27 kwietnia 2011

Gdzie studiować pedagogikę?


Antoni Kępiński profesor psychiatrii, humanista i filozof pozostawił nam w duchowym spadku znakomite rozprawy na temat kondycji ludzkiej, uwarunkowań jej rozwoju oraz blokad. Znakomicie analizował problemy ludzkiego poznania, wskazując na to, jak wyciągając wnioski z codziennego życia, ludzkich zachowań, funkcjonowania instytucji czy środowisk społecznych oceniamy je unieruchamiając na pewien czas i w określonej formie przedmiot czy podmiot naszych obserwacji. Kryteria ocen zależą od celu, jaki przyświeca nam w kontakcie z drugim człowiekiem czy instytucją, która wywołuje w nas na pierwszy już rzut oka zainteresowanie. Jak pisze: Kryteria klasyfikacyjne są bardzo różnorodne i zmieniają się w ciągu życia, a także w zależności od sytuacji i aktualnych potrzeb danego życia, a także w zależności od sytuacji i aktualnych potrzeb danego człowieka. Gdy człowiek jest głodny, to najmilszą dla niego osobą jest ta, która da mu jeść itp. (Psychopatie, 1988, s.7) Kiedy młodego człowieka ściska głód wiedzy lub silna potrzeba wejścia w posiadanie dyplomu studiów wyższych, to co ma uczynić z informacjami o istniejących ofertach edukacyjnych? Jak odnieść to do wyboru przyszłego miejsca studiów biorąc pod uwagę kierunek, który wydaje się najbliższy naszym oczekiwaniom czy marzeniom?

Moje analizy będą dotyczyć pedagogiki, bo tak ten kierunek studiów, jak i prowadzące go szkoły wyższe (publiczne i niepubliczne) sąmi najlepiej znane. Kiedy poszukujemy informacji o tym, gdzie studiować np. pedagogikę, to najpierw selekcjonujemy w bazie wszystkich szkół wyższych te, które oferują bezpłatne studia. Do takich należą jedynie szkoły publiczne – uniwersytety, akademie i państwowe szkoły wyższe, które rekrutują na studia na podstawie ustalonych na dwa lata wcześniej i opublikowanych na stronach internetowych czy w materiałach informacyjnych jednoznacznych kryteriów (są to średnie ocen z przedmiotów maturalnych, jakie zostały uznane za kluczowe do ubiegania się o miejsce na danym kierunku studiów, które komisja rekrutacyjna przelicza na punkty na podstawie świadectwa dojrzałości i zgodnie z rankingiem przyjmuje najpierw tych z najwyższą średnią aż do wyczerpania limitu miejsc).

Nie jest bez znaczenia to, czy wymagany do rekrutacji na kierunek studiów przedmiot z egzaminu maturalnego został przez nas zdany na poziomie podstawowym czy rozszerzonym. W przypadku wyniku egzaminu maturalnego z wymaganego przedmiotu na poziomie rozszerzonym uzyskujemy często dwu lub nawet trzykrotnie wyższą liczbę punktów. W ramach postępowania określa się, który z przedmiotów jest obowiązkowy do wyboru w wersji podstawowej lub rozszerzonej oraz który przedmiot jest do wyboru przez samego kandydata, także w jednej z tych wersji – podstawowej lub rozszerzonej. Najczęściej uczelnie wymagają z grupy przedmiotów obowiązkowych egzaminu maturalnego z języka polskiego i dowolnego języka obcego. Natomiast paleta przedmiotów do wyboru jest szeroka: WOS, historia, historia sztuki, biologia, matematyka, fizyka, geografia, chemia.


W przypadku przyjęć na studia II stopnia, a więc studia magisterskie, niektóre uczelnie publiczne wprowadzają egzamin w formie testowej z zakresu pedagogiki, gdyż mogą być na pedagogikę przyjmowani absolwenci innych kierunków studiów I stopnia (licencjackich). Dodatkowo, ze względu na ograniczoną liczbę miejsc także bierze się tu pod uwagę średnią ocen ze studiów I stopnia oraz ocenę końcową na dyplomie licencjackim. Uczelnie niepubliczne nie uwzględniają tego typu wymogów. Podobnie jak na studia I stopnia, przyjmują każdego, kto jest gotów zapłacić za swoją edukację, byle tylko posiadał dyplom ukończonych studiów I stopnia.


Jeśli zatem chcemy studiować bezpłatnie, to nie jest bez znaczenia, z jakim wynikiem maturalnym (na poziomie podstawowym czy rozszerzonym) ubiegamy się o przyjęcie na studia. W wyższych szkołach niepublicznych nie ma to żadnego znaczenia, gdyż do nich przyjmuje się „jak leci”, każdego, bez względu na wynik maturalnych egzaminów, często też bez względu na dodatkowe kryteria np. zdrowotne i nie ma w nich ograniczonej liczby miejsc. Tam jednak trzeba zapłacić nie tylko za postępowanie rekrutacyjne (choć ze względu na dużą konkurencję wiele z nich z tego wymogu rezygnuje) i studia trzeba płacić. Rekrutacja na studia w większości już uczelni odbywa się drogą elektroniczną w systemie internetowej rejestracji kandydatów. Nawet, jeśli nie posiadamy dostępu do internetu, to możemy w danej uczelni na miejscu zapisać się na wybrany kierunek, korzystając z udostępnionych w tym celu komputerów.


Drugim kryterium, jakim kierujemy się w wyborze szkoły jest siedziba uczelni. Poszukujemy zatem bezpłatnych studiów w szkole wyższej, która znajduje się jak najbliżej naszego miejsca zamieszkania (najlepiej, żeby była w naszej miejscowości lub w mieście, gdzie mamy rodzinę, znajomych, którzy przygarnęliby nas bezpłatnie na czas studiów). W przypadku wielkich miast czy aglomeracji nie jest bez znaczenia to, w jakiej dzielnicy znajduje się dana uczelnia. Może okazać się, że interesujący nas kierunek studiów prowadzony jest w kilku publicznych (państwowych) szkołach wyższych w naszym regionie. Czym kierujemy się wówczas, chcąc studiować bezpłatnie pedagogikę?


Być może uwzględniamy też to, jakie mamy szanse dostania się do danej uczelni. Każda z uczelni publicznych może określić odmienne wymagania przyjęć. Co ciekawe, mimo statusu szkoły publicznej, w każdej z nich prowadzona jest tzw. opłata rekrutacyjna, która nie podlega zwrotowi, jeśli rozmyśliliśmy się, bo składaliśmy wniosek o przyjęcie na jeszcze inne kierunki studiów. Za rejestrację na każdy z kierunków musimy płacić oddzielnie. Sprawdzamy zatem najpierw, jaki jest termin rejestracji i liczba miejsc na bezpłatne studia. Wprawdzie uczelnie mogą przyjmować na kierunek studiów, ale ten dzieli się na szereg specjalności, tak więc trzeba przyjrzeć się uważnie temu, które specjalności w ramach pedagogiki będą prowadzone przez daną szkołę. Są bowiem takie specjalności, na które limit przyjęć jest większy lub mniejszy, np. na kierunek: pedagogika, specjalność: pedagogika kultury fizycznej i zdrowotnej kandydat musi jeszcze dołączyć zaświadczenie lekarskie z adnotacją lekarza: „zdolny do studiów ze zwiększoną aktywnością fizyczną i pływania”. Są takie specjalności, na których przyjęcie wymagane są dodatkowe sprawdziany np. rysunek plastyczny, malarstwo oraz autoprezentacja kandydata.

Czym jeszcze kierują się kandydaci na bezpłatne studia pedagogiczne? Często biorą pod uwagę to, jaka to jest uczelnia (czy jest to wyższa szkoła zawodowa, czy jest to akademia pedagogiczna czy uniwersytet), o jakiej renomie, więc i z jakimi tradycjami, z jaką kadrą naukową, gdyż jest to ten wyróżnik, który będzie brany pod uwagę przez pracodawcę, kiedy zaczniemy poszukiwać u niego miejsca zatrudnienia. Nie jest bowiem obojętne to, czy przedłożymy dyplom uniwersytetu czy szkoły zawodowej, a już tym bardziej, czy jest to dyplom po studiach w uczelni publicznej czy niepublicznej. Ukończenie pedagogiki w szkole niepublicznej jest najczęściej konfrontowane z tym, co to jest za uczelnia, z jakimi tradycjami, jaką ma opinię, a przede wszystkim, kto z kadry akademickiej jest gwarantem jakości studiów (rzetelności, uczciwości, aktualności, wymagalności itp.). Zbyt wiele było już doniesień medialnych o patologiach niepublicznych szkół wyższych, o mających w nich miejsce malwersacjach, nieprzestrzeganiu prawa, oszukiwaniu studentów, zatrudnianiu kiepskich wykładowców, że utrwalił się ich negatywny wizerunek w naszym społeczeństwie. Są przecież niepubliczne szkoły wyższe, którym poświęca się na stronach internetowych resortu szkolnictwa wyższego wiele informacji, ostrzeżeń czy aktualizuje dane o programach naprawczych. Sami studenci tych szkół informują media, kiedy są nagle zaskakiwani zmianami w opłatach za studia, pozbawiani praw do informacji, krytyki itp.

Coraz częściej spotykamy się nawet z ogłoszeniami w prasie lub przekazywanymi ustnie przez pracodawców komunikatami, że po tej a tej szkole prywatnej absolwentów się nie zatrudnia. Z takim podejściem nie spotkamy się w sytuacji, kiedy ukończymy studia w uniwersytecie czy akademii. Nieco „gorzej” możemy być potraktowani, jeśli ukończymy wyższą szkołę zawodową. Pracodawcy, podobnie jak kandydaci na studia, także zbierają opinie na temat szkół wyższych i ich najlepszych studentów czy absolwentów, by przyjmować do pracy osoby z wiarygodnym poziomem wykształcenia. Zwracają uwagę na to, kto ich kształcił, kto stanowił o kierunku rozwoju i dbał o jakość wyższej edukacji.

Jak weryfikować wiarygodność szkoły wyższej?

22 kwietnia 2011

Przeżywajmy Tajemnicę Wielkiej Nocy!

Alleluja! Zmartwychwstał Odkupiciel świata,
Co na miłości Zakon swój utwierdził Boży,
Co kazał w każdym bliźnim znać i kochać brata,
Nieść z nim brzemię, sprowadzać z błędnych go rozdroży,
Nakarmić gdy łaknący, przyodziać gdy nagi,
Dodać w smutku pociechy, w zwątpieniu odwagi.
O niechże on i w duszy naszej zmartwychwstanie!
Niechaj w dzień ten wesoły, co nam nastał ninie,
Umocni w nas Zakonu Swego panowanie,
Byśmy żyli jak bracia w poczciwej rodzinie. [...]
A gdy się wszelka dusza, co Go łaknie chciwie.
Nasyci, Zmartwychwstanie Pańskie wnet poczuje,
I wielkim wtedy chórem zabrzmią Alleluje".

(Adam Pług, Na Zmartwychwstanie Pańskie)


Głęboko zawiedzeni, świadomi wrogów i zdrad, potrzeby oczyszczenia i pochylenia się nad tymi, którzy nas zawiedli, wchodzimy w okres wyjątkowego znaczenia Tajemnicy naszej wiary, łącząc się we wspólnocie Miłości.

Składam WSZYSTKIM najserdeczniejsze życzenia, by te wielkie i święte dni były czasem pełnym miłości i rodzinnego ciepła, wielkanocnych mazurków i lukrowanych bab, szczególnej łaski i błogosławieństwa Zmartwychwstałego Chrystusa. Życzę wiele radości i siły ducha na każdy dzień, byśmy mogli przeżywać i ożywiać w sobie wiarę, nadzieję i odwagę w zmaganiu się z problemami codziennego życia. Oby zetknięcie się z wydarzeniami zmartwychwstania pozwoliło nam uczyć się żyć z wielką wdzięcznością, wzrastać w wierności wartościom oraz doświadczać odmieniania siebie.

16 kwietnia 2011

Kobiety do nauk ścisłych, a mężczyźni do luźnych

Uwielbiamy w naszym kraju akcje. To pozostało nam jeszcze z okresu PRL. Nie chodzi tu o akcje na giełdzie papierów wartościowych, ale o propagandowe, pardon - marketingowe, bo przecież, skoro coś jest mało popularne, nieprzyjazne, powszechnie odrzucane czy niechciane, skoro gdzieś są niedobory, to trzeba koniecznie zachęcić klientów, by dokonali przewartościowania swoich decyzji i skusili się na coś, co nie było przedmiotem ich dotychczasowych aspiracji lub oczekiwań.

Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło wraz z rektorami publicznych uczelni technicznych akcję, która została skierowana tylko i wyłącznie do uczennic - tegorocznych maturzystek, by zachęcić je do studiowania na kierunkach przygotowujących do zawodów powszechnie uznawanych za typowo męskie. Wyznaczono dzień 14 kwietnia na tzw. drzwi otwarte dla kobiet. Pojawiały się transparenty z hasłami typu: Dziewczyny, zostańcie inżynierami! czy - Dziewczyny do ścisłych! Paniom rozdawano kaski ochronne, pokazywano im laboratoria, ciekawe eksperymenty i rozdawano gadżety. Obiecano też stypendia i wsparcie w toku studiów (nie tylko ze strony męskiej kadry akademickiej).

Proponuję, by dla równowagi rektorzy publicznych uczelni i wydziałów pedagogicznych przeprowadzili w dn. 14 maja br. własną kontrakcję pod hasłem: „Ach, ci mężczyźni!” albo „Panowie do dzieci!” zachęcając tegorocznych maturzystów – mężczyzn do podejmowania studiów na kierunkach związanych z przygotowaniem do zawodu pedagoga, wychowawcy czy opiekuna dzieci w różnym wieku. Nawet, gdyby nie było dla nich pracy w oświacie, to będą fachowo przygotowani do korzystania z urlopów tacierzyńskich.

Psycholodzy już dawno wykazali w swoich badaniach, że w placówkach edukacyjnych – żłobkach, przedszkolach i szkołach różnych typów i szczebli oraz w placówkach opiekuńczo-wychowawczych konieczny jest wzór osobowy mężczyzny. Ktoś taki, jak agent Tomek czy "super-nianiuś" skutecznie będzie przeciwdziałał fali agresji, przemocy, a zarazem zapewni niezbędne warunki do zaistnienia pożądanych stosunków międzyludzkich. Czas najwyższy zerwać ze stereotypem, że w zawodach nauczycielskich i pedagogicznych wystarczą same kobiety. Tego typu akcja nie miałaby charakteru propagandowego, tylko społeczno-kulturowy, bo przecież chodzi o to, by nasze dzieci i młodzież miały zrównoważony dostęp do męskich wzorów wychowawców. Wiadomo, że panowie lubią nie tylko brąz, ale i luz, więc studia pedagogiczne lub nauczycielskie będą dla nich najlepsze. Pamiętajmy o tym, że parytety w szkolnictwie wyższym muszą być zachowane.

14 kwietnia 2011

Stracone pokolenia pedagogów


Zastanawiam się nad tym, jak dalece musiał nastąpić upadek dobrych obyczajów w środowisku akademickim, skoro ewidentną nieuczciwość osoby ubiegającej się o stopień naukowy doktora habilitowanego, niektórzy usiłują usprawiedliwiać tym, że tak się dzieje od lat w wielu środowiskach uczelnianych, że to jest efekt presji na jak najszybsze uzyskiwanie samodzielności naukowej. To w związku z akademickim „wyścigiem szczurów” niektórzy naukowcy nie wytrzymują jego presji i usiłują za wszelką cenę przedłożyć coś, co będzie dowodem osiągnięć naukowych, a de facto jest wyprodukowaniem czegoś, co narusza wszelkie standardy.

Wielokrotnie prof. dr hab. Maria Dudzikowa z Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN zwracała uwagę na zjawisko nagminnego w ostatnich latach publikowania przez młodych, a pomocniczych pracowników nauki, własnych rozpraw doktorskich tak, jakby były rzeczywiście ich samodzielnymi monografiami pedagogicznymi. Tymczasem dysertacje te powstawały pod kierunkiem ich promotorów, profesorów uczelnianych czy tytularnych, miały także swoich recenzentów naukowych, nie mogą być zatem liczone jako własne osiągnięcie naukowe. Co robią niektórzy spośród tak „kreatywnych” doktorów-autorów? Wydają swoje prace bez podania jakiejkolwiek informacji na temat tego, że zostały obronione pod kierunkiem określonego promotora i na konkretnym wydziale jako rozprawy doktorskie. Czy trzeba to ukrywać? Czy czyni się to specjalnie, żeby wprowadzić w błąd recenzentów całego dorobku przedhabilitacyjnego?

Co gorsza, choć ma to miejsce dość rzadko, to jednak pojawia się jeszcze dalej posunięta nieuczciwość w postaci dosłownego przekopiowania dużych fragmentów własnej rozprawy doktorskiej do habilitacyjnej, by tym samym przyspieszyć wydanie tej ostatniej. Na co liczy autor takiego postępowania? Na to, że żaden z recenzentów, a w przewodzie jest ich czterech, tego nie dostrzeże? Może ma takie doświadczenia z własnego środowiska, że jak trzeba ocenić czyjąś pracę, to się jej nie czyta, tylko przekartkowuje, „czyta po łebkach” i oceniając miarą objętości oraz liczby danych w wyniku obliczonego współczynnika korelacji zmiennych, pisze spod grubego palca pozytywną opinię?

W najnowszym numerze Tygodnika Powszechnego minister Barbara Kudrycka odpiera zarzut dziennikarza, że znowelizowane ustawy akademickie eliminują „przewodników duchowych”, natomiast wymuszają na młodych wyścig szczurów”.
Stwierdza: W skróconej procedurze habilitacyjnej będą więc oceniane osiągnięcia naukowe. Zwracam uwagę na słowo „osiągnięcia”, a nie „dorobek naukowy”. Można mieć bowiem 300 artykułów w mało znaczącym regionalnym piśmie, które są dowodem jedynie na to, że ktoś lubi pisać. W nauce nie zawsze ilość przekłada się na jakość. Osiągnięciem naukowym są więc oryginalne odkrycia badawcze, zmieniające dotychczasowe teorie naukowe lub zbliżające nas do obszarów dotychczas niepoznanych. Nie powinno być zatem decydujące, w jakiej formie naukowiec prezentuje wyniki swojej pracy. Może to uczynić w formie monografii, cyklu artykułów czy przełomowego patentu. (Przewodnicy duchowi i wyścig szczurów, Z Barbarą Kudrycką, minister nauki i szkolnictwa wyższego rozmawiał Michał Bardel, TP, 2011 nr 16, s. 14).

Z tak rozumianą reformą nie godzi się prof. filozofii Tadeusz Gadacz, który w tym samym numerze Tygodnika pisze m.in.: By myśleć i tworzyć nowe ważne dzieła, potrzebna jest przestrzeń wolnej myśli, nieskrępowana w coraz większym stopniu scentralizowaną biurokracją. Potrzebne są takie warunki materialne, które pozwolą uczonym znaleźć czas na naukę i radość tworzenia. By starać się dorastać do poziomu naukowych badań i twórczości uniwersytetów europejskich i światowych, muszą mieć analogiczne w stosunku do nich możliwości. Rozwój nauki wymaga spokoju i czasu. (T. Gadacz, Hołd pokoleniom straconym, TP, 2011 nr 16, s.12)

Trzeba dodać do tego, że potrzebna jest jeszcze do rozwoju nauki przestrzeń prawdy i uczciwości, a ta nie zależy od budżetu na naukę i rozwiązań prawnych. Niestety coraz częściej spotykamy w pedagogice komiwojażerów dydaktyki, którzy w wyniku własnej hipokryzji, pozorowania działalności naukowej, stosowanych manipulacji i odcinania kuponów od dawno uzyskanego stopnia naukowego mogą być już jedynie dla młodych przewodnikami akademickiej patologii. W tym sensie prof. T. Gadacz ma rację, że obie grupy pokoleniowe są stracone.

13 kwietnia 2011

DEMO - KRATA
















Choć zasługi ma wielkie na rzecz demokracji:

Badał w polskiej oświacie jej inhibitory.

Bardzo szybko zapomniał w swojej autokracji,

że ten system z nim samym jest ...głęboko chory.

12 kwietnia 2011

Pedagodzy zmienili i wybrali

W dniu dzisiejszym uczestnicy X Zjazdu Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego dokonali zmian w Statucie, który – wprawdzie już raz został zmieniony uchwałą delegatów IX Zjazdu PTP w dn. 24 kwietnia 2008 r., - ale nie było komu go zarejestrować w czasie minionej kadencji w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie. Tak więc trzeba było powrócić do debat sprzed trzech lat, by wprowadzić w nim zmiany, które są konieczne ze względu na płynną (jak to niezwykle trafnie określa Z. Bauman) rzeczywistość. Niestety, dopóki przyjęte dzisiaj uchwały delegatów Zjazdu nie zostaną przedłożone sądowi, a ten ich nie zatwierdzi, to nadal obowiązuje w PTP Statut, który jest zamieszczony na stronie internetowej Towarzystwa.

Ponad dwie godziny dyskutowaliśmy dzisiaj na temat

I) Zasad przyjmowania członków PTP

1) Obecnie muszą mieć przy składaniu wniosku o przyjęcie w poczet członków PTP poparcie co najmniej dwóch jego członków zwyczajnych PTP: § 13. 1. Członków Towarzystwa przyjmuje właściwy terenowo Zarząd Oddziału na podstawie: a) pisemnej deklaracji, b) wprowadzenia przez dwóch członków zwyczajnych”.

Proponowaliśmy usunięcie warunku poparcia przez dwóch członków zwyczajnych, co zostało przyjęte przez delegatów X Zjazdu (podobnie, jak IX Zjazdu) większością głosów.

2) Nadal nie mogą być członkami PTP osoby z wykształceniem wyższym pierwszego stopnia, gdyż obowiązujący Statut stwierdza w § 11: Członkiem zwyczajnym może zostać osoba posiadająca obywatelstwo polskie, która spełnia jeden z następujących warunków: a) ma ukończone studia pedagogiczne lub inne związane z problematyką wychowania, uzyskała przynajmniej tytuł magistra i ma dorobek teoretyczny albo znaczące osiągnięcia w zakresie praktyki pedagogicznej; b) ma ukończone inne studia wyższe i uzyskała stopień doktora na podstawie pracy z dziadziny nauk pedagogicznych; c) ma publikowany dorobek z dziedziny nauk pedagogicznych lub pokrewnych; d) posiada kwalifikacje, które Zarząd Główny uzna za równoważne z wymienionymi w punktach a, b, c.

Tak delegaci poprzedniego, jak i dzisiejszego Zjazdu przyjęli, że członkiem PTP może zostać każda osoba, która ma ukończone studia pedagogiczne, a więc także licencjackie, lub kwalifikacje które Zarząd Oddziału (a nie Zarząd Główny) uzna za równorzędne i jednocześnie spełni przynajmniej jeden z następujących warunków: 1) ma publikowany dorobek z dziedziny nauk pedagogicznych lub pokrewnych, 2) ma znaczące osiągnięcia w zakresie praktyki pedagogicznej.

II. Kadencyjność Przewodniczącego PTP

Dotychczasowy Statut PTP nie przewiduje kadencyjności władz PTP.

Już trzy lata temu przyjęto uchwałę, by kadencja przewodniczącego PTP była dwukrotna.

W dniu dzisiejszym pojawiły się dwie propozycje w tej kwestii: jedna, by nie ograniczać wyboru przewodniczącego PTP w ogóle, a druga, by była ona ograniczona do maksymalnie trzech kolejnych kadencji. Delegaci przyjęli rozwiązanie, że Przewodniczącym Towarzystwa można być maksymalnie przez dwie kolejne kadencje.

WYBORY PRZEWODNICZĄCEGO PTP

W związku z tym, że przyjęte uchwały nie mają mocy prawnej (dopóki nie zatwierdzi ich Sąd), delegaci obradowali zgodnie z obowiązującym Statutem. W wyborach tajnych wybrali Przewodniczącym PTP, pełniącego tę społeczną funkcję od 1989 r., a więc na ósmą kadencję
- prof. zw. dr hab. Zbigniewa Kwiecińskiego, czł. koresp. PAN.


(źródło: H. Rotkiewicz, Sprawozdanie z IX Walnego Zjazdu Delegatów Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego 24 IV 2008 r. Protokół obrad, Forum Oświatowe 2008 nr 2; http://www.ptp-pl.org/index.php?strona=zjazdy-delegatow-ptp)

10 kwietnia 2011

Polskie Towarzystwo Pedagogiczne - reaktywacja


Polskiemu Towarzystwu Pedagogicznemu poświęcałem już uwagę w blogu, i nie tylko, gdyż jestem jego członkiem od jego powstania w 1981 r. , toteż z niepokojem przyjmowałem każdy okres załamań, blokad czy zapaści, jakich doświadczała nasza społeczność z różnych zresztą powodów, jak i z radością włączałem się w nowe inicjatywy, dokonania i odradzające się nei tylko w czasie zjazdów formy pedagogicznego dyskursu. Dzisiaj piszę o reaktywacji III, gdyż otrzymałem wiadomość o uruchomieniu po raz pierwszy w dziejach Towarzystwa jego internetowej strony: http://www.ptp-pl.org/ .

Pierwsza reaktywacja wiąże się z powołaniem do życia Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego w dn. 24 kwietnia 1981 r. w Warszawie, kiedy to odbyło się jego pierwsze zebranie ogólne z udziałem 34 członków założycieli. Kilka tygodni wcześniej, bo z dn. 19 marca 1981 r. zostało ono zarejestrowane przez Wydział Spraw Wewnętrznych Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Słusznie uzasadniano nawiązanie PTP do bogatej tradycji ruchu pedagogicznego, jaki miał miejsce w końcu XVIII w.

Inicjatorami i pomysłodawcami powołania do życia Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego byli profesorowie, członkowie PAN – Wincenty Okoń i Bogdan Suchodolski. Zrodzony dzięki m.in. fali sierpniowego wstrząsu „Solidarności”, nie został wyhamowany w swojej działalności w okresie stanu wojennego, bowiem liczba jego członków wzrosła do ok. 600 w końcu 1982 r. W tym, jakże trudnym okresie, powstało 15 oddziałów terenowych mimo wywołanego „stanem wojennym” wstrząsu psychologicznego i moralnego także u wielu członków PTP.

Druga reaktywacja nastąpiła po stanie wojennym, jeszcze w okresie głębokiego PRL, kiedy w 1983 r. został wydany pierwszy numer kwartalnika „Biuletyn Organizacyjny” PTP poświęconego problemom nauk pedagogicznych, oświaty i wychowania. Jego redaktorem naczelnym był prof. Mikołaj Kozakiewicz, także pierwszy Przewodniczący PTP, zaś członkami redakcji zostali profesorowie: Ryszard Łukaszewicz i Marian Walczak. Sekretarzem Redakcji była Weronika Budziło. Był to numer wyjątkowy, który ukazał się w nakładzie 300 egzemplarzy o objętości 60 stronic dzięki subwencji Polskiej Akademii Nauk. To właśnie dzięki II reaktywacji uzyskaliśmy dostęp do raportu prof. M. Kozakiewicza na temat kryzysu ekonomiczno-społecznego Polski a problemów wychowania, który był przedmiotem jego referatu w czasie pierwszego zebrania.

Trzecia reaktywacja pojawiła się w III RP i pomimo wielu zakrętów, słabości i załamań dotrwaliśmy do 2011 r. z nadzieją odnowy w warunkach konfrontowania naszych osiągnięć i osobistych postaw z nieustannymi reformami i zmianami oświatowymi oraz akademickimi, z przełomami paradygmatycznymi w naukach o wychowaniu i osłabieniem działalności społecznej niektórych oddziałów. Zakotwiczenie w Internecie, choć jest jaskółką, która jeszcze wiosny nie czyni, to jednak dobrze, że wreszcie nastąpiło. Niech będzie takie miejsce chociażby w wirtualnej przestrzeni, które zawiera informacje o PTP w niezwykle czytelnej i estetycznie zaprojektowanej wizualizacji danych o jego historii, władzach, oddziałach, zjazdach, wydawnictwach, najważniejszych wydarzeniach i skrzynce kontaktowej na korespondencję.

Nareszcie możemy zaprezentować swoją aktywność lub jej brak, gdyż każda z tych kategorii jest tu uwydatniona. Strona jest w budowie, tak jak polskie drogi, więc nie ma się co dziwić, że są tu objazdy, utrudnienia w ruchu czy dziury, które wymagają uzupełnień. Od nas samych zależy zatem to, czy będzie można poruszać się tu, jak w świecie rzeczywistym - drogą szybkiego ruchu jedynie (nie-)pamięci, autostradą przemian czy nieutwardzoną ścieżką pozoru. Zjazd ogólny odbędzie się we wtorek 12 kwietnia br.

Diagnoza sprzed 30 lat prof. Mikołaja Kozakiewicza brzmi dzisiaj niezwykle aktualnie jako przesłanie na kolejne lata naszej działalności. Pierwszy Przewodniczący mówił wówczas:

Sądzę, że jest sprawą ważną dla PTP, mądre i przemyślane ustosunkowanie się do kryzysu jako takiego, oraz do określenia swej roli w likwidacji samego kryzysu, jak też minimalizacji jego negatywnych skutków wychowawczych i społecznych. „Polska znajduje się w głębokim kryzysie” – to zdanie powtarza się tak często, że nikogo już nie szokuje to stwierdzenie, a nawet powoli uznano stan kryzysu za rzecz zwyczajną czy normalną. Sam termin „kryzys” staje się powoli słowem wytrychem, które wyjaśnia i usprawiedliwia prawdziwe i rzekome niemożności, braki wywołane obiektywnymi przyczynami i całkowicie zawinione przez ludzi, rozgrzesza od bezczynności i nieróbstwa, od zastępowania wysiłków na rzecz poprawy, gadulstwem o poprawie (…).

No proszę, jakież to aktualne.