03 kwietnia 2010
WIELKANOCNE ŻYCZENIA
Licznie nadchodzą życzenia. Dziękuję i dzielę się nimi z WSZYSTKIMI. ALLELUJA!
Z katedry słychać dzwon żałobny,
Z doliny zaś dziękczynną pieśń.
To umarłemu dzwon ten dzwoni,
A głos skowronka: obudź się!
Ziemią zasypią go i ciszą,
A z grobów zieleń już się pnie
Rzeki się kładą, w dal kołyszą
A bór przez sen mamrocze źle,
I przy tych wszystkich skargi dźwiękach
Gdzie tylko sięgniesz okiem swym,
Dreszczyk wiosenny cię dosięga
I zmartwychwstajesz w ciele twym!
przekład: Marta Klubowicz
______§§____________§§
_____§__§__________§__§
___§§____§_________§___§
__§___§___§_______§____§
_§____§____§_____§____§
_§___§_§____§___§____§
_§§§§___§___§§§§§___§
_________§_________§___§§_§§
________§___§§_§§___§_§§§c§§§
_______§_____________§_§d§§§
_______§______§______§__§§§
_______§____§___§____§___§
________§____§§§____§___§
_______§§§§§_____§§§§§_§
_§§§__§_____§§§§§_____§__§§§
§_§_§§____§_______§__§_§§_§_§
§____§_____§_____§__§__§____§
_§____§____§_____§_§__§____§
__§____§§§§_______§§§§____§
___§____§___________§____§
____§____§§§_____§§§____§
_____§§§§___§§§§§___§§§§
............((_,»*—*« »*—*«,_))
((_,»*—**—*«,_)) ((_,»*—**—*«,_))
*~*~*~*~*WESOŁYCH ŚWIĄT*~*~*~*~*
Z okazji nadchodzących Świąt Wielkiej Nocy:
Wiary w drugiego człowieka,
Nadziei na każdy nowy dzień
Pogody, radości i wiosny – w sercu i za oknem
Smacznego jajka i mokrego dyngusa
Zwyczajnie: Świąt wesołych!
******
Niech Zmartwychwstanie Bożego Syna będzie nadzieją, czasem pokoju, radości, duchowego wyciszenia i odnowy, dając tym samym siłę do podejmowania kolejnych zadań, przed jakimi stawia życie codzienne.
Z modlitwą
******
Jestem niezmiernie wzruszona Twoimi przepięknymi oraz niezwykle głębokimi w treści życzeniami. Dotykają one Prawd Najważniejszych dla nas - wartości życia i jego piękna w odnawianej i wiecznej Prawdzie. Za Brandstaetterem powtarzam " ...Wciąż Cię szukam i szukam, jakby Cię było za mało w tym wszystkim, w czym Cię nieustannie widzę i czuję ...Jestes umeczony mną - Boże..." W tych poszukiwaniach i radości w odnajdywaniu życzę Tobie - Wspaniały Proferorze Zwyczajny lecz Niezwykły oraz całej Twojej Rodzince radości, spokoju i zdrowia w tych Dniach Świąt Wielkanocnych i na wszystkie następne dni
******
Posiłkując się pięknymi strofami, składam życzenia pięknej Wielkiej Nocy, darów Zmartwychwstania i szczęśliwości odczuwania wiary, nadziei i miłości
**********
Ja som Vzkriesenie a Život, kto verí vo mňa bude žiť, aj keď umrie. (Jn 11, 25)
pozehnane, pokojne a radostne tohtoročné veľkonočne sviatky
********
Niech i tym razem króliczek przyniesie Wam na Wielkanoc:
białe bazie, kolorowe kraszanki, drożdżowe baby,
wiosenną nadzieję
******
Pozwalam sobie przesłać Panu i Pana najbliższym serdeczne życzenia świąteczne: oby piękno tych świąt i płynąca z nich siła towarzyszyły Panu w codziennych wyzwaniach.
Życzę udanej pracy i płodnej działalności na każdym polu.
********
Przeszedł On przez życie dobrze czyniąc…(Dz 10,38)
Z okazji świąt, które w szczególny sposób oddają sens naszej egzystencji, które uczą jak upadać i podnosić się każdego dnia. Świąt, które na wiosnę przynoszą nam nadzieję, że mimo trudności, ciemnych stron księżyca, czasami śmierci naszych ideałów, pomysłów, zamierzeń widzimy sens naszego życia i pracy. Dni, które wskazują drogę do zmartwychwstania, do odradzania się do dobrego życia.
Życzymy wszystkim, aby dobrze przechodzili swoje życie, rozdając radość i miłość.
Spokojnych świąt z nutą refleksji, zapatrzeniem na małego Wielkanocnego Baranka i smakiem babcinego sernika, który podjadamy w nocy nie mogąc doczekać się już wielkanocnego poranka.
Wesołego Alleluja
**********
pięknie dziękuję za pamięć i życzenia
świąteczne. Tą drogą chcę też Panu Profesorowi jak i wszystkim bliskim
przesłać życzenia Bożej mocy czerpanej od Zmartwychwstałego Pana. Niech
On będzie zawsze oparciem i mocą w zmaganiu się z ludzką małością i
złością. Niech też Jego zmartwychwstanie będzie podstawą do znajdowania
sensu własnego życia i własnej pracy. Serdecznie pozdrawiam.
********
Lubię bardzo te Twoje mądre życzenia.
Ja też Tobie, i Twoim bliskim życzę roku pełnego nadziei, jaką nas Wielkanoc napełnia. A jako drobny upominek przesyłam wiersz "Wielkanoc" Jana Lechonia. Mam nadzieję, że się Wam spodoba
Droga, wierzba sadzona wśród zielonej łąki,
Na której pierwsze jaskry żółcieją i mlecze.
Pośród wierzb po kamieniach wąska struga ciecze,
A pod niebem wysoko śpiewają skowronki.
Wśród tej łąki wilgotnej od porannej rosy,
Droga, ktorą co święto szli ludzie ze śpiewką,
Idzie sobie Pan Jezus, wpółnagi i bosy
Z wielkanocną w przebitej dłoni choragiewką.
Naprzeciw idzie chłopka. Ma kosy złociste,
Łowicka jej spódniczka i piękna zapaska.
Poznała Zbawiciela z świętego obrazka,
Upadła na kolana i krzyknęła: "Chryste!".
Bije głową o ziemię z serdeczną rozpaczą,
A Chrystus się pochylił nad klęczącym ciałem
I rzeknie: "Powiedz ludziom, niech więcej nie płaczą,
Dwa dni leżałem w grobie. I dziś zmartwychwstałem.
********
Życzenia Radosnych Świąt Wielkanocnych
wypełnionych nadzieją budzącej się do życia wiosny
i wiarą w sens życia.
Pogody w sercu i garść refleksji związanych z pełnym zadumy,
ale jakże radosnym czasem
oraz smacznego Święconego w gronie
najbliższych osób
******
Spotkałam dzisiaj kurczaka
Co po baziach skakał.
Za nim kurka podążała
I pisanki malowała.
Wtem baranek się ukazał
I życzenia złożyć kazał:
Szczęścia i radości moc
Na tą Świętą Wielką Noc!
*******
Euch allen wünschen wir ein zufriedenes und segensreiches Osterfest.
Also, schönes Wetter und viel Freude!
*********
Z okazji Świąt Wielkanocnych składamy
życzenia:
miłości, która jest ważniejsza od wszelkich dóbr,
zdrowia, które pozwala przetrwać najgorsze.
Pracy, która pomaga żyć.
Uśmiechów bliskich i nieznajomych, które pozwalają lżej oddychać i
szczęścia,które niejednokrotnie ocala nam życie.
********
DROGA KRZYŻOWA
I. Ej Ty! bądź naszym kozłem ofiarnym.
II. Niech krzyż naszego człowieczeństwa,
III. Powali Cię z nóg, bo nie ma wśród nas niewinnych.
IV. Ej spójrz! rodzicielka naszej męki i bólu mówi: ... synu!
V. Więc idź i nie drżyj! - nam dziś kazano być ludźmi:
VI. Obmyjemy Ci pot z twarzy, byś nie przyniósł nam wstydu
VII. I wspomożemy, gdy nasza pomoc znów powali Cię z nóg.
VIII. Ej, popatrz! - teraz Ty dzierżysz w dłoniach nasze łzy.
IX. Wiec idź i powal z nóg westchnienia i gadanie.
X. Niech się obnaży sens człowieczeństwa – naszego męczeństwa.
XI. I przybito Twoją duszę do naszych serc, serc, serc.
XII. I nastała cisza, c-i-sz-a, bez zmowy milczenia.
XIII. I spłynęła krew po strwożonych twarzach, twarzach, ......
XIV. Więc dziś Cię pochowamy w duchowym padole,
XV. A jutro odpokutujemy przy Niedzielnym stole.
stole.
Mariusz Dembiński
******
Po raz kolejny w naszym życiu stajemy się świadkami
Zmartwychwstania Pańskiego,
które jest przede wszystkim dziełem nieskończonej Bożej Miłości!
Życzę, by doświadczenie spotkania ze Zmartwychwstałym Panem, przyniesie odrodzenie duchowe, napełni nas wiarą i nadzieją,
da siłę w pokonywaniu trudności, pozwoli z ufnością patrzeć
w przyszłość i sprawi, byśmy na co dzień byli
radosnymi chrześcijanami!
.......
W Czasie Oczekiwania na Z-Martwych-Powstanie Tego, który obiecał nam, niegodnym, radość wiekuistą, życzymy Wam serdecznie obfitych darów życia i płynących z nich radości i pokoju!!!
.......
Z ZASZCZYTEM WIELKIM PRZYJĘŁAM URZEKAJĄCE GŁĘBIĄ REFLEKSJI PRZESŁANIE ŚWIĄTECZNE I ZWRACAM SIĘ Z UPRZEJMĄ PROŚBĄ O PRZYJĘCIE NAJSERDECZNIEJSZYCH ŻYCZEŃ RADOSNYCH I SPOKOJNYCH ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY W GRONIE NAJBLIŻSZYCH W WIOSENNYM POGODNYM I PEŁNYM OPTYMIZMU NASTROJU
Z WYRAZAMI NAJWYŻSZEGO SZACUNKU I POWAŻANIA
*******
Życzę, by tajemnica liturgii Świąt Wielkiej Nocy - tego najsmutniejszego i najradośniejszego ze świąt - pozwoliła Wam/Nam zawsze znaleźć sens i jasność tam, gdzie mrok i zwątpienie, uwierzyć w znaczenie trudu i cierpienia, zawsze zachować nadzieję na Cud Nowego Dnia. Wczoraj z radością zamknęłam wszystkie inne sprawy i cieszę się obecnością rodziny, czego i Wam z całego serca życzę! Zdrowych i pogodnych Świąt!
******
proszę przyjąć, dla Siebie i Pana Bliskich, najlepsze życzenia z okazji Misterium Wielkiej Nocy, przede wszystkim zaś odpoczynku od zgiełku codzienności i okazji do długiego wiosennego spaceru. Wszystkiego najlepszego!
*****
życzę Panu Profesorowi troche odpoczynku w te dni wiosenne śliczne i upragnione , radości w gronie rodziny i przyjaciół,
czyli Wesołego Jajka jako symbolu nowego życia!
*******
Zdrowych, Pogodnych Świąt Wielkanocnych,
pełnych Wiary, Nadziei i Miłości.
Serdecznych spotkań w gronie rodziny
i wśród przyjaciół.
Radosnego, wiosennego nastroju,
duchowego odrodzenia, dużo Światła
*******
Chciałabym życzyć wszystkiego najlepszego: dużo zdrowia, szczęścia, pogody ducha oraz spełnienia marzeń a także zdrowych i rodzinnych Świąt Wielkanocnych.
*******
Nie mogłem nie odpowiedzieć na Życzenia Świąteczne, które otrzymałem od Pana. Zmuszają one do głębokiej refleksji nad życiem; jego sensem, radością, przemijaniem…
Życzyć to dodawać życia. One właśnie to czynią i u odbiorcy wyzwalają podobne pragnienia.
Zmartwychwstanie to drugie (nasze) narodziny, niekończące się śmiercią. Dobrze więc było przyjąć od Pana w przeddzień Świąt Zmartwychwstania piękną i mądrą Pedagogię Świątecznych Życzeń.
Mój Tata często mi powtarzał: „Życz ludziom, da Ci Bóg”. Niech ta sentencja będzie moim podziękowaniem za otrzymane od Pana Życzenia.
Szczęść Boże Panie profesorze!
******
Zdrowych, spokojnych, wesołych świąt wielkanocnych,
radości, pogody ducha, odpoczynku od uciążliwej codzienności,
pogody słonecznej na wiosenny spacer, oraz twórczych myśli pod kasztanem
do realizacji w nowych książkach
02 kwietnia 2010
Wielkanoc 2010
Na tym wzgórzu,
Na którym wznosi się krzyż
Postawmy stół Wielkanocny
A na nim złóżmy nasze ….
… serca, żądze oraz myśli.
I pozwólmy innym
…. kosztować siebie!
(Mariusz Dembiński)
Zbliżają się Święta Wielkiej Nocy, okres dla wielu z nas szczególnego rodzaju spotkań z Źródłem Istnienia, z Stwórczą Siłą, ale i z Bliskimi, dzięki którym budujemy DOBRO naszego życia. Może właśnie w tych dniach uświadomimy sobie, jak bardzo jesteśmy naznaczeni Tym, który choć jest Wielkim Nieobecnym, to jednak wraca do nas mocą radości i wartości życia. Życzę zdrowych, spokojnych i pełnych nowych doznań Świąt Zmartwychwstania Pańskiego!
Niech wiosenna aura sprzyja bliskim naszym sercom spotkaniom, a dzieląc się świątecznym jajkiem życzmy sobie tego, co ono symbolizuje od dawien dawna, a mianowicie nadzieję na lepsze, być może także inne wartości, które wpiszą w nasze życie żywotność, nową energię, siłę, początek i nieśmiertelność. Radości, szczęścia i spokoju oraz słonecznej aury na wszystkie następne dni.
Wesołego Alleluja!
Prima dies Aprilis
to – jak podaje Wikipedia - dzień żartów, wpisujacy się w obyczaj związany z pierwszym dniem kwietnia. Został on zapoczątkowany mniej więcej w połowie XIII wieku. Zdaniem etnografa Damiana Drąga tradycja ta przywędrowała do nas wraz z chrześcijaństwem z Cesarstwa Rzymskiego, gdzie 1 kwietnia był dniem robienia sobie psikusów, pozwalania na drobne kłamstewka, a nawet na wzajemnie parodiowanie się. Tradycja ta ma także miejsce w naszym kraju. Tego właśnie dnia ludzie robią sobie żarty, celowo wprowadzają się w błąd, a zarazem konkurują między sobą o to, komu uda się więcej razy kogoś oszukać lub jak najwięcej osób wprowadzić w błąd, sprawić, by inni uwierzyli w coś nieprawdziwego.
Moja córka wprowadziła mnie w błąd, kiedy zaproponowała, że zrobi mi herbatę. Nie podejrzewałem w tym niczego, co miałoby mnie zaskoczyć, ale prawdą też jest moja zupełna nieświadomość tego, że to jest 1 kwietnia. Kiedy więc z wielką ufnością i zadowoleniem zanurzyłem usta w filiżance z herbatą okazało się, że zamiast cukru była w niej sól. Moja córka promieniała ze szczęścia, bo nareszcie udało jej się mnie przechytrzyć i zaskoczyć.
Nie było wyjścia. Musiałem jakoś odreagować, a że blog jest poświęcony pedagogice, oświacie i szkolnictwu wyższemu zawarłem tego dnia treści, które z prawdą nie mają nic wspólnego. Prima aprilis – uważaj, bo się pomylisz.
Źródła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prima_aprilis
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100401/LUDZIEIOPINIE/519858077
Warto zajrzeć też na stronę:
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/prima-aprilis-przed-wojna--jak-oszukiwalismy-w-dwudziestoleciu,56033,1
Moja córka wprowadziła mnie w błąd, kiedy zaproponowała, że zrobi mi herbatę. Nie podejrzewałem w tym niczego, co miałoby mnie zaskoczyć, ale prawdą też jest moja zupełna nieświadomość tego, że to jest 1 kwietnia. Kiedy więc z wielką ufnością i zadowoleniem zanurzyłem usta w filiżance z herbatą okazało się, że zamiast cukru była w niej sól. Moja córka promieniała ze szczęścia, bo nareszcie udało jej się mnie przechytrzyć i zaskoczyć.
Nie było wyjścia. Musiałem jakoś odreagować, a że blog jest poświęcony pedagogice, oświacie i szkolnictwu wyższemu zawarłem tego dnia treści, które z prawdą nie mają nic wspólnego. Prima aprilis – uważaj, bo się pomylisz.
Źródła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prima_aprilis
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100401/LUDZIEIOPINIE/519858077
Warto zajrzeć też na stronę:
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/prima-aprilis-przed-wojna--jak-oszukiwalismy-w-dwudziestoleciu,56033,1
01 kwietnia 2010
Przyspieszenie radykalnych reform oświatowych i akademickich
Jak wynika z wiarygodnych źródeł rządowych, niepokojące sygnały o możliwie szybkim i gwałtownym kryzysie politycznym w naszym kraju na skutek wyników prac Sejmowej Komisji Śledczej w sprawie tzw. afery hazardowej oraz konieczności latania dziury budżetowej” państwa, przyspieszyły prace legislacyjne, które będą przedmiotem obrad naszego Parlamentu już po Świętach, by zagrożona utratą władzy koalicja mogła jeszcze wprowadzić zmiany gwarantujące realizację jej programu politycznego. Zwrócę uwagę tylko na niektóre z projektowanych zmian. Jeśli chodzi o oświatę, to:
Po pierwsze, ulegnie rozwiązaniu Ministerstwo Edukacji Narodowej, które zostanie włączone, podobnie jak ma to miejsce w Niemczech, w strukturę Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przewiduje się, że nową nazwą tego resortu będzie: Ministerstwo Kultury i Oświaty. W ślad za tym zostanie zrealizowana obietnica Platformy Obywatelskiej, że zostaną zlikwidowane kuratoria oświaty. Zostanie połączony nadzór pedagogiczny z organem prowadzącym szkoły i placówki oświatowe. Rząd zaoszczędzi na tym procesie ponad 20 mld. zł. rocznie. Nie będzie potrzeba utrzymywania tak licznej armii urzędników.
Po drugie, zostanie zmodyfikowany ustrój szkolny, w ramach którego zostaną połączone gimnazja ze szkołami ponadgimnazjalnym. Zarazem będzie obniżony wiek obowiązku szkolnego do 16 roku życia tak, by zachęcić młodzież do podejmowania kształcenia w szkolnictwie zawodowym i jak najszybszego wchodzenia na rynek pracy. Dla wzmocnienia procesu ustawicznego kształcenia przewiduje się odrębną ścieżkę przyjęć do wyższych szkół zawodowych dla absolwentów szkolnictwa zawodowego na podstawie egzaminu zawodowego. Zostaną też zmienione kryteria przystępowania do matury państwowej, która będzie wymagana jedynie w szkołach wyższych mających pełne uprawnienia akademickie. Do studiowania w wyższych szkołach zawodowych wystarczy tzw. matura zawodowa.
Po trzecie, naukowcy, którzy uzyskali poza granicami kraju stopień doktora habilitowanego nauk humanistycznych lub społecznych, szczególnie z takich dyscyplin naukowych, jak pedagogika, praca socjalna, socjologia , nauki teologiczne i nauki o rodzinie, psychologia i filozofia, nie będą mogli być liczeni do minimum kadrowego w szkolnictwie publicznym i niepublicznym, gdyż nie ma żadnych przeszkód by habilitowali się czy uzyskiwali tytuł naukowy w kraju. Co innego, gdy w grę wchodzą nauki medyczne, techniczne a nawet ekonomiczne. Ubieganie się przez awansowanych poza granicami kraju nauczycieli akademickich o stanowisko wykładowcy-docenta czy profesora danej uczelni (tak publicznej, jak i niepublicznej) będzie możliwe dopiero po merytorycznym uzasadnieniu, że nie jest to możliwe w kraju oraz po pozytywnej weryfikacji ich udokumentowanych osiągnięć naukowych przez Centralną Komisję do spraw Stopni i Tytułu tak, jak ma to miejsce w przypadku zatwierdzania przez ten organ tytułu naukowego profesora.
Po czwarte, wyższe szkoły zawodowe będą musiały zrezygnować z nazwy własnej, jeśli nie będzie jej odpowiadał rzeczywisty profil kształcenia. Tym samym w szkołach odwołujących się w swojej nazwie do dyscyplin technicznych, medycznych, społecznych, ekonomicznych, humanistycznych itp. nie będzie można kształcić na kierunkach, które nie mają z nazwą nic wspólnego albo są jej zaprzeczeniem. Przykładowo, w szkołach mających nazwie przedsiębiorczość, zarządzanie, zdrowie czy informatykę, nie będzie wolno kształcić na kierunkach humanistycznych, i odwrotnie - w uczelniach pedagogicznych nie będzie wolno kształcić w zakresie biotechnologii czy mechatroniki. Na potrzebę tego typu regulacji zwraca szczególną uwagę Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów twierdząc, że nazwy szkół wprowadzają w błąd przyszłych klientów. Do szerokiego profilu kształcenia będą miały prawo jedynie uniwersytety i akademie, ale już nie politechniki.
Po piąte, kadrom kierowniczym szkół, w tym także szkół wyższych nie będzie wolno podejmować jakichkolwiek działań o charakterze represyjnym, stosować mobbingu wobec uczniów czy pracowników, którzy w Internecie prowadzą swoje blogi. Mające miejsce nadużycia władzy wobec uczniów (np. wobec uczennicy jednej ze szkół podstawowych w Brzezinach w blogu skrytykowała dyrektorkę i nauczycielkę języka angielskiego czy jednej z łódzkich szkół ponadgimnazjalnych, gdzie dyrekcja chciała wyrzucić ze szkoły uczennicę zamieszczającą fotografie w swoim blogu) nie będą dopuszczalne. Będzie zatem zakaz kierowania się w ocenie uczniów, studentów czy pracowników instytucji oświatowych i akademickich ich życiem osobistym tak w realu, jak i w internecie.
Po szóste, studia podyplomowe nie będą mogły spełniać roli studiów kwalifikacyjnych, na podstawie których będzie można uznać nabycie wystarczających kompetencji zawodowych przeze ich absolwentów, które odpowiadałyby wykształceniu osób z dyplomem studiów I i/lub II stopnia. Studia podyplomowe mają być uwzględniane jedynie w procesie oceniania pracowników jako inwestujących we własny rozwój i podnoszących swoje umiejętności czy aktualizujących swoją wiedzę.
O kolejnych reformach czytajcie tu koniecznie w dniu jutrzejszym.
Po pierwsze, ulegnie rozwiązaniu Ministerstwo Edukacji Narodowej, które zostanie włączone, podobnie jak ma to miejsce w Niemczech, w strukturę Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przewiduje się, że nową nazwą tego resortu będzie: Ministerstwo Kultury i Oświaty. W ślad za tym zostanie zrealizowana obietnica Platformy Obywatelskiej, że zostaną zlikwidowane kuratoria oświaty. Zostanie połączony nadzór pedagogiczny z organem prowadzącym szkoły i placówki oświatowe. Rząd zaoszczędzi na tym procesie ponad 20 mld. zł. rocznie. Nie będzie potrzeba utrzymywania tak licznej armii urzędników.
Po drugie, zostanie zmodyfikowany ustrój szkolny, w ramach którego zostaną połączone gimnazja ze szkołami ponadgimnazjalnym. Zarazem będzie obniżony wiek obowiązku szkolnego do 16 roku życia tak, by zachęcić młodzież do podejmowania kształcenia w szkolnictwie zawodowym i jak najszybszego wchodzenia na rynek pracy. Dla wzmocnienia procesu ustawicznego kształcenia przewiduje się odrębną ścieżkę przyjęć do wyższych szkół zawodowych dla absolwentów szkolnictwa zawodowego na podstawie egzaminu zawodowego. Zostaną też zmienione kryteria przystępowania do matury państwowej, która będzie wymagana jedynie w szkołach wyższych mających pełne uprawnienia akademickie. Do studiowania w wyższych szkołach zawodowych wystarczy tzw. matura zawodowa.
Po trzecie, naukowcy, którzy uzyskali poza granicami kraju stopień doktora habilitowanego nauk humanistycznych lub społecznych, szczególnie z takich dyscyplin naukowych, jak pedagogika, praca socjalna, socjologia , nauki teologiczne i nauki o rodzinie, psychologia i filozofia, nie będą mogli być liczeni do minimum kadrowego w szkolnictwie publicznym i niepublicznym, gdyż nie ma żadnych przeszkód by habilitowali się czy uzyskiwali tytuł naukowy w kraju. Co innego, gdy w grę wchodzą nauki medyczne, techniczne a nawet ekonomiczne. Ubieganie się przez awansowanych poza granicami kraju nauczycieli akademickich o stanowisko wykładowcy-docenta czy profesora danej uczelni (tak publicznej, jak i niepublicznej) będzie możliwe dopiero po merytorycznym uzasadnieniu, że nie jest to możliwe w kraju oraz po pozytywnej weryfikacji ich udokumentowanych osiągnięć naukowych przez Centralną Komisję do spraw Stopni i Tytułu tak, jak ma to miejsce w przypadku zatwierdzania przez ten organ tytułu naukowego profesora.
Po czwarte, wyższe szkoły zawodowe będą musiały zrezygnować z nazwy własnej, jeśli nie będzie jej odpowiadał rzeczywisty profil kształcenia. Tym samym w szkołach odwołujących się w swojej nazwie do dyscyplin technicznych, medycznych, społecznych, ekonomicznych, humanistycznych itp. nie będzie można kształcić na kierunkach, które nie mają z nazwą nic wspólnego albo są jej zaprzeczeniem. Przykładowo, w szkołach mających nazwie przedsiębiorczość, zarządzanie, zdrowie czy informatykę, nie będzie wolno kształcić na kierunkach humanistycznych, i odwrotnie - w uczelniach pedagogicznych nie będzie wolno kształcić w zakresie biotechnologii czy mechatroniki. Na potrzebę tego typu regulacji zwraca szczególną uwagę Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów twierdząc, że nazwy szkół wprowadzają w błąd przyszłych klientów. Do szerokiego profilu kształcenia będą miały prawo jedynie uniwersytety i akademie, ale już nie politechniki.
Po piąte, kadrom kierowniczym szkół, w tym także szkół wyższych nie będzie wolno podejmować jakichkolwiek działań o charakterze represyjnym, stosować mobbingu wobec uczniów czy pracowników, którzy w Internecie prowadzą swoje blogi. Mające miejsce nadużycia władzy wobec uczniów (np. wobec uczennicy jednej ze szkół podstawowych w Brzezinach w blogu skrytykowała dyrektorkę i nauczycielkę języka angielskiego czy jednej z łódzkich szkół ponadgimnazjalnych, gdzie dyrekcja chciała wyrzucić ze szkoły uczennicę zamieszczającą fotografie w swoim blogu) nie będą dopuszczalne. Będzie zatem zakaz kierowania się w ocenie uczniów, studentów czy pracowników instytucji oświatowych i akademickich ich życiem osobistym tak w realu, jak i w internecie.
Po szóste, studia podyplomowe nie będą mogły spełniać roli studiów kwalifikacyjnych, na podstawie których będzie można uznać nabycie wystarczających kompetencji zawodowych przeze ich absolwentów, które odpowiadałyby wykształceniu osób z dyplomem studiów I i/lub II stopnia. Studia podyplomowe mają być uwzględniane jedynie w procesie oceniania pracowników jako inwestujących we własny rozwój i podnoszących swoje umiejętności czy aktualizujących swoją wiedzę.
O kolejnych reformach czytajcie tu koniecznie w dniu jutrzejszym.
29 marca 2010
Habilitacje jednak zostaną...
Dzisiaj zostaną przedstawione przez minister Barbarę Kudrycką założenia reformy szkolnictwa wyższego. Nie zostaną zniesione habilitacje, gdyż – jak stwierdziła pani minister – doktoraty nie są w Polsce jeszcze na tak dobrym poziomie, żeby móc całkowicie znieść habilitację (za: K. Klinger, Rektorzy nie wiedzą, czego chce Kudrycka, Dziennik Gazeta Prawna 2010 nr 61, s.2).
W przypadku pedagogiki mamy do czynienia z procesem, który od kilku lat budzi silne emocje, także sprzeciwu, bowiem część nauczycieli akademickich ze stopniem naukowym doktora postanowiła zadbać o własny awans naukowy poza granicami. Kierownicy podstawowych jednostek w wielu uniwersytetach zostają zaskakiwani informacją i dokumentem świadczącym o tym, że ich pracownicy naukowi, którzy zajmowali dotychczas stanowisko adiunkta lub wykładowcy, a o ich osiągnięciach naukowych w kraju nikt z przełożonych nie miał pojęcia, wnioskują o przeszeregowanie ich na stanowisko adiunkta-doktora habilitowanego lub nawet profesora nadzwyczajnego (uczelnianego). Okazują dokument, który w świetle obowiązujących umów międzynarodowych, dwustronnych wymaga uznania zdobytego przez nich poza granicami kraju stopnia naukowego jako odpowiadającego polskiemu doktorowi habilitowanemu. No i zaczynają się dla jednych pierwsze procesy sądowe, a dla innych pierwsze awanse w hierarchii akademickiej, jak np. powierzanie im funkcji kierowniczych.
Sprawdzamy na stronach internetowych uczelni zagranicznych, które są zobowiązane do informowania o prowadzonym postępowaniu o nadanie stopnia odpowiadającemu polskiemu doktorowi habilitowanemu i okazuje się, że istotnie ubiegają się na tej drodze o awans zapewne osoby o znaczącym poza granicami dorobku naukowym, ale także i takie, które nie mogą się nim pochwalić tak poza, jak i we własnym kraju. Ma miejsce bardzo niebezpieczny proceder, trudny do wykrycia przez jednostki naukowe zagranicznych uniwersytetów polegający na tym, że jako rozprawę habilitacyjną niektórzy Polacy przedkładają obronioną w kraju (a tam nieznaną) własną dysertację doktorską. Niektórzy zmienią lekko temat, „podrasują” układ treści i tytuły rozdziałów tak, by zbliżyć do tamtejszych kryteriów i … uzyskują stopień samodzielności naukowej, którego nikt już nie jest w Polsce w stanie podważyć, zakwestionować.
Co zrobić, żeby „nie wylać dziecka z kąpielą”, a więc nie krzywdzić tych, którzy zapewne uzyskali ów awans w sposób uczciwy, zgodny z wszelkimi standardami pracy naukowo-badawczej, dydaktycznej i organizacyjnej? Piszą o tym zjawisku autorzy Listu otwartego Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej w sprawie stopni i tytułów naukowych uzyskiwanych poza krajem. Przytaczam jego treść w tym miejscu, gdyż tej właśnie kwestii poświęcałem już kilkakrotnie uwagę.
List otwarty Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej w sprawie stopni i tytułów naukowych uzyskiwanych poza krajem
Polskie Stowarzyszenie Szkół Pracy Socjalnej, grupujące 39 jednostek organizacyjnych wyższych uczelni i kolegiów pracowników służb społecznych, realizując wolę Członków zgromadzonych w dniu 7 września 2008 roku w Rzeszowie na Walnym Zgromadzeniu, wyraża niepokój wobec dynamicznie rozwijającego się zjawiska uzyskiwania przez nauczycieli akademickich polskich wyższych uczelni stopnia naukowego doktora habilitowanego w zakresie pracy socjalnej poza krajem i według procedury odbiegającej od standardów przyjętych w naszym kraju.
W ostatnim czasie nastąpił intensywny przyrost pracowników uczelni polskich, którzy mało znani w środowisku, nie dysponujący znaczącym dorobkiem w zakresie pracy socjalnej uzyskali dyplom doktora habilitowanego poza krajem a następnie na mocy obowiązującego prawa, nabyli uprawnienia promowania i kształcenia do pracy socjalnej.
Powstają dylematy natury moralnej, bowiem ta sytuacja wywołuje napięcia w środowisku akademickim, z uwagi na zróżnicowaną ocenę. Sprzyja to powstawaniu konfliktów i podziałów, co ostatecznie burzy atmosferę współpracy nawet w zespołach dotychczas dobrze funkcjonujących.
Apelujemy o ochronę wartości jakie uosabiają ci, którzy swój naukowy i dydaktyczny rozwój powiązali z wieloletnią praktyką badawczą, publikacyjną i aplikacyjną, zogniskowaną na zagadnieniach kształcenia do pracy socjalnej. Uznajemy, że uprawnia nas do tak sformułowanego stanowiska 19 letnia aktywność Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej w zakresie tworzenia instytucjonalnych ram dla kształtowania się społeczności osób związanych z obszarem pracy socjalnej w Polsce. Celem statutowym PSSPS jest dbałość o wyraźne standardy kształcenia do pracy socjalnej i poziom kadry naukowej.
Uznajemy ponadto, że w obliczu zróżnicowanych w poszczególnych krajach standardów uzyskiwania stopni naukowych, słuszne byłoby podjęcie otwartej debaty. Przedmiotem jej powinny być: kryteria nadawania stopni i tytułu naukowego, standardy kształcenia oraz zasady kwalifikowania dorobku stanowiącego podstawę awansu. Sprzyjałoby to realizacji powszechnego postulatu podnoszenia jakości badań i kształcenia. O co zabiegamy i apelujemy.
Zarząd Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej
W przypadku pedagogiki mamy do czynienia z procesem, który od kilku lat budzi silne emocje, także sprzeciwu, bowiem część nauczycieli akademickich ze stopniem naukowym doktora postanowiła zadbać o własny awans naukowy poza granicami. Kierownicy podstawowych jednostek w wielu uniwersytetach zostają zaskakiwani informacją i dokumentem świadczącym o tym, że ich pracownicy naukowi, którzy zajmowali dotychczas stanowisko adiunkta lub wykładowcy, a o ich osiągnięciach naukowych w kraju nikt z przełożonych nie miał pojęcia, wnioskują o przeszeregowanie ich na stanowisko adiunkta-doktora habilitowanego lub nawet profesora nadzwyczajnego (uczelnianego). Okazują dokument, który w świetle obowiązujących umów międzynarodowych, dwustronnych wymaga uznania zdobytego przez nich poza granicami kraju stopnia naukowego jako odpowiadającego polskiemu doktorowi habilitowanemu. No i zaczynają się dla jednych pierwsze procesy sądowe, a dla innych pierwsze awanse w hierarchii akademickiej, jak np. powierzanie im funkcji kierowniczych.
Sprawdzamy na stronach internetowych uczelni zagranicznych, które są zobowiązane do informowania o prowadzonym postępowaniu o nadanie stopnia odpowiadającemu polskiemu doktorowi habilitowanemu i okazuje się, że istotnie ubiegają się na tej drodze o awans zapewne osoby o znaczącym poza granicami dorobku naukowym, ale także i takie, które nie mogą się nim pochwalić tak poza, jak i we własnym kraju. Ma miejsce bardzo niebezpieczny proceder, trudny do wykrycia przez jednostki naukowe zagranicznych uniwersytetów polegający na tym, że jako rozprawę habilitacyjną niektórzy Polacy przedkładają obronioną w kraju (a tam nieznaną) własną dysertację doktorską. Niektórzy zmienią lekko temat, „podrasują” układ treści i tytuły rozdziałów tak, by zbliżyć do tamtejszych kryteriów i … uzyskują stopień samodzielności naukowej, którego nikt już nie jest w Polsce w stanie podważyć, zakwestionować.
Co zrobić, żeby „nie wylać dziecka z kąpielą”, a więc nie krzywdzić tych, którzy zapewne uzyskali ów awans w sposób uczciwy, zgodny z wszelkimi standardami pracy naukowo-badawczej, dydaktycznej i organizacyjnej? Piszą o tym zjawisku autorzy Listu otwartego Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej w sprawie stopni i tytułów naukowych uzyskiwanych poza krajem. Przytaczam jego treść w tym miejscu, gdyż tej właśnie kwestii poświęcałem już kilkakrotnie uwagę.
List otwarty Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej w sprawie stopni i tytułów naukowych uzyskiwanych poza krajem
Polskie Stowarzyszenie Szkół Pracy Socjalnej, grupujące 39 jednostek organizacyjnych wyższych uczelni i kolegiów pracowników służb społecznych, realizując wolę Członków zgromadzonych w dniu 7 września 2008 roku w Rzeszowie na Walnym Zgromadzeniu, wyraża niepokój wobec dynamicznie rozwijającego się zjawiska uzyskiwania przez nauczycieli akademickich polskich wyższych uczelni stopnia naukowego doktora habilitowanego w zakresie pracy socjalnej poza krajem i według procedury odbiegającej od standardów przyjętych w naszym kraju.
W ostatnim czasie nastąpił intensywny przyrost pracowników uczelni polskich, którzy mało znani w środowisku, nie dysponujący znaczącym dorobkiem w zakresie pracy socjalnej uzyskali dyplom doktora habilitowanego poza krajem a następnie na mocy obowiązującego prawa, nabyli uprawnienia promowania i kształcenia do pracy socjalnej.
Powstają dylematy natury moralnej, bowiem ta sytuacja wywołuje napięcia w środowisku akademickim, z uwagi na zróżnicowaną ocenę. Sprzyja to powstawaniu konfliktów i podziałów, co ostatecznie burzy atmosferę współpracy nawet w zespołach dotychczas dobrze funkcjonujących.
Apelujemy o ochronę wartości jakie uosabiają ci, którzy swój naukowy i dydaktyczny rozwój powiązali z wieloletnią praktyką badawczą, publikacyjną i aplikacyjną, zogniskowaną na zagadnieniach kształcenia do pracy socjalnej. Uznajemy, że uprawnia nas do tak sformułowanego stanowiska 19 letnia aktywność Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej w zakresie tworzenia instytucjonalnych ram dla kształtowania się społeczności osób związanych z obszarem pracy socjalnej w Polsce. Celem statutowym PSSPS jest dbałość o wyraźne standardy kształcenia do pracy socjalnej i poziom kadry naukowej.
Uznajemy ponadto, że w obliczu zróżnicowanych w poszczególnych krajach standardów uzyskiwania stopni naukowych, słuszne byłoby podjęcie otwartej debaty. Przedmiotem jej powinny być: kryteria nadawania stopni i tytułu naukowego, standardy kształcenia oraz zasady kwalifikowania dorobku stanowiącego podstawę awansu. Sprzyjałoby to realizacji powszechnego postulatu podnoszenia jakości badań i kształcenia. O co zabiegamy i apelujemy.
Zarząd Polskiego Stowarzyszenia Szkół Pracy Socjalnej
28 marca 2010
Tato! Nie pleć bzdur
Nie ma w Polsce przekładu książeczki, jaka ukazała się w 1989 r. w USA psychologów Bruce’a Lansky’ego i K.L. Jones’a pt. Dads Say The Dumbest Things, której tytuł mógłby zapewne w wolnym przekładzie na język polski brzmieć: „Ojcowie plotą dzieciom mnóstwo bzdur”. Natrafiłem natomiast na słowacki przekład tej zabawnej książeczki ("Otcové říkají největší voloviny!" transl. Jan Vodňanský, Bratislava 1991), która już we wstępie zawiera kilka przesłanek wprowadzających w dobór treści, a mianowicie:
Ojcowie tak naprawdę nie są tacy głupi, na jakich wyglądają
albo:
Jak przeszkadzasz ojcu w czymś, co go aktualnie najbardziej interesuje, to zazwyczaj usłyszysz to samo, co on sam usłyszał od swojego ojca. I nie ma to znaczenia, że twojemu ojcu wówczas także pękały od tego bębenki w uszach.
A zatem ojciec tak mówi i mówi:
Masz siedzieć przy stole dopóty, aż zjesz kolację. Jak dla mnie, to możesz przy nim siedzieć nawet całą noc.
Czego się drzesz, jak cię karzę. Bo jeszcze ci dołożę, żebyś chociaż wiedział, dlaczego krzyczysz.
Nie możesz ćwiczyć na tej perkusji po cichu?
Zatrzymam auto i nie pojedziemy nawet metr dalej, jeśli nie przestaniecie się źle w nim zachowywać i natychmiast nie zamkniecie ust.
Leję cię, bo cię kocham. Mnie to bardziej boli, niż ciebie.
Ja w twoim wieku nie miałem auta, ale nogi mnie nie bolały.
Jak pisze we wstępie Bruce Lansky:
Jednej ojcowskiej rady nie umieściłem w tej książce, gdyż nigdy nie wydawała mi się głupia. Ojciec często mi bowiem powtarzał, żebym koniecznie to sobie zapamiętał, gdyż w ten sposób zaoszczędzę sobie kłopotów, a mianowicie:
Pracuj jak najlepiej umiesz, a wszystko inne przyjdzie samo.
Jakiego zatem typu ojcowskie powiedzonka przytaczają autorzy tej książeczki? Oto kilka przykładów:
Skoro twoja matka nosi takie gacie, to znaczy, że facetem w tej rodzinie jestem ja.
Jak ci powiedziałem, że „można, to miałem na myśli „NIE!”
Szanuj swój pogląd. Ale teraz chowaj język za zębami i posłuchaj.
Są tylko dwie możliwości. Albo ja mam rację, albo ty się mylisz.
Powiem ci dlaczego. Dlatego!
Jestem twoim ojcem, i basta!
Chcesz odejść z domu? Proszę bardzo, tylko nie przysyłaj mi telegramu, że potrzebujesz pieniędzy.
Teraz nie.
Później.
Może jutro.
Wynieś po drodze śmieci.
Możesz pojechać do parku na rowerze, jeśli mi obiecasz, że nie wpadniesz pod auto.
Trochę pracy jeszcze nikogo nie zabiło.
Mam nadzieję, że nie będziesz płakać cały dzień!
Co robisz w łazience? Nie masz tam czasami Playboya?
Ty grasz na skrzypcach? A ja myślałem, że to kotu drzwi przytrzasnęły ogon.
Nie obchodzi mnie, jakie są zasady. Gramy według tych reguł, jakie ja znam.
Grając w szachy nie musisz zasypiać, bo sobie wykłujesz oko o króla.
Wcale nie błądzę, tylko nie jestem pewien, gdzie jesteśmy.
Zdaje się, że pada deszcz. Biegnij do auta zamknąć okna.
Po kawie przestałbyś rosnąć.
Gdybyś nie był taki duży, to przełożyłbym cię przez kolano i dał klapsa w tyłek.
Zdejmij łokcie ze stołu. Nie jesteś w gospodzie.
Ostrzegam cię po raz ostatni!
Być może nie jestem fizykiem atomowym, ale jestem twoim ojcem.
No i co z tego, że wyrzucili mnie ze szkoły średniej?
Nie musisz znać algebry. Wystarczy, że ją zrozumiesz.
Voulez-vous couchez avec moi? to nie mówią Frnacuzi, tylko świnie.
Jak nie zdasz matury, to pójdziesz kopć kanały, jak twój brat.
Chciałbym wiedzieć, co będziesz robić mając dyplom absolwenta nauk humanistycznych?
Życie jest jak mecz piłki nożnej – w drugiej połowie nie będziesz miał już czasu, by wygrać.
Nigdy nie graj w karty facetem, któremu mówią „doktorze” i nigdy nie chodź się leczyć do doktora, z którym grałem w karty.
Życie jest jak pies, a myśmy jego szczeniętami.
Ciekawe, co też mówią do swoich pociech polscy ojcowie? Czy się czymś różnią od amerykańskich?
27 marca 2010
Dydaktyka między przeszłością a przyszłością
Ponoć to Einstein miał kiedyś powiedzieć, że następstwo wydarzeń w czasie jest tylko złudzeniem, ale za to bardzo natarczywym. Prof. Czesław Kupisiewicz wydaje w Oficynie "Impuls" w Krakowie swoją najnowszą rozprawę naukową pt.Szkice z dziejów dydaktyki. Od starożytności po czas dzisiejszy, którą poświęcił historii dydaktyki. Jest to wyjątkowe, syntetyczne studium, w którym idee, fakty i wydarzenia edukacyjne w toku dziejów są konfrontowane z nieustannie toczącym się procesem reform i innowacji szkolnych.
Wyłaniany z bogactwa myśli wielkich humanistów przedmiot zainteresowań wybitnego dydaktyka staje się zarazem przedmiotem „historycznym”. Tej historyczności analizowanej ewolucji dydaktyki odpowiada „historia” obecna w badaczu, w poznającym, który zastanawiając się nad powracającymi spiralnie w debatach i sporach, najpierw filozoficznych, a później także wąsko pedagogicznych, problemów kształcenia, kieruje się jednocześnie namysłem nad światem edukacji. Uchyla, a może nawet i unieważnia na jakiś czas teraźniejszość, by wyprowadzić nas w przeszłość i przyszłość zarazem.
Rozprawa Mistrza polskiej dydaktyki, nestora pedagogiki, członka zwyczajnego Polskiej Akademii Nauk jest dowodem jego obecności w świecie, która stanowi piękne świadectwo zakorzenionej w nim samym pamięci przeszłości. Czesław Kupisiewicz w istocie mądrze a zarazem ze swoistą skromnością dowodzi, że jego dorobek naukowy jest zasługą i dokonaniami innych pokoleń, wytworem niezliczonych szkół i prądów myśli powszechnej humanistyki, który dysponując ogromnym zasobem wiedzy i umiejętności badawczych potrafi po mistrzowsku przetworzyć je w „zbiorowego autora”. Autor niniejszego studium odsłania nam, w znakomicie napisanej przeze siebie rekonstrukcji - zgromadzonej przez wieki i przechowanej w kulturze – wiedzy i uzupełnia ją o niezwykle ważne dla współczesnych i przyszłych pokoleń komentarze, odniesienia, wskazując na wciąż niespełnione projekty. Uczula nas przy tym na niedostrzegane wciąż, a pojawiające się w ewolucji myśli szczegóły, które niosą z sobą przez wieki uniwersalne wartości.
Autor tej rozprawy pokazuje nam wielkość dydaktyki, pisząc tę książkę z pełną świadomością tego, dokąd zmierza i co chce przekazać kolejnym pokoleniom. Doskonale zna swój fach, a obdarzony wyjątkowym talentem pedagogicznym podejmuje się zadania badawczego, w toku którego kieruje się interesem nauki, jej dalszego rozwoju i konieczności podejmowania szczegółowych badań w obszarze myśli dydaktycznej. Generuje swoją rozprawą korzyści, które wynikają z realizowanej przez niego od lat zasady solidarności z obszerniejszymi istnieniami. Pisze ją solidarnie z innymi, wszystkimi tymi, którzy przed nim tworzyli dzieła ku naprawie ludzkości, jednostek i społeczeństw w toku i poprzez ich edukację. Penetruje pola najpierw filozofii, religii, polityki, by dojść do wyłaniającej się pedagogiki, a w jej obszarze dydaktyki i czyni to nie dla siebie, ale dla innych, by mogli stawać się lepszymi, bardziej wartościowymi i bogatszymi w niespożytkowane wciąż zasoby ludzkiej myśli - Nauczycielami.
Z rozdziału na rozdział coraz lepiej widać, jak Czesław Kupisiewicz pokonuje kartezjański podział na to, co w naszym świecie jest racjonalne i nieracjonalne Dzieli się z nami myślą ojców dydaktyki przez pryzmat własnego doświadczenia, dorobku i sumienia. Widać bowiem wyraźnie, jak ważną rolę odgrywa w tym procesie jego system wartości i godności naukowej, które uwarunkowane są odkrywaniem sensownego świata nauczycieli i uczących się, świata kształcenia i wychowania, bo jedno bez drugiego istnieć nie powinno. Każda dobierana przez tego Autora z precyzją i głębokim namysłem idea dydaktyki przeszłości wyprowadza go poza świat już poznany, by skierować czytelników ku niewyobrażalnemu aktowi stwarzania, rozwijania nowej dydaktyki. Uchwycona w tym dziele wątłość czasu przeszłego i teraźniejszego odsłania zarazem zastanowienie się tego pedagoga nad dalszymi losami edukacji i związanych z nią głównych podmiotów oraz współtworzących ją środowisk społeczno-kulturowych.
Konfrontacja dydaktyki współczesnej z czasowością pozwala zarazem każdemu z nas sięgnąć do głębszych warstw własnych doświadczeń, naszej refleksji, byśmy mogli jeszcze lepiej, skuteczniej panować nad rzeczywistością edukacyjną i współtworzoną misją własnego poznania. Spośród wielu wybiera tych, których poglądy na temat kształcenia i wychowania nie są obojętne w skali świata, kontynentu czy kraju tak dla innych, jak i dla niego samego. Jego troska o edukację jest w jakiejś mierze interesowna, gdyż ma na celu zapoczątkowanie budowy teorii dydaktycznych o powszechnym zasięgu. Odnajduję w tym dziele racje historii, o której Jan Szczepański pisał przed laty następująco: oto mamy jakieś problemy aktualnie do rozwiązania: problemy te wyrastają z trwałych ludzkich potrzeb, popędów, aspiracji i dążeń, które działały także w przeszłości; aby więc rozwiązać dzisiejsze problemy, zobaczmy w historii, jak ludzie te problemy rozwiązywali w przeszłości.(J. Szczepański, Historia mistrzynią życia?, Warszawa 1990, s. 5) Utrwalony przez Czesława Kupisiewicza proces ewolucji i trwania pedagogicznej myśli, jest w istocie podróżą w jej wieczność.
To, co jeden myśliciel czy szkoła naukowa wnosiły do dydaktyki, inny kwestionował, marginalizował lub im zaprzeczał, ale w tym procesie odwiecznych przemian, nieustannych powrotów, drobnych retuszy i uzupełnień jest coś, co zawsze wyznaczało zmianę, przełom czy uruchamiało reformistyczne myślenie, zobowiązując tak afirmatorów, jak i przeciwników określonych podejść do ustawicznego doskonalenia szkoły (jakkolwiek by jej nie rozumieć), bo o nią tu przecież chodzi. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po książkę, której struktura, treść, stylistyka i ponadczasowa mądrość urzekają mocą synergii nadziei i utopii, marzeń i projektów, dokonań i spekulacji, wystawiając zarazem rachunek kolejnym pokoleniom pedagogów, by z pasją i miłością angażowali się na rzecz dalszego rozwoju myśli i praktyki kształcenia, by mieli wyobraźnię i odwagę kreowania wizji szkoły przyszłości na komponentach także tego, co stanowiło o jej wartości w mniej lub bardziej odległej przeszłości.
Wyłaniany z bogactwa myśli wielkich humanistów przedmiot zainteresowań wybitnego dydaktyka staje się zarazem przedmiotem „historycznym”. Tej historyczności analizowanej ewolucji dydaktyki odpowiada „historia” obecna w badaczu, w poznającym, który zastanawiając się nad powracającymi spiralnie w debatach i sporach, najpierw filozoficznych, a później także wąsko pedagogicznych, problemów kształcenia, kieruje się jednocześnie namysłem nad światem edukacji. Uchyla, a może nawet i unieważnia na jakiś czas teraźniejszość, by wyprowadzić nas w przeszłość i przyszłość zarazem.
Rozprawa Mistrza polskiej dydaktyki, nestora pedagogiki, członka zwyczajnego Polskiej Akademii Nauk jest dowodem jego obecności w świecie, która stanowi piękne świadectwo zakorzenionej w nim samym pamięci przeszłości. Czesław Kupisiewicz w istocie mądrze a zarazem ze swoistą skromnością dowodzi, że jego dorobek naukowy jest zasługą i dokonaniami innych pokoleń, wytworem niezliczonych szkół i prądów myśli powszechnej humanistyki, który dysponując ogromnym zasobem wiedzy i umiejętności badawczych potrafi po mistrzowsku przetworzyć je w „zbiorowego autora”. Autor niniejszego studium odsłania nam, w znakomicie napisanej przeze siebie rekonstrukcji - zgromadzonej przez wieki i przechowanej w kulturze – wiedzy i uzupełnia ją o niezwykle ważne dla współczesnych i przyszłych pokoleń komentarze, odniesienia, wskazując na wciąż niespełnione projekty. Uczula nas przy tym na niedostrzegane wciąż, a pojawiające się w ewolucji myśli szczegóły, które niosą z sobą przez wieki uniwersalne wartości.
Autor tej rozprawy pokazuje nam wielkość dydaktyki, pisząc tę książkę z pełną świadomością tego, dokąd zmierza i co chce przekazać kolejnym pokoleniom. Doskonale zna swój fach, a obdarzony wyjątkowym talentem pedagogicznym podejmuje się zadania badawczego, w toku którego kieruje się interesem nauki, jej dalszego rozwoju i konieczności podejmowania szczegółowych badań w obszarze myśli dydaktycznej. Generuje swoją rozprawą korzyści, które wynikają z realizowanej przez niego od lat zasady solidarności z obszerniejszymi istnieniami. Pisze ją solidarnie z innymi, wszystkimi tymi, którzy przed nim tworzyli dzieła ku naprawie ludzkości, jednostek i społeczeństw w toku i poprzez ich edukację. Penetruje pola najpierw filozofii, religii, polityki, by dojść do wyłaniającej się pedagogiki, a w jej obszarze dydaktyki i czyni to nie dla siebie, ale dla innych, by mogli stawać się lepszymi, bardziej wartościowymi i bogatszymi w niespożytkowane wciąż zasoby ludzkiej myśli - Nauczycielami.
Z rozdziału na rozdział coraz lepiej widać, jak Czesław Kupisiewicz pokonuje kartezjański podział na to, co w naszym świecie jest racjonalne i nieracjonalne Dzieli się z nami myślą ojców dydaktyki przez pryzmat własnego doświadczenia, dorobku i sumienia. Widać bowiem wyraźnie, jak ważną rolę odgrywa w tym procesie jego system wartości i godności naukowej, które uwarunkowane są odkrywaniem sensownego świata nauczycieli i uczących się, świata kształcenia i wychowania, bo jedno bez drugiego istnieć nie powinno. Każda dobierana przez tego Autora z precyzją i głębokim namysłem idea dydaktyki przeszłości wyprowadza go poza świat już poznany, by skierować czytelników ku niewyobrażalnemu aktowi stwarzania, rozwijania nowej dydaktyki. Uchwycona w tym dziele wątłość czasu przeszłego i teraźniejszego odsłania zarazem zastanowienie się tego pedagoga nad dalszymi losami edukacji i związanych z nią głównych podmiotów oraz współtworzących ją środowisk społeczno-kulturowych.
Konfrontacja dydaktyki współczesnej z czasowością pozwala zarazem każdemu z nas sięgnąć do głębszych warstw własnych doświadczeń, naszej refleksji, byśmy mogli jeszcze lepiej, skuteczniej panować nad rzeczywistością edukacyjną i współtworzoną misją własnego poznania. Spośród wielu wybiera tych, których poglądy na temat kształcenia i wychowania nie są obojętne w skali świata, kontynentu czy kraju tak dla innych, jak i dla niego samego. Jego troska o edukację jest w jakiejś mierze interesowna, gdyż ma na celu zapoczątkowanie budowy teorii dydaktycznych o powszechnym zasięgu. Odnajduję w tym dziele racje historii, o której Jan Szczepański pisał przed laty następująco: oto mamy jakieś problemy aktualnie do rozwiązania: problemy te wyrastają z trwałych ludzkich potrzeb, popędów, aspiracji i dążeń, które działały także w przeszłości; aby więc rozwiązać dzisiejsze problemy, zobaczmy w historii, jak ludzie te problemy rozwiązywali w przeszłości.(J. Szczepański, Historia mistrzynią życia?, Warszawa 1990, s. 5) Utrwalony przez Czesława Kupisiewicza proces ewolucji i trwania pedagogicznej myśli, jest w istocie podróżą w jej wieczność.
To, co jeden myśliciel czy szkoła naukowa wnosiły do dydaktyki, inny kwestionował, marginalizował lub im zaprzeczał, ale w tym procesie odwiecznych przemian, nieustannych powrotów, drobnych retuszy i uzupełnień jest coś, co zawsze wyznaczało zmianę, przełom czy uruchamiało reformistyczne myślenie, zobowiązując tak afirmatorów, jak i przeciwników określonych podejść do ustawicznego doskonalenia szkoły (jakkolwiek by jej nie rozumieć), bo o nią tu przecież chodzi. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po książkę, której struktura, treść, stylistyka i ponadczasowa mądrość urzekają mocą synergii nadziei i utopii, marzeń i projektów, dokonań i spekulacji, wystawiając zarazem rachunek kolejnym pokoleniom pedagogów, by z pasją i miłością angażowali się na rzecz dalszego rozwoju myśli i praktyki kształcenia, by mieli wyobraźnię i odwagę kreowania wizji szkoły przyszłości na komponentach także tego, co stanowiło o jej wartości w mniej lub bardziej odległej przeszłości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)