05 lutego 2024

Edukacja jako relacja




Zamknięcie szkół z powodu pandemii koronawirusa uświadamia nam konieczność zwrócenia uwagi na istniejący związek między polityką a powszechną edukacją. Konieczna jest analiza makropolityczna zmieniającej się sytuacji w Polsce, by uchwycić relacje między polityką a ideą szkoły dla dziecka w perspektywie personalistycznej, odwołującej się do więzi międzyludzkich. W każdym ustroju szkolnym edukacja opiera się na konkretnych założeniach ideologicznych lub filozoficznych, zatem każda może posłużyć do tworzenia odmiennego prawa i procedur wdrażania ich w życie. 

Autorzy tomu pod redakcją Agnieszki Guzik podjęli refleksję na temat edukacji jako relacji sprzyjającej wzajemnemu rozwojowi, samowychowaniu i autoedukacji. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie: Dlaczego i dla kogo tworzymy inne przedszkola, szkoły, poszukujemy innych dróg kształcenia i wychowania? Co nas skłania ku temu, by odejść od typowych, najczęściej publicznych rozwiązań i tworzyć coś własnego, a zarazem w jakiejś mierze wspólnotowego, społecznego? 

Chcąc być wiarygodnym dla innych, pedagog sam musi być nośnikiem nadziei, otwartym na egzystencjalne problemy swoich podopiecznych, co – jak się okazuje – jest szczególnie ważne właśnie w dobie kryzysu, katastrof, ludzkich dramatów wywołanych przez niespodziewane okoliczności. Nie wolno w takich sytuacjach być nieczułym na to, co jest dla każdego wychowanka powodem zmartwień, trosk, a nawet depresji prowadzącej do najgorszego, czyli targnięcia się na własne życie. 

Rolą wychowania jest wyprowadzanie człowieka ze świata lęku do świata odpowiedzialności i pokazanie mu obszarów, na których może wypróbować własną odwagę. Tym samym tropem wychowania musi stać się idea wyzwolenia. Po co zatem mamy wymyślać nową szkołę w sferze jej aksjonormatywnych przesłanek, skoro rozwijane są i tkwią one w polskiej myśli pedagogicznej od dwudziestolecia międzywojennego aż po czasy współczesne? 

Świat nie jest czarno-biały. Trzeba zburzyć typowy dla państwa totalitarnego negatywny stereotyp edukacji alternatywnej, emancypacyjnej, wyzwolonej z gorsetu centralistycznego władztwa, które czyni z systemu szkolnego przedłużone ramię panowania nad społeczeństwem i stosowania wobec niego ideokratycznej manipulacji. Konieczny jest powrót do przestrzeni wolności w edukacji, która możliwa jest dzięki zaistnieniu w niej zróżnicowanych modeli kształcenia i wychowania, zgodnych z oczekiwaniami, potrzebami i możliwością partycypacji w nich rodziców.  




Warto o tym pisać

 




Dan Norris w zbiorze esejów poświęconych kreatywności i nienawiści kumuluje własne doświadczenia ze spotkań z ludźmi sukcesu. Pierwszy z esejów zatytułowany „Ludzie sukcesu są twórcami" otwiera myślą Jima Lovella, którą strawestuję na użytek własnej refleksji. Owa myśl mogłaby brzmieć następująco: 

Są ludzie, dzięki którym coś się dzieje w edukacji, szkolnictwie wyższym i nauce,

są ludzie, którzy tylko patrzą na to, co się dzieje,

są ludzie, których zadziwia to, co się stało, 

i są ludzie, którzy nie mogą tego ścierpieć.    

Trudno jest nawet wnikać w czyjeś motywacje, powody wrogich a nie innych postaw wobec ludzi sukcesu. Za tymi ostatnimi pojawia się cień osób, którym ktoś zamknął drogę do sukcesów, bo wprawdzie rzetelnie wykonywali swoją pracę, ale - jak zapewne mógłby to napisać Dan Norris: "bez malowania nią baśni". Ich obraz stopniowo tracił kolory stając się zupełnie szarym płótnem. 

Cóż im pozostało? Narzekanie na tych, którym się powiodło. Zawsze można powiedzieć, że miało się gorszej jakości farby, pędzle, a może i płótno było źle przygotowane przez kogoś, bo złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy.    

Zamiast zatem hamować nienawiść do samych siebie, wolą negować twórczość innych oraz atakować ich za to, że odkryli cząstkę przyczyn ich niepowodzeń.   

 

"Czytaj i pozwól, niech czytają twoi..."

 


Są takie porzekadła

„Prawdziwa cnota krytyk się nie boi” 

„Lepsza cnota w błocie niż niecnota w złocie” 

„Cnota z okazją razem noc przespały. Cnoty nie było, kiedy rano wstały”.

 

W VI pieśni "Monachomachia" Ignacego Krasickiego mamy właściwe źródło pierwszej maksymy: 

Czytaj i pozwól, niech czytają twoi,

Niech się z nich każdy niewinnie rozśmieje.

Żaden nagany sobie nie przyswoi,

Nicht się nie zgorszy, mam pewną nadzieję.

Prawdziwa cnota krytyk się nie boi,

Niechaj występek jęczy i boleje.

Winien odwołać, kto zmyśla zuchwale:

Przeczytaj - osądź. Nie pochwalisz - spalę. 

Poemat heroiczno-komiczny został anonimowo wydany w 1778 roku, a jego autor odsłonił w nim wady ówczesnego duchowieństwa. W stylistyce scharakteryzowanego sporu między zakonnikami miesza się patos, podniosłość wydarzeń z błahostkami i sytuacyjnym humorem.  

Warto spojrzeć ukrytym i jawnym wrogom w twarz, by ich zapytać, jak wam nie wstyd żyć w obłudzie, hipokryzji? Błądzenie jest rzeczą ludzką, bo któż nie popełnił w życiu jakiegoś błędu, ale to nie znaczy, że można pomiatać uczniem czy nauczycielem, naruszać ich dobre imię tylko dlatego, ze są bardziej zdolni, kreatywni, osiagają sukcesy. 

Błąd jest czymś naturalnym i nie musi być spowodowany ukrytą intencją jego popełnienia. Pojawienie się błędu pozwala na autokorektę, o ile komuś zależy na tym, by do niej doszło. Jeśli natomiast ktoś zamierza czyhać na czyjś błąd i cieszyć się z jego rozpoznania, to nasyca swój "sukces" arogancją. Tymczasem każde dziecko, każdy dorosły może dzięki informacji zwrotnej o popełnionym gdzieś i kiedyś błędzie, poprawić "koronę" na głowie, by dalej walczyć o siebie.   

       Proponuję zacząć od chociaż jednego dnia w tygodniu w szkole, w czasie którego będzie można popełnić błąd, przyznać się do błędu i nie obawiać się negatywnych sankcji z tego powodu. Są  też takie podejścia do edukacji, w których ceni się brak lęku dziecka czy dorosłego przed popełnieniem błędu, bo ważne jest to, by on się już nigdy więcej nie powtórzył. Nie ma potrzeby siania zemsty, kultywowania w osobach mściwości czy wzmacniania poczucia radości z tego, że przyłapało się kogoś na błędzie.