Minister z interpelacją w sprawie kosztów poprawy wizerunku MEN. Propozycje szkodliwych zmian, brak rzetelnego przygotowania reform w aspekcie merytorycznym i finansowym oraz brak komunikacji ze społeczeństwem powodują, że kolejne reformy wprowadzane przez MEN są porażką.

Rodzice nie skorzystali z możliwości posyłania dzieci sześcioletnich do szkół, a reforma programowa, która ma obowiązywać od września w szkołach ponadgimnazjalnych, budzi ogromne kontrowersje wśród uczniów i nauczycieli, którzy dopiero teraz są informowani o istotnych zmianach. Niestety, ministerstwo zarówno w tej, jak i w poprzedniej kadencji sztywno trzyma się schematu: wprowadzenie szkodliwych zmian, brak społecznego dialogu, szybka kampania informacyjna na chwilę przed wdrożeniem reformy. Billboardy, spoty reklamowe, lokowanie produktu w serialach nie przyniosły rezultatów.

W ten sposób utopione zostały fundusze, które z powodzeniem mogłyby zostać przeznaczone na merytoryczne przygotowanie zmian. Ministerstwo nie wyciągnęło wniosków i próbując ratować mocno nadszarpnięty wizerunek, obecnie zatrudnia nowych specjalistów od tworzenia strategii komunikacyjnych. Zapewniam Panią Minister, że nie ma uczciwego sposobu, aby obronić reformy wdrażane obecnie przez MEN.

Dotychczasowe ˝PR-owskie˝ posunięcia MEN były szokujące, np. pełnienie funkcji rzecznika resortu przez osobę, która na spotkaniach z młodzieżą uczyła, jak kłamać i manipulować. Mam nadzieję, że dojdzie Pani Minister do konstruktywnych wniosków i skończy z marnowaniem pieniędzy publicznych na propagandowe działania.

W obecnej sytuacji MEN powinien otwarcie przyznać się do rozlicznych błędów i zaproponować program naprawczy, zamiast bezładnie walczyć o zszargany wizerunek, zatrudniając specjalistów od propagandy. Poprawa wizerunku Ministerstwa Edukacji Narodowej mogłaby zostać osiągnięta tylko poprzez uczciwą pracę nacechowaną troską o edukację i wychowanie kolejnych pokoleń Polaków. Jednocześnie pragnę Pani Minister przypomnieć, że warto słuchać partnerów społecznych. To za Pani kadencji jako ministra edukacji Polacy głodują w obronie nauczania historii. Powinna Pani z tych wszystkich doświadczeń wyciągnąć wnioski.

W związku z powyższym proszę Panią Minister o odpowiedź na następujące pytania:

1. Jakie są koszty zatrudnienia specjalistów od propagandy w Ministerstwie Edukacji Narodowej?

2. Czy środków na zatrudnianie specjalistów od wizerunku nie należałoby przeznaczyć na znacznie ważniejsze potrzeby oświatowe, np. zwiększenie subwencji oświatowej, szczególnie dla szkół na obszarach wiejskich, obecnie masowo likwidowanych?

Z poważaniem
Poseł Jadwiga Wiśniewska

Warszawa, dnia 29 marca 2012 r.


Odpowiedź ministra edukacji narodowej
na interpelację nr 3527 w sprawie kosztów poprawy wizerunku MEN

Szanowna Pani Marszałek! Odpowiadając na interpelację pani poseł Jadwigi Marii Wiśniewskiej przesłaną 4 kwietnia 2012 r. (SPS-023-3527/12), dotyczącą poprawy wizerunku Ministerstwa Edukacji Narodowej, informuję, że Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zatrudnia specjalistów od propagandy.

Moim obowiązkiem wynikającym z art. 61 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej jest rzetelne informowanie społeczeństwa o wszystkich zmianach zachodzących w systemie oświaty. Również ustawa o dostępie do informacji publicznej w art. 3 i 4 oprócz określenia uprawnień obywatela w zakresie uzyskiwania informacji publicznej wyraźnie wskazuje na obowiązek jej udostępniania przez administrację publiczną. Ustawa Prawo prasowe w art. 11 ust. 4 nakłada na członków Rady Ministrów obowiązek powoływania rzeczników prasowych w urzędach organów administracji rządowej, a ustawa o Radzie Ministrów w art. 39 ust. 3 pkt 2 lit. b stanowi o konieczności utworzenia w każdym ministerstwie komórki właściwej do spraw informacji.

Przepisy te obligują mnie do prowadzenia rzetelnych działań informacyjnych służących do realizacji postulatu transparentności działania administracji publicznej oraz urzeczywistnieniu prawa obywateli do jawności życia publicznego. Specyfika systemu oświaty sprawia, że działania informacyjne dotyczące jakichkolwiek zmian w oświacie muszą być prowadzone profesjonalnie i na szeroką skalę, gdyż dotyczą bezpośrednio wielu grup: uczniów, ich rodziców, nauczycieli, dyrektorów szkół i placówek, a także jednostek samorządu terytorialnego.

Pragnę zapewnić Panią Marszałek, że dokładam wszelkich starań, żeby jakość przekazywanych tym grupom informacji była jak najwyższa.
Z wyrazami szacunku
Minister
Krystyna Szumilas
Warszawa, dnia 24 kwietnia 2012 r.


No i co? Da się tu wykryć jeszcze jakieś prawidłowości?






18 lipca 2012

Puls akademickiego biznesu


Sezon letni przynosi urlopowiczom coraz to nowsze sensacje. Nie ma to, jak opalając się na przylegającej do hotelu (all inclusive) plaży w Egipcie, poserfować - zamiast po falach pobliskiego morza, to po stronach internetowych doniesień z frontu przygotowań do dożynek nowego roku akademickiego.

Akcja toczy się w jednej z wyższych szkół prywatnych, która prowadzi kształcenie m.in. na kierunku pedagogika.

Występują m.in.:

- założyciel "wsp" (ZK);

- prorektor "wsp" Y - na drugim etacie, bez znaczącego dorobku, ale za to habilitowany; (PRy)


Scena I:

ZK: Oj Boże, siadaj sobie tutaj...

PRy: Dziękuje ci, że znalazłeś chwilę czasu.

ZK: No.

PRy: Jestem zmęczony, tyle mam spraw na głowie. Tak to się potoczyło niespodziewanie. Ja to w ukryciu robię dla ciebie, trzymam.

ZK: Tylko zrobię to... piloty położę.

PRy: Widzę, że ty tu masz zegar fajny i rzeźbę. Poczekaj, wziąłem ci jakąś butelkę, żebyś po prostu, przy okazji, wziąłem taką większą, żeby się szybko nie skończyła.

ZK: Ty samochodem jesteś dzisiaj? Moim, znaczy się służbowym?

PRy: Tak, tak, ja samochodem, to ja dzisiaj nie mogę. Zaskoczył mnie, to prawda.

ZK: Dlaczego, co się stało, bo k...a dla mnie to jest niezrozumiałe. Nie zgodził się?

PRy: Każdy mnie o to pyta. Niby nic się nie stało. Nie mogę być u ciebie rektorem, a w uniwerku dyrektorem instytutu, na drugim etacie, bo mnie natychmiast wyleją, a bez tego i tak niewiele już znaczę. Wszystkie rzeczy, co ja robiłem na wydziale jakoś wyszły, nad podziw dobrze. W końcu cały rok się opier..... , by jak najwięcej czasu i sił poświęcać twojej szkole, bo z tego, to mam chociaż kasę, a tam tylko stanowisko i nędzną płacę... .

ZK: Dobra, ale co kopnęło rektora, że nie chce się zgodzić na to, byś był na wydziale na drugim etacie? W końcu u mnie nie musisz firmować nauki, bo nie mamy uprawnień i długo mieć nie będziemy. Zresztą mi na tym nie zależy. Mówię tak innym, jak to jest ważne, żeby w ogóle chcieli się u mnie zatrudnić. Niech się zatrudniają i robią na nas... he, he, he...

PRy: Trzymaj tę postawę w tajemnicy, w tajemnicy… Słuchaj, na wydziale to ja kryję minimum kadrowe, kurde d... po prostu daję. Ja tam pół milimetra się nie angażuję, bo to sama mafia. Nic, tylko mnie lekceważą, a przy tym zazdroszą, że prorektorem jestem.... nie jedynym zresztą, to niech wyrywają. A przecież wiesz, że Wiesiu jest prorektorem u konkurencji i jakoś go tolerują. Bo swój.... ku... i daje im zarobić, albo mają wobec niego zobowiązania.

ZK: No to o co chodzi, że tak się tym przejmujesz? Za rok możesz u mnie być rektorem, zatrudnię twoją żonę, córkę, zięcia, kogo będziesz potrzebował. A co, kasy nam jeszcze starczy, a resztę weźmiemy na umowy zlecenie.

PRy: Tylko to mnie trzyma, bo teraz, póki jeszcze jestem w uniwerku, to mogę parę rzeczy ci załatwić... jestem w PKA, mam koleżankę w ministerstwie... załatwi się dojście do kasy na kolejny grant.

ZK: nooo, ale musisz u mnie się bardziej postarać... znaleźć ludzi do pracy na etat, bo inaczej ten interes mi padnie. Widzisz, co się dzieje, jak tylko prasa podała, że mamy ... no wiesz...

PRy: Przecież wiesz dobrze, że ja tam pół milimetra się nie angażuję i wszystko jest dobrze. Kowalski co chwilę wymyślał jakieś prace na rzecz KRK-a, nowe plany studiów.

ZK: Co to k...a jest? Niech sam zapier.... he, he, he...

PRy: he, he, he... Tyle lat traktuje ten wydział jako swoją własność, to niech się postara. Ja nie będę na niego robił.

ZK: Chyba mnie nie zawiedziesz? Tyle lat inwestuję w ciebie, zatrudniając na funkcji rektora słupa, więc musisz być lojalny. Moje decyzje są tu kluczowe, a zobaczysz, że dobrze na tym wyjdziesz i twoja rodzina. Tamten i tak nie orientuje się w niczym i nawet nie ma zamiaru. Nikt go nie ruszy, bo w tym środowisku też nikt go nie zna.

PRy: No jasne, nic nie traci, tylko zyskuje. W końcu zatrudniłeś mu żonę, to niech podpisuje ci faktury i uchwały senatu. Za coś w końcu tę forsę bierze.

ZK: To mój kolega, więc nie odmawia. Musimy likwidować te spółki, w których są niepożądane osoby, a tworzyć nowe, także dla twojej żony. Będziesz zabezpieczony k... i nie pożałujesz. Wszystko jednak w szkole musi grać tak jak ja chcę. A jak będą problemy, to się załatwi. Znam gościa z ministerstwa... już ci mówiłem kiedyś o nim, jak załatwiłem z nim rejestrację szkoły.

Na straganie w dzień targowy
takie toczą się rozmowy:
http://archiwum.pb.pl/2637286,96862,to-sie-nadaje-do-prasy

17 lipca 2012

Przemoc w rodzinie i pomoc jej ofiarom


Smutne są polskie statystyki społecznie negatywnych zjawisk ostatnich lat. Okazuje się, że 113 tys. osób rocznie pada ofiarą przemocy w rodzinie, w tym jedną czwartą ofiar stanowią dzieci i młodzież. Doświadczający nieludzkiego traktowania przez osoby bliskie czy współmieszkańców (partnerów) powinni wzywać do interwencji policję, by ta powstrzymała sprawcę zła przed dalszymi atakami a zarazem założyła ofiarom jego przemocy tzw. Niebieską kartę. Taką kartę mogą też założyć lekarze, którzy dokonują obdukcji czy psychiatrzy, kiedy zgłasza się do nich osoba z prośbą o pomoc na skutek domowego mobbingu wobec niej. Po raz pierwszy wprowadzono u nas powszechnie niebieske karty w 1998 r. celem dokumentowania przez policję przebiegu zdarzeń, jego skutków i planowania pomocy ofiarom, którymi stają się także bezbronne dzieci. Niebieska karta jest także dowodem np. w postępowaniu dotyczącym znęcania się sprawcy nad rodziną czy w postępowaniu rozwodowym.

Niebieska karta składa się z dwóch części, którymi dysponują interweniujący w związku z przemocą domową funkcjonariusze Policji oraz z dwóch kolejnych, które stanowią podstawę do monitorowania dalszych faz tego procesu. Jak wynika z prawa (ROZPORZĄDZENIE RADY MINISTRÓW z dnia 13 września 2011 r. w sprawie procedury "Niebieskiej Karty" oraz wzorów formularzy "Niebieska Karta") - Wszczynając procedurę, podejmuje się działania interwencyjne mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa osobie, co do której istnieje podejrzenie, że jest dotknięta przemocą w rodzinie. Rozmowę z osobą, co do której istnieje podejrzenie, że jest dotknięta przemocą w rodzinie, przeprowadza się w warunkach gwarantujących swobodę wypowiedzi i poszanowanie godności tej osoby oraz zapewniających jej bezpieczeństwo.

Karta A dokumentuje zgłoszoną sytuację i co zastano na miejscu, a także jakie działania podjęto, natomiast Karta B opisuje najważniejsze przestępstwa związane z przemocą domową oraz dane teleadresowe instytucji i organizacji pozarządowych, do których ofiara może się zwracać o pomoc. Tę pierwszą Kartę wypełnia interweniujący funkcjonariusz na miejscu zdarzenia w obecności sprawcy. Stanowi ona zapis faktu interwencji związanej z przemocą i może stanowić dowód w postępowaniu procesowym w sytuacji, gdy ofiara postanowi złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Ten dokument jest tez podstawą do odwiedzenia w ciągu siedmiu dni od zaistniałej interwencji przez właściwego funkcjonariusza dzielnicowego rodzinę i przeprowadzenia wywiadu środowiskowego, a następnie dalszego monitorowania sytuacji w danej rodzinie (nie rzadziej niż raz w miesiącu).

Najczęściej ofiarami przemocy są kobiety, które nie bardzo wiedzą, jak rozwiązać problem, którego skutki promieniują nie tylko na ich własne zdrowie fizyczne i duchowe, ale także na ich potomstwo. Sprawa jest niezwykle trudna, bowiem z jednej strony pojawia się poczucie wstydu, któremu towarzyszy bezradność i pytanie egzystencjalne, co mają dalej począć, z drugiej zaś strony jest jakaś nadzieja, że sytuacja może ulegnie zmianie na korzyść? Ofiary staja przed dramatycznym dylematem: tkwić w toksycznym środowisku, akceptować je, znosić upokorzenia, licząc na poprawę sytuacji, czy może przerwać doświadczanie różnego rodzaju opresji, by ratować siebie i dzieci, skoro nie ma już nadziei na pozytywną zmianę zaistniałej sytuacji?

Nie wszystko przecież jest stracone. wiele osób może liczyć na pomoc najbliższej rodziny, inne zaś na wsparcie organizacji pozarządowych, placówek opiekuńczych czy socjalnych. Znam rodzinę, która udzieliła kilka lat temu wsparcia matce uciekającej przed własnym, dorosłym "synem-narkomanem", który usiłował ją zabić w chwili ataku narkotycznego głodu. W Łodzi już 1035 matek znalazło schronienie w Domu Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej. Właśnie 1 lipca 2012 roku minęło 20 lat od dnia przyjęcia pierwszej matki. Od samego początku w Domu pracują Siostry Antonianki, wspierane przez świeckich specjalistów. Od 2000 roku Dom funkcjonuje w strukturze Centrum Służby Rodzinie w Łodzi, którym kieruje ks. prałat Stanisław Kaniewski.

Dom Samotnej Matki zapewnia całodobowy pobyt matkom w ciąży i z małymi dziećmi. Stwarza warunki umożliwiające powrót do rodziny i społeczności, zapewnia pomoc w uzyskaniu samodzielnego mieszkania oraz pomaga w rozwiązywaniu problemów. Mamy mogą przebywać w Domu do roku czasu; w szczególnych sytuacjach czas pobytu może zostać wydłużony o kolejny rok. Dzięki pracy Domu, mamy z dziećmi chroniące się przed przemocą, bezdomnością i skrajnym ubóstwem, mogą zbudować zdrową rodzinę. Pomagamy zanim dzieci trafią do domu dziecka.

Dom prowadzony jest we współpracy z Miastem Łódź – Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Łodzi oraz Fundacją Służby Rodzinie „Nadzieja”. Kamieniem milowym było wybudowanie nowoczesnego budynku w Łodzi, przy ul. Broniewskiego 1a, który zapewnia bardzo dobre warunki pobytu oraz wsparcia. Inwestycja ta była współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.



16 lipca 2012

Powstaje Światowy Raport Nauk Społecznych - 2013

Moja Doktorantka, pani mgr Arleta Suwalska przetłumaczyła tekst zapowiedzi raportu, który powstaje, a jego idea może przydać się zainteresowanym nim osobom, ktore nie mają czasu na dokonywanie jego translacji na język polski. Ów krótki dokument dotyczy problematyki raportu, jaki ma powstać, jak również procedury zgłaszania się osób do jego współtworzenia i kryteriów selekcji propozycji. Autorzy zainteresowani wspólpracą proszeni są o przekazanie Zastępcy Dyrektor Generalnej UNESCO do spraw Nauk Społecznych i Humanistycznych, do dnia 20 lipca 2012, pod adres issc@worldscience.org swojego curriculum vitae wraz ze wstępną propozycją (expression of interest), opracowaną według zasad określonych w załączonym poniżej dokumencie.

Przekazuję zatem powyższą informację tą drogą z uwagi na wspomniany bliski termin zgłaszania propozycji oraz ważne adresy internetowe znajdujące się w otrzymanym z UNESCO materiale. Jeżeli ktoś ma jeszcze chwilę czasu na zastanowienie się i włączenie do tego procesu, to może też skontaktować się z prof. Sławomirem Ratajskim, Sekretarzem Generalnym Polskiego Komitetu do spraw UNESCO
(Tel. 22 624 24 96 w. 108; Tel./faks 22 620 33 62).
Poniżej szybkie tłumaczenie tego materiału:

Kontekst i wniosek

W roku 1999 UNESCO opracowało pierwszy Światowy Raport Nauk Społecznych (World Social Science Report, WSSR). Dziesięć lat później otrzymało mandat od ISSC na przygotowanie drugiego raportu. Światowy Raport Nauk Społecznych wyszedł w czerwcu 2010 r. i dotyczy „ wiedzy, która dzieli”. Jest to pierwszy z tej serii dokument zwracający uwagę na kluczowe wyzwania stojące przed naukami społecznymi w związku z szybko zmieniającą się rzeczywistością, na ewolucję udziału w nich nauk społecznych i ich zdolności odpowiadania na te wyzwania oraz na potrzebę opracowania rekomendacji dla dalszej praktyki i polityki w naukach społecznych. Raport z 2010 r. można pobrać ze strony ISSC, która teraz przygotowuje kolejny Raport Światowy, jaki zostanie opublikowany przez UNESCO i wydany w październiku 2013. Raport dotyczy problemu: „Zmiana globalnego środowiska naturalnego. Transformatywny wpływ nauk społecznYCH (”Changing Global Environments: Transformative Impact of Social Sciences).

Zmiany klimatyczne i szersze zmiany środowiska naturalnego przyczyniają się do bezprecedensowych wyzwań i możliwości. Efekty tych zmian są nieuniknione. Ich wpływ na ludzkie życie widzimy wszędzie, w szczególności w krajach najbiedniejszych i najmniej rozwiniętych. Znany jest wpływ zmian klimatycznych na aktywność ludzką. Jednak rozwiązanie wynikających z tego problemów nie wyłoni się bez zmiany ludzkiego stylu życia i aktywności. Nie zrównoważy ono problemów, jeżeli nie spojrzymy krytycznie na problem nierówności, biedy czy sprawiedliwości.

Biorąc pod uwagę pewne problemy jak: energia, woda, użytkowanie gruntów, urbanizacja, wzrost liczby ludności, rolnictwo, bioróżnorodność, edukacja, katastrofy naturalne itd., pojawiają się w naukach społecznych fundamentalne pytania, które powinny być postawione w sytuacji czy próby zmiany w środowisku globalnym, a mające na celu doprowadzenie do bardziej efektywnych, sprawiedliwych czy powstrzymujących rozwiązań. Te próby zawierają pytania dotyczące: 1) bieżących i rozłożonych w czasie zmian środowiska naturalnego, 2) warunków i wizji zmian w praktyce nauk społecznych, tak samo jak w przypadku pracy indywidualnej lub grupowej, 3) interpretacji i subiektywnego podejmowania decyzji.

Powyższe problemy tworzą podwaliny dla badań w naukach społecznych. Co więcej, definiują one rolę wiedzy dla badania zmian środowiska naturalnego, precyzując co może i powinno być zrobione w celu stworzenia ram dla konkretnych rozwiązań w tym obszarze. Pytania te są jak soczewki do zrozumienia zmian w środowisku naturalnym, wbudowane w systemy społeczne.

W roku 2013 dyrektor i zespoły edytujące uzyskają fundusze z Scientific Advisory Committee na opracowanie takiego raportu przez stypendystów z różnych dziedzin i części świata.

Potencjalni uczestnicy powinni wysłać zainteresowanie udziałem w tym projekcie do WSSR do 20 lipca 2012, wskazujac jedynie (nie więcej, niż na stronę) na to:

* w którym obszarze podstawowym (cornerstone) chcą wziąć udział;

* Jakie chcą rozwijać główne argumenty?

* Jakiego kraju i regionu będzie dotyczyć ich zainteresowanie eksperckie?

* Jakie zamierzają zastosować metody analiz?

* Jakie będą wykorzystane dane i źródła?


Wszystkie propozycje będą opiniowane przez WSSR - zespół składający się ze specjalistów różnych dyscyplin i z różnych regionów świata. Będą preferowane udziały osób, które wezmą pod uwagę transformującą rolę nauk społecznych w zakresie konkretnych problemów, przekrojowych spraw, jak płeć, różnorodność kontekstowa, braki, ryzyka i możliwości, zmiany i nowe możliwości.

Raport będzie zawierał wszystkie rodzaje danych empirycznych nauk społecznych - ilościowe, jakościowe, teoretyczne i stosowane. Wybrani uczestnicy będą proszeni o dostarczenie ich prac do końca listopada 2012. Praca powinna mieć 1500 wyrazów. Wszystkie prace będą złożone do recenzji. Oczekuje się następujących ram do cornerstone (fundamentalnych problemów) dla uczestników:

Zmiany środowiska naturalnego:

1)Jakie realne zagrożenia - tak aktualnie, jak i rozłożone w czasie - wpływają na środowisko naturalne, jakie są konsekwencje dla regionów, dla ludzi z marginesu społecznego, dla społeczeństw krajów zaawansowanych ekonomicznie?

2) Jakie są konsekwencje zmian środowiskowych dla życia społecznego, dla instytucji takiej jak rodzina, dla dobrobytu społecznego, legalnych zasad, praw i obowiązków, prywatno-publicznych wzajemnych interakcji, dla spójności i solidarności społecznej?

Warunki i wizje zmian, Interpretacja i subiektywne podejmowanie decyzji

1)Co dynamizuje indywidualne i grupowe zmiany w kontekście praktyki społecznej i nawyków społecznych?

2) Jak możemy przyspieszyć i skalować procesy odnoszące sukcesy, zrównoważone lokalnie i akcje zmieniające społeczeństwo?

3) Czy media i nowe modele życia społecznego sprzyjają zmianom ?

4) Kto decyduje w sprawie wymaganych zmian? Czy zmiany powinny być wynikiem debat czy partycypacji? Jakie są realistyczne alternatywy i możliwe tłumaczenia tych procesów?

5) Jaki system wartości i wierzeń leży u podstaw zmian środowiska, kreuje różne wizje różnych typów społeczeństw, do których powinniśmy dążyć?

6) Jak w naszych czasach rozwoju badań nad naukami społecznymi rozumiemy denializm (ang. denialism) i obojętność?


Odpowiedzialność i etyka

1) W jaki sposób najlepiej wprowadzić na pierwszy plan dla ludzi biednych, zagrożonych biedą i przyszłych pokoleń normatywną agendę w przestrzeń ekspertyz, polityki i praktyki?

2) Jakie sposoby wpływają na agendy i procesy podejmowania decyzji?

3) W jaki sposób najlepiej zwiększyć dostarczanie i zastosowanie wiedzy dla zmian środowiska naturalnego?

4) Jak integracja lokalnej, rodzimej wiedzy prowadzi do efektywnych rozwiązań dla klimatu i innych zmian środowiska naturalnego? Jeżeli te zmiany są widoczne, to jak je najlepiej zrealizować?

5) Jakie instytucje podejmujące decyzje i jakie struktury potrzebujemy na różnych poziomach rozwiązywania spraw zmian klimatycznych? Czy skala globalnego zarządzania jest wciąż istotna?

Zmiany praktyki badań i nowe sposoby pracy w naukach społecznych

1) Czy prace w środowisku globalnym zmieniły wpływ na praktykę badań społecznych?

2) Jakie zmiany przewidujemy w przyszłości dzięki rozwojowi nowych dyscyplin i nowych sposobów pracy?

- Jakie są przeszkody do badań interdyscyplinarnych? Jak je możemy przezwyciężyć dzięki nowym instrumentom zarządzania, ewaluacji praktyki badawczej i mechanizmom finansowym?



Jeśli nawet nikt nie skorzysta z możliwości czynnego włączenia się w konstruowanie takiego raportu, to warto wiedzieć, że taki powstanie i jaki będzie zakres jego treści.

15 lipca 2012

Wyższe szkoły czyszczenia, czyli edukacja gnid


Na rynku edukacyjnym furorę powinien zrobić nowy kierunek studiów interdyscyplinarnych, ale koniecznie z udziałem w tym pedagogiki, pod nazwą "czyściciel".

Nareszcie można go realizować dzięki reformie Barbary Kudryckiej, która jest dumna z tego, że uczelnie mogą dowolnie konstruować oferty kształcenia. Dowolnie, to znaczy pod dyktando pracodawców, rynku pracy, a ten generuje najróżniejsze zawody, które wymagają coraz bardziej elastycznych umiejętności, bo przecież pracodawcom nie chodzi o wiedzę absolwentów szkół wyższych, tym bardziej o wiedzę naukową, tylko o kompetencje praktyczne czy wąskie umiejętności.

Sięgnijmy do ofert i zobaczmy, że pojawił się na rynku niezwykle "interesujący" zawód, łączący w sobie umiejętności komunikacyjne, manipulacyjne i andragogiczne. Firmy potrzebują osoby, które będą potrafiły zniszczyć życie pracownikom i doprowadzą do odejścia tych nieposłusznych. Chodzi o to, by odpowiednio "wykształcona" osoba potrafiła tak rozpoznać relacje międzyludzkie w przedsiębiorstwie, zorganizować w nim intrygi, by doprowadzić do odejścia zbędnych pracowników, to znaczy osób, które są niezadowolone z zarządzania nią, np. wyższą szkołą prywatną, firmą ekonomiczną, farmaceutyczną itp., a w firmach publicznych - działaczy związkowych. Ostatni podmiot mobbowania dotyczy bardziej oświaty, bo w szkolnictwie prywatnym związki zawodowe w ogóle nie istnieją.

Działalność takich „specjalistów" ma na celu doprowadzenie niewygodnych dla szefa osób do głębokiego zranienia psychicznego, wytrącenia ich z życia zawodowego i osobistego. Kim są "czyściciele"? To przedstawiciele różnych zawodów, prawnicy, byli pracownicy służb specjalnych, tzw. trenerzy lub konsultanci, fachowcy do wynajęcia na polskim rynku, którzy zajmują się "naprawianiem", restrukturyzacją przedsiębiorstw, firm, w tym także wyższych szkół prywatnych.

W związku z tym, że coraz bardziej zaostrza się walka konkurencyjna na rynku usług akademickich, niektórzy ich właściciele korzystają z tego rodzaju metod, zatrudniając "ludzi do brudnej roboty". Ci najbardziej skąpi i przebiegli właściciele firm akademickich, którzy wolą "załatwiać" sobie niepokornych nauczycieli akademickich czy pracowników administracji tanimi sposobami, zatrudniają do tych celów żony, mężów lub kochanki już pracujących osób w firmie, by jako czyściciele wykazali się nie tylko efektywnością operacyjnego działania typu rozpoznanie, kto i co mówi o szefostwie, ale i jakie są warunki jego osobistego życia, co można z tego wykorzystać do manipulowania nim, osaczania go i szantażowania, by bezwzględnie podporządkował się woli kierownictwa, albo sam odszedł z pracy. W tym celu organizują różnego rodzaju akcje tzw. spotkania, wyjazdy integracyjne czy obowiązkowe towarzyszenie szefowi w czasie wakacji, by z pomocą alkoholu, tanich zabaw i atrakcji wydobyć od pracowników ich skryte problemy, które będzie można potem doskonale wykorzystać do manipulacji.


Na polskim rynku działa już wiele firm konsultingowych zajmujących się "czyszczeniem", a więc potrzebującym specjalistów, którzy nie dadzą się w tej roli rozpoznać, prowadząc indywidualną działalność gospodarczą pod najróżniejszymi tytułami. W jednym z dużych szpitali klinicznych zatrudniony w nim "czyściciel" badał relacje interpersonalne pod kątem tego, jak rozbić w nim związki zawodowe doradzając szefowi zaszczuwanie i zamykanie ust pracownikom. W celu spacyfikowania "sprawiających trudności pracowników" w jednej z wyższych szkół prywatnych właściciel "zatrudnił" kochanka, którego zadaniem było terroryzowanie pracowników, w tym głównie nieposłusznych władzy zbyt samodzielnych pracowników naukowych, a cała operacja odbywała się z pomocą komisji specjalnej powołanej przez założyciela szkoły do oceny osiągnięć naukowych. Głównymi oceniającymi w niej byli "czyściciele", czyli pracownik fizyczny bez matury oraz dwóch członków bez żadnych kompetencji akademickich. Skład takich zespołów „czyścicieli” zmienia się w zależności od nastrojów i rozpoznawanej przez właściciela ich skuteczności.

Podstawową metodą działania czyściciela jest mobbing, dzięki któremu może on pacyfikować załogę. Zdarza się, że tym czyścicielem jest sam pracodawca. Jeśli jest to osoba przez niego zatrudniona, to najczęściej jest przedstawiana załodze jako doradca, a w istocie agent instruujący mobbera-szefa, dyrektora, co ma czynić, kim manipulować, kogo zastraszyć. Tu pracodawca rzadko działa bezpośrednio. Właściciel np. takiej "wsp" organizuje w zależności od natężenia poczucia nieposłuszeństwa załogi częściej lub rzadziej zebrania-operatywki, w trakcie których ma miejsce pokazowe maltretowanie psychiczne wybranej osoby i mobilizowanie lojalnych osób do uczestnictwa w tym procederze. Głównym celem takiego postępowania jest zamykanie ust i wygaszanie lękiem ewentualnych działań potencjalnych przeciwników oraz budowanie lojalnej frakcji popleczników, usłużnych wazeliniarzy.

Jak twierdzą naukowcy: mobbing najczęściej nie jest jedynie metodą podtrzymywania władzy niekompetentnej osoby, lecz sposobem podtrzymania patologicznych relacji pracowniczych, za którymi stoją często przestępcze powiązania o charakterze korupcyjnym, nepotyzm, dyskryminacja itd.

Zgodnie zatem z reformą kształcenia akademickiego wyższe szkoły mają nieograniczone możliwości oferowania kierunków studiów i specjalności pod dyktando także patologicznych potrzeb - zamówień rynku pracy. Tego chcieliście i na to się godziliście? To macie. Nie jest bowiem prawdą, że dzięki takim regulacjom prawnym zainteresowani rozwijaniem nauki skupią się na celach powszechnie pożytecznych i cywilizacyjnie wartościowych. Już nawet wiem, gdzie można zorganizować "dobre praktyki" dla przyszłych czyścicieli.